piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 10

*Jessy*

- Powoli, bo się przewróci! - krzyknęłam ledwo stojąc na nogach.
Podparłam się ściany żeby złapać równowagę.
- Idziemy do ciebie. - Niall skierował się w stronę schodów ciągnąc mnie i Zayna za sobą.
- Dlaczego do mnie?! - oburzyłam się i zaparłam.
- Nie będzie spał na kanapie, bo mi ją obrzyga! To ja ją kupiłem i będę o nią dbał! - fuknął.
Zaśmiałam się.
- A gdzie ja będę spała? - zapytałam unosząc brew.
- Z nim. - kiwnął głową na zalanego chłopaka.
- Chyba cię pogięło! - prychnęłam. - Śpi na kanapie.
- Nie! Nie ma dyskusji! Inaczej rodzice dowiedzą się, jak pięknie bawi się ich przykładna córeczka. - zagroził i zrobił mi zdjęcie.
Nie wyglądałam dobrze. Rozczochrane włosy, pomięte ciuchy, mętny wzrok i chwiejna postawa. Do tego jeszcze Malik uwieszony na moim ramieniu.
- Wal się! - syknęłam i skierowałam się w stronę schodów.
Niall uśmiechnał się zwycięsko.

***

- Połóż go i przyilnuj, a ja się przebiorę. - poprosiłam brata i szybko skoczyłam do łazienki.
Po pięciu minutach byłam ponownie.
- Życzę powodzenia. - poklepał mnie po ramieniu. - Ja spadam.
- Co? Gdzie?
- Jadę do kumpla na imprezkę. Sorki. - uciął krótko, wzruszając ramionami. - Ty już się nabawiłaś.
Wyszedł. Tyle go widziałam.
Muszę sama sobie poradzić z Malikiem. Mam go rozebrać?
Nachyliłam się nad nim i powoli ściągnęłam mu koszulkę. Uśmiechnał się pod nosem, kiedy dłonią musnęłam jego tors. Nawet pijany jest zboczony. Spodnie też? Raz się żyje! Odpięłam pasek potem guzik i jednym szybkim ruchem pozbawiłam chłopaka dolnej częsci garderoby. Na moje szczęście miał bokserki, które się nie zsunęły. Przykryłam go kocem i poszłam zmyć makijaż. Nie zajęło mi to długo, wieć po chwili byłam gotowa do spania.
Już miałam odejść po nową pościel, ale zaczęłam, jak głupia, gapić się na prawie nagiego Zayna. Pewnie było mu gorąco, bo leżał na kocu, którym go okryłam. Miał tak idelany tors i a linia "V"... Mmm...
Jestem pojebana!
Potrząsnęłam głową i wykonałam wcześniejsze zamiary. Trzymając w rękach pościel, nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Spać na dole w salonie, czy z nim. Bo jesli będzie mu niedobrze, to nie chcę, żeby mi pokój ubrudził. Nie sprzątnęłabym tego, bo sama bym się zrzygała. Postanowiłam, że położe się obok mulata. Odsunęłam się na brzeg łóżka i zasnęłam.

