niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 13

*Jessy*

*Bip* *bip* *bip* *bip*

Kiedyś ten budzik wywalę przez okno. Jak można zmuszać człowieka do wstawania tak wcześnie?? No jak?? Przecież jeszcze jest noc. Dokładnie 7.01 rano i to jeszcze we wtorek. Właśnie. RANO!!
Niechętnie uniosłam najpierw jedną powiekę, potem drugą i przyzwycziłam oczy do światła. Z racji, że już wcześniej zaplanowałam w co się ubiorę nie traciłam czasu na szukanie zestawu. Lekki makijaż, fryz, umyte zęby, trochę perfum i zaczęłam wyglądać jak człowiek. No przynajmniej w połowie.
Niall pewnie jeszcze śpi, więc nie będę go budziła. Zabrałam plecak i zeszłam na dół. Niespiesznie założyłam buty, sięgnęłam jeszcze po jabłko i wyszłam na świeże powietrze. Dotarłam do szkoły na jakieś 10 minut przed dzwonkiem na pierwszą lekcję.
- Ile można czekać!? - usłyszałam piskliwy głosik za plecami.
- Cześć Melanie. - rzuciłam nawet się nie odwracając.
Z powodu ładnej pogody nie miałam kurtki, a butów nie zamierzałam zmieniać, więc od razu ruszyłam pod klasę.
- Obraziłaś się? - zapytała zmartwiona truchtając za mną.
- Nie, nie obraziłam się. - po prostu nie miałam ochoty odpowiadać na jej wszystkie pytania, które zapewne sobie przygotowała.
- Musimy porozmawiać. - powiedziała stanowczo i złapała mnie za łokieć, żebym się zatrzymała.
- Domyślam się. - posłałam jej słaby uśmiech.
Nie wiem dlaczego mam taki humor. Może to z powodu czekającej mnie przymusowej randki z Malikiem. Szczerze? Jestem ciekawa, gdzie mnie zabierze i co będziemy robić.
- Może później, jak przejdą ci fochy. - bąknęła i podeszła do swoich koleżanek.
Nie obchodziło mnie to, czy się obrazi czy nie. W ogóle nic mnie nie obchodziło.
Peszek.
Mam zły humor i tyle.

Szczęśliwie dotrwałam do długiej przerwy, pory lunchu. Wolnym krokiem udałam się na stołówkę, wzięłam trochę jedzenia i usiadłam przy naszym stoliku. Moim i rudej. Wzięłam się za konsumpcję. Nie widziałam dzisiaj Zayna. Może nie przyszedł, albo zwyczajnie go nie zauważałam. Mało kogo dzisiaj zauważałam. Nawet Melanie, chociaż wiedziałam, że będzie jej przykro. Nagle mój telefon zawibrował.

NADAWCA: Nialler
Jak będziesz wracała do domu, to kup coś do picia i jakąś przekąskę :)

Wiedziałam, że to on. Któż inny mógłby zawracać mi tyłek w szkole o jedzenie. Nikt inny tylko Niall. Odpisałam.

ODBIORCA: Nialler
Rusz swoje grube cztery litery. Spacer dobrze ci zrobi :)

Odpisał.

