*Jessy*
Właśnie zaczęła się długa przerwa, więc muszę iść zmienić książki i wziąć karteczkę na wstęp do bufetu. Głupie prawda? Też tak myślę. Przecisnęłam się z klasy biologicznej na korytarz razem z Melanie.
- Idę do szafki. - poinformowałam rudowłosą.
- Spoko. Ja muszę iść do dziewczyn, a później do szafki, więc spotkami się na stołówce.
Oznajmiła mi i rozeszłyśmy się w swoich kierunkach. W drodzę do szafek moje myśli zaprzatał obraz wkurzonego Malika. Nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie irytował. Te jego czarne, nażelowane włosy i łobuzerski uśmieszek. Pan Idealny się znalazł.
Ten jego koleżka nie był lepszy. Z tego co usłyszałam na matematyce i pozostałych lekcjach ma na imię Josh. Skąd wiem? Bo każdą lekcje do tej pory musiałam siedzieć z Malikiem.
Po kilku minutach dotarłam do upragnionego miejsca. Otworzyłam dzrzwiczki i nagle gwar na korytarzu ucichł. Ściągnęłam brwi i poruszyłam lekceważąco ramionami. Przecież dzwonka nie było. Może coś się
stało... Sięgnęłam w głąb szafki wydobywając książkę do języka polskiego. Oglądając okładkę nowego
podręcznika, zatrzasnęłam drzwiczki.
- Ty! Co to miało być?! - usłyszałam głos, na którego dźwięk aż podskoczyłam.
Odwróciłam się energicznie, stając plecami do szafek. Moim oczom ukazała się postawna sylwetka Malika.
- O co ci chodzi?! - zapytałam oburzona.
- Nie przeprosiłaś mnie. - wysyczał przez zęby.
W geście zdziwienia uniosłam brwi.
- Co?? - nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.
- Na pierwszej lekcji mnie kopnęłaś! Czekałem, że może jednak się ogarniesz i powiesz to cholerne "przepraszam", ale ty tego nie zrobiłas! Do tego jeszcze mnie ignorowałaś! Wszyscy wiedzą, że mnie się nie ignoruje!! - tłumaczył zaciekle.
- Zrobiłam to specjalnie, więc po co miałabym cię przepraszać? A to swoje ego włóż sobie w buty, będziesz wyższy. - przewróciłam oczami i spróbowałam wyminąć chłopaka z zamiarem udania się na stołówkę. Zatrzymał mnie.
- Co ty powiedziałaś?! - jego oczy zaczęły ciemnieć pod wpływem emocji.
Tak łatwo mnie nie wystraszy.
- To, co słyszałeś. - odparłam chłodno.
- Przeproś!! - zażądał.
Na szczęście przypomniałam sobie to, co mówiła mi Melani.
- Nie. - zrobiłam poważną minę krzyżując ręce na piersi.
- Co?? - Zayn otworzył szerzej oczy.
Chyba nie spodziewał się sprzeciwu. Przybiłam sobie mentalny "high five". Chłopak stał nieruchomo, a po chwili zbliżył się do mnie tak szybko, że aż się cofnęłam. Niestety szybko tego pożałowałam, bo z hukiem uderzyłam plecami o barierę ze szkolnych szafek. Przymknęłam oczy i poczułam ciepły oddech Malika na twarzy. Ostrożnie podniosłam powieki i ujrzałam czekoladowe oczy z odległości zaledwie kilku centymetrów. Kątem oka zauważyłam, że nikogo nie ma na korytarzu, a ręce chłopaka spoczywają po obu stronach mojej głowy.
- To zacznijmy jeszcze raz. - powiedzał już spokojniej. - Oczekuję od ciebie pięknych przeprosin. Najlepiej teraz. - oświadczył.
- Pff! Chyba żartujesz. - prychnęłam.
- Wcale nie żartuję. - powoli pokiwał głową na boki.
Jego wzrok w tym momencie wydał mi się okropnie przerażający. Do tego te jego powolne ruchy i spokojny głos. Masakra jakaś!
- Nie mam zamiaru cię przepraszać. Nawet nie mam zamiaru się do ciebie odzywać. - wypaliłam.
- Już wszystko rozumiem... - i znowu ten przerażający ton. - Może chcesz mnie przeprosić jakoś inaczej, tak? Z tych jesteś? No nie spodziewałem się...
W tym samym momencie Zayn pochylił swoją głowę tak, że znajdowała się tuż przy moim uchu. Delikatnie dotknął ustami jego płatka. Wzdrygnęłam się.
- Jeśli chcesz możemy pogadać inaczej, ale u mnie w domu. - wyszeptał, po czym złożył miękki pocałunek na mojej szyi.
Ocknęłam się, oparłam dłonie na jego klacie i odepchnęłam mocno.
- Odwal się! Nie jestem jakąś pieprzoną dziwką!! - krzyknęłam.
Zatoczył się lekko i zrobił mi na tyle miejsca, żebym mogła uciec. Przed samym wejściem do stołówki, kiedy byłam już pewna, że mnie nie goni, odwróciłam się. Uśmiechnęłam się do chłopaka najładniej jak umiałam, pomachałam delikanie samymi palcami, a następnie, zmieniając wyraz twarzy na kpiący, pokazałam mu środkowy palec. Reakcją chłopaka był szok i zaskoczenie. Nie czekając na to, co zrobi weszłam do bufetu.
Szybko odnalazłam stolik przy którym siedziała Melanie. Na szczęscie sama. Opanowanym krokiem podeszłam do niej i z ulgą opadłam na krzesełko. Pech, a może raczej fart tak chciał, że miejsce znajdowało się na przeciwko drzwi wejściowych, więc widziałam każdego kto wchodził bądź wychodził. Po paru minutach moim oczom ukazał się Zayn. Spotkaliśmy się spojrzeniami. Spóściłam głowę udając, że go nie widze. Nagle poczułam dotyk na ramieniu. Wstrzymałam oddech.
- Co ty taka spięta? - podniosłam głowę i napotkałam zdziwiony wyraz twarzy rudowłosej.
- Ja?? Coś ty! - szybko zaprzeczyłam.
- Podejrzanie się zachowujesz... - ściągnęła brwi uważnie mi się przyglądając. - Coś się stało?
- N... Nie ja tylko... - jąkałam się, bo kątem oka obserwowałam Malika, który z każdym moim słowem był coraz bliżej. - Bo ja...
- Jessy! - szturchnęła mnie.
Dziewczyna już miała mną potrząsnąć, kiedy powędrowała oczami za moim wzrokiem. Ja patrzyłam na mulata, który kierował się w naszą stronę.
- Coś ty mu zrobiła? Co on od ciebie chce? Napewno nie idzie tutaj do mnie. - słowa z jej ust wystrzeliwały jak z karabinu maszynowego.
- Ja nic nie zrobiłam. - wzruszyłam ramionami, przelotnie spoglądając na Melanie.
Ruda otworzyła buzię z zamiarem pouczenia mnie, ale nie zdążyła gdyż czarnowłosy chłopak stanął tuż obok mnie z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Nachylił się deliktnie...
- Jeszcze się policzymy, maleńka... - wyszeptał na tyle głośno, żeby rudowłosa też usłyszała.
Wyprostował się z tym samym uśmiechem. Patrzyłam na niego lekko zszokowana, ale nie chciałam pokazać, że jego słowa mnie ruszyły. Rozluźniłam mięśnie i oparłam się łokciami na blacie stolika.
