środa, 30 lipca 2014

Rozdział 15

Ja rozumiem, że nie chce wam się komentować i nie zamierzam was zmuszać, ale byłoby miło zobaczyć od czasu do czasu większą ilość komentarzy niż dwa :)

Nie myślę o przywracaniu zasady: "x KOMENTARZY = xx ROZDZIAŁ", bo i ja się męczyłam z czekaniem na dodanie posta, a nie wszyscy czytający dodają komentarze.

Przypominam, że:
ROZDZIAŁY DODAJĘ CO 5 DNI ! ! !

Miłego czytania :)

----------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Poryczałam się. Ja - Jessica Horan, poryczałam się na filmie o psie. Tak, o psie! Zwierzak bardzo kochał swojego pana i kiedy ten umarł, pies czekał na jego powrót póki sam nie zdechł. To takie piękne! Dobra, starczy tego mazania! "Jessy zachowuj się!" - skarciła mnie podświadomość.
Skończyło mi się jabłko, więc zwlokłam się z kanapy i poszłam do kuchni wyrzucić ogryzek. Umyłam ręce
i wróciłam. Wyłączyłam telewizor i miałam zamiar iść się pouczyć, ale usłyszałam pukanie do drzwi. Niespiesznie do nich podeszłam i odkluczyłam trzy zamki. Moja twarz musiała wyglądać epicko, kiedy zobaczyłam osobę, której najmniej się tu spodziewała.
Josh. Wściekły i pijany Josh.
Mam przejebane.
- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytałam, jakby nigdy nic.
Nie chciałam dać po sobie poznać, że się boję.
- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić, mała suko! - krzyknął.
Wzdrygnełam się na ton jego głosu.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi... - zaczęłam.
- Zamknij morde! - wepchnął się do środka.
Weszłam za nim, zamykając drzwi.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam podnosząc głos.
Stał przez chwilę odwrócony do mnie tyłem i zauważylam jak się napina a jego dłonie zamieniły się w pięści. Odwrócił się gwałtownie i ruszył w moim kierunku.
- Żadna mała suka nie będzie psuła mojej reputacji i nie będzie się ze mnie śmiała!! - wrzasnął przypierając mnie mocno do ściany w korytarzu.
Zachłysnęłam się powietrzem. Nie wiedziałam, co mam robić. Próbowałam się uwolnić, ale napierał na mnie całym sobą, z całej siły. Moje oddechy zrobiły się płytsze. Dłonie oparłam na jego klatce piersiowej i włożyłam wiele wysiłku, żeby go odepchnąć.
- Co, boisz się suko? - zarechotał. - To dobrze! Ktoś cię musi nauczyć szacunku do innych!
Ścisnął dłonią moją szyję.
- Zostaw mnie. - wychrypiałam, ciągle próbując sie uwolnić.
- Przestań się wiercić, bo będzie jeszcze gorzej, a tego nie chcemy., prawda? - jego oczy skanowały moją twarz. Przynajmniej przestał się drzeć.
- Jesteś pijany, Josh. Działasz pod wpływem emocji. - powiedziałam spokojnie.
- Nie jestem, kurwa, pijany! - znowu się wydarł. - Miałem już ochotę zrobić to w szkole, ale pieprzony Zayn Wybawiciel się znalazł.
- Czego chcesz? - ponowiłam pytanie z trudem nabierając powietrze.
Jego ręka zacisnęła się na moim gardle. Zaczęłam kasłać.
- Nie możesz oddychać? Och, jak przykro. - zaśmiał się, szarpnął mnie do siebie i ponownie przytwierdził do ściany.
Jęknęłam z bólu, który rozszedł się w mojej głowie i plecach.
- Zostaw... - ledwie wycharczałam.
- Nie rozkazuj mi, suko!
Boże, przecież na lekcji, to były tylko puste słowa. Mógłby trochę wyluzować i podejść do tego z humorem.
Nie wiem czy to możliwe, ale wzmocnił swój uścisk tak, że naprawdę zaczęło brakować mi powietrza.
Spanikowałam.
Dusiłam się, a on się bezczelnie śmiał. Oczy zaszły mi mgłą i czarnymi plamami. Wiedziałam,  że zaraz zemdleję, a wtedy nie będe wiedziała, co dalej się dzieje. Starałam się zaczerpnąć choćby najmniejszą ilość tlenu, ale nawet to okazało się zbyt trudne do zrealizowania. Josh wolną ręką chwycił nie za pośladek i ścisnął mocno. Potem przeniósł ją w górę głaszcząc mój brzuch i "przypadkowo" ocierając się o pierś. Oczy mnie szczypały, a łzy popłynęły z kącików. Zgwałci mnie i zabije. Nie ma dla mnie ratunku. Mogłam trzymać język za zębami.
Nagle drzwi od mojego domu otworzyły się z hukiem. Ostatkiem sił odwróciłam głowę.
- Kurwa, w takiej chwili? - rząchnął się Josh. - Serio, Malik?
- Zostaw ją! - zarządał mulat patrząc to na mnie, to na przyjaciela.
- Ta mała suka sobie na to zasłużyła! - krzyknął oskarzycielsko. - Już prawie straciła przytomność. Prawie mi się udało...
Josh miał na twarzy perfidny uśmiech, z którym wpatrywał się w moje niewyraźne oczy. Przez stan w jakim byłam nie potrafiłam nawet rozpoznać koloru jego tęczówek.
- Tak się stanie jeśli jej nie puścisz. - warknął chłopak. - Puść ją!
- Ale mi właśnie o to chodzi! - trochę poluźnił dłoń, ale i tak nie mogłam nabrać większego oddechu. - Niech sie suka nauczy!
- Josh, kurwa! - Zayn krzyknął i rzucił się w stronę kumpla.
Obaj upadli na podłogę z niemałym hałasem. Osunęłam się po ścianie, próbując przywrócić swoje funkcje życiowe do normalnego stanu. Przez kilka sekund nie mogłam nabrać odpowiedniej ilości powietrza. Zaczęłam kasłać i złapałam się za szyję. Mulat odwrócił głowę w moją stronę. Siedział na pijanym chłopaku i dociskał jego ręce do podłogi.
- Dałaś radę? Oddychaj spokojnie. - zalecił, skanując moją twarz.
"Co ty nie powiesz" - zakpiła moja podświadomość. Mimo to zastosowałam się do jego zaleceń.
Pomogło.
- Żyjesz? - odezwał się, kiedy już w miarę normalnie oddychałam.
Przytaknęłam słabo głową i podniosłam na niego wzrok.
- Ostrzegałem. - szepnął i ponownie odwrócił się do kolegi. - Josh, debilu! Odwala ci! Mówiłem nie ćpaj więcej tego gówna! Jesteś na odwyku, do jasnej cholery!
On nie jest pijany... On jest naćpany.
- Zostaw mnie!
- Wstawaj i spadaj stąd! Nie chcę cię wiecej widzieć w tej okolicy, zrozumiano?! Jeszcze raz zobaczę cię pod wpływem prochów, wtedy nasza przyjaźń sie skończy, a ty będziesz dla mnie skończoną szmatą i stracisz moją pomoc.
- To nie twoja sprawa! - szarpał się, żeby tylko się uwolnić.
Malik nie dawał za wygraną i trzymał go zawzięcie.
- Uspokój się, słyszysz?!
- To sprawa moja i tej małej suki. - wysyczał zajadle.
- Nie mów tak o niej. Przecież nie zrobiła ci nic złego. - mulat starał się uspokoić przyjaciela.
- Zapsuła mi reputację! - splunął w moją stronę.
- To wolisz, żeby ludzie dowiedzieli się, że dusiłeś dziewczynę. Już nie mówię o uduszeniu, czyli zabójstwie.
Na te słowa przeszły mnie ciarki. Uduszenie. Odruchowo złapałam się za gardło. Josh przestał się szamotać, ale w jego oczach ciągle tkwiła wściekłość.
- Puść mnie. - powiedział odrobinę spokojniej, ale Malik nie zareagował. - Puśc do cholery! Nic jej nie zrobię. Uspokoiłem się.
Zayn skinął głową i wstał. Naćpany chłopak podniósł się otrzepując ubranie. Podtrzymałam się ściany i również wróciłam do pionu. Mulat cały czas uważnie go obserwował, tak jakby bał się, że tamten ponownie się na mnie rzuci.
- Daj spokój, jest ok. - Josh machnął dłonią w jego kierunku. - A ty, mała su... - wskazał na mnie
palcem.
Malik uderzył go pięścią w ramię.
- A ty... - zaczął jeszcze raz. - Lepiej na siebie uważaj, bo następnym razem nie ujdzie ci to na sucho.
Nie zrobiłam nic, tylko stałam tam jak słup soli. Chłopak z obleśnym uśmiechem skierował się do wyjścia i tyle go widziałam. Nie spodziewałam się, że Malik tu zostanie. Nie poszedł za przyjacielem. Zaczął iść w moim kierunku, ale odepchnęłam się od ściany i chwiejnym krokiem poszłam do salonu, siadając na kanapie.
- Co tu jeszcze robisz? - rzuciłam mrożąc go spojrzeniem. - Przecież miałeś mi nie pomagać.
- Nawet nie podziękujesz? - prychnął. - Myślałem, że potrzebowałaś pomocy.
- To źle myślałeś. - odwróciłam wzrok. - Poradziłabym sobie.
Patrzyłam przed siebie. Powiedziałam to, chociaż wcale tak nie myślałam. Gdyby nie przyszedł w odpowiednim momencie, to teraz Josh wychodziłby stąd mając świadomość, że w domu za nim został trup młodej dziwczyny, która nie umiała powstrzymać nieodpowiednich słów płynących z jej ust.
- Co? - w jego głosie pobrzmiewało niedowierzenie. - Mówisz serio?
Nie odpowiedziałam. Kątem oka widziałam, że opiera sie o futrynę.
- Ostrzegałem cię, że z nim nie ma żartów... - westchnął. - Szczególnie kiedy jest naćpany.
- Ostrzegałeś, no i co z tego!? Skąd miałam wiedzieć, że ćpa! Nie brałam go na serio! - wstałam gwałtownie, przez co zakręciło mi się w głowie. - I tak tu przyszedł, chcąc mnie udusić! Ostrzegłeś trochę za późno! Nie musiałeś przychodzić! Przynajmniej Josh oddałby ci przysługę zabijając mnie, bo nie musiałbyś się ze mną użerać! Po co ci to było?! Po co mnie ratowałes?! Pieprzony bohater się znalazł! W ogóle skąd się tu wziąłeś?! Śledziłeś go, czy obserwowałeś mnie?! -  moje emocje wzięły górę.
- Przesa... - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Przesadzam! Jasne! - wywróciłam oczami. - Ja też bym nie musiała się z tobą męczyć!
- Zamknij się, kurwa! - nie wytrzymał. Wyczerpałam pokłady jego cierpliwości.
Zasznurowałam usta, ale zgromiłam go spojrzeniem. Postawa wyrażałam zawziętość i pewność siebie, chociaż wcale tak nie było. Przynajmniej teraz...
- Przyszedłem, bo od początku wiedziałem, co Josh chce zrobić! Tym bardziej, że ćpał! Nie poszedłby do dilera, gdybyś się z nim nie pokłóciła! Chciał odreagować! Jesteś jakaś głupia! Myślisz, że pozwoliłbym mojemu przyjacielowi zrobić coś takiego?! Przyszedłem tu tylko ze względu na niego. Nie chciałem mieć cię później na sumieniu! Zachowujesz się jak jakaś pieprzona Zosia Samosia! Kurwa! Jestes taka wkurzająca! Przynajmniej teraz masz nauczkę, że z nami się nie zadziera! - jego też poniosło.
- Wynoś się! - wrzasnęłam. - Wypierdalaj stąd!
- Właśnie taki miałem zamiar. - prychnął i wyszedł trzaskając drzwiami.
Oklapłam bezwładnie na kanapę. Przynajmniej sobie wszystko wyjaśniliśmy. Pieprzony dupek! Przypomniałam sobie o gardle, więc poszłam do łazienki zobaczyć, czy zostanie mi jakiś ślad. Nie myliłam się. Po spojrzeniu w lustro zrobiłam wielkie oczy. Na mojej szyji widniało czerwone odbicie dłoni Josha. Silny jest, skurwysyn.
Nie chciałałam, zeby Niall to zobaczył dlatego nałożyłam podkład i puder. Udało się zamaskować, ale zobaczymy co będzie jutro...
Ledwo mogłam się skupić na nauce. Blondas jeszcze nie wrócił, a jest już grubo po 22.00. Pewnie Melanie go zatrzymała na dłuższą "pogawędkę". A niech się bawią! Młodzi są! Tylko, żeby poźniej dzieciaka z tego nie było. Zrezygnowana spakowałam plecak, ogarnęłam wieczorną toaletę i z wielką ulgą położyłam się spać. Jednak przed zaśnięciem zadzwoniłam do Amy, starej przyjaciółki. Oczywiście ze stacjonarnego, bo tamten telefon został roztrzaskany przez Zayna.