NADAWCA: Nialler
Nie pyskuj, bo obiadu nie dostaniesz! xD

Już nie odpisałam. Gapiłam się na wiadomość jakieś 5 minut i dopiero wtedy spostrzegłam, że cały czas się uśmiecham. To niemożliwe, żeby ten dupek poprawił mi humor jednym SMS-em. Ale przecież to Niall... Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.
Szybko zlustrowałam wszystkich znajdujących się w stołówce. Mój wzrok zatrzymał się na osobie w kącie pomieszczenia.
Siedział tam.
Dostrzegłam nawet jego cwany uśmiech. Wtedy on mrugnął do mnie i spojrzał na swoją komórkę. Przypomniałam sobie o danej mu obietnicy i spuściłam wzrok. Przecież ja nie mogę z nim wyjść. To wbrew moim zasadom! Co powiem Melanie? W sumie, to ona nie musi nic wiedzieć na ten temat. Nie mam żadnych argumentów przeciw, nie licząc tego, że nienawidzę Malika.
Beznadzieja!
Podniosłam wzrok na miejsce, w którym siedział, niestety jego już tam nie było. Kiedy wyszedł?! Nie miałam szansy się nad tym zastanowić, bo dosiadła się do mnie Melanie.
- Hej! - przywitałam się z bananem na twarzy.
- A tobie co się stało? - mocno się zdziwiła.
- Nic. - wzruszyłam ramionami i schowałam telefon do kieszeni. - Co tam?
- Super, świetnie. - machnęła dłonią lekceważąco. - Teraz gadaj, co robiłaś poza szkołą podczas lekcji francuskiego?
Zmrużyła oczy i zaczęła mi się przyglądać.
- Źle się poczułam i wyszłam się przewietrzyć. - kłamałam jak z nut.
Niby co miałam jej powiedzieć? Że poszłam spotkać się z Zaynem? No chyba nie!
- A mi tu czołg jedzie. - wskazała na swoje prawe zielone oko.
- Ja tam nie wiem. - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Jeszcze to z ciebie wyciągnę. Dowiem się prędzej czy później co kombinujesz. - oznajmiła i zabrała się za spożywanie sałatki.
- Co tam u ciebie i Nialla? - zmieniłam temat, tak jak ostatnio z braciszkiem.
- Co ma być? Nic. - wgapiała się w sałatkę, ale zauważyłam delikatne rumieńce na jej polikach.
- Głupia nie jestem, a poza tym to mój brat i już się wygadał. - rzuciłam od niechcenia i zaczęłam skubać moją zieleninę. - To jak będzie?
- Został u mnie dosyć długo i gadaliśmy, tyle. - wyrecytowała, to samo co Niall.
- Myślisz, że ja w to wierzę. - pochyliłam się do dziewczyny. - Widzę po tobie i po nim, że wydarzyło się coś więcej niż gadanie.
Ruda nic nie powiedziała.
- Zabezpieczyliście się chociaż? - szepnęłam zaczepnie.
- Ej! - oburzyła się i wreszcie na mnie spojrzała. - Tak daleko nie zaszliśmy... - dodała ciszej.
- Mam nadzieje. Znasz go dosyć krótko, a ja nie chcę zostać ciocią w najbliższym czasie. Trochę przystopujcie, bo jak znam Nialla, to da się ponieść instynktowi zwierzaka jaki w nim drzemie.
- Tak, mamo. - uśmiechnęła się i wystawiła mi język. - Smacznego.
- Wzajemnie słońce.

***

Nadszedł ten dzień. Dzisiaj jest piątek. Ostatnia lekcja, czyli godzina wychowawcza. Siedzę jak na szpilkach. Malik obserwował mnie cały tydzień z obojętnym wyrazem twarzy. Nie odwracał wzroku,
nawet kiedy na niego patrzyłam. Może się zastanawia, później zmieni zdanie i odwoła naszą randkę. Nadzieja matką głupich...
Melanie męczyła mnie codziennie, o moją małą ucieczkę na francuskim w poniedziałek.  Nie powiedziałam jej nic o Maliku. Sprzedałam jej wersję, że chciałam zapalić, ale średnio to przyjęła, bo zdążyła zauwarzyć, że nie toleruję palaczy i papierosów. No nic, będzie musiała się tym zadowolić, bo nie zamierzam jej nic powiedzieć. Randka z Zaynem nie może ujrzeć światła dziennego i jemu też już to powiedziałam.

Nareszcie rozbrzmiał dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Wspomniałam, że Malik nie przestawał się na mnie gapić przez całą lekcję? Nawet jeśli rozmawiał z kolegami. Jest dziwny! Zaczyna mnie przerażać.
- Muszę lecieć, bo Niall na mnie czeka. - Melanie szybko wybiegła z klasy o mały włos się nie potykając o własne nogi.
- Spoko... - mruknęłam. - Zaraz! Co?!
Nie mogę uwierzyć, że Niall ruszył po nią dupę z domu, a jak ja go prosiłam to nie chciał.
Dupek.
Zarzuciłam plecak na ramiona i żwawym krokiem podążyłam ku wolności, czytaj wyjście poza teren szkoły. Niestety, kiedy właśnie przekraczałam próg klasy, ktoś otarł się rękę o mój tyłek. Co jest?! Obejrzałam się przez ramię i już wiedziałam, o co chodzi.
Zayn...
Prychnęłam i nawet się nie zatrzymałam. Wiedziałam, że idzie za mną. W ciszy przekroczyłam bramę szkolna i już chciałam skręcić w stronę domu, ale usłyszałam dobrze znajomy mi głos.
- Dzisiaj o 19.00. Nie każ mi na siebie czekać. - rzucił, odpalił papierosa i odszedł w swoją stronę. Odetchnęłam z ulgą.

***

Jest 18.50
Nie naszykowałam się... Mam wyjebane! Najważniejsze, że moja ekipa przeszła na kolejny etap! I to dzięki mnie! Jaram się!
Jeśli chodzi o Malika, to po pierwsze nie wiem co on sobie myślał proponując mi takie coś, po drugie zachowuje się chamsko, wiec nie mam zamiaru spędzać nim czasu. Koniec kropka! Wykapałam się i wskoczyłam w wygodny zestaw po domu. Odpaliłam laptopa. 18.59
Za oknem usłyszałam pisk opon. Nie ruszyłam się. Minuty leciały, a z jego strony żadnego ruchu.
Godzina 19.01, usłyszałam odgłos przewracanego śmietnika. Zamknęłam laptopa, stanęłam przy oknie i wytężyłam wzrok. Zobaczyłam chłopaka wsiadającego z rozmachem do auta i odjeżdżającego z piskiem opon. Co mu się stało?! Co ja takiego zrobiłam?! O Boże!! Nagle mnie oświeciło.
Złamałam obietnicę!
On mi zaufał...
Przecież obiecałam, że z nim wyjdę. Chciałam, żeby mi zaufał. Jak zwykle spierdoliłam sprawę! Nie wiem, co sobie myślałam. A co jeśli coś sobie zrobi?? Wkurzył się, a jedzie samochodem. Kurwa! Co ja najlepszego narobiłam!? Przecież może spowodować wypadek!
Cholera! Jessy, ty idiotko!!
Szybko się przebrałam w pierwsze lepsze ciuchy, zgarnęłam kurtkę i telefon, założyłam buty i wybiegłam z domu. Niall prawdopodobnie coś ogląda, więc nawet nie zauważy, że wyszłam na chwile. Mam nadzieję, że na chwilę... Skierowałam się chodnikiem w stronę, w którą odjechał. Cały czas miałam nadzieję, że jednak
wróci. Nieważne, że jest w cholerę ciemno, a ja się włóczę po okolicy z jebanym lękiem ciemności. Spoko, może zawału nie dostanę. Mimo, że każdy szmer przyprawia mnie o ciarki idę dalej. Postanowiłam przejść jeszcze kawałek i zadzwonić, a jeśli nie odbierze, to odpuszczam i wracam do domu.
Wtedy w słuchawce usłyszałam jego głos.
- Czego?! - warknął.
- Zayn, gdzie jesteś? - zapytałam spanikowana.
- Z daleka od ciebie. - burknął.
Auć, zabolało.
- Bo ja... ja... - dlaczego nie mogę się wysłowić?
- Co?! - niecierpliwił się.
- Ja wyszłam cię szukać... - mruknęłam zawstydzona swoim zachowaniem. - Chciałam prze...
Nie dokończyłam, bo mi chamsko przerwał.
- Nie ruszaj się! - rozkazał. - Zaraz będę.
Rozłączył się.
Łatwo mu mówić, żeby się nie ruszać, jeśli jest ciemno i zimno, a ja stoję sama na ulicy jak jakaś idiotka czekająca na chętnego gwałciciela.
Po 5 minutach tuż przed moim nosem zatrzymał się ciemny samochód. Szyba się odsunęłam i jedyne co usłyszałam to głośne i władcze "Wsiadaj", więc tak zrobiłam. Przyjechał po mnie...
- Przepraszam. - szepnęłam wgapiając się w moje splecione palce.
Nie odezwał się.
- Proszę, powiedz coś. - tym razem na niego spojrzałam. - Jedno słowo.
Wziął głęboki oddech.
- Zayn... - zaczęłam.
- Mogą być dwa? - zapytał mocno ściskając kierownicę.
- Mhm. - skinęłam głową mimo, że mógł tego nie zauważyć. Taki odruch.
- Odwal się. - powiedział to w taki sposób, że aż mnie ciarki przeszły.
- Co? - zmarszczyłam czoło zdziwiona.
- To co słyszałaś, kurwa! - krzyknął.
Ok, jest zły... Bardzo zły.
- Ja... ja... ja... - nie jąkaj się idiotko!
- Czego nie zrozumiałaś?! Wiedziałem, że tak będzie! Chciałaś, żebym ci zaufał do cholery!
- Przecież przeprosiłam. - odparłam cicho i spokojnie patrząc przed siebie.
- Jesteś, kurwa, śmieszna. - prychnął. - Odpierdol się ode mnie, to ja odpierdolę się od ciebie.
- Ale... - nie mogłam pojąć, dlaczego aż tak go to zraniło.
- Zamknij się wreszcie! Odwiozę cię do domu i więcej się nie spotkamy.
- Nie będziesz chodził do szkoły? - zdziwiłam się.
- Jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? - uniósł jedną brew. - Myślisz, że z twojego powodu będę opuszczał lekcje?! Zabawna jesteś! - zaśmiał się gorzko i gwałtownie zatrzymał.
Zmieszałam się. Bolały mnie słowa jakie do mnie kierował. Zasłużyłam sobie na to. Nagle samochód gwałtownie stanął, przez co o mały włos nie uderzyłam głową w deskę rozdzielczą.
- Jesteśmy, a teraz spierdalaj. - uśmiechnął się fałszywo i kiwnął głową w stronę mojego domu.
- Przepraszam. - powtórzyłam cicho i wysiadłam.
Kiedy doszłam do drzwi, jeszcze raz się obejrzałam. Siedział i się przyglądał. Jejku! Dlaczego mam takie wyrzuty sumienia?! Cholera! Odwróciłam się tyłem do chłopaka i nacisnęłam klamkę. W tym samym momencie on odjechał. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się strasznie głupio.
Smętnie skierowałam się do pokoju, ogarnęłam z lekka i wślizgnęłam pod zimną kołdrę. Zimną...
Taką jak on...
Spieprzyłam. Po prostu. Ale przecież nie chciałam jego towarzystwa, więc może dobrze, że tak się stało. Chociaż mogliśmy się rozejść w łagodniejszych warunkach. Zdecydowanie łagodniejszych. Cóż, trudno. Czasu nie cofnę... Będę go ignorować. Tak będzie najlepiej. On mnie pewnie też, z resztą przecież tak powiedział. Właściwie dlaczego tak się nad tym rozwodzę??? Przeżywam, jak mrówka okres. Niech spierdala! Niepotrzebny mi on i jego głupie zaufanie!
Mimo tego co chciałam myśleć, myślałam inaczej. Męczyła mnie ta sytuacja...
To pewnie ze zmęczenia. Na 100% ze zmęczenia.
Idę spać.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
WITAM :)

Uuuuu szykują nam się kłopoty :)
Malik się wkurzył.
Ja nie mam pytań!
Ciekawe, co będzie dalej... (a ja wiem buahahaha xD)

Życzę miłego czytania i komentowanie :*

1 komentarz: