środa, 30 lipca 2014

Rozdział 15

Ja rozumiem, że nie chce wam się komentować i nie zamierzam was zmuszać, ale byłoby miło zobaczyć od czasu do czasu większą ilość komentarzy niż dwa :)

Nie myślę o przywracaniu zasady: "x KOMENTARZY = xx ROZDZIAŁ", bo i ja się męczyłam z czekaniem na dodanie posta, a nie wszyscy czytający dodają komentarze.

Przypominam, że:
ROZDZIAŁY DODAJĘ CO 5 DNI ! ! !

Miłego czytania :)

----------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Poryczałam się. Ja - Jessica Horan, poryczałam się na filmie o psie. Tak, o psie! Zwierzak bardzo kochał swojego pana i kiedy ten umarł, pies czekał na jego powrót póki sam nie zdechł. To takie piękne! Dobra, starczy tego mazania! "Jessy zachowuj się!" - skarciła mnie podświadomość.
Skończyło mi się jabłko, więc zwlokłam się z kanapy i poszłam do kuchni wyrzucić ogryzek. Umyłam ręce
i wróciłam. Wyłączyłam telewizor i miałam zamiar iść się pouczyć, ale usłyszałam pukanie do drzwi. Niespiesznie do nich podeszłam i odkluczyłam trzy zamki. Moja twarz musiała wyglądać epicko, kiedy zobaczyłam osobę, której najmniej się tu spodziewała.
Josh. Wściekły i pijany Josh.
Mam przejebane.
- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytałam, jakby nigdy nic.
Nie chciałam dać po sobie poznać, że się boję.
- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić, mała suko! - krzyknął.
Wzdrygnełam się na ton jego głosu.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi... - zaczęłam.
- Zamknij morde! - wepchnął się do środka.
Weszłam za nim, zamykając drzwi.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam podnosząc głos.
Stał przez chwilę odwrócony do mnie tyłem i zauważylam jak się napina a jego dłonie zamieniły się w pięści. Odwrócił się gwałtownie i ruszył w moim kierunku.
- Żadna mała suka nie będzie psuła mojej reputacji i nie będzie się ze mnie śmiała!! - wrzasnął przypierając mnie mocno do ściany w korytarzu.
Zachłysnęłam się powietrzem. Nie wiedziałam, co mam robić. Próbowałam się uwolnić, ale napierał na mnie całym sobą, z całej siły. Moje oddechy zrobiły się płytsze. Dłonie oparłam na jego klatce piersiowej i włożyłam wiele wysiłku, żeby go odepchnąć.
- Co, boisz się suko? - zarechotał. - To dobrze! Ktoś cię musi nauczyć szacunku do innych!
Ścisnął dłonią moją szyję.
- Zostaw mnie. - wychrypiałam, ciągle próbując sie uwolnić.
- Przestań się wiercić, bo będzie jeszcze gorzej, a tego nie chcemy., prawda? - jego oczy skanowały moją twarz. Przynajmniej przestał się drzeć.
- Jesteś pijany, Josh. Działasz pod wpływem emocji. - powiedziałam spokojnie.
- Nie jestem, kurwa, pijany! - znowu się wydarł. - Miałem już ochotę zrobić to w szkole, ale pieprzony Zayn Wybawiciel się znalazł.
- Czego chcesz? - ponowiłam pytanie z trudem nabierając powietrze.
Jego ręka zacisnęła się na moim gardle. Zaczęłam kasłać.
- Nie możesz oddychać? Och, jak przykro. - zaśmiał się, szarpnął mnie do siebie i ponownie przytwierdził do ściany.
Jęknęłam z bólu, który rozszedł się w mojej głowie i plecach.
- Zostaw... - ledwie wycharczałam.
- Nie rozkazuj mi, suko!
Boże, przecież na lekcji, to były tylko puste słowa. Mógłby trochę wyluzować i podejść do tego z humorem.
Nie wiem czy to możliwe, ale wzmocnił swój uścisk tak, że naprawdę zaczęło brakować mi powietrza.
Spanikowałam.
