niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 33

WIELKIE PRZEPROSINY ZA POŚLIZG! :)

Niestety zachorowało mi się :/

Miłego czytania i chętnego dodawania komentarzy (za które OGROMNIE dziękuję).

Kocham! xx

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Od jakiegoś czasu jesteśmy na imprezie. Szaleję na parkiecie i nie zwracam uwagi na innych. Można powiedzieć, ze zawojowałam parkiet.


Impreza trwa już jakieś trzy godziny, a mnie odpadają nogi. Zaczęła się jakoś o dwudziestej i jest tak jak mówił Max. Wręcz zajebiście!
Odbywa się w tym samym hotelu, w którym mieszamy, tylko w specjalnej sali, która jest piętro niżej niż recepcja. Mnóstwo miejsca, kolorowe światła, sprzęt grający i te sprawy. Piosenka się skończyła, ukłoniłam się i odeszłam w stronę baru. Usiadłam na jednym z wysokich krzeseł i zamówiłam wodę. Raz - byłam spragniona po tańcu, dwa - wypiłam kilka drinków i nie chciałam się dobić. Moje tygrysy szalały gdzieś w tłumie. Zerknęłam bezwiednie na neonowy zegar nad barem i prawie się zachłysnęłam. Wybiła równa dwudziesta trzecia trzydzieści, a ja mam zamiar się jeszcze ogarnąć, bo Malik ma wpaść. Ciągle nie rozumiem, czemu tak mi na tym zależy...
Strasznie szybko ten czas zleciał.
Dopiłam wodę wielkimi łykami, po czym zerwałam się z krzesła. Dziesięć minut później byłam już u siebie i w pośpiechu ściągałam spocone ciuchy. Ze świeżym ręcznikiem i kosmetykami wkroczyłam do łazienki. Wraz z pierwszymi strumieniami chłodnej wody przyszła ulga. Chwilę potem usłyszałam, że drzwi od pokoju się otwierają. Nie zamknęłam ich?!
- Kto tam?! - krzyknęłam, zakręcając wodę.
Zwinnie owinęłam się w ręcznik i czekałam na jakikolwiek odzew.
- To ja, kochanie. Nie masz się czego bać. - usłyszałam z wnętrza pokoju.
Odetchnęłam z ulgą, ale za chwilę znowu się spięłam.
Tony.
Co on tu robi? Przecież za kilka minut przyjdzie Zayn. Logiczne, że nie mogą się spotkać. Co by powiedział Tony, gdyby zobaczył Malika u mnie w pokoju na schadzce o północy. Z pewnością nie
byłby zachwycony.
- Tak, fajnie. - bąknęłam i zarzuciłam piżamę, bo tylko ją miałam pod ręką. - Już idę.
- Nie musisz się spieszyć. - rzucił ze śmiechem. - Poczekam.
Dołączyłam do niego z ręcznikiem na głowie. Siedział na moim łóżku, opierając łokcie na kolanach.
Przyglądał mi się z wesołym uśmiechem.
- Co cię do mnie sprowadza? - starałam się brzmieć naturalnie, ale nerwy zżerały mnie od środka.
- Stęskniłem się. - wydał dolną wargę, robiąc smutne oczy.
Przewróciłam oczami. Nie miałam czasu uganiać się z nietrzeźwym Tonym. W sumie sama nie byłam do końca trzeźwa, ale ogarniałam sytuację i nie szczerzyłam się jak głupia.
- Przepraszam Tony, ale jestem zmęczona. - powiedziałam i pociągnęłam go za rękę, żeby wstał.
Zrobił to, zataczając się lekko. Gdybym uważała i zamknęła drzwi, nie byłoby tej sytuacji.
- Naprawdę? - zmartwił się. - Tak pięknie dzisiaj tańczyłaś. Dawno nie widziałem cię takiej szczęśliwej.
- Tak, tak. Teraz chodź.
Zaczęłam ciągnąć go w stronę wyjścia. Boże, żeby tylko nie minęli się z Malikiem.
- Muszę wychodzić? - marudził, starając się mnie zatrzymać. Byłam zbyt uparta. - Dawno nie spędzaliśmy razem nocy.
Postanowiłam zignorować drugą część jego wypowiedzi.
- Tak Tony, musisz. Jutro ogłoszenie wyników, więc musisz być przytomny i wyspany żeby dobrze usłyszeć.
Wydawało mi się, że ten argument do niego trafi.
- Masz rację. - ożywił się tyle, na ile mógł. - Dobranoc.
Po zamknięciu za nim drzwi odetchnęłam z ogromną ulgą i zauważyłam, że się strasznie spięłam. Rozległo się pukanie. Nawet nie zdążyłam puścić klamki. Pomyślałam, że to mój przyjaciel rozmyślił się i wrócił. Myliłam się.
- Myślałem, że już nie wyjdzie. - wysyczał Zayn.
- Tak, ja też. - podrapałam się po karku i wpuściłam go do środka.
Razem przeszliśmy do części sypialnianej. Usiedliśmy na podłodze opierając plecy o łóżko. Nasza standardowa pozycja do picia.
- Opijamy twoje pierwsze zawody. - oznajmił.
- Skąd wiesz, że pierwsze? - zmarszczyłam brwi.
- Wiesz, twoi koledzy mają długie języki po alkoholu. - puścił do mnie oczko.
- Zabiję ich za to, że rozmawiają z tobą o mnie.
Chłopak się zaśmiał. Nawet nie zarejestrowałam, że przyniósł ze sobą po sześciopaku na osobę. Kupił mi piwo smakowe. Pychota!
- Zdrówko? - przechylił swoja butelkę w moja stronę.
- Zdrówko. - stuknęłam moim trunkiem o jego.
- Myślisz, że znowu będziemy się pieprzyć? - zapytałam patrząc przed siebie.
Nie wierzę, że powiedziałam to na głos.
- A chcesz?
- Um, sama nie wiem. - bąknęłam pod nosem. - Znaczy nie! Nie chcę. - powiedziałam głośniej.
- Ja uważasz, ale i tak myślę, że tak właśnie skończymy.
Nie odpowiedziałam tylko wzięłam duży łyk piwa zapominając, że mam już sporą dawkę alkoholu we krwi.
- Masz kogoś na oku?
Nie spodziewałam się takiego pytania od Zayna.
- Czemu pytasz? - zmarszczyłam czoło.
- Sam nie wiem... Jakoś tak. - wzruszył ramionami od niechcenia. - A ten... Jak mu tam... Tony?
- Co Tony? - spojrzałam na niego i spotkałam wymowny wzrok. - Jeśli chodzi czy jesteśmy parą to... to nie, nie jesteśmy.
- Kiedy się na was patrzy, wrażenie jest inne.
- Naprawdę? - zamyśliłam się, odtwarzając obraz mój i Tony'ego całujących się.
- Taa.
- Jesteś zazdrosny? - uśmiechnęłam się podstępnie.
- Jasne. - prychnął i wziął łyk piwa. - Zawsze i wszędzie.
Nie odzywaliśmy się przez jakieś pół godziny. Zdążyłam opróżnić połowę zgrzewki, więc w głowie nieźle mi się kołowało, a ślina niosła na język niepotrzebne słowa.
- Nie pierdol, że na mnie nie lecisz. - rzuciłam z przekonaniem.
- Jeśli chodzi o twój wygląd, to jesteś niezła i podniecasz. Zmieniłaś się przez te dwa lata. Wiesz...
Nabrałaś kobiecych kształtów, wyrobiłaś sylwetkę. Nawet cycki ci urosły. - na te słowa szturchnęłam go łokciem w żebra. - Jeśli chodzi ci o miłość i podobne pierdoły, to mówię definitywne "nie".
- Fajnie wiedzieć, że chociaż cię kręcę.
- Um, ta. - dopił czwartą butelkę i odrzucił na podłogę. - A ty?
- Co ja? - zabełkotałam.
Niedobrze. Łapię zawiasy, czyli powinnam powiedzieć "stop". Cóż... powinnam.
- Lecisz na mnie? - uniósł zadziornie brew.
- Jesteś mega seksownym, przystojnym, gorącym dupkiem ale i strasznym chujem. - powiedziałam zgodnie z własnymi myślami.
- Ale seksownym i gorącym. Też cię kręcę.
Westchnęłam zmęczona i przetarłam oczy. Jest grubo po północy. Czas strasznie szybko płynie, a ja jestem coraz bardziej śpiąca, ale i zakręcona. Wzięłam nastepne piwo i przechyliłam. Za jednym razem upiłam prawie połowę.
- Powoli, księżniczko. - Malik odsunął mi butelkę od ust. - Nie chcemy skończyć jak ostatnio, prawda?
- Kto powiedział, że nie chce? - czknęłam.
"Jessy, czerwony alarm!" - krzyczała moja podświadomość. Chłopak się zaśmiał i też wypił większą część swojego piwa. Kolejne pół godziny minęło i nie mieliśmy piwa. Wypiliśmy wszystko, a ja przestałam się kontrolować. Dlaczego? Bo zaczęłam całować szyję mulata.


Nie protestował, więc ja nie przerywałam. Jednak po kilku minutach mi się znudziło. Wstałam, weszłam na łózko i zdjęłam bluzkę od piżamy. Na szczęście wcześniej naciągnęłam stanik. Położyłam się i stwierdziłam, że mi za gorąco dlatego ściągnęłam spodnie.
- Mogę się dołączyć? - usłyszałam z końca łóżka.
Zayn stał przy moich stopach i pożerał mnie wzrokiem.
- Jeszcze pytasz? - udawałam zdziwioną. - Smutno i zimno tu bez ciebie.
Nie potrzebował dalszego zachęcania, bo już po chwili leżał obok w samych bokserkach. Nie mogłam powstrzymać się od pochłaniania tego widoku. Westchnęłam strasznie sfrustrowana, przenosząc się na biodra mulata. Siedziałam sobie okrakiem i wodziłam palcem po jego tatuażach.
- Łaskoczesz. - mruknął z przymkniętymi oczami.
Odsunęłam rękę. Otworzył oczy i usiadł obejmując moją talie rękoma.
- Nie mówiłem, żebyś przestawała. - wychrypiał seksownie.
Uśmiechnęłam się cwaniacko, a on to odwzajemnił. Położyłam dłonie na jego karku i gładziłam wrażliwą skórę. Zamruczał jak kot, ponownie przymykając oczy.
- Pocałuj mnie. - wyszeptałam, stykając nasze czoła.
- Na pewno? - droczył się. - Jak bardzo tego chcesz?
- Bardzo.
- Bardzo?
- Kurewsko bardzo.
Na jego ustach rozciągnął się szeroki uśmiech odsłaniający zęby. Nie zwlekał długo i złączył nasze wargi. Włożyłam w to całą siebie.


