wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 17

Rozdział 17 is here my dear!!!!

Odbija mi, wiem :)

Życzę miłego czytania i przepraszam za lekkie opóźnienie :)

Koocham! xxx

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

- Co ty sobie, kurwa myślisz! - krzyknęłam, ale muzyka skutecznie mnie stłumiła. - Odbiło ci?! Mieliśmy tańczyć, a ty tu jakieś orgazmy odpierdalasz?! Pojebało cię!?
Typek patrzył na mnie zszokowany. Dobrze mu tak. Odwróciłam się na pięcie zostawiając go razem z jego pobudzonym przyjacielem. Jakiś popapraniec!
Ponownie udałam się do baru, gdzie czekała na mnie koleżanka i pochmurny mulat. Chyba widział pierwszą część mojej przygody. Mam nadzieję, że zakończenie sobie oszczędził, bo spaliłabym się ze wstydu.
- Hej. - odetchnęłam zmęczona.
- Hej, gdzie byłaś? - Mel od razu rzuciła się z pytaniem. - Szukałam cię.
- Tańczyłam z takim niezłym kolesiem. - uśmiechnęłam się zwycięsko.
Najpierw spojrzałam na Melanie, a później na Zayna. Obserwował mnie obojętnym wzrokiem.
- Jaki był?? W tańcu oczywiście. - zachichotała.
- Super. - odparłam skromnie.
- Szczególnie wtedy, jak o mało co nie spuścił się w spodnie. - rzucił mulat z nutą sarkazmu.
Czyli jednak widział... Obserwował mnie.
- Co!? - ruda aż się wyprostowała. - Coś ci zrobił?!
- Nie, nic się nie stało, Melanie. - położyłam dłoń na jej ramieniu. - Dziękuję, że pytasz. To tylko jakiś niewyżyty seksualnie palant.
Zmroziłam Malika wzrokiem. Niestety on sobie nic z tego nie robił. Wkurzyłam się jeszcze bardziej.
- A ty co tu robisz? - odezwałam się do niego z pogardą. - Wszystkie laski już przeruchałeś i nie masz co robić? Nudzi ci się?
Mój wzrok zmienił się w czysto prowokacyjny.
- Została mi tylko jeszcze jedna słodka dziewica. - rzucił, lustrując mnie wzrokiem.
- Co? Że niby ja? Zabawny jesteś! - zaśmiałam się. - Kto powiedział, że jestem dziewicą?
- Przepraszam, idę do łazienki. - Melanie przerwała naszą, jakże fascynującą rozmowę. - Za chwilkę
będę.
Za rogiem zniknęła mi z oczu. Dzięki Mel, że zostawiłaś mnie z nim samą!
- A nie jesteś? Bo zachowujesz się jak taka cnotka niewydymka. - uniósł brew i uśmiechnął się zadziornie.
- Dla twojej wiadomości, nie jestem. - powiedziałam spokojnie. - A to jak się zachowuje, to tylko i wyłącznie moja sprawa.
Rozdziewiczył mnie mój pierwszy chłopak jakiś rok temu. Dokładnie w dzień moich 17 urodzin. Było dobrze, ale związek się rozpadł. Cóż... Bywa.
- Wiesz, w ten sposób nikogo sobie nie znajdziesz. - westchnął niby bez zainteresowania.
- Aha, czyli jak dziewczyna nosi ledwo co widoczne ciuchy to jest spoko, tak? Przepraszam, że nie ubieram i nie zachowuję się jak dziwka. Och, tak strasznie mi przykro.
Czujecie ten sarkazm?
- Tego nie powiedziałem.
- Ale tak uważasz.
- Uważam, że kłamiesz co do swojego dziewictwa.
- Chcesz sprawdzić?
- Z przyjemnością.
- Chyba w snach.
- Co noc.
- Jesteś popieprzony.
- Powiedz coś, czego nie słyszałem.
- Jesteś taki skomplikowany... - westchnęłam. - Najpierw robisz aferę i każesz mi się od ciebie odpierdolić, a później sam mnie zaczepiasz. Określ się wreszcie.
- Brawo. Tego, że jestem skomplikowany jeszcze nie słyszałem. Chyba, że ostatnia to miała na myśli, mówiąc "popierdolony", ale niech będzie, że nie słyszałem. - stwierdził.
Ugh! Jaka ostatnia?
- Miała racje, kimkolwiek była.
- Nikim ważnym. - mruknął od nosem. - To jak? Sprawdzamy? - uniósł brew.
Zbił mnie na chwilę z tropu.
- Ale co?
- Dziewictwo. - mruknął dość seksownie.
Boże! Popatrzył na mnie takim wzrokiem, że myślałam, że spłonę ze wstydu.
- Jesteś walnięty i nic nie będziesz sprawdzał. - warknęłam i stanęłam bokiem do chłopaka.
Poczułam ciepłe powietrze na szyi i już wiedziałam, że stoi za blisko.
- Złość piękności szkodzi, kocie. - szepnął do mojego ucha i się odsunął.
Odwróciłam głowę w jego stronę i napotkałam łobuzerski uśmiech. Puścił mi oczko i poszedł. Z szoku, jaki wywarło na mnie zachowanie mulata, obudziła mnie Melanie.
- Już jestem. - oznajmiła. - Przepraszam, była kolejka.
- W porządku. - kąciki moich ust ledwo uniosły się ku górze. - Idziemy?
- No co ty! Zabawa dopiero się zaczyna! - klasnęła zadowolona.
- Czy ty czasem jeszcze czegoś nie wypiłaś? - zmrużyłam oczy przyglądając się dziewczynie.
- Tylko tego drinka, którego zamówiłam z tobą. Nic poza tym. - szybko zaprzeczyła głową.
Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- To pewnie to powietrze... - zastanowiłam się. - Jest przesiąknięte alkoholem i... - zaciągnęłam się. - Fuu! Potem również!
Rudowłosa zaczęła się śmiać. Po chwili podeszła do nas gospodarz całej imprezy.
- Hej Britt! - przywitała się Melanie. - Co słychać?
- Jest zajebiście! - odkrzyknęła tamta, unosząc zaciśnięta pięść nad głowę. - A wy jak się bawicie?
- Super! - pisnęła ruda. - Chodźcie zatańczymy!
- Świetny pomysł. - przytaknęła Britt i wzięła Mel pod rękę.
- Tak właściwie, to szłam się przewietrzyć. - oznajmiłam. - Wybaczcie.
- Okey. - powiedziały chórem i już ich nie było.
Wyszłam do, jak mi się zdawało ogrodu, po drodze zgarniając kolejnego drinka. Nie wiem ile już ich było, ale kręciło mi się w głowie. Na zewnątrz krzątało się kilka osób, głównie zakochanych par.
Och, zaraz rzygnę tęczą.
Usiadłam na huśtawce i obserwowałam gwiazdy. Niestety trwało to dosłownie kilka sekund, bo mój żołądek zaczął fikać koziołki. Szybko opuściłam głowę i odetchnęłam głęboko. Nie miałam zamiaru wymiotować i wyglądać jak ci wszyscy zgonujący. Dziękuję bardzo.
Poczułam ruch huśtawki. Ewidentnie ktoś się do mnie dosiadł. Nie chciało mi się zobaczyć kto, ale miałam dziwne przeczucie.
- Przepraszam. - jednak moje przeczucie nie działa najlepiej pod wpływem alkoholu. To nie był Zayn. Zdecydowałam się unieść karuzelę zwaną głową i zlustrowałam osobnika. Był nim koleś od orgazmu. Serio? Przyszedł mnie przeprosić?
- Koleś, już dawno zapomniałam. - machnęłam na niego lekceważąco i wyprostowałam się powoli. - Odpuść. Możesz iść.
- Strasznie mi głupio. Ja nie chciałem, ale ty jesteś taka gorąca i ładna. Wybacz mi, proszę. Zacznijmy wszystko od nowa. Ja bardzo cię lubię i...
Przerwałam mu.
- Co proszę??? - ze zdziwienia mało mi oczy z orbit nie wyszły. - Co ty sobie myślałeś prosząc mnie do tańca???
- Zachowywałaś się tak uwodzicielsko i w ogóle, więc pomyślałem, że ty coś do mnie masz. - odpalił.
- Żartujesz? - zmarszczyłam czoło.
W myśli wróciłam do momentu, kiedy siedziałam przy barze i stwierdziłam, że wcale nie zachowywałam się uwodzicielsko względem nikogo.
- Obserwowałem cię odkąd się pojawiłaś na imprezie i wiedz, że pasujemy do siebie. - no to teraz pojechał po całości. - Jesteś taka piękna...
- Pojebało cię?! - krzyknęłam. - Odwal się ode mnie, człowieku!
- Jak mogłaś! - również krzyknął. - Ufałem ci! Będę o nas walczył! Nie poddam się!
- Gościu, ja cię nawet nie znam. - zrobiłam minę typu "WTF?!" i postukałam się palcem w czoło.
- Dlaczego mi to zrobiłaś? - jęknął płaczliwie. - Narobiłaś mi nadziei, a teraz co? Od tak odejdziesz?
Ja pierdole! On tak na serio? Myślałam, że on zaraz się rozpłacze. Muszę się jakoś z tego wykręcić...
- Yyy... Bo ja chciałam wywołać zazdrość u chłopaka. - powiedziałam ostrożnie. - Udało się, dzięki za pomoc.
- Jakiego chłopaka?! - rzucił zdenerwowany. - Kłamiesz mnie!
On jest chory psychicznie. Zdecydowanie.
- Ja-Ja już muszę iść. - rzuciłam zażenowana i zerwałam się z huśtawki. - CHŁOPAK mnie szuka.
- Czekaj. - jęknął i daję słowo, że ruszył za mną.
Obejrzałam się delikatnie, żeby tylko potwierdzić swoje domysły. Ten psychol za mną idzie! Weszłam do budynku i pierwsze co zobaczyłam, to Malika opierającego się o ścianę i obserwującego wszystko dookoła. Odwrócił się w moją stronę. Dziękuję Ci Boże! Bezdźwięcznie powiedziałam "Pomóż mi" i wypaliłam pierwsze, co ślina mi na język przyniosła.
- Tu jesteś, skarbie. Szukałam cię. - moja odległość do Zayna drastycznie się zmniejszała, a on nie reagował tak, jakbym chciała.
Posłał mi nierozumiejące spojrzenie, które momentalnie przeniósł na osobę kilka kroków za mną. Na jego twarzy pojawiło się olśnienie. Przewróciłam oczami.
- Czekałem, kochanie. - rzucił kuszącym, ale donośnym głosem i zrobił krok ku mnie.
Nie wiedziałam, co chce zrobić. Byłam strasznie zdesperowana. Malik złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Nie było między nami milimetra wolnej przestrzeni. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Podniecenie sytuacją...
Chłopak spojrzał mi w oczy i pocałował mnie. To nie był zwykły całus. Dosłownie wpił sie w moje usta, co z niemałym zdziwieniem, odwzajemniłam. Jedną dłoń położyłam na jego szyi, a drugą wplotłam w czarne, miękkie włosy. Przyznam... Zatraciłam się, ale tylko na chwilę. Chyba na chwilę... Nie wiem ile by to trwało, gdyby nie głos psychicznego kolesia.
- Dobra, wierzę ci. - stwierdził zrezygnowany. - A żyjcie sobie w chuj szczęśliwie. - prychnął.
Szybko rozłączyłam nasze usta i spojrzałam na odchodzącego chłopaka. Dopiero po kilku minutach przypomniałam sobie, że Malik mnie obejmuje. Strąciłam jego ręce i zrobiłam krok w tył. Odchrząknęłam niezręcznie i czułam jak się czerwienię. Miałam opuchnięte, czerwone i gorące wargi. Powstrzymałam się, żeby ich dotknąć.
- Muszę przyznać, że to było całkiem niezłe. - zakpił mulat.
- Spadaj. - bąknęłam zawstydzona.
- Tak w ogóle, to co to było? - zaciekawił się. - Chyba należą mi się wyjaśnienia.
- Przyczepił się do mnie jakiś psychiczny facet, więc musiałam go jakoś spławić, a że ty się napatoczyłeś, to już czysty przypadek. - wyjaśniłam krótko.
Niby obojętnie, ale tak naprawdę serce nie przestało mi galopować po tej dawce emocji.
- Przecież twierdziłaś, że jest taki super. - prychnął.
Nie odpowiedziałam, tylko zacisnęłam zęby. Miał rację.
- Chodź, odstresujesz się po papierosie. - kiwnął głową w stronę ogrodu.
- Nie palę. - odparłam.
- To dotrzymasz mi towarzystwa. Chodź. -
Skierował się do wyjścia tarasowego.
- Ale... - zatrzymał się i wrócił na mnie wzrokiem. - Nie tam.
Tam poszedł ten gościu, debilu!
- Rozumiem. - zaśmiał się. - Sądzę, że nie masz ochoty oglądać mordy tamtego kolesia.
Mi nie było do śmiechu. Zayn złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do frontowego wyjścia. Posłusznie przebierałam nogami. Za chwile staliśmy już na dworze. Nie było najzimniej, ale gorąco też nie było. Stanęłam na najwyższym schodku, a chłopak zszedł na trawnik obok. Siłował się chwilę z kieszenią swoich spodni, zagryzając wargę. Wyciągnął prawie pustą paczkę po papierosach, w której była też zapalniczka. Uważnie obserwowałam jego ruchy. W sumie nie miałam nic innego do roboty.
Czy ja jestem normalna?
Właśnie stoję na dworze z moim potencjalnym wrogiem, którego nienawidzę. Mądrze, co?
Zayn wystawił paczkę w moją stronę
- Może jednak?
- Nie, dziękuję. - pokręciłam przecząco głową, a on zabrał rękę.
- Trudno, zapalę sam. - wzruszył ramionami i wyciągnął papierosa.
Zwinnym ruchem go zapalił i zaciągnął się.
- Fajnie jest? - zapytałam przerywając ciszę.
- Ale co? - patrzył przed siebie, mrużąc oczy i wypuszczając smugę dymu.
- Truć się.
- Zajebiście. - wziął głęboki oddech razem z tytoniem, uśmiechając się błogo.
Znowu zapadło niezręczne milczenie.
- Dziękuję. - mruknęłam pod nosem.
- To już twoje kolejne podziękowania. - zaśmiał się. - Jest za co i przyjmuję. Swoją drogą... - zaczął, ale najwidoczniej nie miał zamiaru skończyć.
No dalej, chłopie! Wysłów się!
- No? - ponagliłam delikatnie.
- Swoją drogą, nieźle całujesz. - przeniósł na mnie swoje brązowe oczy.
Spuściłam głowę czerwona jak burak. Dlaczego on mnie tak onieśmiela?! "Nie daj się Jessica!" - moja podświadomość tupnęła nogą, kładąc ręce na biodrach we władczym geście. Zebrałam resztki odwagi.
- Ty też. - wzrokiem zlustrowałam jego osobę.
- Przyzwyczaisz się. - rzucił zadowolony.
- Już było tak miło. - westchnęłam. - Musiałeś to spierdolić?
- Taki już jestem. - ponownie się zaciągnął. - Niszczę wszystko i wszystkich.
Staliśmy przez chwilę wpatrzeni w siebie, ale przerwał nam niepokojący dźwięk. Na początku nie zaliczyłam go do grupy tych oznaczających niebezpieczeństwo. To było... Hm... Wycie syreny.
Ja pierdole! Policja!
Ktoś w środku krzyknął "psy", a z budynku zaczęli się wylewać ludzie. Gdybym widziała swoje oczy, pewnie malowałby się w nich strach i panika.
- Chodź! - zarejestrowałam krzyk, szarpnięcie i ból w lewym przedramieniu.
Chwilowo straciłam świadomość tego, co działo się wokół mnie. Dałam się prowadzić w nieznane. Nawet
nie wiedziałam przez kogo. Znalazłam się kilkanaście metrów od domy Britt, tuż obok srebrnego samochodu. Otrząsnęłam się i trzeźwym okiem oceniłam swoje położenie. Stałam właśnie na chodniku, Bóg wie na jakiej ulicy, w środku nocy, jeśli nie nad ranem. Moja przyjaciółka została na imprezie, na którą
"wprosili się" policjanci. No nieźle. Co ja mam teraz zrobić?
- Wsiadasz, czy wolisz, żeby cię złapali? - usłyszałam za sobą głos.
Odwróciłam się.

2 komentarze:

  1. Ale fajniee :D Tamten kolo był... dziwny xd A Zayn taki em.. fajnyyy ;p To ten do następnego :**

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział! jeju kocham po prostu :D zajebistość i tyle <3

    OdpowiedzUsuń