***

Siedzę w toalecie i staram się zakryć sińca, którego mam na gardle przez tego debila. To wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Z barwy czerwonej przeszedł w sino-żółto-niebieską.
Zajebiście!
Uporałam się z makijażem, włosami i ubiorem, po czym chwytając plecak zbiegłam na dół. Niall już siedział w kuchni i popijał kawę. Chyba się nie wyspał. Zdradziły go podkrążone oczy, zgarbiona postawa i zmarniałe spojrzenie.
- Hej. - rzuciłam i od razu wzięłam się za szykowanie sobie śniadania.
- Mhmm... - mruknął niemrawo.
- Coś się stało? - zaprzestałam wsypywaniu płatków do miski. - Niall?
- Nieważne. - dopił kawę i odsunął kubek. - Co u ciebie?
Chciał zmienić temat, ale ze mną nie ma tak łatwo.
- O której wczoraj wróciłeś? - oparłam się o blat, w ręku trzymając miskę ze śniadaniem.
- Jakoś koło 1.00 w nocy. - ziewnął.
- Dlatego masz taki humor? - dociekałam.
Wzruszył ramionami. Przeżułam i połknęłam pierwszą łyżkę płatków.
- Po części.
- Niall, do cholery! Powiesz mi wreszcie, co sie stało?!
- Stchórzyłem. - odparł chłodno, patrząc przed siebie.
- Co takiego? - nie wiem czy dobrze usłyszałam. - Co zrobiłeś?
- I tu jest problem... - spojrzał na mnie smutno. - Właśnie nic nie zrobiłem.
Wywróciłam oczami.
- Możesz jasniej? Proszę.
- Byłem wczoraj u Mel. Siedzieliśmy, gadaliśmy, przytulaliśmy sie i tak dalej. W końcu zaczęliśmy się całować, a z czasem robiło sie coraz namiętniej. Wiesz, o co mi chodzi. - zdziwiłam się, że mówi mi o tym tak łatwo. Bez skrępowania. - Wszystko szło w jednym kierunku i bardzo mi się to podobało i Melanie też. Niestety stchórzyłem i zniszczyłem romantyczną atmosferę. Po prostu przerwałem, bo zacząłem mieć obawy, rozumiesz? Ja, Niall Podrywacz Horan. - walnął się otwartą dłonią w czoło. - Jestem beznadziejny.
- Co Melanie na to?
- Niby powiedziała, że jest "okey" i nic się nie stało, ale ja wiem, że była zawiedziona. Pewnie pomyślała, że to jej wina, że mnie nie pociąga czy coś. Właśnie mnie pociąga i to bardzo. - schował twarz w dłoniach i oparł łokcie o stół.
- Nic się nie stało, Niall. Po prostu ci na niej zależy i nie chciałeś jej skrzywdzić, dlatego miałeś obawy. To jest normalne, jesli chłopak dziewczynę szanuje. - aż odechciało mi się jeść z tego przejęcia.
- Myślisz? - podniósł głowę, patrząc na mnie z nadzieją.
Przytaknęłam i posłałam mu pocieszający uśmiech.
- Jesli chcesz, to moge z nią pogadać, ale tak, że się nie zorientuje o naszej rozmowie. - starałam się go jakoś poratować.
Biedaczek.
- Mogłabyś? - aż wstał z krzesła.
- Jasne. Bez problemu. - wzruszyłam ramionami. - Oczywiście, jeśli będzie taka okazja.
- Jesteś spoko siostrą. - podeszedł do mnie i cmoknął mój policzek. - Dziękuję.
- Czekaj, jeszcze nic nie zrobiłam. - zachichotałam.
Mrugnał do mnie i wrócił do swojego pokoju. Ja wyszłam do szkoły.

***

Zbawienna długa przerwa! Już nie mogłam usiedzieć na lekcjach, bo chciałam pogadać z Mel, ale nie mogłam jej złapać. Ciągle miała coś do roboty. Chyba nie miała najlepszego humoru. Wzięłam sałatkę jarzynową i usiadłam na stałym miejscu. Nim zaczęłam jeść przysiadła się do mnie rudowłosa.
- Cześć i przepraszam. - westchnęła zmęczona. - Dzisiaj wszyscy czegoś ode mnie chcą.
- Nie gniewam sie. - uśmiechnęłam się pocieszająco. - Co u ciebie?
- Rutyna. - wzruszyła ramionami leniwie. - A u ciebie? Co to było z tym Joshem na lekcji wczoraj?
- Yyy... Nic. - skłamałam.
Co miałam jej powiedzieć? "Przyjaciel mojego wroga chciał mnie udusić". Taa... Bardzo pocieszające.
- Jessy... - popatrzyła na mnie spod byka. - Mów.
- Trochę mu popyskowałam, on się trochę wkurzył i to wszystko. - prawie wszystko.
- Coś czuję, że nie do końca mówisz prawdę... - zmarszczyła czoło. - Coraz więcej rzeczy przede mną ukrywasz. Źle się z tym czuję. - posmutniała.
Zrobiło mi się jej żal.
- Nie, to nie tak. - westchnęłam ciężko. - Po prostu ostatnio w moim życiu dużo się dzieje i trudno to wszystko ogarnąć.
- Odpuściłam ci tą ucieczkę z francuskiego, ale teraz masz mi powiedzieć. Oddalamy się od siebie, Jessy.
- Masz rację. - wyprostowałam się. - Tak nie może być. Wpadnij do mnie dzisiaj po szkole.
Melanie wyjęła telefon, wystukała wiadomość, odczekała chwilę na odpowiedź i podniosła głowę.
- Mogę iść do ciebie od razu po lekcjach. - ucieszyła się. - Napisałam do mamy i się zgodziła.
- Świetnie! - przytuliłam ją. - Opowiem ci moją ostatnią przygodę, okey?
Dziewczyna pokiwała entuzjastycznie głową. Razem skończyłyśmy posiłek i udałyśmy się na dalsze lekcje. Jesli chodzi o Malika i Josha, to omijałam ich szerokim łukiem, tak samo jak oni mnie.

***

- Mel szybciej, no! - stałam w drzwiach szatni i poganiałam rudą. - Ile można zmieniać buty?
- Nie marudź, już idę! - odkrzyknęła pochylona, bo właśnie kończyła sznurować swoje "czółenka".
Po chwili stanęła obok mnie zwarta i gotowa.
- Idziemy. - złapała mnie pod rękę i żwawym krokiem wymaszerowałyśmy ze szkoły.
Nie dane nam było przekroczyć bram szkolnych, bo zatarasowano nam drogę. Spojrzałyśmy w górę i miny nam zrzedły.
- Czego chcesz? - starałam się być opanowana.
- Musimy pogadać. - odparł.
- Serio Zayn? Teraz? - marudziłam. - To aż takie pilne?
- Tak. - Malik i ten jego obojętny ton.
Da się tak nie wyrażać twarzą żadnych emocji??
- Już dobra, niech ci bedzie. - mruknęłam. - Mel poczekasz na mnie za bramą na murku?
- Nie ma problemu. - dziewczyna skierowała się we wspomnianym kierunku.
Zanim się odezwałam, Zayn złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za szkołe. Nie opierałam się, bo wiedziałam, że nie ma sensu. Staneliśmy przy tylnej ścianie, a chłopak rozejrzał się nerwowo.
- Więc? - ponagliłam go.
- Poczekaj. - zaczął grzebać w tylnej kieszeni spodni. - Masz.
Mulat wyciągnął rękę w moją stronę. Trzymał w niej jakieś małe, czarne pudełko zabezpieczone folią.
- Co to jest? - ściągnęłam brwi i przyjrzałam mu się podejrziwie.
- Weź to, zanim ktoś nas zobaczy. - mruknął podirytowany.
- Już, już. - uniosłam ręce w geście obronnym, po czym chwyciłam pudełko. Zayn go nie puścił, więc trzymaliśmy je równocześne.
- Tylko nikomu ani slowa. - zastrzegł i dopiero, kiedy kiwnęłam twierdząco głową, puścił pudełko.
- A teraz powiesz mi, co to jest?
- Byłem ci coś winny. - oto Malik Kamienna Twarz.
- To jest telefon? - porządnie się zdziwiłam. - Żarujesz?
- Dotrzymuję danego słowa, w przeciwieństwie do niektórych. - zmroził mnie wzrokiem.
Doskonale wiedziałam co miał na myśli. Wypomniał mi naszą nieudaną hmm... randkę.
- Przecież przeprosiłam. - szepnęłam, wbijając wzrok w pudełko.
- W dupie mam twoje przeprosiny. Zaufałem ci. - syknął i już miał odejść, kiedy chwyciłam go za tył bluzy.
Spojrzał przez ramię, a ja spaliłam buraka. "No dalej głupia! Przeciez sama go zatrzymałaś." - ugh, głupia podświadomość.
- Ja... Um... Dziekuję. - ledwo wydusiłam.
Mam nadzieję, że usłyszał, bo nie chciałam się powtarzać. Nic nie powiedział tylko zamknął powieki, głeboko odetchnął, wyszarpnął koszulkę z mojego uścisku, odwrócił się i poszedł. Po raz setny zostawił mnie samą bez żadnego słowa.
Po prostu sobie poszedł.
Odczekałam chwilę i też wyłoniłam się zza rogu.
- Już jestem. - oznajmiłam stając obok rudowłosej.
- A Malik? - poruszyła zabawnie brwiami.
- Co Malik? - zmarszczyłam czoło. - Nie wiem o co ci chodzi.
- Byliście gdzieś razem. Teraz, przed chwileczką. - zasugerowała.
- Nie wiem, poszedł sobie. - wzruszyłam ramionami poprawiając plecak.
- Co tam masz? - zaciekawila się dziewczyna, wskazując palcem na pudełko.
- Opowiem ci wszystko w domu, ok? - ona przytaknęła. - Chodźmy.
Raźnym krokiem udałyśmy sie do posiadłości państwa Horan. Przez całą drogę paplałyśmy jak głupie. Głównym tematem było ostatnia sytuacja między Niallem, a Melanie. Ten ich cały namiętny pocałunek i przerwana akcja, że tak powiem. Musiałam z nią szczerze pogadać i tak zrobiłam. Widziałam, że ulżyło jej kiedy zrzuciła z serca wszystkie wątpliwości jakie ją męczyły. Powinnam zostać psychologiem.
Zdecydowanie powinnam.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
TAM TA DA DAM!
BUM!
I jest rozdział 15 :)

Co myślicie o akcji w tym rozdziale?
Podoba się?
Jak myślcie, co będzie dalej?

Lecę pisać daleeeeej :*

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 14

*Jessy*

Obudziałm się z bólem głowy. Nie wiem dlaczego... Może to przez te wyrzuty sumienia, przez które nie mogłam zasnąć. Spałam może jakies trzy godziny. Do tego zaschło mi w gardle, a powieki skleiły się ze sobą. Ledwo zeszłam z łóżka, poczołgałam się do łazienki, ogarnęłam i zeszłam na dół.
- Matko kochana i Aniele Święty! - usłyszałam jak tylko przestąpiłam próg kuchni.
Podniosłam wzrok na właściciela tego, jakże kreatywnego, komentarza i unisłam środkowy palec.
- Ciebie też miło widzieć, Niall. - pomachałam mu nim z nieprzyjemnym uśmiechem.
- Co ci się stało?? - przyjrzał mi się uważnie. - Znowu wymknęłaś się na imprezę?!
- Nie! - krzyknełam lekko piskliwie. - Nigdzie nie byłam.
No dobra, zdażyło mi się uciec na impreze raz czy dwa. Ewentualnie piętnaście razy, ale co miałam zrobić
kiedy była zajebista domówka a blondas kazał mi siedzieć w domu. Trzeba sobie jakiś radzić, no nie?
- To dlaczego tak wyglądasz? - uniósł jedną brew. - Stało się coś?
Och jaki on kochany. Czujecie ten sarkazm?
- Nie mogłam spać i tyle. - wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po butelkę wody.
- Zapomniałem! - aż normalnie podskoczył na krześle. - Byłaś na randce z tym... tym... Zackiem!
- Zaynem. - poprawiłam. - Nie, nie byłam.
Odkręciłam korek i upiłam potężny łyk. Suszyło mnie jak cholera mimo tego, że nic nie piłam. Nawet nie
miałam ochoty na jakiekolwiek jedzenie.
- Co? Dlaczego? - zmarszczył czoło.
Ej ty! Bo się zmarszczek nabawisz.
- Nieważne. - baknęłam i dosiadłam się do stołu.
- Ważne, ważne. - klasnął w dłonie. - Zrobie naszą ulubioną kawe i wszystko mi opowiesz.
- Nie rób sobie jaj, Horan. - popatrzyłam na niego z politowaniem i znowu sie napiłam.
Normalnie jakbym miała kaca.
- Mówiłem serio. Opowiadaj! - oparł brodę na splecionych dłoniach, łokcie umieszczając na stole.
- Nie wyszłam z nim. Po prostu... - ponownie wzruszyłam ramionami.
- Coś cię męczy. Musiało się stać coś poważnego.
Psycholog się znalazł.
- Jejku, no. - westchnęłam. - Obiecałam mu, że się z nim umówię, ale wczoraj zachciało mi się mieć na niego wyjebane i zrezygnowałam. On się obraził i kazał mi się od niego odpierdolić, wtedy on też się odpierdoli. To są jego słowa.
- Dlatego wczoraj wyszłaś tak późno? - zapytał. - Poszłaś do niego?
Skąd on wie?? Przecież był zajęty telewizorem. Sądziłam, że kiedy ogląda, to otaczającego go świata nie dostrzega.
- Mamy okna, kochana. - odparł jakby czytał mi w myślach. - I co teraz?
- Nie wiem, nie mam pojęcia. - pokręciałm głową zrezygnowana.
- Może sie od ciebie odczepi i o wszystkim zapomni. - zasugerował.
- To by było mozliwe, tylko że... Nie wspomniałam, że on nikomu nie chciał ufać, a wczoraj zaufał mi i wiesz... - nie skończyłam, bo powróciło wspomnienie i głupie wyrzuty sumienia.
- O cholera! Spieprzyłaś sprawę. - zakrył usta dłonią w dramatycznym geście.
- Dzięki... - baknęłam z ironią. - Pocieszyłeś mnie, braciszku.
- Cóż, będziesz musiała to jakoś naprawić, albo żyć z tymi wyrzutami sumienia do końca swojego jakże marnego życia.
- Weź już sobie idź. - machnęłam na niego dłonią. - Do kolegów, dziewczyny, pobiegać, na siłownie... Nie wiem... Gdziekolwiek, bo jeszcze sekunda i nie ręcze za siebie.
Powiedziałam to dość spokojnie jak na mój obecny stan. Tym bradziej, że zaczął mi się okres.
- Co ty okres masz?! - rząchnął się brat.
Kurwa! On mi czyta w myślach!
- Spadaj na szczaw. - odparłam i sama udałam się do swojego pokoju.
Musiałam coś wymyśleć. Melanie nic nie wie, moja najlepsza przyjaciółka jest daleko, a Niall jest za głupi
żeby mi coś doradzić. No dobra, może nie jest aż taki głupi, ale czasami nie myśli logicznie. Zostałam z tym sama...
Beznadzieja.

***

Niedzielę przeleżałam w łóżku, oglądając na laptopie mój ulubiony serial. Niall, po małym szantażyku, donosił mi jedzenie i picie. Musiałam zregenerować siły, żeby stanąć oko w oko z Zaynem jutro w szkole. Wiem, że powiedział, że będzie mnie unikał, ale heloł! Jesteśmy w jednej klasie i szkole, więc to nie jest takie proste. Znając życie i mojego farta zapewne to "unikanie" nie wyjdzie tak, jak to sobie zaplanowałam. Nie rozumiem, czemu ja trafiłam na takiego Zayna Malika, a nie jakaś inna laska, która ma nudne życie i potrzebuje rozrywki. To za moje grzechy? Niby taka kara, tak? Wiem, że nie jestem najgrzeczniejsza i najbardziej poukładana i zdarza mi się robić nieprzemyślane rzeczy, ale hej! To nie powód, żeby karać mnie takim Malikiem.
Niefajnie.

***

Jest, dotarłam. Stoję sobie właśnie w bramie szkolnej i zastanawiam się czy może jednak nie udać się na wagary. "Nie bądź tchórzem Jess!! Idziemy na lekcje i koniec! Co ma być, to będzie." - wróciła ta nieproszona podświadomość. Trudno... Już pójdę.
Wychodząc z szatni spotkałam Melanie. Dosłownie na siebie wpadłyśmy - ja wychodziłam, ona wchodziła.
- Siemaneczko! - ucieszyła się.
- Hej. - przykleiłam na usta wymuszony uśmiech.
Dzisiaj nie miałam powodów do radości. Nie po tym, co się stało. To wszystko mnie przytłoczyło. Poza tym czułam się dziwnie nieswojo.
- Co się znowu stało? - podparła się rękami pod boki.
- Nic się nie stało. - poklepałam ja po ramieniu. - Chodź, bo nas staranują.
Pociągnęłam ją za rękę i udałyśmy się pod salę.
- Okey, jesteśmy bezpieczne. - wyszarpnęła dłoń z mojego uścisku. - A teraz mów, o co chodzi.
- Mówiłam już... - zaczęłam.
- Weź nie zamydlaj mi oczu! - krzyknęła. - Mów, do cholery!
- Dobrze, tylko spokojnie. - poprawiłam plecak zsuwający się z mojego ramienia. - Od czego by tu zacząć...
- Najlepiej od początku. - skrzyżowała ręce na piersi.
- Chciałabym ci powiedzieć, ale nie mogę. - zaprzeczyłam ruchem głowy. - To zbyt skomplikowane, żeby rozmawiać o tym w tej chwili. Nie mam na to ochoty. Przepraszam. - spuściłam głowę.
Melanie wzięła głeboki wdech i powoli go wypuściła.
- Wybaczam, ale wiedz, że nie odpuściłam. - zagroziła. - Kiedyś mi powiesz, zobaczysz. Jeszcze to z ciebie wyciągnę.
- Jasne, ale nie teraz. Dziękuję. - w nagłym przypływie lepszego humoru przytuliłam ją.
- Widze, że humor wrócił. - zachichotała kiedy ją puściłam.
- Może troszeczkę. - uśmiechnęłam się.
Zadzwonił dzwonek oznaczający piekielną, pierwszą lekcję. Weszłyśmy do sali. Usiadłam sobie na końcu. Może nikt mnie nie zauważy i będzie wspaniale. Później ulotnię się z klasy jako pierwsza. Dobry plan, Jess!
Zajęłam ostatnią ławkę przy oknie.
- Zajmijcie wszyscy miejsca. - do klasy weszła pedagog. - Mam z wami zastępstwo. Co chcecie robić? O czym porozmawiać? - oznajmiła.
- Jak się robi dzieci, psze pani? - krzyknął jakiś chłopak z ławki przede mną.
- Pytasz jakbyś nie wiedział. - mruknęłam pod nosem, bawiąc się długopisem.
Usłyszał bo sie odwrócił.
- Moze chcę się upewnić, co? - zasugerował, patrząc na mnie wymownie.
Boże! To Josh - kumpel Zayna. Ja pierdziele! Skoro on tu siedzi, to Malik... No nie!
- Jak sobie chcesz. - bąknęłam. - Są ważniejsze rzeczy niż robienie dzieci, ale widocznie na tym kończą się twoje ambicje.
- Mężczyzna został stworzony właśnie w tym celu. Poza tym, ciekawe czy będziesz taka pyskata przy Zaynie. - zaśmiał się. - Za chwilę powinien tu być.
- Spierdalaj. - syknęłam i zmroziłam go wzrokiem.
Drzwi klasy się otworzyły i zgadnijcie kto wszedł. Zacny Pan Wszechwiedzący Malik!
- O wilku mowa. - zanucił Josh i odwrócił sie przodem do tablicy.
Zasznurowałam usta nie chcąc dać mu powodów do naśmiewania się przez resztę lekcji. Zayn idący w kierunku kolegi nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem, co w sumie było mi na rękę. Nie musiałam wytrzymywać jego rażącego wzroku. W klasie zrobiło się gwarno.
- Cisza! - pedagog uderzyła dłonią w blat biurka. - Wasz kolega zadał pytanie.
- Własnie! Cicho bachory! - krzyknął ponownie Josh.
- Josh, nie przesadzaj. - pani posłała mu mały uśmiech. - Myślę, że w wieku 17 lat wiesz w jaki sposób powstają dzieci.
- Właśnie nie jestem pewien mojej teorii... - zaczął w zamyśleniu.
Potarł brodę niczym wielki myśliciel.
- Bo tej swojej teorii jeszcze nie sprawdziłeś. Chyba nie było chętnych... - rzuciłam zanim pomyślałam.
Ups.
Jakoś tak wyszło przy okazji, że cała klasa zaczęła się śmiać. Na mojej twarzy tez pojawił się dość słabo hamowany uśmieszek. Nim się obejrzałam stałam się klasowym fejmem, bo pysknęłam do jednego z Bad Boy's. Możliwe, że zaistniałam tylko na chwilę, ale dobre i to. Och te flesze, paparazzi, czerwone dywany... Błagam przestańcie. Autografy będą później.
- Coś ty powiedziała?! - oburzył się i mogę dać sobie rekę uciąć, że własnie w głowie układał plan w jaki sposób mnie zabije i pozbyje się ciała.
- Uszy się myje, a nie wietrzy. - wzruszyłam ramionami.
Kolejna salwa śmiechu ze strony klasy.
- Odszczekaj to, suko! - oj chyba ktoś tu się wkurzył.
Już miałam dolać oliwy do ognia, jednak mi przerwano.
- Daj spokój, stary. - mulat chwycił przyjaciela za ramię i starał się odwrócić go ode mnie.
- Nie! - aż dziwne, że jeszcze pedagog nie zareagowała na jego wrzaski.
Wiecie dlaczego nie zareagowała? Bo jej tu nie ma. Wyszła sobie, kuźwa.
- Josh, kurwa!! - tym razem, to Malik podniósł głos.
Jego kumpel prychnął:
- Jeszcze z tobą nie skończyłem.
Ostatni raz zabił mnie wzrokiem i potulnie się odwrócił. Pedagog wróciła dopiero teraz, kiedy ta cała kłótnia się skończyła. Dziękuję pani pedagog za pomoc. Nie, nic mi nie jest. Miło, że pani pyta.
Na szczęście lekcja minęłam bez dalszych komplikacji. Nie obyło się bez szeptów w kierunku osoby mojej i Josha, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Po tym małym incydencie Josh starał się dopaść mnie na korytarzu, ale za każdym razem Zayn go powstrzymywal. Przecież mogłam dostać wpierdol i pewnie by się z tego
ucieszył. No cóż... Jak to już mówiłam - Malik jest dziwny.

***

Właśnie skończyła się ostatnia godzina lekcyjna, wpadłam do szatni i zaraz z niej wypadłam po czym skierowałam sie w stronę domu. Przeszłam kilka kroków i usłyszałam za sobą hałas. Nie odwracałam się, bo przecież to jest chodnik i ulica, więc ludzie tedy przechodzą, no nie. Wyjęłam telefon z kurtki z zamiarem podpięcia do niego słuchawek. Wtedy zostałam szarpnięta za ramię do tyłu. Pech chciał, że urządzenie wypadło mi z ręki.
- Ej! - krzyknęłam, chwięjąc się.
Wpatrywałam się w moją rozbitą komórkę. Wyświtlacz pękł po całej długości. Odwróciłam się i podniosłam wzrok na sprawcę wypadku.
Kurwa.
- Czego chcesz?? - zrobiłam krok w tył. - Dzieki, kurwa, za popsucie telefonu! - podniosłam urządzenie oglądając je dokładniej z każdej strony.
- Nie panikuj. Wiecznie byś się tylko darła. - machnął na mnie dłonią.
- Tak? A przypomnieć ci, kto ostatnio się na mnie wydarł?? - podparłam się pod boki.
- Nie wracajmy do tego. - syknął złowieszczo.
Okey stary, wyluzuj...
- Jasne. - prychnęłam. - Czego?
- Może by tak grzeczniej? - zasugerował z kamiennym wyrazem twarzy.
- Żartujesz? - uniosłam jedną brew w sarkastycznym spojrzeniu.
- Dobra, spoko. - tym razem to on wzruszył ramionami. - Chciałem cię ostrzec.
- Przed czym?
- Przed Joshem... - zaczął. - Lepiej z nim nie zadzieraj. Ma gorsze chwile w życiu.
- Jasne, już się boję. - zaśmiałam sie. - Ciekawe, co może mi zrobić.
- Nie znasz go, więc musisz uwierzyć mi na słowo, że nie wyobrażasz sobie tego, co chciała ci zrobić wtedy na lekcji.
- Akurat. Męska duma ucierpiała? - zapytałam ironicznie. - Och, jak mi go szkoda.
- Przesadzasz, koleżanko. - zacisnął mocno szczękę. - To jest mój kumpel i nie pozwolę ci go obrażać. Powinnaś się cieszyć, że do tej pory go powstrzymywałem.
- Ktoś cię o to prosił?
- Przeginasz.
- Skończyłeś? - odparłam. - Jeśli dobrze pamiętam, to miałeś mnie unikać.
- Jesli tego chcesz.
- Dosyć jasno to sobie wyjaśniliśmy, no nie? - zmarszczyłam czoło. - Chyba, że nie pamiętasz.
- Pamiętam. - rzucił chłodno. - Uważaj na siebie.
Włożył dłonie do kieszeni spodni i odwrócił się na pięcie.
- Nie martw się, dam sobie radę. - powiedziałam za nim. - Zapomniałabym!
- No? - zatrzymał się na moment patrząc przez ramię.
- Wisisz mi kase za naprawę telefonu.
- Oj nie sraj tak. Kupię ci nowy. - powiedział obojetnym tonem.
- Ja chce mój telefon! - tupnęłam nogą jak 5-letnia dziewczynka domagająca się swojej zabawki.
- Jesteś słodka kiedy się złościsz. - puścił mi oczko i odszedł.
Idiota.
Wróciłam do domu jakieś dziesięć minut po nieprzyjemnej konwersacji z Malikiem. Czułam się winna, choć nie powinnam. Przecież nic złego nie zrobiłam, a Malik jakoś przeżyje bez jednej ofiary do napastowania. Jemu będzie lżej, a i ja będę miała święty spokój.
Pełna sprzecznych emocji ściągnęłam buty i rzuciłam plecak pod ścianę przy schodach.
- Jestem! - krzyknęłam.
- Nie drzyj się! Jestem w kuchni. - usłyszałam głos brata.
Weszłam do wspomnianego pomieszczenia i zobaczyłam blondasa w pośpiechu pochłaniającego posiłek.
- Coś się stało? - zdziwiłam się.
- Nie. - zaprzeczył z pełną gębą. - Dlaczego? - wyseplenił.
- Z reguły nie latasz jak poparzony, tylko olewasz spóźnienie. - zasugerowałam ironicznie.
- Po prostu mam dzisiaj lekcję, a trochę mi się o niej zapomniało.
- To zmienia postać rzeczy.
- To ja lecę. - cmoknął mnie w policzek i przeszedł na korytarz. - Nie wiem kiedy wrócę. Może wstąpię jeszcze do Melanie.
- Rozumiem, nie musicie się spieszyć. - odprłam z głupim uśmieszkiem. - Tylko pamiętaj o zabezpieczeniu.
- Spadaj, młoda. - zaśmiał się i poczochrał moje włosy.
- To kiedy będziesz? - zapytalam już na poważnie.
- Dzisiaj powinienem wrócić, bo jutro Mel idzie do szkoły, więc nie mogę u niej zostać.
- Ojejku, jaki opiekuńczy! - zanuciłam i pstryknęłam go w nos. - Leć, bo się spóźnisz.
- Dobra, do zobaczenia. - pomachał i zniknął za drzwiami.
Zostałam sama ze swoimi myślami.
Odrobię lekcje, zjem coś, włączę film, znowu coś zjem, poleżę. Tak, to dobry plan! Wręcz wyśmienity! Co zrobię później, tego jeszcze nie wiem. Zapewne okaże się w trakcie.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
:)

Musze was ostrzec, że w kolejnym rozdziale coś sie stanie xD

Przypominam, że rozdziały będą pojawiały się co 5 dni, żadziej co 4 dni :)

Komentujcie, rozgłaszajcie i z ciekawością czytajcie :*
<jakie rymy haha>

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 13

*Jessy*

*Bip* *bip* *bip* *bip*

Kiedyś ten budzik wywalę przez okno. Jak można zmuszać człowieka do wstawania tak wcześnie?? No jak?? Przecież jeszcze jest noc. Dokładnie 7.01 rano i to jeszcze we wtorek. Właśnie. RANO!!
Niechętnie uniosłam najpierw jedną powiekę, potem drugą i przyzwycziłam oczy do światła. Z racji, że już wcześniej zaplanowałam w co się ubiorę nie traciłam czasu na szukanie zestawu. Lekki makijaż, fryz, umyte zęby, trochę perfum i zaczęłam wyglądać jak człowiek. No przynajmniej w połowie.
Niall pewnie jeszcze śpi, więc nie będę go budziła. Zabrałam plecak i zeszłam na dół. Niespiesznie założyłam buty, sięgnęłam jeszcze po jabłko i wyszłam na świeże powietrze. Dotarłam do szkoły na jakieś 10 minut przed dzwonkiem na pierwszą lekcję.
- Ile można czekać!? - usłyszałam piskliwy głosik za plecami.
- Cześć Melanie. - rzuciłam nawet się nie odwracając.
Z powodu ładnej pogody nie miałam kurtki, a butów nie zamierzałam zmieniać, więc od razu ruszyłam pod klasę.
- Obraziłaś się? - zapytała zmartwiona truchtając za mną.
- Nie, nie obraziłam się. - po prostu nie miałam ochoty odpowiadać na jej wszystkie pytania, które zapewne sobie przygotowała.
- Musimy porozmawiać. - powiedziała stanowczo i złapała mnie za łokieć, żebym się zatrzymała.
- Domyślam się. - posłałam jej słaby uśmiech.
Nie wiem dlaczego mam taki humor. Może to z powodu czekającej mnie przymusowej randki z Malikiem. Szczerze? Jestem ciekawa, gdzie mnie zabierze i co będziemy robić.
- Może później, jak przejdą ci fochy. - bąknęła i podeszła do swoich koleżanek.
Nie obchodziło mnie to, czy się obrazi czy nie. W ogóle nic mnie nie obchodziło.
Peszek.
Mam zły humor i tyle.

Szczęśliwie dotrwałam do długiej przerwy, pory lunchu. Wolnym krokiem udałam się na stołówkę, wzięłam trochę jedzenia i usiadłam przy naszym stoliku. Moim i rudej. Wzięłam się za konsumpcję. Nie widziałam dzisiaj Zayna. Może nie przyszedł, albo zwyczajnie go nie zauważałam. Mało kogo dzisiaj zauważałam. Nawet Melanie, chociaż wiedziałam, że będzie jej przykro. Nagle mój telefon zawibrował.

NADAWCA: Nialler
Jak będziesz wracała do domu, to kup coś do picia i jakąś przekąskę :)

Wiedziałam, że to on. Któż inny mógłby zawracać mi tyłek w szkole o jedzenie. Nikt inny tylko Niall. Odpisałam.

ODBIORCA: Nialler
Rusz swoje grube cztery litery. Spacer dobrze ci zrobi :)

Odpisał.

NADAWCA: Nialler
Nie pyskuj, bo obiadu nie dostaniesz! xD

Już nie odpisałam. Gapiłam się na wiadomość jakieś 5 minut i dopiero wtedy spostrzegłam, że cały czas się uśmiecham. To niemożliwe, żeby ten dupek poprawił mi humor jednym SMS-em. Ale przecież to Niall... Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.
Szybko zlustrowałam wszystkich znajdujących się w stołówce. Mój wzrok zatrzymał się na osobie w kącie pomieszczenia.
Siedział tam.
Dostrzegłam nawet jego cwany uśmiech. Wtedy on mrugnął do mnie i spojrzał na swoją komórkę. Przypomniałam sobie o danej mu obietnicy i spuściłam wzrok. Przecież ja nie mogę z nim wyjść. To wbrew moim zasadom! Co powiem Melanie? W sumie, to ona nie musi nic wiedzieć na ten temat. Nie mam żadnych argumentów przeciw, nie licząc tego, że nienawidzę Malika.
Beznadzieja!
Podniosłam wzrok na miejsce, w którym siedział, niestety jego już tam nie było. Kiedy wyszedł?! Nie miałam szansy się nad tym zastanowić, bo dosiadła się do mnie Melanie.
- Hej! - przywitałam się z bananem na twarzy.
- A tobie co się stało? - mocno się zdziwiła.
- Nic. - wzruszyłam ramionami i schowałam telefon do kieszeni. - Co tam?
- Super, świetnie. - machnęła dłonią lekceważąco. - Teraz gadaj, co robiłaś poza szkołą podczas lekcji francuskiego?
Zmrużyła oczy i zaczęła mi się przyglądać.
- Źle się poczułam i wyszłam się przewietrzyć. - kłamałam jak z nut.
Niby co miałam jej powiedzieć? Że poszłam spotkać się z Zaynem? No chyba nie!
- A mi tu czołg jedzie. - wskazała na swoje prawe zielone oko.
- Ja tam nie wiem. - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Jeszcze to z ciebie wyciągnę. Dowiem się prędzej czy później co kombinujesz. - oznajmiła i zabrała się za spożywanie sałatki.
- Co tam u ciebie i Nialla? - zmieniłam temat, tak jak ostatnio z braciszkiem.
- Co ma być? Nic. - wgapiała się w sałatkę, ale zauważyłam delikatne rumieńce na jej polikach.
- Głupia nie jestem, a poza tym to mój brat i już się wygadał. - rzuciłam od niechcenia i zaczęłam skubać moją zieleninę. - To jak będzie?
- Został u mnie dosyć długo i gadaliśmy, tyle. - wyrecytowała, to samo co Niall.
- Myślisz, że ja w to wierzę. - pochyliłam się do dziewczyny. - Widzę po tobie i po nim, że wydarzyło się coś więcej niż gadanie.
Ruda nic nie powiedziała.
- Zabezpieczyliście się chociaż? - szepnęłam zaczepnie.
- Ej! - oburzyła się i wreszcie na mnie spojrzała. - Tak daleko nie zaszliśmy... - dodała ciszej.
- Mam nadzieje. Znasz go dosyć krótko, a ja nie chcę zostać ciocią w najbliższym czasie. Trochę przystopujcie, bo jak znam Nialla, to da się ponieść instynktowi zwierzaka jaki w nim drzemie.
- Tak, mamo. - uśmiechnęła się i wystawiła mi język. - Smacznego.
- Wzajemnie słońce.

***

Nadszedł ten dzień. Dzisiaj jest piątek. Ostatnia lekcja, czyli godzina wychowawcza. Siedzę jak na szpilkach. Malik obserwował mnie cały tydzień z obojętnym wyrazem twarzy. Nie odwracał wzroku,
nawet kiedy na niego patrzyłam. Może się zastanawia, później zmieni zdanie i odwoła naszą randkę. Nadzieja matką głupich...
Melanie męczyła mnie codziennie, o moją małą ucieczkę na francuskim w poniedziałek.  Nie powiedziałam jej nic o Maliku. Sprzedałam jej wersję, że chciałam zapalić, ale średnio to przyjęła, bo zdążyła zauwarzyć, że nie toleruję palaczy i papierosów. No nic, będzie musiała się tym zadowolić, bo nie zamierzam jej nic powiedzieć. Randka z Zaynem nie może ujrzeć światła dziennego i jemu też już to powiedziałam.

Nareszcie rozbrzmiał dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Wspomniałam, że Malik nie przestawał się na mnie gapić przez całą lekcję? Nawet jeśli rozmawiał z kolegami. Jest dziwny! Zaczyna mnie przerażać.
- Muszę lecieć, bo Niall na mnie czeka. - Melanie szybko wybiegła z klasy o mały włos się nie potykając o własne nogi.
- Spoko... - mruknęłam. - Zaraz! Co?!
Nie mogę uwierzyć, że Niall ruszył po nią dupę z domu, a jak ja go prosiłam to nie chciał.
Dupek.
Zarzuciłam plecak na ramiona i żwawym krokiem podążyłam ku wolności, czytaj wyjście poza teren szkoły. Niestety, kiedy właśnie przekraczałam próg klasy, ktoś otarł się rękę o mój tyłek. Co jest?! Obejrzałam się przez ramię i już wiedziałam, o co chodzi.
Zayn...
Prychnęłam i nawet się nie zatrzymałam. Wiedziałam, że idzie za mną. W ciszy przekroczyłam bramę szkolna i już chciałam skręcić w stronę domu, ale usłyszałam dobrze znajomy mi głos.
- Dzisiaj o 19.00. Nie każ mi na siebie czekać. - rzucił, odpalił papierosa i odszedł w swoją stronę. Odetchnęłam z ulgą.

***

Jest 18.50
Nie naszykowałam się... Mam wyjebane! Najważniejsze, że moja ekipa przeszła na kolejny etap! I to dzięki mnie! Jaram się!
Jeśli chodzi o Malika, to po pierwsze nie wiem co on sobie myślał proponując mi takie coś, po drugie zachowuje się chamsko, wiec nie mam zamiaru spędzać nim czasu. Koniec kropka! Wykapałam się i wskoczyłam w wygodny zestaw po domu. Odpaliłam laptopa. 18.59
Za oknem usłyszałam pisk opon. Nie ruszyłam się. Minuty leciały, a z jego strony żadnego ruchu.
Godzina 19.01, usłyszałam odgłos przewracanego śmietnika. Zamknęłam laptopa, stanęłam przy oknie i wytężyłam wzrok. Zobaczyłam chłopaka wsiadającego z rozmachem do auta i odjeżdżającego z piskiem opon. Co mu się stało?! Co ja takiego zrobiłam?! O Boże!! Nagle mnie oświeciło.
Złamałam obietnicę!
On mi zaufał...
Przecież obiecałam, że z nim wyjdę. Chciałam, żeby mi zaufał. Jak zwykle spierdoliłam sprawę! Nie wiem, co sobie myślałam. A co jeśli coś sobie zrobi?? Wkurzył się, a jedzie samochodem. Kurwa! Co ja najlepszego narobiłam!? Przecież może spowodować wypadek!
Cholera! Jessy, ty idiotko!!
Szybko się przebrałam w pierwsze lepsze ciuchy, zgarnęłam kurtkę i telefon, założyłam buty i wybiegłam z domu. Niall prawdopodobnie coś ogląda, więc nawet nie zauważy, że wyszłam na chwile. Mam nadzieję, że na chwilę... Skierowałam się chodnikiem w stronę, w którą odjechał. Cały czas miałam nadzieję, że jednak
wróci. Nieważne, że jest w cholerę ciemno, a ja się włóczę po okolicy z jebanym lękiem ciemności. Spoko, może zawału nie dostanę. Mimo, że każdy szmer przyprawia mnie o ciarki idę dalej. Postanowiłam przejść jeszcze kawałek i zadzwonić, a jeśli nie odbierze, to odpuszczam i wracam do domu.
Wtedy w słuchawce usłyszałam jego głos.
- Czego?! - warknął.
- Zayn, gdzie jesteś? - zapytałam spanikowana.
- Z daleka od ciebie. - burknął.
Auć, zabolało.
- Bo ja... ja... - dlaczego nie mogę się wysłowić?
- Co?! - niecierpliwił się.
- Ja wyszłam cię szukać... - mruknęłam zawstydzona swoim zachowaniem. - Chciałam prze...
Nie dokończyłam, bo mi chamsko przerwał.
- Nie ruszaj się! - rozkazał. - Zaraz będę.
Rozłączył się.
Łatwo mu mówić, żeby się nie ruszać, jeśli jest ciemno i zimno, a ja stoję sama na ulicy jak jakaś idiotka czekająca na chętnego gwałciciela.
Po 5 minutach tuż przed moim nosem zatrzymał się ciemny samochód. Szyba się odsunęłam i jedyne co usłyszałam to głośne i władcze "Wsiadaj", więc tak zrobiłam. Przyjechał po mnie...
- Przepraszam. - szepnęłam wgapiając się w moje splecione palce.
Nie odezwał się.
- Proszę, powiedz coś. - tym razem na niego spojrzałam. - Jedno słowo.
Wziął głęboki oddech.
- Zayn... - zaczęłam.
- Mogą być dwa? - zapytał mocno ściskając kierownicę.
- Mhm. - skinęłam głową mimo, że mógł tego nie zauważyć. Taki odruch.
- Odwal się. - powiedział to w taki sposób, że aż mnie ciarki przeszły.
- Co? - zmarszczyłam czoło zdziwiona.
- To co słyszałaś, kurwa! - krzyknął.
Ok, jest zły... Bardzo zły.
- Ja... ja... ja... - nie jąkaj się idiotko!
- Czego nie zrozumiałaś?! Wiedziałem, że tak będzie! Chciałaś, żebym ci zaufał do cholery!
- Przecież przeprosiłam. - odparłam cicho i spokojnie patrząc przed siebie.
- Jesteś, kurwa, śmieszna. - prychnął. - Odpierdol się ode mnie, to ja odpierdolę się od ciebie.
- Ale... - nie mogłam pojąć, dlaczego aż tak go to zraniło.
- Zamknij się wreszcie! Odwiozę cię do domu i więcej się nie spotkamy.
- Nie będziesz chodził do szkoły? - zdziwiłam się.
- Jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? - uniósł jedną brew. - Myślisz, że z twojego powodu będę opuszczał lekcje?! Zabawna jesteś! - zaśmiał się gorzko i gwałtownie zatrzymał.
Zmieszałam się. Bolały mnie słowa jakie do mnie kierował. Zasłużyłam sobie na to. Nagle samochód gwałtownie stanął, przez co o mały włos nie uderzyłam głową w deskę rozdzielczą.
- Jesteśmy, a teraz spierdalaj. - uśmiechnął się fałszywo i kiwnął głową w stronę mojego domu.
- Przepraszam. - powtórzyłam cicho i wysiadłam.
Kiedy doszłam do drzwi, jeszcze raz się obejrzałam. Siedział i się przyglądał. Jejku! Dlaczego mam takie wyrzuty sumienia?! Cholera! Odwróciłam się tyłem do chłopaka i nacisnęłam klamkę. W tym samym momencie on odjechał. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się strasznie głupio.
Smętnie skierowałam się do pokoju, ogarnęłam z lekka i wślizgnęłam pod zimną kołdrę. Zimną...
Taką jak on...
Spieprzyłam. Po prostu. Ale przecież nie chciałam jego towarzystwa, więc może dobrze, że tak się stało. Chociaż mogliśmy się rozejść w łagodniejszych warunkach. Zdecydowanie łagodniejszych. Cóż, trudno. Czasu nie cofnę... Będę go ignorować. Tak będzie najlepiej. On mnie pewnie też, z resztą przecież tak powiedział. Właściwie dlaczego tak się nad tym rozwodzę??? Przeżywam, jak mrówka okres. Niech spierdala! Niepotrzebny mi on i jego głupie zaufanie!
Mimo tego co chciałam myśleć, myślałam inaczej. Męczyła mnie ta sytuacja...
To pewnie ze zmęczenia. Na 100% ze zmęczenia.
Idę spać.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
WITAM :)

