środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 9

*Jessy*

Od 30 minut siedze jak na szpilkach. Jest godzina 17.55. Za 5 minut powinien pojawić sie Malik. Dlaczego ja się na to zgodziłam?! Będziemy wychodzić przez okno? Mam nadzieję, że nie, bo moja spódniczka jest dość krótka i z lekkiego materiału, więc gdyby tylko ją podwiało, Zayn miałby darmowe kino. Mysle, że w obcisłym topie z nadrukiem "Aaaa psik! Sorry, I'm alergic on him" jest ok. Zayn chyba się nie obrazi...
Do tego mam koturny a pod spodem szorty, które zakładałam podczas tańca, żeby mi majtek nie było widać. Niall jest na dole. Powiedziałam mu, że wychodzę, ale nie powiedziałam z kim. Napomniałam jeszcze, na "prośbe" mulata, że prawdopodobnie będę "nocowała u koleżanki".
Nie lubię kłamać!
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Zgarnęłam torebkę i zbiegłam tak szybko, jak tylko mogłam. Zdążyłam dotrzeć na korytarz przed blondasem. Mało brakowało, a juz by otworzył drzwi.
- To ja lecę! - krzyknęłam narzucając dżinsową kurteczkę.
- Czekaj! - krzyknął z kuchni.
Przewróciłam oczami i spojrzałam na zegarek. Równa 18.00. Nerwowo przebierałam nogami do momentu, kiedy zjawił się Niall.
- Co chciałeś? - rzuciłam szybko.
- Jedziesz na imprezę, tak? - zapytał.
Przytaknęłam głową.
- Jesteś już dużą dziewczynką... - zaczął niepewnie.
- Do czego zmierzasz?? - niecierpliwiłam się.
- Wiesz, nie chce zostać wujkiem w tak młodym wieku. - powiedział całkowicie poważnie.
- Co?! - wytrzeszczyłam oczy.
- Pamiętaj o zabezpieczeniu się. - uścisnął mnie i poklepał po plecach.
Odsunął się i spojrzał mi w oczy.
- Jesteś idiotą, Niall. - powiedziałam najspokojniej jak mogłam, po czym wystawiłam mu język.
- Też cię kocham. - powtórzył moja czynnośc. - Jakby coś, to jestem w domu.
- Ok, dziekuję. - cmoknęłam go w policzek i zarzuciłam torebkę na ramię.
- Miłej zabawy i nie schlej sie za bardzo. - mrugnął do mnie i wrócił do kuchni.
Odetchnęłam z ulgą, bo nie nalegał, żeby poznać osobę, która po mnie przyjechała. Poprawiłam ubranie i nacisnęłam klamkę. Moim oczom ukazał sie Malik. Był ubrany w ciemne dżinsy, białą koszulkę z napisem "She's mine" i czarną, dżinsową kurtkę. Opierał się o framugę.
- Już myślałem, że brat zamknął cię w pokoju. - zaśmiał się i zlustrował mnie od góry do dołu.
- Cześć. - mruknęłam zawstydzona jego spojrzeniem.
- Cześć, kocie. Ślicznie wyglądasz. - powiedział i wskazał dłonią, żebym szła pierwsza.
Na podjeździe zobaczyłam samochód, ale nie rozpoznałam marki. Szliśmy w ciszy. Czułam, że Zayn patrzy na mój tyłek, dlatego zmysłowo bujałam biodrami.
- Bo oślepniesz. - rzuciałm odwracając głowę delikatnie.
Wyrównał krok z moim. Szedł tuż obok.
- Dla takiego widoku warto. - wyszeptał konspiracyjnie i przepuścił mnie w furtce.
- Mam inne zdanie na ten temat. - powiedziałam zaczepnie i odwórciłam się w jego stronę.
Niestety to był błąd, bo kiedy spotkałam jego rozpalone spojrzenie, wiedziałam, że coś się stanie. Momentalnie zostałam przyparta do drzwi pasażera. Mulat nie zostawił między nami żadnej luki. Wpatrywał się w moje oczy i usta na zmiane.
- Co ty robisz?! - zachichotałam i starałm się go odepchnąć.
Nic z tego.
- Igrasz z ogniem. - mruknął, a jego oczy błysnęły niebezpiecznie.
Mina mi zrzedła. Przełknęłam ślinę nie odzywając się. Nie wiedziałam czy sobie żartuje, czy mówi poważnie.
- Zayn... Niall może nas zobaczyć. - wyszeptałam odwracając wzrok.
Odsunął sie delikatnie, ale nie na tyle żebym miała swobodę ruchu. Wciąż stykalismy sie biodrami.
- Masz szczęście. - burknął otwierając mi drzwi.
Wsiadłam z gracją, co mi się udało. Zazwyczaj jestem ofermą przy kimś kto mi się podoba. Yyy...Co?? Nie! Nie to miałam na mysli! On... A nieważne. Chłopak zamknął drzwi mocniej niż było wymagane i sam wsiadł na swoje miejsce.
- Gotowa? - w jego głosie nie było żadnych emocji.
- Mhm. - mruknęłam i zaczęłam bawić się splecionymi palcami.
Jest zły, ale nie wiem dlaczego. Przebywalismy drogę w całkowitej ciszy, aż w końcu nie wytrzymałam.
- Zrobiłam coś? - zapytałam ostrożnie, zerkając na niego.
Ma taki idealny profil...
- Nie. - uciął szybko.
Zauważyłam jak jego dłonie mocniej zaciskają się na kierownicy.
- Zayn... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie! - krzyknął. - Nie ważne! Możesz się chwilę nie odzywać?! Próbuję się uspokoić, a fakt, że jestes tuż obok wcale mi nie pomaga!
Moje oczy wyglądały teraz jak 5zł.
- Co takiego?! - oburzyłam się. - To ja powinnam tutaj krzyczeć, a nie ty! Wyciągnąłeś mnie z domu na siłe, bo masz jakieś swoje pieprzone powody i nawet nie raczysz odpowiadać mi na pytania, bo nagle jesteś obrażony i zły! Nawet nie wiem, co zrobiłam! - emocje wzieły góre.
Malik spojrzał na mnie na ułamek sekundy i wrócił wzrokiem na jezdnię.
- Już nic. - wysyczał starając sie uspokoić.
- Jasne... - rzuciałm z ironią w głosie. - Niech będzie. - odwróciłam sie w stronę szyby.
Jechaliśmy tak szybko, że nie potrafiłam rozpoznać gdzie dokładnie jesteśmy.
- Jessy. - jego język pieścił moje imię.
- Co? - warknęłam.
- Jestes zła? - zapytał miękko.
- Nie ważne. - ucięłam.
Witaj po mojej stronie Malik.
- Ważne. - starał sie nie wybuchnąć.
- Jesli ty mi powiesz, o co ci poszło, to ja odpowiem na twoje pytanie. - nawet na niego nie spojrzałam.
Westchnął ciężko.
- Ok. - zrobił pauze. - Po prostu przy tobie musze się strasznie powstrzymywać, a ty mi wcale w tym nie pomagasz.
Spojrzałam na niego zaciekawiona. Dobrze, że nie widział mojego wyrazu twarzy. Szybko sie ogarnęłam i odchrząknęłam.
- Powstrzymywać? - powtórzyłam cicho.
- Tak.
Postanowiłam nie drążyć tematu. Będzie chciał, to powie. Walić moją OGROMNĄ ciekawość!
- Nie jestem zła. - mruknęłam. - Jestem wściekła. - westchnęłam próbując powstrzymać chichot, ale średnio mi to wyszło.
Kątem oka zobaczyłam, że Zayn się uśmiecha. Na mojej twarzy też pojawił sie nieśmiały usmiech. Resztę drogi nie rozmawialiśmy, ale ta cisza mi nie przeszkadzała.

Po jakichś 10 minutach od zakończenia rozmowy byliśmy na miejscu. Miejscówka wydawała się całkiem spoko. Widać, że gospodarz, nie wiem jakiej płci, ma dzianych rodziców i nie boi się z tego korzystać. Kiedy wysiedliśmy, Zayn zamknął samochód i objął mnie w pasie. Zgromiłam go wzrokiem i zrobiłam krok w bok. Uśmiechnął sie bezczelnie unosząc ręce w geście poddania.
Fuknęłam i ruszyłam w stronę szeroko otwartej bramy wjazdowej. Malik deptał mi po piętach. Dosłownie. Nie mam pojęcia, dlaczego mnie tak pilnuje.
- Nie bój się, nie ucieknę. - przewróciłam oczami. - A nawet jesli, to i tak nie wiem gdzie jesteśmy.
- Nie pozwoliłbym na to.
- Ty sobie możesz. - prychnęłam i rzuciłam mu spojrzenie typu "ty zacząłeś ta grę".
- Mogę więcej niż myślisz. - uniósł wysoko głowę i dorównał mi kroku.
- Tak sobie wmawiaj. - westchnęłam i poprawiłam kurtkę na ramionach.
- Nie prowokuj. - ostrzegł. - Teraz daj mi rękę.
- Chyba cię pogięło! - stanełam oszołomina jego słowami.
- Uwierz, że na takich imprezach nie warto ogłaszać, że jest się singlem. - zaprzeczył głową.
- Dlaczego? - zaciekawiłam się.
- To nie jest taka zwyczajna domówka. Ludzie przychodzą tutaj żeby poćpać, popić, popalić, przeżyć przygodny seks z pierwszą lepszą SINGIELKĄ. Często dosypują też czegoś do drinków.
- Ty też po to tu przychodzisz? - walnęłam ze zwyczajnej ciekawości.
- Kiedyś tak było. Teraz jest inaczej. - nagle się spiął.
- Dzięki za ostrzeżenie. - klepnęłam go w ramię. - Poradzę sobię.
Juz miałam się oddalić, ale zostałam mocno pociągnięta w tył. Wpadłam na twardy tros mulata.
- Ja nie żartowałem. - wyszeptał do mojego ucha umieszczając ręce na moich biodrach.
Przeszły mnie dziwne, ale przyjemne ciarki. Ciarki podniecenia.
- Miej ten zaszczyt. - odsunęłam się i wystawiłam dłoń, która Malik momentalie zamknął w szczelnym uścisku.
- Chyba ty. - wystawił język, po czym pstryknął mnie w nos.
Mimo tego, że chcialam udawać obrażoną, zachichotałam.
- Czas się zabawić! - krzyknęłam i pociągnęłam chłopaka w stronę dzrzwi wejściowych.
Gdy przekroczyliśmy próg uderzyła mnie mega głośna muzyka i zapach potu, alkoholu, skrętów, wód toaletowych, tytoniu jednocześnie.
Dziwna mieszanka.
Nagle, nie wiadomo skąd, zjawił się przy nas ciemno i  długowłosy chłopak.
- Hej brachu! - przybił z Malikiem żówika i wpadli w braterski uścisk. - Dawno cię tu nie było.
- Miałem inne sprawy ma głowie, niż imprezowanie. - wzruszył ramionami.
- Niemożliwe!! - tamten wyrzucił w górę ręce i złapał sie za głowe. - Malik bez imprez, to nie Malik.
- Daj spokój. - machnął lekceważąco ręką i posłał mu radosny uśmiech. - Raczej imprezy bez Malika, to nie imprezy.
Czekałam, kiedy sobie przypomni, że ja też tu jestem. W tym czasie rozglądałam się z zainteresowaniem po budynku. Całkiem ładny, ale pełen niezbyt przyjemnych ludzi. No może z wyjątkiem kilku, którch udało mi się dostrzec wśród tego zdziczałego tłumu. Trzymałam się bardzo blisko Zayna. W pewnym momencie jakiś koleś potrącił mnie ramienieniem oblewając moja kurteczkę śmierdzącym piwem z... wódką? Fuuu! Musialam ją zdjąć, przez co szturchnęłam lekko mulata.
- Zapomniałem! - przerwał ich pogawędkę. - To jest Jessy. - spojrzał na mnie, a póżniej na swojego kolegę.
- Cześć. - uśmiechnęłam się.
- Hej. Jestem Freak. - uścisnął moją dłoń. - Znaczy tak na mnie mówią i już sam nie pamiętam jak mam na imię. Szczególnie w tym stanie - zaśmiał się widząc moją zdziwioną minę. - Laski lecą na moją ksywę. - poruszył zabawnie brwiami i przysunął sie w moją stronę.
- Ona jest ze mną. - warknął Zayn i zabił chłopaka spojrzeniem.
- Ok, ok. - długowłosy uniósł ręce w geście kapitulacji.
- Tak naprawdę, to wstydzi się swojego imienia. - sprostował Malik zmieniając temat.
- Aha. - to wiele wyjaśniało.
- Dzieki Zaniee! - oburzył się ciemnowłosy.
- Zanie? - zachichotałam i uniosłam brwi patrząc na mulata. - Serio?
On tylko wzruszył ramionami i pokiwał głową z litością.
- Idź już Freak. Goście czekają. - klepnął roześmianego i mocno wstawionego chłopaka w ramię.
- Bawcie sie dobrze! - krzyknął tamten odchodząc.
Oszołomiona i jednocześnie rozbawiona tą sytuacja odwróciłam się w stronę Zayna.
- To co robimy...Zanie? - specjalnie podkreśliła jego zdrobnienie.
- Zabawne. W twoich ustach brzmi to bardzo seksownie. - próbował ukryć uśmiech. - Co to ma znaczyć? - zapytał wskazując palcem na nadruk mojej koszulki.
- Tyllko i wyłącznie sama prawda! - starałam się przekrzyczeć muzykę, która nagle stała się strasznie głośna.
- Masz na mnie alergię? - zdziwił się.
- Ty nie lepszy! - przejechałam palcem po napisie jego koszulki.
Nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się tak zadziornie a zarazem tak słodko, że aż kolana się pode mną ugieły.
- Chodz potańczymy Zanie! - krzyknęłam prowadząc go na parkiet.
Sama się sobię dziwię, że tak się zachowuję. Przecież nawet nic nie wypiłam.
Jestem dziwna.

***

Na parkiecie szalaliśmy jak nienormalni. Chyba tacy jesteśmy. Niestety Malik nadal mnie wkurza. Podczas tańca jego ręce wędrowały tam gdzie nie trzeba, np. mój tyłek, piersi bądź przednia część miednicy (if you know what i mean^.^). Upominałam go do skutku, aż obiecał, że więcej tego nie zrobi. Nie zrobił, ale chyba postanowił mnie upić. Niestety dla niego, mam mocna głowę.
Siedzieliśmy właśnie przy barku, kiedy Malik zaczął zsuwać się ze stołka.
- Ej! - krzyknęłam i wstając złapałam go za ramiona. - Co ty robisz??
- Spadam. - wybełkotał śmiejąc się. - Lecę bo chcę...
- Malik ogarnij! - szarpnęłam go tak, że znowu usiadł na stołku.
Zakręciło mi się w głowie. Postanowiłam, że juz nie dopiję tego drinka. Musze jakoś przetransportować Malika do domu. Tylko jest jeden mały probelm... Nie mam bladego pojęcia, gdzie on mieszka.
- Ja pierdole! - krzyknęłam.
- Kogo? - Zayn nagle się ożywił i uniósł głowę. - Gdzie?
Bełkotał jak cholera, ale dało się go zrozumieć.
- Czekaj tu. - rozkazałam i stanęłam na nogi. - Zadzwonię po Nialla.
W tym samym czasie zobaczyłam jak w naszym kierunku zbliża się Freak z butelką wódki. Malik też go zobaczył i aż klasnął z radości na widok trunku.
- Nie ma mowy! - skarciłam go, na co zrobił smutną minę. - Wychodzimy na zewnątrz.
Zsunął się z krzesełka, a ja złapałam go w talii przerzucając jego prawą ręke przez moje ramiona.
Cięzki cholernik.
Zaparłam się i zmusiłam sie do zrobienia kroku. Najgorszy był ten pierwszy, bo później to już samo leciało. W ciągu kilku minut znaleźliśmy się na świeżym powietrzu, którym głęboko się zaciągnęłam.
- Telefon. - mruknęłam sama do siebie i zaczęła grzebać w torebce.
Na moje szczęscie nie byla duża i szybko znalazłam upragniony przedmiot. Zayn siedział na trawie obok moich nóg i gadał do siebie.
- Masz piekne nogi. - wymamrotał sunąc dłonią w góre mojej kończyny.
Siedząc sięgał tylko do połowy uda, a nie miał siły, żeby podciągnąc się wyżej i dotrzeć tam gdzie zapewne bardzo chciał.
- Uspokój się, bo cię tu zostawię na pastwe twojego, pijanego w trzy dupy kumpla. - ostrzegłam.
- Trzy dupy?? - rozejrzała się wokół i wrócił spojrzeniem na mnie. - Ja widzę tu tylko jedną. - poruszył brwiami, na co ja przewróciłam oczami i skupiłam się na komórce.
Jak najszybciej musiałam znaleźć numer brata, ale wzrok płatał mi niemiłosierne figle, przez co o mały włos nie zadzwoniłam do rodziców. Po mozolnych poszuiwaniach i odganianiu się od rąk Malika, nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Niall? - zapytalam i usłyszałam mruknięcie na zgodę. - Jak dobrze. - odetchnęłam z ulgą.
- Co sie stało? - słyszałam po głosie, że się zaniepokoił.
- Nic starsznego. Przynajmniej nie ze mną. - uspokoiłam go.
- A z kim? Jessy mów szybko! - niecerpliwił się.
- Z moim um... kolegą. - wydukałam.
- Kolegą? - powtórzył. - Tym co po ciebie przyjechał?
Skąd on wie, kto po mnie przyjechał?!?!?!?
- Mhm. - mruknęłam zażenowana.
Być może widział tą akcję przy samochodzie mulata.
- Gdzie jesteś? Zaraz po was przyjade. - usłyszałam jak zamykają się drzwi od domu.
Szybko podałam bratu adres i się rozłączylam. Przykucnęłam obok zmarnowanego chłopaka.
- Coś ty ze sobą zrobił człowieku? - rzuciłam z politowaniem.
- A chuj cię obchodzi. - wybełkotał.
Nie zabolały mnie jego słowa. Wiedziałam, że nie kontroluje tego co mówi. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Zaraz odwioze cię do domu. - zakomunikowałam. - Gdzie mieszkasz?
- W Bradfrond. - zasmiał się. - Bra-bre-bry... Jakoś tak. - machnął dłonia.
Kolana miał zgiete, łokcie oparte o kolana, a głowę zwieszoną ciężko.
- Dzięki. Pomogłeś. - mruknęłam z sarkazmem i chciałam wstać, ale zostałam powstrzymana.
- Nie pamiętam. - w jego oczach zobaczyłam powagę i strach.
Jak u dziecka.
- Nie pamiętasz gdzie mieszkasz? - dopytywałam. - A Freak wie?
Malik zaprzeczył głową i ponownie opuścił ja z rezygnacją.
- Dlaczego mnie to spotyka? - zapytałam sama siebie i objęłam się ramionami.
Moja dżinsowa kurtka jakimś cudem zniknęłam z oparcia krzesłam, kiedy tańczyłam. Zadygotałam, bo moje odkryte ramiona owiał mroźny wietrzyk. Jest punktualnie 3.00 nad ranem, więc nie dziwne, że
jest zimno.
- Zimno ci? - usłyszalam słaby głos po mojej prawej.
Odwróciłam głowę i napotkałam kawowe oczy.
- Nie, nic mi nie będzie. - uśmiechnęłam się serdecznie.
- Może jestem pijany i nie wiem co robię, ale nie jestem chamem, żeby nie zauważyć kiedy jest dziewczynie zimno. - bełkotał, ale coraz przejrzyściej.
Odchylił się delikatnie i zsunał kurtkę z ramion. Nastepnie schylił sie w moją stronę i położył mi ją na plecach. Moje nozdrza uderzył cudowny zapach jego perfum. Jego kurtka była nimi przesiąknięta.
- Dziękuję. - powiedziałam wsuwając ręce w za długie rękawy.
Mrugnął do mnie, po czym jego głowa znowu opadła bezwładnie. Usiadłam i oparłam głowę o ramię mulata.
Miałam w bani niezłą karuzelę. Nie pozostało nam nic, jak tylko czekać na zbawienie w postaci mojego kochanego, spóźniającego się braciszka, który powinien tu być jakieś 5 minut temu. "Może coś mu sie stało??" - pomyślałam, ale szybko wyrzuciłam to z głowy i wpatrywałam się przed siebie, myśląc co zrobię z Malikiem.
Zatrzymac go u siebie? Co powie na to Niall?
Ja to mam kurwa szczęście.
Zanim zdążyłam ułożyć w głowie jakiś przeraźliwy scenariusz, co do opuźnienia Nialla, zobaczyłam jego nadjeżdżający samochód. Zaparkował najbliżej jak się dało i wybiegł do nas prawie sie potykając.
- Spokojnie, nikt nie ucierpiał. - zażartowałam widząc pobladła twarz blondasa.
- Przestań! - skarcił mnie. - Po drodze był wypadek. - wyjaśnił swoje spóźnienie.
- Ok, ale i tak zrobisz mi jutro śniadanie. - przytuliłam go mocno.
- To gdzie ten nieszczęśnik mieszka? - zapytał biorąc zarzucając sobie rękę mulata na ramiona.
Ja zrobiła tak z drugiej strony i wspólnymi siłami przetransportowalismy mulata na tylnie siedzenie auta.
- Usiądź z nim, żeby mi nie zwymiotował.
Spiorunowałam go wzrokiem, ale nie wdawałam się w dyskusję. Posłusznie zajęłam siedzenie obok chłopaka, który położył głowę na moich kolanach i zamknął oczy.
- Nie za wygodnie? - uniosłam brwi, ale on i tak tego nie widział.
- Nieziemsko. - wymruczał nieskładnie.
Dałam mu spokój. Niech się chłopaczyna wyśpi. Dzień dobroci dla zwierząt. Bardzo przystojnych zwierząt...
- To gdzie jedziemy? - rzucił Niall sadowiąc się za kierownica i odpalił samochód.
- Nie ma pojęcia. - powiedziałam prawdę. - Nie powiedział mi.
- Mamy problem. - podrapał się po głowie.
- Maleńki. - zmarszczyłam brwi mysląc intensywnie. - Pomyślałeś o tym co ja?
- Czyli... - zaczął i spotkaliśmy się spojrzeniami w tylnim lusterku.
- Chyba nie mamy wyjścia. - wzruszyłam ramionami.
- Czyli kierunek dom. - wypalił głosem szofera i ruszył z podjazdu.
No to się Malik zdziwi, jak się obudzi.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
WITAM SERDECZNIE

Dziękuję za komentarze :***
Nawet nie wiecie jak byłam szczęśliwa, kiedy je zobaczyłam. Normalnie nie da się tego opisać słowami. Normalnie jarałam się bardziej niż prezentami na Boże Narodzenie! Typowo! :)

Obiecany 9 rozdział już jest.
Nie krępujcie sie w krytykowaniu, jeśli cokolwiek jest źle. Wszystko przyjmę na klatę, tylko dlatego żeby wam się dobrze czytało.
Jeśli macie, to podawajcie w komentarzach swoje TT, a na pewno dam follow (i liczę na follow back) :)

Życzę miłego czytania i zachęcam do komentowania!
<3

5 komentarzy:

  1. świetny rozdział i wgl cały blog :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste! Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Zaczęłam dziś czytać i twój blog jest po prostu świetny! :* Czekam z niecierpliwością na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  4. BOŻE TO JEST NIESAMOWITE <3 CZEKAM NA NEXT <3

    OdpowiedzUsuń