wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 7

Okey, znajcie moją litość...
Jest mi bardzo przykto z tego powodu, że prosiłam o głupie 2 komentarze, a pojawił się tylko jeden.
Bardzo dziękuję chociaż za ten JEDEN  komentarz! <3
Teraz już na serio. Rozdział 8 pojawi się jak pod ostatnim postem ujrzę liczbę 3 komentarzy :)
Wiem, jestem podła, ale widzę, że ktoś wchodzi na bloga (albo tylko zagląda i od razu wychodzi xD), a nikt nie chce napisać malutkiego komentarza, który poźniej ogromnie cieszy :)
Prosze ludzie :*
3 KOMENTARZE = ROZDZIAŁ 8

Życzę miłego czytania! :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Ostatnie minuty meczu. Drużyny idą łeb w łeb. Tylko jeden gol i wygramy.
- Jestem tutaj! - krzyknęłam zdyszana. - Mam wolne!
Mnie nikt nie obstawiał. Wszyscy skupili się na Billu i jego kiwaniu. Dobry jest, ale nie lepszy od mojego braciszka.
- Jessy! - to Bill.
Sekundę później zobaczyłam lecącą piłkę. Przypomniał mi się trik, którego uczył mnie Niall. Muszę ją tylko dobrze przyjąć. Trzy głębokie wdechy...
Jeden...
Dwa...
Trzy...
To wszystko dzialo się w ułamku sekundy. Zarejestrowałam wszystko jak w zwolnionym tępie. Przyjęlam na klatę. Piłka spadła mi na nogę. Podrzuciłam ją. Obróciłam się. Zrobiłam przewrotkę. Trafiłam.
Ja pierdziele!
Otrząsnęłam się z szoku i usłyszałam głośne wiwatowanie. Moja drużyna wygrała. Zaraz... Przecież ja grałam z chłopakami. Z CHŁOPAKAMI. Strzeliłam decydującą bramkę. To się porobiło! Stałam na środku jak wryta. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Brawo!! - z transu wybudził mnie krzyk i uścisk Billa.
- Dz-dzięki. - wydusiłam i uśmiechnęłam się słabo.
Odsunął mnie na odległość swojego ramienia.
- Coś się stało? - zmartwił się.
- Nie, nic. - potrząsnęłam głową. - Jest ok. Po prostu jestem w lekkim szoku.
Lokowaty potarł dłonią moje ramię.
- Maleńka, jesteś wielka!! - ktoś krzyknął za moimi plecami.
Odwróciłam się. Nie znam gościa.
- Jestem Matt. - przedstawił się i mnie uścisnął. - Kumpel Zayna, Billa i Josha.
- Miło mi. - nie ogarniam, czego oni ode mnie chcą, to był tylko jeden głupi gol.
- Nie pomyslałaś, żeby wstąpić do jakiejś żeńskiej drużyny piłkarskiej? - zapytał.
- Yyy... nie. - zmrużyłam oczy.
Czemu wczeniej o tym nie pomyślałam? Wiem dlaczego! Kocham taniec i tylko to.
- Zastanów się. Znam dobry klub. - uśmiechnął się. - Musze spadać. Narazie.
W końcu wszyscy zajęli sie sobą. Zadzwonił dzwonek, więc zakradłam się cichaczem do szatni. Z ulgą zamknęłam za sobą drzwi. Zostałam sama, no oprócz Melanie, która czekała.
- Witam maskotke męskiej drużyny piłkarskiej. - zaklaskała.
- Jaką maskotkę?? - zdziwiłam sie.
- Nie widzisz, jak chłopcy cię uwielbiają? - oburzyła sie - Ślepa jesteś?
- Nie, niby dlaczego miałoby tak być? - zaczęłam sie przebierać.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która strzeliła bezbłędnego gola drużynie Malika! - pisnęła.
- Co? - zamarłam. - Znowu mu coś zrobiłam? - opuściłam głowę zrezygnowana.
- Oj, nie będzie zadowolony. - zaprzeczyła głową i zacisnęła usta w cienką linię.
- Skad miałam wiedzieć? Nastawiłam się na wygraną i do niej dążyłam. - poruszyłam niewinnie ramionami.
- Mówisz tak samo jak Zayn. - poruszyła brwiami. - Pasujecie do siebie.
- Oszalałaś?? - zaśmiałam się. - Teraz będę miała jeszcze bardziej przechlapane.
- Nic ci nie zrobi... - powiedziała z przekonaniem.
Patrzyłam na nią nierozumiejacym wrokiem. Westchnęła ciężko i pokręciła głową z politowniem.
- Leci na ciebie, więc nic ci nie zrobi. - wytłumaczyła.
Wystwiłam jej język i już nic nie odpowiedziałam. Ruda spojrzała tęsknie na telefon, który w tym samym momencie zacząl dzwonić. Podskoczyła radośnie i szybko wybiegła. Dokończyłam sie przebierać, spakowałam używane ciuchy i wyszłam.
Lekcje się juz zaczeły. Spóźnie się, ale mam godzinę wychowawczą, czyli ostatnią lekcję, więc spoko.
Pewnie Melanie opowiedziała klasie całe zdarzenie.

***

Nareszcie koniec. Koniec tych męczarni. Weekend!
Spakowałam książki i skierowałam się do wyjścia.
- Jessy, pozwól na chwilę. - usłyszałam za sobą głos wychowawczyni.
Zawróciłam i stanęłam przed biurkiem.
- Słucham, panią. - uśmiechnęłam się uprzejmie.
Nasza pani jest bardzo fajna. Taka młodzieżowa. Lubimy ją i szanujemy.
- Dowiedziałam sie od pana Elliota (facet od WF-u), że całkiem dobrze grasz w piłkę nożną.
- Yyy... no trochę tak. - przytakęłam nieśmiało.
- Chciał, żebym z tobą porozmawiała o wstąpieniu do jakiegoś klubu i rozwijaniu sie w tym kierunku. - wytłumaczyła.
- To bardzo miłe z jego strony, ale muszę podziękować. - zrobiłam przepraszającą minę.
- Dlaczego? - pani Willson była wyraźnie zdziwiona, bo żadko kto w tej szkole dostaje jakiekolwiek pochwały.
- Oddałam się tańcu. Tylko to pragnę robić, nawet mam własną grupę, tylko teraz po przeprowadzce muszę znaleźć jakąs szkołę tańca. - usprawiedliwiłam się.
- Jeżeli tak, to ok. - przytaknęła. - Może chciałabyś poprowadzić kiedyś zajęcia taneczne w ramach WF-u?
- Ja?? - moje oczy były niczym 5zł. Pani skinęła głową. - Muszę pomyśleć.
- Dobrze, wiesz gdzie mnie znaleźć. Możesz juz zmykać do domu. W koncu weekend, trzeba się zabawić! - wstała z krzesła i pokazała żebym szła przed nią.
Śmiejąc się wyszłyśmy z sali ramię w ramię. Popędziłam do szatni, żeby zdążyć zanim woźny ją zamknie. Ubrałam się i już miałam wychodzić. Przystanęłam i sięgnęłam do kieszeni spodni w celu sprawdzenia godziny. Nic nie znalazłam.
Zgubiłam telefon.
- O kurwa! - krzyknęłam, a portier spojrzał na mnie krzywo. - Przepraszam. - szepnęłam.
Biegiem ruszyłam do szatni. Na szczęście była otwarta, bo ktoś został po lekcjach, żeby posprzątać salę gimnastyczną. Wpadłam do pomieszczenia, rozejrzałam się dokładnie, ale nie znalazłam komórki. Postanowiłam zapytać osobe sprzatająca. Grzebiąc w plecaku wparowałam na salę.
- Przepraszam, nie widziałeś mojego telefonu? - nawet na tą osobę nie spojrzałam.
- A co będę z tego miał? - odezwał się głęboki głos.
Zamarłam. To Malik. Co on tu, do cholerki robi?? Podniosłam głowę i napotkałam jego zawadiackie oczy.
- Masz mój telefon? - warknęłam, a on kiwnął zadowolony glową. - Oddaj. - wystawiłam rękę.
Wyjał aparat z kieszeni i przyjrzał mu się.
- Coś za coś, kocie. - wrócił wzrokiem na mnie.
- To znaczy? - coraz bardziej się niecierpliwiłam.
- Musisz dać mi coś w zamian. - oznajmił.
- Chyba sobie żartujesz. - prychnęłam.
- Jak nie, to nie. Chętnie przejrzę sobie twoje zdjęcia i poczytam wiadomości. - opuścił wzrok na ekran i odblokował.
- Nie! - krzyknęlam. - Co chcesz za to? - zapytałam niechętnie.
- Hmm... Pomyślmy... - złapał się za brodę niczym pieprzony filozof.
- Ale jesteś świadomy, że do myślenia potrzebny jest mózg? - nie potrafiłam się oprzeć pokusie dokuczenia mu.
- Nie pogarszaj swojej sytuacji. - mruknął tak, że aż mnie ciary przeszły.
Nie odpowiedziłam. Tupałam nogą ze zdenerwowania.
- Już wiem! - ucieszył się.
Przewróciłam oczami.
- Co wymysliłeś?
- Przeprosisz mnie, a później zagramy małego mecza. - oznajmił z triumfalnym uśmiechem.
- Okey. Przeprosić mogę, ale nie mam ochoty z tobą grać. Już raz cię pokonałam. - uniosłam zadziornie brew.
- Dlatego zagarmy jeszcze raz, żebyś poniosła sromotną klęskę.
- Zabawny jesteś. - rzuciłam z sarkazmem.
- Wiem, to jedna moich zalet. - mrugnął do mnie.
- Pff! - zgromiłam go spojrzeniem.
- Czekam, a ty zaczynaj. - ponaglił. - Kocie. - dodał.
Wiedział, ze nie lubię kiedy tak na mnie mówi, chociaż, to brzmi bardzo seksownie w jego ustach.
- Przepraszam. - bąknęłam patrząc w podłogę.
- Co? Nie słyszałem. - pochylił się nadstawiając ucho.
- Przepraszam. - powtórzyłam trochę głośniej.
Ciągle patrzyłam w dół. Nie usłyszałam jego reakcji, więc pomyslałam, że to mu wystarczyło, ale myliłam się. Poczułam jego niesamowity zapach i dłonie na moich biodrach. Złapał mnie za podbródek i zmusił do spojrzenia mu w oczy.
- Powtórz to, maleńka. Tylko głośniej. - wyszeptał skanując moją twarz.
Odchrząknęłam i wyprostowałam się. Przyjęłam obojętny wyraz twarzy.
- Przepraszam. - powiedziałam już normalnym tonem.
- Nie można było tak od razu? - psrtyknął mnie w nos.
Co to do cholerki było?!?!?!
- Oddaj mój telefon. - odepchnęłam go lekko.
Zrobił krok w tył i ponownie sięgnął do kieszeni. Podsunął urządzenie w moim kierunku.
- Obiecujesz, że teraz zagramy? - uniósł brew i cofnął dłoń.
- Teraz? - zdziwiłam się, bo miałam nadzieje, że może jednak odpuści.
- Tak.
- Ale jest weekend... - marudziłam.
- Jak teraz nie zagramy, to zabiorę cię dzisiaj na imprezę. - zagroził z wielkim bananem na twarzy. Wiedział jaka będzie moja decyzja.
- No dobra. - westchnęłam ciężko, a on podał mi moją własność, którą szybko schowałam do plecaka.
- Nie chce mi się przebierać. - rzuciłam swoje rzeczy pod ścianę. - Im wcześniej zaczniemy, tym wcześniej skończymy. - klasnęła w dłonie  i stanęłam przy jednej z bramek.
- Czas rozpoczynać grę, ale najpierw... - nie dokończył tylko popatrzył na mnie zadziornie.
No nie. Znowu coś wymyslił. Za jakie grzechy musze się z nim uganiać??? Posłałam mu spojrzenie typu "chyba sobie żartujesz" i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Najpierw kilka zasad. - dodał i rzucił piłkę w moją stronę.
- Przeginasz Malik! - syknęłam.
- I tak na mnie lecisz. - poruszył zabawnie brwiami.
Przewróciłam oczami i czekałam, co ma mi do powiedzenia. Spodziewałam się, że nie będzie to nic fajnego. Przynajmniej nie dla mnie.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
HELOŁ :)
Taki trochę nudnawy, bo mało się dzieje, ale cóż... trzeba jakoś to wszystko powiązać :P
Mam nadzieje, że mój ff wam się podoba.
Mogę się tylko domyślać, bo póki co pojawiły sie tylko 2 komentarze na 6 rozdziałów + prolog :/
Nie wiem dlaczego tak jest... Nie podoba wam się? Przecież możecie mi to napisać, to postaram się coś zmienić.
Przyjmę wszelką krytykę na klatę!

ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA! :)

3 KOMENTARZE = ROZDZIAŁ 8

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 6

OGŁOSZENIE PARAFIALNE!
Tak to się bawić nie będziemy... Proszę Was tylko o 2 komentarze i wtedy opublikuję kolejny rozdział. Wyświetlenia są, a nikomu nie chce się napisać nawet małego "fajne", "podoba mi się/nie podoba". Ludzie, cokolwiek... Proszę.
To chyba tyle.
Dziękuję za uwagę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

- Chyba do końca cię pogieło! - warknęłam i wstałam z łóżka.
Stanęłam  na przeciwko chłopaka i spojrzałam mu w oczy.
- O co ci chodzi? - udawał niewiniątko.
- Nie znam cię. Nachodzisz mnie i prześladujesz. Wiesz, że to jest karalne? - uiosłam brew i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Cześć, jestem Zayn. - wyciągnął dłoń w moim kierunku.
Prychnęłam.
- Wyjdź zanim się zdenerwuję. - zagroziłam.
Zaśmiał się i opuścił rękę.
- Nie przepuszczę takiej okazji. Przecież jesteśmy sami w domu. - mruknął zbliżając się.
- Spierdalaj! - krzyknęłam pokazując na dzrzwi.
- Nie wolno używać takich brzydkich słów, kocie. - pogroził mi palcem.
Stnął tuż przede mną. Zdecydowanie za blisko. Przebiegł mnie dreszcz.
- Wyjdź. - powiedziałam bez tchu.
Zayn wyciągnął rękę i dotknął mojego policzka. Szybko odsunęłam głowę. Nie dawał za wygraną. Jedną ręką objął mnie w tali, swoje czoło opierając o moje. Nie mogłam się odsunąć.
- No dalej. Przecież wiem, że tego chcesz. - wyszeptał mi tuz przy ustach.
- Nigdy. Nawet w twoich najśmielszych snach. - czemu ja szepczę?
- Nie chcesz wiedzieć, co ty robisz w moich snach.
CO?! Śniłam mu się? Kłamie. Na pewno.
Jego usta znajdowały się zbyt blisko moich. Czułam jego ciepły oddech. Jeszcze chwila i...
- Jessy!! Juz jestem! Musimy pogadać! - usłyszeliśmy krzyk Nialla wchodzącego do domu.
Szybko odepchnęłam zaskoczonego Malika. Spokojnie podszedł do okna. On zamierza nim wyjść?
- I co teraz? - zapytałam z zuchwałym usmiechem. - Tu jestem, Niall!! - odkrzyknęłam.
Twarz chłopaka stojącego w moim pokoju była kamienna. Nic nie mogłam wyczytać.
- Jeszcze sie policzymy. - mrugnął do mnie. - Nadal mi nie podziękowałaś, a ja łatwo nie odpuszczam.
Po chwili już go nie było. Z głowa pełną najróżniejszych myśli odbyłam wieczorną toaletę i położyłam się spać. Miałam wielka nadzieję, że nie będzie mi sie śnił.

*2 tygodnie później*

- Jest! Zdażyłam! - ucieszyłam się siadając na autobusowej ławeczce.
Pochyliłam się i starłam wyrównać oddech, po moim sprincie. Nie było łatwo. Założylam słuchawki i czekałam na mój kurs. Pojawił się jakies 2 minuty poźniej. Żwawym krokiem weszłam do pojazdu i zajęłam miejsce po środku przy oknie. Moje ulubione. Zazwyczaj chodziłam, ale dzisiaj spacerem bym nie zdażyła. Pogrążyłam się w muzyce cicho podśpiewując.
Nagle ktos usiadł obok mnie. Nie przejęłam sie zbytnio, bo to autobus - każdy siada gdzie wolne. Nie maiałabym nic przeciwko swojemu towrzyszowi podróży, ale zrobił coś co mocno mnie zaskoczyło. Położył mi dłoń na kolanie i pomasował. Wzdrygnęłam się, straciłam jego rękę i odsunęłam nogę. Nieznajomy zaśmiał się cicho. Zaraz. Już to gdzieś słyszałam i to niedawno. Wczoraj, w moim pokoju.
To jego śmiech.
Śmiech Zayna.
Szybko uniosłam głowę i zmroziłam go wzrokiem. Czemu wcześniej go nie rozpoznałam? I co on robi w autobusie? Przecież ma to swoje piękne auto.
- Co ty tu robisz?! - warknęłam cicho.
- Sądziłem, że to publiczny środek transportu. - uniósł brwi patrząc na mnie.
- Oj cicho bądź. - synęłam i odwróciłam się twarzą do szyby.
Czułam na sobie jego wzrok. Co za psychol!
- A ty, co tu robisz? - przerwał tak piekną ciszę.
- Sądziłam, że to publiczny środek transportu. - powtórzyłam jego słowa i wystawiłam język.
- Zazwyczaj chodzisz piechotą. - zignorował moje słowa.
- Zazwyczaj jeździsz tą swoją bryką. - również go zignorowałam.
Tak sie bawimy, Malik? Ok, przyjmuję wyzwanie.
- Jesteś strasznie wkurzająca. - weschnąl i przeczesał palcami włosy patrząc przed siebie.
- To po co za mna łazisz? - teraz ja na niego spojrzałam.
- Właśnie dlatego. - powiedział cicho, jakby do siebie. - Chcę odebrać swoje przeprosiny.
- Ta, jasne. Możesz pomarzyć. - prychnęłam i też patrzyłam przed siebie. - Ode mnie możesz dostać jedynie w twarz. - usmiechnęłam sie najsłodziej jak umiałam.
- Jesteś lepsza niż myślałem. - obdarzył mnie zdziwionym spojrzeniem. - Przeważnie dziewczyny nie potrafią się odzywać kiedy jestem obok. Wiesz, urok osobisty i te sprawy.
- Jesteś strasznie skromny. - pokiwałam głową.
- Prawda? - również użył sarakazmu. - To gdzie wysiadamy?
- Pod szkołą? - zmarszczyłam brwi. - Czyli teraz.
Już się podniosłam, bo chciałam wyjść i załżyłam torbę na ramię. Niestety Malik nie miał zamaiaru się ruszyć. Patrzył na mnie z dołu z tym swoim zuchwałym uśmieszkiem. Odchrząknełam.
Zero reakcji.
- Mógłbyś wstać? Chciałam przejść. - przestąpiłam z nogi na nogę.
Mój przystanek był tuż tuż.
- Kto powiedział, że mam taki zamiar?
- Przesuń się. - wysyczałam. - Chcę wyjść i iść do tej pieprzonej szkoły.
- Nie. - odparł patrząc przed siebie.
- Co nie? - otworzyłam szeroko oczy.
- Nie wysiądziesz. Jedziesz ze mną. - oznajmił.
- O nie kolego! Tak nie będzie! Nie dość, że mnie nachodzisz, to jeszcze mi rozkazujesz?! - zdenerwował mnie.
Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?? - popukałam się palcem w czoło.
- Siadaj i nie marudź! - warknął.
Nasza "rozmowa" zainteresowała innych zebranych w autobusie.
- Nie. - odpowiedziałam spokojnie.
- Wiesz ile dziewczyn chciałoby być teraz na twoim miejscu?? - wstał.
- To skoro jest ich tak duzo, to porywaj sobie jedną każdego dnia. - stwierdziłam z miną odkrywcy. - A teraz się odsuń, bo nie ręczę za siebie.
- Igrasz z ogniem, kocie. - wyszeptał zbliżając twarz.
- Zobaczymy kto pierwszy się poparzy. - wyszeptałam
Chyba rzuciłam mu wyzwanie.
- Wyzywasz mnie? - uniósł brew i odsunął się delikatnie.
Nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się zmysłowo. Przechodząc między Zaynem a siedzeniem otarłam się moim tyłkiem o jego krok z pełną premedytacją. Zamarł na chwilę, ale odzyskał rezon i klepnął mnie
delikatnie.
- W takim razie, do zobaczenia. - rzucił za mną.
- Pa, KOCIE. - rzuciłam przez ramię mrugając do niego.
Specjalnie zaakcentowałam drugi wyraz i machając biodrami wyszłam z autobusu.

***

- Jeszcze tylko WF i możemy stąd spadać. - westchnęła Melanie odchylając głowę do tyłu.
- Mam dość. - wypuściłam ciężko powietrze. - Trzy sprawdziany na jeden dzień, to za dużo.
- Dupki zasrane. - na twarzy rudej pojawił się grymas złości.
- Oooo, co tak ostro? - zaśmiałam się.
Melanie nigdy nie przeklina. Przynajmniej nie przy mnie. Już chciała sie odgryźć, ale dostała wiadomość. Kiedy spojrzała na ekran, na jej polikach wykwitł rumieniec, a na ustach pojawił sie nieśmiały uśmiech.
- Uuuu, kto to? - chciałam zajrzeć jej przez ramie.
Szybko sie odsunęła i przycisnęła telefon do klatki piersiowej.
- Nie twoja sprawa. - mruknęła zawstydzona.
- Zaraz, zaraz. - zmarszczyłam czoło. - Ostatnio nie widziałam, żebyś flirtowała z jakimś chłopakiem. Oprócz... O Matko! Oprócz Nialla! - krzyknełam oskarżająco.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi? - unikała mojego przenikliwego wzroku.
- Piszesz z moim walniętym bratem!
- Ja tego nie powiedziałam! - uniosła się. - I wcale nie jest walnięty.
Uniosłam brew przyglądając się jej z wyższością.
- Masz mi coś do powiedzenia? Bo Niall od waszego ostatniego spotkania też chodzi z głową w chmurach. - przechyliłam głowę delikatnie i czekałam.
- No ok. Tak, piszę z nim. - jeszcze bardziej się zaczerwieniła. - Lubię go. Jest uroczy.
- Spoko, to twoja sprawa. Chciałam tylko wiedzieć. - wzruszyłam ramionami i złapałam ją pod rękę, prowadząc w stronę sali gimnastycznej. - Ćwiczysz?
- Nie. - pokręciła głowa. - Niedyspozycja.
- Szkoda. - wydęłam usta. - Jakoś przeżyję. - westchnełam.
Szłyśmi chwilę w milczeniu, póki ruda się nie odezwała.
- A jak tam twoje sprawy z Malikiem? - poruszyła brwiami jednoznacznie.
- Nawet mi nie przypominaj. - warknęłam przypominając sobie jego wkurzającą twarz.
On jest głupi!
Opowiedziałam Melanie o jego przyjściu wieczorem i o zdarzeniu w autobusie. Miała oczy jak
pięć złotych.
- Serio?? - przytaknęłam jej głową. - On typowo na ciebie leci! - klasnęła w dłonie.
- Nie leci. Po prostu chce, żebym go przeprosiła i nie daje za wygraną. Tyle. - nie chciałam teraz o tym gadać.
Przytuliła mnie delikatnie i ruszyłyśmy w kierunki szatni dziewcząt.
Po jakichś 10 minutch stałam w drzwiach sali jak wryta w ziemie. Przeraził mnie widok osoby, którą zobaczyłam na sali.
Malik.
- Co sie stało? - obok mnie pojawiła sie rudowłosa.
- Przypomnij mi, kiedy mamy WF-y z chłopakami? - nawet na nią nie spojrzałam.
- W poniedziałki, środy i piątki. Piatek jest dzisiaj. - wytłumaczyła gładko.
- Dzięki. - mruknęłam i zdecydowanym krokiem weszłam na salę.
Chłopcy właśnie robili ćwiczenia z piłką do nogi. Zayn też tam był. Nie zauważył mnie. Kiedy przechodziłam obok niego, on właśnie podbił piłkę wysoko. Uśmiechnęłam sie do siebie. Popisze sie trochę, a co! Podeszłam i przejęłam piłkę wykonując kilka trików, na końcu trafiając w sam środek bramki. To dzięki Niallowi, bo to z nim cały czas gram w piłkę.
Po moim celnym strzale rozległo się zbiorowe "uuuuuuu", a Zayn patrzył na mnie z obojętną miną. Jednak w oczach widziałam jakby... zdumienie? Odeszłam z uśmiechem na twarzy. Stanęłam wokół nauczycielki razem z innymi dziewczynami. Właśnie była sprawdzana lista. Po przeczytaniu wszystkich nazwisk, pani oznajmiła, że dzisiaj chłopcy okupuja sale, więc mi posiedzimy i im pokibicujemy.
"Serio? -.-" - pomyślałam. Nie skakałam z radości, ale dzięki temu mogłm posłuchać sobie muzyki. Zdążyłam usadowić się na materacu pod ścianą, kiedy usłyszłam, że ktoś mnie woła.
- Jessy! - to była nauczycielka. - Podejdź na chwilkę! - przywołała mnie kiwnięciem dłoni.
Westchnęłam cięzko i powoli sie podniosłam. Otrzepałam tyłek i stanęłam przed nauczycielką.
- O co chodzi? - zapytałam, ale byłam średnio zainteresowana. - Coś się stało?
- Nie, nic się nie stało. - uśmiechnęła się. - Chłopcy chcą, żebyś z nimi zagrała.
Dobrze usłyszłam??? Oni chcą ze mną grać? Oni nigdy nie grali z żadną dziewczyną.
- Słucham? - zrobiłam wielkie oczy.
- Dobrze słyszałaś. - przytaknęła. - Ja też się zdziwiłam.
- Dobrze, że nie jestem sama. - poruszyłam ramionami. - Więc z kim mam być w drużynie?
- To już chłopcy zdecydują. - nauczycielka uniosła ręce w geście poddania i kiwnęła głową
na parkiet.
Wszyscy nam sie przygladali. Jej! To dziwne! Ale, co mi szkodzi.
Podeszłam do dwóch chłopaków stojących na środku. Kapitani. Jednym był Zayn, a drugim jakiś blondyn z burzą loków na głowie. Nie znam gościa.
- Hej. Ty jestes Jessy, tak? - zapytał ten z lokami. - Jestem Bill. - podał mi dłoń.
Odwzajemniłam gest i uśmiechnęłam sie ciepło.
- Z kim gram? - zapytałam nie zwaracając uwagi na Malika.
- Jesteś w mojej drużynie. - powiedział Bill wsazując za siebie.
- Ok. - przytaknęłam ochoczo i ustawiłam się na samym tyle.
- Nie, nie, nie. - zasmiał się mój kapitan. - Grasz ze mną na ataku.
Cooo??? Ja cię pierdzielę! Dzisiaj jest najdziwniejszy dzień, ze wszystkich!
- Spoko. - stanęłam po przeciwnej stronie boiska, równo z Billem.
Cieszyłam się, ze gram przeciwko Zaynowi. Chciałam mu dokopać. Z jego twarzy nie schodził ten cwaniacki uśmieszek.
Głupek.
Przygladałam się mu. Wygląda całkiem seksownie w tym stroju piłkarskim. W tym samym momencie Malik spojrzał na mnie. Przyłapał mnie. Mrugnął do mnie i krzyknął.
- Zaczynamy!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

WITAM SERDECZNIE! :)
Rozdział dodany.
Akcja z Zaynem o Jessy zacznie się powoli rozkręciać.

Mam nadzieję, że mimo iż nie komentujecie, to mój blog wam się podoba.
Jak to mówią: "Nadzieja matką głupich" xD

Zaczęcam do komentowania, gdyż chciałabym wiedzieć, że chociaż odrobinę wam sie to podoba :)
Zastosuję małą groźbę, że jeśli ciągle nie będzie żadnych komentarzy, to rozdziały będą pojawiały się rzadziej.  :(

Mimo wszystko dziękuję, za każde wejście.
Życzę miłego czytania <3

P.S Kolejny rozdział niebawem.

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 5

*Jessy*

Lekcje wyjątkowo szybko zleciały, jak na wtorek. Środa minie - tydzień zginie.
Chyba nie wspominałam, że w starej szkole założyłam z przyjaciółką grupę taneczną "Cramps". To ja byłam tą od wymyślania układów. Dzisiaj muszę iść do parku pomysleć nad nową choreografią, bo do tamtej poprzedniej czegoś im brakuje. Prawdopodobnie będą startować w zawodach. Świeże powietrze dobrze mi robi. Nie obchodzi mnie to, że ktoś będzie patrzył. Ważne, że mam słuchawki na uszach. Właśnie przekroczyłam drzwi szatni przeciskając się między uczniami i wychodzącymi na zewnątrz. Przy głównych drzwiach zobaczyłam Melanie.
- Hej! - zwróciłam na siebie jej uwagę.
- O! Hej. - odpowiedziała zaskoczona.
- Co tam? - zagaiłam i pociągnęłam ją w stronę bramy.
Zlapałyśmy się pod ręce.
- Wtorek. - skrzywiła sie jakby jadła cytrynę.
Patrzyłam na nią bez zrozumienia.
- We wtorki mam najgorsze lekcje z najgorszymy nauczycielami. - mruknęła. - Patrz! Ktoś tam na ciebie czeka. - zmieniła temat.
- Skąd wiesz, że na mnie. - rzuciłam zanim zobaczyłam o kogo jej chodzi.
- Patrzy na ciebie i robi głupie miny w twoim kierunku. - zachichotala wpatrując sie w tą osobę.
- Co??? - zdziwiłam się.
Szybko podążyłam za jej wzrokiem i moje oczy napotkały usmiechniętego od ucha do ucha blondyna. Przewróciłam oczami i pokiwałam głową z politowaniem.
- To jest mój brat. - westchnęłam zawstydzona.
Melanie pochyliła się w moja stronę.
- Słodki jest. - szepnęła.
Popatrzyłam na nią jak na wariatkę, ale ona tego nie zauważyła, bo ciągle wgapiała się w mojego brata. Trochę dziwne uczucie, kiedy twój brat podoba się twojej koleżance.
- Jak tam sobie chcesz. - machnęłam dłonią. - Teraz, to już muszę was sobie przedstawić.
- Oczywiście. - poprawiła ubranie. - Dobrze wyglądam?
- Okropnie. - skrzywiłam się.
- Głupek! - szturchnęła mnie łokciem. - Pytam serio.
- Jesteś wystarczająco ładna, żeby Niall nie zwrócił uwagi na małe niedoskonałości jak... - zaczęłam. - ...ten pryszcz na przykład. - wskazałam palcem na jej czoło.
Ruda pisnęla cicho i zakryła pół twarzy dłonią.
- Wyluzuj, żartowałam. - przytuliłam ja. Od blondasa dzieliło nas kilka metrów.
- Nie lubię cię. - fuknęła i zrobiła złą minę.
- Skoro tak, to nie poznam cię z moim jakże przystojnym i słodkim biraciszkiem. - wzruszyłam ramionami.
- Wiesz, że cię kocham! - cmoknęła mnie w policzek.
Nie odpowiedziałam tylko się zaśmiałam. Podeszłyśmy do Nialla. On też przyglądał się Melanie. Chrzaknęłam.
- Co tu robisz głupku? - zapytałam ze słodkim uśmiechem. - Umiem wrócić do domu.
- To już nie moge odebrać swojej kochanej siostrzyczki ze szkoły? - zapytał niewinnie.
- Co wykombinowałeś? - przymróżyłam oczy. - Coś zepsułeś?
- Nie! - zaprzeczył gwałtownie głową. - Mówiłaś, że twoja koleżanka chciała mnie poznać, więc pomyślałem, że nie ma na co czekać, bo pewnie ty byś nie zebrała się na to, żeby ją zaprosić do domu. - wytłumaczył bez skrępowania.
Na polikach rudowłosej wykwitł rumieniec. Pochyliła delikatnie głowę.
- Co ja się z tobą mam. - westchnęłam po nosem,. - Niall, to Melanie. Melanie, to właśnie jest Niall. Ten, jak twierdzisz, słodki chłopak. - ale ją wkopałam.
- Ja tak nie powiedziałam! - szybko zaprzeczyła. - Idź lepiej do swojego Malika!
- Cicho! - przyłożylam palec wskazujący do ust. - Głośniej się nie da?
Nie odpowiedziała tylko popatrzyła ponad moim ramieniem. Niall też.
- Co się tak patrz... - odwróciłam się na pięcie.
Momentalnie napotkałam wysoką sylwetkę Zayna. Co on tu robi do cholerki?!?
- Wołałaś? - uniosł jedną brew.
- Nie. Możesz iść. - syknęłam krótko.
- Nawet nie przedstawisz mnie swojemu bratu? - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie mam ochoty. Idź już. - ponagliłam.
Zignorował mnie i wyciągnął dłoń w stronę blondyna.
- Cześć, jestem Zayn. - Niall odwzajemnił gest. - Kolega Jessy, chodzimy razem do klasy. - dodał.
"Przecież nie chłopak! Logiczne!" - pomyślałam.
- Niall. Brat Jessy, ale to już chyba wiesz. - zaśmiał się.
- Fajnie. Poznaliście się. Możemy się rozejść w pokoju? - nerwowo przebierałam nogami.
- Myślałem, że jesteś jej chłopakiem. - rzucił Niall.
Dzięki braciszku ...
Zayn nie odpowiedział, tylko uśmiechnął sie i posłał mi tajemnicze spojrzenie. Żeby nie okazać zdenerwowania wybuchnęłam śmiechem.
- A to dobre! - klasnęłam w dłonie. - Ja i on?! Dobry żart! Jeeeej. - starał się uspokoić.
Zayn, Niall i Melanie patrzyli na mnie jak na dziewczynę niespełna rozumu.
- Myślę, że pora wracać do domu. - dziękuję Melanie.
- Tak. Ja też tak myslę. - rzucił Niall. - Jedziesz do nas? - zwrócił się do Melanie.
- Co? - ruda otworzyła buzię ze zdziwienia, ale szybko się poprawiła. - Nie wiem, co na to Jessy.
Wszyscy czekali na moją decyzję, a ja w tym czasie napawałam się zapachem Zayna. To nie tak jak myślicie! Ma bardzo ładne perfumy.
- Jessy... - mulat pomachał mi dłonią przed twarzą.
- Jasne, tak możesz. - uśmiechnęłam się ciepło do dziewczyny.
- Zayn, a ty? - tym razem blondyn spojrzał na czarnowłosego.
- Wydaje mi się, że Jessy nie byłaby z tego zadowolona. - wzruszył ramionami.
- Och, jakis ty domyślny. - rzuciłam z sarkazmem. - Nigdy nie przekroczysz progu mojego domu.
- Jak sobie życzysz. - z twarzy nie schodził mu łobuzerski uśmiech. - Muszę lecieć.
"Nareszcie!" - pomyślalam zniecierpliwiona. Chłopak pożegnał się z Melanie i Niallem. Kiedy przyszła kolej na mnie, a nie chciałam być chamska, więc wyciągnęłam do niego dłoń. Jednak Zayn zrobil coś, czego w tym momencie bym się nie spodziewała.
Przytulił mnie.
W uścisku zblizył usta do moje ucha. Ciepło jego oddechu owinęło moją szyję.
- Jest jeszcze okno. - wyszeptał tajemniczo.
Sparaliżowało mnie. Malik odsunął się, kiwnął ostatni raz głową do wszystkich i poszedł.

***

- Jeeej wygrałyśmy!! - Melanie piszczała i skakala z radości.
- To nie fair. - obruszył się Niall. - Wy byłyście we dwie.
- Twierdziłeś, że nie potrafimy grać w Fife. - wzruszyłam niewinnie ramionami.
- Tak myślałem. - wydukał.
- Myślenie ci nie wychodzi. - zaśmiałam się. - High five Melanie!
Przybiłymy "piątkę" i spojrzałyśmy na blondasa.
- Oj rozchmurz się. - rzuciłam go poduszką. Nawet jej nie złapał.
- Hej.  powiedziała speszona dziewczya. - Jesteś słodki jak się gniewasz. - jej szept był praktycznie nie do usłyszenia.
Niall szybko podniósł głowę i obdarował rudą uśmiechem numer 5. Zaczerwieniła się.
- Ooo! - zabuczałam.
Blondas spiorunował mnie wzrokiem. Posłałam mu całusa w powietrzu i pognałam do toalety, zostawiając jego i ruda na osobności. Jest już koło 20.00, a Melanie siedzi u nas od końca  lekcji. Mama jej pozwoliła. Niall nie bardzo chciał ja puścić zaraz po obiedzie. Chyba mu sie spodobała...
Wracać czy nie wracać?
Może dam im jeszcze trochę czasu... A jeśli zastanę ich w niekomfortowej sytuacji? Dobra. Trudno. Im bedzie wstyd, a ja się pośmieję i krzyknę "Wiedziałam, że tak będzie!" Jak rakieta wparowałam spowrotem do salonu. O dziwo, nie było ich tam. Usiadłam na kanapie. Dopiero po jakiejś minucie zauważyłam małą karteczkę na ławie. Była pokryta schludnym pismem rudowłosej: "Niall odwiózł mnie do domu. Nie złość się, że tak bez pożegnania, ale on nalegał"
Uśmiechnęłam się do siebie. Słodcy są. Po szybkim ogarnieciu, leżałam w łózku z laptopem zgrywając moje zdjęcia. Nagle usłyszałam hałas za oknem. Zdawał się być dziwnie blisko, a przeciez pokój mam na piętrze. Zeszłam powoli z łóżka z powodu panujących ciemności i odsłoniłam zasłonę. Dostałam zawału! Na zadaszeniu tarasu stał Malik. Zgarbiony i w kapturze. Dzisiejsza noc jest wyjątkowo zimna. Zapukał delikatnie i zdjął okrycie głowy.
- Nie. - powiedzialam stanowczo mimo tego, że pewnie mnie nie słyszał. Zaprzeczyłam głową. Chłopak uniósł jedna brew i uśmiechnął się zuchwało. Zmarszczyłam brwi. Malik wskazał palcem w strone chodnika. Wytężyłam wzrok i w ciemnościach dostrzegłam moją zrzędliwa i plotkującą sąsiadkę. O kuźwa!
Szybko otworzyłam okno i wciągnęłam rozbawionego mulata do środka. Ja zręcznie uskoczyłam
na bok, a on wylądował na środku puchowego dywanu.
- Czego się szczerzysz! - warknęłam siadając na łóżku.
Malik leżał na podłodze i przyglądał mi sie z zadziornym uśmiechem.
- Nie wiedziałem, ze aż tak bardzo chcesz mieć mnie dla siebie. - śmiał się.
- Gdyby nie wścibska i rozpowiadająca plotki sąsiadka popchnęłabym cię w druga stronę. - posłałm mu fałszywie słodki usmiech.
Mina mu zrzedła, ale na krótko.
- Ostro, kochanie. - wymruczał i mrugnął do mnie. - Mrrr!
- Idiota. - prychnęłam - Masz zamiar leżeć tak na tej podłodze? - burknęłam zniecierpliwiona.
Po co tu w ogóle przyszedł?!
- Moge dołączyć do ciebie w łóżku. - podniósł się powoli i zaczął robić kroki w moim kierunku.
W twj chwili moje serce zagalopowało najszybciej jak umiało i przestało bić. Zamrłam. Jestem sam na sam w pustym domu z Panem Jestem Niebezpieczny.
Myśl Jessy myśl!

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

HEY, HI, HELLO! :)
Tamtadadam!
Rozdział 5 już jest.
Nie mogę się doczekać, aż przeczytacie moje kolejne rozdziały, bo akcja zacznie sie rozkręcać )

Dziekuję za każde wejście!! :*
Cały czas mam nadzieję, że pojawi się chociaż jeden mały komentarzyk :3

Okolejnym rozdziale poinformuję na blogu w tabelce "Rozdziały"

Jeszcze małe pytanko...
Czy ktoś chciałby być powiadaminy na TT w prywatnej wiadomości?
Proszę o zgłoszenie się w komentarzu, bo nie wiem czy jest sens żebym zakładała zakładkę informowani.

Życzę miłego czytania :**

środa, 7 maja 2014

Rozdział 4

*Jessy*

*Biiip! Biiip! Biiip!*
Och nie! Znowu ten budzik.
Sięgnęłam ręką do telefonu i wyłaczyłam dręczące mnie urządzenie. Przetarłam zaspane oczy i sprawdziłam godzinę.
7.30
Spóźnie się! Kurcze! Panie i Panowie poznajcie mojego farta! Pędem zerwałm się z łózka, zgarnęłam pierwsze, lepsze ciuchy i wpadłam do łazienki. Po wyjątkowo szybkich przygotowaniach, popędzilam na śniadanie. Na stole znalazłam kanapki i wodę przygotowane specjalnie dla mnie. Była tez karteczka:

"Zaspałaś. Znowu. Wiem, że mnie uwielbiasz, ale odwdzięczysz się innym razem. Jestem w szkole, a później mam lekcje gry. Będę w domu wieczorem, chyba, że kumple wymyślą imprezkę. Smacznego!"

Jej! Jak ja go kocham! Gdyby nie on, to albo straciłabym czas na przygotowywanie drugiego
śniadania, albo cały dzień chodziłabym głodna. Spakowałam jedzenie, złapałam tosta w zęby, ubrałam się i wybiegłam z domu, po drodze zakluczając drzwi. Auobus, którym miałam zamiar szybko dostać się do szkoły, właśnie odjechał mi spod nosa.

***

Jest! Zdążyłam! Mam 2 minuty do rozpoczęcia lekcji. Uda mi się, tylko co ja mam pierwsze...
Historia! Ok, czyli lecimy sprintem na góre.
Kiedy wylądowałm już na pierwszym piętrze, ruszyłam żwawym krokiem w stronę sali na końcu korytarza. Zaczęłam przeglądać notatnik, w razie niezapowiedzianej kartkówki. Nagle poczułam uderzenie i upadłam na tyłek.
- Kurwa! - zaklęłam pod nosem. - Uważaj jak chodzisz!
Popełniłam błąd, bo nie zobaczyłam najpierw z kim się zderzyłam. Zła podniosłam zeszyt, wstałam i wymierzyłam lodowate spojrzenie w kierunku... właśnie... W kierunku pana od historii.
- O Matko! Przepraszam! Ja nie wiedziałam, że to pan. Zaspałam i... i mój autobus... on
uciekł i już prawie zdażyłam, ale... ale wpadłam... - zaczęłam się nerwowo tłumaczyć.
- Nie wpadłaś na mnie, tylko na szanownego pana Zayna. - powiedział z ironią i skinął głową na stojącego, jak się okazało, obok nas mulata, którego wcześniej nie zauważyłam.
Popatrzyłam na niego. Nasze oczy się spotkały. Chłopak wygiął usta w cwaniackim usmiechu i puścił mi oczko. Zacisnęłam pięści i wywróciłam oczami.
- Ja naprawdę przepraszm. Moge iść do klasy? - powiedziałam do nauczyciela.
- Wszystko by było dobrze, ale niestety musisz iść ze mną.
Na jego słowa otworzyłam szeroko oczy.
- Ale dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Z twoich ust padło niecenzuralne słowo, którogo nie mogę zignorować. Przykro mi, ale będziesz musiała spedzić trochę czasu z naszym "najlepszym i najgrzeczniejszym" uczniem. On też zmierzał własnie na karę. - zmierzył Malika obojętnym spojrzeniem.
- Muszę z nim? Nie mogę sama? - wyjąkałam.
- Niestety. Zapraszam za mną.
Pan skinął na chłopaka, a później na mnie. Kiedy ruszyliśmy poszedł za nami. Po długim milczeniu i przebyciu sporego kawałka drogi prowadzącej do "Pokoju kar", który znajdował się obok sali gimnastycznej na parterze, nauczyciel się do nas odezwał.
- Posiedzicie tu jakieś dwie lekcje. Myślę, że tyle wam wystarczy. - drugie zdanie wypowiedział jakby do siebie. - Wyjaśnię zasady, bo pewnie ich nie znasz w przeciwieństwie do pana Malika, który zna je na pamięć.
- Hmm... No dobrze. - przymrużyłam oczy.
- Więc tak, siedziecie tu ile macie nakazane, nie możecie nigdzie wychodzić, nie możecie używać jakichkolwiek używek, uważacie na słowa i siedzicie grzecznie. Nie musicie ze sobą rozmawiać, ale podejrzewam, że przez 90 minut + przerwa może wam się nudzić.
Po tym jakże zacnym monologu, pan od historii otworzył drzwi pomieszczenia. Zayn wszedł tam bez większych oporów, ale mi nie usmiechało się spędzania ponad 90 minut z tym przystojnym niedorozwojem.

Nauczyciel wykonał zachęcający ruch dłonią, chciaż może bardziej nakazujący niz zachęcający. Odetchnęłam głeboko i dołączyłam do mulata.
- Miłego dnia! - z uśmiechem na ustach, historyk zamknął drzwi na klucz zostawiając mnie z nim...
- Udław się... - wymruczałam pod nosem.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było całkiem przytulne. Na podłodze leżały dwa materace gimnastyczne, i jakieś koce. Zauważyłam nawet jedną, małą poduszkę. Było tu tylko jedno okno, przez które wpadały nikłe promienie, dopiero co wschodzącego słońca. Pod ścianą stały dwa krzesła i jakiś zniszczony stoliczek. Na ścianach widniało mnóstwo napisów oraz podpisów.
- Rozgość się w moim małym królestwie. - z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka, który leżał na jednym z materacy.
- Nie zamierzam się przyzwyczajać... - nie zaszczyciłam go nawet małym spojrzeniem.
- Oj już nie bądź taka oschła. Wiem, że ci się podobam. - był bardziej pewny siebie niż mi się wydawało.
- Chciałbyś. - prychnęłam.
- Każda na mnie leci. - ruszył ramionami gapiąc się w sufit. - Nawet nie wiesz ile dziewczyn  chciałoby być, w tej chwili na twoim miejscu.
- Och, wyobrażam sobie Panie Doskonały. - ostatnio polubiłam sarkazm. - Chętnie bym się zamieniła.
Dzięki Malik. Przez ciebie zamieniam się w zimną sukę.
- Każda jest taka sama... - mruknął i zamknął oczy. - Najpierw się wypiera, a później pcha mi się do łóżka.
- Widzę, że masz na prawdę wielkie ego. - upewniłam się.
Chłopak zaśmiał się dźwięcznie.
- Jesteś taka sama jak poprzednie, które na początku się opierały. Po prostu łatwa, tylko udajesz taką niedostepna, żeby nie było.
Nie no! To już była lekka przesada!
- Coś ty powiedział?! Twierdzisz, że jestem jakąś dziwką?! Wyobraź sobie, że ja nie jestem jak każda i nie zamierzam pchać ci się do łóżka!! Myslisz, że jesteś taki wspaniały?! Jeśli tak, to się grubo mylisz! Jesteś zwyczajnym bezmózgiem!! Traktujesz innych jak śmieci!! Większego głąba nie widziałam!! Teraz, to ja nie ręczę za siebie!! - krzyczałam jak głupia.
Wymachiwałam rękami na wszystkie strony świata, żeby tylko podkreślić dramatyczność sytuacji. Zayn patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, ale szybko wrócił do obojętnej twarzy.
- Czy ty właśnie mnie obraziłaś?? - zmrużył oczy. - Powiedz, że nie.
- Bardzo tego chciałam, więc tak. Obraziłam cię. - ochłonęłam troche i przysiadłam na drugim materacu, najpierw odciągając go na odległy koniec pokoju. Był trochę ciężki, więc musiałam wyglądać komicznie, ale nieważne. Jestem zła!
- Wiesz, że sobie grabisz? - to była bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Uważaj, bo się ciebie boje. - uniosłam sarkastycznie jedną brew.
- Może powinnas zacząć... - po tych słowach, nie odezwaliśmy się już do siebie ani słowem.

***

Pierwsze 50 minut kozy zleciało nam na serfowaniu po internecie na swoich telefonach. Żadne z nas się nie odezwało ani słówkiem. Zaczynałam się nudzić. Tak serio...
Gdy zadzwonił dzwonek na drugą lekcje, drzwi od pokoju otworzyły się.
- O hej! Szukałam was! Jessy, nie spodziewałam się, że też tu będziesz - zobaczyłam uśmiechniętą twarz przewodniczącej naszej klasy. - Jeszcze z nim. Normalnie marzenie każdej panny w szkole. - nie powiem, wygadana.
- Nestety... - mruknęłam. - Co tam? - powiedziałam już głośniej.
- Musicie wybrać na jakie dodatkowe zajęcia ewentualnie byście chodzili.. Każdy ma wybrać obowiązkowo jedno, a drugie z własnej, nieprzymuszonej woli. Osobiście uważam, że to i tak nie wypali, bo szkoła nie będzie chciała wydawać na nas i nasze przyjemności hajsu. Ale cóż... Nie mnie to oceniać. Zostawię wam kartkę, wpiszcie się. Musze lecieć na matematykę. Odbiorę ją przy okazji. - urocza rudowłosa pomachała i wyszła zakluczając drzwi.
Jedynym plusem dzisiejszej kozy było to, że ominęła mnie matma. Matematyczka się na mnie uwzięła! Dzisiaj miała mnie pytac. Ale ulga...
Spojrzałam na kartkę, która leżała na stoliku. Malik się nie fatygował, więc ją wzięłam.

"ZAJĘCIA OBOWIAZKOWE DODATKOWE I DOBROWOLNE"
Obowiązkowe:
- karate
- aerobik
- biegi
- pływanie
Dobrowolne:
- taniec
- śpiewanie
- ćwiczenia plastyczne
- fotografia

Hmm... Nawet fajne te zajęcia. Pływać nie umiem, biegać nie lubię, aerobik jest dziwny, a karate... Cóż... Może być. Podpisałam się pod wybranym zajęciem obowiązkowym. Postanowiłam, że będę uczeszczała też na dobrowolne. Śpiewać nie umiem, rysować lubię, ale tylko rysować, więc plastyka odpada, fotografią nigdy się nie zajmowałam, chyba, że wliczają się amatorskie "sesje" z przyjaciółkami. Zostało moje ukochane. TANIEC!
Zdążyłam się podpisac, a wtedy odezwał się Zayn.

- Daj. - zażądał nawet na mnie nie patrząc.
Nie ruszyłam się. Chłopak cały czas miał wyciągniętą dłoń. Po dłuższej chwili oczekiwania, wziął głeboki oddech i podniósł się do siadu. Odwrócił się w moją stronę.
- Podasz mi tą kartkę czy nie? - niecierpliwł się.
- A gdzie magiczne słowo? - splotłam ręce na piersi i patrzyłam wyczekująco.
- Co?? - zdziwił się.
- Magiczne słowo. - powtórzyłam powoli. - Przeliterować? - posłałm mu sztucznie miły uśmiech.
- Mam cię prosić? Chyba żartujesz! - prychnął.
- To podnieś łaskawie tą swoją "szlachecką" dupę i ją sobie weź. Leży na stole, który znajduje się niestety po przeciwnej stronie niż ty. - oh, co za peszek.
- Nie będę się powtarzał. - ostrzegł.
Och, on lubi ignorować moje wypowiedzi. Nie odpowiedziałam tylko uniosłam jedną brew i czekałam.
- Uparta szma... - nie dokończył, bo zmroziłam go najbardziej lodowatym spojrzeniem, jakie możecie sobie wyobrazić. Nie odezwałam się. On też milczał.
- Proszę, podaj mi tą zasraną kartkę. - wysyczał w końcu.
- Tylko na tyle cię stać? - prychnęłam.
Tym razem on użył mroźnego wzroku. Odpuściłam.
- Jak na pierwszy raz, może być. - wyciągnęłam rękę z kartką w jego stronę.
Przejał ją w milczeniu rażąc mnie wzrokiem. Wzruszyłam niewinnie ramionami. Ponownie położył się na swoim materacu wpatrując się w kartkę.
- Uparta. - odezwał się nagle. - Lubię takie... - wymruczał.
Przeszły mnie ciarki. Nie dałam tego po sobie poznać. Powróciłam do przeglądania telefonu. Byłam bardzo ciekawa, co wybrał Malik. Niestety nie mogłam go o to zapytać. Przecież go nie lubię! Mulat wstał, podszedł do stolika, odłożył arkusz i wrócił na miejsce, ale zanim zdążyłam po niego sięgnąć Malik złapał mnie za rekę i pociągnął tak, że upadłam na plecy lądując na materacu. Pochylił się nade mną. Był za blisko.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - ostrzegł uśmiechając się złowieszczo, a jego ciepły oddech omiótł mi twarz.
Moja klatka unosiła się cięzko i tak samo opadała. Serce waliło jak głupie. Co się kurwa dzieje?! Nie chciałam szybko dać za wygraną.
- Opluję cię. - wydusiłam niewyraźnie.
Zmarszczył brwi.
- Co takiego?
- Zejdź. Albo. Cię. Opluję. - wysyczałam przez zaciśniete zęby.
- Mmm... Drapieżna. - pochylił się jak do pocałunku i przymknął oczy.
Nasze usta dzieliły dosłownie milimetry. Wtedy przypomniała mi się pewna lekcja samoobrony. Zaparłam się prawą nogą, lewą rekę położyłam na jego ramieniu, a prawą miałam zamiar się odepchnąć. Już prawie się pocałowaliśmy, niestety szybko zastosowałam chwyt i sekundę później Zayn leżał już pode mną ze swoimi rękami po bokach głowy. Siedziałam mu na biodrach i pochylałam się delikatnie.
- Jestem lepsza niż myślisz. - mówiąc to zrobiłam zwycięską minę.
- Bardzo możliwe, ale ze mną i moim urokiem nie wygrasz. - dokończył, a na korytarzu zabrzmiał dzwonek. Zdziwiło mnie to, nie powiem, że nie. Jak najszybciej zebrałam się z chłopaka, złapałam torbę i chwyciłam za klamkę. Już miałam ją nacisnąć, ale zostałam pociągnięta za prawe ramie do tyłu.
Wpadłam na cos twardego. Na tors mulata. "Czego on znowu chce?!" - pomyślałam i odwróciłam się.
- Czego?!
- Spokojnie... - uniósł ręce w geście poddania. - Zauważyłem kawałek twojego tatuażu na przedramieniu. - wskazał na moja prawą rekę.
- Mam tatuaż i co w związku z tym? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Pokaż mi go. - zarządał.
Spojrzałam na niego wyczekująco. Na szczęście skapnął o co mi biega. Zawachał się.
- No dalej. - pospieszyłam go. - Przerwa mi się skończy.
- Proszę - dodał. - Ale jak komuś powiesz, że po raz pierwszy zostałem zmuszony do użycia zwrotu grzecznościowego, to nie będziesz miała w szkole życia. - postawił warunek.
- Hmm... - zwlekałam. - No ok, nie będę taka chamska jak ty.
Zignorował mnie. Zwinnym ruchem odsunęłam rękaw bluzy i podstawiłam mu tatuaż pod nos.
- "Born To Be Original" - przeczytał.
Moje motto.
- Serio? Urodzona by być oryginalną? - Zayn przyglądał mi się z ciekawością.
- Mówilam ci, że nie jestem jak "każda". - wzruszylam ramionami i opuściłam rękaw. - Jeszcze się przekonasz... - dodałam zciszonym głosem i posłałam mu oczko.
Na jego twarzy malowało się zdziwienie. Takie autentyczne. Odwróciłam się i wyszłam.
Poszłam w stronę sali, w której miał się odbyć język francuski.

Po dzwonku weszłam do klasy. Nigdzie nie widziałam Melanie. Rozejrzałam się i zajęłam miejsce pod oknem. Wyjełam książki i czekałam tak jak reszta klasy. Nudziło mi się więc zaczęłam bazgrać w zeszycie.
Nagle do klasy weszła jakaś niska, brązowowłosa kobieta. Usiadła za biurkiem.
- Dzień dobry. Jestem pani Green. Od dzisiaj jestem na zastępstwie za waszą dotychczasową panią. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało. - uśmiechnęła się ciepło.
Wygląda na spoko babkę.
- Proszę o ciszę, sprawdzam listę.
Kobieta wyczytywała nazwiska i już miała powiedzieć "Malik", a ja z radością miałam odpowiedzieć "Nie ma!", ale niestety w drzwiach sali pojawił się mulat. Oddychał szybko i nierówno. "Papierosowa przerwa" - pomyślałam. Ze zwycięskim usmiechem dosiadł się do swojeg kumpla i wydyszał "Jestem". Rozparł się wygodnie na krzesełku i wyciągnął telefon.
Po co się spieszył skoro i tak nie ma zamiaru uważać na lekcji? Chodzi tylko i wyłącznie o obecność. Przyłapałam się na tym, że obserwuję czarnowłosego. Momentalnie spuściałam głowę na książkę i poczułam gorąco na polikach. Fart, że rozpuściłam włosy, które mnie zasłoniły.
- Będziecie się po kolei przedstawiać. - oznajmiła nauczycielka. - Po francusku oczywiście.
Spokojnie czekałam na swoją kolej. Umiałam francuski conajmniej w stopniu zaawansowanym. Cieszyłam się z tego, gdyż byłam w grupie początkujących i mogłam chwalić się umiejętnościami.
- Panna Horan. - kobieta skinęła na mnie głową.
- Je m'appelle Jessy. Je sius polonaise et J'adore la danse. - powiedziałam płynnie.
Klasa przyglądała mi się w milczeniu. Nawet Malik.
- Bardzo dobrze Jessy. Chyba zostaniesz moją asystentką. - zażartowała.
Zachichotałam i posałałm jej przyjazny uśmiech.
- Jesli umiesz tak płynnie mówić, to pewnie też tak się całujesz po francusku!
Ten głos rozpoznam wszędzie. Zwróciłam głowę w stronę ławki Zayna i napotkałam jego zadziorne spojrzenie. Klasa wybuchła śmiechem i czekala na moją reakcję.
Tak się chcesz bawić, Malik? Okey!
- Nauczyć cię? - unioslam brew zadziornie.
- Możemy nawet teraz. Zaprezentujemy klasie. - przekręcił głowę na bok.
- Oczywiście, tylko nie wiem czy dotrzymasz mi kroku. - poryszylam niewinnie ramionami.
- Postaram się. Szybko sie uczę - mrugnął do mnie. - To jak będzie proszę pani? Za taką małą prezentację dostaniemy szóstki?
- Spokój. - kobieta starał się wyglądać poważnie, ale powstrzymywała się od uśmiechu. - Nie na lekcji takie cuda. Możecie się umówić po szkole. - Dodała z uśmiechem i popatrzyła na nas.
Odwróciłam się do chłopaka.
- To co skarbie? Po szkole? - przygryzłam zmysłowo wargę.
- Oczywiście kotku. Zawsze i wszędzie. - oblizał swoje usta.
- Już nie mogę się doczekać. - zamrugałam kokieteryjnie i nawinęłam włosy na palec.
Przez chwilę naprawdę miałam ochotę go pocałować, ale tylko dlatego, że patrzyłam na jego malinowe wargi. Kiedy wróciłam wzrokiem na twarz i uświadomiłam się do kogo należą, szybko wyrzuciłam tą chora myśl z głowy.
Skupiłam się na lekcji.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

HEEEEEEEJ!
Obiecany 4 rozdział już jest :)
Kolejny prawdopodobnie w sobotę.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy :)

Jak wam mija wolne?
Kto jutro do szkoły?
Ja siedzę w domu do niedzieli, a póżniej wracam do Warszawy, do szkoły :)

Życzę miłego czytania.
Nie obrażę się, jeśli będzie CHOCIAŻ JEDEN malutki komentarz :)

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 3

*Jessy*

- Siemano! - krzyknęłam rzucając plecak pod wieszak z kurtkami jednocześnie ściągając trampki.
Nikt mi nie odpowiedział. Weszłam głebiej i skierowałam się w stronę salonu - pusto. Wpadłam do kuchni - również pusto. Hmm... Dziwne...
- Niall!! - zawołałm w stronę schodów.
W odpowiedzi usłyszałam tylko jakieś szmery i odgłos upadku. Teraz to już na serio się przestraszyłam.
Postanowiłam wejśc ostrożnie na górę i sprawdzić co się dzieje. Stawiałam stopy na nieskrzypiących schodach i starałam się zachować czujność. Drzwi od mojego pokoju były uchylone, więc zajrzałam. Nikogo tam nie znalazłam, a pokój wyglądał jak przed moim porannym wyjściem. Następny był pokój braciszka. Drzwi zamknięte... Delikatnie chwyciłam klamkę i nacisnęłam. Na moje szczęście drzwi były nasmarowane i nie wydały ani jednego dźwieku.
Zajrzałam i zamarłam.
Na podłodze obok biurka siedział Niall ze zbolałą miną i słuchawkami na uszach. Kiedy mnie zobaczył spiorunował mnie wzrokiem i ściągnął przyrząd do słychania muzyki.
- Oszalałaś!! - wydarł się.
Uniosłam brwi ku górze w ogromnym zdziwieniu.
- O co ci chodzi??
- To wszystko przez ciebie! - krzyczał wskazując na mnie palcem.
- Niall do cholery, powiesz mi o co ci chodzi?! - tym razem ja krzyknęłam.
Braciszek wziął głeboki wdech, przymknął oczy i wypuścił powietrze z wyraźną ulgą.
- Siedziałem tu sobie spokojnie i słuchałem muzyki. Wszystko było dobrze, dopóki nie skończyła mi się melodia. Kiedy zastałem ciszę w słuchawkach, chciałem cofnąć i wtedy usłyszałem to twoje przeraźliwe "Niall!!!" - na koniec zamachał rękami w górze. - Skutek był taki, że sie przestraszyłem i spadłem z krzesła. Teraz boli mnie moja piękna pupcia. - rzucił z wyrzutem robiąc minę zbitego psiaka i jednocześnie masując obolałe miejsce.
- Ojejciu, biedactwo. - nachyliłam się w jego stronę mówiąc z przesadzoną słodyczą. - Jessy nie chciała i bardzo przeprasza. - mówiłam dziecinnym tonem.
- Spadaj! - oburzył się i rzucił we mnie kapciem.
Śmierdzącym kapciem.
- Fuuuu! - zatkałam nos. - Teraz cały pokój trzeba przewietrzyć!
- Chyba twój!! Ja nie walę takich bąków! - pokiwał ostrzegawczo palcem.
Każde ucichło. Patrzylismy się na siebie w skupieniu, jednak po chwili wybuchliśmy gromkim śmiechem. Pomogłam mu wstac i razem udaliśmy się do kuchni, żeby zrobić coś do jedzenia. Niestety lodówka świeciła pustkami...
- Papier, kamień, nożyce? - zapytał blondas.
Nikt z nas nie lubił chodzić do sklepu, gdyż było sporo do przejścia. Raz na jakiś czas jeździliśmy do marketu, ale przy blondasie to nie wystarczało.
- Ok. - zgodziłam się.
Po trzech próbach Niall wygrał. Wykrzywiłam twarz w grymasie i wyciągnęłam rękę po pieniądze. Dbanie o nasze finanse spadło na blondasa, ponieważ był starszy i pracował. Umiał grać na gitarze, więc dawał lekcje popołudniami.
- Jeszcze lista. - podał mi zawinięty papierek. - Powodzenia.
Zerknęłam na kartkę.
- Oszalałeś?! Tyle jedzenia? Mam to wszystko sama przytargać do domu?? No chyba nie!
- Przykro mi, przegrałaś. - położył mi dłoń na ramieniu.
- Grabisz sobie. - syknęłam strącając jego dłoń.
Niall przyciągnął mnie i mocno przytulił. Zdziwiłam się, ale go nie odepchnęłam. Staliśmy tak chwile, aż zaczął głaskać mnie po głowie.
- Co ty do cholery robisz? - zapytałam ostrożnie, mocno zdziwiona.
- Wierzę w ciebie. Dasz radę. Pamiętaj o tym. Nie okazuj słabości, wróg to wykorzysta.
- Co?? Chyba za dużo filmów wojennych się naoglądałeś?? - zrobiłam krok do tyłu.
Nill pokiwał twierdząco głową z miną niewiniątka.
- Całonocny maraton. - szepnąl
- Chyba zrobię ci zakaz. - pokręciłam litościwie głową.
- Nie! Tylko nie to!! - rzucił się na kolana i objął moje łydki.
- Wstań idioto! - rozkazałam. - Natychmiast!
- Wybaczysz mi o pani? - uniósł wzrok.
- Znaj moją łaskę. - powiedziałam dumnie.
- Oh miłości ma! Bedę wdzięczny ci, o pani do końca życia! - wstał i zaczął skakać jak głupi.
- Muszę ci znaleźć dobrego psychiarę... - poklepałam go po policzku. - Pomyśleć, że moja koleżanka ze szkoły bardzo chciała cię poznać. Dobrze, że jej dzisiaj nie zaprosiłam.
Chłopak stanął w miejscu i przygądał mi się z niedowierzeniem.
- Co ty powiedziałaś? - wydukał zszokowany. - Ko-koleżanka?
Skinęłam głową.
- A ładna chociaż? - dodał z chytrym uśmieszkiem.
- Weź spadaj!
- No dobra. - rzucił obrażony. - Spadaj już i nie zapomnij niczego, bo będziesz szła jeszcze raz.
Rzucił na odchodne i zniknął na górze. Ruszyłam na korytarz, szybko się ubrałam i wyszłam. Pogoda byla ładna, dlatego nie narzekałam, aż tak bardzo na przymus wyjścia do sklepu. Po dzisiejszych emocjach w szkole musiałm przewietrzyc przeciązony mózg.

***

- Mmm... Chyba mam wszystko... - powiedziałam pod nosem zerkając do koszyka.
Jeszcze raz spojrzałam na listę i byłam pewna, że to wszystko. Skierowałam się w stronę kas z mega ciężkim koszykiem. Kolejki okazały się nieziemskie! Stanęłam przy najbliższej, gdyż wszędzie było tyle samo ludzi. Starannie ułożyłam rzeczy na taśmie i spokojnie czekałam na swoją kolej.  Po jakichś 5 minutach usłyszałam za sobą śmiechy. Ewidentnie należące do trzech, czterech chłopaków. Nie odwróciłam się, żeby nie okazać zainteresowania, ale się przysłuchiwałam. Och, ta ludzka ciekawość. Jeden głos wydał mi się znajomy.
- Hej mała! Przepuścisz nas? - usłyszałam tuż przy uchu.
Wzdrygnęłam się. Zakłucił moją osobistą przestrzeń.
- Przykro mi, ale nie. Spieszę się. - odparłam obojętnie nawet na niego nie patrząc.
- Oj mała. Daj spokój. - koleś nie ustępował.
Zaczęłam się denerwować. Nie lubię natrętów, tym bardziej na haju. Skąd wiem? W mojej poprzedniej szkole miałam kolegów którzy jarali bez opamiętania, stąd wiem jak sie tacy ludzie zachowuja i w jaki sposób mówią. Nie odpowiedziałam. Ciągle czułam jego obecność tuż za moimi plecami.
Zarejestrowałam dotyk na ramieniu i momentalnie się odwróciłam.
- Powiedziałam wyraźnie, że was nie przepuszczę! - zacisnęłam pięści podnosząc głos.
- Ej, spokojnie. - uniósł ręce w geście poddania. - Tak poza tym, to niezła z ciebie lalka.  - zagwizdał lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.
Gdyby spojrzenie mogło zabijać, ten typ leżałby już martwy.
- Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o tobie. - prychnęłam i rozejrzałam się po jego towarzystwie, które przygladało nam się z zaciekawieniem.
Oprócz natręta był jeszcze jakiś długowłosy blondyn, szatyn i...
O Matko! Josh!
Skoro on tu jest, to Malik też. Ale się wpakowałam!!
Gorączkowo rozejrzałam się dalej, ale go nie zobaczyłam. Oczy moje i Josha spotkały się. Chłopak zrobił zdziwioną minę. Myślę, że moja nie była inna. Szybko się odwróciłam. Może zdąże stąd wyjść zanim Zayn się tu zjawi i zanim jego kumple mu o mnie powiedza. Modliłam się w duchu, aby staruszka przede mną przestała liczyć te winogrona i wreszcie podała je sprzedawczyni. Po chwili usłyszałam szepty, które "niestety" mogłam usłyszeć.
- To ta laska, która kopnęła Zayna i pozdrowiła go środkowym palcem. - wyszeptał Josh.
Czułam, że wskazuje na mnie.
- Ty!! Serio?? - zdziwił się jeden.
- Blefujesz. - oburzył się drugi.
- Ta lalka?! Uwaga! Strzeżcie się! - odezwał się zbyt głośno ten zjarany.
- Mówię poważnie. Zayn tu idzie, to wam potwierdzi. - powiedział już nieco głośniej Josh.
Chciał, żebym usłyszała.
Moje serce zaczęło zapierdalać jak koń po stepie. Zaczęło mi się kołować w głowie. Na szczęście teraz przyszła moja kolej na kasowanie produktów. Chciałam paść na kolana i dziękować Bogu za ten cud.
- To wszystko? - zapytała kasjerka po uporaniu się z moimi, dość sporymi zakupami.
- Tak, tak. - odpowiedziałam gorączkowo. - Spieszę się. Ile płacę?
Spojrzałam na kasownik i rzuciłam pieniądzę na rękę sztucznie uśmiechniętej pracownicy.
- Bez reszty! - rzuciłam przez ramię taszcząc torby w pośpiechu.
Pragnęłam znaleźć się jak najdalej od nich. Kilka metrów od sklepu zwolniłam kroku. Te torby były naprawdę ciężkie. "Ciekawe czy będzie trudno ukryć ciało, jak już skończę z Niallem..." - pomyślałam. Przekraczając drzwi sklepu upewniłam się, że nikt za mną nie idzie. Pewna swojego bezpieczeństwa poprawiłam uchwyt wokół rączki siatki i zadowolona z siebie ruszyłam w stronę domu.

Rozkoszowałam się słońcem i cieszyłam z tego, że udało mi się uniknąć Zayna. "Głupi to ma farta!" - cieszyłam się. Niestety moją radość przerwał pisk opon. Kiedy usłyszałam dźwięk, jakiś samochód zwonił jadąc za mną. Potrząsnęłam głową i szłam dalej. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie śledzi i o dziwno, to prawdopodobnie był ten samochód. Starałam się zachowywać naturalnie, gdyż do domu miałam kilkanaście metrów.
- Dobra! Bez pierdolenia! - ktoś krzyknął za moimi plecami.
To był dziwnie znajomy krzyk. W tym momencie obok mnie zatrzymał się ciemny samochód. A za kierownicą kogo ujrzałam? Oczywiście, że Malika! Zatrzymałam się i przewróciłam oczami.
- Myślałaś, że tak łatwo mi uciekniesz, złotko? - zapytał mulat unosząc brew.
- On jest przebiegły jak słoń. - odezwał się zjarany, siedząc na siedzeniu obok i grożąc mi palcem.
Obdarzyłam go zdziwionym spojrzeniem. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, przez co moje
ramiona trzęsły się delikatnie.
- Zamknij się Ben! - krzyknął czarnowłosy uderzając go otwartą dłońą w potylicę.
- No ok, spokojnie. Buzia na kłudkę. - wyszczerzył się. - Taką złotą z serduszkowym kluczykiem.
Malik nabrał dużo powietrza, następnie powoli je wypuszczając przymknął oczy. Ponownie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
- To o czym mówiliśmy? - złapał się za brodę w geście myśliciela. - Miałaś mnie przeprosić, tak?
- Zapomnij. - prychnełam.
- To w moim domu czy w twoim? - zignorował mnie poruszając brwiami.
- Ja idę do swojego, a ty do swojego. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Może razem pójdziemy do twojego? Albo nie! U mnie nikogo nie ma więc... - zaproponował.
- Chyba śnisz! - patrzyłam na niego jak na rasowego idiotę.
- O Tobie? Zawsze i wszędzie. - mulat zrobił maślane oczka.
- Dosyć mam ciebie i tych twoich marnych gierek! - wkurzyłam się. - Idź i wypróbuj te zaloty na naszych klasowych lalkach Barbie!
- Och nie... - westchnął. - One nie muszą mnie za nic przepraszać. Poza tym są zbyt puste i głupie. - zaprzeczył powoli głową.
- Wkurwiasz mnie koleś! - zacisnęłam zęby.
- Ładna i do tego pyskata. Mmmm... - poruszył brwiami. - To co z tymi przeprosinami?
- Nie mam za co przepraszać, skoro zrobiłam to specjalnie. - wzruszyłam ramionami.
- Jeszcze raz tak powiesz, a nie ręczę za siebie. - spoważniał. - Lepiej uważaj. Nie wiesz na co mnie stać.
- Taa jasne.. - mruknęłam sięgając po torby.
- Coś mówiłaś? Ach tak! Masz racje przesłyszałem się. - wlepiał we mnie ostrzegawcze spojrzenie.
Wywróciłam oczami i ruszyłam przed siebie.
- Gdzie idziesz? - Malik ruszył samochodem za mną. - Jeszcze nie skończyłem.
Boże! Czy on się nigdy nie odczepi?!
- Ale ja skończyłam. Idę do domu, jak byś nie zauważył, panie inteligentny. Mam zakupy i trochę mi się spieszy. Także narka. - mówiłam nie odwracając się. - Nie unteresuje mnie, co miałeś do powiedzenia. Przykro mi.
- Może cię podwieźć? - zaproponował ignorując moje słowa.
- Niestety, ale muszę podziękować takiemu dżentelmenowi jak ty, gdyż nie jestem godna zasiąść u twego boku. - wycedziłam z przesadzonym przejęciem.
- Twój charakter strasznie mnie irytuje... - powiedział to takim głosem, że aż mnie ciary przeszły.
- Och, przepraszam, postanawiam poprawę. Wybaczysz? - czujecie ten sarkazm?
- Rób tak dalej, a się doigrasz, mała. - kątem oka zauważyłam jego przebiegły uśmieszek.
- Mała to jest twoja pała. - odpysknęłam.
Stwierdzam, że od dzisiaj moje nowe hobby to denerwownie Malika.
- Chcesz sprawdzić? - znów ten przerażający głos.
- Boję się, że się zawiodę. - odparłam z politowaniem.
Jeszcze tylko kilka kroków i będę w domu. Wytrzymam. Chłopak już miał mi coś odpowiedzieć, ale na przeciwko mnie, w oddali, pojawiła się sylwetka mojego brata, który mi pomachał.
- Braciszek? - zaśmiał się Zayn. - Ok, nie chcę narazic się mojemu przyszłemu szwagrowi. -  puścił mi oczko.
- Własnie, spadaj. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Zaraz! Co ty powiedziałes?! - zatkało mnie,  że aż przystanęłam.
- Do zobaczenia później, MAŁA!! - krzyknął odjeżdżając.
Specjalnie zaakcentował ostatnie słowo.
Po kilku sekundach, u mojego boku pojawił się Niall.
- I jak? Masz wszystko? Kto to był? Twój chłopak? Tak szybko? Przecież jesteś brzydka!
A powiedziałem ci, że strasznie się mądrzysz? Jakie było moje pierwsze pytanie? Kiedy
przyprowadzisz tego młodzieńca do domu? Chcę go poznać. Pytałem już czy masz wszystko? - blondyn
wyrzucał z siebie pytania jak z karabinu.
- Ej, ej!! - uniosłam dłoń, żbey przestał mówić. - Czegoś ty się nażarł?
- Wchłonąłem 2 litry coli na raz! - podskoczył w górę. - I torbę pianek!!
Niall i jego "Co to grawitacja?". Po dużej dawce cukru zawsze mu odbija.
- To skoro energia tak cie rozpiera, to zaniesiesz te zakupy do domu.
- Oczywiście, kochana siostrzyczko. - pocałował mnie w policzek i zabrał siatki.
Smiejąc się z przygłupiego brata, podażyłam za nim do bezpiecznej strefy, czytaj - dom.

Zrobilismy razem obiad podczas czego, Niall sugerował, że Zayn to mój chłopak. Śmiałam się z niego, gdyż cały czas miał fazę. Kiedy umilkł i zajął się jedzeniem, ja zaczęłam się zastanawiać nad tym jak by to było,
gdybym ja i Zayn... Gdybyśmy zaczeli inaczej... Nie! Nie ma mowy! Nie cierpię go! Wnerwiający człowiek!! Zachowuje się jak jakas małpa w zoo! Już jest na mojej czarnej liście, gdzie zajmuje czołówkę, a to dopiero pierwszy dzień w szkole...

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

HEEEJ!
Przepraszam bardzo za spóźnienie, ale wyskoczyła mi mała, nieplanowana impreza i tak jakoś wyszło.
Nie chciałam podpaść już na początku dlatego, jesli ktokolwiek to czyta PRZEPRASZAM :*

Rozdział 3 już jest :)
Kolejny pojawi się pewnie jakoś we wtorek bądź środę.
Mogą pojawić się błędy, za które przepraszam.

Liczę na komentarze i życzę miłego czytania :)