Uuuuu szykują nam się kłopoty :)
Malik się wkurzył.
Ja nie mam pytań!
Ciekawe, co będzie dalej... (a ja wiem buahahaha xD)

Życzę miłego czytania i komentowanie :*

OGŁOSZENIE

Zauważyłam, że jeśli chodzi o wasze komentowanie, to średnio wam to idzie, a ja czasami nie mogę wytrzymać bez dodania kolejnego postu. Dlatego postanowiłam, że będę dodawała rozdziały jakoś co 5 dni. Wtedy nie będę patrzyła na obecność komentarzy, ale wciąż będzie mi niezmiernie miło jeśli się jakiekolwiek pojawią.

DOKŁADNE DATY będę pisała w ramce po lewej stronie :)

Następny rozdział dodam po 5 dniach od ostatniego :)

Jeśli będzie taka możliwość i będę chciała zrobić wam niespodziankę, to rozdział może pojawić się wcześniej.

KOMENTARZE MILE WIDZIANE :)

Przyjmę każdą KONSTRUKTYWNĄ KRYTYKĘ.

Możecie kontaktować się ze mną przez Twittera

P.S. Będę wdzięczna jeśli polecicie i rozgłosicie mojego bloga tam, gdzie możecie <3

Dziękuję za uwagę :) 

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 12

*Jessy*

Schowałam słuchawki i wyjęłam klucze. Droga do domu nie zajęła mi dużo czasu. Zdążyłam przesłuchać tylko 3 piosenki. Złapałam za klamkę, wsadziłam klucz i już miałam przekręcić zamek, kiedy coś zobaczyłam. Tuż przed moimi oczami, na powierzchni drzwi wisiała przyklejona karteczka. Zerwałam ją jednym ruchem, szybko weszłam do domu i zakluczyłam drzwi.
- Ja pierdole!  - wyspałam gdyż moje serce niebezpiecznie podwoiło swoją pracę.
Rozebrałam się i usiadłam w kuchni przy blacie. Powoli rozłożyłam kawałek papieru i skupiona śledziłam każdą literkę. Całkiem ładne pismo.
Jej treść brzmiała:


"Chcesz odzyskać swoje seksowne nagranie? Czekam jutro w parku za szkołą. O 15.00. Pięć minut spóźnienia i więcej się nie zobaczymy. Wiem, że ci zależy.
Do zobaczenia, KOCIE ;)
Z xx "

- Co to ma być?! - krzyknęłam i odrzuciłam kartkę na blat.
On chce się ze mną jutro spotkać! Ale ja kończę lekcje o 15.15. Jak ja mam wyjść z klasy?? Do tego mam francuski. Pani Brown mnie nie cierpi! Będę udupiona jeśli ucieknę. Nie wiem, co mam robić. Jestem w dupie. Czarnej dupie!
Z braku siły do zrobienia czegokolwiek postanowiłam iść spać. Mam nadzieję, że nie zostanę ciotką, bo zostawiłam Nialla u Melanie. Nie, ona nie jest taka głupia.
Chyba...
Szybko się wykąpałam, załatwiłam wieczorną toaletę i wtuliłam w cieplutką kołderkę. Już po 5 minutach wędrowałam po krainie Morfeusza.

***

Właśnie zaczął się francuski. Melanie ma hiszpański, więc obejdzie się bez zbędnych pytań, co do mojego zachowania.  Jeśli chodzi o braciszka, to wrócił wczoraj nad ranem cały w skowronkach. Jestem ciekawa, co mi powie jak wrócę do domu. Od Melanie nie mogłam nic wyciągnąć, ale zauważyłam że jest niewyspana i rozanielona. Coś się musiało stać. Coś dobrego.
Nerwowo patrzyłam na przesuwające się wskazówki zegara ściennego. Jeszcze jakieś 10 minut  i przedstawienie się zacznie. Nagle powróciły do mnie wspomnienia z mojej pierwszej lekcji francuskiego. Jeszcze z Malikiem... Na samą myśl się uśmiechnęłam. Droczyliśmy się ze sobą. Pamiętam, to było hmm... całkiem fajne. Otrząsnęłam się i sprawdziłam godzinę - 14.54. Wymusiłam na twarzy minę męczennika i podniosłam rękę.
- Słucham cię Jessy? - pani Brown skierowała na mnie swój zniecierpliwiony wzrok.
Matko, przerwałam jej niekończący się monolog. Katastrofa normalnie!
- Strasznie boli mnie brzuch. - jęknęłam cicho. - Mogę iść do pielęgniarki?
Posłałam jej najsmutniejsze spojrzenie jakie tylko potrafiłam zrobić. Nauczycielka westchnęłam i spojrzała na zegarek.
- Dobrze, idź. - przymknęła oczy. - Możesz już nie wracać, bo jest koniec lekcji, ale musisz zadać sobie pracę domowa, bo sprawdzę czy ja masz. W duchu  podskoczyłam ze szczęścia.
- Dziękuję i na pewno odrobię. - zrobiłam słaby uśmiech i zabierając plecak skierowałam się do wyjścia.
Po zamknięciu drzwi i minięciu pierwszego skrętu puściłam się biegiem do tylnego wyjścia ze szkoły. Mam nadzieję, że nie spotkam po drodze dyrektorki. Na moim wyświetlaczu widniała już godzina 14.58. Mam 2 minuty, żeby pokonać odległość między szkołą a parkiem. Myślę, że zdążę. W końcu jakaś kondycja jest.
Kiedy dotarłam na ścieżkę rozejrzałam się gwałtownie, ale nikogo nie zauważyłam. Podeszłam do pierwszej ławki z brzegu i oparłam się ręką o jej oparcie. Starałam się unormować oddech.
Prawie doszłam do siebie, kiedy czyjeś ręce oplotły mnie w talii. Pisnęłam wystraszona, ale szybko zakryłam usta ręką, bo nie chciałam żeby ktoś odkrył, że tu jestem.
- Nie sądziłem, że urwiesz się z francuskiego. - wymruczał dobrze znany mi głos, a ja poczułam ciepły oddech na karku. - Dzielna dziewczynka. - klepnął mnie w tyłek.
Odwróciłam się gwałtownie i zrobiłam krok w tył.
- Nie pozwalaj sobie. - wysyczałam i poprawiłam torbę na ramieniu. - Oddaj nagranie.
- Co będę miał w zamian? - uniósł lewą brew.
- Nic? - spojrzałam na niego jak na idiotę. - Oddaj mi to, co należy do mnie.
- Ja też muszę coś zyskać z tej wymiany. - uśmiechnął się złowieszczo.
Serio Malik? Serio?
- Ty mi to zabrałeś! - wkurzyłam się.
- Cicho. - syknął. - Chcesz żeby ktoś nas przyłapał?
W odpowiedzi posłałam mu nienawistne spojrzenie. Przez jakieś 5 minut trwała niezręczna cisza, której nie miałam zamiaru przerywać. Czekałam, co Zayn wymyśli.
- Ok. - westchnął. - Mam kompromis.
- No? - skrzyżowałam ręce na piersi. - Czekam Panie Wspaniałomyślny.
Zgromił mnie wzrokiem.
- Nie przeginaj, kocie. - ostrzegł cierpliwie.
- Kto tu przegina. - powiedziałam do siebie, ale chyba usłyszał, bo kaszlnął wymownie.
- Chcesz odzyskać to nagranie, czy nie?
- Chcę. - burknęłam i teatralnie odwróciłam głowę w bok.
- Oddam ci, jeśli się ze mną umówisz. - walnął prosto z mostu. Nie ma co!
- Co?! Chyba cię pogięło! - popukałam się w palcem czoło patrząc na niego zszokowanym wzrokiem.
- Nie, to nie. - wzruszył ramionami. - Ja nie nalegam, ale twoi znajomi nie będą zadowoleni.
Pomachał mi kartą od aparatu przed nosem i schował do kieszeni. Nie chciałam się go prosić i upokarzać przed nim, ale "Cramps" jest dla mnie ważniejsze. Nabrałam powietrza i wydusiłam to niechciane słowo.
- Zgoda.
- Wiedziałem! - uśmiechnął się zwycięsko. - Widzimy się w piątek. Dam ci jeszcze znać o której będę.
Odwrócił się z zamiarem odejścia.
- Ej! - zatrzymałam go.  A co z moim nagraniem? - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.
- Oddam ci po randce. - mrugnął do mnie.
- Muszę mieć je dzisiaj! - spanikowałam. - Jeśli nie wyślę im tego wieczorem, nie zdążą nauczyć się kroków.
- Jeśli oddam ci teraz, to jaką będę miał pewność, że mnie nie spławisz w piątek? - zmrużył oczy.
- Musisz uwierzyć mi na słowo. - oznajmiłam. - Obiecuję, że wyjdę z tobą w piątek.
- Obiecujesz?
- Tak. - oddaj mi ta kartę idioto!
- Dobrze. - wyciągnął rękę z małym przedmiotem w moim kierunku.
Już miałam ją chwycić, kiedy złapał mnie z nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Ale jeśli nie dotrzymasz słowa, to nie obejdzie się bez konsekwencji. - wyszeptał prosto do mojego ucha.
Zadrżałam i odsunęłam się delikatnie.
- Zaufaj mi. - powiedziałam cicho, na co Malik się spiął.
- Ja nie ufam nikomu. - oznajmił chłodno. - Do zobaczenia.
Wcisnął mi moją własność i odszedł.
Tak po prostu.
Znowu

***

Weszłam do domu całkiem otępiała. Właśnie umówiłam się z Zaynem na randkę, której za wszelką cenę chciałam uniknąć. Niestety obiecałam... Strasznie się spiął, kiedy powiedziałam mu, żeby mi zaufał. Dziwny jest.
- Hej! - krzyknęłam zdejmując buty.
- Siema! - usłyszałam z kuchni. - Co tak szybko?
No tak! Przecież powinnam wrócić za pół godziny.
- Yyy... Zwolnili nas z francuskiego. - podrapała się po głowie i usiadłam przy stole.
- Spoko. - Niall od razu to łyknął.
Dobrze, że nie interesuje się mną tak bardzo.
- O której wczoraj wróciłeś? - zręcznie zmieniłam temat.
Blondyn lekko się spiął i zawahał.
- Niall? - ponagliłam.
- Yyy... jakoś nad ranem. - wymamrotał stojąc tyłem do mnie.
Coś gotował. Jeszcze nie wiem co takiego, ale ładnie pachnie.
- Nad ranem, czyli o której? Trzeciej? Czwartej? - przewróciłam oczami.
- O szóstej. - bąknął, a ja zachłysnęłam się powietrzem.
Tyle siedział u Melanie?! Na pewno się coś wydarzyło! Na 100%!!
- Niall... - zaczęłam spokojnie. - Co robiliście tyle czasu?
Odwrócił się do mnie, a ja przybrałam minę niewiniątka. Nie mógł wiedzieć, o czym właśnie pomyślałam.
- Gadaliśmy... - odwrócił wzrok.
- Tylko? - uniosłam lewą brew z niedowierzenia.
- Tak! Odczep się! - krzyknął i wrócił do przerwanej czynności.
Jak się okazało, gotował zupę i właśnie kroił marchewkę.
- Uuu... - zabuczałam. - Czyli było coś więcej! Zboczuchy! - klasnęłam w dłonie z nieukrywaną radością.
Mój "kochany" braciszek wreszcie znalazł sobie NORMALNĄ dziewczynę, którą w dodatku lubię.
- Co u Zayna? - zaskoczył mnie tym pytaniem.
Wie, że się z nim dzisiaj spotkałam? Mam nadzieję, że tylko strzelał.
- Skąd mam wiedzieć? - starałam się wyglądać na obojętną i całkiem nieźle mi to wychodziło.
- Wiesz, to w końcu twój kochaś. - zaśmiał się i spojrzał na mnie przez ramię.
- Nie prawda! - oburzyłam się. - On jest okropny!
- Tylko tak mówisz. - poruszył brwiami, kiedy ponownie się do mnie odwrócił,
- Bo się skaleczysz. - syknęłam.
- Czyli coś jest na rzeczy... - pokiwał w zamyśleniu głową.
- Nie, nie jest. - zaprzeczyłam stanowczo.
- Oj Jessy, daj spokój. Jesteś moją siostrą, wiem kiedy kłamiesz. - posłał mi spojrzenie
typu "nie jestem głupi, tylko tak wyglądam".
- Ideznimnarandke. - mruknęłam na jednym wydechu.
- Co? Nie dosłyszałem. - nadstawił ucho.
- Na randkę... - spuściłam głowę i zaczęłam nerwowo bawić się palcami.
- Możesz głośniej? - on robił to specjalnie.
- Idę na randkę z Zaynem, ok?! - krzyknęłam wstając energicznie. - Zadowolony??
- Nawet nie wiesz jak. - zaśmiał się. - Randka mówisz? - poruszył brwiami z tym swoim wścibskim uśmieszkiem.
- Tak, ale ja tego nie chciałam. - opuściłam ręce w rezygnacji.
- Serio? - zdziwił się. - Przecież to jest MEGA ciacho! - pisnął jak baba.
Okey...
- Może i jest przystojny i w ogóle, ale porządnie mnie wkurwia.
- Nie tak ostro, siostro. - zaśmiał się. - Będzie dobrze, zobaczysz. Jeszcze się zdziwisz.
- Chciałabym. - bąknęłam i skierowałam się do wyjścia z kuchni. - Nie mam ochoty na obiad, idę odpocząć.
- Mojej słynnej zupy nie zjesz?! Foch! - usłyszałam krzyk blondasa, jak już byłam na schodach.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Po chwili waliłam pięścią w poduszkę. Musiałam się wyładować. Kiedy już opadłam z sił, wzięłam się za lekcje. Szkoły olać nie mogę. Nie zdążyłam otworzyć podręcznika od matmy i dostałam SMS-a od Melanie.

NADAWCA: Mel
Widziałam cię dzisiaj przez okno, kochana. Czekam na wyjaśnienia :)

Ale jak!? Widziała mnie! Jeśli ona tak, to inni też. Dobrze, że nie widziała Malika, przynajmniej taką mam nadzieję. Nie odpisałam. Jakby coś, to powiem, że się uczyłam i nie mogłam. Najważniejsze, że odzyskałam filmik. Właśnie! Musze go wysłać, bo Amy mnie zabije.

Po jakże męczącym dniu i ciągnącej się w nieskończoność wieczornej toalecie, z wielką chęcią  położyłam się spać.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
HEEEEEJ!
Przepraszam :(
Zawaliłam, bo znowu mało Malika, ale akcja musi się jakoś łączyć i tak wyszło, że raz go więcej a raz mniej.
Nie bijcie za to :)
Wszystko musi grać i być złożone w miarę zgrabną kupę, że tak powiem xD
Obiecuję, że akcja coraz bardziej się będzie rozkręcać, a i Malika będzie więcej.

OGROMNE PRZEPROSINY za opóźniony rozdział, ale nie miałam dostępu do netu, bo moje WI-FI się zbuntowało i przestało działać :/

Dziękuję za komentarze i życzę miłego czytania kochani! :*