***

Obudził mnie huk w łazience. Zerwałam się na równe nogi i popędziłam w tamtym kierunku. Wstrzymałam oddech i ostrożnie otworzyłam drzwi.
- Kurwa! Ja pierdole! - usłyszałam później zobaczyłam Malika.
Siedział na podłodze i opierał się plecami o ścianę obok prysznica. Miał zwieszoną głowę i obejmował ją rękoma. Chyba trochę wytrzeźwiał, bo wspaniałomyślnie założył spodnie. Ale tylko spodnie.
- Co się stało? - wydusiłam wreszcie, kucając obok chłopaka.
- Nic. - warknął. - Poradze sobie. Możesz już iść.
- Nie. - powiedziałam stanowczo. - Jesteś u mnie w domu, więc pod moją opieką.
- Nic się nie stało. - mruknął i dociskając dłoń do prawego oka syknął z bólu.
- Zayn! - zdenerwowałam się.
Zachowuje się jak dziecko. Bardzo przystojne dziecko.
Nic nie odpowiedział tylko odsunął ręce od twarzy. Zobaczyłam na prawej dłoni krew. Wystraszyłam się, ale wzięłam głęboki wdech i opanowałam emocje.
- Pokaż się. - mruknęłam i łapiąc za podbródek uniosłam głowę Zayna.
To nie wyglądało dobrze. Miał rozcięty łuk brwiowy tuż nad okiem i sączyła się z niego krew, która spływała po powiece i poliku.
- Coś ty sobie zrobił? - westchnęłam i spojrzałam na niego z litością.
- Zakręciło mi się w głowie i potknąłem się o ten pieprzony dywanik. - uniósł się na samo wspomnienie. - Nie mogłem wstać, bo w głowie miałem jebaną karuzelę, więc usiadłem i wtedy
przyszłaś ty. - dokończył nie patrząc na mnie.
- To ty tak huknąłeś?? - próbowałam ukryć smiech.
Zmroził mnie spojrzeniem, bo widocznie mi to nie wychodziło.
- To nie jest zabawne. - mruknął. - Czuję się jakbym dostał w łeb maczugą.
- Nic dziwnego. Uderzyłeś się blisko skroni, czyli bardzo wrażliwego miejsca. Dlatego głowa ma prawo cię bolec i skoro nie leżysz na ziemi i nie kwiczysz z bólu albo nie jesteś nieprzytomny, to nie jest tak źle. Mogło być o wiele gorzej. - wyrecytowałam jak dyplomowana pielęgniarka.
- Łał. - odwrócił głowę w moja stronę. - Jaka ty jesteś mądra. - na usta wpełzł mu złosliwy uśmieszek. - Byłabyś seksowną lekarką. - zlustrował mnie wzrokiem.
- Chodź. - zignorowałam jego ostatnie słowa, wstałam i wyciągnęłam do niego rękę. - Musimy cię opatrzyć.
Chwycił mocno moją dłoń, a ja się zaparłam. Dźwignął się, ale ja straciłam równowagę i oparłam o jego klatkę. Uniosłam głowę i napotkałam jego zadowolone oczy.
- Lecisz na mnie. - puścił oczko. - Wiedziałem.
- Wcale, że nie. - zaprzeczyłam, szybko się odsuwając. - Chodź, bo mi całą łazienkę zakrwawisz.
Przynajmniej umowna wersja była taka, że mi sie nie podoba. Eh już sama nie wiem. Jest całkiem przystojny, ale to ego...
- Usiądź tutj. - wskazałam na krzesło stojące przy biurku. - Zraz wracam.
Znalazłam apteczkę i już byłam spowrotem. Stanęłam przed chłopakiem, a apteczkę postawiłam na blacie. Było mi trochę niewygodnie, bo musiałam się lekko schylać, żeby umyć mu oko i polik. Zayn to zauważył, rozsunął kolana, chwycił mnie w talii i pociągnął tak, że zrobiłam krok do przodu.
- Teraz lepiej? - zapytał zamykając oczy.
- Mhmm. - mruknęłam zajęta oczyszczaniem jego twarzy.
Następnie zabrałam się za brew. Przyłożyłam wacik z wodą utlenioną, na co Malik zareagował syknięciem. Uśmiechnęłam się do siebie i kontynuowałam. Tym razem musiałam zakleić ranę, co oznaczało delikatny ucisk. Starałam się zrobić to jak najszybciej i bezboleśnie. Jednak z przykrością stwierdzam, że nie najlepsza ze mnie pielęgniarka.
- Może zaboleć. - ostrzegłam i powoli przyłożyłam opatrunek do rany.
Nawet jeszcze nie nacisnęłam, a Malik złapał moje biodra i ścisnął lekko w oczekiwaniu na ból. Był taki bezbronny. Zachichotałam.
- Co cię tak śmieszy? - nadal nie otwierał oczu.
- Zayn Malik boi się opatrywania ran. - prychnęłam i docisnęłam plaster.
- Ałł! - jęknął. - Zrobiłaś to specjalnie!
- Coś ty! - usiosłam ręce w geście poddania.
- Ja wiem swoje. - klepnął mnie w tyłek. - Mogę już wstać?
- Jesli już nie masz w głowie tej "jebanej karuzeli", jak to okresliłeś, to możesz.
Zaśmiał się.
- Co znowu? - uniosłam brwi.
- Nawet przekleństwa brzmią w twoich ustach strasznie seksownie. - wymruczł i pogładził dłonią mój policzek.
- Spadaj! - też się zaśmiałam i klepnęłam go w ramię.
Skierowałam sie do kuchni, a on podążył za mną.
- To co teraz? - zapytał i usiadł za stołem.
- Myślę, że powinieneś wrócić do domu. - skrzyżowałam ręce na piersi.
Oparłam się o blat czekając na jego odpowiedz.
- O tej godzinie? Chyba oszalałaś. - wskazał na zegarek. - Moja mama jeszcze śpi. Nie chcę jej obudzić. Pewnie jest zmęczona, więc musi odespać.
- Ooooo... - uśmiechnęłam się słodko na jego słowa. - Troszczysz się o swoją mamę. To słodkie.
- Nie, nie jest "słodkie". - zrobił cudzysłów palcami. - To moja mama, a ja jestem synem, wieć wiesz...
- Jasne, jasne. - poruszyłam brawiami. - Tylko tak mówisz.
- Zamknij się, zanim ja cię zamknę. - powiedział niskim głosem, mrużąc oczy.
Wycofałam się z droczenia i pomyślałam o zmianie tematu.
- O cholera! - krzyknęłam widząc na zegarku godzinę 4.52 - Co ja robię na nogach tak wcześnie?!
- To samo sobie pomyślałem. - wzruszył ramionami. - Może śniadanko?
- Jeśli zrobisz. - uniosłam zadziornie jedną brew.
- Jasne. - odpowiedział prosto. - Na co masz ochotę?
- A ty, na co masz ochotę? - zapytałam i powiedzmy, że wiedziałam co moge usłyszeć.
- Na ciebie. - mrugnął do mnie.
- Przepraszam. W naszym menu nie ma takiej pozycji. - wystawiłam mu język.
- Mogę ci pokazać moje ulubione pozycje. - wstał i ruszył w moją stronę. - Chcesz?
- Jasne. Wykażesz się teraz podczas robienia naleśników. - powiedziałam z nadmiernym entuzjazmem.
- Naleśniki? Na śniadanie? - zdziwił się. - Nie może być jajecznica?
- Nie. - pokręciłam głową. - To zbyt proste. Jak nie będziesz czegoś umiał, to poprosisz mnie o pomoc, a wtedy zobaczymy co da się zrobić... - zmysłowo przygryzłam wargę.
- Kusisz mała, kusisz. - stanął tuz przede mną.
- Oj wiem to. - wręczyłam mu miskę i mikser. - Do dzieła!

Po jakichś 30 minutach, co powinno trwać połowę krócej, mieliśmy gotowe kilka pysznie pachnących
i smakowicie wyglądających naleśników. Malik zrobił je sam, oprócz tego, że ja zrobiłam ciasto, dokładnie
je zmiksowałam, naszykowałam patelnie i smażyłam. W sumie, to Zayn nie robił nic, tylko stał za mną obejmując mnie w talii pod pretekstem, że chce się przyglądać żeby się nauczyć. Nie protestowałam, ale wiedziałam, że to tylko głupia wymówka. Chciał tylko mnie podotykać. Ciepło, jakie biło od niego, było bardzo przyjemne. Tym bardziej, że nie miał koszulki.
Pozmywałam naczynia i usiedliśmy przy stole.
- Masz bitą śmietanę? - zapytał nakładając sobie dwa placki.
- Tak. Powinna być na drzwiczkach w lodówce. - skinęłam głową w stronę urządzenia i polałam swoje śniadanie miodem oblizując palce.
- Jest. - po użyciu postawił puszkę na stole. - Wyglądają pysznie.
W tym momencie zrobiło mi się strasznie gorąco, a wiecie dlaczego? Mulat oblizał swoją dolną wargę tak seksownie i pociągająco, że aż chciałam spaść z krzesła. Autentycznie się na niego gapiłam.
- Ubrudziłem się, czy to tylko mój urok już zaczął na ciebie działać? - zapytał zadowolony.
Prawie się zakrztusiłam.
- Prosto z mostu, nie ma co. - prychnęłam i posłałam mu cwany uśmieszek. - Zjadasz i stąd spadasz.
Walnęłam rym!
- Tak sobie mów. - zajął się jedzeniem.
Spokojnie konsumowałam śnidanie, kiedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wzięłam puszkę bitej śmietany i uśmiechnęłam się chytrze sama do siebie.
- Ej Malik. - zawołałam.
- No? - zanim uniósł głowę ja wykonałam plan.
Nacisnęłam dozownik wycelowany prosto w tors chłopaka. Momentalnie pokrył się słodką, białą pianą.
- Niespodzianka! - krzyknęłam i wstałam szybko.
- Lepiej zacznij uciekać, bo jak cię złapię to... - podniósł się przerażająco powoli.
- To co? - rzuciłam zaczepnie z odrobinką sarkazmu. - Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?
- Ugh! - rzucił się w moim kierunku.
Na szczęście mój refleks jest niezawodny. Biegiem póściłam się do salonu, gdzie dwa razy okrążyłam kanapę. Mulat potknął się o nogę od ławy. Usłyszałam głośne "kurwa", ale nie zwolniłam i zaczęłam wbiegać schodami do góry. Już bym była bezpieczna, niestety zanim zdążyłam zamknąć drzwi mojego pokoju, zostały zablokowane przez stopę Zayna. Wślizgnął się do środka i zamknął wejście.
- I co teraz? - zapytał powoli zbliżając sie do mnie.
Miał przymrużone oczy i tak cholernie seksowny głos, że ja pitole! Mimowolnie zrobiłam krok w tył. Jego tors ciągle był umazany bitą smietaną.
- Nic. - wzruszyłam ramionami.
Starałam się nie okazywać żadnych emocji w stosunku do niego, co było lada wyczynem. Nie wiem, co się ze mną dzieje... Przecież ja go tak strasznie nie lubię. On jest nieobliczalny.
- To się okaże. - wychrypiał i już miał dotknąć mojego polika, kiedy nam przerwano.
- Jestem siostro! - to był Niall. Znowu. - Gdzie jesteś?! Jest twój kochaś?!
Zayn uśmiechnał się łobuzersko i mrugnął do mnie. Przewróciłam oczami.
- Jestem na górze! Nie, nie ma go! - odkrzyknęłam ciągle patrząc na mulata.
- Muszę ci coś powiedzieć! - usłyszałam kroki na schodach. - Nie uwierzysz!
Otworzyłam szeroko oczy. Przecież on nie może tu wejść! Zobaczy Malika!
- Czekaj! Własnie się wykąpałam! Ubiorę się i zejdę! - wymyśliłam na poczekaniu.
- Spoko. - jego głos ucichł, co oznaczało, że się oddalił.
Malik się zaśmiał.
- Historia lubi się powtarzać, no nie? - westchnął, a ja mu przytaknęłam. - Ale ja i tak dokończe, to co zacząłem. - pstryknął mnie w nos. - Idę się umyć.
Już miał się odwrócić, ale go zatrzymałam. Zrobiłam coś, co mocno go zaskoczyło.
Palcem wskazującym przesunęłam po jego klatce od samej góry do pępka, po czym zebraną pianę zmysłowo oblizałam. Przytrzymałam palec w ustach dłużej niż to było konieczne. Oczy Malika pociemniały natychmiastowo. Nachylił się do mojego ucha.
- Igrasz z ogniem, kocie. - wymruczał i musnął mnie ustami tuż za uchem.
- Wiem to. - byłam tak blisko jego klatki piersiowej, że wystawiłam język i zlizałam odrobinę śmietany.
"Jessy, czerwona kartka! Zagalopowałaś się!" - wewnętrzna ja strasznie panikowała.
Chłopak odsunął się szybko.
- Przestań. - ostrzegł z powagą. - Inaczej stanie się coś, czego oboje nie chcemy. Przynajmniej ty nie chcesz.
- Ok, ok. Przestaję. - uniosłam rece w geście poddania. - Idź się umyć. Zejdę do Nialla, jak skończysz i stąd wyjdziesz. - podeszłam do komody, wyjęłam świeży ręcznik i rzuciłam mulatowi.
- Nie ufasz mi, kocie. - westchnął. - Z reszta, sam sobie nie ufam. - drugą część powiedział jakby do siebie.
Już się nie odezwałam, tylko przysiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać komórkę.

***

Malik wyszedł jakieś 5 minut temu. Zgadnijcie jak... No oczywiście, że przez okno! Niall nie mógł go zobaczyć. Wtedy by się zaczęło.
- Jestem! - oznajmiłam siadając na kanapie obok brata.
- Długo się ubierałaś. - mruknął niezadowolony.
- Sorki. - poczochrałam go po włosach. - Co mi chciałeś powiedzieć?
Zaśmiał się i strącił moją rękę.
- Byłem u Melanie... - zaczął i spojrzał na mnie speszony.
- I?? - ponagliłam go.
- I ona chyba mi się podoba. - wybełkotał ledwo słyszalnie.
- No to, na co czekasz?? - klasnęłam. - Chociaż czekaj. Ona jest moją dobrą koleżanką, ty jesteś moim bratem... Nie, nie, nie! Tak nie może być! - pokręciłm gwałtownie głową.
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Ty brat, ona koleżanka. Zabronione! - tłumaczyłam jak małemu dziecku.
- Weź przestań! - machnął lekceważąco dłonią. - Panikujesz.
- Dobra. Mniejsza z tym. - przewróciłam oczami. - Oprócz tak oczywistej rzeczy, masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
- Prawie ją pocałowałem. - zarumienił się i odwrócił wzrok.
- Co??? - teraz to pojechał po całej linii.
- Prawie! - krzyknął. - Przerwali nam jej rodzice, którzy mieli wrócić później niż wrócili.
- Nam tak samo. - wymamrotałam bez namysłu.
Sądziłam, że Niall tego nie usłyszał.
- Przesłyszałem się? - zmrużył oczy mierząc mnie podejrzliwym spojrzeniem.
- Coś mówiłeś? - udawałam głupią.
- Całowaliście się i ja wam przerwałem?? - zapytał groźnie.
Oh... opcja "opiekuńczy braciszek" mu się włączyła.
- Nie! Oszalałeś chyba! Przecież go tu nie było jak wróciłeś! - prychnełam i wstałam. - Idę zadzwonić do starych znajomych.
Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem opuściłam niebezpieczną strefę pytań blondyna. Już w pokoju odpaliłam kompa i uruchomiłam Skype'a. Okazało się, że jeden z członków mojej ekipy tanecznej jest dostępny. Pogadaliśmy chwilę. Opowiedział mi co się u nich dzieje, dzięki czemu dowiedziałam się, że za dwa dni mają zawody. Obiecałam sobie, że na pewno potrzymam za nich kciuki. Paul - bo tak miał na imię, oznajmił mi, że moja psiapsióła czeka na telefon ode mnie, bo strasznie tęski, a sama nie zadzwoni, bo pokłociła się z rodzicami, którzy nie chcą jej zapłacić rachunku.
W końcu się pożegnalismy.
Taka głupia rozmowa, a poprawiła mi humor lepiej niż tabliczka czekolady. Nagle usłyszłam dźwięk wiadomości. To od Melanie.

NADAWCA: Mel
Przepraszam :*

Szybko odpisałam.

ODBIORCA: Mel
O co ci chodzi?

Nie odpisała. Przestraszyłam się. To było dziwne. Moje rozmyślania przerwal dźwięk SMS-a.

NADAWCA: nieznany
Hej kocie. Moge wpaść? x

Co tu się, kurwa, dzieje?! Kto to jest!?
Odpisałam przerażona.

ODBIORCA: nieznany
Kim ty, kurwa, jesteś?!

Ostro co? Wiem, jestem dziwna - raz tchórz, raz koks. Za mną nie trafisz. Nie doczekałam się odpowiedzi, ale za to telefon zaczął mi dzwonić. Na wyświetlaczu zobaczyłam przerażający wyraz... "nieznany". Odebrałam z lekkim wachaniem. W sumie "z lekkim" to mało powiedziane.

- Słucham?
- Cześć kocie. Nie przeszkadzam?
- Kim jesteś?
- Twoim marzeniem.
- Czego chcesz?
- Ciebie.
- Pytałam, kim jesteś?
- Wpadłbym do ciebie, ale mam inne sprawy na głowie.
- Odpierdol się!
- Ostro. Lubię na ostro.
- Chyba z własną ręką. Spierdalaj!
- Igrasz z ogniem, kocie.
- Zayn. Czego ty ode mnie chcesz??

Usłyszłam tylko dźwięk zakończonej rozmowy. No pięknie! Kiedy wypowiedział to jedno głupie ostrzeżenie, już wiedziałam, ze to Malik. Tylko skąd on miał mój numer, do cholerki?!
Już wiem.
To o to chodziło Melanie. Dlatego mnie przepraszala. Ta ruda wariatka dała mu mój numer! Uduszę jak tylko spotkam. Oboje uduszę.

***

Ochłonęłam, a sobota zleciała mi jak z bicza strzelił. Głównie leniuchowałam, bo co innego mogłam robić. Nie miałam ochoty widzieć się z Melanie po tym, co zrobiła. Może mój gniew jest bezpodstawny, ale przeciez sama mnie przed nim ostrzegała. Jest tak samo pokręcona jak ja. Pewnie dlatego się kumplujemy.
Właśnie siedziałam w salonie i przeglądałam internet, po raz setny dzisiejszego dnia, kiedy usłyszłam kroki blondasa.
- Hej! Co tak sama siedzisz? - usiadł obok.
- A co innego mogę robić? - westchnęłam znudzona.
- Mogłaś mi pomóc sprzątać ogród, a nie się lenisz. - sztruchnął mnie.
Z tego lenistwa nawet nie chciało mi się mu oddać.
- Eee tam. - machnęłam dłonią. - Chyba pobiegam. Straciłam formę.
- Może spotkasz się z tym swoim kochasiem. - poruszył brwiami.
- On nie jest moim kochasiem i nigdy nim nie bedzie! - natychmiastowo się ożywiłam.
- Ta jasne. - popatrzył na mnie z miną typu "nie jestem głupi, ja tylko tak wyglądam".
- Ty lepiej idź do tej swojej rudej wariatki! - rząchnęłam się.
- Nie mów tak! - zmroził mnie wzrokiem. - Co się stalo?
Może to dziwne, ale ja i Niall czasami potrafimy normalnie porozmawia i bardzo to lubię.
- Dała mój numer Malikowi. - poskarżylam się.
- I co? - to jest właśnie kumaty Niall.
- On nie może mieć mojego numeru! On jest nieobliczalnyny i nachalny! Nie chcę, żeby mnie jeszcze telefonami dręczyl. - wyjaśniłam.
- Odkąd pamietam, zawsze kręcili cię niegrzeczni chłopcy. - uśmiechnął się na wspomnienie.
- Zabawne. - mruknęłam zirytowana
- A pamiętasz tego Teda z piaskownicy? - spojrzała na mnie zadowolony. - On to dopiero był niegrzeczny.
- Rasowy Bad Boy. - zaśmiałam się. - Szczególnie wtedy kiedy mówił "Daj wiadelko, bo bedzie wpieldol"
W tym momencie zaczęliśmy się brechtać jak nienormalni. Lubiłam takie momenty. Rechotaliśmy jakieś 10 minut. Już mnie brzuch zaczął boleć.
- Dobra. - wysapałam. - Wystraczy, bo nie wyrobię.
- Też tak myslę. - blondas prawie się zakrztusił powietrzem.
- Idę potańczyć. - oznajmiłam wstając.
Było to nielada wyzwaniem.
- Gdzie będziesz? - odetchnął głęboko, żeby się uspokoić. - W razie "W".
- W ogrodzie. Jest ładna pogoda. - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
Szybko się przebrałam i już po chwili robiłam rozgrzewkę na świeżym powietrzu.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
TAM TADA DAM !
Rozdział 10 :)
Normalnie jak jakaś okrągła rocznica xD
Stwierdziłam, że co 2 dodane rozdziały będę zwiększała liczbę warunkowych komentarzy, bo wiem, że was na to stać :* Oczywiście nie zabraniam dodawania komentarzy ponad warunek. To jest jak najbardziej wskazane! :)

Pytanko:
Zgadzacie się na gify w rozdziałach? (znalazałam takie naprawdę hot i musicie je zobaczyć, szczególnie jak się dopasują do akcji, wiecie takie lepsze zobrazowanie xD )

Jeśli są jakies pytania, to zapraszam na mojego Twittera :) Przy okazji możecie dać mi follow, just saying xD
A jeśli macie swoje blogi, to dawajcie mi linki w twittach do mnie. Z pewnością zajrzę, bo lubię czytać ff :*

Życzę miłego czytania i zachęca do komentowanie! To strasznie miłe wiedzieć, że komuś podoba się twoja praca :)

A SIĘ ROZPISAŁAM!

4 komentarze:

  1. Tak chcemy gify! :D One są takie mmm sexi xd Jestem dziwna... xd Rozdział świetny :D Czekam na nexta ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawaj dalej omg czekam na next :) taaak gify jak najbardziej *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko ten rozdział i inne wszystkie rozdziały są tak bardzo zajebiste uwielbiam ten blog ! <3 <3 <3 do następnego

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest cudowne ♥ proszę Cię daj już nastepny rozdział

    OdpowiedzUsuń