środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 2

*Jessy*

Właśnie zaczęła się długa przerwa, więc muszę iść zmienić książki i wziąć karteczkę na wstęp do bufetu. Głupie prawda? Też tak myślę. Przecisnęłam się z klasy biologicznej na korytarz razem z Melanie.
- Idę do szafki. - poinformowałam rudowłosą.
- Spoko. Ja muszę iść do dziewczyn, a później do szafki, więc spotkami się na stołówce.
Oznajmiła mi i rozeszłyśmy się w swoich kierunkach. W drodzę do szafek moje myśli zaprzatał obraz wkurzonego Malika. Nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie irytował. Te jego czarne, nażelowane włosy i łobuzerski uśmieszek. Pan Idealny się znalazł.
Ten jego koleżka nie był lepszy. Z tego co usłyszałam na matematyce i pozostałych lekcjach ma na imię Josh. Skąd wiem? Bo każdą lekcje do tej pory musiałam siedzieć z Malikiem.

Po kilku minutach dotarłam do upragnionego miejsca. Otworzyłam dzrzwiczki i nagle gwar na korytarzu ucichł. Ściągnęłam brwi i poruszyłam lekceważąco ramionami. Przecież dzwonka nie było. Może coś się
stało... Sięgnęłam w głąb szafki wydobywając książkę do języka polskiego.  Oglądając okładkę nowego
podręcznika, zatrzasnęłam drzwiczki.
- Ty! Co to miało być?! - usłyszałam głos, na którego dźwięk aż podskoczyłam.
Odwróciłam się energicznie, stając plecami do szafek. Moim oczom ukazała się postawna sylwetka Malika.
- O co ci chodzi?! - zapytałam oburzona.
- Nie przeprosiłaś mnie. - wysyczał przez zęby.
W geście zdziwienia uniosłam brwi.
- Co?? - nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.
- Na pierwszej lekcji mnie kopnęłaś! Czekałem, że może jednak się ogarniesz i powiesz to cholerne "przepraszam", ale ty tego nie zrobiłas! Do tego jeszcze mnie ignorowałaś! Wszyscy wiedzą, że mnie się nie ignoruje!! - tłumaczył zaciekle.
- Zrobiłam to specjalnie, więc po co miałabym cię przepraszać? A to swoje ego włóż sobie w buty, będziesz wyższy. - przewróciłam oczami i spróbowałam wyminąć chłopaka z zamiarem udania się na stołówkę. Zatrzymał mnie.
- Co ty powiedziałaś?! - jego oczy zaczęły ciemnieć pod wpływem emocji.
Tak łatwo mnie nie wystraszy.
- To, co słyszałeś. - odparłam chłodno.
- Przeproś!! - zażądał.
Na szczęście przypomniałam sobie to, co mówiła mi Melani.
- Nie. - zrobiłam poważną minę krzyżując ręce na piersi.
- Co?? - Zayn otworzył szerzej oczy.
Chyba nie spodziewał się sprzeciwu. Przybiłam sobie mentalny "high five". Chłopak stał nieruchomo, a po chwili zbliżył się do mnie tak szybko, że aż się cofnęłam. Niestety szybko tego pożałowałam, bo z hukiem uderzyłam plecami o barierę ze szkolnych szafek. Przymknęłam oczy i poczułam ciepły oddech Malika na twarzy. Ostrożnie podniosłam powieki i ujrzałam czekoladowe oczy z odległości zaledwie kilku centymetrów. Kątem oka zauważyłam, że nikogo nie ma na korytarzu, a ręce chłopaka spoczywają po obu stronach mojej głowy.
- To zacznijmy jeszcze raz. - powiedzał już spokojniej. - Oczekuję od ciebie pięknych przeprosin. Najlepiej teraz. - oświadczył.
- Pff! Chyba żartujesz. - prychnęłam.
- Wcale nie żartuję. - powoli pokiwał głową na boki.
Jego wzrok w tym momencie wydał mi się okropnie przerażający. Do tego te jego powolne ruchy i spokojny głos. Masakra jakaś!