Dusiłam się, a on się bezczelnie śmiał. Oczy zaszły mi mgłą i czarnymi plamami. Wiedziałam,  że zaraz zemdleję, a wtedy nie będe wiedziała, co dalej się dzieje. Starałam się zaczerpnąć choćby najmniejszą ilość tlenu, ale nawet to okazało się zbyt trudne do zrealizowania. Josh wolną ręką chwycił nie za pośladek i ścisnął mocno. Potem przeniósł ją w górę głaszcząc mój brzuch i "przypadkowo" ocierając się o pierś. Oczy mnie szczypały, a łzy popłynęły z kącików. Zgwałci mnie i zabije. Nie ma dla mnie ratunku. Mogłam trzymać język za zębami.
Nagle drzwi od mojego domu otworzyły się z hukiem. Ostatkiem sił odwróciłam głowę.
- Kurwa, w takiej chwili? - rząchnął się Josh. - Serio, Malik?
- Zostaw ją! - zarządał mulat patrząc to na mnie, to na przyjaciela.
- Ta mała suka sobie na to zasłużyła! - krzyknął oskarzycielsko. - Już prawie straciła przytomność. Prawie mi się udało...
Josh miał na twarzy perfidny uśmiech, z którym wpatrywał się w moje niewyraźne oczy. Przez stan w jakim byłam nie potrafiłam nawet rozpoznać koloru jego tęczówek.
- Tak się stanie jeśli jej nie puścisz. - warknął chłopak. - Puść ją!
- Ale mi właśnie o to chodzi! - trochę poluźnił dłoń, ale i tak nie mogłam nabrać większego oddechu. - Niech sie suka nauczy!
- Josh, kurwa! - Zayn krzyknął i rzucił się w stronę kumpla.
Obaj upadli na podłogę z niemałym hałasem. Osunęłam się po ścianie, próbując przywrócić swoje funkcje życiowe do normalnego stanu. Przez kilka sekund nie mogłam nabrać odpowiedniej ilości powietrza. Zaczęłam kasłać i złapałam się za szyję. Mulat odwrócił głowę w moją stronę. Siedział na pijanym chłopaku i dociskał jego ręce do podłogi.
- Dałaś radę? Oddychaj spokojnie. - zalecił, skanując moją twarz.
"Co ty nie powiesz" - zakpiła moja podświadomość. Mimo to zastosowałam się do jego zaleceń.
Pomogło.
- Żyjesz? - odezwał się, kiedy już w miarę normalnie oddychałam.
Przytaknęłam słabo głową i podniosłam na niego wzrok.
- Ostrzegałem. - szepnął i ponownie odwrócił się do kolegi. - Josh, debilu! Odwala ci! Mówiłem nie ćpaj więcej tego gówna! Jesteś na odwyku, do jasnej cholery!
On nie jest pijany... On jest naćpany.
- Zostaw mnie!
- Wstawaj i spadaj stąd! Nie chcę cię wiecej widzieć w tej okolicy, zrozumiano?! Jeszcze raz zobaczę cię pod wpływem prochów, wtedy nasza przyjaźń sie skończy, a ty będziesz dla mnie skończoną szmatą i stracisz moją pomoc.
- To nie twoja sprawa! - szarpał się, żeby tylko się uwolnić.
Malik nie dawał za wygraną i trzymał go zawzięcie.
- Uspokój się, słyszysz?!
- To sprawa moja i tej małej suki. - wysyczał zajadle.
- Nie mów tak o niej. Przecież nie zrobiła ci nic złego. - mulat starał się uspokoić przyjaciela.
- Zapsuła mi reputację! - splunął w moją stronę.
- To wolisz, żeby ludzie dowiedzieli się, że dusiłeś dziewczynę. Już nie mówię o uduszeniu, czyli zabójstwie.
Na te słowa przeszły mnie ciarki. Uduszenie. Odruchowo złapałam się za gardło. Josh przestał się szamotać, ale w jego oczach ciągle tkwiła wściekłość.
- Puść mnie. - powiedział odrobinę spokojniej, ale Malik nie zareagował. - Puśc do cholery! Nic jej nie zrobię. Uspokoiłem się.
Zayn skinął głową i wstał. Naćpany chłopak podniósł się otrzepując ubranie. Podtrzymałam się ściany i również wróciłam do pionu. Mulat cały czas uważnie go obserwował, tak jakby bał się, że tamten ponownie się na mnie rzuci.
- Daj spokój, jest ok. - Josh machnął dłonią w jego kierunku. - A ty, mała su... - wskazał na mnie
palcem.
Malik uderzył go pięścią w ramię.
- A ty... - zaczął jeszcze raz. - Lepiej na siebie uważaj, bo następnym razem nie ujdzie ci to na sucho.
Nie zrobiłam nic, tylko stałam tam jak słup soli. Chłopak z obleśnym uśmiechem skierował się do wyjścia i tyle go widziałam. Nie spodziewałam się, że Malik tu zostanie. Nie poszedł za przyjacielem. Zaczął iść w moim kierunku, ale odepchnęłam się od ściany i chwiejnym krokiem poszłam do salonu, siadając na kanapie.
- Co tu jeszcze robisz? - rzuciłam mrożąc go spojrzeniem. - Przecież miałeś mi nie pomagać.
- Nawet nie podziękujesz? - prychnął. - Myślałem, że potrzebowałaś pomocy.
- To źle myślałeś. - odwróciłam wzrok. - Poradziłabym sobie.
Patrzyłam przed siebie. Powiedziałam to, chociaż wcale tak nie myślałam. Gdyby nie przyszedł w odpowiednim momencie, to teraz Josh wychodziłby stąd mając świadomość, że w domu za nim został trup młodej dziwczyny, która nie umiała powstrzymać nieodpowiednich słów płynących z jej ust.
- Co? - w jego głosie pobrzmiewało niedowierzenie. - Mówisz serio?
Nie odpowiedziałam. Kątem oka widziałam, że opiera sie o futrynę.
- Ostrzegałem cię, że z nim nie ma żartów... - westchnął. - Szczególnie kiedy jest naćpany.
- Ostrzegałeś, no i co z tego!? Skąd miałam wiedzieć, że ćpa! Nie brałam go na serio! - wstałam gwałtownie, przez co zakręciło mi się w głowie. - I tak tu przyszedł, chcąc mnie udusić! Ostrzegłeś trochę za późno! Nie musiałeś przychodzić! Przynajmniej Josh oddałby ci przysługę zabijając mnie, bo nie musiałbyś się ze mną użerać! Po co ci to było?! Po co mnie ratowałes?! Pieprzony bohater się znalazł! W ogóle skąd się tu wziąłeś?! Śledziłeś go, czy obserwowałeś mnie?! -  moje emocje wzięły górę.
- Przesa... - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Przesadzam! Jasne! - wywróciłam oczami. - Ja też bym nie musiała się z tobą męczyć!
- Zamknij się, kurwa! - nie wytrzymał. Wyczerpałam pokłady jego cierpliwości.
Zasznurowałam usta, ale zgromiłam go spojrzeniem. Postawa wyrażałam zawziętość i pewność siebie, chociaż wcale tak nie było. Przynajmniej teraz...
- Przyszedłem, bo od początku wiedziałem, co Josh chce zrobić! Tym bardziej, że ćpał! Nie poszedłby do dilera, gdybyś się z nim nie pokłóciła! Chciał odreagować! Jesteś jakaś głupia! Myślisz, że pozwoliłbym mojemu przyjacielowi zrobić coś takiego?! Przyszedłem tu tylko ze względu na niego. Nie chciałem mieć cię później na sumieniu! Zachowujesz się jak jakaś pieprzona Zosia Samosia! Kurwa! Jestes taka wkurzająca! Przynajmniej teraz masz nauczkę, że z nami się nie zadziera! - jego też poniosło.
- Wynoś się! - wrzasnęłam. - Wypierdalaj stąd!
- Właśnie taki miałem zamiar. - prychnął i wyszedł trzaskając drzwiami.
Oklapłam bezwładnie na kanapę. Przynajmniej sobie wszystko wyjaśniliśmy. Pieprzony dupek! Przypomniałam sobie o gardle, więc poszłam do łazienki zobaczyć, czy zostanie mi jakiś ślad. Nie myliłam się. Po spojrzeniu w lustro zrobiłam wielkie oczy. Na mojej szyji widniało czerwone odbicie dłoni Josha. Silny jest, skurwysyn.
Nie chciałałam, zeby Niall to zobaczył dlatego nałożyłam podkład i puder. Udało się zamaskować, ale zobaczymy co będzie jutro...
Ledwo mogłam się skupić na nauce. Blondas jeszcze nie wrócił, a jest już grubo po 22.00. Pewnie Melanie go zatrzymała na dłuższą "pogawędkę". A niech się bawią! Młodzi są! Tylko, żeby poźniej dzieciaka z tego nie było. Zrezygnowana spakowałam plecak, ogarnęłam wieczorną toaletę i z wielką ulgą położyłam się spać. Jednak przed zaśnięciem zadzwoniłam do Amy, starej przyjaciółki. Oczywiście ze stacjonarnego, bo tamten telefon został roztrzaskany przez Zayna.

***

Siedzę w toalecie i staram się zakryć sińca, którego mam na gardle przez tego debila. To wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Z barwy czerwonej przeszedł w sino-żółto-niebieską.
Zajebiście!
Uporałam się z makijażem, włosami i ubiorem, po czym chwytając plecak zbiegłam na dół. Niall już siedział w kuchni i popijał kawę. Chyba się nie wyspał. Zdradziły go podkrążone oczy, zgarbiona postawa i zmarniałe spojrzenie.
- Hej. - rzuciłam i od razu wzięłam się za szykowanie sobie śniadania.
- Mhmm... - mruknął niemrawo.
- Coś się stało? - zaprzestałam wsypywaniu płatków do miski. - Niall?
- Nieważne. - dopił kawę i odsunął kubek. - Co u ciebie?
Chciał zmienić temat, ale ze mną nie ma tak łatwo.
- O której wczoraj wróciłeś? - oparłam się o blat, w ręku trzymając miskę ze śniadaniem.
- Jakoś koło 1.00 w nocy. - ziewnął.
- Dlatego masz taki humor? - dociekałam.
Wzruszył ramionami. Przeżułam i połknęłam pierwszą łyżkę płatków.
- Po części.
- Niall, do cholery! Powiesz mi wreszcie, co sie stało?!
- Stchórzyłem. - odparł chłodno, patrząc przed siebie.
- Co takiego? - nie wiem czy dobrze usłyszałam. - Co zrobiłeś?
- I tu jest problem... - spojrzał na mnie smutno. - Właśnie nic nie zrobiłem.
Wywróciłam oczami.
- Możesz jasniej? Proszę.
- Byłem wczoraj u Mel. Siedzieliśmy, gadaliśmy, przytulaliśmy sie i tak dalej. W końcu zaczęliśmy się całować, a z czasem robiło sie coraz namiętniej. Wiesz, o co mi chodzi. - zdziwiłam się, że mówi mi o tym tak łatwo. Bez skrępowania. - Wszystko szło w jednym kierunku i bardzo mi się to podobało i Melanie też. Niestety stchórzyłem i zniszczyłem romantyczną atmosferę. Po prostu przerwałem, bo zacząłem mieć obawy, rozumiesz? Ja, Niall Podrywacz Horan. - walnął się otwartą dłonią w czoło. - Jestem beznadziejny.
- Co Melanie na to?
- Niby powiedziała, że jest "okey" i nic się nie stało, ale ja wiem, że była zawiedziona. Pewnie pomyślała, że to jej wina, że mnie nie pociąga czy coś. Właśnie mnie pociąga i to bardzo. - schował twarz w dłoniach i oparł łokcie o stół.
- Nic się nie stało, Niall. Po prostu ci na niej zależy i nie chciałeś jej skrzywdzić, dlatego miałeś obawy. To jest normalne, jesli chłopak dziewczynę szanuje. - aż odechciało mi się jeść z tego przejęcia.
- Myślisz? - podniósł głowę, patrząc na mnie z nadzieją.
Przytaknęłam i posłałam mu pocieszający uśmiech.
- Jesli chcesz, to moge z nią pogadać, ale tak, że się nie zorientuje o naszej rozmowie. - starałam się go jakoś poratować.
Biedaczek.
- Mogłabyś? - aż wstał z krzesła.
- Jasne. Bez problemu. - wzruszyłam ramionami. - Oczywiście, jeśli będzie taka okazja.
- Jesteś spoko siostrą. - podeszedł do mnie i cmoknął mój policzek. - Dziękuję.
- Czekaj, jeszcze nic nie zrobiłam. - zachichotałam.
Mrugnał do mnie i wrócił do swojego pokoju. Ja wyszłam do szkoły.

***

Zbawienna długa przerwa! Już nie mogłam usiedzieć na lekcjach, bo chciałam pogadać z Mel, ale nie mogłam jej złapać. Ciągle miała coś do roboty. Chyba nie miała najlepszego humoru. Wzięłam sałatkę jarzynową i usiadłam na stałym miejscu. Nim zaczęłam jeść przysiadła się do mnie rudowłosa.
- Cześć i przepraszam. - westchnęła zmęczona. - Dzisiaj wszyscy czegoś ode mnie chcą.
- Nie gniewam sie. - uśmiechnęłam się pocieszająco. - Co u ciebie?
- Rutyna. - wzruszyła ramionami leniwie. - A u ciebie? Co to było z tym Joshem na lekcji wczoraj?
- Yyy... Nic. - skłamałam.
Co miałam jej powiedzieć? "Przyjaciel mojego wroga chciał mnie udusić". Taa... Bardzo pocieszające.
- Jessy... - popatrzyła na mnie spod byka. - Mów.
- Trochę mu popyskowałam, on się trochę wkurzył i to wszystko. - prawie wszystko.
- Coś czuję, że nie do końca mówisz prawdę... - zmarszczyła czoło. - Coraz więcej rzeczy przede mną ukrywasz. Źle się z tym czuję. - posmutniała.
Zrobiło mi się jej żal.
- Nie, to nie tak. - westchnęłam ciężko. - Po prostu ostatnio w moim życiu dużo się dzieje i trudno to wszystko ogarnąć.
- Odpuściłam ci tą ucieczkę z francuskiego, ale teraz masz mi powiedzieć. Oddalamy się od siebie, Jessy.
- Masz rację. - wyprostowałam się. - Tak nie może być. Wpadnij do mnie dzisiaj po szkole.
Melanie wyjęła telefon, wystukała wiadomość, odczekała chwilę na odpowiedź i podniosła głowę.
- Mogę iść do ciebie od razu po lekcjach. - ucieszyła się. - Napisałam do mamy i się zgodziła.
- Świetnie! - przytuliłam ją. - Opowiem ci moją ostatnią przygodę, okey?
Dziewczyna pokiwała entuzjastycznie głową. Razem skończyłyśmy posiłek i udałyśmy się na dalsze lekcje. Jesli chodzi o Malika i Josha, to omijałam ich szerokim łukiem, tak samo jak oni mnie.

***

- Mel szybciej, no! - stałam w drzwiach szatni i poganiałam rudą. - Ile można zmieniać buty?
- Nie marudź, już idę! - odkrzyknęła pochylona, bo właśnie kończyła sznurować swoje "czółenka".
Po chwili stanęła obok mnie zwarta i gotowa.
- Idziemy. - złapała mnie pod rękę i żwawym krokiem wymaszerowałyśmy ze szkoły.
Nie dane nam było przekroczyć bram szkolnych, bo zatarasowano nam drogę. Spojrzałyśmy w górę i miny nam zrzedły.
- Czego chcesz? - starałam się być opanowana.
- Musimy pogadać. - odparł.
- Serio Zayn? Teraz? - marudziłam. - To aż takie pilne?
- Tak. - Malik i ten jego obojętny ton.
Da się tak nie wyrażać twarzą żadnych emocji??
- Już dobra, niech ci bedzie. - mruknęłam. - Mel poczekasz na mnie za bramą na murku?
- Nie ma problemu. - dziewczyna skierowała się we wspomnianym kierunku.
Zanim się odezwałam, Zayn złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za szkołe. Nie opierałam się, bo wiedziałam, że nie ma sensu. Staneliśmy przy tylnej ścianie, a chłopak rozejrzał się nerwowo.
- Więc? - ponagliłam go.
- Poczekaj. - zaczął grzebać w tylnej kieszeni spodni. - Masz.
Mulat wyciągnął rękę w moją stronę. Trzymał w niej jakieś małe, czarne pudełko zabezpieczone folią.
- Co to jest? - ściągnęłam brwi i przyjrzałam mu się podejrziwie.
- Weź to, zanim ktoś nas zobaczy. - mruknął podirytowany.
- Już, już. - uniosłam ręce w geście obronnym, po czym chwyciłam pudełko. Zayn go nie puścił, więc trzymaliśmy je równocześne.
- Tylko nikomu ani slowa. - zastrzegł i dopiero, kiedy kiwnęłam twierdząco głową, puścił pudełko.
- A teraz powiesz mi, co to jest?
- Byłem ci coś winny. - oto Malik Kamienna Twarz.
- To jest telefon? - porządnie się zdziwiłam. - Żarujesz?
- Dotrzymuję danego słowa, w przeciwieństwie do niektórych. - zmroził mnie wzrokiem.
Doskonale wiedziałam co miał na myśli. Wypomniał mi naszą nieudaną hmm... randkę.
- Przecież przeprosiłam. - szepnęłam, wbijając wzrok w pudełko.
- W dupie mam twoje przeprosiny. Zaufałem ci. - syknął i już miał odejść, kiedy chwyciłam go za tył bluzy.
Spojrzał przez ramię, a ja spaliłam buraka. "No dalej głupia! Przeciez sama go zatrzymałaś." - ugh, głupia podświadomość.
- Ja... Um... Dziekuję. - ledwo wydusiłam.
Mam nadzieję, że usłyszał, bo nie chciałam się powtarzać. Nic nie powiedział tylko zamknął powieki, głeboko odetchnął, wyszarpnął koszulkę z mojego uścisku, odwrócił się i poszedł. Po raz setny zostawił mnie samą bez żadnego słowa.
Po prostu sobie poszedł.
Odczekałam chwilę i też wyłoniłam się zza rogu.
- Już jestem. - oznajmiłam stając obok rudowłosej.
- A Malik? - poruszyła zabawnie brwiami.
- Co Malik? - zmarszczyłam czoło. - Nie wiem o co ci chodzi.
- Byliście gdzieś razem. Teraz, przed chwileczką. - zasugerowała.
- Nie wiem, poszedł sobie. - wzruszyłam ramionami poprawiając plecak.
- Co tam masz? - zaciekawila się dziewczyna, wskazując palcem na pudełko.
- Opowiem ci wszystko w domu, ok? - ona przytaknęła. - Chodźmy.
Raźnym krokiem udałyśmy sie do posiadłości państwa Horan. Przez całą drogę paplałyśmy jak głupie. Głównym tematem było ostatnia sytuacja między Niallem, a Melanie. Ten ich cały namiętny pocałunek i przerwana akcja, że tak powiem. Musiałam z nią szczerze pogadać i tak zrobiłam. Widziałam, że ulżyło jej kiedy zrzuciła z serca wszystkie wątpliwości jakie ją męczyły. Powinnam zostać psychologiem.
Zdecydowanie powinnam.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
TAM TA DA DAM!
BUM!
I jest rozdział 15 :)

Co myślicie o akcji w tym rozdziale?
Podoba się?
Jak myślcie, co będzie dalej?

Lecę pisać daleeeeej :*

10 komentarzy:

  1. Nie martw się, że jest mało komentarzy ludziom odbiera mowę na twój wspaniały ff :D bardzo mi się podoba akcja, nie mogę się doczekać następnego rozdziału xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały ten rozdział jest zreszto tak jak wszystkie pozostałe dużo Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawalisty Ten rozdział jest :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Odebrało mi mowę Kochana ty masz talent do pisania opowiadania Życzę dużo weny :)
    Nata/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć jestem Michał mam 16 lat słucham 1D i moja koleżanka poleciła mi poczytać blogi o One Directione Poleciła mi twój powiedziała że masz talent i naprawdę masz przyznaje bo jestem naprawde wybredny a twój przypadł mi do gustu Trzymam kciuki czekam na kolejny :****

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW !!! BRAK SŁÓW !!! WSPANIAŁE !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny rozdział mam nadzieje że bd taki Zajebist* jak ten ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przejmuj się że nie dodają komentarzy, oni poprostu oniemnieli z wrażenia jak piszesz przepięknie <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana TY masz talent !!!! Czekam na Next !!

    OdpowiedzUsuń
  10. hejka nie przejmuj się braku komentarzy oni poprostu omniemali z wrażenia ty poprostu masz talent zazdro ci go !!!! Mam prozibe Niech Jessika bd z Zaynem wreszcie bo oni czują coś do sb !!! CZekam na next życzę dużo weny !!! .. :*

    OdpowiedzUsuń