Przerwaliśmy dopiero, kiedy zabrakło nam tchu. Zayn przesunął ręce na zapięcie stanika i już miał się nim zająć, ale zatrzymałam go.
- Co robisz? - zmarszczył czoło zdezorientowany.
- Dzisiaj nie poruchasz.
- Dlaczego? - palcami zahaczył o tasiemkę moich majtek.
- Mieliśmy umowę i nie zamieniam jej łamać. - zeszłam z niego i położyłam się wygodnie.
Zrobił to samo. Odwróciłam się, żeby ułożyć głowę na jego klatce piersiowej, ale mnie powstrzymał.
- Będę się zbierał. - oznajmił wstając.
- Czemu?
Ziewnęłam zmęczona.
- Chyba nie chcesz, żeby twój kochaś nas przyłapał. - ubrał się w ekspresowym tempie, a ja miałam
troszkę czasu do popatrzenia na jego piękne ciało.
- On nie jest moim... Eh, nieważne.
Nie miałam siły ponownie się tłumaczyć.
- Dobranoc. - rzucił wychodząc.
Podciągnęłam kołdrę pod brodę.
- Dobranoc, słońce. - powiedziałam całkowicie nieświadoma faktu, że Malik jeszcze nie wyszedł.
Po minucie głuchej ciszy drzwi zostały otwarte, a ciemna postać wynurzyła się na korytarz.
Słyszał.
Z pewnością słyszał.

***

Obudziłam się z lekkim uczuciem suchości w ustach. Z tego co pamiętam, to nie poszaleliśmy, więc nic się nie wydarzyło. Jaka ulga. Przetarłam zaspane oczy, siadając na łóżku.
- Zamawiała pani śniadanie? - w korytarzu rozległo się zamykanie drzwi i czyjś głos.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś kelner, który pomylił pokoje. Wtedy w progu pojawił się Max z szelmowskim uśmiechem na ustach.
- Max? Nie spodziewałam się ciebie tutaj o takiej porze. - powiedziałam trochę zaskoczona.
- Niby której? Jest już pięć po jedenastej. Najwyższa pora na śniadanie. - postawił tacę na stoliku nocnym z prawej strony.
- Dziękuję, kochany jesteś. - przesłałam mu całusa w powietrzu. - Kiedy ogłaszają wyniki?
- Zdaje mi się, że jakoś wieczorem. Zaraz przed imprezą. - podrapał się po głowie. - Ja i chłopaki jesteśmy na basenie, jak coś.
- Spoko. - wysepleniłam z buzią pełną owsianki.
- Smacznego. - mrugnął do mnie i wyszedł.
Po pochłonięciu śniadania wykąpałam się, ubrałam, ogarnęłam włosy, delikatnie umalowałam i byłam gotowa na podbój tutejszego kąpieliska. Do torby spakowałam ręcznik, krem do opalania, a na głowę założyłam okulary przeciwsłoneczne. W recepcji minęłam się z Joshem, który wracał z miejsca gdzie ja dopiero zmierzałam. Przywitaliśmy się, wymieniliśmy obawy, co do wyników i rozeszliśmy się w swoich kierunkach.
Od tamtego brutalnego zdarzenia dwa lata temu, Josh się zmienił. Podobno przestał ćpać i nawet znalazł sobie dziewczynę, z którą chce się ożenić. Życzę mu jak najlepiej.
- W końcu jesteś. - ucieszył się Tony, kiedy stanęłam przy jego leżaku. - Ileż można czekać?
- Oj, zamknij się. - wystawiłam mu język i zajęłam miejsce obok. - Długo tu jesteście?
- Jakąś godzinę, może półtorej.
- Dlaczego mnie nie obudziliście? - powiedziałam z wyraźną pretensją.
W tym samym czasie smarowałam się kremem.
- Nie było takiej potrzeby, a wszyscy wiemy że lubisz sobie pospać.
- Fakt.
Zaśmialiśmy się.
- Posmarujesz mi plecy? - wystawiłam tubkę z kremem w stronę przyjaciela.
Wyszczerzył się i wstał.
- Z przyjemnością, kochanie.
Ułożyłam się na brzuchu, kładąc dłonie pod brodę. Tony usiadł delikatnie na mojej pupie, żeby mieć lepszy i wygodniejszy dostęp do pleców. Zadrżałam, gdy chłodna substancja zetknęła się z moją skórą. Chłopak rozprowadzał krem bardzo delikatnie i powoli. Rozkoszowałam się jego dotykiem, ale niestety nie trwał długo.
- Skończone. - oddał mi tubkę i wrócił na swoje miejsce.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się słodziutko.
Opalałam się równy kwadrans, po czym stwierdziłam że jest nudno. Weszłam do wody i pływałam leniwie. Może raczej lepsze byłoby określenie, że dryfowałam na powierzchni.
Dziesięć minut później zlokalizowałam Malika. Stał przy krawędzi basenu i rozglądał się po ludziach. Podpłynęłam, a on skierował brązowe oczy na mnie.
- Kogo my tu mamy? - zaczepiłam.
- Mógłbym powiedzieć to samo. - odparł obojętnie.
- Wyspałeś się?
- A czy to ważne?
- Chciałam być miła i nawiązać rozmowę. - bąknęłam. - Spierdoliłeś, dzięki.
- Panikujesz. - prychnął. - Teraz nagle będziemy najlepszymi przyjaciółmi? Będziemy urządzać sobie pogawędki? Powymieniamy się ploteczkami? Już mnie nie nienawidzisz? Coś się zmieniło? Dopiero zabijałaś mnie wzrokiem, a teraz chcesz ze mną tak po prostu rozmawiać?
- Um, nie, to nie tak... - zbił mnie z tropu. - Nie wiem co cię ugryzło, ale nie mam zamiaru się przed tobą płaszczyć. Masz racje, nic się między nami nie zmieniło. Nadal jesteś chujem, tak jak dawniej. W ogóle nie wiem dlaczego się do ciebie odezwałam. Sory, pomyłka.
- Wczoraj twoje usta bardzo nalegały na moje towarzystwo. - uniósł prowokacyjnie brew lustrując mnie z góry.
- Zamknij się. - syknęłam. Powiedział to zbyt głośno. - Nikt nie wie o naszym wczorajszym spotkaniu i niech tak zostanie.
- Jasne, kotku. - oblizał wargę językiem i oddalił się do swojej sfory.
Ja pierdole! Raz jest zły i nic mu nie pasuje, a później nazywa mnie "kotkiem". Boże, jaki ten człowiek jest skomplikowany.
Zwariować można.

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 32

HEEEEJ!

Jak wam mija weekend???
Bo mi na leniuchowaniu, chociaż powinnam zakuwać ehh...
Straszne jest życie licealisty, co nie?

Już niedługo święta!!!
Nie mogę doczekać się tej atmosfery.

Życzę miłego czytania.

Kocham! xx

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Od pięciu minut czekam zwarta i gotowa na chłopaków w recepcji. Zrobiłam rozgrzewkę i rozluźniłam się. Mięśnie nie mogą być spięte, bo nie dadzą z siebie 100%. O czym mówię? Wczoraj tu przyjechaliśmy, a dzisiaj ruszamy na pierwszą rundę zawodów. Jestem mega podekscytowana, chociaż staram się utrzymać emocje na wodzy, żeby mnie za bardzo nie poniosło.
Wyjęłam komórkę z torebki i przejrzałam czy nie mam żadnej wiadomości. Przy okazji wysłałam SMS-a do każdego z chłopaków, że czekam w recepcji. Słysząc śmiechy uniosłam głowę. Pomyślałam, ze to moje stado małp, ale się myliłam. Przed moimi oczami pojawiło się stado wilków, znaczy Zayn i jego sfora - Mark, Steve, Sam i Josh.
Kiedy mulat mnie zauważył zachował kamienną twarz, a jego spojrzenie mówiło "dzisiaj cię pokonam". Zmrużyłam oczy i posłałam mu chłodny wzrok mówiący "jeszcze zobaczymy, słońce". Potem wyszli z hotelu.  Jeszcze przez chwilę wyklinałam Malika w myślach, ale przerwałam, bo na horyzoncie pojawił się Tony, Austin, Alex i Max.
- Jedziemy? - podskoczyłam z kanapy i założyłam torbę na ramię.
- Chyba idziemy. - poprawił mnie Max.
- Idziemy? - wytrzeszczyłam oczy. - To gdzie to jest?
- Jakieś piętnaście minut stąd. - rzucił Austin. - Dlatego mamy pokoje w tym hotelu. Jest najbliżej i opłaca go organizator ze sponsorami imprez.
- Jakich imprez? - zdziwiłam się jeszcze bardziej.
Razem wyszliśmy na zewnątrz.
- Nic nie czytałaś w necie na ten temat? - zapytał Alex, wywracając oczami. - Po każdym pojedynku jest impreza tych, którzy przejdą albo zostaną dołączeni do innej grupy.
- Całkiem fajny pomysł.
- Zajebisty! - podskoczył Max.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem i raźnym krokiem pomaszerowaliśmy we właściwym kierunku.

***

Stoimy własnie na dużym placu. Każda drużyna ma swój namiot, jeśli mogę tak to nazwać. Nasz jest czarny, a wilków zielony.


Jest jakieś trzydzieści grup z tego, co się orientuję. Rozglądałam się dookoła, kiedy na podwyższeniu, na środku placu pojawiła się grupa mężczyzn, a z głośników zabrzmiał głęboki, męski głos.
- Witam wszystkich przybyłych. Wiem, że nie możecie się doczekać. To pierwsze zawody, w których nagrodą jest 100 tysięcy dolarów. Dzisiaj rozpoczynamy rozgrywkę, w której odrzucimy najsłabszych. Na następnym etapie, czyli za tydzień, znowu kilka drużyn odpadnie, ale wygrani będą mogli dołączyć do siebie jeden z odrzuconych składów. Nie wiem czy to będa układy między wami, czy przypadkowe wybory, ale szczerze mnie to nie obchodzi. Ja mam tylko nadzieję, że wygrają najlepsi.
Mężczyzna skończył mówić i machnął ręką do tłumu, a wszyscy zaczęli klaskać. Tamci zniknęli i każdy zajął się sobą.
Wszystko zacznie się za kilka minut. Trzęsę się z podniecenia. Chwyciłam plastikowy kubeczek i nalałam sobie wody z dozownika.
- Jak humory? Nastawieni na wygraną?
Pod nasz namiot wszedł Steve, a za nim reszta.
- Jak najbardziej. - Tony zrobił z nim braterski uścisk. - A wy?
- Nie ma innej opcji. - powiedział Josh zdecydowanym głosem.
Odsunęłam się na tył. Nie miałam ochoty przebywać w pobliżu Malika. Wczoraj wieczorem kleił się do mnie jak wróciła z treningu. Mówiąc jaśniej, przycisnął mnie do drzwi od mojego pokoju i całował szyję. Nie powiem, że mi się nie podobało, ale właśnie z tego względu głupio mi było na niego patrzeć. To wszystko zaczyna mi się za bardzo podobać... Po prostu się od niego odetnę i szybko mi przejdzie.
- Jak kruszynka "Tigers"? - odwróciłam się w ich stronę zdezorientowana.
- Ja? - wskazałam palcem na siebie.
- Nie, ta za tobą. - rzucił Malik.
Zmroziłam go spojrzeniem.
- Czuję się wspaniale. - powiedziałam z uśmiechem.
- Jaki macie numerek? - wtrącił Max, odwracając uwagę od mojej osoby.
Wielkie dzięki chłopcze!
- Szczęśliwa siódemka. A wasz? - odpowiedział Austin.
- My mamy trzynastkę. - odparł Sam.
- Żeby tylko nie był pechowy, prawda Zayn? - uniosłam prowokacyjnie brew.
- Jeśli dostanę od ciebie buziaka, to na pewno nie będzie. - puścił mi oczko przygryzając wargę.
Wszyscy patrzyli na nas bez zrozumienia.
- Masz marzenia. - prychnęłam i skrzyżowałam ramiona na piersi.
- "Dreams come true" - mruknął z cwaniackim uśmiechem.
- Koniec tej draki. Wiem, że nie pałacie do siebie miłością i nie wiem dlaczego, ale moglibyście chociaż udawać, że nie macie ochoty się pozagryzać. - zarządził Steve. - Musimy już iść, bo za chwilę wszystko się zaczyna. Jestem ciekawy z kim nam przyjdzie startować.
"My też" - pomyślałam.
- Powodzenia. - rzucił za nimi Alex.

***

- Drużyna "Tigers" z numerem siedem! - usłyszeliśmy, że nas wywołują, więc doszliśmy do linii startu.
Do biegania wytypowali mnie. Walczymy z drużyną, której nazwy nie znam, ale ma numer piętnasty. Nie miałam pojęcia na jakiej zasadzie dobierają składy. Zapewne losowo.
- Gotowi? - zapytał Tony'ego jakiś starszy, umięśniony facet.
Tony przytaknął i przyciągnął mnie do uścisku.
- Dasz rade, kochanie. - wyszeptał przy moim uchu i się odsunął, żeby na mnie spojrzeć.
- Dam. - przyznałam pewnie.
- Pięć minut na rozgrzewkę! - oznajmił ten sam mężczyzna.
Z racji, że zrobiłam ją wcześniej, teraz chciałam poświęcić ten czas na wewnętrzne uspokojenie się
i rozluźnienie. Wystarczyło mi skupić się na celu, żeby nic nie przeszkodziło mi go zdobyć.
- Wilki życzą powodzenia. - z tłumu wyłoniła się drużyna Steve'a.
- Dzięki. - odparłam lekko zawstydzona przez sposób w jaki na mnie spojrzał.
Austin odchrząknął, a Max napomniał, że powinnam się ustawić na linii. Zrobiłam to. Ostatnie sekundy do startu były wiecznością.
- Ej. - ktoś zawołał tuz za mną, a ja się odwróciłam.
Zayn. Uniosłam jedną brew i czekałam, co ma do powiedzenia.
- Chciałem ci życzyć powodzenia i sprawić, że będziesz miała szczęście. - wyjaśnił i zbliżył się.
Mój czujnik osobistej przestrzeni zaczął wariować. Mulat stał tylko kilka centymetrów ode mnie.
- Um... Dzięki? - zmarszczyłam czoło. - Niby w jaki sposób chcesz sprawić, że będ... - w jednej chwili Malik przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował.
On strasznie lubi mi przerywać w ten sposób. Ugh!
Rękoma trzymał mnie w talii i za kark. Oddałam pocałunek, bo zwyczajnie tego chciałam, ale jakby ktoś pytał, to przez emocje. Na koniec cmoknął szybko moje usta i oblizał wargę.
- Własnie w taki sposób. - zrobił krok w tył i wsunął dłonie do kieszeni.
Stałam tam jak ta sierota, zupełnie zapominając że jestem na zawodach, które musimy wygrać.
Otrząsnęłam się, kiedy prowadzący krzyknął "Na miejsca!". Stanęłam równo z moim przeciwnikiem, który o dziwo nie był kobietą. Ogólnie zauważyłam, że tutaj jest mało dziewczyn, a jak już to robią za hostessy, czy jak to się tam zwie.
- Start! - te słowa zadziałały na mnie jak porządny kop w dupę.
Po kilku sekundach pokonywałam pierwszą przeszkodę, dzięki czemu wyminęłam kolesia. Był dobry, co oznaczało że ta trasa nie będzie tak łatwa a wyścig przyjemny.

***

- Koniec! - te słowa przywitały mnie na linii mety, która byłam kilka metrów dalej, obok startu.
Zwyczajnie wyznaczona droga robiła kółko. Dobry pomysł ze względu na brak potrzeby przemieszczania się w inne miejsce, żeby rozstrzygnąć kto wygrał.
Z trudem się zatrzymałam i oparłam dłonie na kolanach. Ziałam niesamowicie. Chłopaki będą latać obok mnie cały jutrzejszy dzień. Tak bardzo się dla nich poświęcam.
Niby przybiegłam jakieś dwie sekundy przed tym chłopakiem, ale tu liczą się też efekty. Za dużo by wyjaśniać.
- Jesteś wielka! - podbiegł do mnie Alex i podniósł do góry.
- Wymiatasz tygrysico! - za chwilę znalazłam się w objęciach Maxa.
- Szacun siostro! - Austin poczochrał mnie po włosach.
- Dajcie jej spokój. Nie widzicie, że jest totalnie zmęczona? - ich euforię przygasił trzeźwo myślący Tony.
Uśmiechnęłam się słabo na jego słowa. Kochany. Jestem wielką szczęściarą, że go mam. Jego żona musi bardzo na niego zasługiwać.
Bardzo.
Odchrząknęłam, wyprostowałam się i uspokoiłam oddech.
- Klękać. - powiedziałam z wyższością w głosie.
- Obiecuję, że będziemy ci dziękować na kolanach jeśli dostaniemy się na drugi etap. - Max przyłożył dłoń do serca. - Prawda chłopaki?
Austin, Alex i Tony popatrzyli na niego jak na idiotę, czyli tak jak zwykle i popukali się po czołach palcem wskazującym. Rzuciłam im spojrzenie pełne pretensji.
- Tak!
- Jasne!
- Oczywiście!
Przekrzykiwali się.
Nic nie mówiąc wróciłam pod nasz namiot i klapnęłam na krzesełko. Nie wiem gdzie tamci poszli, ale nie wrócili tu ze mną. Własnie popijałam wodę, kiedy zobaczyłam zbliżającą się męską sylwetkę. Już po chwili wiedziałam któż to taki.
- Mówiłem, że to zadziała. - rzucił z pewnością i usiadł na drugim krześle nieco z boku.
Zayn położył kostkę na kolanie i oparł się wygodnie.
- Wcale tak nie powiedziałeś. - zaprzeczyłam skanując go wzrokiem.
- Powiedziałem, że sprawię iż będziesz miała szczęście, a wiadomo że chodziło o wygranie. - wywrócił oczami. - Przecież wygrałaś.
- Wyścig tak, ale nie wiadomo czy przejdziemy dalej. - wzruszyłam ramionami.
Mój kubeczek stał się nagle bardzo interesujący.
- Jak mi się odwdzięczysz? - zapytał od niechcenia.
Prychnęłam i podniosłam głowę.
- Kto powiedział, że będę się odwdzięczać?
- Ja.
- Ty sobie możesz. Przecież nie prosiłam cię o pomoc.
- Mogę więcej niż myślisz. - zmrużył oczy.
- Zdaje ci się.
- Chcesz się przekonać? - przechylił głowę na bok.
- Tak. Nawet teraz.
- Igrasz z ogniem, kocie.
"Dawno tego nie słyszałam." - pomyślałam. Nie kontynuowałam tematu, ale Malik strasznie się uparł.
- Może napijemy się po powrocie do hotelu? - zaproponował z szerokim uśmiechem.
- Serio mówisz? - ten sarkazm. - Dobrze wiesz jak nasze wspólne picie się kończy, a mimo to proponujesz coś takiego. Nie możesz znaleźć sobie jakiejś laski do pieprzenia? Z tego co widzę,
to dużo ich się tu kręci.
- Chcę ciebie. - nawet stąd zobaczyłam jak jego oczy zmieniły barwę.
Na szczęście nie zamierzał ruszyć się z krzesła. Uff.
- Co jeśli ja nie chcę ciebie?
- Wiem, że chcesz.
- Nie prawda.
- Nie zaprzeczaj samej sobie. - prychnął i wstał poprawiając spodnie.
Wydawało mi się, że widzę małe wybrzuszenie w okolicach jego rozporka.
Ups.
Nie odpowiedziałam na jego zarzut.
- Będę o północy. - dodał, potem poszedł.
Jakiś czas śledziłam jego seksowną sylwetkę i jednocześnie zastanawiałam się dlaczego chce się widzieć tak późno. Wszystko uświadomił mi Max.
- Jeszcze tu siedzisz?! - oburzył się. - Zbieramy się, bo trzeba się przygotować na imprezę!
Dzisiaj wszyscy idą bo reszta wyścigów i wyniki są dopiero jutro.
Podniosłam się ociężale, zabrałam torbę i zostałam zaciągnięta w kierunku hotelu. W tej chwili
marzyłam tylko o prysznicu. Ocuciłam się chłodną wodą, która zmyła całe zmęczenie. Wróciłam do pokoju, żeby wyciągnąć z torby jakieś lepsze ciuchy, przygotowane specjalnie na taką okazję jak impreza. Mój makijaż składał się z kremu nawilżającego, kredki do oczu i pomadki smakowej. Nigdy nie lubiłam i nie używałam podkładów. Czułam się wtedy jak w masce. Cery nie miała doskonałej, ale przecież nikt nie jest idealny, prawda? Makijaż ma podkreślać urodę, a nie ją tworzyć.
Nakładałam jeszcze tusz do rzęs, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - rzuciłam wygładzając bluzkę.
Ubrałam się na sportowo, bo chciałam czuć się dobrze z samą sobą. W progu stanął Tony. Zlustrował mnie od góry do dołu i się uśmiechnął.
- Nawet ubrana w workowate spodnie wyglądasz seksownie.
Zarumieniłam się i spuściłam głowę. Podszedł do mnie, obejmując mnie ramieniem w pasie. Druga rękę położył na moim policzku.
- Jessy?
Uniosłam głowę, żeby patrzeć w jego oczy.
- Hm?
- Wszystko dobrze? - miał zmartwienie i troskę wypisaną na twarzy.
- Tak, Tony. Wszystko okey. - mocno go przytuliłam, kładąc głowę na jego torsie.
Na policzku wyczułam spokojne bicie serca.
- Pamiętaj, ze zawsze dla ciebie jestem, jasne? - zapytał, odsuwając mnie na kilka centymetrów tylko po to, żeby zagłębić się w moich tęczówkach. - Co by się nie działo...
- Dziękuję, Tony. Jesteś wspaniały. Nie mogę uwierzyć, ze mam takiego przyjaciela. - wyszeptałam.
W odpowiedzi złożył pocałunek na moi czole. Zanim się odsunął, ja cmoknęłam go w usta.
- Co to było? - zaśmiał się.
- Ale co? Nie rozumiem, o co ci chodzi. - wzruszyłam ramionami z niewinną miną.
Tony poruszył zabawnie brwiami i klepnął mnie w tyłek.
- Co to miało być? - zmarszczyłam czoło, robiąc groźną minę.
- Ale co? - mrugnął do mnie.
Prychnęłam.
- Chodź już, bo chłopaki czekają.
Upewniłam się, że wzięłam klucz od pokoju, zostawiłam komórkę i wyszliśmy na korytarz. Razem czekaliśmy na windę.
- Jak całuje? - zaskoczył mnie ty pytaniem.
- Widziałeś? - jęknęłam.
Nie patrzyłam w jego stronę. Było mi zwyczajnie wstyd.
- Ciężko było nie zauważyć.
Jeszcze raz nacisnął przycisk przywołujący windę, ale jakby mocniej.
- Um... Całkiem nieźle.
Tak naprawdę Malik całuje bosko, ale przecież tego mu nie powiem. Gdyby tylko wiedział o naszym ostatnim wyczynie...
- Podobało ci się? - zapytał, kiedy drzwi się zasunęły.
Ta rozmowa zmierzała w dziwnym kierunku...
- Tony! - uderzyłam go w ramię.
Nie chcę nic mówić, ale to mnie zabolała pięść, a nie jego.
Uśmiechnął się głupkowato. Nie potrafiłam dłużej trzymać swojego focha za takie pytania i sama szczerzyłam się jak nienormalna. Wysiedliśmy na parterze, gdzie czekali na nas Max, Alex
i Austin. Uradowani razem popędziliśmy na imprezkę.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dobra, ten trochę słaby, bo nic się takiego nie dzieje.
Ale jak wiecie wszystko musi się ze sobą łączyć, więc czasem będą ciekawsze jak i nudniejsze rozdziały.

xx

środa, 19 listopada 2014

Rozdział 31

NIESPODZIANKA!

Macie ode mnie kolejny rozdział w środku tygodnia!

Fajnie co? :)

Życzę miłego czytania.

Kocham! xx

P.S. Matko! Nie uwierzycie! Zaczęłam czytać After - Harry Styles Fanfiction i o Boże! Jestem wręcz zachwycona! Jeśli ktoś jeszcze tam nie zajrzał, to serdecznie polecam i zapraszam:

after-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/


Całuski :)

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

- Tak Melanie, wiem...
- Nieźle cię popierdzieliło.
- Powtarzasz się.
- Co zamierzasz z tym zrobić?
- Nic. Zapomnieć.
- A co na to Zayn?
- Nie obchodzi mnie to. Byliśmy pijani. To nie powinno się zdarzyć.
- Powinnaś z nim porozmawiać.
- Tak myślisz?
- Tak.
- Nie. Nie zrobię tego... Nie chcę.
- Będziesz musiała. Wyjaśnicie sobie wszystko i po sprawie.
- Eh, gdyby to było takie proste...
- Jest, jest.
- Nie Mel, nie jest. To już drugi raz, rozumiesz?!
- Byliście pija...
- Właśnie! Robimy to kiedy jesteśmy pijani. Czy to nie dziwne? Wtedy nie mamy żadnych zahamowań, a na trzeźwo strasznie się gryziemy.
- Lepiej zajmij się treningami, a nie będziesz się martwiła.
- Dopiero kazałaś mi to rozwiązywać.
- Zmieniłam zdanie. Poczekamy, zobaczymy.
- Jesteś dziwna. - zaśmiałam się. - Dziękuję za rozmowę. Pędzę na trening.
- Powodzenia i do zobaczenia.
Rozłączyłam się i wsadziłam komórkę do kieszonki spodni.
Po jakichś piętnastu minutach rytmicznego marszu byłam w parku. Tutaj umówiłam się z chłopakami, bo mamy zamiar zacząć trenować do zawodów, które nieubłaganie się zbliżają.
Nie było jeszcze nikogo, więc zaczęłam małą rozgrzewkę. Kiedy robiłam ostatnie skłony, ktoś zaszedł mnie od tyłu i złapał za biodra. Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że to Tony. Lubił takie żarciki.
- Hej, co ty ro...
Odwróciłam się z uśmiechem i zamarłam.
- Cześć, słońce.
- Zostaw mnie! - zaczęłam się wyszarpywać, ale niewiele to dało.
Chłopak ciągle mnie trzymał. Spowodowałam tym tylko śmiech Zayna.
- Musimy pogadać. - powiedział poważnie. - I wyjaśnić sobie kilka spraw.
- Najpierw mnie puść. - zażądałam w odpowiedzi.
Zrobił, co chciałam, a ja cofnęłam się o krok. Tak było o wiele lepiej. Przynajmniej mogłam się skupić.
- O czym chcesz rozmawiać? - skrzyżowałam ręce na piersi i popatrzyłam wyczekująco.
Uniósł brwi zdziwiony.
- Mówisz serio, czy udajesz głupią?
Przewróciłam oczami, na co on kontynuował.
- Jeśli chodzi o ostatni incydent, to chcę żebyś wiedziała, że to było pod wpływem alkoholu i nie miało żadnego znaczenia. Przynajmniej nie dla mnie. Z tego, co pamiętam, było całkiem dobrze i nie żałuję, ale wiesz... Z mojej strony to nie było nic głębszego, tylko pieprzenie. - skończył, wyciągnął paczkę papierosów i zapalił jednego. Zaciągnął się głęboko i wrócił wzrokiem na mnie.
Stałam tam jak ciele i w sumie nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Niby dla mnie to też nic nie znaczyło...
Tak jak z Tony'm.
Jesteśmy tylko przyjaciółmi i od czasu do czasu "coś tam" robimy. Nie uważa mnie za dziwkę. To nasz taki mały układ, za którym stoją obie strony. Sam to zaproponował, kiedy związek nam nie wyszedł. Pociągamy się tylko fizycznie. Tak dla przyjemności nie zaszkodzi. Nie angażujemy w to uczuć. Chociaż ostatnio, przez Malika, odstawiłam zabawy z przyjacielem... Nieważne. Ostatnie pieprzenie nie miało dla mnie znaczenia. Zdecydowanie.
Chyba...
- Um, z mojej strony to samo. Bez znaczenia. - odpowiedziałam obojętnie.
Wpatrywał mi się w oczy, wypuszczając dym.
- Podobało ci się? - zapytał lekko zachrypniętym głosem.
Przeszły mnie ciarki. Co miałam mu powiedzieć?
- Szczerze? Podobało. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Fajnie. - uśmiechnął się i puścił mi oczko. - Może następnym razem będzie jeszcze lepiej.
- Kto powiedział, że będzie następny raz? - uniosłam prowokacyjnie brew.
- Ja.
- Chyba śnisz.
- Jeszcze zobaczymy.
- Spierdalaj.
- A było tak milutko. - rzucił niedopałek na ziemię, zgniótł go czubkiem buta i podniósł oczy ponad moje ramię.
Odwróciłam się, żeby zobaczyć czemu się przygląda. W naszą stronę zmierzała grupka chłopaków. Po sposobie w jaki się poruszali, wiedziałam kim są. Moje kochane tygrysy.
Ponownie spojrzałam na Zayna.
- Spadam, bo też mam trening. - rzucił od niechcenia, zerkając na wyświetlacz komórki.
Zmarszczyłam czoło.
- Też? Skąd wiesz, że mam trening?
Przecież nic mu nie powiedziałam. "Robiłaś przy nim rozgrzewkę idiotko!" - moja kochana podświadomość się odezwała. Mulat zbliżył się do mnie, objął dłońmi w pasie i nachylił się do ucha.
- Ja wiem wszystko, kochanie. - wyszeptał, a ciepły oddech owiał moją szyję. - Szczególnie jeśli chodzi o ciebie.
Zadrżałam.
Pocałował mnie w policzek i odsunął się ze zwycięskim uśmieszkiem. Odepchnęłam go, na co się zaśmiał. Kiedy odchodził, obejrzał się, a ja pozdrowiłam go środkowym palcem. Zrobił to samo i wkładając ręce do kieszeni, oddalił się z miejsca naszego "przypadkowego" spotkania.
Po chwili po mojej prawej stronie pojawił się Max, a po lewej Austin.
- Dlaczego tak mu się przyglądasz? - zapytał jeden.
- Wiesz, to przez te jego kocie ruchy. - dopowiedział drugi.
Dopiero teraz spostrzegłam, że cały czas patrzę w kierunku, w którym odszedł Zayn.
- Yyy... Zabierajmy się do roboty! - klasnęłam w dłonie i odwróciłam się do reszty. - Mamy do opracowania kilka ruchów, a już niedługo pierwsza runda.
- Tak jest, kapitanie! - krzyknęli Max, Alex, Austin i Tony.
Ten ostatni podszedł bliżej, objął mnie w pasie i pocałował krótko. Uśmiechnęłam się do niego.
- Moglibyście na osobności!? - oburzył się Alex.
- Widujecie to odkąd się znamy i akurat teraz zaczęło wam to przeszkadzać? - zapytał Tony z
mocną nutą sarkazmu.
- Nie, po prostu myślimy, że wasze zachowanie jest dziwne. - wypowiedział się Max.
- Dokładnie. Jesteście przyjaciółmi, a obściskujecie się na każdym kroku. - marudził Austin.
- Oj tam, przesadzacie. - machnęłam na nich ręką i przytuliłam Tony'ego.
- Fuu! - usłyszałam z ich strony.
- Okey, okey. - mój przyjaciel uniósł ręce w geście poddania i cofnął się o krok. - Tak lepiej?
Przewróciłam oczami i westchnęłam bezsilnie.
- Zaczynamy lamusy! - krzyknęłam i zaczęłam biec przed siebie.
Wiedziałam, że będą mnie gonić. Pod tym względem znam ich doskonale. Nie dadzą pokonać się dziewczynie, ale niestety jestem zwinniejsza od nich. Rzadko kiedy mają szanse mnie dogonić, albo chociaż wyrównać bieg. Przeważnie odpadają, bo są wykończeni. Może gdybyśmy wystartowali razem, mieliby jakieś szanse, ale tego nie zamierzać sprawdzać.
"Life is brutal" - jak to mówią.

***

Dzisiaj jest ten dzień.
Jestem strasznie podekscytowana! Zawody odbywają się gdzieś za miastem, sama nie wiem gdzie. Jedziemy tam samochodem, który Alex pożyczył od wujka, u którego mieszkają. Nie wiem kto będzie prowadził. Mamy tam spędzić dwa dni. Odpadną najsłabsi, za tydzień kolejni, a ci co wygrają półfinał będą mogli, jeśli będą chcieli, dołączyć do siebie jakąś przegraną drużynę. Weźmiemy najlepszych z tych odrzuconych, w razie wygranej oczywiście.
Siedziałam w salonie i przeglądałam telefon, kiedy usłyszałam klakson. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Zobaczyłam uśmiechniętego Max'a.
- Przyszedłem pomóc ci z torbą. - wyprostował się bohatersko.
- Skoro tak, to proszę. - wskazałam na pakunek stojący obok lewej nogi. - Dałam radę zmieścić się w jedną dużą torbę i zabrałam też swoją podręczną.
- Sukces normalnie. - prychnął i chwytając torbę ruszył w drogę powrotną do auta.
Podążyłam za nim raźnym krokiem. Nie mogłam się doczekać tych zawodów! W sumie, to moje pierwsze, ale i tak jestem podekscytowana, że aż mam ochotę skakać.
- Dzięki. - rzuciłam i cmoknęłam Max'a w policzek, kiedy włożył moją torbę do bagażnika.
Połaskotał mnie w odpowiedzi, a ja zachichotałam. Usadowiłam się na miejscu pasażera. Pozwolili mi tu siedzieć z tego względu, że jestem jedyną dziewczyną w składzie i muszą mi ustępować.
Kto ma cycki, ten ma władzę panowie!
- Gotowa na trzygodzinną podróż? - zapytał Tony, który zasiadł za kierownicą.
- Jasne, ale i tak pewnie ten czas prześpię. - wzruszyłam ramionami, kładąc torebkę pod nogi.
Chłopak zaśmiał się na moje słowa.
- Sam będziesz prowadził, czy się wymieniacie? - zerknęłam na niego kątem oka.
- Zmieniamy. - przytaknął. - Po półtorej godziny jazdy zastąpi mnie Austin.
- Aha. - bąknęłam i wtuliłam się w fotel opierając głowę o szybę. - Dobranoc.
Max, Austin i Alex odpowiedzieli mi odgłosami przypominającymi zwierzęta z buszu, a Tony ścisnął moje kolano. Nic nie poradzę, że jestem niewyspana. Mam wakacje, a na zegarku widnieje dopiero dwanaście minut po dziesiątej.
Strasznie rano, nieprawdaż??

***

- Hej kochanie, obudź się. - usłyszałam niewyraźnie męski głos.
Stwierdziłam, że to musi być Tony, bo kto inny?
- Mhm. - mruknęłam, jeszcze bardziej wtulając się w siedzenie. - Już idę, skarbie. Tylko momencik...
- Zayn chodź po swoje bagaże! - ktoś krzyknął z oddali.
Chłopak obok mnie się poruszył.
- Już idę! - odkrzyknął ten sam, który się podnosił.
O kurwa.
Uchyliłam leciutko powieki, żeby nie zauważył, że już nie śpię, ale nie musiałam się tego obawiać, bo właśnie odchodził w kierunku jakiegoś budynku.
Nazwałam go "skarbem"!
Podniosłam się, poczekałam chwilę i wstałam na równe nogi. Rozglądając się po terenie zauważyłam, że jesteśmy na parkingu jakiegoś hotelu. Nie widziałam nikogo z "Tigers", więc pewnie już byli w środku, a mnie tu zostawili na pastwę losu. Wnioskując, że jest tu Zayn, to reszta "Wolfs" również. No tak... Przecież też zapisali się na te zawody. Czemu mnie to dziwi?
- Wreszcie wstałaś. - silne ramiona objęły mnie w pasie.
Stałam przodem do naszego auta. Wzdrygnęłam się na myśl, że to znowu może być Malik. Odwróciłam się powoli i z kamienną twarzą.
- A, to ty.
Odetchnęłam z ulgą, widząc Tony'ego.
- A kto inny? - zmarszczył zabawnie brwi. - Zostawiam cię na chwilę, a ty już szukasz innego samca?
Zaśmiałam się.
- Nie, nie szukam. Ty mi w zupełności wystarczysz. - pstryknęłam go w nos.
- To dobrze. - nachylił się żeby mnie pocałować, ale zatrzymał się w połowie, bo usłyszeliśmy głosy.
- Ups, chyba wam przerwaliśmy. - odezwał się Sam.
Zatrzymał się niedaleko nas razem z Joshem.
- Nie, spoko. - posłałam im ciepły uśmiech. - Właśnie szliśmy do hotelu.
Chwyciłam rękę przyjaciela i pociągnęłam do budynku.
- To gdzie nasz pokój? - zapytałam, kiedy czekaliśmy na windę.
- Mój i twój, czy całej grupy? - poruszył brwiami, ręką oplatając mnie w pasie.
- Zboczeniec! - szturchnęłam go żartobliwie. - Miałam nadzieję na osobny pokój. Nie wytrzymałabym z czterema tygrysami w jednym pomieszczeniu.
- Do wilków też masz taki stosunek? - znikąd pojawił się Malik.
Stanął po mojej lewej stronie, gdyż prawą zajmował Tony.
- Um, ja... To znaczy... Chcę sama pokój i tyle. - tym pytaniem zbił mnie z tropu.
Co chciał tym osiągnąć?
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - przyjaciel pochylił się i złożył całusa na mojej skroni.
- Serio?
- Tak. Twój pokój to numerek 525, a nasz 531. - oznajmił. - Piąte piętro.
Winda dała znać, że jest zwarta i gotowa, żeby unieść nasze ciała. Weszliśmy wszyscy. To znaczy ja, Zayn i Tony. Na trzecim piętrze dołączyła do nas starsza pani z kotem pod pachą. Mega grubym kotem. Zaczęłam się zastanawiać, czy czasem nie jest wypchany.
- Dlaczego taka odległość od naszych pokoi? - uniosłam głowę, żeby widzieć twarz przyjaciela.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Wolałem tak, niż żebyś była na innym piętrze.
- Och. - zmarszczyłam czoło. - Okey.
Zayn się nie odzywał, ale cały czas miał głupi uśmiech na twarzy. Hmm... Może dlatego, że jest głupi. Nieważne.
Wysiedliśmy na tym samym piętrze, a urocza staruszka z monstrualnym kotem pojechała dalej. Zdziwiłam się, że Malik wyszedł z nami. Czyżby też miał pokój na tym piętrze?
- Twoja walizka jest już w pokoju. Idź się rozpakować i odpocząć, bo wieczorem idziemy poćwiczyć przed jutrem.
Tony cmoknął mój policzek, podniósł dłoń do mulata i odszedł w swoją stronę. Odwróciłam się na pięcie i wyciągając kluczyk z kieszeni, odnalazłam właściwe drzwi. Czułam czyjąś obecność za plecami.
- Co tu robisz? - uniosłam jedną brew na widok Malika opierającego się o drzwi po przeciwnej stronie korytarza.
- Przyszedłem do swojego pokoju, żeby odpocząć przed treningiem. - wzruszył ramionami i schował dłonie do kieszeni spodni.
- To idź.
- Nie muszę. Już jestem.
- Czyli... Czyli to twój pokój?
Brodą wskazałam drzwi, o które się opierał.
- Dokładnie tak. - mrugnął do mnie i przeręcając zamek zniknął w środku pomieszczenia o numerze 526.
Zajebiście!
Przez dzisiejszy wieczór i calutkie kolejne dwa dni będę miała pod nosem Malika. Normalnie jakbym wygrała w totolotka... ale kupę gówna.
Weszłam do siebie i zatrzasnęłam drzwi. Zła pognałam do torby, wyciągnęłam ręczniki i wparowałam do łazienki. Musiałam zmyć z siebie negatywne emocje. Nic mi nie popsuje tego wyjazdu i zawodów. Nawet idiota Malik.
Koniec, kropka.

***

Po kąpieli pogadałam chwil przez telefon z Melanie i Niallem. Siedzą razem u nas w domu i udało mi się dowiedzieć, że dziewczyna zostaje na noc.
Pewnie będą niegrzeczni tej nocy!
Nie wiem dlaczego ciągle nie mogę się przyzwyczaić, że Niall rozdziewiczył rudą już jakiś rok temu.
Pamiętam jak była zadowolona, kiedy gadałyśmy o tym na Skype. To takie dziwne mimo tego, że są razem dwa lata, jak nie więcej. Tylko ja jestem taka głupia, że nie umiem znaleźć sobie porządnego chłopaka i żyć w szczęśliwym związku. Jeśli się zastanowić, to Tony jest taką małą odskocznią od faktu, że nie mam kogoś naprawdę bliskiego. Przy nim na chwilę mogę o tym zapomnieć, bo zachowuje się w stosunku do mnie tak słodko i miło. I te jego gesty... Jestem w pełni świadoma, że on nic do mnie nie czuje w TEN sposób. Widzę to po jego oczach, kiedy na mnie patrzy. Jest tam tylko czysta przyjacielska miłość i troska. Z mojej strony jest to samo i nie zmieni tego nawet fakt, że Tony jest mega przystojny. Jeśli chodzi o sprawy łóżkowe, to jest dobry i taki delikatny, chociaż...
O nie...
Nie mogłam tak pomyśleć!
Nie, nie, nie, nie, nie!
Właśnie pomyślałam, że...
Pomyślałam, że...
Że seks z Malikiem był...
Był o niebo lepszy.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Taki spokojniejszy :)

Dzięki, że jesteście!
xx

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 30

WITAM!

PIERWSZA SPRAWA!
Ogromnie dziękuję Nobody za ten piękny i długi komentarz pod ostatnim rozdziałem (rozdział 29).
Jesteś kochana! Wywołałaś uśmiech na mojej mordce :)
Dziękuję z całego serca!
xx

DRUGA SPRAWA!
Już jestem z nowiutkim, świeżutkim rozdziałem :)
Mam nadzieję, że się cieszycie.
Cieszycie się?

Jeśli byście chcieli rozdziały dwa razy w tygodniu (częściej nie dam rady :/ ), to dajcie znać w komentarzu. Wiem, że też macie szkołe i naukę, więc nie wiem czy ktoś by zaglądał w ciągu tygodnia i czy jest sens, żebym poświęcała cenny czas na sprawdzanie rozdziału i poprawianie go w tygodniu.

Uwielbiam dla Was pisać i póki co, nie zamierzam przestać :)

Życzę miłego czytania i dziękuję za każde odwiedziny.

Kocham! xx

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

- Już myślałem, że sobie odpuściłaś.
Pierwsze słowa Malika, kiedy zobaczył mnie w drzwiach swojego mieszkania. Fakt, że się przeprowadził bardzo mnie cieszył, gdyż nie będę go spotykała na każdym kroku. Tak, jak to było dwa lata temu.
- Dawaj, nie pierdol. - weszłam i się rozgościłam.
Wkroczyłam do pomieszczenia, które służyło mu za salon i sypialnie. Rozsiadłam się na fotelu. Zayn był jeszcze ubrany w swój strój roboczy. Spodnie miał umazane smarem, tak samo jak bluzkę. Zdarzyło się, że gdzieś na ciele też miał plamki, jak na przykład na skroni i przedramieniu.
- Jest popołudnie i dopiero wróciłem z roboty, więc może byłabyś łaskawa poczekać aż doprowadzę się do porządku? - rzucił zmęczonym głosem.
Spojrzał na mnie przelotnie.
- Spoko, czuj się jak u siebie. - rzuciłam z przekąsem, na co mulat westchnął niedbale.
Tyle go widziałam.
Po chwili usłyszałam szum wody. Prawdopodobnie, właśnie teraz Malik bierze prysznic, jest nagi i namydla swoje wysportowane ciało boga, masuje tors, te wyćwiczone mięśnie brzucha i zjeżdża dłońmi do... STOP!
Potrząsnęłam głową zszokowana własnymi myślami i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Lokum chłopaka składało się z małego korytarza, łazienki, niedużej kuchni i sporej salono-sypialni. Tutaj gdzie siedziałam miał kanapę, fotel, ławę, regał i komodę, telewizor, a w kącie skromne biurko z komputerem. Całkiem tu spoko. Nie widziałam kuchni...
Zmieńmy to!
Wkroczyłam do wspomnianego pomieszczenia i zeskanowałam je powoli. Regały, kuchenka, mikrofalówka, lodówka, stół na dwie osoby przy oknie, do tego dwa krzesła, kosz na śmieci. W sumie nic specjalnego. Typowa kuchnia. Do łazienki nie będę zaglądała.
Póki co, oczywiście.
- Za zwiedzanie pobieram opłatę. - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się gwałtownie. Trochę się wystraszyłam.
- Ja mam dożywotni karnet, prawda słońce?
Tak, te słowa wyszły prosto z moich ust.
- Mmm... Słońce? - uniósł zadziornie jedną brew. - A gdzie się podziało "kochanie"?
Wzruszyłam ramionami i zlustrowałam jego sylwetkę. Ubrał się w dżinsy i podkoszulkę z nadrukiem. Włosy miał jeszcze wilgotne.
- Wprowadzam różnorodność.
- Spoko. - zaśmiał się.
- To jak? Gdzie moja wódka?
Przechyliłam głowę w prawo i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Gdzie moja usługa? - powtórzył mój ruch.
- Ty pierwszy.
- Chodź.
Udaliśmy się ponownie do salonu. Chłopak ukucnął przy komodzie i wyciągnął z niej litrową butelkę czystej wódki.
- Dzięki wielkie. Teraz idę świętować z Melanie. - sięgnęłam po moją należność, ale Zayn schował
rękę za plecy. - Co ty robisz?
- Teraz twoja kolej. - rzucił zachęcająco.
Co ja mam mu powiedzieć? Rozłożyć ręce i "Rób co chcesz!"? Na pewno nie!
- Weź nie kombinuj, noo. - zrobiłam minę męczennika.
- W takim razie, skoro nie masz pomysłu, co mi ofiarować, to wypijemy to razem. Póki co, odpuszczę ci.
- Dobra. - powiedziałam z przegraną w głosie i usiadłam na podłodze, opierając się plecami o łóżko.
- Z przepoją? - postawił trunek na ławie i skierował pytający wzrok na mnie.
Skinęłam głową, a on poszedł do kuchni i za chwilę wrócił z napojem.
- Ostatnio waliłaś bez. - zaśmiał się.
Uniosłam brwi wysoko.
- Ostatnio?
- Ostatnio, kiedy razem piliśmy. - wyjaśnił.
- Wtedy było inaczej. - westchnęłam. - Wszystko było inaczej... - wyszeptałam.
Malik zmarszczył czoło, ale wspaniałomyślnie udał, że nie usłyszał moich ostatnich słów. W tamtej chwili byłam mu za to ogromnie wdzięczna. Nie lubiłam wracać do przeszłości.
- Zaczynajmy. - klasnął i usiadł obok.

***

- Historia lubi się p-powtarzać. - wybełkotałam.
Nasunęło mi się wspomnienie naszego ostatniego opijania się alkoholem.
- Wtedy wypiliśmy więcej.
Nasze pijackie rozmowy były wręcz epickie. Normalnie godne jakiejś nagrody.
- Nie wiem, co ty... - czknęłam. - teraz kupiłeś, ale ma niezłego kopa.
- Niestety już się skończyło.
Wziął pustą butelkę do ręki i przyjrzał się jej.
- Och, jaka szkoda.
Znowu czknęłam.
Między nami chwilowo zapadła cisza przerywana beknięciami i czknięciami.
- Pieprzyłaś się z kimś przez te dwa lata? - zapytał Malik wpatrując się we mnie niewyraźnym wzrokiem.
- Tak. - odpowiedziałam bez wahania. - A ty?
- Było ich kilka. - machnął lekceważąco ręką. - Nie pamiętam...
Nagle zaczęłam się śmiać.
Bardzo.
Wręcz zanosiłam się ze śmiechu.
- C-co cię tak śmieszy? - zmarszczył czoło.
- Znowu siedzę z tobą, znowu się napierdoliłam i powiedz mi jeszcze, że znowu się będziemy pieprzyć.
Z całej siły starałam się opanować śmiech. Niestety nie wychodziło mi.
- Kurwa, rzeczywiście. - zaśmiał się. - Pieprzymy się? - dodał poważniej.
Nie kontrolując się i nie zwracając uwagi na swoje ruchy, usiadłam Malikowi okrakiem na kolanach. Nie wspomniałam, że tym razem siedzimy na kanapie. Przenieśliśmy się jakiś czas temu, bo strasznie
rozbolały nas tyłki. Była zdecydowanie wygodniejsza niż podłoga.
Zamruczał podniecająco i palcem wskazującym przesunął po mojej żuchwie.
- Chyba myślimy o tym samym.
- Zdecydowanie tak. - puściłam mu oczko.
Pora się zabawić!
Wplotłam dłonie w jego włosy i powoli musnęłam kilka razy jego usta. Droczyłam się.
Chłopak przytrzymał mnie za kark i pogłębił pocałunek. Wraz ze wzrostem napięcia dołączyliśmy języki.
Jak ja uwielbiałam go całować!
Dopiero teraz to do mnie dotarło. Pochyliłam się i zaczęłam składać pocałunki po kolei na żuchwie mulata, tuż za uchem, szyi i obojczyku. Ręce przeniosłam na tors, a on wsunął swoje pod moją koszulkę. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, po czym wpiłam się zachłanniej. Chwyciłam krańce koszulki Malika i jednym zwinnym ruchem się jej pozbyłam. Potem pozbyłam się również swojej.
- Co my, kurwa, robimy? - zapytał, pocierając nosem moja szyje.
- Zamknij się. - mruknęłam nie przerywając pieszczot.
- Miałaś błagać o mój dotyk.
- Sam nie umiesz się opanować, żeby mnie nie dotykać.
Zjechałam palcami na pas towarzysza miłosnych uniesień i uśmiechnęłam się złowieszczo. Zayn, widząc mój wyraz twarzy, złapał mnie za tyłek i mocno ścisnął. Pisnęłam zaskoczona. Przerzucił mnie tak, że leżałam głową na podłokietniku kanapy, a on między moimi nogami. Dość przyjemna pozycja. Malik powędrował ustami w dół, zatrzymując się tuż nad linią moich majtek. Przerwał i wstał. Też się podniosłam i czekałam na jego kolejny ruch.
Nic nie robił, więc postanowiłam go zachęcić.
Musnęłam jego podbrzusze zahaczając o krawędź spodni i przygryzłam wargę.



Dalej wszystko potoczyło się samo. Złapał mnie pod uda i uniósł, co spowodowało, że oplotłam go nogami. Znowu zaczęliśmy się całować. Bardzo, bardzo, BARDZO zachłannie.



Oparł mnie plecami o ścianę w tym samym czasie zsuwając swoje spodnie. Nawet nie wiem jakim cudem udało mu się ściągnąć moje. Chwilę potem nie mieliśmy na sobie majtek.
- Prezerwatywa. - wysapałam, odchylając głowę do tyłu, kiedy on pieścił moją pierś przez cienki materiał stanika.
Nie odezwał się, postawił mnie, podszedł do szafki i wrócił nakładając gumkę na pokaźną erekcję. Uśmiechnęłam się łakomie na ten widok. Wróciliśmy do poprzedniej pozycji i wreszcie się we mnie
zanurzył. Krzyknęłam z rozkosznego uczucia wypełnienia. Malik poruszał się miarowo, nie odrywając ust od mojej szyi, szczęki i warg. Wydawał urywane jęki i pomrukiwania.
Czułam się zajebiście!
Jęczałam głośno i sapałam z podniecenia. Po kilku mocniejszych pchnięciach i zaciśnięciu przeze mnie mięśni wokół niego, doszliśmy równocześnie, jęcząc nieskładne "kurwa".
Wyszedł ze mnie i przeniósł nas na łóżko okrywając pierwszym lepszym kocem. Z racji, że nie miałam żadnej poduszki, ułożyłam się na klatce piersiowej mulata. Przed odpłynięciem poczułam jeszcze jego dłoń na dole moich pleców.
Z uśmiechem na ustach zanurzyłam się w krainie pięknych snów.

***

Obudziło mnie słońce, które świeciło mi prosto w twarz. Nie otwierając oczu, ziewnęłam. Czułam się dziwnie dobrze. Z zamiarem zrobienia siku chciałam się odwrócić, żeby zejść z łóżka. Coś mnie blokowało. Otworzyłam oczy i dopiero teraz zarejestrowałam ciepło na moich plecach.
Co do cholerki?
Nagle ktoś za mną chrapnął. Otworzyłam szeroko oczy. Wszystko zaczęło mi się przypominać. Przyszłam do Malika, bo chciałam odebrać nagrodę, piliśmy wódkę, śmialiśmy się i... O mój Boże!! Znowu!
Znowu to zrobiliśmy...
Spanikowana okryłam się szczelniej kocem i zacisnęłam mocno powieki, żeby się uspokoić. Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze. Tylko spokojnie... Przeanalizujmy.
Leżałam właśnie, praktycznie naga, na kanapie z Zaynem przyklejonym do moich pleców. W innej sytuacji powiedziałabym, że to wspaniale, ale teraz... Nie! To nie miejsce, w którym miałam się dzisiaj obudzić. Poza tym, pewnie Niall i Mel się martwią.
Ostrożnie się podniosłam. Siedząc chwyciłam swoje majtki z podłogi i je założyłam. Wstałam, zebrałam ciuchy i weszłam do łazienki. Trochę ciasna, ale całkiem przytulna. Doprowadziłam się do porządku i jak najciszej umiałam, wykradłam się z mieszkania. Zaraz po delikatnym zamknięciu drzwi puściłam się biegiem po schodach w dół.
Chłodne poranne powietrze owiało moja twarz. Zerknęłam na zegarek w telefonie. Równiutka siódma rano. Poszłam na przystanek autobusowy, znalazłam odpowiadający mi autobus i usiadłam na ławeczce. Jakaś starsza pani przyglądała mi się w skupieniu. Posłałam jej nieśmialy uśmiech, przez co ona niewzruszona odwróciła wzrok. Pewnie wyglądałam jak siedem nieszczęść, ale czułam się wyjątkowo dobrze. Żeby nie powiedzieć "wspaniale".
"Po takim seksie? Pff, kochaniutka! Kto by się tak nie czuł?" - moja podświadomość obudziła się do życia.
Jakieś dziesięć minut później byłam już w drodze do domu.

***

Udało mi się cichaczem zakraść do pokoju. Na szczęście Niall zostawił otwarte drzwi. Pewnie wiedział, że zabalowałam i wrócę nad ranem. Kochany jest.
Wykąpałam się, co mnie pobudziło. Zeszłam do kuchni, żeby coś zjeść. Strasznie burczało mi w brzuchu. Zjadłam kanapki, wypiłam kawę i przeniosłam się do salonu przed telewizor. Przeskakiwałam po kanałach, bo o tej porze nie grali nic, co było godne mojego zainteresowania. Niedługo zejdzie Niall i pewnie zacznie się o wszystko wypytywać.
Halo! Jestem dorosła! Mam 20 lat!
To nie moja wina, że mózg zatrzymał mi się na etapie buntowniczej 17-latki.
Ups.
- Jednak wróciłaś.
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam w drzwiach zaspanego blondyna.
- Miałam nie wracać? - zbita z tropu zmarszczyłam czoło.
- Mogłaś mnie łaskawie poinformować, ze wrócisz rano. Martwiłem się. - po tych słowach wyszedł.
Z przekonaniem, że znajdę go w kuchni, tam się skierowałam. Nie myliłam się. Pił właśnie wodę i drapał się po brzuchu.
Stanęłam dwa kroki przed nim.
- Przepraszam.
Odstawił powoli szkoło na blat.
- Mnie? Za co?
- Za to, że nic nie powiedziałam. - spuściłam wzrok. - Uwierz, że nie planowałam zostawać tam tak długo.
- Tam, czyli gdzie?
Wiedziałam, że będzie pytał. Eh...
- U znajomych. - bąknęłam i podniosłam głowę. - Wybaczysz? Więcej tak nie zrobię. Nie lubię jak się na mnie gniewasz.
- Um... no dobra. - powiedział z lekkim uśmiechem. - Jako wynagrodzenie zrobisz mi śniadanko.
- Aj, aj kapitanie! - zasalutowałam i stanęłam na baczność. - Jakie zamówienie?
- Jajecznica z czterech jajek z szynką. Do tego dwie kromki chleba żytniego z masełkiem.
- Już się robi!
Chwyciłam fartuszek i szybko go włożyłam. Niall zaśmiał się wychodząc z pomieszczenia. Piętnaście minut później, postawiłam na stole talerz parującej jajecznicy.
- Niall! - zawołałam.
Wiedziałam, że nie będę musiała długo czekać na to, aż się pojawi. Uwielbiał śniadania, które robiłam. Jeszcze zanim się wyprowadziłam, dzieliliśmy to między siebie, ale wiedziałam, że wolał kiedy ja gotowałam. Może nie byłam jakimś mistrzem kuchni, ale moje potrawy były w całości jadalne i całkiem smaczne.
- Mmm... Co tak pięknie pachnie? - chłopak usiadł przy stole. - Czyżby to było moje śniadanie?
- Wszystko zgodnie z zamówieniem. - oznajmiałam z dumą.
Sama nałożyłam sobie jedzenia, którego zrobiłam więcej. Tak na wszelki wypadek, gdyby ślinka mi pociekła. Dosiadłam się do niego.
- Smacznego, siostrzyczko. - wyseplenił , przeżuwając pierwszy kęs.
- Smacznego, braciszku. - uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
Widok jego trzęsących się uszu, co było oznaką, że mu smakuje, wywołał we mnie silne emocje. Nagle nie potrafiła zrozumieć, jak wytrzymałam bez niego te całe dwa lata.
Przecież to absurdalne!
Już zdążyłam zapomnieć, jak to było, kiedy mnie budził do szkoły. A te jego żarciki? Ja nie mam pytań! Melanie w zupełności na niego zasłużyła, a on na nią. Doskonale się uzupełniali, a ja cieszyłam się ich szczęściem.
- Mel nie nocowała u ciebie? - zapytałam, przełykając resztki jedzenia.
Niall zjadł już dawno, a teraz raczył się owocową herbatką.
- Dzisiaj rano musiała iść pomóc temu fotografowi. - bąknął niemrawo.
- Przystojny jest, co?
- Ja nie rozumiem, jak mogła się tam zatrudnić?!
Przeczesał nerwowo włosy.
- Jesteś zazdrosny i tyle. To normalne w związku.
Powiedziała ta, która nie potrafi żyć w normalnej relacji z płcią przeciwną.
- Jak cholera. - przyznał.
- Melanie nie jest taka. - zapewniłam i dobrze wiedziałam, co mówię.
Blondyn obdarzył mnie niepewnym spojrzeniem.
- Tak myślisz?
- Niall, ja to wiem!
- Skoro tak mówisz...
- Nawet nie wiesz z jaką pasją i uczuciem o tobie mówi. O tych rzeczach, które razem robicie. Przeżywa nawet to, kiedy siedzicie przytuleni i oglądacie głupkowatą komedię. Strasznie lubi jak całujesz ją w czoło albo nos. Uważa to za słodkie i to jest dla niej bardzo czuły i wbrew pozorom, intymny gest. Kocha to! Nie powinnam ci tego mówić, ale...
- Co? - Niall wyraźnie się zainteresował.
- Nie, już nic. - machnęłam dłonią.
Specjalnie podsycałam jego ciekawość.
- Jessy, do cholery! - mocno chwycił krawędź stołu. - Mów!
- Dawno temu zwierzyła mi się, że...
- Że?
Żyłka na jego szyi pulsowała w zawrotnym tempie.
- Um... Ona sama powinna ci to powiedzieć.
- Dzięki. - prychnął.
Zdenerwowany wstał od stołu. Na szczęście, lub nie, jego złość przeszła na mnie, a nie na rudą. Włożył nasze talerze i kubek do zlewu i skierował się do wyjścia.
- Niall...
- No?
- Melanie powiedziała, że ubóstwia twoje niebieskie oczy i kiedy intensywnie i z uczuciem wpatrujesz się głęboko w jej oczy, to ma ochotę się na ciebie rzucić i przelecieć.
Na twarzy braciszka pojawiło się zdziwienie, a w oku dostrzegłam błysk. Pędem wypadł z kuchni, a dalej nie wiem, co się z nim stało, ale przepadł. Po prostu wyszedł z domu. Podejrzewam, że poszedł odwiedzić ważną osobą w jego życiu.
Jeśli nie najważniejszą...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dobra, wiem.
Niall jest taki kochany, co?
Uwielbiam go!
<3

Dzięki, że jesteście.
xx

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 29

*Jessy*

- Pokonasz go, kochanie. - Tony potarł czule moje ramiona.
On jest słodki. Niestety nie mogłabym z nim być. To nie to, czego szukam i potrzebuję. Co innego jeśli chodzi o przygodne sytuacje... Nie, nic.
- Na pewno. - odeszłam kilka kroków i zaczęłam szybką rozgrzewkę.



Nie chcę nadwyrężyć mięśni przed zawodami. Malik się jeszcze nie zjawił. Szczerze? Nie mogę się doczekać, żeby go pokonać. Ach, no tak! Nie wiecie o czym mówię?
Pora na kilka słów wyjaśnienia.
Kiedy przeprowadziłam się do rodziców, poznałam chłopaków z ekipy i tak zaczęłam się moja przygoda z tym sportem. Mówię o czymś takim jak parkour i freerun. Trenujemy połączenie tych dwóch dziedzin sportu. Parkour - trzeba jak najłatwiej i najszybciej pokonać przeszkodę na drodze, freerun - przeszkodę trzeba pokonać jak najefektowniej. To moja miłość, zaraz po tańcu. Między innymi, dzięki temu uzyskałam moją dosyć ładna figurę. Z tego co wiem, Zayn i jego kumple też to
uprawiają. Nawet nie potrafię określić uczucia, które towarzyszy ci podczas biegu. Jest tak wspaniałe. To coś jak połączenie kompletnej wolności i dzikości oraz całkowitej kontroli nad tym, co robisz.
Cudowne.
- Gotowa? - odwróciłam gwałtownie głowę w kierunku dochodzącego mnie głosu.
Zayn.
- Jeszcze pytasz? - uniosłam brwi.
- Chodziło mi o to, czy jesteś gotowa na porażkę? - uśmiechnął się złowieszczo.
- Na twoją? Zawsze. - wystawiłam język  w jego kierunku i ustawiłam się na narysowanej kredą linii.
To dzieło należało do Alexa i cóż... Linia nie była najprostsza.
- Alex, piłeś coś wcześniej? - zmrużyłam oczy, przyglądając się badawczo chłopakowi.
- Nie, czemu pyt... Aaaa... Jakoś tak wyszło. - zaśmiał się, kiedy skapnął o co mi chodzi. - To przez te emocje.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Poskakałam w miejscu, żeby przygotować wszystkie mięśnie na dość duży wysiłek. Ustawiłam się w odpowiedniej pozycji i namierzyłam pierwszą chustkę. Chłopaki z naszych drużyn porozwieszali czerwone kawałki materiału, żebyśmy mniej więcej wiedzieli jak przebiega trasa wyścigu.
Wzięłam kilka głębokich oddechów dla uspokojenia i zacisnęłam pięści w oczekiwaniu. Malik spojrzał na mnie z ukosa i oblizał wargi.
Okey... To było seksowne.
Przed nami pojawił się uśmiechnięty Steve.
- Gotowi? - posłał każdemu z nas spojrzenie.
Kiwnęliśmy zgodnie głowami.
- Jak nigdy. - powiedziałam do siebie i skupiłam się na chłopaku przede mną.
- Start!
Kwestia sekund i zobaczyłam, że Zayn mnie wyprzedza. Nie mogłam pozwolić mu wygrać. To by było zbyt proste i mało zabawne. Spięłam wszystkie mięśnie i deptałam mu po piętach. Pierwszy murek pokonałam tym samym sposobem co Malik.




Taki wyścig nie jest tak prosty, jak może się wydawać. Po pierwsze każdy ruch zmusza mięśnie do wykorzystywania masy energii, a po drugie jeden błąd może kosztować życie.
Zanim się obejrzałam, biegłam równo z mulatem. Mimo takiego wysiłku z jego twarzy nie schodził głupi uśmieszek. Na naszej trasie zauważyłam schody. Pokonałam je jednym, zwinnym, najprostszym ruchem i obejrzałam się delikatnie żeby zobaczyć, co zrobi Zayn.



Postawił na efektowne zejście? Okey. Zwracam honor, który zabrałam, myśląc że jest słaby.
Ten bieg będzie jednym z dłużysz...

***

Kurwa! Jeszcze kilka metrów. Malik depcze mi po piętach. Ledwo łapię oddech, ale da się to wyćwiczyć. Przynajmniej teraz już wiem, nad czym mam pracować. Żeby wygrać muszę dotknąć drzwi mieszkania Zayna, co równa się z biegiem po schodach na klatce schodowej jego bloku. Debil wynajął kawalerkę na piątym piętrze.
Zajebiście!
Jeszcze kilka ostatnich schodków, jeszcze troszkę i wygram. Jeszcze tylko...
W tej sekundzie, znikąd pojawiła się ręka mulata i równocześnie ze mną dotknęła drewnianej powłoki. Z hukiem wpadłam na drzwi, natomiast Malik prawie wpadł na mnie, ale w ostatniej chwili uratował nas podpierając się swoimi rękoma po obu stronach mojej głowy.
- Ja pierdole, no! Co ty, kurwa, zrobiłeś! - krzyczałam zła i waliłam pięściami w jego klatkę.
Westchnął ciężko, złapał oba moje nadgarstki i przycisnął tam, gdzie wcześniej miał swoje dłonie.
- Uspokoiłaś się? - zapytał, o dziwno, bardzo spokojnie.
Oddech ciągle miał nierówny.
- Nie! Ja miałam wygrać! Chcę jeszcze...
Przerwał mi.
Przerwał, ale nie tak zwyczajnie. Pocałował mnie. Mocno przycisnął swoje wargi do moich. Ze zdezorientowania oddałam gest, ale on się odsunął.
- Chciałem to zrobić odkąd cię zobaczyłem po tych, zajebiście długich, dwóch latach. - mruknął i ponownie się pochylił.
Odwróciłam twarz w bok. Nie chciałam, żeby mnie całował. Nie mogłam mu na to pozwolić. Z jakiej racji miałam się zgodzić? Nie chcę czuć tego, co dwa lata temu. Kiedy mnie całował...
Co to było? Tego nie da się określić słowami..
- Nie, Zayn.
- Dlaczego? Przecież wiem, że tego chcesz. - szturchnął nosem moją żuchwę.
- Powiedziałam NIE. - powtórzyłam wyraźnie.
Puścił moje nadgarstki i zrobił krok w tył.
- Sama będziesz prosiła o mój dotyk. - odparł z pewnością siebie.
Odchrząknęłam i speszona zmieniłam temat. Miał racje?
- Kto wygrał?
- Ja.
- Kłamiesz. To ja wygrałam.
- Drzwi dotknęliśmy jednocześnie. - uniósł brwi w oczekiwaniu na moją odpowiedź.
- Właśnie... - zamyśliłam się. - To co robimy?
- Hmm... możemy połączyć nagrody tylko...
Teraz ja mu przerwałam.
- Tylko, że bez przyznawania "kto jest najlepszy". Ty mi kupisz wódkę, a ja zrobię JEDNĄ rzecz, którą będziesz chciał.
- Może być. - puścił mi oczko.
- Ugh. - moja jedyna "normalna" reakcja na jego gesty.
Jest taki nachalny i uciążliwy. Nie to, co Tony. W sumie on też jest cwaniaczkiem, ale takim słodkim cwaniaczkiem. Nie to, co Malik.
Wiem, nie powinnam porównywać..
- Obciągnij mi.
- C-co?? - zakrztusiłam się powietrzem.
Chciałam się upewnić, że dobrze usłyszałam.
- Tak, dobrze słyszałaś. - odezwał się, jakby czytał mi w myślach. - To jest moje żądanie, moja nagroda.
Jego mimika twarzy była okropnie poważna, a oczy delikatnie pociemniały.
- Pojebało cię do końca! Myślałam, że trochę zmądrzejesz przez te dwa lata, ale strasznie się myliłam. - wkurzyłam się. - Jesteś chujem! Zwyczajnym chamem!
- Czyli jednak miałaś nadzieję, że się jeszcze spotkamy, księżniczko. - uniósł zadziornie brew.
Ruszyłam po schodach w dół.
- Tego nie powiedziałam. - mruknęłam.
Szłam przed siebie w miarowym tempie. Jak najszybciej chciałam dotrzeć do domu, ale za cholerę nie mogłam odnaleźć drogi, którą tu przybyliśmy.
- Jessy, zaczekaj. - powiedział miękko. - Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać.
Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć o jego głupawym uśmieszku. Był kilka kroków za mną. Miałam wielką nadzieję, że może jednak się odczepi, ale nie! Musiał za mną leźć!
- Spierdalaj. - warknęłam, przyspieszyłam kroku i zauważyłam pierwszą czerwoną chustkę.
Nagle wokół mojego brzucha zaplotły się silne ramiona. Miałam krzyknąć, ale poznałam charakterystyczne tatuaże. Zaciągnął mnie do jakiegoś zakątka, a ja wierzgałam nogami jak głupia.
Przyszpilił mnie do ściany. Między nami nie było ani grama przestrzeni.
- Wyglądasz seksownie, kiedy się złościsz. - wymruczał.
Wpatrywał się głęboko w moje oczy. Brązowe w niebieskie.
- Póść. Mnie. - zażądałam twardo, nie reagując na jego hipnotyzujące tęczówki. Nie mogłam pozwolić omamić się jego spojrzeniem. Tak długo starałam się wyrzucić je z pamięci. Nawiedzały mnie w każdym śnie, odkąd się przeprowadziłam.
- Nie, najpierw mnie posłuchasz. - odparł stanowczo i mocniej docisnął swoje biodra do moich.
Tym ruchem skutecznie mnie unieruchomił. Zadrżałam na jego władczy ton.
Jęknęłam cicho.
- Po pierwsze, mam ochotę cię pieprzyć, tu i teraz. Zedrzeć z siebie te ubrania i zobaczyć twoje nowe, seksowne ciałko w całej okazałości. - okey... Wcale moje tętno nie podskoczyło... - Po drugie,
uważaj na swoje zachowanie i nie igraj z ogniem. Już ci kiedyś o tym wspominałem. Pamiętasz? Po
trzecie, całujesz lepiej niż dwa lata temu. Zrobiłaś jakiś kurs?
Puścił mnie, pozbawiając uczucia ciepła bijącego od jego ciała.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł na chodnik. Zrobiłam to samo i w milczeniu skierowaliśmy się w stronę mostu. Czeka nas długa droga, bo ja nie zamierzałam znowu pokonywać jej biegiem. Jestem
czasami zbyt leniwa, a do tego dochodzi obecne zmęczenie.

*Jessy - kolejny dzień*

- Nie, Melanie! Wcale mi się to nie podobało! - złapałam się rękami za głowę.
Od jakiejś godziny siedzę z Mel i staram się jej wytłumaczyć, że te wczorajsze zaloty mulata wcale mi się nie podobały. One twierdzi inaczej. Jest przekonanan, że tylko na to czekałam i chętnie bym to powtórzyła. Oczywiscie, ze Malik dobrze całuje, ale nie mam zamiaru robić za jego dziwkę.
- Twoje oczy mówią co innego. - wskazała na mnie palcem.
- Eh, daj spokój. - westchnęłam i klapnęłam ciężko na swoje łóżko.
W tym temacie poniosłam klęskę. Z rudą nie wygrasz. Jest okropna, jak się na coś napali.
- Kochana, sama to sobie utrudniasz. - usiadła obok i poklepała mnie po ramieniu.
- Cieszę się, że poświęciłaś mi trochę czasu. - powiedziałam z wielka nadzieją, że nie załapie zmiany tematu.
- Ja też się cieszę i rozumiem, że teraz nie chcesz o tym rozmawiać, zmieniając sprytnie temat. Wrócimy do tego, Jessico.
Kurcze! A już myślałam, że nie zauważy.
- Kocham cię. - wlepiłam na usta najniewinniejszy i najsłodszy uśmiech jaki umiałam. - Brakowało mi spędzania z tobą czasu. Miałam w sobie taką pustkę... Dziurę, której, ni cholery, nie mogłam niczym zapełnić.
- Wiem. Przecież jestem najlepsza. - wzruszyła lekko ramionami. - Ja ciebie też kocham. - przytuliła mnie mocno, co odwzajemniłam. - Czyli nie zastąpiłaś mnie jakąś nową, lepszą, ładniejszą i inteligentniejszą przyjaciółka, która i tak nie dorastałaby mi do pięt?
- Jesteś nie zastąpiona, miśku. - puściłam do niej oczko.
- Ty tym bardziej. - powtórzyła mój gest.
- Niall się nie stęsknił? - zapytałam, odsuwając się od rudej.
- Wysyła mi SMS-y co jakieś pięć minut, o tym jak strasznie tęskni. - Mel wywróciła oczami.
Zaśmiałam się na myśl o moim zakochanym bracie. To słodkie. Są ze sobą już tak długo. Przed Melanie, Niall był podrywaczem i cwaniaczkiem. Myślę, że całkowicie się nie zmienił, bo czasami są z nim niezłe wygłupy.
- Wpadł po uszy. - zaśmiałam się. - Ja się umówiłam z Tony'm.
Nie, to nie jest randka.
- Ciacho z niego. - moja przyjaciółka zrobiła minę chytrego kotka i poruszyła brwiami jednoznacznie.
- Straszne! - pisnęłam. - Ale nie jest w moim typie. Już przerabialiśmy związek i nam nie wyszło. Postanowiliśmy zostać przyjaciółmi z malutkimi przywilejami. Wiesz, takie w drodze wyjątku.
Wytrzeszczyła oczy zdziwiona.
- Sypiacie ze sobą?!
- Czasami. - teraz ja wzruszyłam ramionami. - Ostatni raz był jakieś trzy miesiące temu. Teraz, póki co, tylko się całujemy i przytulamy.
- Gdzie jest moja Jessy sprzed dwóch lat??
- Wydoroślała. Zmieniła się... Po prostu zaczęła korzystać z życia.
- I tak cię kocham. - znowu otrzymałam przytulasa. - Leć już, ja też idę. Powodzenia i nie zapomnijcie o zabezpieczeniu.
- Spadaj. - odprowadziłam ją wzrokiem do drzwi pokoju, a sama po chwili wyszłam do łazienki.
Poprawiłam to i owo i szybko wciągając buty, wyszłam z domu.

***


Siedzimy na kanapie i się całujemy. Tak właściwie to ja leżę Tony'emu na kolanach, a on się pochyla. Słodkie co?
Chłopak podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko.
- Miło było, ale już muszę iść. - dźwignęłam się do siadu i cmoknęłam go ostatni raz w policzek.
- Lubię to. - odparł, poprawiając swoją pozycję na kanapie.
- Buziaki w policzek? - uniosłam brwi i wstałam.
- Nie. To, że możemy to robić bez zobowiązań. Wiesz... Całować się i w ogóle. To fajne i całkiem milutkie.
- Tak, z pewnością. Ale wiesz, że to nie jest na poważnie, tak?
- Ile razy jeszcze będziesz o to pytać? - wywrócił oczami.
- Nie wiem. Chciałam się upewnić. - uśmiechnęłam się i założyłam buty.
- Gdzie idziesz? - zainteresował się, uważnie śledząc moje ruchy.
- Muszę odebrać moją nagrodę od Malika za wczorajszy wyścig. - oznajmiłam i wyszłam na korytarz.
Tony nie odstępował mnie na krok.
- Będziesz u niego w domu? - oparł się bokiem o ścianę.
- Tak, a co?
Wyprostowałam ubranie i przygładziłam włosy.
- Nie, nic. - bąknął i popatrzył na podłogę.
- Jesteś zazdrosny? - zaśmiałam się. - Przecież nie jesteśmy razem, a z Malikiem i tak nic mnie nie łączy.
Co się z nim dzieje? Przecież miał się nie angażować.
- Widzę jak na niego patrzysz. - odpowiedział patrząc mi prosto w oczy - Nie jestem zazdrosny. To czysta przyjacielska troska. Nie chcę żebyś cierpiała, a on nie wygląda na porządnego kolesia.
Zmarszczyłam czoło skonsternowana.
- Słyszysz siebie? Bredzisz, tak?
- Mówię poważnie, Jessy.
- Umiem decydować z kim chce się spotykać, a tobie nic do tego. - syknęłam.
Nie chciałam się na niego denerwować, ale to on wszystko zaczął.
- Znaliście się dwa lata temu... Mam wrażenie, że coś was łączyło.
- Zdaje ci się, kochanie. Do zobaczenia. - mrugnęłam do niego i wyszłam zamykając za sobą drzwi.
Ja i Zayn? Bzdura. Długo się nie widzieliśmy, zmienił się, może dlatego dłużej zatrzymuję na nim wzrok. Nie wiem czy to możliwe w jego przypadku, ale wyprzystojniał.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

BUM BUM BUM!

W tym rozdziale wyjątkowo dużo grafiki :)

Życzę miłego czytania i OGROMNIE DZIĘKUJĘ, że jesteście!

Kocham! xx