- Nie mam zamiaru cię przepraszać. Nawet nie mam zamiaru się do ciebie odzywać. - wypaliłam.
- Już wszystko rozumiem... - i znowu ten przerażający ton. - Może chcesz mnie przeprosić jakoś inaczej, tak? Z tych jesteś? No nie spodziewałem się...
W tym samym momencie Zayn pochylił swoją głowę tak, że znajdowała się tuż przy moim uchu. Delikatnie dotknął ustami jego płatka. Wzdrygnęłam się.
- Jeśli chcesz możemy pogadać inaczej, ale u mnie w domu. - wyszeptał, po czym złożył miękki pocałunek na mojej szyi.
Ocknęłam się, oparłam dłonie na jego klacie i odepchnęłam mocno.
- Odwal się! Nie jestem jakąś pieprzoną dziwką!! - krzyknęłam.
Zatoczył się lekko i zrobił mi na tyle miejsca, żebym mogła uciec. Przed samym wejściem do stołówki, kiedy byłam już pewna, że mnie nie goni, odwróciłam się. Uśmiechnęłam się do chłopaka najładniej jak umiałam, pomachałam delikanie samymi palcami, a następnie, zmieniając wyraz twarzy na kpiący, pokazałam mu środkowy palec. Reakcją chłopaka był szok i zaskoczenie. Nie czekając na to, co zrobi weszłam do bufetu.
Szybko odnalazłam stolik przy którym siedziała Melanie. Na szczęscie sama. Opanowanym krokiem podeszłam do niej i z ulgą opadłam na krzesełko. Pech, a może raczej fart tak chciał, że miejsce znajdowało się na przeciwko drzwi wejściowych, więc widziałam każdego kto wchodził bądź wychodził. Po paru minutach moim oczom ukazał się Zayn. Spotkaliśmy się spojrzeniami. Spóściłam głowę udając, że go nie widze. Nagle poczułam dotyk na ramieniu. Wstrzymałam oddech.
- Co ty taka spięta? - podniosłam głowę i napotkałam zdziwiony wyraz twarzy rudowłosej.
- Ja?? Coś ty! - szybko zaprzeczyłam.
- Podejrzanie się zachowujesz... - ściągnęła brwi uważnie mi się przyglądając. - Coś się stało?
- N... Nie ja tylko... - jąkałam się, bo kątem oka obserwowałam Malika, który z każdym moim słowem był coraz bliżej. - Bo ja...
- Jessy! - szturchnęła mnie.
Dziewczyna już miała mną potrząsnąć, kiedy powędrowała oczami za moim wzrokiem. Ja patrzyłam na mulata, który kierował się w naszą stronę.
- Coś ty mu zrobiła? Co on od ciebie chce? Napewno nie idzie tutaj do mnie. - słowa z jej ust wystrzeliwały jak z karabinu maszynowego.
- Ja nic nie zrobiłam. - wzruszyłam ramionami, przelotnie spoglądając na Melanie.
Ruda otworzyła buzię z zamiarem pouczenia mnie, ale nie zdążyła gdyż czarnowłosy chłopak stanął tuż obok mnie z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Nachylił się deliktnie...
- Jeszcze się policzymy, maleńka... - wyszeptał na tyle głośno, żeby rudowłosa też usłyszała.
Wyprostował się z tym samym uśmiechem. Patrzyłam na niego lekko zszokowana, ale nie chciałam pokazać, że jego słowa mnie ruszyły. Rozluźniłam mięśnie i oparłam się łokciami na blacie stolika.
- Jasneee... Miło było poznać, ale nie jestes tu mile widziany. - powiedziałam luźno.
Chłopak chwile mi się przyglądał, po czym palcami przejechał leciutko po moim przedramieniu. Szybko zabrałam kończyny pod stół i zmroziłam Malika wzrokiem. Zaśmiał się krótko i już go nie było. Poszedł do swojego przyjaciela, który śledzil całe zdarzenie z zaciekawieniem. Brakowało mu tylko popcornu.

Odwróciłam się w stronę Melanie. Jej twarz była blada, oczy i usta szeroko otwarte i wyglądała tak, jakby zobaczyła ducha. Ja też bym tak zrobiła, gdyby moja nowa koleżanka podpadła największemu, i najpopularniejszemu łobuzowi (delikatnie mówiąc) w szkole i prawdopodobnie w mieście także. Szczerze? Jakoś mnie to nie przerażało. Może dlatego, że nie wiedziałam na co tego chłopaka stać. Nawet lepiej, że tak jest. Teraz tylko muszę na niego uważać i omijać go szerokim łukiem. Nie będzie to łatwe, bo jesteśmy w jednej klasie... Moje poważne przemyślenia przerwał piskliwy głosik.
- C-co to było? - zapytała dziewczyna wgapiając się we mnie.
- Ale co? - udawałam głupią, żeby nie musieć jej wszystkiego wyjaśniać.
Ruda zamrugała kilkakrotnie oczami, jakby zastanawiała się nad tym co przed chwilą powiedziałam.
- Ty już dobrze wiesz, co?! - stwierdziła robiąc groźną minę i mrużąc oczy.
- Szkoda gadać... - westchnęłam. - Co na lunch? - zręcznie zmieniłam temat.
- Zupa pomidorowa i porcja bardzo słabego kłamstwa. - mowiąc to zrobiła minę typu "czy ja wyglądam
na idiotkę?".
- Co mam ci powiedzieć? - zapytałam wzdychając głeboko.
- Co mu zrobiłaś?! - wycedziła głośno i wyrażnie.
Niektórzy ludzie zwrócili się w naszą stronę.
- Mogłabyś cieszej. - syknęłam.
- Ok, ok. - uniosła ręce w geście poddania. - A teraz mów. - uśmiechnięta klasnęła w dłonie.
- Po prostu celowo kopnęłam go w nogę i on oczekuje, że go przeproszę, ale ja nie chcę tego robić, bo nie będe posłuszna jakiemuś chłopczykowi z przerośniętym ego. - wyjaśniłam.
- No to wpadłaś jak śliwka w kompot. - Melanie załamała ręce.
- Dlaczego? Przecież nic takiego nie zrobiłam. - wzruszyłam ramionami.
- No własnie! Nic z tym nie zrobiłas! - oburzyła się.
- Nie mam zamiaru go przepraszać! Natomiast ty nikomu o tym nie powiesz. Zrozumiano? -  ostrzegłam. - Nie lubię tego typka, wnerwia mnie.
- Ale to cholernie przystojny, wnerwiający typek. Poza tym, myślisz, że ludzie w szkole są tacy głupi? - prychnęła. - Im do plotkowania wysarczyło już to, że Malik do ciebie w ogóle podszedł i coś powiedział.
- Oj tam. Nie będzie aż ak źle. Ludzie mają swoje sprawy, no nie. - machnęłam ręką.
- Witaj w nowej szkole "maleńka" - z premedytacją zaaakcentowała ostanie słowo.
- Nie obchodzi mnie co ludzie sobie myślą. - wzruszyłam ramionami. - Ważne, że ja znam prawdę.
- Musisz mocno w to wierzyć, żeby tu przetrwać. - odparła. - Ten, kto wysłał cię do tej szkoły musi cię nienawidzić. - zaśmiała się.
- Spadaj! - szturchnęłam ją. - Teraz daj mi w spokoju spożyć posiłek.
- Smacznego. - powiedziała z uśmiechem, którym jej się odwdzięczyłam.

***

Dzień w szkole spedziłam na lekcjach, poznawaniu klasy, która jest do wytrzymania i unikaniu Malika wraz z jego jednoosobową świtą. Zmęczona chciałam wrócić do domu jak najszybciej, w którym czekał Niall z obiadem. Właśnie wyszłam przed bramę szkoły. Nagle zostałam potrącona od tyłu. Już wiedziałam kto to.
- Melanie. - westchnęłam i odwróciłam się.
- Ja też cię lubię. - rzuciła szybko, uśmiechając się ciepło. - W którą stronę idziesz?
- W lewo. - wskazałam kierunek ręką. - A co?
- Niestety ja idę w prawo. - zrobiła smutną minę. - Nie będziemy razem wracały ze szkoly. Jaka szkoda.
- Przecież będziemy się widziały w szkole. Zapewne codziennie. - poglaskałam rudą po ramieniu.
- Chyba, że pójdziesz na wagary. - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Taaa... Może jeszcze powiesz, że z tym całym Malikiem. - wypaliłam z sarkazmem, bez namysłu.
- On też wraca w lewą stronę. - poruszyła kokieteryjnie brwiami.
- Przesań!! - popchnęłam ją delikatnie.
Wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Dobra, wracam do domu na pyszny obiadek zrobiony przez mojego "kochanego" braciszka. - oznajmiłam głaszcząc się po brzuchu.
- Masz obiad? Masz brata? - Melanie otworzyła szeroko buzię.
- Ty obiadów nie jadasz? - tym razem ja się zdziwiłam. - Nie dziwne, że wyglądasz jak tyczka.
- Jadam, ale dzisiaj nie ma moich rodziców w domu, niestety. Będę głodować... - udawała zmartwioną.
- Zaprosiłabym cię do nas, ale mój brat jest nieobliczalny. - powiedziałam z poważną miną.
- Przystojny? - rzuciła.
- Co?? - nikt mi jeszcze takiego pytania nie zadał. - Chyba jest. Wiesz, ja nie patrzę na niego pod tym kątem, ale raczej jest przystojny. Jest farbowanym blondynem z pięknymi, niebieskimi oczami. Niestety straszny z niego żarłok, ale nie bój się, jest chudy. - streściłam opis brata do minimum.
- Ważne, że przystojny. - machnęła lekceważąco dłonią. - Ma dziewczynę?
- Daj spokój! - tupnęłam nogą. - W najbiższym czasie na pewno go nie poznasz. Za bardzo się go wstydzę. - zaczęłam się śmiać z własnych słów.
- No dobra. - ostentacyjnie skrzyżowała ręce na piersi.
- Nie smuć się. Uwierz, że kiedy go poznasz nie będziesz tak nalegała na jego towarzystwo.
Melanie szturchnęła mnie w ramię.
- Co?
- Zobacz, kto tam idzie. - szepnęła patrząc za moimi plecami.
- Gdzie? - w tym momencie odwróciłam się we wskazaną stronę i zobaczyłam tego, którego nie chciałam oglądać.
- Ale cię obczaił! - pisnęła, kiedy ponownie się odwróciłam.
- Jasne... Nie jaraj się tak, bo się spalisz. - zachichotałam.
- Taki suchar, że aż tost.. - prychnęła.
- Dobra, koniec tego! - przerwałam jej smiech. - Zobaczymy się jutro.
- Dobrze, dobrze. Do zobaczenia. - cmoknęła mnie w polik.
Pomachałam jej na pożegnanie.
Odwróciłam się na pięcie i podażyłam w stronę domu. Niestety po drodze musiałam przejść obok naszych Bad Boy'ów. Kiedy ich mijałam momentalnie ucichli i skanowali mnie w milczeniu. Uniosłam głowę wysoko i przyspieszyłam kroku. Jak już znalazłam się poza zasięgiem ich wzroku i słów, odetchnęłam głeboko normując tempo.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
WITAM, WITAM!
Rozdział 2 już jest, tak jak obiecałam :)
Trochę smuci mnie fakt, że nie mam ani jednego, nawet maleńkiego, komentarza.
Rozumiem, że to dopiero mój początek i w ogóle, ale było by miło przeczytać jakieś słowa, które dodadzą mi trochę wiary w siebie. Przez ich brak nawet nie mam pewności, że ktokolwiek to przeczytał...
Komentarze bardzo pomagają w pisaniu. Wierzcie mi.
Chciałam was ostrzec, żeby nie było, że nie mówiłam, ale akcja będzie rozwijała się stopniowo i mogę powiedzieć, że jeszcze was zaskoczę :)
To nie jest typowe opowiadanie, wbrew pozorom.

Przepraszam za wszelkie błędy.
Dziękuję za wejścia.
Życzę miłego czytania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz