sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 1

*Jessy*

Wraz ze znienawidzonym przeze mnie dźwiękiem budzika i kochanym wschodem słońca, rozpoczął się nowy etap w moim życiu...

Zwlekłam się z cieplutkiego łóżka i zmusiłam swoje prawie bezwładne nogi do marszu w kierunku szafy, a następnie łazienki. Wybrałam ciuchy, czyli ciemno szare dresy z obniżonym krokiem, neonowo-różową bokserkę, a na to zarzuciłam zakładaną przez głowę bluzkę z długimi rękawami w kolorze spodni, która sięgała mi tuż za biust.
Tak ubrana i delikatnie umalowana uczesałam włosy i spięłam je w wysokiego kucyka. Zbiegłam po schodach w dół z zamiarem zjedzenia śniadania. W kuchni spojrzałam na zegarek - 7.30. Lekcje zaczynają się o 8.00, a szkołe mam jakieś 15 minut drogi od domu. Nie wspomniałam, że mieszkam tylko z bratem, bo rodzice wyjechali za granicę do pracy.
Zastanawiałm się gdzie może być Niall...
Bardzo możliwe, że jeszcze śpi, ale mógł tez iśc do pracy. Zaraz! On nie pracuje! Przynajmniej jeszcze... To gdzie jest? Pobiegłam do jego pokoju. Nie zastałam go, więc ponownie udałam się do kuchni. Na korytarzu usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają. Zatrzymałam się i czekałam.
- Co się tak gapisz?! Człowieka po bieganiu nie widziałas?! - brat okrzyczał mnie na powitanie.
- Mi też miło cię widzieć. - usmiechnęłam się sarkastycznie.
- Oj przepraszam. - uśmiechnąl się. - Wiesz, że nie lubie wysiłku. Lubię jeść!
- To po co to robisz? - uniosłam brew kiwając na niego głową.
- Żeby mieć seksi ciałko. - wypiął pierś do przodu i uniósł wysoko głowę.
- Jasne... - pokiwałam głową z politowaniem. - Najpierw masa potem rzeźba?
- Ma się rozumieć! Co ty myślałaś?
- Wiesz, że jeszcze trzeba mieć odpowiednią dietę?
- Będę miał. Zaczynam od dzisiaj.
- Na pewno? W lodówce widziałm resztę sernika z wczoraj. Dosyć spory kawałek. - kusiałm go.
- Serio??? - otworzył szeroko oczy. - Wczoraj powiedziałaś, że już nie ma! - oburzył się.
- Sprawdzam cię. - oznajmiłam. - Jesli masz dietę, to nie powinieneś go jeść.
- Jaką dietę? O czym ty mówisz? - udawał głupiego, chociaż wcale nie musiał.
- Słaby jesteś! - prychnęłam. - Idę do szkoły. - mruknęłam niechętnie.
- Przytulas na drogę? - rozłożył szeroko SPOCONE ramiona.
Był cały mokry. Fuuuuu!!
- Chyba oszalałeś!! - szybko umknęłam do kuchni.
- Masz szczęscie, że mnie od smrodu oczy pieką, bo już bym cię złapał, ale muszę wziąć  prysznic. - powąchał pachę, skrzywił się i wszedł po schodach na górę.
Przeszły mnie ciarki. Obleśny jest! Usiadłam przy stole sprawdzając godzinę. Jeszcze mam czas.
Spokojnie wchłonęłam płatki z mlekiem, zgarnęłam plecak i wyszłam.

Po 15 minutach stanęłam w bramie szkolnej. Obok mnie przechodzili inny uczniowie dziwnie mi się przyglądając. No cóż, nic dziwnego skoro jestem nowa. Odetchnęłam głeboko i ruszyłam do wnętrza budynku.
- Dzień dobry. - zmusiłam się do uśmiechu w kierunku portiera siedzącego tuż obok drzwi.
- Dzień dobry. - burknął krótko.
"Burak" - pomyślałam.
- Gdzie znajdę sekretariat? - grzecznie zapytałam, ale jego mina powoli wyprowadzała mnie z równowagi. - Jestem tutaj nowa. - dodałam.
- Przecież wiem. Dostałem taką informację i polecono mi abym wezwał w tej sprawie koleżankę z twojej nowej klasy, czyli klasy artystycznej. - oznajmił chłodno.
- Dziękuję. Gdzie ją znajdę? - dopytywałam, bo wciążnic nic wiedziałam.
- Melanie zaraz tu będzie. Niech panienka usiądzie i poczeka. - ręką wskazał krzesła stojące za mną pod ścianą.
Wykonałam polecenia, jak na grzeczną dziewczynę przystało i cierpliwie czekałam. W przeciągu 5 minut tuż przede mną pojawiła się dziewczyna mojego wzrostu o rudych, lekko kręconych włosach. Wstałam.
- Cześć! Jestem Melanie. - uradowana wyciągnęła dłoń w moim kierunku.
Odwzajemniłam gest.
- Jessica, ale mów mi Jessy. - posłałam jej ciepły uśmiech.
- Tu są twoje ksiąki i plan lekcji. Odebrałam je dla ciebie z sekretariatu. - oznajmiła wręczając mi masę podreczników i kartkę. - Teraz chodź pokaże ci twoją szafkę, w której będziesz mogła zostawić swoje rzeczy wraz z ksiąkami, a potem pójdziemy pod klasę.
Dziewczyna ruszyła z miejsca, a ja za nią. Idąc rozglądałam się na boki. Nie lubiłam jak ktoś mi się przyglądał, więc tym bardziej nie lubiłam być w centrum uwagi. W pewnym momencie zauważyłam, że przygląda mi się jakiś chłopak z brązowymi, krótko ściętymi włosami. Gadał z jakimś innym, co i rusz spoglądając za mną. Ruszyłam ramionami i wyrównałam krok z Melani.
- Tu jest twoja szafka. - otworzyła przede mną drzwiczki z numerkiem 69. - A to kluczyk.
Wzięłam od niej małą metalową rzecz i wepchnęłam podręczniki do tego miniaturowego, jak dla mnie, schowka. Na samą myśl o numerku mojej szafki, kąciki moich ust uniosły się minimalnie.
- Chyba nie zmieszczę tutaj wszystkich moich rzeczy, ktore chciałabym tu mieć. - podrapałam się delikatnie po głowie spoglądajć na rudowłosą.
Dziewczyna się zaśmiała, zatrzasnęła szafkę i chwyciła mnie pod rękę.
- Z tym, to ma problem każda dziewczyna w szkole. - dodała.
Tym razem ja zachichotałam. Już ją lubię.

