wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 6

OGŁOSZENIE PARAFIALNE!
Tak to się bawić nie będziemy... Proszę Was tylko o 2 komentarze i wtedy opublikuję kolejny rozdział. Wyświetlenia są, a nikomu nie chce się napisać nawet małego "fajne", "podoba mi się/nie podoba". Ludzie, cokolwiek... Proszę.
To chyba tyle.
Dziękuję za uwagę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

- Chyba do końca cię pogieło! - warknęłam i wstałam z łóżka.
Stanęłam  na przeciwko chłopaka i spojrzałam mu w oczy.
- O co ci chodzi? - udawał niewiniątko.
- Nie znam cię. Nachodzisz mnie i prześladujesz. Wiesz, że to jest karalne? - uiosłam brew i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Cześć, jestem Zayn. - wyciągnął dłoń w moim kierunku.
Prychnęłam.
- Wyjdź zanim się zdenerwuję. - zagroziłam.
Zaśmiał się i opuścił rękę.
- Nie przepuszczę takiej okazji. Przecież jesteśmy sami w domu. - mruknął zbliżając się.
- Spierdalaj! - krzyknęłam pokazując na dzrzwi.
- Nie wolno używać takich brzydkich słów, kocie. - pogroził mi palcem.
Stnął tuż przede mną. Zdecydowanie za blisko. Przebiegł mnie dreszcz.
- Wyjdź. - powiedziałam bez tchu.
Zayn wyciągnął rękę i dotknął mojego policzka. Szybko odsunęłam głowę. Nie dawał za wygraną. Jedną ręką objął mnie w tali, swoje czoło opierając o moje. Nie mogłam się odsunąć.
- No dalej. Przecież wiem, że tego chcesz. - wyszeptał mi tuz przy ustach.
- Nigdy. Nawet w twoich najśmielszych snach. - czemu ja szepczę?
- Nie chcesz wiedzieć, co ty robisz w moich snach.
CO?! Śniłam mu się? Kłamie. Na pewno.
Jego usta znajdowały się zbyt blisko moich. Czułam jego ciepły oddech. Jeszcze chwila i...
- Jessy!! Juz jestem! Musimy pogadać! - usłyszeliśmy krzyk Nialla wchodzącego do domu.
Szybko odepchnęłam zaskoczonego Malika. Spokojnie podszedł do okna. On zamierza nim wyjść?
- I co teraz? - zapytałam z zuchwałym usmiechem. - Tu jestem, Niall!! - odkrzyknęłam.
Twarz chłopaka stojącego w moim pokoju była kamienna. Nic nie mogłam wyczytać.
- Jeszcze sie policzymy. - mrugnął do mnie. - Nadal mi nie podziękowałaś, a ja łatwo nie odpuszczam.
Po chwili już go nie było. Z głowa pełną najróżniejszych myśli odbyłam wieczorną toaletę i położyłam się spać. Miałam wielka nadzieję, że nie będzie mi sie śnił.

