sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 87 'Nowy początek'

Niestety muszę to napisać...

ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA OPOWIADANIA.

Tak, tak. To smutna prawda, ale nie mogło być inaczej. Moje pomysły na dalsze losy Zayna i Jessy się wyczerpały i naprawdę bez sensu jest ciągnięcie tej historii z jakimiś idiotycznymi wątkami.

Wzięłam się za inne opowiadanie, na które serdecznie zapraszam:

"I was only just a dream..."

- opowiada o komisarzu Zaynie Maliku, dilerze Tomlinsonie i niewinnej dziewczynie, która została w to wszystko wplątana przez swoją chęć bycia kochaną i potrzebną - Missi Mayson.

Kocham! xxx

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

- Gotowa? - krzyknął Zayn z salonu.
- Mam wrażenie, że o czymś zapomniałam. - wymamrotałam, taszcząc ogromną walizkę na korytarz.
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i podszedł, żeby mi pomóc.
- Po co ci tyle rzeczy? - zdziwił się, oglądając bagaż z każdej strony. - Jedziemy tylko na kilka dni.
- No właśnie! - rozłożyłam bezradnie ramiona. - A co jeśli pogoda nie dopisze? A jeśli będzie bardzo gorąco? Albo za zimno?
Pokręcił głową, wywracając oczami i złapał mnie za dłoń. Przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie.
- Pożyczę ci moje ubrania w razie, gdyby się okazało, ze o czymś zapomniałaś. - odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy.
- Wtedy ty nie będziesz miał w czym chodzić. - jęknęłam i wydęłam wargę z bezsilności.
Jechaliśmy na pierwsze wspólne wakacje. Musiałam przyznać, że trochę się stresowałam.
Zayn pochylił się i musnął moje usta. Momentalnie poczułam trzepotanie w brzuchu i uśmiechnęłam półgębkiem.
- Uwielbiam, kiedy chodzisz w moich ubraniach. Wyglądasz wtedy seksownie. - mruknął i przeniósł usta na moją szyję.
Westchnęłam zadowolona i wsunęłam palce w czarne włosy mężczyzny. Moje ciało nie chciało, żeby przerywał. Pragnęłam go w każdej sekundzie życia.
- Chyba mnie przekonałeś.
- Naprawdę? - uniósł jedną brew, obdarzając mnie zaczepnym uśmieszkiem. - Jesteś pewna?
- Jestem pewna tego, że za chwilę spóźnimy się na samolot.
Poklepałam go po policzku i wyswobodziłam się z uścisku.
- Chodź, kochanie. Musimy wychodzić, bo taksówka czeka. - rzuciłam przez ramię i otworzyłam drzwi.
- Uwielbiam jak tak do mnie mówisz. - wymamrotał pod nosem i posłusznie zabrał oba bagaże do czekającego auta.

***

Jęknęłam, czując miękkie usta na obojczyku. Niechętnie uniosłam powieki, co poskutkowało zamroczeniem mnie przez silne słońce, wpadające przez duże okno.
- Która godzina? - wymamrotałam chrapliwym głosem.
- To już pora na poranny seks.
Nie takiej odpowiedzi oczekiwałam, ale nie mogłam nic poradzić na dreszcz podniecenia.
- Kiedy stałeś się niewyżyty seksualnie? - zmarszczyłam czoło i odepchnęłam głowę mulata od siebie.
- Odkąd jestem chłopakiem tak gorącej dziewczyny.
Popatrzył na mnie niewinnie i chciał wrócić do przerwanej czynności, ale wywinęłam mu się i wyskoczyłam z łóżka.
- Koniec tego dobrego. - oznajmiłam. - Jesteśmy na wakacjach od trzech dni, a ty nie pozwalasz mi wychodzić z łóżka, bo ciągle chcesz się kochać.
- To źle?
- Chciałabym coś zwiedzić, Zayn. - jęknęłam bezradnie. - Między innymi po to przylecieliśmy do Hiszpanii. Długo na to oszczędzałam, więc nie odbieraj mi tej części przyjemności.
- Co poradzę, że patrząc na ciebie mam ochotę wziąć cię w ramiona i nie wypuszczać przez całą wieczność?
- Nigdzie się nie wybieram. - powiedziałam szczerze i rzuciłam w niego koszulką, którą z siebie zdjęłam.
- Nie prowokuj. - warknął, przesuwając wzrok po moim półnagim ciele.
Stałam na środku hotelowego pokoju tylko w koronkowych figach.
- Ja? - wskazałam na siebie palcem. - To nie w moim stylu.
Zaczął wstawać z łóżka, ale wspaniałomyślnie schowałam się w łazience. Wzięłam orzeźwiający prysznic i przygotowałam się do wyjścia na miasto.
- Kocie... - usłyszałam zza drzwi. - Mogę wejść?
- Drzwi są zamknięte.
- To je otwórz, geniuszu.
- Nie, geniuszu. - przedrzeźniałam go.
- Nie drocz się ze mną. - ostrzegł, przez co szeroki uśmiech rozciągnał się na mojej twarzy.
- Uwielbiasz to. - wyszeptałam z chytrym uśmieszkiem.
Mimo wszystko podeszłam do drzwi i przekręciłam zamek. Mulat wszedł do środka, będąc w samych bokserkach.
- Naprawdę chcesz iść na zwiedzanie? - grymasił.
Stanął za mną w momencie, kiedy pochylałam się do lustra, żeby dokładnie wytuszować rzęsy. Przycisnął biodra do mojego tyłka i zacisnął palce na moich biodrach.
- Widzę, że bardzo chcesz wylądować pod zimnym prysznicem. - zauważyłam, mówiąc z przesadną słodyczą. - Może to uspokoi twoje hormony.
- Z tobą mogę iść wszędzie.
- Ja wychodzę zwiedzać. - wzruszyłam ramionami.
Pochylił się, nie odrywając naszych ciał od siebie i zbliżył usta do mojego ucha.
- Wymyślę dla ciebie boleśnie zmysłowe tortury, skarbie.
Przygryzłam wargę, kiedy odczułam jego słowa w dole brzucha.
- Trzymam cię za słowo, kocie. - mrugnęłam do lustra, wiedząc że mnie obserwuje.
Odwróciłam głowę i pocałowałam go prosto w słodkie usta.
- Kocham cię, Zayn. - wyszeptałam. - Zawsze będę.

***

- Gapiłeś się na jej cycki! - krzyknęłam rozdrażniona.
Fakt, że byłam w tracie okresu, wcale nie pomagał. Wszystko denerwowało mnie dwa razy bardziej.
- Nie gapiłem!
- Przecież widziałam! - wymachiwałam rękoma, silnie gestykulując. - Jeszcze to zalotne mrugnięcie!
- Chyba ci odbiło! - postukał się palcem w czoło. - Nic nie zrobiłem!
Zacisnęłam powieki i rozmasowałam skronie.
- Przyznaj, że ci się spodobała. - przerwałam ciszę.
- Nie.
- Nie idź w zaparte. - jęknęłam. - Widziałam, jak obłapiałeś wzrokiem jej cycki i dupę. Nie wmówisz mi, że było inaczej.
Wywrócił oczami, po czym przetarł twarz dłońmi.
- Naprawdę chcesz się kłócić o takie coś? - westchnął ciężko. - To był zwyczajny męski odruch.
- Czyli się przyznajesz? - uniosłam jedną brew i oparłam dłonie na biodrach.
- Po prostu skończmy ten temat.
Zacisnęłam zęby, rzucając mu zranione spojrzenie. Odwrócił wzrok, a moja warga zadrżała.
- Cieszę się, ze jutro wracamy do Londynu. - powiedziałam cicho. - Chociaż może wolisz zostać, skoro kręcą cię Hiszpanki.
Chciałam wyjść do łazienki, ale krzyk mulata sprawił, że stanęłam jak wryta.
- Przestań! - zażądał, zbliżając się.
Niepewnie odwróciłam się twarzą do niego.
- Za kogo ty się uważasz, co? - syknął. - Co próbujesz mi wmówić?
Nie odpowiedziałam. Zagryzłam wargę i czekałam. W brązowych oczach pojawił się błysk gniewu i rozczarowania.
- Myślisz, że rozglądam się za panienkami, bo nie jestem z tobą szczęśliwy? - prychnął.
Spuściłam oczy, stwierdzając, że podłoga jest bardzo interesująca.
- Patrz na mnie. - złapał mnie za podbródek i skrzyżował nasze spojrzenia. - Jak możesz tak myśleć?
Jego głos uległ zmianie. Nie był już ostry. To była nasza pierwsza poważna kłótnia od czasu wyjazdu na wakacje.
- Jak możesz mi nie ufać? Po tym co przeszliśmy?
Próbował znaleźć odpowiedź w moich oczach, ale zrezygnował. Wypuścił powietrze nosem i wyminął mnie, idąc do wyjścia.
- Gdzie idziesz? - zapytałam, panikując.
Chciał mnie zostawić?
- Nie mogę przebywać w jednym pomieszczeniu z nieufającą mi osobą, którą, kurwa, kocham nad życie.
Zatrzasnął za sobą drzwi, zostawiając mnie oniemiałą na środku pokoju.

*pól roku później - grudzień*

Nadeszły święta Bożego Narodzenia.
Znowu spotkaliśmy się przy stole moich rodziców w tym samym składzie. Znaczy... Prawie w tym samym. Nie było z nami Austina.
Pomogłam mamie sprzątnąć ze stołu brudne naczynia i razem zaniosłyśmy je do kuchni. Reszta gości rozsiadła się w salonie przy choince. Za chwilę mieliśmy rozpakowywać prezenty.
- Jak sobie radzicie? - zapytała mama, nalewając wody do zlewu.
- W porządku. - odpowiedziałam po krótkiej chwili zastanowienia. - Czasem jest ciężko, ale staramy się dużo rozmawiać.
- Zayn to porządny chłopak.
- Wiem, mamo. - zachichotałam. - Zdążyłam to zauważyć.
- Mówię poważnie. - upomniała surowo.
- To już prawie pół roku. - westchnęłam rozmarzona i oparłam się ramieniem o futrynę.
- Jak ten czas leci, prawda?
Mama miała rację.
Te kilka miesięcy przeminęło bardzo szybko, ale zdecydowanie mogę przyznać, ze do tej pory to były najlepsze dni mojego życia. Miałam osobę którą kochałam i która kochała mnie. Nic więcej nie miało znaczenia.
- Znaliśmy się długo przed tym. - zauważyłam, a mama spojrzała na mnie uważnie.
- Tak. Dosyć długo zbieraliście się, żeby w końcu być razem. Wszyscy na to czekaliśmy.
Obie się zaśmiałyśmy i pod rękę wróciłyśmy do pozostałych. Zastałam uśmiechnięte twarze taty, Zayna, Tony'ego, Stelli, Maxa, Alexa, Melanie, Nialla i ich małego synka. Urodził się dokładnie tydzień temu i otrzymał imię Nicolas. Piękne, prawda? Zostałam jego matką chrzestną, a Zayn ojcem chrzestnym. Brat już dawno wybaczył mulatowi błędy i całkiem dobrze się dogadywali. Zapomniałam wspomnieć, ze Tony i Stella spodziewali się córeczki, która miała przyjść na świat dokładnie za trzy miesiące.
- Jest i moja kobieta. - zauważył głośno Zayn. - Gdzie się podziewałaś, skarbie?
Mama uszczypnęła mnie w policzek i dołączyła do ojca. Oczy wszystkich skierowały się na moją skromną osobę, przez co zarumieniłam się i spuściłam wzrok.
- Chodź do nas. - mulat poklepał swoje kolana.
Z chęcią spełniłam prośbę i zajęłam honorowe miejsce. Zayn owinął mnie ramionami i zaczął delikatnie kreślić kółka na moim brzuchu.
- Nie mogę się doczekać, aż otworzysz swój prezent. - wyszeptał z ustami za moim uchem. - Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Rzuciłam mu zdezorientowane spojrzenie przez ramię, ale tylko wzruszył ramionami. Kiedy przyszła moja kolej na otworzenie niewielkiego pudełeczka, moje serce zaczęło galopować. Miałam bardzo dziwne przeczucia, co do zawartości. Ja podarowałam Zaynowi elegancki zegarek, bo poprzedni sama mu popsułam. Po jego wyrazie twarzy wiedziałam, że trafiłam z wyborem. Od razu go założył.
- No otwórz. - nalegał Max. - Szybciutko, tygrysico.
Zmroziłam go wzrokiem i wstałam z kolan mojego mężczyzny. Wszyscy patrzyli na mnie w skupieniu i głębokiej ciszy. Słyszałam mocne bicie własnego serca.
- Mam się bać? - wydusiłam drżącym głosem. - Czemu wszyscy się tak gapicie?
- Po prostu otwórz. - poganiała Mel.
Zmarszczyłam czoło, ale postanowiłam nie trzymać ich dłużej w niepewności. Ostrożnie odwiązałam złotą, błyszczącą kokardkę i podałam ją mulatowi. Powoli uniosłam wieczko, a moim oczom ukazała się mała, biała karteczka, która mówiła: "Kocham Cię najmocniej na świecie".
Wzruszyłam się, co spowodowało, ze zacisnęłam usta w wąską linię.
- Spokojnie, skarbie. - usłyszałam cichy, ale pokrzepiający głos Zayna.
Pod liścikiem było kolejne małe pudełeczko, które otworzyłam z jeszcze większym wahaniem. Znalazłam następną małą karteczkę o treści: "Chcę z tobą spędzić resztę życia". Otworzyłam usta z szoku i zmieszania. Odłożyłam papier i zamarłam...
Na dnie pudełka błyszczał złoty pierścionek mieniący się diamencikiem średniej wielkości w kształcie róży.
- Czy... Ale... - jąkałam się.
Zayn podszedł do mnie, odebrał mi pudełeczko i uklęknął na jedno kolano, unosząc pierścionek do góry. Zakryłam usta dłonią, starając się powstrzymać płacz. Nie wierzyłam, że to nie działo się naprawdę.
To było niemożliwe.
- Jessico Horan... - zaczął. - Przeszliśmy przez wiele trudności, które stawiał nam los na naszej drodze do szczęścia, ale udało się. Jesteśmy tutaj z najbliższymi i jesteśmy razem. Nic inngo się dla mnie nie liczy. Uwierzyłaś we mnie i dałaś mi drugą szansę. Nikogo nie kocham bardziej i nigdy nie kochałem. To zawsze ty byłaś właścicielką mojego serca. Teraz już jestem pewien, że chcę spędzić z tobą resztę życia i móc zestarzeć się z tobą u boku. Wiedz że jesteś moim powodem do bycia lepszym człowiekiem. Kocham cię, Jessy. Czy zostaniesz moją żoną i matką moich dzieci?
Rozpłakałam się, nie mogłam dłużej wytrzymać. Wszyscy czekali w napięciu na odpowiedź, która dla mnie była oczywista.
- O mój Boże. - złapałam się za głowę i zacisnęłam palce. - Tak! Jasne, że tak!
Zayn wstał, a ja mogłam zobaczyć jak ulga i nieposkromiona radość wypełnia jego oczy.
- Kocham cię, Zayn. - wyszeptałam, kiedy wsuwał piękny pierścionek na mój palec. - Tak bardzo cię kocham.
Reszta zgromadzenia zaczęła wiwatować, a mulat złapała mnie w pasie i podniósł do góry. Oplotłam ramionami jego szyję i mocno przytuliłam. Postawił mnie, więc mogłam wyrównać nasze spojrzenia.
- Zabije cię za to, że popsułes mi makijaż. - zażartowałam cicho, nie mogąc uwierzyć, że to się stało. - Sprawiłeś, ze jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Otarłam policzki z łez i powachlowałam dłonią oczy.
- To ty uczyniłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, jak tylko zdecydowałaś się ponownie powierzyć mi swoje serce.
- Zawsze należało do ciebie, Zayn. To u ciebie było jego właściwe miejsce.
Nie zwracając uwagi na pozostałych, mężczyzna pochylił się i złączył nasze usta. Oddałam pocałunek z czułością, która płynęła prosto z serca. Nie mogłam lepiej wyobrazić sobie tego dnia. Odsunęliśmy się od siebie i odwróciliśmy do gości.
- Przykro mi to mówić, ale teraz jesteście na siebie skazani. - powiedział Niall teatralnie dramatycznym głosem. - Niestety, ale sam musiałem przez to przejść i nie była to najprostsza droga.
Melanie szturchnęła go lekko w bok, a on objął ją ramieniem i pogłaskał synka po malutkiej rączce. Stworzyli naprawdę piękną i kochającą się rodzinę. Byłam dumna, mogąc oglądać ich szczęście.
- To nie jest takie złe, stary. - zaśmiał się Tony. - Jeśli masz właściwą kobietę u boku, to nie liczy się nic więcej.
Obdarzył Stellę czułym spojrzeniem i ucałował jej skroń. Dziewczyna zarumieniła się lekko i oplotła jedną rękę wokół jego brzucha, wtulając się  bardziej.
- Nie dobijajcie nas, dobrze? - jękną Alex. - Moja wybranka właśnie zabawia się ze swoim kochankiem na jachcie u wybrzeży Francji.
- Moja postanowiła wyjechać do Grecji. - prychnął Max. - Na "studia" . - zrobił znak cudzysłowu palcami. - Oczywiste, że wyrwie jakiegoś muskularnego Greka i weźmie z nim ślub. Nigdy do mnie nie wróci.
Odeszłam od Zayn i rozłożyłam szeroko ramiona. Max i Alex rzucili się w moim kierunku i zamknęli mnie w mocnym, przyjacielskim uścisku.
- Zawsze będziecie moimi tygrysami. - poczochrałam ich włosy.
- Ręce z daleka od mojej przyszłej żony. - ostrzegł mulat z rozbawieniem. - Przykro mi, ale byłem pierwszy.
Przyjaciele wycofali się z uniesionymi dłoń i niewinnymi minami. Rodzice pokręcili litościwie głowami na nasze wygłupy i zgarnęli mnie w ramiona. Tata przywołał mojego przyszłego męża, żeby się dołączył.
- Koniec tych czułości. - przerwał Niall. - Mam ochotę na deser.
Wszyscy zebrani wybuchli głośnym śmiechem i podeszli do stołu. Melanie i Stella pomogły mamie z ciastami, Niall trzymał Nicolasa, a ja wyciągnęłam Zayna na korytarz i przycisnęłam do ściany. Uniósł brwi, zaskoczony moim zachowaniem. Nie pozwoliłam mu za dużo myśleć. Zaatakowałam jego usta w namiętnym pocałunku i wsunęłam palce w miękkie, czarne włosy, pociągając je lekko. Uwielbiałam to robić, a on uwielbiał ten gest. Jęknął gardłowo i zrobił kilka kroków do przodu, co odbiło się na moich plecach. Teraz on przyciskał mnie do ściany. Dłonią powędrował po moim boku i zatrzymał się dopiero na pośladku, który ścisnął. Uśmiechnęłam między pocałunkami i przygryzłam jego dolną wargę.
- Nie mogę się doczekać, aż skonsumujemy nasze narzeczeństwo. - wydyszał.
- Niegrzeczny. - mruknęłam kusząco i paznokciami podrapałam kark chłopaka.
Przymknął oczy z przyjemności i przyciągnął mnie bliżej, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czy kiedykolwiek mogło być lepiej?

4 komentarze:

  1. Czy będą jeszcze rozdziały? Czy na tym koniec? ;-; Ja tak kocham tego bloga to nie może byc koniec ;------; Kocham ��❤������

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przewiduję jeszcze dwa rozdziały i najprawdopodobniej nic się w tej kwestii nie zmieni. Przykro mi :(

      Usuń
    2. Kuuuurde a było tak pięknie... Czytam to odkąd zaczęłaś pisac pierwszy rozdział i to jak z dobrą książką chcesz dowiedzieć sie końca a z drugiej strony nie chcesz :( no szkoda ale jest ten drugi ��❤

      Usuń
  2. O nieeeee, ulubione opowiadanie dobiega końca ;c
    Kocham i błagam, pisz jeszcze jak najwięcej rozdziałów tego wspaniałego opowiadania <3
    Agata

    OdpowiedzUsuń