piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 88 'Nowy początek'

*kwiecień*
*Jessy*

- Obiecałaś mi, że pojedziesz tam ze mną. - powiedziałam z pretensją, chcąc wzbudzić jej poczucie winy.
- Wiem, ale Nicko źle się czuje i cały czas płacze. Chyba ma kolkę.
- A Niall? Nie możesz zostawić z nim dziecka?
- Pracuje do późna, a poza tym nie zostawiłabym go samego z płaczącym dzieckiem. Wpadłby w panikę. - próbowała mnie przekonać.
Właśnie dzisiaj miałam jechać przymierzyć suknię ślubną, której poprawki zleciłam miesiąc temu. Ślub zaplanowaliśmy z Zaynem na osiemnastego maja.
- Dobrze. - rzuciłam gniewnie do słuchawki. - Poradzę sobie sama.
Z racji, że Max i reszta przyjaciół ciągle mieszkali w Kalifornii, byłam zmuszona pojechać do salonu sukien sama. Na pewno nie mogłam zabrać Zayna. Z resztą i tak by nie mógł, bo jego warsztat, który ponownie otworzył w styczniu, właśnie zaczął wznosić się na szczyt rynku. Niespodziewanie przybyło mu klientów. Stał się popularny jakiś czas temu w jakiś nieznany nam sposób. Cieszyłam się z jego szczęścia. Miesiąc temu dostałam awans w przedszkolu i zarabiałam więcej niż dotychczas. Wszystko było po naszej stronie.
- Kocham cię, Jessy.
Westchnęłam głęboko  wywróciłam oczami, żałując że przyjaciółka nie mogła tego zobaczyć.
- Tak, ja też cię kocham, Mel.
Rozłączyłam się i włożyłam komórkę do torebki. Teraz musiałam tylko psychicznie wytrzymać próbę ognia, którą było nie rozpłakanie się po założeniu sukni i spojrzeniu w lustro.

***

Założyłam przepiękną, białą suknię ślubną i wyszłam z przymierzalni, żeby pokazać się krawcowej i sprzedawczyni.
- I jak? - zapytałam, posyłając im niepewnie spojrzenie. - Dobrze leży?
- Jest boska! - jedna z kobiet klasnęła w dłonie.
- Wyglądasz bardzo pięknie, kochana. - powiedziała starsza z nich.
- To pani zasługa. Nie spotkałam lepszej krawcowej od pani.
Kobieta zawstydziła się i spuściła wzrok na splecione palce.
- Bardzo się starałam. - wymamrotała.
- Jest idealna. - okręciłam się dookoła. - Biorę ją taką, jaka jest teraz. Już nie chcę, żadnych poprawek.
Obie kobiety uśmiechnęły się szeroko, a ja wróciłam do przymierzalni. Zdążyłam pozbyć się sukni, kiedy mój telefon zaczął dzwonić.
- Tak, skarbie? - odebrałam, przytrzymując urządzenie ramieniem.
Musiałam odpowiednio umieścić ubranie na wieszaku, żeby sukienka się nie pomięła.
- Co słychać u mojej księżniczki?
- Właśnie stoję sobie w samej bieliźnie. - nie chciałam zdradzić mu przyczyny i miałam nadzieję, ze nie zapyta. - A u ciebie?
- Teraz o wiele ciekawiej. - mruknął.
- Tak? - zachichotałam.
- Mhm. - wyobraziłam sobie jak przymyka powieki. - Moja wyobraźnia podsuwa mi bardzo ładne obrazki, przez które nie mogę skupić się na pracy.
- Tak myślałam, że masz kochankę. - westchnęłam przesadnie. - Dużo ładniejsza?
Wiedział, ze się droczę, a ja wiedziałam, ze mnie kocha najbardziej.
- Skarbie... - wyszeptał zmysłowo. - Tylko ty umiesz mnie tak podkręcić, będąc w innej części miasta.
Zarumieniłam się i powoli włożyłam na siebie swoje ubrania.
- Kiedy będziesz w domu? - zapytałam, zmieniając temat.
- Nie wiem, kocie. - westchnął. - Jeszcze mam do załatwienia kilka spraw związanych ze zbliżającym się dniem promocyjnym. Dobrze, że większość rzeczy ze ślubem jest załatwionych.
- Bardzo za tobą tęsknię. - wyznałam smutno. - Chciałabym cię mocno pocałować, a potem zaprowadzić do sypialni, pchnąć na łóżko i...
- Stop. - przerwał mi. - Wystarczy, bo za chwilę rzucę wszystko w cholerę i przyjadę do ciebie.
- Właśnie na to liczyłam. - zaśmiałam się. - Ale będąc dobrą przyszła żoną pozwolę ci pracować.
- Przygotuj się na mój powrót, skarbie. - wymruczał do słuchawki.
Dreszcz podniecenia obsypał moje ciało. Myślałam, ze z czasem przestanę tak na niego reagować, ale widocznie mocno się myliłam.

***

- Już jestem.
Czekałam, aż to usłyszę. Przygotowałam się tak, jak tego chciał. Kręciłam się w kuchni przy blacie, sprzątając po przygotowaniu kolacji. Nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że byłam ubrana w pończochy przypięte do specjalnego paska, seksowne figi, stanik i koronkową, przeźroczystą bluzkę na cieniutkich ramiączkach.
- Cześć, ko... - urwał i zatrzymał się w progu.
Odwróciłam się w jego stronę z normalną miną, chcąc zachowywać się naturalnie. Zeskanował mnie od góry do dołu i przełknął głośno ślinę. Poluzował krawat, odkładając marynarkę na oparcie krzesła.
- Hej, kochanie. - jakby nigdy nic, podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. - Jak minął dzień w pracy?
- Żartujesz sobie? - zmarszczył czoło, obserwując każdy mój ruch.
Wróciłam na poprzednie miejsce i oparłam się o blat.
- Nie rozumiem.
Spojrzenie jego ciemnych oczu przyprawiło mnie o ciarki. Oddychał powoli i głęboko.
- Boże, Jessy. - mruknął pod nosem i przetarł dłońmi twarz.
Przez chwilę staliśmy w ciszy. Postanowiłam przejąć pałeczkę. Posłałam mulatowi seksowne spojrzenie i przygryzłam wargę. Zmrużył oczy i zacisnął pięści, ale się nie ruszył. Zgrabnym krokiem wyminęłam mężczyznę w drzwiach, celowo się o niego ocierając. Weszłam do sypialni i zatrzymałam się na środku. Z twarzą zwróconą do drzwi, cierpliwie czekałam. Zayn zjawił się dwie minuty później. Tak jak przewidziałam. Pierwsze co zauważyłam, to brak krawata i rozpięte dwa guziki koszuli.
- Niemożliwe, żebyś ciągle tak na mnie działała. - powiedział, jakby realność tych słów sprawiały mu ból.
- Przykro mi. - wzruszyłam ramionami.
Zrobił jeden duży krok i stanął tuż przede mną. Musnęłam ustami czubek jego nosa, policzek i wargi. Przeniosłam się na żuchwę, a potem szyję i obojczyk. Przestałam i z namaszczeniem zaczęłam rozpinać śnieżnobiałą koszulę. Odkrywana przeze mnie śniada skóra stopniowo pokrywała się ciarkami.
- Kocham cię. - wyszeptał. - Najbardziej na świecie.
Skończyłam rozpinać guziki, a Zayn pomógł mi ściągnąć ubranie ze swoich ramion. Zachłannymi dłońmi badałam jego tors i ramiona.
Dawno nie czułam między nami takiego napięcia i więzi. Popatrzyłam mu głęboko w oczy i stanęłam na palcach.
- Jesteś mój, jasne? - rzuciłam stanowczo. - Nikogo więcej. Tylko mój.
Przytaknął i dłonią objął mój policzek. Boleśnie powoli zbliżył nasze wargi do siebie. Na początku pocałunek był lekki i czuły. Pragnąc więcej, złapałam Zayna za szyję i przyciągnęłam do siebie, pogłębiając pocałunek. Jęknął cicho i złapał mnie za biodra. Poczułam na brzuchu jego wzwód i uśmiechnęłam się przez pocałunek.
- Ktoś tu jest napalony. - rzuciłam zaczepnie.
Złapał zębami moją dolną wargę i lekko pociągnął.
- Korzystaj. - odpowiedział z filuternym uśmieszkiem.
Złożyłam kilka małych pocałunków na jego piersi. Mulat przymknął na chwilę powieki i łapiąc mnie za tyłek, podniósł do góry. Oplotłam go nogami i mocno pocałowałam. Powoli szedł w kierunku łóżka, a kiedy dotarł położył mnie delikatne i został, wisząc nade mną.
- Tylko ty. - jego oczy wyrażały więcej, niż mogły słowa.
W tym momencie pokochałam go jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe. Moje serce urosło i wiedziałam, że oddałam je właściwemu mężczyźnie.
- Tylko ty. - potwierdziłam.
Zatopiliśmy się w grze zmysłów i pożądania. Z nikim nie przeżyłabym takich chwil, jak z Zaynem. Pasowaliśmy do siebie idealnie. Nasze ciała, nasze myśli, nasze uczucia. Wszystko. Taka była prawda - całkowicie inni, ale tacy sami.

***

*maj*

Zestresowana przestępowałam z nogi na nogę i próbowałam wysuszyć spocone dłonie przez potrząsanie. Czy było możliwe, żeby panna młoda aż tak stresowała się swoim ślubem?
- Obiecaj, że nie pozwolisz mi się potknąć. - złapałam tatę pod rękę.
Widząc moje błagające spojrzenie, tata uśmiechnął się życzliwie.
- Oczywiście, że nie pozwolę, córeczko.
Ucałował mnie w czoło i pogłaskał po dłoni. Denerwowałam się bardziej niż sądziłam, że będę. Na ołtarzu czekał na mnie mężczyzna, z którym miałam spędzić resztę życia. Nie wahałam się, co do tego, że pragnę go poślubić. Bałam się, ze coś pójdzie nie tak, ze coś się zepsuje. Zaplanowałam wszystko bardzo dokładnie i byłam pełna nadziei, że wszystko wypali. Nagle do pomieszczenia wparowała mama. Jej mina wyjawiała to, jak bardzo była zdenerwowana. Podeszła do mnie i położyła dłonie na moich ramionach.
- Kocham cię, córeczko. - powiedziała drżącym z przejęcia głosem. - Jestem z tobą przez cały czas. Cieszę się twoim szczęście. Mogę ci tylko powiedzieć, żebyś się nie denerwowała i starała zapamiętać wszystko jak najlepiej, bo to będzie najpiękniejsza chwila w twoim życiu. Taka sama, jaką ja miałam. Pamiętam ślub z twoim ojcem aż do dzisiaj.
Tata popatrzył na nią z czułością i położył dłoń na jej policzku. Mama szybko cmoknęła go w usta, po czym obdarzyła mnie mocnym uściskiem.
- Poradzisz sobie. Wiem to. - dodała. - W końcu nazywasz się Horan.
- Do czasu. - rzuciłam z uśmiechem, próbując się rozluźnić.
Rodzicielka zniknęła za drzwiami, a mnie od nowa zaatakowało zdenerwowanie.
- Gotowa? - głos taty wyrwał mnie z zamyślenia.
Westchnęłam głęboko i rozluźniłam spięte mięśnie.
- Tak.
- Spójrz na mnie, kochanie.
Przeniosłam na niego zmartwiony wzrok, a on popatrzył mi głęboko w oczy.
- Wszystko się uda. Wyglądasz przepięknie, a tam za drzwiami czeka na ciebie wspaniały mężczyzna, którego za chwilę poślubisz. Spędzicie razem wspaniałe życie i obdarzycie nas cudownymi wnukami.
- Dziękuję. - wyszeptałam.
Wbiłam wzrok w drzwi i z niecierpliwością czekałam, aż zostaną otwarte. Kiedy klamka się poruszyła, w głowie pojawiła się myśl, żebym odwróciła się na pięcie i uciekła. Drzwi się uchyliły, a mi zakręciło się w głowie, przez co mocniej ścisnęłam ramię ojca.
- Jestem z tobą, córeczko. - zapewnił cicho i się wyprostował. - Zawsze byłem i będę. Tak samo jak mama. Pamiętaj o tym.
Wejście otworzono na całą szerokość i zobaczyłam gości zwróconych twarzami w naszą stronę. Wzięłam głęboki oddech i zrobiłam pierwszy krok. Następne okazały się łatwiejsze. Nim się obejrzałam, byliśmy już w połowie drogi do ołtarza. Złapałam kontakt wzrokowy z Zaynem i to mi pomogło. W jego oczach zobaczyłam dumę, radość i miłość. Moje serce urosło jeszcze bardziej, kiedy dostrzegłam małą łzę w kąciku jego oka. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, tak samo jak jemu. Dotarliśmy do ołtarza i tata przekazał mnie Zaynowi, który z czułością ucałował mnie w rękę. Stanęliśmy obok siebie, ciesząc się chwilą. Kapłan, po odpowiednim wstępie, powiedział:
- Podajcie sobie prawe dłonie.
Owinął nasze złączone ręce stułą i popatrzył na nas.
- Czy przed złożeniem przysięgi małżeńskiej chcielibyście powiedzieć coś od siebie?
- Tak. - odpowiedzieliśmy zgodnie.
- Czym jest dla mnie miłość? - zaczął Zayn, patrząc mi w oczy. - Miłość to takie coś, czego nie możemy dotknąć. To takie coś, co nie ma litości. To tak, jakby budować dom i palić wszystko wokół. Miłość to jest słuchanie pod drzwiami, czy to twoje buty tak skrzypią na schodach. Miłość jest wtedy, gdy do czterdziestoletniej wersji ciebie wciąż będę mówił "moja maleńka". I kiedy patrzę jak ty jesz, a sam nie mogę nic przełknąć. I wtedy, kiedy nie zasnę, zanim cię nie przytulę. Miłość jest wtedy, kiedy stojąc pod drzewem marzę, żeby się przewróciło, żebyś mógł cię osłonić i być dla ciebie bohaterem. Jesteś dla mnie najważniejsza. Odkąd mam ciebie wiem, że życie bez miłości nie ma sensu. Kto nie kochał, ten nigdy nie żył. Pokochałaś mnie i pokazałaś jak żyć i za to kocham cię najmocniej na świecie.
- Czy jest miłość dla mnie? - zaczęłam, zatapiając się w brązowych oczach mulata. - Jest jedynym dobrem na świecie. Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie się sobie przyglądać, ale patrzeć razem w tym samym kierunku. Jesteś przewodnia myślą mojego życia. Gdyby wszystko przepadło, a ty jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a ty byś zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po porostu nic wspólnego. Dziura w moim sercu była twojego kształtu, nikt inny tam nie pasował. Jesteś jedynym powodem, dla którego jestem. Jesteś wszystkimi moimi powodami. Znaczysz dla mnie więcej, niż możesz przypuszczać. Dopełniasz mnie i za to kocham cię tak bardzo, że aż sama jestem przerażona wielkością tego uczucia.
Zebrani goście nagrodzili nas oklaskami, a ja nie mogłam powstrzymać wzruszenia. Pod wpływem uczuć mocniej ścisnęłam dłoń Zayna.
- Rozumiem, ze teraz możemy przejść do właściwej przysięgi. - odparł z uśmiechem ksiądz. - Powtarzajcie za mną.
- Ja Zayn Malik biorę Ciebie Jessico Horan za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Ja Jessica Horan biorę Ciebie Zaynie Maliku za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Możecie podarować sobie obrączki. - ksiądz uwolnił nasze dłonie i zaczął czytać tekst, który znowu musieliśmy po kolei powtórzyć.
- Jassico Horan przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Mulat wsunął złotą obrączkę na mój palec serdeczny. Widząc to, chciałam się rozpłakać, ale całą siłą woli udało mi się powstrzymać.
- Zaynie Maliku przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Drżącymi dłońmi założyłam obrączkę mężczyźnie, którego kochałam nad życie. Wpatrywał się we mnie spojrzeniem, które sprawiło, że zmiękły mi kolana.
- W imię Boga Ojca Wszechmogącego ogłaszam was mężem i żoną. - zakończył kapłan. - Możesz pocałować pannę młodą.
Mulat delikatnie przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Czułam się jak w siódmym niebie. Nic nie mogło przebić tego, co teraz czułam. Nikogo nie pragnęłam bardziej na świcie. Zayn był tym jedynym. Odsunęliśmy się od siebie z wielkimi uśmiechami na ustach. Oklaski ucichły, a organista zaczął grać pieśń weselną. Złapałam męża pod ramię i powoli wyszliśmy na zewnątrz, gdzie zostaliśmy obrzuceni kolorowymi płatkami kwiatów. Po zrobieniu kilku zdjęć, wsiedliśmy do wynajętego samochodu.
- Jak się czujesz? - zapytał mnie, kiedy kierowca ruszył.
- Nigdy nie byłam szczęśliwsza. - odpowiedziałam szczerze. - A ty?
- Jestem wdzięczny losowi, ze zostałaś moją panią Malik. Nie mogłem się tego doczekać.
Pochyliłam się i złączyłam nasze usta. Ten pocałunek był bardziej namiętny niż ten w kościele.
Z motylkami w brzuchu oderwałam się od ukochanego i pogłaskałam go po policzku.
- Jesteś na mnie skazany na wieczność, kocie.
- O niczym innym nie marzyłem. - uśmiechnął się chytrze, wysyłając ciarki wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Zawsze i na zawsze? - wyszeptałam.
Splótł nasze palce i pogłaskał moje knykcie.
- Zawsze i na zawsze. - potwierdził.
W błogiej ciszy, wypełnionej szczerą miłością i radością, dotarliśmy do domu weselnego.

***

Nogi odpadały mi od butów na obcasie, ale nie dawałam za wygraną. Już wyobraziłam sobie te ogromne odciski na stopach i aż się wzdrygnęłam. Wiedziałam, ze będę ubolewała cały jutrzejszy dzień.
- Jak się czuje moja żona? - usłyszałam szept tuż przy uchu.
Zayn złapał mnie w trakcie mojej drogi do stołu. Owinął ręce wokół mojego brzucha i złączył je z przodu.
- Lepiej niż kiedykolwiek, mój mężu.
Pocałował mnie w policzek i odwrócił przodem do siebie. Przyciągnął mnie na maksymalnie bliską odległość i wtulił twarz w moją szyję. Jego zachowanie zbiło mnie z tropu.
- Co się dzieje? - zapytałam, głaszcząc jego kark.
- Kocham cię. - wymamrotał. - Tak bardzo cię kocham, że to aż boli.
Uśmiechnęłam się i zarumieniłam, mimo że słyszałam to już wiele razy. Nigdy nie miałam dość, kiedy uświadamiał mnie o sile swojego uczucia. Potrzebowałam tego, jak płuca tlenu.
- Ja też cię kocham, Zayn. - odparłam. - Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Chyba wiem.
Ciągle tkwił w tym samym miejscu, co kompletnie mi nie przeszkadzało. Byłam wręcz zaskoczona jego nagłym wybuchem czułości. Całe wesele starał się zabawiać naszych gości i pilnować, żeby wszystko było w porządku. Byłam z niego naprawdę dumna.
Odnotowałam w głowie, ze muszę mu to jutro powiedzieć.
- Ile wypiłeś? - zaśmiałam się.
Wyprostował się i spojrzał mi w oczy.
- Troszeczkę. - zaczął z wahaniem. - Zdaje mi się, że o troszeczkę za dużo.
- Wiedziałam. - cmoknęłam go w nos i poprawiłam mu koszulę. - I tak jesteś słodki.
- To przez twoich przyjaciół. - zrobił smutna minę. - I nie jestem słodki.
Zachmurzył się, a ja cmoknęłam go w nos.
- Dla mnie zawsze będziesz słodki, kochanie. A co do przyjaciół, to mnie też próbowali namówić na mały maraton.
- Uwielbiam, kiedy mówisz do mnie "kochanie". - wymamrotał. - Rób to częściej, proszę.
Pokiwałam głową na zgodę, a usta mulata rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
- Witam nowożeńców! - zawołał Niall z drugiego końca sali.
Chwiejnym krokiem dotarł do nas i uczepił się moich ramion. Zayn zrobił mały krok w tył.
- Cześć, braciszku. - zachichotałam. - Co tam?
- Szukałem cię, siostrzyczko. - wybełkotał, starając się brzmieć poważnie, ale po sekundzie się roześmiał.
Zayn odkaszlnął wymownie i zmrużył oczy na blondyna.
- Spokojnie, Zayn. - brat poklepał go po ramieniu. - Zaopiekuję się nią. Obiecała zarezerwować mi taniec.
- W porządku. - westchnął mój mąż i schylił się, żeby musnąć moje wargi.
Posłałam mu ciepły uśmiech, kiedy niespodziewanie został porwany do tańca przez moją mamę.
- Szkoda, ze jego rodziców tutaj nie ma. - powiedziałam smutno.
- Byliby dumni ze swojej synowej. - odparł Niall, a ja wiedziałam, że nie żartował. Mimo, ze był wstawiony. - Na szczęście, reszta jego rodziny zgodziła się przybyć.
- Tak. - odetchnęłam. - Zatańczmy, bo nie wiem ile jeszcze wytrzymam w tych butach.
- Mi nie trzeba dwa razy powtarzać! - prychnął i pociągnął mnie na parkiet.

***

Do hotelu dotarliśmy nad ranem, kiedy pożegnaliśmy wszystkich gości. Apartament dla nowożeńców zrobił na mnie ogromne wrażenie. Sam rzut oka na wielkie łoże przyprawił mnie o dreszcze podniecenia. Na szczęście mój mąż zdążył już prawie wytrzeźwieć, więc nie musiałam taszczyć go do pokoju.
- Gotowa na skonsumowanie małżeństwa? - Zayn podszedł do łóżka i przysiadł na brzegu, kładąc kremową narzutę.
- Mhm. - przygryzłam wargę, czując niepewność.
- Chodź tutaj. - przywołał mnie ruchem palca, przybierając uwodzicielską minę. - Pozwól, ze uwolnię cię z tej przepięknej sukni.
Powoli podeszłam do męża i oddałam się w jego sprawne dłonie. Z precyzją chirurga odpiął wszystkie guziczki i odsunął zamek błyskawiczny, żeby móc zobaczyć mnie stojącą w samej bieliźnie.
- Gorąca pani Malik. Lubię to. - mruknął, wodząc wzrokiem po moim białym, koronkowym komplecie bielizny.
Popchnęłam Zayna na łóżko i wdrapałam się na niego, zostawiając suknię na podłodze. Stłumiłam jego chichot pocałunkiem.
- Czy ty kiedykolwiek będziesz podniecała mnie mniej niż do tej pory? - jęknął, przerywając pieszczotę. - To boli, że aż tak cę pragnę. Jestem masochistą.
- Wydaje mi się, że pragnę cię bardziej. - szepnęłam i zaznaczyłam ścieżkę od policzka, przez jego szczękę i szyję do obojczyka.
Tam zatrzymałam się dłużej, zostawiając niewielki ślad. Oznaka, ze jest mój i już zawsze będzie.
- To niemożliwe. - rzucił rozkojarzony, błądząc dłońmi po moim ciele od góry do dołu.
- Och, zamknij się.
Pocałowałam go mocno, a on przerzucił mnie pod siebie. Zaśmiałam się w jego usta, ale umilkłam, kiedy jedna z jego rąk sprawnie rozpięła stanik i odrzuciła go na podłogę.
- Teraz zacznie się prawdziwa zabawa. - powiedział seksownie i przygryzł moją wargę.
Jęknęłam z przyjemności i przyciągnęłam go za szyję, żeby móc skosztować miękkich ust. Całowaliśmy się namiętnie, ale ja pragnęłam więcej i więcej. Mulat pozbył się koszuli, co wywołało stado motyli w moim brzuchu. Nie mogłam przestań badać jego ciała spragnionymi dłońmi.
- Zniecierpliwiona? - zapytał zaczepnie.
Pokiwałam głową i owinęłam nogi wokół jego bioder. Otarł się o mnie swoją erekcją, wywołując mój jęk. Bez zbędnych słów, pozbył się reszty mojej bielizny i swoich ubrań. Na widok jego nagości, zacisnęłam uda. Zayn uśmiechnął się zadziornie i powędrował ustami od szyi do podbrzusza.
Kiedy tylko zbliżył się do mojej kobiecości, wstrzymałam oddech. Złożył tam delikatny pocałunek i wrócił, zawisając nad moją twarzą. Jego brązowe oczy wyrażały podniecenie. Wiedziałam, co za chwilę nastapi i nie mogłam się doczekać. Nic nie spajało nas lepiej, jak kontakt fizyczny podszywany miłością. Ufałam mu bardziej niż sobie.
Kochałam go.
Chciałam z nim być już po wieczne czasy.



4 komentarze:

  1. Jeszcze tylko jeden rozdział? :c Wszystko idealne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze dwa ;) Będzie 89 i jeszcze 90, który będzie takim jakby epilogiem ;)

      Usuń
  2. O matko .... jesteś boska :) ja chceeee kolejny xD

    OdpowiedzUsuń