środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 11

*Jessy*

Skończyłam. Skończyłam, ale dopiero rozgrzewkę, żeby nie było. Chcę ułożyć nowy układ,  stara ekipa prosiła o kilka kroków, bo im brakuje do pełnego układy, a z reguły to ja byłam ta z wyobraźnią. Włączyłam piosenkę "Ride" (Ciara) i zamknęłam oczy. Po sekundzie miałam już wymyślony układ tylko musze go teraz zapamiętać i skleić do kupy.
Całkiem zwinnnie mi szło. Juz po jakichś 30 minutach miałam wypracowany układ. Postanowiłam, że go nagram i wyślę pocztą do mojej BFF. Nagrywanie obyło się bez problemów. Właśnie wyłączyłam kamerę i kierowałam się do domu, kiedy usłyszałam hałas za płotem. Mialam wrażenie, że słyszałam swoje imię.
Podeszłam powoli do źródła dźwięku. Bałam się.
Niby jest godzina 16.00, ale nie wiem gdzie jest Niall i jestem tu sama. Ostrożnie wychyliłam się za ogrodzenie. Nikogo nie zobaczyłam. Odetchnęłam z ulga i odwróciłam się, chcąc jak najszybciej dotrzeć do domu. Niestety, nie było mi to dane. Odbiłam się od czegoś twardego. Spojałam w górę. Wiecie, co zobaczyłam? Lepiej być nie mogło...
- Hej. - powiedział.
To był, kurwa, Zayn!
- Co ty tu do cholery robisz?! Powaliło cię do końca?! - wydarłam się.
- Zamknij się, bo twój opiekuńczy i irytujący braciszek nas wyczai. - rozejrzał się gorączkowo.
- Nie mów tak na niego. - oburzyłam się. - Jest fajniejszy od ciebie.
- Nie, bo ciągle nam przeszkadza. - zaprzeczył głową.
- Czego ty chcesz?? Miałeś się odwalić ode mnie od soboty. - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Nic o tym nie wiem. - poruszył niewinnie ramionami.
- Ale ja wiem! - byłam coraz bardziej zirytowana. - Przypominam ci, bo może nie masz kalendarza, że dzisiaj jest SO-BO-TA. - gestykulowałam w powietrzu rękoma dla lepszego efektu.
- No i co z tego. - uniósł brew. - Wygonisz mnie?
- Chyba wykopię. - burknęłam. - Nie dotrzymujesz słowa. Jesteś zwykłym chujem.
- Powtórz. - warknął, a jego oczy pociemniały.
Prychnęłam, przewróciłam oczami i ominęłam chłopaka. Już prawie byłam na schodkach, kiedy chwycił mnie za nadgarstek i mocno pociągnął. Cofnęłam się gwałtownie, ale udało mi się na niego nie wpaść. Odetchnełam z ulgą i powoli się odwróciłam.
- Czego? - tym razem to ja warknęłam.
- Nie mów tak do mnie, bo inaczej pogadamy. - ostrzegł mnie mrużąc oczy.
- Uważaj, bo się przestraszę. - popukałam się w czoło.
- Powinnaś. - wychrypiał.
Oj chyba nasz Maliczek się wkurza.
- Jasne, jasne... - machnęłam na niego ręką i ponownie odwróciłam się w stronę domu.
- Nie skończyłem! - krzyknął.
- Ale ja tak! - odepchnęłam go, aż się zatoczył.
Doskoczył do mnie i chwycil za ramiona. Potrząsnął mną.
- Puść mnie! - szarpałam się.
Nic nie powiedział tylko wpatrywał się we mnie, jednocześnie zgniatając kości w moich ramionach. Spanikowałam i kopnęłam go między nogi. Jęknął z bólu i padł na kolana. Korzystając z wolności pobiegłam do domu. Pozamykałam wszystkie wejścia, pozasłaniałam okna i skuliłam się na kanapie w salonie. Na szczęście, albo na nieszczęście, Nialla nie było w domu. Możliwe, że pojechał do sklepu. Nie widział całego zdarzenia. Nagle mnie oświeciło! Zostawiłam kamerę z nagraniem. Jak ja ją teraz zabiore? Jeśli on tam jest... Już po nagraniu. Truchcikiem podeszłam do okna wychodzącego na ogród. Przykucnęłam i delikatnie wyjrzałam na zewnątrz. Malik stał i ogladał nagranie. Do tego miał na twarzy ten swój perfidny, uśmieszek. Nie! To nie może się dziać!
Wyprostowałam się gwałtownie, przez co Zayn mnie zobaczył. Pomachał kamerą, wyjął kartę pamięci, schował do kieszeni kurtki i poszedł. Tak po prostu sobie poszedł.
Co za dupek!!

Do końca dnia nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Kontaktowałam się z Bradem i powiedziałam, że mam problemy z komputerem i narazie nie wyślę im filmiku. Muszę coś z tym zrobić. Skoro zabrał mi kartę i odszedł znaczy, że nie ma zamiaru mi jej oddać. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Z obolałą głową, wykapałam się i starałam zasnąć, ale ciężko mi to szło. W końcu się udało.

***

Ze snu wyrwała mnie fala lodowatej wody. Myślałam, że dostanę zawału. Zszokowana szybko się podniosłam i przetarłam mokra twarz. W zasadzie, to cała byłam mokra. Otworzyłam szeroko oczy, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
- Pobudka! - krzyknął blondas stojący przy moich nogach.
- Na głowę upadłeś?! - uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- Jesteśmy z tej samej krwi, siostro. - przesła mi całusa w powietrzu.
- Rodziny się nie wybiera. - mruknęłam zirytowana.
- Wołałem cię na śniadanie, ale nie schodziłaś, więc użyłem radykalniejszego sposobu. - zaśmiał się złwieszczo.
- Wielkie dzięki za pobudkę. - czujecie ten sarkazm?
- Nie ma za co, a teraz chodź, bo jajecznic i tosty wystygną. - wziął wiadro z ziemi i wyszedł.
Zostawił mnie taką mokrą i zdezorientowaną. Głupek.
Mamrocząc pod nosem przekleństwa, ubrałam się ładnie, ale nie sztywno i zeszłam do kuchni.
- Nareszcie! - Niall uniósł ręcę jak ksiądz w kościele. - Ileż można na ciebie czekać?
Przewróciłam oczami i zajęłam miejsce przy stole. Chłopak usiadł na przeciwko mnie posyłając mi wesoły uśmiech. Nie odwzajemniłam go. Jestem zła za pobudkę.
- Jesteś zła? - zapytał i zaczął jeść tosta. - Jess?
- Nie gada się z pełną buzią. - skarciłam go.
- Od kiedy to przestrzegasz zasad dobrego wychowania przy stole? - zaśmiał się.
Miał racje. Kiedy z nim jadłam robiłam milion rzeczy naraz plus gadanie. Wychodziło mi to mistrzowsko. Niestety dzisiaj mam zły humor, więc cały dzień będę marudzić. Dzięki Niall.
- Od zawsze. Mam własne zasady. - wzruszyłam ramoionami i nałożyłam sobie jajecznicę.
- To był żart! - krzyknął śmiejąc się.
- Zobaczymy jak ja cię kiedyś tak obudzę. Ciekawe, co wtedy powiesz! - zdenerwowałam się.
- Będę sie śmiał! - rzucił we mnie kawałkiem tosta.
- Zaraz ci nakopię i przestaniesz się szczerzyć! - wstałam gwałtownie.
- Woah! Co tak ostro? - również wstał.
- Zamknij się! - warknęłam. - Mam wystarczająco problemów.
Niall podszedł do mnie i mocno przytulił. Wtuliłam sie w jego klatkę i zaszlochałam, ale nie zamierzałam płakać. Co to, to nie! Jestem silna i z powodu jakiegoś głupiego Malika nie będę marnowała łez.
- Co się stało? - powiedział spokojnie i pogładził mnie po plecach.
- Nie ważne. - westchnęłam.
- Powiedz braciszkowi, braciszek wysłucha. - pocałował mnie w czoło.
Uwielbiam takiego Nialla! Jest taki słodki!
- Już nic. - głupio było mi przyznać, że chodzi o Zayna.
To trochę krępujące.
- Chodzi o tego twojego kochasia? - zapytał, jakby czytał mi w myślach.
- On nie jest moim kochasiem! - burknęłam cały czas się tuląc. - Tak, chodzi o niego.
- Dobra. Jeszcze nie jest. - czułam jak się głupio cieszy. - Coś ci zrobił? - jego mięśnie się napięły.
- Nie, nic mi nie zrobił. - odchyliłam głowę, żeby na niego spojrzeć.
Był strasznie poważny.
- Na pewno? - zmarszczył brwi przyglądając mi się.
- Tak. Jest ok. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Po prostu nie daje mi spokoju, a ja już nie mam siły się z nim uganiać. Jest taki nachalny.
- Chcesz pomocy? - zasugerował. - Mogę go...
- Przestań! - klepnęłam go w ramię nie dając mu skończyć. - Jestem duża, poradze sobie.
Zaśmiał się tak, jakby coś mu się przypomniało.
- O co ci chodzi? - zaciekawiłam się i puściłam go robiąc krok w tył.
- Mam rozumieć, że już nie jesteś zła za popranną pobudkę? - uniósł brew.
Westchnęłam i skrzyżowałam ręce na piersi. Zastanowiłam się chwilę.
- Nie, nie jestem. Tym razem ci odpuszczę, ale spodziewaj się zemsty. - próbowałm ukryć uśmiech.
- Super! - krzyknął, objął mnie w pasie i zakręcił dookoła.
- Głupek! - zaśmiałam sie.
On i to jego dziecinne zachowanie.
- Nie lubię się z tobą kłócić. - wyznał jak już mnie odstawił.
- Ja też nie. - wzruszyłam ramionami. - Ide do Melanie. - oznajmiłam i wyszłam.

***

Gadamy już jakieś 3 godziny popijając kawę mrożoną. Opowiedziałam Melanie wszystko, co dotyczyło Malika. Musiałam się komuś wygadać, a ona jako jedyna orientowała się cokolwiek i w sumie, to przez nią mam kłopoty. Do cholerki, przecież dała mu mój numer!! Ale nie o tym teraz... Właśnie zastanawiamy się, jak odzyskać moje nagranie. Zero pomysłów.
- Moze po prostu się z nim spotkaj... - zasugerowała ruda.
- Chyba do reszty oszalałaś! - zgromiłam ją wzrokiem.
- Tak? To co masz zamiar zrobić? - skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła na mnie karcąco.
- Nie wiem... - mruknęłam. - Nie mam bladego pojęcia.
- Właśnie. - uniosła brew. - Do tej pory się z tobą nie skontaktował, a jest już niedziela wieczór.
- Może odda mi jutro w szkole... - zastanowiłam sie przez chwilę i uznałam, że to nie jest taka głupia myśl.
- Serio w to wierzysz? - prychneła. - On ewidentnie chce się z tobą spotkać.
- Ale ja nie chcę. - marudziłam.
- To nie dzyszkasz nagrania. - wzruszła ramionami.
Westchnęłam zrezygnowana.
Jeśli nie wyślę im tego do jutrzejszego wieczora, to nie zdążą się tego nauczyć i nie będę mogli wystąpić. Przez mnie! Po porostu bosko! Co ja takiego zrobiłam, no!?
- Jeśli jutro nie odda mi karty z nagraniem, to sie z nim spotkam i ją odbiorę. - oznajmiłam.
- Ciekawe czy przydzie do szkoły, bo ostatnio nie robi tego zbyt chętnie. - Melani zamyśliła się na chwilę.
- No ba! Przeciez jest takim bad boyem. - napuszyłam się i napięłam jak jakiś mięśniak.
Ruda zaczęła się śmiać jak nienormalna. Dołączyłam do niej i razem tarzałyśmy się po podłodze.
- Dobra. Stop. - uniosłam rękę i starałm się uspokoić. - Nie wyrabiam.
- Umieram. - wysapała dziewczyna leżąca obok mnie.
Podniosłam się ociężale. Otrzepałam ubranie i poprawiłam włosy.
- Musze się zbierać. - powiedziałam spoglądając na wyświetlacz komórki.
Na dworze zaczęło się już ściemniać.
- Idziesz sama? - zapytała ruda stając obok mnie. - Może zadzwonisz po Nialla. - zasugerowała nieśmiało.
- Serio? - spojrzałam na nią miną typu "myślisz, że jestem idiotką?" - Sama nie możesz?
- Wstydze się, bo on... bo my ostatnio... no... - zacięła się, a na polikach wykwitł jej rumieniec.
- Wiem, wszystko mi powiedział. - położyłam rękę na jej ramieniu.
Zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, ale nic nie powiedziała.
- Dobra, zadzwonię do niego, ale i tak wrócę do domu sama, żeby on tu został. - westchnęłam z politowaniem.
- Naprawdę?? - otworzyła szeroko oczy. - Dziekuje!! - rzuciła się na mnie.
- Tylko, żeby znowu wam ktoś nie przeszkodził. - mruknęłam. - Kiedy wracają twoi rodzice?
- Jutro wieczorem! - pisnęła ciągle się do mnie tuląc.
- Macie dużo czasu. - zaśmiałam się. - Mel, duszę się. - wychrypiałam na żarty.
- Matko! Przepraszam! - odskoczyła jak oparzona.
- Żartowałam! - pstryknęłam ją w nos i wysłałam Niallowi SMS-a o treści: "Ruszaj dupę z kanapy i przyjedź po mnie do Mel xx P.S Teraz!!".
- Głupia! - prychneła. - Jak wyglądam? - zapytała poprawiając włosy i wygładzając ubranie.
- Jest ok. - spojrzałam na nią czule. - Ciągle nie mogę uwierzyć, że Niall ci się spodobał.
- On jest przesłodki. - rozmarzyła się.
- Dobra, przestań, bo rzygnę tęczą. - udawałam odruch wymiotny.
Ruda miała coś odpowiedzieć, ale w tym momencie rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Szybki jest.
- Jej! - dziewczyna pisnęła, podskoczyła i pobiegła otworzyć.
Podążyłam za nią wolnym krokiem. Kiedy już do niej dołączyłam, zobaczyłam też braciszka. Miał na twarzy swój uśmiech numer 5. Ten do wyrywania lasek. Typowy Niall. "Przecież ona już się w tobie zabujała" - pomyślałam.
- Hej Niall. - przerwałam im to wzajemnie rozbieranie się wzrokiem.
- Cześć siostra. - odpowiedział, ale nawet na mnie nie spojrzał.
- Dobra, to ja lecę. Nie będę wam przeszkadzać. - machnęłam na nich dłonią i ubierając się wyminęłam blondasa i rudowłosą.
- Gdzie ty się wybierasz? - zatrzymał mnie Niall.
- Do domu? - przewróciłam oczami.
- Przecież po ciebie przyjechałem. - zmarszczył brwi.
- Myslisz, że po co kazałam ci przyjechać? - delikatnie skinęłam głową w stronę Melanie.
- Aaaa... - pokiwał ze zrozumieniem głową. - Spadaj. - ponaglił mnie.
- Dzieki, braciszku. - rzciłam sarkastycznie i przesłałam rudej całusa.
Dziewczyna mi odmachała, a kiedy byłam juz na podjeździe wpuściła Nialla i zamknęła drzwi. Na moje szczęście do domu nie miałam daleko. Wygrzebałam słuchawki z kieszeni kurtki, podłączyłam do telefonu, uruchomiłam odtwarzacz i w rytm muzyki skierowałam się do domu.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
DOBRY WIECZÓR!
Widzę, że trudno wam nawet dobić jednego komentarza (od jakiegos czasu było już 3 kom.), żebym ja udostępniła post. Rozumiem, że wam się nie chce, ale nawet nie wiecie jak dlugo czekałam, aż ktoś doda ten ostatni warunkowy komentarz. W końcu jakaś wspaniała osóbka to zrobiła :)

Dziękuję za każdy komentarz od was.

Za ten wysiłek włożony w czytanie i komentowanie macie rozdział 11, tak jak obiecałam.
Myślę, że wam się spodoba, a jesli nie to przyjmę każdą konstruktywną krytykę.
Także do dzieła!

Dawajcie follow na TT, na pewno się odwdzięczę :)

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 10

*Jessy*

- Powoli, bo się przewróci! - krzyknęłam ledwo stojąc na nogach.
Podparłam się ściany żeby złapać równowagę.
- Idziemy do ciebie. - Niall skierował się w stronę schodów ciągnąc mnie i Zayna za sobą.
- Dlaczego do mnie?! - oburzyłam się i zaparłam.
- Nie będzie spał na kanapie, bo mi ją obrzyga! To ja ją kupiłem i będę o nią dbał! - fuknął.
Zaśmiałam się.
- A gdzie ja będę spała? - zapytałam unosząc brew.
- Z nim. - kiwnął głową na zalanego chłopaka.
- Chyba cię pogięło! - prychnęłam. - Śpi na kanapie.
- Nie! Nie ma dyskusji! Inaczej rodzice dowiedzą się, jak pięknie bawi się ich przykładna córeczka. - zagroził i zrobił mi zdjęcie.
Nie wyglądałam dobrze. Rozczochrane włosy, pomięte ciuchy, mętny wzrok i chwiejna postawa. Do tego jeszcze Malik uwieszony na moim ramieniu.
- Wal się! - syknęłam i skierowałam się w stronę schodów.
Niall uśmiechnał się zwycięsko.

***

- Połóż go i przyilnuj, a ja się przebiorę. - poprosiłam brata i szybko skoczyłam do łazienki.
Po pięciu minutach byłam ponownie.
- Życzę powodzenia. - poklepał mnie po ramieniu. - Ja spadam.
- Co? Gdzie?
- Jadę do kumpla na imprezkę. Sorki. - uciął krótko, wzruszając ramionami. - Ty już się nabawiłaś.
Wyszedł. Tyle go widziałam.
Muszę sama sobie poradzić z Malikiem. Mam go rozebrać?
Nachyliłam się nad nim i powoli ściągnęłam mu koszulkę. Uśmiechnał się pod nosem, kiedy dłonią musnęłam jego tors. Nawet pijany jest zboczony. Spodnie też? Raz się żyje! Odpięłam pasek potem guzik i jednym szybkim ruchem pozbawiłam chłopaka dolnej częsci garderoby. Na moje szczęście miał bokserki, które się nie zsunęły. Przykryłam go kocem i poszłam zmyć makijaż. Nie zajęło mi to długo, wieć po chwili byłam gotowa do spania.
Już miałam odejść po nową pościel, ale zaczęłam, jak głupia, gapić się na prawie nagiego Zayna. Pewnie było mu gorąco, bo leżał na kocu, którym go okryłam. Miał tak idelany tors i a linia "V"... Mmm...
Jestem pojebana!
Potrząsnęłam głową i wykonałam wcześniejsze zamiary. Trzymając w rękach pościel, nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Spać na dole w salonie, czy z nim. Bo jesli będzie mu niedobrze, to nie chcę, żeby mi pokój ubrudził. Nie sprzątnęłabym tego, bo sama bym się zrzygała. Postanowiłam, że położe się obok mulata. Odsunęłam się na brzeg łóżka i zasnęłam.

***

Obudził mnie huk w łazience. Zerwałam się na równe nogi i popędziłam w tamtym kierunku. Wstrzymałam oddech i ostrożnie otworzyłam drzwi.
- Kurwa! Ja pierdole! - usłyszałam później zobaczyłam Malika.
Siedział na podłodze i opierał się plecami o ścianę obok prysznica. Miał zwieszoną głowę i obejmował ją rękoma. Chyba trochę wytrzeźwiał, bo wspaniałomyślnie założył spodnie. Ale tylko spodnie.
- Co się stało? - wydusiłam wreszcie, kucając obok chłopaka.
- Nic. - warknął. - Poradze sobie. Możesz już iść.
- Nie. - powiedziałam stanowczo. - Jesteś u mnie w domu, więc pod moją opieką.
- Nic się nie stało. - mruknął i dociskając dłoń do prawego oka syknął z bólu.
- Zayn! - zdenerwowałam się.
Zachowuje się jak dziecko. Bardzo przystojne dziecko.
Nic nie odpowiedział tylko odsunął ręce od twarzy. Zobaczyłam na prawej dłoni krew. Wystraszyłam się, ale wzięłam głęboki wdech i opanowałam emocje.
- Pokaż się. - mruknęłam i łapiąc za podbródek uniosłam głowę Zayna.
To nie wyglądało dobrze. Miał rozcięty łuk brwiowy tuż nad okiem i sączyła się z niego krew, która spływała po powiece i poliku.
- Coś ty sobie zrobił? - westchnęłam i spojrzałam na niego z litością.
- Zakręciło mi się w głowie i potknąłem się o ten pieprzony dywanik. - uniósł się na samo wspomnienie. - Nie mogłem wstać, bo w głowie miałem jebaną karuzelę, więc usiadłem i wtedy
przyszłaś ty. - dokończył nie patrząc na mnie.
- To ty tak huknąłeś?? - próbowałam ukryć smiech.
Zmroził mnie spojrzeniem, bo widocznie mi to nie wychodziło.
- To nie jest zabawne. - mruknął. - Czuję się jakbym dostał w łeb maczugą.
- Nic dziwnego. Uderzyłeś się blisko skroni, czyli bardzo wrażliwego miejsca. Dlatego głowa ma prawo cię bolec i skoro nie leżysz na ziemi i nie kwiczysz z bólu albo nie jesteś nieprzytomny, to nie jest tak źle. Mogło być o wiele gorzej. - wyrecytowałam jak dyplomowana pielęgniarka.
- Łał. - odwrócił głowę w moja stronę. - Jaka ty jesteś mądra. - na usta wpełzł mu złosliwy uśmieszek. - Byłabyś seksowną lekarką. - zlustrował mnie wzrokiem.
- Chodź. - zignorowałam jego ostatnie słowa, wstałam i wyciągnęłam do niego rękę. - Musimy cię opatrzyć.
Chwycił mocno moją dłoń, a ja się zaparłam. Dźwignął się, ale ja straciłam równowagę i oparłam o jego klatkę. Uniosłam głowę i napotkałam jego zadowolone oczy.
- Lecisz na mnie. - puścił oczko. - Wiedziałem.
- Wcale, że nie. - zaprzeczyłam, szybko się odsuwając. - Chodź, bo mi całą łazienkę zakrwawisz.
Przynajmniej umowna wersja była taka, że mi sie nie podoba. Eh już sama nie wiem. Jest całkiem przystojny, ale to ego...
- Usiądź tutj. - wskazałam na krzesło stojące przy biurku. - Zraz wracam.
Znalazłam apteczkę i już byłam spowrotem. Stanęłam przed chłopakiem, a apteczkę postawiłam na blacie. Było mi trochę niewygodnie, bo musiałam się lekko schylać, żeby umyć mu oko i polik. Zayn to zauważył, rozsunął kolana, chwycił mnie w talii i pociągnął tak, że zrobiłam krok do przodu.
- Teraz lepiej? - zapytał zamykając oczy.
- Mhmm. - mruknęłam zajęta oczyszczaniem jego twarzy.
Następnie zabrałam się za brew. Przyłożyłam wacik z wodą utlenioną, na co Malik zareagował syknięciem. Uśmiechnęłam się do siebie i kontynuowałam. Tym razem musiałam zakleić ranę, co oznaczało delikatny ucisk. Starałam się zrobić to jak najszybciej i bezboleśnie. Jednak z przykrością stwierdzam, że nie najlepsza ze mnie pielęgniarka.
- Może zaboleć. - ostrzegłam i powoli przyłożyłam opatrunek do rany.
Nawet jeszcze nie nacisnęłam, a Malik złapał moje biodra i ścisnął lekko w oczekiwaniu na ból. Był taki bezbronny. Zachichotałam.
- Co cię tak śmieszy? - nadal nie otwierał oczu.
- Zayn Malik boi się opatrywania ran. - prychnęłam i docisnęłam plaster.
- Ałł! - jęknął. - Zrobiłaś to specjalnie!
- Coś ty! - usiosłam ręce w geście poddania.
- Ja wiem swoje. - klepnął mnie w tyłek. - Mogę już wstać?
- Jesli już nie masz w głowie tej "jebanej karuzeli", jak to okresliłeś, to możesz.
Zaśmiał się.
- Co znowu? - uniosłam brwi.
- Nawet przekleństwa brzmią w twoich ustach strasznie seksownie. - wymruczł i pogładził dłonią mój policzek.
- Spadaj! - też się zaśmiałam i klepnęłam go w ramię.
Skierowałam sie do kuchni, a on podążył za mną.
- To co teraz? - zapytał i usiadł za stołem.
- Myślę, że powinieneś wrócić do domu. - skrzyżowałam ręce na piersi.
Oparłam się o blat czekając na jego odpowiedz.
- O tej godzinie? Chyba oszalałaś. - wskazał na zegarek. - Moja mama jeszcze śpi. Nie chcę jej obudzić. Pewnie jest zmęczona, więc musi odespać.
- Ooooo... - uśmiechnęłam się słodko na jego słowa. - Troszczysz się o swoją mamę. To słodkie.
- Nie, nie jest "słodkie". - zrobił cudzysłów palcami. - To moja mama, a ja jestem synem, wieć wiesz...
- Jasne, jasne. - poruszyłam brawiami. - Tylko tak mówisz.
- Zamknij się, zanim ja cię zamknę. - powiedział niskim głosem, mrużąc oczy.
Wycofałam się z droczenia i pomyślałam o zmianie tematu.
- O cholera! - krzyknęłam widząc na zegarku godzinę 4.52 - Co ja robię na nogach tak wcześnie?!
- To samo sobie pomyślałem. - wzruszył ramionami. - Może śniadanko?
- Jeśli zrobisz. - uniosłam zadziornie jedną brew.
- Jasne. - odpowiedział prosto. - Na co masz ochotę?
- A ty, na co masz ochotę? - zapytałam i powiedzmy, że wiedziałam co moge usłyszeć.
- Na ciebie. - mrugnął do mnie.
- Przepraszam. W naszym menu nie ma takiej pozycji. - wystawiłam mu język.
- Mogę ci pokazać moje ulubione pozycje. - wstał i ruszył w moją stronę. - Chcesz?
- Jasne. Wykażesz się teraz podczas robienia naleśników. - powiedziałam z nadmiernym entuzjazmem.
- Naleśniki? Na śniadanie? - zdziwił się. - Nie może być jajecznica?
- Nie. - pokręciłam głową. - To zbyt proste. Jak nie będziesz czegoś umiał, to poprosisz mnie o pomoc, a wtedy zobaczymy co da się zrobić... - zmysłowo przygryzłam wargę.
- Kusisz mała, kusisz. - stanął tuz przede mną.
- Oj wiem to. - wręczyłam mu miskę i mikser. - Do dzieła!

Po jakichś 30 minutach, co powinno trwać połowę krócej, mieliśmy gotowe kilka pysznie pachnących
i smakowicie wyglądających naleśników. Malik zrobił je sam, oprócz tego, że ja zrobiłam ciasto, dokładnie
je zmiksowałam, naszykowałam patelnie i smażyłam. W sumie, to Zayn nie robił nic, tylko stał za mną obejmując mnie w talii pod pretekstem, że chce się przyglądać żeby się nauczyć. Nie protestowałam, ale wiedziałam, że to tylko głupia wymówka. Chciał tylko mnie podotykać. Ciepło, jakie biło od niego, było bardzo przyjemne. Tym bardziej, że nie miał koszulki.
Pozmywałam naczynia i usiedliśmy przy stole.
- Masz bitą śmietanę? - zapytał nakładając sobie dwa placki.
- Tak. Powinna być na drzwiczkach w lodówce. - skinęłam głową w stronę urządzenia i polałam swoje śniadanie miodem oblizując palce.
- Jest. - po użyciu postawił puszkę na stole. - Wyglądają pysznie.
W tym momencie zrobiło mi się strasznie gorąco, a wiecie dlaczego? Mulat oblizał swoją dolną wargę tak seksownie i pociągająco, że aż chciałam spaść z krzesła. Autentycznie się na niego gapiłam.
- Ubrudziłem się, czy to tylko mój urok już zaczął na ciebie działać? - zapytał zadowolony.
Prawie się zakrztusiłam.
- Prosto z mostu, nie ma co. - prychnęłam i posłałam mu cwany uśmieszek. - Zjadasz i stąd spadasz.
Walnęłam rym!
- Tak sobie mów. - zajął się jedzeniem.
Spokojnie konsumowałam śnidanie, kiedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wzięłam puszkę bitej śmietany i uśmiechnęłam się chytrze sama do siebie.
- Ej Malik. - zawołałam.
- No? - zanim uniósł głowę ja wykonałam plan.
Nacisnęłam dozownik wycelowany prosto w tors chłopaka. Momentalnie pokrył się słodką, białą pianą.
- Niespodzianka! - krzyknęłam i wstałam szybko.
- Lepiej zacznij uciekać, bo jak cię złapię to... - podniósł się przerażająco powoli.
- To co? - rzuciłam zaczepnie z odrobinką sarkazmu. - Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?
- Ugh! - rzucił się w moim kierunku.
Na szczęście mój refleks jest niezawodny. Biegiem póściłam się do salonu, gdzie dwa razy okrążyłam kanapę. Mulat potknął się o nogę od ławy. Usłyszałam głośne "kurwa", ale nie zwolniłam i zaczęłam wbiegać schodami do góry. Już bym była bezpieczna, niestety zanim zdążyłam zamknąć drzwi mojego pokoju, zostały zablokowane przez stopę Zayna. Wślizgnął się do środka i zamknął wejście.
- I co teraz? - zapytał powoli zbliżając sie do mnie.
Miał przymrużone oczy i tak cholernie seksowny głos, że ja pitole! Mimowolnie zrobiłam krok w tył. Jego tors ciągle był umazany bitą smietaną.
- Nic. - wzruszyłam ramionami.
Starałam się nie okazywać żadnych emocji w stosunku do niego, co było lada wyczynem. Nie wiem, co się ze mną dzieje... Przecież ja go tak strasznie nie lubię. On jest nieobliczalny.
- To się okaże. - wychrypiał i już miał dotknąć mojego polika, kiedy nam przerwano.
- Jestem siostro! - to był Niall. Znowu. - Gdzie jesteś?! Jest twój kochaś?!
Zayn uśmiechnał się łobuzersko i mrugnął do mnie. Przewróciłam oczami.
- Jestem na górze! Nie, nie ma go! - odkrzyknęłam ciągle patrząc na mulata.
- Muszę ci coś powiedzieć! - usłyszałam kroki na schodach. - Nie uwierzysz!
Otworzyłam szeroko oczy. Przecież on nie może tu wejść! Zobaczy Malika!
- Czekaj! Własnie się wykąpałam! Ubiorę się i zejdę! - wymyśliłam na poczekaniu.
- Spoko. - jego głos ucichł, co oznaczało, że się oddalił.
Malik się zaśmiał.
- Historia lubi się powtarzać, no nie? - westchnął, a ja mu przytaknęłam. - Ale ja i tak dokończe, to co zacząłem. - pstryknął mnie w nos. - Idę się umyć.
Już miał się odwrócić, ale go zatrzymałam. Zrobiłam coś, co mocno go zaskoczyło.
Palcem wskazującym przesunęłam po jego klatce od samej góry do pępka, po czym zebraną pianę zmysłowo oblizałam. Przytrzymałam palec w ustach dłużej niż to było konieczne. Oczy Malika pociemniały natychmiastowo. Nachylił się do mojego ucha.
- Igrasz z ogniem, kocie. - wymruczał i musnął mnie ustami tuż za uchem.
- Wiem to. - byłam tak blisko jego klatki piersiowej, że wystawiłam język i zlizałam odrobinę śmietany.
"Jessy, czerwona kartka! Zagalopowałaś się!" - wewnętrzna ja strasznie panikowała.
Chłopak odsunął się szybko.
- Przestań. - ostrzegł z powagą. - Inaczej stanie się coś, czego oboje nie chcemy. Przynajmniej ty nie chcesz.
- Ok, ok. Przestaję. - uniosłam rece w geście poddania. - Idź się umyć. Zejdę do Nialla, jak skończysz i stąd wyjdziesz. - podeszłam do komody, wyjęłam świeży ręcznik i rzuciłam mulatowi.
- Nie ufasz mi, kocie. - westchnął. - Z reszta, sam sobie nie ufam. - drugą część powiedział jakby do siebie.
Już się nie odezwałam, tylko przysiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać komórkę.

***

Malik wyszedł jakieś 5 minut temu. Zgadnijcie jak... No oczywiście, że przez okno! Niall nie mógł go zobaczyć. Wtedy by się zaczęło.
- Jestem! - oznajmiłam siadając na kanapie obok brata.
- Długo się ubierałaś. - mruknął niezadowolony.
- Sorki. - poczochrałam go po włosach. - Co mi chciałeś powiedzieć?
Zaśmiał się i strącił moją rękę.
- Byłem u Melanie... - zaczął i spojrzał na mnie speszony.
- I?? - ponagliłam go.
- I ona chyba mi się podoba. - wybełkotał ledwo słyszalnie.
- No to, na co czekasz?? - klasnęłam. - Chociaż czekaj. Ona jest moją dobrą koleżanką, ty jesteś moim bratem... Nie, nie, nie! Tak nie może być! - pokręciłm gwałtownie głową.
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Ty brat, ona koleżanka. Zabronione! - tłumaczyłam jak małemu dziecku.
- Weź przestań! - machnął lekceważąco dłonią. - Panikujesz.
- Dobra. Mniejsza z tym. - przewróciłam oczami. - Oprócz tak oczywistej rzeczy, masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
- Prawie ją pocałowałem. - zarumienił się i odwrócił wzrok.
- Co??? - teraz to pojechał po całej linii.
- Prawie! - krzyknął. - Przerwali nam jej rodzice, którzy mieli wrócić później niż wrócili.
- Nam tak samo. - wymamrotałam bez namysłu.
Sądziłam, że Niall tego nie usłyszał.
- Przesłyszałem się? - zmrużył oczy mierząc mnie podejrzliwym spojrzeniem.
- Coś mówiłeś? - udawałam głupią.
- Całowaliście się i ja wam przerwałem?? - zapytał groźnie.
Oh... opcja "opiekuńczy braciszek" mu się włączyła.
- Nie! Oszalałeś chyba! Przecież go tu nie było jak wróciłeś! - prychnełam i wstałam. - Idę zadzwonić do starych znajomych.
Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem opuściłam niebezpieczną strefę pytań blondyna. Już w pokoju odpaliłam kompa i uruchomiłam Skype'a. Okazało się, że jeden z członków mojej ekipy tanecznej jest dostępny. Pogadaliśmy chwilę. Opowiedział mi co się u nich dzieje, dzięki czemu dowiedziałam się, że za dwa dni mają zawody. Obiecałam sobie, że na pewno potrzymam za nich kciuki. Paul - bo tak miał na imię, oznajmił mi, że moja psiapsióła czeka na telefon ode mnie, bo strasznie tęski, a sama nie zadzwoni, bo pokłociła się z rodzicami, którzy nie chcą jej zapłacić rachunku.
W końcu się pożegnalismy.
Taka głupia rozmowa, a poprawiła mi humor lepiej niż tabliczka czekolady. Nagle usłyszłam dźwięk wiadomości. To od Melanie.

NADAWCA: Mel
Przepraszam :*

Szybko odpisałam.

ODBIORCA: Mel
O co ci chodzi?

Nie odpisała. Przestraszyłam się. To było dziwne. Moje rozmyślania przerwal dźwięk SMS-a.

NADAWCA: nieznany
Hej kocie. Moge wpaść? x

Co tu się, kurwa, dzieje?! Kto to jest!?
Odpisałam przerażona.

ODBIORCA: nieznany
Kim ty, kurwa, jesteś?!

Ostro co? Wiem, jestem dziwna - raz tchórz, raz koks. Za mną nie trafisz. Nie doczekałam się odpowiedzi, ale za to telefon zaczął mi dzwonić. Na wyświetlaczu zobaczyłam przerażający wyraz... "nieznany". Odebrałam z lekkim wachaniem. W sumie "z lekkim" to mało powiedziane.

- Słucham?
- Cześć kocie. Nie przeszkadzam?
- Kim jesteś?
- Twoim marzeniem.
- Czego chcesz?
- Ciebie.
- Pytałam, kim jesteś?
- Wpadłbym do ciebie, ale mam inne sprawy na głowie.
- Odpierdol się!
- Ostro. Lubię na ostro.
- Chyba z własną ręką. Spierdalaj!
- Igrasz z ogniem, kocie.
- Zayn. Czego ty ode mnie chcesz??

Usłyszłam tylko dźwięk zakończonej rozmowy. No pięknie! Kiedy wypowiedział to jedno głupie ostrzeżenie, już wiedziałam, ze to Malik. Tylko skąd on miał mój numer, do cholerki?!
Już wiem.
To o to chodziło Melanie. Dlatego mnie przepraszala. Ta ruda wariatka dała mu mój numer! Uduszę jak tylko spotkam. Oboje uduszę.

***

Ochłonęłam, a sobota zleciała mi jak z bicza strzelił. Głównie leniuchowałam, bo co innego mogłam robić. Nie miałam ochoty widzieć się z Melanie po tym, co zrobiła. Może mój gniew jest bezpodstawny, ale przeciez sama mnie przed nim ostrzegała. Jest tak samo pokręcona jak ja. Pewnie dlatego się kumplujemy.
Właśnie siedziałam w salonie i przeglądałam internet, po raz setny dzisiejszego dnia, kiedy usłyszłam kroki blondasa.
- Hej! Co tak sama siedzisz? - usiadł obok.
- A co innego mogę robić? - westchnęłam znudzona.
- Mogłaś mi pomóc sprzątać ogród, a nie się lenisz. - sztruchnął mnie.
Z tego lenistwa nawet nie chciało mi się mu oddać.
- Eee tam. - machnęłam dłonią. - Chyba pobiegam. Straciłam formę.
- Może spotkasz się z tym swoim kochasiem. - poruszył brwiami.
- On nie jest moim kochasiem i nigdy nim nie bedzie! - natychmiastowo się ożywiłam.
- Ta jasne. - popatrzył na mnie z miną typu "nie jestem głupi, ja tylko tak wyglądam".
- Ty lepiej idź do tej swojej rudej wariatki! - rząchnęłam się.
- Nie mów tak! - zmroził mnie wzrokiem. - Co się stalo?
Może to dziwne, ale ja i Niall czasami potrafimy normalnie porozmawia i bardzo to lubię.
- Dała mój numer Malikowi. - poskarżylam się.
- I co? - to jest właśnie kumaty Niall.
- On nie może mieć mojego numeru! On jest nieobliczalnyny i nachalny! Nie chcę, żeby mnie jeszcze telefonami dręczyl. - wyjaśniłam.
- Odkąd pamietam, zawsze kręcili cię niegrzeczni chłopcy. - uśmiechnął się na wspomnienie.
- Zabawne. - mruknęłam zirytowana
- A pamiętasz tego Teda z piaskownicy? - spojrzała na mnie zadowolony. - On to dopiero był niegrzeczny.
- Rasowy Bad Boy. - zaśmiałam się. - Szczególnie wtedy kiedy mówił "Daj wiadelko, bo bedzie wpieldol"
W tym momencie zaczęliśmy się brechtać jak nienormalni. Lubiłam takie momenty. Rechotaliśmy jakieś 10 minut. Już mnie brzuch zaczął boleć.
- Dobra. - wysapałam. - Wystraczy, bo nie wyrobię.
- Też tak myslę. - blondas prawie się zakrztusił powietrzem.
- Idę potańczyć. - oznajmiłam wstając.
Było to nielada wyzwaniem.
- Gdzie będziesz? - odetchnął głęboko, żeby się uspokoić. - W razie "W".
- W ogrodzie. Jest ładna pogoda. - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
Szybko się przebrałam i już po chwili robiłam rozgrzewkę na świeżym powietrzu.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
TAM TADA DAM !
Rozdział 10 :)
Normalnie jak jakaś okrągła rocznica xD
Stwierdziłam, że co 2 dodane rozdziały będę zwiększała liczbę warunkowych komentarzy, bo wiem, że was na to stać :* Oczywiście nie zabraniam dodawania komentarzy ponad warunek. To jest jak najbardziej wskazane! :)

Pytanko:
Zgadzacie się na gify w rozdziałach? (znalazałam takie naprawdę hot i musicie je zobaczyć, szczególnie jak się dopasują do akcji, wiecie takie lepsze zobrazowanie xD )

Jeśli są jakies pytania, to zapraszam na mojego Twittera :) Przy okazji możecie dać mi follow, just saying xD
A jeśli macie swoje blogi, to dawajcie mi linki w twittach do mnie. Z pewnością zajrzę, bo lubię czytać ff :*

Życzę miłego czytania i zachęca do komentowanie! To strasznie miłe wiedzieć, że komuś podoba się twoja praca :)

A SIĘ ROZPISAŁAM!

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 9

*Jessy*

Od 30 minut siedze jak na szpilkach. Jest godzina 17.55. Za 5 minut powinien pojawić sie Malik. Dlaczego ja się na to zgodziłam?! Będziemy wychodzić przez okno? Mam nadzieję, że nie, bo moja spódniczka jest dość krótka i z lekkiego materiału, więc gdyby tylko ją podwiało, Zayn miałby darmowe kino. Mysle, że w obcisłym topie z nadrukiem "Aaaa psik! Sorry, I'm alergic on him" jest ok. Zayn chyba się nie obrazi...
Do tego mam koturny a pod spodem szorty, które zakładałam podczas tańca, żeby mi majtek nie było widać. Niall jest na dole. Powiedziałam mu, że wychodzę, ale nie powiedziałam z kim. Napomniałam jeszcze, na "prośbe" mulata, że prawdopodobnie będę "nocowała u koleżanki".
Nie lubię kłamać!
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Zgarnęłam torebkę i zbiegłam tak szybko, jak tylko mogłam. Zdążyłam dotrzeć na korytarz przed blondasem. Mało brakowało, a juz by otworzył drzwi.
- To ja lecę! - krzyknęłam narzucając dżinsową kurteczkę.
- Czekaj! - krzyknął z kuchni.
Przewróciłam oczami i spojrzałam na zegarek. Równa 18.00. Nerwowo przebierałam nogami do momentu, kiedy zjawił się Niall.
- Co chciałeś? - rzuciłam szybko.
- Jedziesz na imprezę, tak? - zapytał.
Przytaknęłam głową.
- Jesteś już dużą dziewczynką... - zaczął niepewnie.
- Do czego zmierzasz?? - niecierpliwiłam się.
- Wiesz, nie chce zostać wujkiem w tak młodym wieku. - powiedział całkowicie poważnie.
- Co?! - wytrzeszczyłam oczy.
- Pamiętaj o zabezpieczeniu się. - uścisnął mnie i poklepał po plecach.
Odsunął się i spojrzał mi w oczy.
- Jesteś idiotą, Niall. - powiedziałam najspokojniej jak mogłam, po czym wystawiłam mu język.
- Też cię kocham. - powtórzył moja czynnośc. - Jakby coś, to jestem w domu.
- Ok, dziekuję. - cmoknęłam go w policzek i zarzuciłam torebkę na ramię.
- Miłej zabawy i nie schlej sie za bardzo. - mrugnął do mnie i wrócił do kuchni.
Odetchnęłam z ulgą, bo nie nalegał, żeby poznać osobę, która po mnie przyjechała. Poprawiłam ubranie i nacisnęłam klamkę. Moim oczom ukazał sie Malik. Był ubrany w ciemne dżinsy, białą koszulkę z napisem "She's mine" i czarną, dżinsową kurtkę. Opierał się o framugę.
- Już myślałem, że brat zamknął cię w pokoju. - zaśmiał się i zlustrował mnie od góry do dołu.
- Cześć. - mruknęłam zawstydzona jego spojrzeniem.
- Cześć, kocie. Ślicznie wyglądasz. - powiedział i wskazał dłonią, żebym szła pierwsza.
Na podjeździe zobaczyłam samochód, ale nie rozpoznałam marki. Szliśmy w ciszy. Czułam, że Zayn patrzy na mój tyłek, dlatego zmysłowo bujałam biodrami.
- Bo oślepniesz. - rzuciałm odwracając głowę delikatnie.
Wyrównał krok z moim. Szedł tuż obok.
- Dla takiego widoku warto. - wyszeptał konspiracyjnie i przepuścił mnie w furtce.
- Mam inne zdanie na ten temat. - powiedziałam zaczepnie i odwórciłam się w jego stronę.
Niestety to był błąd, bo kiedy spotkałam jego rozpalone spojrzenie, wiedziałam, że coś się stanie. Momentalnie zostałam przyparta do drzwi pasażera. Mulat nie zostawił między nami żadnej luki. Wpatrywał się w moje oczy i usta na zmiane.
- Co ty robisz?! - zachichotałam i starałm się go odepchnąć.
Nic z tego.
- Igrasz z ogniem. - mruknął, a jego oczy błysnęły niebezpiecznie.
Mina mi zrzedła. Przełknęłam ślinę nie odzywając się. Nie wiedziałam czy sobie żartuje, czy mówi poważnie.
- Zayn... Niall może nas zobaczyć. - wyszeptałam odwracając wzrok.
Odsunął sie delikatnie, ale nie na tyle żebym miała swobodę ruchu. Wciąż stykalismy sie biodrami.
- Masz szczęście. - burknął otwierając mi drzwi.
Wsiadłam z gracją, co mi się udało. Zazwyczaj jestem ofermą przy kimś kto mi się podoba. Yyy...Co?? Nie! Nie to miałam na mysli! On... A nieważne. Chłopak zamknął drzwi mocniej niż było wymagane i sam wsiadł na swoje miejsce.
- Gotowa? - w jego głosie nie było żadnych emocji.
- Mhm. - mruknęłam i zaczęłam bawić się splecionymi palcami.
Jest zły, ale nie wiem dlaczego. Przebywalismy drogę w całkowitej ciszy, aż w końcu nie wytrzymałam.
- Zrobiłam coś? - zapytałam ostrożnie, zerkając na niego.
Ma taki idealny profil...
- Nie. - uciął szybko.
Zauważyłam jak jego dłonie mocniej zaciskają się na kierownicy.
- Zayn... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie! - krzyknął. - Nie ważne! Możesz się chwilę nie odzywać?! Próbuję się uspokoić, a fakt, że jestes tuż obok wcale mi nie pomaga!
Moje oczy wyglądały teraz jak 5zł.
- Co takiego?! - oburzyłam się. - To ja powinnam tutaj krzyczeć, a nie ty! Wyciągnąłeś mnie z domu na siłe, bo masz jakieś swoje pieprzone powody i nawet nie raczysz odpowiadać mi na pytania, bo nagle jesteś obrażony i zły! Nawet nie wiem, co zrobiłam! - emocje wzieły góre.
Malik spojrzał na mnie na ułamek sekundy i wrócił wzrokiem na jezdnię.
- Już nic. - wysyczał starając sie uspokoić.
- Jasne... - rzuciałm z ironią w głosie. - Niech będzie. - odwróciłam sie w stronę szyby.
Jechaliśmy tak szybko, że nie potrafiłam rozpoznać gdzie dokładnie jesteśmy.
- Jessy. - jego język pieścił moje imię.
- Co? - warknęłam.
- Jestes zła? - zapytał miękko.
- Nie ważne. - ucięłam.
Witaj po mojej stronie Malik.
- Ważne. - starał sie nie wybuchnąć.
- Jesli ty mi powiesz, o co ci poszło, to ja odpowiem na twoje pytanie. - nawet na niego nie spojrzałam.
Westchnął ciężko.
- Ok. - zrobił pauze. - Po prostu przy tobie musze się strasznie powstrzymywać, a ty mi wcale w tym nie pomagasz.
Spojrzałam na niego zaciekawiona. Dobrze, że nie widział mojego wyrazu twarzy. Szybko sie ogarnęłam i odchrząknęłam.
- Powstrzymywać? - powtórzyłam cicho.
- Tak.
Postanowiłam nie drążyć tematu. Będzie chciał, to powie. Walić moją OGROMNĄ ciekawość!
- Nie jestem zła. - mruknęłam. - Jestem wściekła. - westchnęłam próbując powstrzymać chichot, ale średnio mi to wyszło.
Kątem oka zobaczyłam, że Zayn się uśmiecha. Na mojej twarzy też pojawił sie nieśmiały usmiech. Resztę drogi nie rozmawialiśmy, ale ta cisza mi nie przeszkadzała.

Po jakichś 10 minutach od zakończenia rozmowy byliśmy na miejscu. Miejscówka wydawała się całkiem spoko. Widać, że gospodarz, nie wiem jakiej płci, ma dzianych rodziców i nie boi się z tego korzystać. Kiedy wysiedliśmy, Zayn zamknął samochód i objął mnie w pasie. Zgromiłam go wzrokiem i zrobiłam krok w bok. Uśmiechnął sie bezczelnie unosząc ręce w geście poddania.
Fuknęłam i ruszyłam w stronę szeroko otwartej bramy wjazdowej. Malik deptał mi po piętach. Dosłownie. Nie mam pojęcia, dlaczego mnie tak pilnuje.
- Nie bój się, nie ucieknę. - przewróciłam oczami. - A nawet jesli, to i tak nie wiem gdzie jesteśmy.
- Nie pozwoliłbym na to.
- Ty sobie możesz. - prychnęłam i rzuciłam mu spojrzenie typu "ty zacząłeś ta grę".
- Mogę więcej niż myślisz. - uniósł wysoko głowę i dorównał mi kroku.
- Tak sobie wmawiaj. - westchnęłam i poprawiłam kurtkę na ramionach.
- Nie prowokuj. - ostrzegł. - Teraz daj mi rękę.
- Chyba cię pogięło! - stanełam oszołomina jego słowami.
- Uwierz, że na takich imprezach nie warto ogłaszać, że jest się singlem. - zaprzeczył głową.
- Dlaczego? - zaciekawiłam się.
- To nie jest taka zwyczajna domówka. Ludzie przychodzą tutaj żeby poćpać, popić, popalić, przeżyć przygodny seks z pierwszą lepszą SINGIELKĄ. Często dosypują też czegoś do drinków.
- Ty też po to tu przychodzisz? - walnęłam ze zwyczajnej ciekawości.
- Kiedyś tak było. Teraz jest inaczej. - nagle się spiął.
- Dzięki za ostrzeżenie. - klepnęłam go w ramię. - Poradzę sobię.
Juz miałam się oddalić, ale zostałam mocno pociągnięta w tył. Wpadłam na twardy tros mulata.
- Ja nie żartowałem. - wyszeptał do mojego ucha umieszczając ręce na moich biodrach.
Przeszły mnie dziwne, ale przyjemne ciarki. Ciarki podniecenia.
- Miej ten zaszczyt. - odsunęłam się i wystawiłam dłoń, która Malik momentalie zamknął w szczelnym uścisku.
- Chyba ty. - wystawił język, po czym pstryknął mnie w nos.
Mimo tego, że chcialam udawać obrażoną, zachichotałam.
- Czas się zabawić! - krzyknęłam i pociągnęłam chłopaka w stronę dzrzwi wejściowych.
Gdy przekroczyliśmy próg uderzyła mnie mega głośna muzyka i zapach potu, alkoholu, skrętów, wód toaletowych, tytoniu jednocześnie.
Dziwna mieszanka.
Nagle, nie wiadomo skąd, zjawił się przy nas ciemno i  długowłosy chłopak.
- Hej brachu! - przybił z Malikiem żówika i wpadli w braterski uścisk. - Dawno cię tu nie było.
- Miałem inne sprawy ma głowie, niż imprezowanie. - wzruszył ramionami.
- Niemożliwe!! - tamten wyrzucił w górę ręce i złapał sie za głowe. - Malik bez imprez, to nie Malik.
- Daj spokój. - machnął lekceważąco ręką i posłał mu radosny uśmiech. - Raczej imprezy bez Malika, to nie imprezy.
Czekałam, kiedy sobie przypomni, że ja też tu jestem. W tym czasie rozglądałam się z zainteresowaniem po budynku. Całkiem ładny, ale pełen niezbyt przyjemnych ludzi. No może z wyjątkiem kilku, którch udało mi się dostrzec wśród tego zdziczałego tłumu. Trzymałam się bardzo blisko Zayna. W pewnym momencie jakiś koleś potrącił mnie ramienieniem oblewając moja kurteczkę śmierdzącym piwem z... wódką? Fuuu! Musialam ją zdjąć, przez co szturchnęłam lekko mulata.
- Zapomniałem! - przerwał ich pogawędkę. - To jest Jessy. - spojrzał na mnie, a póżniej na swojego kolegę.
- Cześć. - uśmiechnęłam się.
- Hej. Jestem Freak. - uścisnął moją dłoń. - Znaczy tak na mnie mówią i już sam nie pamiętam jak mam na imię. Szczególnie w tym stanie - zaśmiał się widząc moją zdziwioną minę. - Laski lecą na moją ksywę. - poruszył zabawnie brwiami i przysunął sie w moją stronę.
- Ona jest ze mną. - warknął Zayn i zabił chłopaka spojrzeniem.
- Ok, ok. - długowłosy uniósł ręce w geście kapitulacji.
- Tak naprawdę, to wstydzi się swojego imienia. - sprostował Malik zmieniając temat.
- Aha. - to wiele wyjaśniało.
- Dzieki Zaniee! - oburzył się ciemnowłosy.
- Zanie? - zachichotałam i uniosłam brwi patrząc na mulata. - Serio?
On tylko wzruszył ramionami i pokiwał głową z litością.
- Idź już Freak. Goście czekają. - klepnął roześmianego i mocno wstawionego chłopaka w ramię.
- Bawcie sie dobrze! - krzyknął tamten odchodząc.
Oszołomiona i jednocześnie rozbawiona tą sytuacja odwróciłam się w stronę Zayna.
- To co robimy...Zanie? - specjalnie podkreśliła jego zdrobnienie.
- Zabawne. W twoich ustach brzmi to bardzo seksownie. - próbował ukryć uśmiech. - Co to ma znaczyć? - zapytał wskazując palcem na nadruk mojej koszulki.
- Tyllko i wyłącznie sama prawda! - starałam się przekrzyczeć muzykę, która nagle stała się strasznie głośna.
- Masz na mnie alergię? - zdziwił się.
- Ty nie lepszy! - przejechałam palcem po napisie jego koszulki.
Nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się tak zadziornie a zarazem tak słodko, że aż kolana się pode mną ugieły.
- Chodz potańczymy Zanie! - krzyknęłam prowadząc go na parkiet.
Sama się sobię dziwię, że tak się zachowuję. Przecież nawet nic nie wypiłam.
Jestem dziwna.

***

Na parkiecie szalaliśmy jak nienormalni. Chyba tacy jesteśmy. Niestety Malik nadal mnie wkurza. Podczas tańca jego ręce wędrowały tam gdzie nie trzeba, np. mój tyłek, piersi bądź przednia część miednicy (if you know what i mean^.^). Upominałam go do skutku, aż obiecał, że więcej tego nie zrobi. Nie zrobił, ale chyba postanowił mnie upić. Niestety dla niego, mam mocna głowę.
Siedzieliśmy właśnie przy barku, kiedy Malik zaczął zsuwać się ze stołka.
- Ej! - krzyknęłam i wstając złapałam go za ramiona. - Co ty robisz??
- Spadam. - wybełkotał śmiejąc się. - Lecę bo chcę...
- Malik ogarnij! - szarpnęłam go tak, że znowu usiadł na stołku.
Zakręciło mi się w głowie. Postanowiłam, że juz nie dopiję tego drinka. Musze jakoś przetransportować Malika do domu. Tylko jest jeden mały probelm... Nie mam bladego pojęcia, gdzie on mieszka.
- Ja pierdole! - krzyknęłam.
- Kogo? - Zayn nagle się ożywił i uniósł głowę. - Gdzie?
Bełkotał jak cholera, ale dało się go zrozumieć.
- Czekaj tu. - rozkazałam i stanęłam na nogi. - Zadzwonię po Nialla.
W tym samym czasie zobaczyłam jak w naszym kierunku zbliża się Freak z butelką wódki. Malik też go zobaczył i aż klasnął z radości na widok trunku.
- Nie ma mowy! - skarciłam go, na co zrobił smutną minę. - Wychodzimy na zewnątrz.
Zsunął się z krzesełka, a ja złapałam go w talii przerzucając jego prawą ręke przez moje ramiona.
Cięzki cholernik.
Zaparłam się i zmusiłam sie do zrobienia kroku. Najgorszy był ten pierwszy, bo później to już samo leciało. W ciągu kilku minut znaleźliśmy się na świeżym powietrzu, którym głęboko się zaciągnęłam.
- Telefon. - mruknęłam sama do siebie i zaczęła grzebać w torebce.
Na moje szczęscie nie byla duża i szybko znalazłam upragniony przedmiot. Zayn siedział na trawie obok moich nóg i gadał do siebie.
- Masz piekne nogi. - wymamrotał sunąc dłonią w góre mojej kończyny.
Siedząc sięgał tylko do połowy uda, a nie miał siły, żeby podciągnąc się wyżej i dotrzeć tam gdzie zapewne bardzo chciał.
- Uspokój się, bo cię tu zostawię na pastwe twojego, pijanego w trzy dupy kumpla. - ostrzegłam.
- Trzy dupy?? - rozejrzała się wokół i wrócił spojrzeniem na mnie. - Ja widzę tu tylko jedną. - poruszył brwiami, na co ja przewróciłam oczami i skupiłam się na komórce.
Jak najszybciej musiałam znaleźć numer brata, ale wzrok płatał mi niemiłosierne figle, przez co o mały włos nie zadzwoniłam do rodziców. Po mozolnych poszuiwaniach i odganianiu się od rąk Malika, nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Niall? - zapytalam i usłyszałam mruknięcie na zgodę. - Jak dobrze. - odetchnęłam z ulgą.
- Co sie stało? - słyszałam po głosie, że się zaniepokoił.
- Nic starsznego. Przynajmniej nie ze mną. - uspokoiłam go.
- A z kim? Jessy mów szybko! - niecerpliwił się.
- Z moim um... kolegą. - wydukałam.
- Kolegą? - powtórzył. - Tym co po ciebie przyjechał?
Skąd on wie, kto po mnie przyjechał?!?!?!?
- Mhm. - mruknęłam zażenowana.
Być może widział tą akcję przy samochodzie mulata.
- Gdzie jesteś? Zaraz po was przyjade. - usłyszałam jak zamykają się drzwi od domu.
Szybko podałam bratu adres i się rozłączylam. Przykucnęłam obok zmarnowanego chłopaka.
- Coś ty ze sobą zrobił człowieku? - rzuciłam z politowaniem.
- A chuj cię obchodzi. - wybełkotał.
Nie zabolały mnie jego słowa. Wiedziałam, że nie kontroluje tego co mówi. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Zaraz odwioze cię do domu. - zakomunikowałam. - Gdzie mieszkasz?
- W Bradfrond. - zasmiał się. - Bra-bre-bry... Jakoś tak. - machnął dłonia.
Kolana miał zgiete, łokcie oparte o kolana, a głowę zwieszoną ciężko.
- Dzięki. Pomogłeś. - mruknęłam z sarkazmem i chciałam wstać, ale zostałam powstrzymana.
- Nie pamiętam. - w jego oczach zobaczyłam powagę i strach.
Jak u dziecka.
- Nie pamiętasz gdzie mieszkasz? - dopytywałam. - A Freak wie?
Malik zaprzeczył głową i ponownie opuścił ja z rezygnacją.
- Dlaczego mnie to spotyka? - zapytałam sama siebie i objęłam się ramionami.
Moja dżinsowa kurtka jakimś cudem zniknęłam z oparcia krzesłam, kiedy tańczyłam. Zadygotałam, bo moje odkryte ramiona owiał mroźny wietrzyk. Jest punktualnie 3.00 nad ranem, więc nie dziwne, że
jest zimno.
- Zimno ci? - usłyszalam słaby głos po mojej prawej.
Odwróciłam głowę i napotkałam kawowe oczy.
- Nie, nic mi nie będzie. - uśmiechnęłam się serdecznie.
- Może jestem pijany i nie wiem co robię, ale nie jestem chamem, żeby nie zauważyć kiedy jest dziewczynie zimno. - bełkotał, ale coraz przejrzyściej.
Odchylił się delikatnie i zsunał kurtkę z ramion. Nastepnie schylił sie w moją stronę i położył mi ją na plecach. Moje nozdrza uderzył cudowny zapach jego perfum. Jego kurtka była nimi przesiąknięta.
- Dziękuję. - powiedziałam wsuwając ręce w za długie rękawy.
Mrugnął do mnie, po czym jego głowa znowu opadła bezwładnie. Usiadłam i oparłam głowę o ramię mulata.
Miałam w bani niezłą karuzelę. Nie pozostało nam nic, jak tylko czekać na zbawienie w postaci mojego kochanego, spóźniającego się braciszka, który powinien tu być jakieś 5 minut temu. "Może coś mu sie stało??" - pomyślałam, ale szybko wyrzuciłam to z głowy i wpatrywałam się przed siebie, myśląc co zrobię z Malikiem.
Zatrzymac go u siebie? Co powie na to Niall?
Ja to mam kurwa szczęście.
Zanim zdążyłam ułożyć w głowie jakiś przeraźliwy scenariusz, co do opuźnienia Nialla, zobaczyłam jego nadjeżdżający samochód. Zaparkował najbliżej jak się dało i wybiegł do nas prawie sie potykając.
- Spokojnie, nikt nie ucierpiał. - zażartowałam widząc pobladła twarz blondasa.
- Przestań! - skarcił mnie. - Po drodze był wypadek. - wyjaśnił swoje spóźnienie.
- Ok, ale i tak zrobisz mi jutro śniadanie. - przytuliłam go mocno.
- To gdzie ten nieszczęśnik mieszka? - zapytał biorąc zarzucając sobie rękę mulata na ramiona.
Ja zrobiła tak z drugiej strony i wspólnymi siłami przetransportowalismy mulata na tylnie siedzenie auta.
- Usiądź z nim, żeby mi nie zwymiotował.
Spiorunowałam go wzrokiem, ale nie wdawałam się w dyskusję. Posłusznie zajęłam siedzenie obok chłopaka, który położył głowę na moich kolanach i zamknął oczy.
- Nie za wygodnie? - uniosłam brwi, ale on i tak tego nie widział.
- Nieziemsko. - wymruczał nieskładnie.
Dałam mu spokój. Niech się chłopaczyna wyśpi. Dzień dobroci dla zwierząt. Bardzo przystojnych zwierząt...
- To gdzie jedziemy? - rzucił Niall sadowiąc się za kierownica i odpalił samochód.
- Nie ma pojęcia. - powiedziałam prawdę. - Nie powiedział mi.
- Mamy problem. - podrapał się po głowie.
- Maleńki. - zmarszczyłam brwi mysląc intensywnie. - Pomyślałeś o tym co ja?
- Czyli... - zaczął i spotkaliśmy się spojrzeniami w tylnim lusterku.
- Chyba nie mamy wyjścia. - wzruszyłam ramionami.
- Czyli kierunek dom. - wypalił głosem szofera i ruszył z podjazdu.
No to się Malik zdziwi, jak się obudzi.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
WITAM SERDECZNIE

Dziękuję za komentarze :***
Nawet nie wiecie jak byłam szczęśliwa, kiedy je zobaczyłam. Normalnie nie da się tego opisać słowami. Normalnie jarałam się bardziej niż prezentami na Boże Narodzenie! Typowo! :)

Obiecany 9 rozdział już jest.
Nie krępujcie sie w krytykowaniu, jeśli cokolwiek jest źle. Wszystko przyjmę na klatę, tylko dlatego żeby wam się dobrze czytało.
Jeśli macie, to podawajcie w komentarzach swoje TT, a na pewno dam follow (i liczę na follow back) :)

Życzę miłego czytania i zachęcam do komentowania!
<3

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 8

*Jessy*

- To są moje oczekiwania jesli wygram. - mulat zakończył swój "głęboki" monolog.
- Spadam, nara. - odwróciłam sie na pięcie z zamiarem opuszczenia pomieszczenia.
Już miałam sięgnąć po plecak, kiedy chłopak objął mnie w talii, mocno przyciskając do swojego torsu.
- Hej, kocie. - wymruczał mi tuż przy uchu. - Obiecałaś coś, a ja nie lubię kiedy ktoś łamie dane mi obietnice. - poczułam jego usta.
Przeszły mnie ciarki, a serce zaczęło łomotać jak głupie.
- Nie obiecywałam żadnych warunków! - oburzyłam się, próbując rozpleść dłonie Malika, ale bez żadnego skutku.
- Ale ja nie powiedziałem, że na obietnicach sie skończy. Chcę mieć jakieś korzyści ze znajomości z tobą. - powiedział, na szczęście normalnie i bez żadnych "pieszczot".
Odetchnęłam niezauważalnie. Rozluźniłam sie i nabrałam odwagi.
- Kto ci powiedział, że ja chcę się z tobą kolegować? - odwróciłam się przodem do niego.
Nadal stalliśmy bardzo blisko, prawie stykając sie klatkami.
- Myślałem o innym poziomie naszej znajomości. Nie zamierzam zatrzymać sie na "koleżeństwie", jak to ujęłaś. - mrugnął do mnie.
On ze mną flirtuje! Myśli, że ja też polecę na jego urok. Pff! Jego niedoczekanie!
- Niestety ja nie chcę być twoja pieprzoną koleżanką. - warknęłam.
Powoli zaczyna działać mi na nerwy.
- Pieprzoną... Hmm... Ciekawa gra słów. - przechylił głowę delikatnie, bacznie mi sie przygladając
W jego oczach zobaczyłam błysk. Tylko nie wiem, czym był spowodowany... Tym, że na mnie patrzył, czy tym w jaki sposób właśnie o mnie pomyślał. Z dwojga złego, wolę pierwszą opcję.
- Oj zamknij się! - machnęłam na niego ręką z irytacją. - Wnerwiasz mnie.
- Zamknę się jeśli zagrasz ze mną na moich warunkach. - ruszył niewinnie ramionami.
- Ja też mam warunki. - oznajmiłam z wyższością, a on kiwną głową na znak zgody. - Jeśli wygram, to się ode mnie odwalasz. Dajesz mi spokój. Definitywnie i nieodwołalnie. Nawet się do mnie nie odezwiesz. Dasz mi normalnie żyć. Zgoda? - uniosłam brew czekając na jego decyzję.
"Zrezygnuj z gry i daj mi odejść. Proszeeee!" - modliłam się w myślach.
- Zgoda. Przyjmuję twoje warunki. Teraz ty musisz przyjać moje. - na jego ustach wykwitł wielki banan. - Jeśli to ja wygram, co jest oczywiste, to pójdziesz ze mna na imprezę. Oczywiście będziesz też mi winna pocałunek. Nie jakiegos zwykłego buziaka, tylko prawdziwy pocałunek. Obejdzie sie bez języczka. - wyrecytował zadowolony.
- Ej! Ale ten pocałunek, to sobie dodałeś! - tupnęłam noga. - Miała być tylko impreza.
- Ty dużo ode mnie wymagasz, więc ja też moge.
- Czyli zabierzesz mnie jutro na imprezę i cię pocałuję i tyle? Będę miała spokój?
- Tego nie powiedziałem. - zaprzeczył powoli głową. - Po pierwsze, nie wiem kiedy pójdziemy na imprezę, a po drugie pocałunek odborę sobię kiedy będe chciał i gdzie będe chciał. Chyba, że sama zaczniesz o niego błagać.
- Jesteś strasznie pewny siebie, kochanie. - rzuciłam zanim pomyślałam.
- Kochanie? - zamyślił się. - Brzmi całkiem seksownie z twoich pieknych usteczek.
Zasznurowałam usta. Czułam jak na moje policzki wpełza rumieniec, więc szybko opuściłam głowe. Zapanowała niezręczna cisza. Delikatnie uniosłam wzrok i napotkałam rozbawione oczy Zayna.
- Słodko się rumienisz. - szepnął i palcem przejechał przez mój policzek.
W miejscu jego dotyku pojawiły się przyjemmne iskry. Już miałm anielsko się uśmiechnąć, ale zganiłam się w myślach i odpuściłam. Nie mogłam pokazać, że zaczyna mi się to troszeczkę podobać, to jego zachowanie względem mnie, ale tylko troszeczkę. Nie dość, że jest przystojny i cholernie seksowny, to jeszcze ta jego gadka i pewność siebie.
Ugh!
- Możemy już grać? - wyszeptałam.
- Z tobą zawsze i wszędzie. - również wyszeptał.
Dlaczego szepczemy?!?
Mulat skierował się na środek parkietu razem z piłką i popatrzył na mnie wyczekująco. Zaczerpnęłam powietrza i stanęłam naprzeciwko chłopaka.
- Widziałem, że całkiem nieźle grasz. - w jego oczach zauważyłam nutkę uznania.
- Dużo lepiej niż "nieźle". - wzruszyłam ramionami z niewinnym uśmiechem.
- Jasne. - zaśmiał się. - To się jeszcze okaże.
- Tylko później nie płacz, kochanie. - ostrzegłam i zabrałam mu piłkę.
- Już uwielbiam jak tak do mnie mówisz. - przymknął oczy. - Uważaj, bo zacznę się przyzwyczajac.
Mrugnął do mnie i chciał odebrać piłkę, ale byłam szybsza i podbiłam ją wysoko. Tym razem był lekko zdziwiony. Może jeszcze nie widział dziewczyny, która gra tak dobrze. Bo chyba gram dobrze, skoro sam pan Zayn Malik zwrócił na mnie uwagę, znaczy na moją grę.

***

Wygrywam. Prowadzę jednym punktem. Malik wymyślił, że musi byc przewaga dwóch. Dlatego biegnę teraz jak głupia w strone jego bramki. Brakuje mi tchu, a Malik depcze mi po piętach. Czuję jego oddech na karku. Słyszę jak ciężko oddycha. Też jest zmęczony.  W końcu gramy juz od dobrych 30 minut bez przerwy.
Jestem przy bramce. Nakierowuję piłkę. Jeszcze kilka kroków. Odpowiednie położenie piłki i... W tej własnie sekundzie zostałam powalona na ziemie. Nim się obejrzałam, Zayn już leżał na mnie. Bardzo bllisko... za blisko.
- Co ty odwalasz? - zapytałam ziejąc.
Jego twarz wisiała tuż nad moja, a jego ciało częsciowo pokrywało moje. Opierał się na rękch po obydwu stronach mojej głowy.
- Wygrałabyś. - wydusił.
- Już wygrałam. - stwierzdziłam pewnie. - To co zrobiłeś, to zwyczajny faul.
- Grając z chłopakami nie moge TAK faulować. - poruszał zabawnie brwiami.
Zachichotałam.
- Przykro mi, a teraz złaź. - klepnęłam go w ramię.
- Au! - wydął usta. - Zanim zejdę, muszę coś zrobić.
Zdziwiłam się. Nie wiedziałam o co mu chodzi, bo przecież to ja wygrałam.
- Musisz?
- Skoro od jutra mam dać ci spokój, to dzisiaj odbiore swoją nagrodę. - mruknął.
- Co?! Przecież, to ja wygrałam! - oburzyłam się. - Nie grasz czysto!
- Kocie, ja nigdy nie gram czysto. - musnął opuszkami palców moje nagie ramię.
Zadrżałam pod jego dotykiem.
- Nie ma mowy! - zaczęłam sie wiercić. - Nie zgadzam s... - nie dane mi było dokończyć, bo Malik przerwał mi pocałunkiem.
Mocnym. Natarczywym.
Zszokowana nie oddałam pieszczoty. Szybko zepchnęłam go z siebie i wstałam.
- Co to miało, kurwa być?! - krzyknęłam i poprawiłam ubranie.
- Połowa mojej nagrody. - powiedził jakby nigdy nic, siedząc na podłodze. - Chociaż, nie spodziewałem się, że nie oddasz pocałunku, ale ok, miałaś prawo.
- Odpierdol się! - warknęłam kiedy wstał. - Mam cie dość!
Podeszłam do chłopaka i z całych sił go odepchnęłam. Skierowałam się do wyjścia.
- Jessy... - zaczął uspokajająco.
Jego język pieścił moje imię. Mówił to tak pięknie... Stanęłam, ale nawet nie raczyłam się odwrócić.
- Od jutro znikasz z mojego życia. - oznajmiłam tonem kończacym jakiekolwiek dalsze sprzeczki.
- Od jutra... - powtórzył i nie wiem dlaczego, ale wyczułam, że uśmiecha się zadziornie.
Wiedziałam co to znaczyło. Nie da mi spokoju do jutra. Jest dopiero 13.00... Zacisnęłam mocno powieki, otworzyłam, zabrałam rzeczy i wyszłam. Wściekła skierowałam się do domu.
A ja głupia myślałam, że to będzie zwyczajna gra. Przeliczyłam się i zrobię to jeszcze nie raz. Coś tak czuję...

Kolejne niedopowiedziane słowa...

***

Siedziałam nad pracą domową z matmy i czyłam dziwny niepokój. Obawaiałam się, co może się dzisiaj jeszcze wydarzyć. Dopiero 15.00.
- Pierdolę, nie robię! - rzuciłam długopisem o podłogę i ległam na łóżku. - Zwalona matematyka!
Zamknęłam oczy i przywołałam obraz dzisiejszego spotkania z Malikiem. Było całkiem fajnie,  oprócz tego "małego" incydentu. Jak chce, to potrafi być znośny. Na samo wspomnienie jego oczu i ust zrobiło mi się gorąco. Nawet nie wiem dlaczego, bo przecież on mi się nie podoba. Nie mam jakichś motylków w brzuchu na jego widok.
Podniosłam się, żeby otworzyć okno. Zanim to zrobiłam rozejrzałam się po okolicy. Pewna, że nic mi nie grozi, otworzyłam okiennice i wróciłam na poprzednie miejsce. Musze zregenerować mózg. Leżałam z zamknętymi oczami, kiedy usłyszałam jakiś hałas. Historia się powtarza?
Nie chciałam podnosić powiek. Zwyczajnie bałam się tego, co zobaczę. Poczułam ruch w pokoju. Podniosłam się i rozejrzałam. Niestety w tym momencie mój wzrok bez okularów nie zdawał sie na wiele, więc niewiele zobaczyłam. Tak, nosze okulary, ale tylko kiedy moje oczy są zmęczone.
Podeszłam do biurka i wsunęłam na nos kujonki. Ponownie omiotłam pokój.
Zamarłam.
Przy oknie stał Zayn. Okno było zamknięte. Jakim cudem nie usłyszałam tego dźwięku?
- Cześć, piękna. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Co ty tu robisz? Jakim cudem ty... ty tutaj... - zaczęła się zacinać i wymachiwać rękoma na wszystkie strony. - Z reszta, nieważne.
- Nie wiedziałem, że masz wadę wzroku. Masz takie piekne oczy. - powiedział znienacka.
- Yyyy... Ok. W sumie, to nie mam tylko nie widze najlepiej kiedy mam zmęczone oczy, stąd okulary - zaczerwieniłam się delikatnie na jego słowa. - Czego chcesz?
- Popatrzeć.
- To sobie wyjrzyj przez okno. - ale suchar Jessy! Brawo!
- Udam, że tego nie słyszalem. - uniósł brwi z rozbawienia
- Ja udam, że cię tu nie ma. - warknęłam.
Znowu zaczyna mnie irytować. Sama nie wiem dlaczego, bo przecież jeszcze nic takiego złego nie zrobił. Denerwuje bo istnieje. Tak, to jest to!
- Nie potrafisz tego zrobić. - rzucił pewny siebie.
Nie odpowiedziałam. Serio, nie potrafię? To się przekonamy.
Usiadłam przy biurku i próbowałam skupić się na kolejnym zdaniu z matematyki. Wiedziałam, że on cały czas stoi tam i się przygląda.
- Chyba tego potrzebujesz... - odezwał się. - Przynajmniej ja tego używam przy pracy domowej.
Odwróciłam się na krześle i mało z niego nie spadłam. Nosem prawie dotykałam jego brzucha. Odchrząknęłam, a on się zaśmiał. Wstałam rażąc go spojrzeniem.
- Co?  - burknęłam.
- Długopis. - pokazał mi przyrząd, na którym niedawno wyładowywałam złość.
- Dzięki. - wymamrotałam i zabrałam rzecz z jego palców.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - pstryknał mnie w nos.
Wróciłam na krzesło i znowu starałam się zrozumieć sens tego równania. Zayn usiadł na krześle po mojej lewej stronie i zajrzał mi przez ramię.
- Co tam masz? - zaciekawił się.
- Debilną matemtykę. - powiedzialam zła. - Nie mam pojęcia jak to obliczyć.
- Spróbuj powoli i spokojnie. Krok po kroku. - analizował zadanie mrucząc coś pod nosem.
- Nie umiem! - fuknęłam i założyłam ręce na piersi.
- Najpierw spróbuj, dopiero będziesz marudzić. - uciał krótko.
- No dobrze, ale pod warunkiem, że mi pomożesz.
Nie byłam pewna czy weźmie to na serio.
- Pomoge. - spojrzał na mnie.
Kiwnęłam głową i zagłębiłam sie w treści zadania. Po kilku minutach kombinowania i wymyślania nieistniejących wzorów i teorii, mulat zlitował się nade mną.
- Popatrz. - poprawił się i przysunał bliżej mnie.
Poczułam jego śliczny zapach. Mimowolnie sie zaciągnęłam. Nie odezwałam sie tylko zamieniłam sie w słuch.
- Tutaj musisz pomnożyc, rozumiesz? Wtedy wyjdzie ci mała liczba, a nie ta którą ty "wyliczyłaś". Potem dodajesz to. - kiwnęłam głową. - Jak już tu sobie uporządkujesz, to wtedy dajesz pod pierwiastek i do potęgi. Wyłączasz odpowiednie liczby i ta dam. Gotowe! - nim się obejrzałam, napisał mi całe zadanie w zeszycie.
- To już? - zdziwiłam się. - Niemożliwe.
Przecież ja sie tyle nad tym głowiłam.
- Wiesz, skąd to wszystko się wzięło? - wskazał na rozległe obliczenia.
- Yyy... Nie. - zrobiłam minę niewiniątka.
- O matko... - westchnął. - Co w tym trudnego?
- Matematyka nie jest moja mocną strona. - mruknęłam zawstydzona tym, że wyszłam przy nim na tumana. Musiał trafić na matmę?!
- Jeszcze raz i powoli. - wziął głęboki oddech i stuknął w zeszyt przede mną.
Jeszcze raz wytłumaczył mi wszystko dokładnie. Starałm się skupić i całkiem mi się to udawało. Przynajmniej na czas tłumaczenia, bo kiedy skończył i połozył dłoń na moich plecach, to chyba na chwilę odpłynełam.
- Jeeej! - podskoczyłam stając na równe nogi. - Rozumiem, rozumiem, rozumiem. - powtarzałam i odprawiałam dzikie densy. - Dziekuję!
W tym momencie zrobiłam coś, czego bym się po sobie nie spodziewała. Rzuciłam się na szyję uśmiechniętemu Malikowi i mocno go uścisnęłam. Kiedy dotrało do mnie co robię, odsunęłam się szybko zażenowana.
- Przepraszam. - rzuciłam, pośpiesznie pakując książki.
Zayn stał i nic nie mówił. Odchrząknęłam.
- Nie ma za co. - mrugnał. - To było dziwne... - mówił o przytuleniu. - Ale miłe. - dodał
widząc moją minę.
- Nie wiedziałam, że masz głowę do nauk ścisłych. - uśmiechnęłam się nieśmiało w jego kierunku.
- Do tego tez się przydaje. - postukał sie w czoło.
- Z innych przedmiotów też jesteś tak dobry? - zapytałam, wstrzymując śmiech.
- Oczywiście. Mógłbym dawać ci prywatne korepetycje. - podszedl do mnie i objął w talii.
Nie protestowałam. Przecież to gra.
- Na pewno kiedyś skorzystam. - tym razem ja mrugnęłam. - Ze wszystkiego jestes takim geniuszem?
- Nigdy nie szła mi anatomia zewnętrzna człowieka... zwałaszcza kobiety. - mruknął wędrując ręka wzdłuż mojego boku, po czym wsunął ją pod material luźnej koszulki.
Dalej nie protestowałam. Pojawiły się ciarki. Bardzo przyjemne ciarki...
- Z biologii zawsze miałam same celujące. - zachichotałam flirtownie.
- Hmm... Doprawdy? - uniósł brew.
Pokiwłam twierdząco głową i oparłam dłonie o jego tors. Cały czas mnie obejmował, kreśląc ręką na mojej skórze rozmaite wzory.
- Chyba ci nie powiedziałem, że ślicznie ci w okularach. - posłał mi uśmiech typu "wiem jak działają na ciebie moje słowa".
- Nie lubię ich. - spuściłam głowę, rumieniąc się.
Cholernik jeden! Wiedział jak zareaguję. Złapał mnie za brodę i nakierował moje oczy na swoje.
- Wyglądasz jak taka seksowna pani profesor. - wyszpetał muskając płatek, mojego ucha. - Przychodzołbym na lekcje z przyjemnością.
Pochyliłam sie w jego stronę.
- Dlatego więcej ich nie założę. - wyszeptałam i również musnęłam wargami jego ucho.
Na szyi Zayna pojawiła sie gęsia skórka. "To ja też na niego działam!?" - pomyślałam zszokowana, ale gdzieś tam czułam się na wygranej pozycji.
Zrobiłam krok w tył, przez co ta "romantyczna" atmosfera zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
- Tak w ogóle, to co cię tu sprowadza? - odwróciłam uwagę od niedawnej sytuacji.
- Ty. - palnął prosto z mostu. - To o ciebie tu chodzi, kocie.
- No domyślam się, bo jesteśmy w MOIM domu. - przewróciłam oczami.
- Wieczorem zabieram cię na imprezę. - oznajmił i zaczął kierować się w stronę okna.
- Co?! - zachłysnełam się powietrzem, a on się odwrócił. - Co powiedziałeś?! Jaka impreza??
- Obiecałaś. - wzruszył ramionami. - Nagroda. Pamiętasz?
- Ale to ja wygrałam! - tupnęłam nogą. - Miałes dać mi spokój!
- Dzień się jeszcze nie skończyl. - uśmiechnął sie łobuzersko. - Do północy jesteś do mojej dyspozycji.
- A jesli ja nie chcę nigdzie iść? - uniosłam prowokacyjnie brew.
- Uwierz mi, że chcesz. - powiedział z poważną miną. - Nawet jesli nie, to i tak ze mną pójdziesz. Zabiorę cię tam nawet siłą. Ubierz coś ładnego i seksownego.
- Mogę chociaz wiedzieć, gdzie mnie zabierasz? - westchnęłam zrezygnowana.
- Wybierz wygodne ciuchy i dobry humor, bo nie mam w planach wkurwiania się na ciebie. - zlustrował moje ciało, oblizał wargi i zniknął za oknem.
Stałam oszołomiona na środku pokoju i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
Co się, do cholery tutaj stało??

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
DZIEŃ DOBRY! W SUMIE TO DOBRY WIECZÓR... Nevermind :)
Jeszcze raz przepraszam za moją długą nieobecność :*
Teraz już jestem, co mnie bardzo cieszy.
Kolejny rozdział jest tylko i wyłącznie zasługą trzech komentarzy od JEDNEJ osoby, które uznałam. Bardzo za nie dziękuję <3
Rozdziałów mam napisane kilkanaście do przodu, więc proszę się nie martwić, że mi zabraknie weny xD
Teraz siedzę sobie tydzień w domciu :3 Leniuch ze mnie :)

Już niedługo WAAKAAACJE, ale to pewnie wiecie (jestę inteligętę) :D
Jaram się!!!


ZAPRASZAM I ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA! :)

Przepraszam

Jeśli ktoś to czyta, to jest sprawa...
Chciałam Was przeprosić, że nie było mnie tyle czasu. Raz, że miałam cały tydzień testów i zaliczeń, a dwa nie miałam netu. Na szczęście już jest i dzisiaj dodam nowy rozdział.
Dostałam podpowiedź, że może zniechęca was przepisywanie numerka z obrazka, więc jeśli tylko dojdę jak to się zmienia, to zmienię i myślę, że wtedy pojawi się więcej komentarzy.
Dziękuję za każde wyświetlenie :*
Przyjmę wszelkie uwagi i każdą konstruktywną krytykę :)
Życzę miłego czytania!