- Jasneee... Miło było poznać, ale nie jestes tu mile widziany. - powiedziałam luźno.
Chłopak chwile mi się przyglądał, po czym palcami przejechał leciutko po moim przedramieniu. Szybko zabrałam kończyny pod stół i zmroziłam Malika wzrokiem. Zaśmiał się krótko i już go nie było. Poszedł do swojego przyjaciela, który śledzil całe zdarzenie z zaciekawieniem. Brakowało mu tylko popcornu.
Odwróciłam się w stronę Melanie. Jej twarz była blada, oczy i usta szeroko otwarte i wyglądała tak, jakby zobaczyła ducha. Ja też bym tak zrobiła, gdyby moja nowa koleżanka podpadła największemu, i najpopularniejszemu łobuzowi (delikatnie mówiąc) w szkole i prawdopodobnie w mieście także. Szczerze? Jakoś mnie to nie przerażało. Może dlatego, że nie wiedziałam na co tego chłopaka stać. Nawet lepiej, że tak jest. Teraz tylko muszę na niego uważać i omijać go szerokim łukiem. Nie będzie to łatwe, bo jesteśmy w jednej klasie... Moje poważne przemyślenia przerwał piskliwy głosik.
- C-co to było? - zapytała dziewczyna wgapiając się we mnie.
- Ale co? - udawałam głupią, żeby nie musieć jej wszystkiego wyjaśniać.
Ruda zamrugała kilkakrotnie oczami, jakby zastanawiała się nad tym co przed chwilą powiedziałam.
- Ty już dobrze wiesz, co?! - stwierdziła robiąc groźną minę i mrużąc oczy.
- Szkoda gadać... - westchnęłam. - Co na lunch? - zręcznie zmieniłam temat.
- Zupa pomidorowa i porcja bardzo słabego kłamstwa. - mowiąc to zrobiła minę typu "czy ja wyglądam
na idiotkę?".
- Co mam ci powiedzieć? - zapytałam wzdychając głeboko.
- Co mu zrobiłaś?! - wycedziła głośno i wyrażnie.
Niektórzy ludzie zwrócili się w naszą stronę.
- Mogłabyś cieszej. - syknęłam.
- Ok, ok. - uniosła ręce w geście poddania. - A teraz mów. - uśmiechnięta klasnęła w dłonie.
- Po prostu celowo kopnęłam go w nogę i on oczekuje, że go przeproszę, ale ja nie chcę tego robić, bo nie będe posłuszna jakiemuś chłopczykowi z przerośniętym ego. - wyjaśniłam.
- No to wpadłaś jak śliwka w kompot. - Melanie załamała ręce.
- Dlaczego? Przecież nic takiego nie zrobiłam. - wzruszyłam ramionami.
- No własnie! Nic z tym nie zrobiłas! - oburzyła się.
- Nie mam zamiaru go przepraszać! Natomiast ty nikomu o tym nie powiesz. Zrozumiano? - ostrzegłam. - Nie lubię tego typka, wnerwia mnie.
- Ale to cholernie przystojny, wnerwiający typek. Poza tym, myślisz, że ludzie w szkole są tacy głupi? - prychnęła. - Im do plotkowania wysarczyło już to, że Malik do ciebie w ogóle podszedł i coś powiedział.
- Oj tam. Nie będzie aż ak źle. Ludzie mają swoje sprawy, no nie. - machnęłam ręką.
- Witaj w nowej szkole "maleńka" - z premedytacją zaaakcentowała ostanie słowo.
- Nie obchodzi mnie co ludzie sobie myślą. - wzruszyłam ramionami. - Ważne, że ja znam prawdę.
- Musisz mocno w to wierzyć, żeby tu przetrwać. - odparła. - Ten, kto wysłał cię do tej szkoły musi cię nienawidzić. - zaśmiała się.
- Spadaj! - szturchnęłam ją. - Teraz daj mi w spokoju spożyć posiłek.
- Smacznego. - powiedziała z uśmiechem, którym jej się odwdzięczyłam.
***
Dzień w szkole spedziłam na lekcjach, poznawaniu klasy, która jest do wytrzymania i unikaniu Malika wraz z jego jednoosobową świtą. Zmęczona chciałam wrócić do domu jak najszybciej, w którym czekał Niall z obiadem. Właśnie wyszłam przed bramę szkoły. Nagle zostałam potrącona od tyłu. Już wiedziałam kto to.
- Melanie. - westchnęłam i odwróciłam się.
- Ja też cię lubię. - rzuciła szybko, uśmiechając się ciepło. - W którą stronę idziesz?
- W lewo. - wskazałam kierunek ręką. - A co?
- Niestety ja idę w prawo. - zrobiła smutną minę. - Nie będziemy razem wracały ze szkoly. Jaka szkoda.
- Przecież będziemy się widziały w szkole. Zapewne codziennie. - poglaskałam rudą po ramieniu.
- Chyba, że pójdziesz na wagary. - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Taaa... Może jeszcze powiesz, że z tym całym Malikiem. - wypaliłam z sarkazmem, bez namysłu.
- On też wraca w lewą stronę. - poruszyła kokieteryjnie brwiami.
- Przesań!! - popchnęłam ją delikatnie.
Wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Dobra, wracam do domu na pyszny obiadek zrobiony przez mojego "kochanego" braciszka. - oznajmiłam głaszcząc się po brzuchu.
- Masz obiad? Masz brata? - Melanie otworzyła szeroko buzię.
- Ty obiadów nie jadasz? - tym razem ja się zdziwiłam. - Nie dziwne, że wyglądasz jak tyczka.
- Jadam, ale dzisiaj nie ma moich rodziców w domu, niestety. Będę głodować... - udawała zmartwioną.
- Zaprosiłabym cię do nas, ale mój brat jest nieobliczalny. - powiedziałam z poważną miną.
- Przystojny? - rzuciła.
- Co?? - nikt mi jeszcze takiego pytania nie zadał. - Chyba jest. Wiesz, ja nie patrzę na niego pod tym kątem, ale raczej jest przystojny. Jest farbowanym blondynem z pięknymi, niebieskimi oczami. Niestety straszny z niego żarłok, ale nie bój się, jest chudy. - streściłam opis brata do minimum.
- Ważne, że przystojny. - machnęła lekceważąco dłonią. - Ma dziewczynę?
- Daj spokój! - tupnęłam nogą. - W najbiższym czasie na pewno go nie poznasz. Za bardzo się go wstydzę. - zaczęłam się śmiać z własnych słów.
- No dobra. - ostentacyjnie skrzyżowała ręce na piersi.
- Nie smuć się. Uwierz, że kiedy go poznasz nie będziesz tak nalegała na jego towarzystwo.
Melanie szturchnęła mnie w ramię.
- Co?
- Zobacz, kto tam idzie. - szepnęła patrząc za moimi plecami.
- Gdzie? - w tym momencie odwróciłam się we wskazaną stronę i zobaczyłam tego, którego nie chciałam oglądać.
- Ale cię obczaił! - pisnęła, kiedy ponownie się odwróciłam.
- Jasne... Nie jaraj się tak, bo się spalisz. - zachichotałam.
- Taki suchar, że aż tost.. - prychnęła.
- Dobra, koniec tego! - przerwałam jej smiech. - Zobaczymy się jutro.
- Dobrze, dobrze. Do zobaczenia. - cmoknęła mnie w polik.
Pomachałam jej na pożegnanie.
Odwróciłam się na pięcie i podażyłam w stronę domu. Niestety po drodze musiałam przejść obok naszych Bad Boy'ów. Kiedy ich mijałam momentalnie ucichli i skanowali mnie w milczeniu. Uniosłam głowę wysoko i przyspieszyłam kroku. Jak już znalazłam się poza zasięgiem ich wzroku i słów, odetchnęłam głeboko normując tempo.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
WITAM, WITAM!
Rozdział 2 już jest, tak jak obiecałam :)
Trochę smuci mnie fakt, że nie mam ani jednego, nawet maleńkiego, komentarza.
Rozumiem, że to dopiero mój początek i w ogóle, ale było by miło przeczytać jakieś słowa, które dodadzą mi trochę wiary w siebie. Przez ich brak nawet nie mam pewności, że ktokolwiek to przeczytał...
Komentarze bardzo pomagają w pisaniu. Wierzcie mi.
Chciałam was ostrzec, żeby nie było, że nie mówiłam, ale akcja będzie rozwijała się stopniowo i mogę powiedzieć, że jeszcze was zaskoczę :)
To nie jest typowe opowiadanie, wbrew pozorom.
Przepraszam za wszelkie błędy.
Dziękuję za wejścia.
Życzę miłego czytania :)
Fanfiction o Zaynie Maliku. Znane osoby użyczają tylko nazwisk i wyglądu. Nie ma powiązania z charakterem postaci. One Direction nie istnieje. Mogą pojawić się wulgaryzmy i sceny +18. Autor tworzy charakter i zachowania postaci w opowiadaniu.
środa, 30 kwietnia 2014
sobota, 26 kwietnia 2014
Rozdział 1
*Jessy*
Wraz ze znienawidzonym przeze mnie dźwiękiem budzika i kochanym wschodem słońca, rozpoczął się nowy etap w moim życiu...
Zwlekłam się z cieplutkiego łóżka i zmusiłam swoje prawie bezwładne nogi do marszu w kierunku szafy, a następnie łazienki. Wybrałam ciuchy, czyli ciemno szare dresy z obniżonym krokiem, neonowo-różową bokserkę, a na to zarzuciłam zakładaną przez głowę bluzkę z długimi rękawami w kolorze spodni, która sięgała mi tuż za biust.
Tak ubrana i delikatnie umalowana uczesałam włosy i spięłam je w wysokiego kucyka. Zbiegłam po schodach w dół z zamiarem zjedzenia śniadania. W kuchni spojrzałam na zegarek - 7.30. Lekcje zaczynają się o 8.00, a szkołe mam jakieś 15 minut drogi od domu. Nie wspomniałam, że mieszkam tylko z bratem, bo rodzice wyjechali za granicę do pracy.
Zastanawiałm się gdzie może być Niall...
Bardzo możliwe, że jeszcze śpi, ale mógł tez iśc do pracy. Zaraz! On nie pracuje! Przynajmniej jeszcze... To gdzie jest? Pobiegłam do jego pokoju. Nie zastałam go, więc ponownie udałam się do kuchni. Na korytarzu usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają. Zatrzymałam się i czekałam.
- Co się tak gapisz?! Człowieka po bieganiu nie widziałas?! - brat okrzyczał mnie na powitanie.
- Mi też miło cię widzieć. - usmiechnęłam się sarkastycznie.
- Oj przepraszam. - uśmiechnąl się. - Wiesz, że nie lubie wysiłku. Lubię jeść!
- To po co to robisz? - uniosłam brew kiwając na niego głową.
- Żeby mieć seksi ciałko. - wypiął pierś do przodu i uniósł wysoko głowę.
- Jasne... - pokiwałam głową z politowaniem. - Najpierw masa potem rzeźba?
- Ma się rozumieć! Co ty myślałaś?
- Wiesz, że jeszcze trzeba mieć odpowiednią dietę?
- Będę miał. Zaczynam od dzisiaj.
- Na pewno? W lodówce widziałm resztę sernika z wczoraj. Dosyć spory kawałek. - kusiałm go.
- Serio??? - otworzył szeroko oczy. - Wczoraj powiedziałaś, że już nie ma! - oburzył się.
- Sprawdzam cię. - oznajmiłam. - Jesli masz dietę, to nie powinieneś go jeść.
- Jaką dietę? O czym ty mówisz? - udawał głupiego, chociaż wcale nie musiał.
- Słaby jesteś! - prychnęłam. - Idę do szkoły. - mruknęłam niechętnie.
- Przytulas na drogę? - rozłożył szeroko SPOCONE ramiona.
Był cały mokry. Fuuuuu!!
- Chyba oszalałeś!! - szybko umknęłam do kuchni.
- Masz szczęscie, że mnie od smrodu oczy pieką, bo już bym cię złapał, ale muszę wziąć prysznic. - powąchał pachę, skrzywił się i wszedł po schodach na górę.
Przeszły mnie ciarki. Obleśny jest! Usiadłam przy stole sprawdzając godzinę. Jeszcze mam czas.
Spokojnie wchłonęłam płatki z mlekiem, zgarnęłam plecak i wyszłam.
Po 15 minutach stanęłam w bramie szkolnej. Obok mnie przechodzili inny uczniowie dziwnie mi się przyglądając. No cóż, nic dziwnego skoro jestem nowa. Odetchnęłam głeboko i ruszyłam do wnętrza budynku.
- Dzień dobry. - zmusiłam się do uśmiechu w kierunku portiera siedzącego tuż obok drzwi.
- Dzień dobry. - burknął krótko.
"Burak" - pomyślałam.
- Gdzie znajdę sekretariat? - grzecznie zapytałam, ale jego mina powoli wyprowadzała mnie z równowagi. - Jestem tutaj nowa. - dodałam.
- Przecież wiem. Dostałem taką informację i polecono mi abym wezwał w tej sprawie koleżankę z twojej nowej klasy, czyli klasy artystycznej. - oznajmił chłodno.
- Dziękuję. Gdzie ją znajdę? - dopytywałam, bo wciążnic nic wiedziałam.
- Melanie zaraz tu będzie. Niech panienka usiądzie i poczeka. - ręką wskazał krzesła stojące za mną pod ścianą.
Wykonałam polecenia, jak na grzeczną dziewczynę przystało i cierpliwie czekałam. W przeciągu 5 minut tuż przede mną pojawiła się dziewczyna mojego wzrostu o rudych, lekko kręconych włosach. Wstałam.
- Cześć! Jestem Melanie. - uradowana wyciągnęła dłoń w moim kierunku.
Odwzajemniłam gest.
- Jessica, ale mów mi Jessy. - posłałam jej ciepły uśmiech.
- Tu są twoje ksiąki i plan lekcji. Odebrałam je dla ciebie z sekretariatu. - oznajmiła wręczając mi masę podreczników i kartkę. - Teraz chodź pokaże ci twoją szafkę, w której będziesz mogła zostawić swoje rzeczy wraz z ksiąkami, a potem pójdziemy pod klasę.
Dziewczyna ruszyła z miejsca, a ja za nią. Idąc rozglądałam się na boki. Nie lubiłam jak ktoś mi się przyglądał, więc tym bardziej nie lubiłam być w centrum uwagi. W pewnym momencie zauważyłam, że przygląda mi się jakiś chłopak z brązowymi, krótko ściętymi włosami. Gadał z jakimś innym, co i rusz spoglądając za mną. Ruszyłam ramionami i wyrównałam krok z Melani.
- Tu jest twoja szafka. - otworzyła przede mną drzwiczki z numerkiem 69. - A to kluczyk.
Wzięłam od niej małą metalową rzecz i wepchnęłam podręczniki do tego miniaturowego, jak dla mnie, schowka. Na samą myśl o numerku mojej szafki, kąciki moich ust uniosły się minimalnie.
- Chyba nie zmieszczę tutaj wszystkich moich rzeczy, ktore chciałabym tu mieć. - podrapałam się delikatnie po głowie spoglądajć na rudowłosą.
Dziewczyna się zaśmiała, zatrzasnęła szafkę i chwyciła mnie pod rękę.
- Z tym, to ma problem każda dziewczyna w szkole. - dodała.
Tym razem ja zachichotałam. Już ją lubię.
Weszłyśmy na piętro i dotarłyśmy do odpowiedniej sali.
- Teraz słuchaj, bo przedstawię ci naszą zacną klasę... - wyszeptała.
Skinęłam głową i delikatnie się chyliłam, by ją lepiej słyszeć.
- Więc tak, te rożowe landryny to klasowe plastiki lub puszczalskie, jak kto woli. Są nieszkodliwe, chociaż lubią dokuczyć. Jesli pogadasz z nimi o kosmetykach, ciuchach i zakupach, to uznają, że jesteś w porzadku i dadzą ci spokój. Tuż przy drzwiach sali czatują prymusy. Da się z nimi gadać, ale nie za długo, bo jeśli nie chcesz nieświadomie zostać zapisana do obowiązkowego koła matematycznego, musisz się pilnować.
Te dziewczyny naprzeciwko drzwi, to w sumie normalne nastolatki, takie jak my, ale powiedziałabym, że trochę zwariowane. Koleguję się z nimi i są spoko. Teraz uważaj. Widzisz tych kolesi pod oknem? -zapytała, a ja podążyłam oczami za jej wzrokiem.
Patrzyła na chłopaków, których mijałyśmy na dole. Na szczęscie stali bokiem i zaciekle obgadywali laski przechodzące korytarzem.
- Co z nimi nie tak? - zapytałam zaciekawiona, gdyż w ich zachowaniu nie zauważyłam nic złego,
a poza tym byli bardzo przystojni. Chyba kumple...
- To są dwaj popularni Bad Boys, nie tylko naszej klasy, ale też szkoły. Chociaż ten z nażelowanymi włosami uchodzi za bardziej popularnego i bardziej "Bad". Jak to kolesie w ich typie, uwodzą wszystko co ma dupę, cycki i kilo tapety na twarzy, a potem porzucaja. Takie dziewczyny jak ty, ja i moje koleżanki uważają za szare myszki i "pasztety". Chociaż... Ty byłabyś jeszcze w ich guście. Masz swój własny styl, prawda? Do tego te ciuchy podkreslające sylwetkę... - gadała jak najęta. - Jestes pewna siebie czy raczej nie?
Zamyślilam się...
- Hmmm... Wiesz, chyba raczej nie. Z natury jestem nieśmiała, chociaż przy znajomych lubię
się wygłupiać i dobrze bawić. Mówią mi, że mam charakterek. Ogólnie lubię imprezy. - stwierdzilam.
- Skoro tak, to powiem ci cos w sekrecie... - ruda nachyliła się do mojego ucha. - Jeśli któryś z Bad Boy'ów do ciebie zagada, albo cię zaczepi to staraj się być twarda i bardziej śmiała niż rzeczywiście jesteś. Tego musi się nauczyć każda dziewczyna, sorry każda ładna dziewczyna, która przychodzi jako nowa do tej szkoły, a jesli nie da rady to zostanie ich kolejną ofiarą. - skończyła, a moja szczęka powędrowała w dół. - Znam ich od podstawówki, więc wiem.
- O Matko. - szepnęłam.
- Prawda jest bolesna... Niestety... - wzruszyła ramionami.
- Dzięki za info. - posłałam jej przyjazny uśmiech. - Powiem mój ulubiony cytat: "Life is brutal and full of pułapkas" - kończąć zrobiłam zabawną minę.
Obie wybuchnęłyśmy niepochamowanym śmiechem, na co każdy z naszej klasy odwrócił się w naszą stronę. Nawet tamci dwaj Bad Boys z trudem przestali patrzeć się na cycki jednej z dziewcząt i spojrzeli na nas ze zdziwieniem na twarzy. Niektórzy zaczęli się śmiać razem z nami albo z nas, sama nie wiem. Nie przeszkadzało nam to.
Kiedy się uspokoiłyśmy, zauważyłyśmy, że większa część klasy jest już w sali. Ogarnęłyśmy się i dolączylismy do nich. Nagle ktoś złapal mnie za ramię.
- Panienka poczeka. - usłyszałam za plecami głos starszej kobiety.
Odwróciłam się.
- Coś się stało? - zapytałam grzecznie.
- Musi panienka zaczekać na nauczycielkę, żeby przedstawiła panienkę klasie. - oznajmiła. - Zasady. - dodała wywracjąc zabawnie oczami.
Zachichotałam.
- Jeżeli tak, to oczywiście, że zaczekam. - posłałam jej ciepły usmiech, który ona odwzajeminiła.
W tym momencie obok nas przebiegli klasowi Bad Boys. Oczywiście nie obyło się bez krzyków i przepychanki. Jeden z nich - ten mniej popularny, wpadł na panią sekretarkę trącając ją ramieniem.
Jak myślicie? Przeprosił? Jasne, że nie! Żeby się chociaz zatrzymał!
Razem wbiegli do klasy nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co się stało.
- Coraz mniej kulturalnej młodziezy jest na tym świecie... - pokiwala bezradnie głowa.
Zrobiłam przepraszającą minę, tak jakbym ja coś zrobiła, a ona tylko pogłaskała mnie po ramieniu
i odeszła w głąb korytarza.
Stanęłam przy drzwiach czekając na nauczycielkę. Zauważyłam, że Melanie szybko pobiegła do swoich przyjaciółek i usiadła z jedną z nich. Przez uchylone drzwi zlustrowałam salę i wyczaiłam sobie ostatnią ławkę przy oknie. Chciałam tam usiąć, ale niestety zrobił to ktoś inny, a mianowicie jeden z tych Bad. Westchnęłam ciężko i usłyszałam stukot obcasów za moimi plecami. Odwróciłam się.
- Dzień dobry, pani profesor. - przywitałam się jak na uprzejmą uczennicę przystało.
Trzeba się podlizać w nowej szkole, nie?
- Dzień dobry. - rzuciła pospiesznie i chłodno.
"Jak to matematyczki..." - pomyślałam.
- Jestem nowa i słyszałam, że ma mnie pani przedstawić czy coś. - zaczęłam ostrożnie.
- Tak, tak. Chodźmy. - wyminęła mnie i złapała za klamkę.
Minutę później znajdowałyśmy się w sali matematycznej pełnej dorastającej młodzieży. Jak było w zwyczaju, każdy mi się przyglądał. Niezręczną ciszę przerwała nauczycielka, która zdażyła już usadowić się za biurkiem.
- To jest nowa uczennica. Poznajcie Jessice Horan. - wskazała ręką na mnie.
- Wolę jak mówią na mnie Jessy. - wtrąciłam nieśmiało.
- Jak tam sobie chcesz, a teraz zajmij proszę miejsce obok pana Malika.
Rozejrzałam się po klasie i zauważyłam, że jedyne wolne miejsce znajduje się obok chłopaka, którego kolega "potrącił" sekretarkę. "To pewnie jest Malik i to on zajął moje upatrzone miejsce" - pomyślałam mrużąc oczy.
Powoli kierowałam sie w stronę mulata, który nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Jego nogi wystawały aż na przejście pomiędzy rzędami, gdyż siedział bokiem i gadał ze swoim przyjacielem. Przystanęłam i lekko chrząknęłam. Momentalnie spojrzał na mnie unoszc brwi, po czym wrócił do rozmowy. Chrząknęłam jeszcze raz, ale tym razem nie zareagował. Postanowiłam nie cackać się z nim i przestąpiłm jego nogi, delikatnie, ale specjalnie trącając jego piszczel.
- Ej. - burknął.
- Ups. - rzuciłam z ironią i usiadłam na miejscu pod oknem.
Od jego kolegi usłyszałam stłumiony śmiech i jedno długie "uuuuuuu". Uśmiechnęłam się do siebie. Chłopak chwilę mi się przyglądał i wrócił do konwersacji z tym drugim Bad, przed czym walnął go pięścia w ramię. Tamten dalej się śmiał pocierając obolałe miejsce.
Po 5 minutach lekcja się rozpoczęła, a że była nudna to pogrążyłam się we własnych myślach: "Ci Bad Boys... Hmm... Znałam już nie jednego takiego typka jak oni. Przystojni, uwodzicielscy, ponad prawem. Kuszące... Kręcą mnie źli chłopcy, ale pewnie nie tylko mnie. Każda dziewczyna oddałaby wiele, żeby jeden z nich zaszczycił ją choćby spojrzeniem, nie mówiąc o rozmowie. Niestety ich wada jest taka, że są chamscy i bawią się dziewczynami zmieniając je jak rękawiczki."
***
Właśnie spisywałam zadanie z tablicy, a zostało 5 minut do dzwonka. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mi się przygląda... Odwróciłam głowę w prawą stronę i co zobaczyłam? Obojętną minę Malika. Wzrokiem wypalał w mojej twarzy dziurę, przez którą mózg powoli wyciekał. Dosłownie tak się czułam. Dzielnie zniosłam jego twarde spojrzenie. Mało brakowało, a już bym się odwróciła. Postanowilam nie dawać za wygraną. Niech zobaczy, że nie każdym może pomiatać. Mimo to, nie przestawał się gapić. Straciłam cierpliwość.
- Pomóc ci w czymś? - zapytałam z udawaną uprzejmością.
Nie odpowiedział. Nabrałam dużo powietrza.
- Palant... - mruknęlam wypuszczając powietrze z płuc.
- Co powiedziałaś? - tym razem to on się odezwał.
Spojrzałam na niego z "ogromnym zdziwieniem" i zmarszczyłam brwi. Zgrywałam idiotkę. Nie tłumaczył się tylko posłał mi groźne spojrzenie i wrócił do rozmowy z kumplem.
Moje notowanie przerwał dzwonek oznaczający koniec lekcji. Radocha na twarzy uczniów była nie do opisania.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
WITAM, WITAM
Tak jak obiecałam 1 rozdział jest już gotowy :)
Kolejny prawdopodobnie będzie w środę, bądź czwartek. Jeszcze nie wiem :)
Rozumiem, że jest was jeszcze niewielu <albo wcale xD> ale proszę was o jeden choćby malutki komentarz.
Taka zachęta na początek, co?
Życzę miłego czytania.
P.S Jeśli możecie, to udostępnijcie gdzieś mojego bloga. Będę OGROMNIE wdzięczna! <3
Postaram się niedługo dodać zdjęcia bohaterów :)
Wraz ze znienawidzonym przeze mnie dźwiękiem budzika i kochanym wschodem słońca, rozpoczął się nowy etap w moim życiu...
Zwlekłam się z cieplutkiego łóżka i zmusiłam swoje prawie bezwładne nogi do marszu w kierunku szafy, a następnie łazienki. Wybrałam ciuchy, czyli ciemno szare dresy z obniżonym krokiem, neonowo-różową bokserkę, a na to zarzuciłam zakładaną przez głowę bluzkę z długimi rękawami w kolorze spodni, która sięgała mi tuż za biust.
Tak ubrana i delikatnie umalowana uczesałam włosy i spięłam je w wysokiego kucyka. Zbiegłam po schodach w dół z zamiarem zjedzenia śniadania. W kuchni spojrzałam na zegarek - 7.30. Lekcje zaczynają się o 8.00, a szkołe mam jakieś 15 minut drogi od domu. Nie wspomniałam, że mieszkam tylko z bratem, bo rodzice wyjechali za granicę do pracy.
Zastanawiałm się gdzie może być Niall...
Bardzo możliwe, że jeszcze śpi, ale mógł tez iśc do pracy. Zaraz! On nie pracuje! Przynajmniej jeszcze... To gdzie jest? Pobiegłam do jego pokoju. Nie zastałam go, więc ponownie udałam się do kuchni. Na korytarzu usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają. Zatrzymałam się i czekałam.
- Co się tak gapisz?! Człowieka po bieganiu nie widziałas?! - brat okrzyczał mnie na powitanie.
- Mi też miło cię widzieć. - usmiechnęłam się sarkastycznie.
- Oj przepraszam. - uśmiechnąl się. - Wiesz, że nie lubie wysiłku. Lubię jeść!
- To po co to robisz? - uniosłam brew kiwając na niego głową.
- Żeby mieć seksi ciałko. - wypiął pierś do przodu i uniósł wysoko głowę.
- Jasne... - pokiwałam głową z politowaniem. - Najpierw masa potem rzeźba?
- Ma się rozumieć! Co ty myślałaś?
- Wiesz, że jeszcze trzeba mieć odpowiednią dietę?
- Będę miał. Zaczynam od dzisiaj.
- Na pewno? W lodówce widziałm resztę sernika z wczoraj. Dosyć spory kawałek. - kusiałm go.
- Serio??? - otworzył szeroko oczy. - Wczoraj powiedziałaś, że już nie ma! - oburzył się.
- Sprawdzam cię. - oznajmiłam. - Jesli masz dietę, to nie powinieneś go jeść.
- Jaką dietę? O czym ty mówisz? - udawał głupiego, chociaż wcale nie musiał.
- Słaby jesteś! - prychnęłam. - Idę do szkoły. - mruknęłam niechętnie.
- Przytulas na drogę? - rozłożył szeroko SPOCONE ramiona.
Był cały mokry. Fuuuuu!!
- Chyba oszalałeś!! - szybko umknęłam do kuchni.
- Masz szczęscie, że mnie od smrodu oczy pieką, bo już bym cię złapał, ale muszę wziąć prysznic. - powąchał pachę, skrzywił się i wszedł po schodach na górę.
Przeszły mnie ciarki. Obleśny jest! Usiadłam przy stole sprawdzając godzinę. Jeszcze mam czas.
Spokojnie wchłonęłam płatki z mlekiem, zgarnęłam plecak i wyszłam.
Po 15 minutach stanęłam w bramie szkolnej. Obok mnie przechodzili inny uczniowie dziwnie mi się przyglądając. No cóż, nic dziwnego skoro jestem nowa. Odetchnęłam głeboko i ruszyłam do wnętrza budynku.
- Dzień dobry. - zmusiłam się do uśmiechu w kierunku portiera siedzącego tuż obok drzwi.
- Dzień dobry. - burknął krótko.
"Burak" - pomyślałam.
- Gdzie znajdę sekretariat? - grzecznie zapytałam, ale jego mina powoli wyprowadzała mnie z równowagi. - Jestem tutaj nowa. - dodałam.
- Przecież wiem. Dostałem taką informację i polecono mi abym wezwał w tej sprawie koleżankę z twojej nowej klasy, czyli klasy artystycznej. - oznajmił chłodno.
- Dziękuję. Gdzie ją znajdę? - dopytywałam, bo wciążnic nic wiedziałam.
- Melanie zaraz tu będzie. Niech panienka usiądzie i poczeka. - ręką wskazał krzesła stojące za mną pod ścianą.
Wykonałam polecenia, jak na grzeczną dziewczynę przystało i cierpliwie czekałam. W przeciągu 5 minut tuż przede mną pojawiła się dziewczyna mojego wzrostu o rudych, lekko kręconych włosach. Wstałam.
- Cześć! Jestem Melanie. - uradowana wyciągnęła dłoń w moim kierunku.
Odwzajemniłam gest.
- Jessica, ale mów mi Jessy. - posłałam jej ciepły uśmiech.
- Tu są twoje ksiąki i plan lekcji. Odebrałam je dla ciebie z sekretariatu. - oznajmiła wręczając mi masę podreczników i kartkę. - Teraz chodź pokaże ci twoją szafkę, w której będziesz mogła zostawić swoje rzeczy wraz z ksiąkami, a potem pójdziemy pod klasę.
Dziewczyna ruszyła z miejsca, a ja za nią. Idąc rozglądałam się na boki. Nie lubiłam jak ktoś mi się przyglądał, więc tym bardziej nie lubiłam być w centrum uwagi. W pewnym momencie zauważyłam, że przygląda mi się jakiś chłopak z brązowymi, krótko ściętymi włosami. Gadał z jakimś innym, co i rusz spoglądając za mną. Ruszyłam ramionami i wyrównałam krok z Melani.
- Tu jest twoja szafka. - otworzyła przede mną drzwiczki z numerkiem 69. - A to kluczyk.
Wzięłam od niej małą metalową rzecz i wepchnęłam podręczniki do tego miniaturowego, jak dla mnie, schowka. Na samą myśl o numerku mojej szafki, kąciki moich ust uniosły się minimalnie.
- Chyba nie zmieszczę tutaj wszystkich moich rzeczy, ktore chciałabym tu mieć. - podrapałam się delikatnie po głowie spoglądajć na rudowłosą.
Dziewczyna się zaśmiała, zatrzasnęła szafkę i chwyciła mnie pod rękę.
- Z tym, to ma problem każda dziewczyna w szkole. - dodała.
Tym razem ja zachichotałam. Już ją lubię.
Weszłyśmy na piętro i dotarłyśmy do odpowiedniej sali.
- Teraz słuchaj, bo przedstawię ci naszą zacną klasę... - wyszeptała.
Skinęłam głową i delikatnie się chyliłam, by ją lepiej słyszeć.
- Więc tak, te rożowe landryny to klasowe plastiki lub puszczalskie, jak kto woli. Są nieszkodliwe, chociaż lubią dokuczyć. Jesli pogadasz z nimi o kosmetykach, ciuchach i zakupach, to uznają, że jesteś w porzadku i dadzą ci spokój. Tuż przy drzwiach sali czatują prymusy. Da się z nimi gadać, ale nie za długo, bo jeśli nie chcesz nieświadomie zostać zapisana do obowiązkowego koła matematycznego, musisz się pilnować.
Te dziewczyny naprzeciwko drzwi, to w sumie normalne nastolatki, takie jak my, ale powiedziałabym, że trochę zwariowane. Koleguję się z nimi i są spoko. Teraz uważaj. Widzisz tych kolesi pod oknem? -zapytała, a ja podążyłam oczami za jej wzrokiem.
Patrzyła na chłopaków, których mijałyśmy na dole. Na szczęscie stali bokiem i zaciekle obgadywali laski przechodzące korytarzem.
- Co z nimi nie tak? - zapytałam zaciekawiona, gdyż w ich zachowaniu nie zauważyłam nic złego,
a poza tym byli bardzo przystojni. Chyba kumple...
- To są dwaj popularni Bad Boys, nie tylko naszej klasy, ale też szkoły. Chociaż ten z nażelowanymi włosami uchodzi za bardziej popularnego i bardziej "Bad". Jak to kolesie w ich typie, uwodzą wszystko co ma dupę, cycki i kilo tapety na twarzy, a potem porzucaja. Takie dziewczyny jak ty, ja i moje koleżanki uważają za szare myszki i "pasztety". Chociaż... Ty byłabyś jeszcze w ich guście. Masz swój własny styl, prawda? Do tego te ciuchy podkreslające sylwetkę... - gadała jak najęta. - Jestes pewna siebie czy raczej nie?
Zamyślilam się...
- Hmmm... Wiesz, chyba raczej nie. Z natury jestem nieśmiała, chociaż przy znajomych lubię
się wygłupiać i dobrze bawić. Mówią mi, że mam charakterek. Ogólnie lubię imprezy. - stwierdzilam.
- Skoro tak, to powiem ci cos w sekrecie... - ruda nachyliła się do mojego ucha. - Jeśli któryś z Bad Boy'ów do ciebie zagada, albo cię zaczepi to staraj się być twarda i bardziej śmiała niż rzeczywiście jesteś. Tego musi się nauczyć każda dziewczyna, sorry każda ładna dziewczyna, która przychodzi jako nowa do tej szkoły, a jesli nie da rady to zostanie ich kolejną ofiarą. - skończyła, a moja szczęka powędrowała w dół. - Znam ich od podstawówki, więc wiem.
- O Matko. - szepnęłam.
- Prawda jest bolesna... Niestety... - wzruszyła ramionami.
- Dzięki za info. - posłałam jej przyjazny uśmiech. - Powiem mój ulubiony cytat: "Life is brutal and full of pułapkas" - kończąć zrobiłam zabawną minę.
Obie wybuchnęłyśmy niepochamowanym śmiechem, na co każdy z naszej klasy odwrócił się w naszą stronę. Nawet tamci dwaj Bad Boys z trudem przestali patrzeć się na cycki jednej z dziewcząt i spojrzeli na nas ze zdziwieniem na twarzy. Niektórzy zaczęli się śmiać razem z nami albo z nas, sama nie wiem. Nie przeszkadzało nam to.
Kiedy się uspokoiłyśmy, zauważyłyśmy, że większa część klasy jest już w sali. Ogarnęłyśmy się i dolączylismy do nich. Nagle ktoś złapal mnie za ramię.
- Panienka poczeka. - usłyszałam za plecami głos starszej kobiety.
Odwróciłam się.
- Coś się stało? - zapytałam grzecznie.
- Musi panienka zaczekać na nauczycielkę, żeby przedstawiła panienkę klasie. - oznajmiła. - Zasady. - dodała wywracjąc zabawnie oczami.
Zachichotałam.
- Jeżeli tak, to oczywiście, że zaczekam. - posłałam jej ciepły usmiech, który ona odwzajeminiła.
W tym momencie obok nas przebiegli klasowi Bad Boys. Oczywiście nie obyło się bez krzyków i przepychanki. Jeden z nich - ten mniej popularny, wpadł na panią sekretarkę trącając ją ramieniem.
Jak myślicie? Przeprosił? Jasne, że nie! Żeby się chociaz zatrzymał!
Razem wbiegli do klasy nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co się stało.
- Coraz mniej kulturalnej młodziezy jest na tym świecie... - pokiwala bezradnie głowa.
Zrobiłam przepraszającą minę, tak jakbym ja coś zrobiła, a ona tylko pogłaskała mnie po ramieniu
i odeszła w głąb korytarza.
Stanęłam przy drzwiach czekając na nauczycielkę. Zauważyłam, że Melanie szybko pobiegła do swoich przyjaciółek i usiadła z jedną z nich. Przez uchylone drzwi zlustrowałam salę i wyczaiłam sobie ostatnią ławkę przy oknie. Chciałam tam usiąć, ale niestety zrobił to ktoś inny, a mianowicie jeden z tych Bad. Westchnęłam ciężko i usłyszałam stukot obcasów za moimi plecami. Odwróciłam się.
- Dzień dobry, pani profesor. - przywitałam się jak na uprzejmą uczennicę przystało.
Trzeba się podlizać w nowej szkole, nie?
- Dzień dobry. - rzuciła pospiesznie i chłodno.
"Jak to matematyczki..." - pomyślałam.
- Jestem nowa i słyszałam, że ma mnie pani przedstawić czy coś. - zaczęłam ostrożnie.
- Tak, tak. Chodźmy. - wyminęła mnie i złapała za klamkę.
Minutę później znajdowałyśmy się w sali matematycznej pełnej dorastającej młodzieży. Jak było w zwyczaju, każdy mi się przyglądał. Niezręczną ciszę przerwała nauczycielka, która zdażyła już usadowić się za biurkiem.
- To jest nowa uczennica. Poznajcie Jessice Horan. - wskazała ręką na mnie.
- Wolę jak mówią na mnie Jessy. - wtrąciłam nieśmiało.
- Jak tam sobie chcesz, a teraz zajmij proszę miejsce obok pana Malika.
Rozejrzałam się po klasie i zauważyłam, że jedyne wolne miejsce znajduje się obok chłopaka, którego kolega "potrącił" sekretarkę. "To pewnie jest Malik i to on zajął moje upatrzone miejsce" - pomyślałam mrużąc oczy.
Powoli kierowałam sie w stronę mulata, który nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Jego nogi wystawały aż na przejście pomiędzy rzędami, gdyż siedział bokiem i gadał ze swoim przyjacielem. Przystanęłam i lekko chrząknęłam. Momentalnie spojrzał na mnie unoszc brwi, po czym wrócił do rozmowy. Chrząknęłam jeszcze raz, ale tym razem nie zareagował. Postanowiłam nie cackać się z nim i przestąpiłm jego nogi, delikatnie, ale specjalnie trącając jego piszczel.
- Ej. - burknął.
- Ups. - rzuciłam z ironią i usiadłam na miejscu pod oknem.
Od jego kolegi usłyszałam stłumiony śmiech i jedno długie "uuuuuuu". Uśmiechnęłam się do siebie. Chłopak chwilę mi się przyglądał i wrócił do konwersacji z tym drugim Bad, przed czym walnął go pięścia w ramię. Tamten dalej się śmiał pocierając obolałe miejsce.
Po 5 minutach lekcja się rozpoczęła, a że była nudna to pogrążyłam się we własnych myślach: "Ci Bad Boys... Hmm... Znałam już nie jednego takiego typka jak oni. Przystojni, uwodzicielscy, ponad prawem. Kuszące... Kręcą mnie źli chłopcy, ale pewnie nie tylko mnie. Każda dziewczyna oddałaby wiele, żeby jeden z nich zaszczycił ją choćby spojrzeniem, nie mówiąc o rozmowie. Niestety ich wada jest taka, że są chamscy i bawią się dziewczynami zmieniając je jak rękawiczki."
***
Właśnie spisywałam zadanie z tablicy, a zostało 5 minut do dzwonka. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mi się przygląda... Odwróciłam głowę w prawą stronę i co zobaczyłam? Obojętną minę Malika. Wzrokiem wypalał w mojej twarzy dziurę, przez którą mózg powoli wyciekał. Dosłownie tak się czułam. Dzielnie zniosłam jego twarde spojrzenie. Mało brakowało, a już bym się odwróciła. Postanowilam nie dawać za wygraną. Niech zobaczy, że nie każdym może pomiatać. Mimo to, nie przestawał się gapić. Straciłam cierpliwość.
- Pomóc ci w czymś? - zapytałam z udawaną uprzejmością.
Nie odpowiedział. Nabrałam dużo powietrza.
- Palant... - mruknęlam wypuszczając powietrze z płuc.
- Co powiedziałaś? - tym razem to on się odezwał.
Spojrzałam na niego z "ogromnym zdziwieniem" i zmarszczyłam brwi. Zgrywałam idiotkę. Nie tłumaczył się tylko posłał mi groźne spojrzenie i wrócił do rozmowy z kumplem.
Moje notowanie przerwał dzwonek oznaczający koniec lekcji. Radocha na twarzy uczniów była nie do opisania.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
WITAM, WITAM
Tak jak obiecałam 1 rozdział jest już gotowy :)
Kolejny prawdopodobnie będzie w środę, bądź czwartek. Jeszcze nie wiem :)
Rozumiem, że jest was jeszcze niewielu <albo wcale xD> ale proszę was o jeden choćby malutki komentarz.
Taka zachęta na początek, co?
Życzę miłego czytania.
P.S Jeśli możecie, to udostępnijcie gdzieś mojego bloga. Będę OGROMNIE wdzięczna! <3
Postaram się niedługo dodać zdjęcia bohaterów :)
PROLOG
"Kochany pamiętniczku,
wiem, ze dawno do ciebie nie pisałam, ale miałam sporo spraw do załatwienia. Nie uwierzysz, ale moje życie niedugo się zmieni. Nowi znajomi, nowe otoczenie i te sprawy... Na szczęście nie muszę zmieniać miejsca zamieszkania, w związku z czym nie muszę opuszczać mojego kochanego Bradford. Życz mi powodzenia i trzymaj kciuki.
Całuję Jess xxx"
Tak różni, a tak podobni.
Tak inni, a jednak tacy sami.
Podobno przeciwnieństwa się przyciągają...
Ale co będzie jesli spotkają cię dwa mocne charaktery?
Tego nie wie nikt, nawet oni...
Jeden incydent może zmienić całe życie.
Kto poparzy się pierwszy?
*Jessy*
- Niall, ja ich nie rozumiem... - westchnęłam i opadłam na kanapę obok brata.
- Co znowu wymysliłaś. - zapytał nie przerywając oglądania jakiegoś głupkowatego teleturnieju dla bezmózgich idiotów.
Szturchnęłam go łokciem w żebra, żeby na mnie spojrzał. Podziałało, bo ze złą miną przyciszył odbiornik i odwrócił się twarzą do mnie.
- Nie wiem dlaczego ukarali mnie tak srogo. - jęknęłam.
- To tylko i wyłącznie twoja wina, siostrzyczko. - wzruszył ramionami. - Czego się spodziewałaś?
- Jakiegoś upomnienia, albo ewentualnie obniżenia sprawowania, ale nie tego! - uniosłam się.
- Spokojnie, młoda. Co się stało, to się nie odstanie. - pokręcił głową zrezygnowany.
- Ale ja nie chcę, no! - tupnęłam noga jak dziecko. - To nie jest w porządku.
- A co jest w porządku? - przechylił głowę na bok. - Namalowanie sprayem graffiti na ścianie szkoły? Czekaj, jak brzmiał ten napis, który musiałaś zmyć? Już wiem! "Fuck school and keep dancing!"
- Co się czepiasz? - mruknęłam. - Przynajmniej ładne kolory wybrałam.
- Żartujesz sobie, prawda? - uniósł brew.
- Jasne, braciszku! - zaśmiałam się. - Po prostu nie chcę zmieniać otoczenia i znajomych.
- Zasłużyłaś, skoro nie potrafisz się zachować. - sięgnął po pilot i zwiększył głośność.
- Dzięki, Niall. - odparłam z sarkazmem. - Jak zwykle pomocny...
Już miałam wstać i odejść pogrążona w żałobie po starej szkole, kiedy zostałam zatrzaśnieta w uścisku.
- Przepraszam. - blondas pocałował mnie w czubek głowy. - Dasz radę i dobrze o tym wiesz. Poza tym, nie musimy zmieniać miejsca zamieszkania, bo szkoła jest niedaleko.
- Wiem, wiem... - wtuliłam się. - Dziękuję.
- Już jutro zaczniesz życie na nowo i myślę, że obejdzie się bez większych wybryków. - na głębsze przemyślenia mu się zebrało.
- "Większe wybryki" mówisz... - zaczęłam, ale nie skończyłam.
- Żadnych wybryków! - poprawił się szybko. - Spadaj spać, bo nie wstaniesz jutro.
- Ale to ty mnie ciągle trzymasz. - zachichotałam i połaskotałam go.
Szybko mnie puścił następnie czochrając moje włosy. Fuknęłam zła i teatralnie zarzucając włosami wyszłam z salonu.
Wprowałam do pokoju i usiadłam przy biurku z zamiarem zadzwonienia do przyjaciółki z poprzedniej szkoły. Pogadałyśmy chwilę, pośmiałyśmy się i rozłączyłysmy się. Ogarnęłam plecak na jutro, załatwiłam wieczorną toaletę po czym ułożyłam się wygodnie w cieplutkim łóżeczku i odpłynęłam
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
HEJOOO!!
Jak wiecie, to jest mój pierwszy blog :)
Nie wiem czy opowiadanie się spodoba, ale postanowiłam spróbować.
Byłabym wdzięczna za wszelką opinię.
Może jeszcze za wcześnie, żeby wyciągać jakieś wnioski, bo to jest dopiero prolog i powiedzmy mała zapowiedź, ale już niedługo pojawi się rozdział 1 :)
Dziękuję za każdego czytelnika i jestem nastawiona na KONSTRUKTYWNĄ KRYTYKĘ :)
wiem, ze dawno do ciebie nie pisałam, ale miałam sporo spraw do załatwienia. Nie uwierzysz, ale moje życie niedugo się zmieni. Nowi znajomi, nowe otoczenie i te sprawy... Na szczęście nie muszę zmieniać miejsca zamieszkania, w związku z czym nie muszę opuszczać mojego kochanego Bradford. Życz mi powodzenia i trzymaj kciuki.
Całuję Jess xxx"
Tak różni, a tak podobni.
Tak inni, a jednak tacy sami.
Podobno przeciwnieństwa się przyciągają...
Ale co będzie jesli spotkają cię dwa mocne charaktery?
Tego nie wie nikt, nawet oni...
Jeden incydent może zmienić całe życie.
Kto poparzy się pierwszy?
*Jessy*
- Niall, ja ich nie rozumiem... - westchnęłam i opadłam na kanapę obok brata.
- Co znowu wymysliłaś. - zapytał nie przerywając oglądania jakiegoś głupkowatego teleturnieju dla bezmózgich idiotów.
Szturchnęłam go łokciem w żebra, żeby na mnie spojrzał. Podziałało, bo ze złą miną przyciszył odbiornik i odwrócił się twarzą do mnie.
- Nie wiem dlaczego ukarali mnie tak srogo. - jęknęłam.
- To tylko i wyłącznie twoja wina, siostrzyczko. - wzruszył ramionami. - Czego się spodziewałaś?
- Jakiegoś upomnienia, albo ewentualnie obniżenia sprawowania, ale nie tego! - uniosłam się.
- Spokojnie, młoda. Co się stało, to się nie odstanie. - pokręcił głową zrezygnowany.
- Ale ja nie chcę, no! - tupnęłam noga jak dziecko. - To nie jest w porządku.
- A co jest w porządku? - przechylił głowę na bok. - Namalowanie sprayem graffiti na ścianie szkoły? Czekaj, jak brzmiał ten napis, który musiałaś zmyć? Już wiem! "Fuck school and keep dancing!"
- Co się czepiasz? - mruknęłam. - Przynajmniej ładne kolory wybrałam.
- Żartujesz sobie, prawda? - uniósł brew.
- Jasne, braciszku! - zaśmiałam się. - Po prostu nie chcę zmieniać otoczenia i znajomych.
- Zasłużyłaś, skoro nie potrafisz się zachować. - sięgnął po pilot i zwiększył głośność.
- Dzięki, Niall. - odparłam z sarkazmem. - Jak zwykle pomocny...
Już miałam wstać i odejść pogrążona w żałobie po starej szkole, kiedy zostałam zatrzaśnieta w uścisku.
- Przepraszam. - blondas pocałował mnie w czubek głowy. - Dasz radę i dobrze o tym wiesz. Poza tym, nie musimy zmieniać miejsca zamieszkania, bo szkoła jest niedaleko.
- Wiem, wiem... - wtuliłam się. - Dziękuję.
- Już jutro zaczniesz życie na nowo i myślę, że obejdzie się bez większych wybryków. - na głębsze przemyślenia mu się zebrało.
- "Większe wybryki" mówisz... - zaczęłam, ale nie skończyłam.
- Żadnych wybryków! - poprawił się szybko. - Spadaj spać, bo nie wstaniesz jutro.
- Ale to ty mnie ciągle trzymasz. - zachichotałam i połaskotałam go.
Szybko mnie puścił następnie czochrając moje włosy. Fuknęłam zła i teatralnie zarzucając włosami wyszłam z salonu.
Wprowałam do pokoju i usiadłam przy biurku z zamiarem zadzwonienia do przyjaciółki z poprzedniej szkoły. Pogadałyśmy chwilę, pośmiałyśmy się i rozłączyłysmy się. Ogarnęłam plecak na jutro, załatwiłam wieczorną toaletę po czym ułożyłam się wygodnie w cieplutkim łóżeczku i odpłynęłam
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
HEJOOO!!
Jak wiecie, to jest mój pierwszy blog :)
Nie wiem czy opowiadanie się spodoba, ale postanowiłam spróbować.
Byłabym wdzięczna za wszelką opinię.
Może jeszcze za wcześnie, żeby wyciągać jakieś wnioski, bo to jest dopiero prolog i powiedzmy mała zapowiedź, ale już niedługo pojawi się rozdział 1 :)
Dziękuję za każdego czytelnika i jestem nastawiona na KONSTRUKTYWNĄ KRYTYKĘ :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)