*2 tygodnie później*

- Jest! Zdażyłam! - ucieszyłam się siadając na autobusowej ławeczce.
Pochyliłam się i starłam wyrównać oddech, po moim sprincie. Nie było łatwo. Założylam słuchawki i czekałam na mój kurs. Pojawił się jakies 2 minuty poźniej. Żwawym krokiem weszłam do pojazdu i zajęłam miejsce po środku przy oknie. Moje ulubione. Zazwyczaj chodziłam, ale dzisiaj spacerem bym nie zdażyła. Pogrążyłam się w muzyce cicho podśpiewując.
Nagle ktos usiadł obok mnie. Nie przejęłam sie zbytnio, bo to autobus - każdy siada gdzie wolne. Nie maiałabym nic przeciwko swojemu towrzyszowi podróży, ale zrobił coś co mocno mnie zaskoczyło. Położył mi dłoń na kolanie i pomasował. Wzdrygnęłam się, straciłam jego rękę i odsunęłam nogę. Nieznajomy zaśmiał się cicho. Zaraz. Już to gdzieś słyszałam i to niedawno. Wczoraj, w moim pokoju.
To jego śmiech.
Śmiech Zayna.
Szybko uniosłam głowę i zmroziłam go wzrokiem. Czemu wcześniej go nie rozpoznałam? I co on robi w autobusie? Przecież ma to swoje piękne auto.
- Co ty tu robisz?! - warknęłam cicho.
- Sądziłem, że to publiczny środek transportu. - uniósł brwi patrząc na mnie.
- Oj cicho bądź. - synęłam i odwróciłam się twarzą do szyby.
Czułam na sobie jego wzrok. Co za psychol!
- A ty, co tu robisz? - przerwał tak piekną ciszę.
- Sądziłam, że to publiczny środek transportu. - powtórzyłam jego słowa i wystawiłam język.
- Zazwyczaj chodzisz piechotą. - zignorował moje słowa.
- Zazwyczaj jeździsz tą swoją bryką. - również go zignorowałam.
Tak sie bawimy, Malik? Ok, przyjmuję wyzwanie.
- Jesteś strasznie wkurzająca. - weschnąl i przeczesał palcami włosy patrząc przed siebie.
- To po co za mna łazisz? - teraz ja na niego spojrzałam.
- Właśnie dlatego. - powiedział cicho, jakby do siebie. - Chcę odebrać swoje przeprosiny.
- Ta, jasne. Możesz pomarzyć. - prychnęłam i też patrzyłam przed siebie. - Ode mnie możesz dostać jedynie w twarz. - usmiechnęłam sie najsłodziej jak umiałam.
- Jesteś lepsza niż myślałem. - obdarzył mnie zdziwionym spojrzeniem. - Przeważnie dziewczyny nie potrafią się odzywać kiedy jestem obok. Wiesz, urok osobisty i te sprawy.
- Jesteś strasznie skromny. - pokiwałam głową.
- Prawda? - również użył sarakazmu. - To gdzie wysiadamy?
- Pod szkołą? - zmarszczyłam brwi. - Czyli teraz.
Już się podniosłam, bo chciałam wyjść i załżyłam torbę na ramię. Niestety Malik nie miał zamaiaru się ruszyć. Patrzył na mnie z dołu z tym swoim zuchwałym uśmieszkiem. Odchrząknełam.
Zero reakcji.
- Mógłbyś wstać? Chciałam przejść. - przestąpiłam z nogi na nogę.
Mój przystanek był tuż tuż.
- Kto powiedział, że mam taki zamiar?
- Przesuń się. - wysyczałam. - Chcę wyjść i iść do tej pieprzonej szkoły.
- Nie. - odparł patrząc przed siebie.
- Co nie? - otworzyłam szeroko oczy.
- Nie wysiądziesz. Jedziesz ze mną. - oznajmił.
- O nie kolego! Tak nie będzie! Nie dość, że mnie nachodzisz, to jeszcze mi rozkazujesz?! - zdenerwował mnie.
Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?? - popukałam się palcem w czoło.
- Siadaj i nie marudź! - warknął.
Nasza "rozmowa" zainteresowała innych zebranych w autobusie.
- Nie. - odpowiedziałam spokojnie.
- Wiesz ile dziewczyn chciałoby być teraz na twoim miejscu?? - wstał.
- To skoro jest ich tak duzo, to porywaj sobie jedną każdego dnia. - stwierdziłam z miną odkrywcy. - A teraz się odsuń, bo nie ręczę za siebie.
- Igrasz z ogniem, kocie. - wyszeptał zbliżając twarz.
- Zobaczymy kto pierwszy się poparzy. - wyszeptałam
Chyba rzuciłam mu wyzwanie.
- Wyzywasz mnie? - uniósł brew i odsunął się delikatnie.
Nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się zmysłowo. Przechodząc między Zaynem a siedzeniem otarłam się moim tyłkiem o jego krok z pełną premedytacją. Zamarł na chwilę, ale odzyskał rezon i klepnął mnie
delikatnie.
- W takim razie, do zobaczenia. - rzucił za mną.
- Pa, KOCIE. - rzuciłam przez ramię mrugając do niego.
Specjalnie zaakcentowałam drugi wyraz i machając biodrami wyszłam z autobusu.

***

- Jeszcze tylko WF i możemy stąd spadać. - westchnęła Melanie odchylając głowę do tyłu.
- Mam dość. - wypuściłam ciężko powietrze. - Trzy sprawdziany na jeden dzień, to za dużo.
- Dupki zasrane. - na twarzy rudej pojawił się grymas złości.
- Oooo, co tak ostro? - zaśmiałam się.
Melanie nigdy nie przeklina. Przynajmniej nie przy mnie. Już chciała sie odgryźć, ale dostała wiadomość. Kiedy spojrzała na ekran, na jej polikach wykwitł rumieniec, a na ustach pojawił sie nieśmiały uśmiech.
- Uuuu, kto to? - chciałam zajrzeć jej przez ramie.
Szybko sie odsunęła i przycisnęła telefon do klatki piersiowej.
- Nie twoja sprawa. - mruknęła zawstydzona.
- Zaraz, zaraz. - zmarszczyłam czoło. - Ostatnio nie widziałam, żebyś flirtowała z jakimś chłopakiem. Oprócz... O Matko! Oprócz Nialla! - krzyknełam oskarżająco.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi? - unikała mojego przenikliwego wzroku.
- Piszesz z moim walniętym bratem!
- Ja tego nie powiedziałam! - uniosła się. - I wcale nie jest walnięty.
Uniosłam brew przyglądając się jej z wyższością.
- Masz mi coś do powiedzenia? Bo Niall od waszego ostatniego spotkania też chodzi z głową w chmurach. - przechyliłam głowę delikatnie i czekałam.
- No ok. Tak, piszę z nim. - jeszcze bardziej się zaczerwieniła. - Lubię go. Jest uroczy.
- Spoko, to twoja sprawa. Chciałam tylko wiedzieć. - wzruszyłam ramionami i złapałam ją pod rękę, prowadząc w stronę sali gimnastycznej. - Ćwiczysz?
- Nie. - pokręciła głowa. - Niedyspozycja.
- Szkoda. - wydęłam usta. - Jakoś przeżyję. - westchnełam.
Szłyśmi chwilę w milczeniu, póki ruda się nie odezwała.
- A jak tam twoje sprawy z Malikiem? - poruszyła brwiami jednoznacznie.
- Nawet mi nie przypominaj. - warknęłam przypominając sobie jego wkurzającą twarz.
On jest głupi!
Opowiedziałam Melanie o jego przyjściu wieczorem i o zdarzeniu w autobusie. Miała oczy jak
pięć złotych.
- Serio?? - przytaknęłam jej głową. - On typowo na ciebie leci! - klasnęła w dłonie.
- Nie leci. Po prostu chce, żebym go przeprosiła i nie daje za wygraną. Tyle. - nie chciałam teraz o tym gadać.
Przytuliła mnie delikatnie i ruszyłyśmy w kierunki szatni dziewcząt.
Po jakichś 10 minutch stałam w drzwiach sali jak wryta w ziemie. Przeraził mnie widok osoby, którą zobaczyłam na sali.
Malik.
- Co sie stało? - obok mnie pojawiła sie rudowłosa.
- Przypomnij mi, kiedy mamy WF-y z chłopakami? - nawet na nią nie spojrzałam.
- W poniedziałki, środy i piątki. Piatek jest dzisiaj. - wytłumaczyła gładko.
- Dzięki. - mruknęłam i zdecydowanym krokiem weszłam na salę.
Chłopcy właśnie robili ćwiczenia z piłką do nogi. Zayn też tam był. Nie zauważył mnie. Kiedy przechodziłam obok niego, on właśnie podbił piłkę wysoko. Uśmiechnęłam sie do siebie. Popisze sie trochę, a co! Podeszłam i przejęłam piłkę wykonując kilka trików, na końcu trafiając w sam środek bramki. To dzięki Niallowi, bo to z nim cały czas gram w piłkę.
Po moim celnym strzale rozległo się zbiorowe "uuuuuuu", a Zayn patrzył na mnie z obojętną miną. Jednak w oczach widziałam jakby... zdumienie? Odeszłam z uśmiechem na twarzy. Stanęłam wokół nauczycielki razem z innymi dziewczynami. Właśnie była sprawdzana lista. Po przeczytaniu wszystkich nazwisk, pani oznajmiła, że dzisiaj chłopcy okupuja sale, więc mi posiedzimy i im pokibicujemy.
"Serio? -.-" - pomyślałam. Nie skakałam z radości, ale dzięki temu mogłm posłuchać sobie muzyki. Zdążyłam usadowić się na materacu pod ścianą, kiedy usłyszłam, że ktoś mnie woła.
- Jessy! - to była nauczycielka. - Podejdź na chwilkę! - przywołała mnie kiwnięciem dłoni.
Westchnęłam cięzko i powoli sie podniosłam. Otrzepałam tyłek i stanęłam przed nauczycielką.
- O co chodzi? - zapytałam, ale byłam średnio zainteresowana. - Coś się stało?
- Nie, nic się nie stało. - uśmiechnęła się. - Chłopcy chcą, żebyś z nimi zagrała.
Dobrze usłyszłam??? Oni chcą ze mną grać? Oni nigdy nie grali z żadną dziewczyną.
- Słucham? - zrobiłam wielkie oczy.
- Dobrze słyszałaś. - przytaknęła. - Ja też się zdziwiłam.
- Dobrze, że nie jestem sama. - poruszyłam ramionami. - Więc z kim mam być w drużynie?
- To już chłopcy zdecydują. - nauczycielka uniosła ręce w geście poddania i kiwnęła głową
na parkiet.
Wszyscy nam sie przygladali. Jej! To dziwne! Ale, co mi szkodzi.
Podeszłam do dwóch chłopaków stojących na środku. Kapitani. Jednym był Zayn, a drugim jakiś blondyn z burzą loków na głowie. Nie znam gościa.
- Hej. Ty jestes Jessy, tak? - zapytał ten z lokami. - Jestem Bill. - podał mi dłoń.
Odwzajemniłam gest i uśmiechnęłam sie ciepło.
- Z kim gram? - zapytałam nie zwaracając uwagi na Malika.
- Jesteś w mojej drużynie. - powiedział Bill wsazując za siebie.
- Ok. - przytaknęłam ochoczo i ustawiłam się na samym tyle.
- Nie, nie, nie. - zasmiał się mój kapitan. - Grasz ze mną na ataku.
Cooo??? Ja cię pierdzielę! Dzisiaj jest najdziwniejszy dzień, ze wszystkich!
- Spoko. - stanęłam po przeciwnej stronie boiska, równo z Billem.
Cieszyłam się, ze gram przeciwko Zaynowi. Chciałam mu dokopać. Z jego twarzy nie schodził ten cwaniacki uśmieszek.
Głupek.
Przygladałam się mu. Wygląda całkiem seksownie w tym stroju piłkarskim. W tym samym momencie Malik spojrzał na mnie. Przyłapał mnie. Mrugnął do mnie i krzyknął.
- Zaczynamy!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

WITAM SERDECZNIE! :)
Rozdział dodany.
Akcja z Zaynem o Jessy zacznie się powoli rozkręciać.

Mam nadzieję, że mimo iż nie komentujecie, to mój blog wam się podoba.
Jak to mówią: "Nadzieja matką głupich" xD

Zaczęcam do komentowania, gdyż chciałabym wiedzieć, że chociaż odrobinę wam sie to podoba :)
Zastosuję małą groźbę, że jeśli ciągle nie będzie żadnych komentarzy, to rozdziały będą pojawiały się rzadziej.  :(

Mimo wszystko dziękuję, za każde wejście.
Życzę miłego czytania <3

P.S Kolejny rozdział niebawem.

1 komentarz: