*Jessy*
*Biiip! Biiip! Biiip!*
Och nie! Znowu ten budzik.
Sięgnęłam ręką do telefonu i wyłaczyłam dręczące mnie urządzenie. Przetarłam zaspane oczy i sprawdziłam godzinę.
7.30
Spóźnie się! Kurcze! Panie i Panowie poznajcie mojego farta! Pędem zerwałm się z łózka, zgarnęłam pierwsze, lepsze ciuchy i wpadłam do łazienki. Po wyjątkowo szybkich przygotowaniach, popędzilam na śniadanie. Na stole znalazłam kanapki i wodę przygotowane specjalnie dla mnie. Była tez karteczka:
"Zaspałaś. Znowu. Wiem, że mnie uwielbiasz, ale odwdzięczysz się innym razem. Jestem w szkole, a później mam lekcje gry. Będę w domu wieczorem, chyba, że kumple wymyślą imprezkę. Smacznego!"
Jej! Jak ja go kocham! Gdyby nie on, to albo straciłabym czas na przygotowywanie drugiego
śniadania, albo cały dzień chodziłabym głodna. Spakowałam jedzenie, złapałam tosta w zęby, ubrałam się i wybiegłam z domu, po drodze zakluczając drzwi. Auobus, którym miałam zamiar szybko dostać się do szkoły, właśnie odjechał mi spod nosa.
***
Jest! Zdążyłam! Mam 2 minuty do rozpoczęcia lekcji. Uda mi się, tylko co ja mam pierwsze...
Historia! Ok, czyli lecimy sprintem na góre.
Kiedy wylądowałm już na pierwszym piętrze, ruszyłam żwawym krokiem w stronę sali na końcu korytarza. Zaczęłam przeglądać notatnik, w razie niezapowiedzianej kartkówki. Nagle poczułam uderzenie i upadłam na tyłek.
- Kurwa! - zaklęłam pod nosem. - Uważaj jak chodzisz!
Popełniłam błąd, bo nie zobaczyłam najpierw z kim się zderzyłam. Zła podniosłam zeszyt, wstałam i wymierzyłam lodowate spojrzenie w kierunku... właśnie... W kierunku pana od historii.
- O Matko! Przepraszam! Ja nie wiedziałam, że to pan. Zaspałam i... i mój autobus... on
uciekł i już prawie zdażyłam, ale... ale wpadłam... - zaczęłam się nerwowo tłumaczyć.
- Nie wpadłaś na mnie, tylko na szanownego pana Zayna. - powiedział z ironią i skinął głową na stojącego, jak się okazało, obok nas mulata, którego wcześniej nie zauważyłam.
Popatrzyłam na niego. Nasze oczy się spotkały. Chłopak wygiął usta w cwaniackim usmiechu i puścił mi oczko. Zacisnęłam pięści i wywróciłam oczami.
- Ja naprawdę przepraszm. Moge iść do klasy? - powiedziałam do nauczyciela.
- Wszystko by było dobrze, ale niestety musisz iść ze mną.
Na jego słowa otworzyłam szeroko oczy.
- Ale dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Z twoich ust padło niecenzuralne słowo, którogo nie mogę zignorować. Przykro mi, ale będziesz musiała spedzić trochę czasu z naszym "najlepszym i najgrzeczniejszym" uczniem. On też zmierzał własnie na karę. - zmierzył Malika obojętnym spojrzeniem.
- Muszę z nim? Nie mogę sama? - wyjąkałam.
- Niestety. Zapraszam za mną.
Pan skinął na chłopaka, a później na mnie. Kiedy ruszyliśmy poszedł za nami. Po długim milczeniu i przebyciu sporego kawałka drogi prowadzącej do "Pokoju kar", który znajdował się obok sali gimnastycznej na parterze, nauczyciel się do nas odezwał.
- Posiedzicie tu jakieś dwie lekcje. Myślę, że tyle wam wystarczy. - drugie zdanie wypowiedział jakby do siebie. - Wyjaśnię zasady, bo pewnie ich nie znasz w przeciwieństwie do pana Malika, który zna je na pamięć.
- Hmm... No dobrze. - przymrużyłam oczy.
- Więc tak, siedziecie tu ile macie nakazane, nie możecie nigdzie wychodzić, nie możecie używać jakichkolwiek używek, uważacie na słowa i siedzicie grzecznie. Nie musicie ze sobą rozmawiać, ale podejrzewam, że przez 90 minut + przerwa może wam się nudzić.
Po tym jakże zacnym monologu, pan od historii otworzył drzwi pomieszczenia. Zayn wszedł tam bez większych oporów, ale mi nie usmiechało się spędzania ponad 90 minut z tym przystojnym niedorozwojem.
Nauczyciel wykonał zachęcający ruch dłonią, chciaż może bardziej nakazujący niz zachęcający. Odetchnęłam głeboko i dołączyłam do mulata.
- Miłego dnia! - z uśmiechem na ustach, historyk zamknął drzwi na klucz zostawiając mnie z nim...
- Udław się... - wymruczałam pod nosem.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było całkiem przytulne. Na podłodze leżały dwa materace gimnastyczne, i jakieś koce. Zauważyłam nawet jedną, małą poduszkę. Było tu tylko jedno okno, przez które wpadały nikłe promienie, dopiero co wschodzącego słońca. Pod ścianą stały dwa krzesła i jakiś zniszczony stoliczek. Na ścianach widniało mnóstwo napisów oraz podpisów.
- Rozgość się w moim małym królestwie. - z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka, który leżał na jednym z materacy.
- Nie zamierzam się przyzwyczajać... - nie zaszczyciłam go nawet małym spojrzeniem.
- Oj już nie bądź taka oschła. Wiem, że ci się podobam. - był bardziej pewny siebie niż mi się wydawało.
- Chciałbyś. - prychnęłam.
- Każda na mnie leci. - ruszył ramionami gapiąc się w sufit. - Nawet nie wiesz ile dziewczyn chciałoby być, w tej chwili na twoim miejscu.
- Och, wyobrażam sobie Panie Doskonały. - ostatnio polubiłam sarkazm. - Chętnie bym się zamieniła.
Dzięki Malik. Przez ciebie zamieniam się w zimną sukę.
- Każda jest taka sama... - mruknął i zamknął oczy. - Najpierw się wypiera, a później pcha mi się do łóżka.
- Widzę, że masz na prawdę wielkie ego. - upewniłam się.
Chłopak zaśmiał się dźwięcznie.
- Jesteś taka sama jak poprzednie, które na początku się opierały. Po prostu łatwa, tylko udajesz taką niedostepna, żeby nie było.
Nie no! To już była lekka przesada!
- Coś ty powiedział?! Twierdzisz, że jestem jakąś dziwką?! Wyobraź sobie, że ja nie jestem jak każda i nie zamierzam pchać ci się do łóżka!! Myslisz, że jesteś taki wspaniały?! Jeśli tak, to się grubo mylisz! Jesteś zwyczajnym bezmózgiem!! Traktujesz innych jak śmieci!! Większego głąba nie widziałam!! Teraz, to ja nie ręczę za siebie!! - krzyczałam jak głupia.
Wymachiwałam rękami na wszystkie strony świata, żeby tylko podkreślić dramatyczność sytuacji. Zayn patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, ale szybko wrócił do obojętnej twarzy.
- Czy ty właśnie mnie obraziłaś?? - zmrużył oczy. - Powiedz, że nie.
- Bardzo tego chciałam, więc tak. Obraziłam cię. - ochłonęłam troche i przysiadłam na drugim materacu, najpierw odciągając go na odległy koniec pokoju. Był trochę ciężki, więc musiałam wyglądać komicznie, ale nieważne. Jestem zła!
- Wiesz, że sobie grabisz? - to była bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Uważaj, bo się ciebie boje. - uniosłam sarkastycznie jedną brew.
- Może powinnas zacząć... - po tych słowach, nie odezwaliśmy się już do siebie ani słowem.
***
Pierwsze 50 minut kozy zleciało nam na serfowaniu po internecie na swoich telefonach. Żadne z nas się nie odezwało ani słówkiem. Zaczynałam się nudzić. Tak serio...
Gdy zadzwonił dzwonek na drugą lekcje, drzwi od pokoju otworzyły się.
- O hej! Szukałam was! Jessy, nie spodziewałam się, że też tu będziesz - zobaczyłam uśmiechniętą twarz przewodniczącej naszej klasy. - Jeszcze z nim. Normalnie marzenie każdej panny w szkole. - nie powiem, wygadana.
- Nestety... - mruknęłam. - Co tam? - powiedziałam już głośniej.
- Musicie wybrać na jakie dodatkowe zajęcia ewentualnie byście chodzili.. Każdy ma wybrać obowiązkowo jedno, a drugie z własnej, nieprzymuszonej woli. Osobiście uważam, że to i tak nie wypali, bo szkoła nie będzie chciała wydawać na nas i nasze przyjemności hajsu. Ale cóż... Nie mnie to oceniać. Zostawię wam kartkę, wpiszcie się. Musze lecieć na matematykę. Odbiorę ją przy okazji. - urocza rudowłosa pomachała i wyszła zakluczając drzwi.
Jedynym plusem dzisiejszej kozy było to, że ominęła mnie matma. Matematyczka się na mnie uwzięła! Dzisiaj miała mnie pytac. Ale ulga...
Spojrzałam na kartkę, która leżała na stoliku. Malik się nie fatygował, więc ją wzięłam.
"ZAJĘCIA OBOWIAZKOWE DODATKOWE I DOBROWOLNE"
Obowiązkowe:
- karate
- aerobik
- biegi
- pływanie
Dobrowolne:
- taniec
- śpiewanie
- ćwiczenia plastyczne
- fotografia
Hmm... Nawet fajne te zajęcia. Pływać nie umiem, biegać nie lubię, aerobik jest dziwny, a karate... Cóż... Może być. Podpisałam się pod wybranym zajęciem obowiązkowym. Postanowiłam, że będę uczeszczała też na dobrowolne. Śpiewać nie umiem, rysować lubię, ale tylko rysować, więc plastyka odpada, fotografią nigdy się nie zajmowałam, chyba, że wliczają się amatorskie "sesje" z przyjaciółkami. Zostało moje ukochane. TANIEC!
Zdążyłam się podpisac, a wtedy odezwał się Zayn.
- Daj. - zażądał nawet na mnie nie patrząc.
Nie ruszyłam się. Chłopak cały czas miał wyciągniętą dłoń. Po dłuższej chwili oczekiwania, wziął głeboki oddech i podniósł się do siadu. Odwrócił się w moją stronę.
- Podasz mi tą kartkę czy nie? - niecierpliwł się.
- A gdzie magiczne słowo? - splotłam ręce na piersi i patrzyłam wyczekująco.
- Co?? - zdziwił się.
- Magiczne słowo. - powtórzyłam powoli. - Przeliterować? - posłałm mu sztucznie miły uśmiech.
- Mam cię prosić? Chyba żartujesz! - prychnął.
- To podnieś łaskawie tą swoją "szlachecką" dupę i ją sobie weź. Leży na stole, który znajduje się niestety po przeciwnej stronie niż ty. - oh, co za peszek.
- Nie będę się powtarzał. - ostrzegł.
Och, on lubi ignorować moje wypowiedzi. Nie odpowiedziałam tylko uniosłam jedną brew i czekałam.
- Uparta szma... - nie dokończył, bo zmroziłam go najbardziej lodowatym spojrzeniem, jakie możecie sobie wyobrazić. Nie odezwałam się. On też milczał.
- Proszę, podaj mi tą zasraną kartkę. - wysyczał w końcu.
- Tylko na tyle cię stać? - prychnęłam.
Tym razem on użył mroźnego wzroku. Odpuściłam.
- Jak na pierwszy raz, może być. - wyciągnęłam rękę z kartką w jego stronę.
Przejał ją w milczeniu rażąc mnie wzrokiem. Wzruszyłam niewinnie ramionami. Ponownie położył się na swoim materacu wpatrując się w kartkę.
- Uparta. - odezwał się nagle. - Lubię takie... - wymruczał.
Przeszły mnie ciarki. Nie dałam tego po sobie poznać. Powróciłam do przeglądania telefonu. Byłam bardzo ciekawa, co wybrał Malik. Niestety nie mogłam go o to zapytać. Przecież go nie lubię! Mulat wstał, podszedł do stolika, odłożył arkusz i wrócił na miejsce, ale zanim zdążyłam po niego sięgnąć Malik złapał mnie za rekę i pociągnął tak, że upadłam na plecy lądując na materacu. Pochylił się nade mną. Był za blisko.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - ostrzegł uśmiechając się złowieszczo, a jego ciepły oddech omiótł mi twarz.
Moja klatka unosiła się cięzko i tak samo opadała. Serce waliło jak głupie. Co się kurwa dzieje?! Nie chciałam szybko dać za wygraną.
- Opluję cię. - wydusiłam niewyraźnie.
Zmarszczył brwi.
- Co takiego?
- Zejdź. Albo. Cię. Opluję. - wysyczałam przez zaciśniete zęby.
- Mmm... Drapieżna. - pochylił się jak do pocałunku i przymknął oczy.
Nasze usta dzieliły dosłownie milimetry. Wtedy przypomniała mi się pewna lekcja samoobrony. Zaparłam się prawą nogą, lewą rekę położyłam na jego ramieniu, a prawą miałam zamiar się odepchnąć. Już prawie się pocałowaliśmy, niestety szybko zastosowałam chwyt i sekundę później Zayn leżał już pode mną ze swoimi rękami po bokach głowy. Siedziałam mu na biodrach i pochylałam się delikatnie.
- Jestem lepsza niż myślisz. - mówiąc to zrobiłam zwycięską minę.
- Bardzo możliwe, ale ze mną i moim urokiem nie wygrasz. - dokończył, a na korytarzu zabrzmiał dzwonek. Zdziwiło mnie to, nie powiem, że nie. Jak najszybciej zebrałam się z chłopaka, złapałam torbę i chwyciłam za klamkę. Już miałam ją nacisnąć, ale zostałam pociągnięta za prawe ramie do tyłu.
Wpadłam na cos twardego. Na tors mulata. "Czego on znowu chce?!" - pomyślałam i odwróciłam się.
- Czego?!
- Spokojnie... - uniósł ręce w geście poddania. - Zauważyłem kawałek twojego tatuażu na przedramieniu. - wskazał na moja prawą rekę.
- Mam tatuaż i co w związku z tym? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Pokaż mi go. - zarządał.
Spojrzałam na niego wyczekująco. Na szczęście skapnął o co mi biega. Zawachał się.
- No dalej. - pospieszyłam go. - Przerwa mi się skończy.
- Proszę - dodał. - Ale jak komuś powiesz, że po raz pierwszy zostałem zmuszony do użycia zwrotu grzecznościowego, to nie będziesz miała w szkole życia. - postawił warunek.
- Hmm... - zwlekałam. - No ok, nie będę taka chamska jak ty.
Zignorował mnie. Zwinnym ruchem odsunęłam rękaw bluzy i podstawiłam mu tatuaż pod nos.
- "Born To Be Original" - przeczytał.
Moje motto.
- Serio? Urodzona by być oryginalną? - Zayn przyglądał mi się z ciekawością.
- Mówilam ci, że nie jestem jak "każda". - wzruszylam ramionami i opuściłam rękaw. - Jeszcze się przekonasz... - dodałam zciszonym głosem i posłałam mu oczko.
Na jego twarzy malowało się zdziwienie. Takie autentyczne. Odwróciłam się i wyszłam.
Poszłam w stronę sali, w której miał się odbyć język francuski.
Po dzwonku weszłam do klasy. Nigdzie nie widziałam Melanie. Rozejrzałam się i zajęłam miejsce pod oknem. Wyjełam książki i czekałam tak jak reszta klasy. Nudziło mi się więc zaczęłam bazgrać w zeszycie.
Nagle do klasy weszła jakaś niska, brązowowłosa kobieta. Usiadła za biurkiem.
- Dzień dobry. Jestem pani Green. Od dzisiaj jestem na zastępstwie za waszą dotychczasową panią. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało. - uśmiechnęła się ciepło.
Wygląda na spoko babkę.
- Proszę o ciszę, sprawdzam listę.
Kobieta wyczytywała nazwiska i już miała powiedzieć "Malik", a ja z radością miałam odpowiedzieć "Nie ma!", ale niestety w drzwiach sali pojawił się mulat. Oddychał szybko i nierówno. "Papierosowa przerwa" - pomyślałam. Ze zwycięskim usmiechem dosiadł się do swojeg kumpla i wydyszał "Jestem". Rozparł się wygodnie na krzesełku i wyciągnął telefon.
Po co się spieszył skoro i tak nie ma zamiaru uważać na lekcji? Chodzi tylko i wyłącznie o obecność. Przyłapałam się na tym, że obserwuję czarnowłosego. Momentalnie spuściałam głowę na książkę i poczułam gorąco na polikach. Fart, że rozpuściłam włosy, które mnie zasłoniły.
- Będziecie się po kolei przedstawiać. - oznajmiła nauczycielka. - Po francusku oczywiście.
Spokojnie czekałam na swoją kolej. Umiałam francuski conajmniej w stopniu zaawansowanym. Cieszyłam się z tego, gdyż byłam w grupie początkujących i mogłam chwalić się umiejętnościami.
- Panna Horan. - kobieta skinęła na mnie głową.
- Je m'appelle Jessy. Je sius polonaise et J'adore la danse. - powiedziałam płynnie.
Klasa przyglądała mi się w milczeniu. Nawet Malik.
- Bardzo dobrze Jessy. Chyba zostaniesz moją asystentką. - zażartowała.
Zachichotałam i posałałm jej przyjazny uśmiech.
- Jesli umiesz tak płynnie mówić, to pewnie też tak się całujesz po francusku!
Ten głos rozpoznam wszędzie. Zwróciłam głowę w stronę ławki Zayna i napotkałam jego zadziorne spojrzenie. Klasa wybuchła śmiechem i czekala na moją reakcję.
Tak się chcesz bawić, Malik? Okey!
- Nauczyć cię? - unioslam brew zadziornie.
- Możemy nawet teraz. Zaprezentujemy klasie. - przekręcił głowę na bok.
- Oczywiście, tylko nie wiem czy dotrzymasz mi kroku. - poryszylam niewinnie ramionami.
- Postaram się. Szybko sie uczę - mrugnął do mnie. - To jak będzie proszę pani? Za taką małą prezentację dostaniemy szóstki?
- Spokój. - kobieta starał się wyglądać poważnie, ale powstrzymywała się od uśmiechu. - Nie na lekcji takie cuda. Możecie się umówić po szkole. - Dodała z uśmiechem i popatrzyła na nas.
Odwróciłam się do chłopaka.
- To co skarbie? Po szkole? - przygryzłam zmysłowo wargę.
- Oczywiście kotku. Zawsze i wszędzie. - oblizał swoje usta.
- Już nie mogę się doczekać. - zamrugałam kokieteryjnie i nawinęłam włosy na palec.
Przez chwilę naprawdę miałam ochotę go pocałować, ale tylko dlatego, że patrzyłam na jego malinowe wargi. Kiedy wróciłam wzrokiem na twarz i uświadomiłam się do kogo należą, szybko wyrzuciłam tą chora myśl z głowy.
Skupiłam się na lekcji.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
HEEEEEEEJ!
Obiecany 4 rozdział już jest :)
Kolejny prawdopodobnie w sobotę.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy :)
Jak wam mija wolne?
Kto jutro do szkoły?
Ja siedzę w domu do niedzieli, a póżniej wracam do Warszawy, do szkoły :)
Życzę miłego czytania.
Nie obrażę się, jeśli będzie CHOCIAŻ JEDEN malutki komentarz :)
Wow jakie długie :D
OdpowiedzUsuńJakoś tak wyszło :) Dziękuję za komentarz <3
Usuń