Weszłyśmy na piętro i dotarłyśmy do odpowiedniej sali.
- Teraz słuchaj, bo przedstawię ci naszą zacną klasę... - wyszeptała.
Skinęłam głową i delikatnie się chyliłam, by ją lepiej słyszeć.
- Więc tak, te rożowe landryny to klasowe plastiki lub puszczalskie, jak kto woli. Są nieszkodliwe, chociaż lubią dokuczyć. Jesli pogadasz z nimi o kosmetykach, ciuchach i zakupach, to uznają, że jesteś w porzadku i dadzą ci spokój. Tuż przy drzwiach sali czatują prymusy. Da się z nimi gadać, ale nie za długo, bo jeśli nie chcesz nieświadomie zostać zapisana do obowiązkowego koła matematycznego, musisz się pilnować.
Te dziewczyny naprzeciwko drzwi, to w sumie normalne nastolatki, takie jak my, ale powiedziałabym, że trochę zwariowane. Koleguję się z nimi i są spoko. Teraz uważaj. Widzisz tych kolesi pod oknem? -zapytała, a ja podążyłam oczami za jej wzrokiem.
Patrzyła na chłopaków, których mijałyśmy na dole. Na szczęscie stali bokiem i zaciekle obgadywali laski przechodzące korytarzem.
- Co z nimi nie tak? - zapytałam zaciekawiona, gdyż w ich zachowaniu nie zauważyłam nic złego,
a poza tym byli bardzo przystojni. Chyba kumple...
- To są dwaj popularni Bad Boys, nie tylko naszej klasy, ale też szkoły. Chociaż ten z nażelowanymi włosami uchodzi za bardziej popularnego i bardziej "Bad". Jak to kolesie w ich typie,  uwodzą wszystko co ma dupę, cycki i kilo tapety na twarzy, a potem porzucaja. Takie dziewczyny jak ty, ja i moje koleżanki uważają za szare myszki i "pasztety". Chociaż... Ty byłabyś jeszcze w ich guście. Masz swój własny styl, prawda? Do tego te ciuchy podkreslające sylwetkę... - gadała jak najęta. - Jestes pewna siebie czy raczej nie?
Zamyślilam się...
- Hmmm... Wiesz, chyba raczej nie. Z natury jestem nieśmiała, chociaż przy znajomych lubię
się wygłupiać i dobrze bawić. Mówią mi, że mam charakterek. Ogólnie lubię imprezy. - stwierdzilam.
- Skoro tak, to powiem ci cos w sekrecie... - ruda nachyliła się do mojego ucha. - Jeśli któryś z Bad Boy'ów do ciebie zagada, albo cię zaczepi to staraj się być twarda i bardziej śmiała niż rzeczywiście jesteś. Tego musi się nauczyć każda dziewczyna, sorry każda ładna dziewczyna, która przychodzi jako nowa do tej szkoły, a jesli nie da rady to zostanie ich kolejną ofiarą. - skończyła, a moja szczęka powędrowała w dół. - Znam ich od podstawówki, więc wiem.
- O Matko. - szepnęłam.
- Prawda jest bolesna... Niestety... - wzruszyła ramionami.
- Dzięki za info. - posłałam jej przyjazny uśmiech. - Powiem mój ulubiony cytat: "Life is brutal and full of pułapkas" - kończąć zrobiłam zabawną minę.
Obie wybuchnęłyśmy niepochamowanym śmiechem, na co każdy z naszej klasy odwrócił się w naszą stronę. Nawet tamci dwaj Bad Boys z trudem przestali patrzeć się na cycki jednej z dziewcząt i spojrzeli na nas ze zdziwieniem na twarzy. Niektórzy zaczęli się śmiać razem z nami albo z nas, sama nie wiem. Nie przeszkadzało nam to.
Kiedy się uspokoiłyśmy, zauważyłyśmy, że większa część klasy jest już w sali. Ogarnęłyśmy się i dolączylismy do nich. Nagle ktoś złapal mnie za ramię.
- Panienka poczeka. - usłyszałam za plecami głos starszej kobiety.
Odwróciłam się.
- Coś się stało? - zapytałam grzecznie.
- Musi panienka zaczekać na nauczycielkę, żeby przedstawiła panienkę klasie. - oznajmiła.  - Zasady. - dodała wywracjąc zabawnie oczami.
Zachichotałam.
- Jeżeli tak, to oczywiście, że zaczekam. - posłałam jej ciepły usmiech, który ona odwzajeminiła.
W tym momencie obok nas przebiegli klasowi Bad Boys. Oczywiście nie obyło się bez krzyków i przepychanki. Jeden z nich - ten mniej popularny, wpadł na panią sekretarkę trącając ją ramieniem.
Jak myślicie? Przeprosił? Jasne, że nie! Żeby się chociaz zatrzymał!
Razem wbiegli do klasy nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co się stało.
- Coraz mniej kulturalnej młodziezy jest na tym świecie... - pokiwala bezradnie głowa.
Zrobiłam przepraszającą minę, tak jakbym ja coś zrobiła, a ona tylko pogłaskała mnie po ramieniu
i odeszła w głąb korytarza.

Stanęłam przy drzwiach czekając na nauczycielkę. Zauważyłam, że Melanie szybko pobiegła do swoich przyjaciółek i usiadła z jedną z nich. Przez uchylone drzwi zlustrowałam salę i wyczaiłam sobie ostatnią ławkę przy oknie. Chciałam tam usiąć, ale niestety zrobił to ktoś inny, a mianowicie jeden z tych Bad. Westchnęłam ciężko i usłyszałam stukot obcasów za moimi plecami. Odwróciłam się.
- Dzień dobry, pani profesor. - przywitałam się jak na uprzejmą uczennicę przystało.
Trzeba się podlizać w nowej szkole, nie?
- Dzień dobry. - rzuciła pospiesznie i chłodno.
"Jak to matematyczki..." - pomyślałam.
- Jestem nowa i słyszałam, że ma mnie pani przedstawić czy coś. - zaczęłam ostrożnie.
- Tak, tak. Chodźmy. - wyminęła mnie i złapała za klamkę.
Minutę później znajdowałyśmy się w sali matematycznej pełnej dorastającej młodzieży. Jak było w zwyczaju, każdy  mi się przyglądał. Niezręczną ciszę przerwała nauczycielka, która zdażyła już usadowić się za biurkiem.
- To jest nowa uczennica. Poznajcie Jessice Horan. - wskazała ręką na mnie.
- Wolę jak mówią na mnie Jessy. - wtrąciłam nieśmiało.
- Jak tam sobie chcesz, a teraz zajmij proszę miejsce obok pana Malika.
Rozejrzałam się po klasie i zauważyłam, że jedyne wolne miejsce znajduje się obok chłopaka,  którego kolega "potrącił" sekretarkę. "To pewnie jest Malik i to on zajął moje upatrzone miejsce" - pomyślałam mrużąc oczy.
Powoli kierowałam sie w stronę mulata, który nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Jego nogi wystawały aż na przejście pomiędzy rzędami, gdyż siedział bokiem i gadał ze swoim przyjacielem. Przystanęłam i lekko chrząknęłam. Momentalnie spojrzał na mnie unoszc brwi, po czym wrócił do rozmowy. Chrząknęłam jeszcze raz, ale tym razem nie zareagował. Postanowiłam nie cackać się z nim i przestąpiłm jego nogi, delikatnie, ale specjalnie trącając jego piszczel.
- Ej. - burknął.
- Ups. - rzuciłam z ironią i usiadłam na miejscu pod oknem.
Od jego kolegi usłyszałam stłumiony śmiech i jedno długie "uuuuuuu". Uśmiechnęłam się do siebie. Chłopak chwilę mi się przyglądał i wrócił do konwersacji z tym drugim Bad, przed czym walnął go pięścia w ramię. Tamten dalej się śmiał pocierając obolałe miejsce.
Po 5 minutach lekcja się rozpoczęła, a że była nudna to pogrążyłam się we własnych myślach: "Ci Bad Boys... Hmm... Znałam już nie jednego takiego typka jak oni. Przystojni, uwodzicielscy, ponad prawem. Kuszące... Kręcą mnie źli chłopcy, ale pewnie nie tylko mnie. Każda dziewczyna oddałaby wiele, żeby jeden z nich zaszczycił ją choćby spojrzeniem, nie mówiąc o rozmowie. Niestety ich wada jest taka, że są chamscy i bawią się dziewczynami zmieniając je jak rękawiczki."

***

Właśnie spisywałam zadanie z tablicy, a zostało 5 minut do dzwonka. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mi się przygląda... Odwróciłam głowę w prawą stronę i co zobaczyłam? Obojętną minę Malika. Wzrokiem wypalał w mojej twarzy dziurę, przez którą mózg powoli wyciekał. Dosłownie tak się czułam. Dzielnie zniosłam jego twarde spojrzenie. Mało brakowało, a już bym się odwróciła. Postanowilam nie dawać za wygraną. Niech zobaczy, że nie każdym może pomiatać. Mimo to, nie przestawał się gapić. Straciłam cierpliwość.
- Pomóc ci w czymś? - zapytałam z udawaną uprzejmością.
Nie odpowiedział. Nabrałam dużo powietrza.
- Palant... - mruknęlam wypuszczając powietrze z płuc.
- Co powiedziałaś? - tym razem to on się odezwał.
Spojrzałam na niego z "ogromnym zdziwieniem" i zmarszczyłam brwi. Zgrywałam idiotkę. Nie tłumaczył się tylko posłał mi groźne spojrzenie i wrócił do rozmowy z kumplem.
Moje notowanie przerwał dzwonek oznaczający koniec lekcji. Radocha na twarzy uczniów była nie do opisania.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

WITAM, WITAM
Tak jak obiecałam 1 rozdział jest już gotowy :)
Kolejny prawdopodobnie będzie w środę, bądź czwartek. Jeszcze nie wiem :)
Rozumiem, że jest was jeszcze niewielu <albo wcale xD> ale proszę was o jeden choćby malutki komentarz.
Taka zachęta na początek, co?
Życzę miłego czytania.

P.S Jeśli możecie, to udostępnijcie gdzieś mojego bloga. Będę OGROMNIE  wdzięczna! <3

Postaram się niedługo dodać zdjęcia bohaterów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz