Także macie kolejny rozdział historii o Zaynie i Jessy :)
Myślę, że jesteście cierpliwi, bo naprawdę mam dla was nie lada gratkę. Musicie mieć dużo, dużo cierpliwości, bo kolejne rozdziały zaczynają się rozkręcać, a ja mam ich napisane kilkanaście do przodu, więc na pewno nie będzie wymówki typu "brak weny" czy "nie wiedziałam, co zawrzeć w kolejnym rozdziale, więc go nie napisałam". Nie! Tego nie będzie :)
Nawet zastanawiam się nad napisaniem drugiej części przygód Jeyn (Jessy + Zayn lol xD ).
Chętnie przeczytam wasze opinie na temat mojego bloga, nawet te krytykujące :)
W takim razie...
Zapraszam do komentowania, rozpowszechniania i miłego czytania :*
----------------------------------------------------------------------------------------------------
*Jessy*
Obudziłam się w środowy poranek. Miałam tak chory sen, że to poezja. Potrząsnęłam głową, co było wielkim błędem. Momentalnie uruchomiła mi się karuzela. Zebrało mi się na wymioty, więc najszybciej jak potrafiłam znalazłam się w łazience. Na szczęście nie zajmował jej Niall tak, jak robi to co rano. Oddałam zawartość mojego żołądka do muszli klozetowej, spuściłam wodę, przemyłam twarz, opłukałam zęby i wróciłam do łóżka. Zamknęłam oczy, żeby trochę się uspokoić. Po pięciu minutach byłam zdolna myśleć i analizować to, co stało się poprzedniej nocy.
Zayn mnie pocałował...
Całowałam się z Malikiem, kiedy Melanie umierała ze strachu. Potem śniło mi się, że ktoś mnie licytuje.
Pojebane.
Otrząsnęłam się i sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer rudowłosej i czekałam. Odebrała po trzech sygnałach.
- Jess?
- Melanie? Ty żyjesz?
- Tak. Czemu miałabym nie żyć?
- Boże, tak się martwiłam.
- Nic się nie stało. Wszystko jest w najlepszym porządku, a u ciebie?
- Jest dobrze. Gdzie wczoraj byłaś?
- Jak przyjechały gliny, Britt zabrała mnie do siebie i zamknęła w pokoju. Nie wiem jakim cudem, ale udało jej się udobruchać policjantów, że wszystko jest w porządku. Po małym przesłuchaniu odjechali, ale towarzystwo już nie wróciło. Przenocowała mnie, a rano wróciłam do domu. Za pomoc obiecałam, że pomogę im w sprzątaniu tego syfu, który został.
- Przepraszam.
- Za co?
- Że cię zostawiłam. Ja nie chciała, ale to działo się tak szybko ja...
- Jessy, przestań. Nic mi nie jest. Lepiej powiedz gdzie ty byłaś?
- Ja... Umm... Ja byłam z Zaynem.
- Co takiego?
- Pomógł mi uciec.
- To wszystko?
- Tak. To całe zdarzenie zaczęło się akurat wtedy jak byliśmy na zewnątrz, więc mnie zabrał.
- Zabrał gdzie?
- Do swojego domu.
- Co ty gadasz?! Mówisz poważnie?
- Niestety tak.
- Co jeszcze robiliście? - wyobraziłam sobie jej podekscytowaną minę.
- Melanie, przestań.
- Dobrze, przepraszam. Nie miałam nic złego na myśli.
- Jasne, jasne. Zdążyłam cię poznać aż za dobrze.
- Oj, przesadzasz.
- Też nie poszłaś dzisiaj do szkoły?
- Chyba oszalałaś. Po takim melanżu?!
- Ja umieram... Właśnie zdążyłam wyjść z toalety.
- Trzeba było tyle nie pić.
- Matka Teresa się znalazła. Widzimy się dzisiaj?
- Muszę pomagać w sprzątaniu...
- No tak. Dobra, będę leczyła kaca w samotności.
- Życzę powodzenia. Do zobaczenia.
- Cześć.
Odłożyłam komórkę i ziewnęłam. Już chyba nie usnę. Zeszłam do kuchni w piżamie. Na zegarku widniało dwanaście minut po jedenastej. Nieźle sobie pospałam!
Wyjęłam najwyższą szklankę i nalałam sobie wody. Piłam, kiedy na lodówce zobaczyłam karteczkę.
"Jestem w szkole. Śniadanie zrób sobie sama, bo pewnie późno wstałaś i nie poszłaś do szkoły, więc moje byłoby nieświeże. Koniecznie strzel sobie poranne zdjęcie, bo chcę się pośmiać jak wrócę.
Całuski, Niall."
Och, jaki on jest kochany. Aż mam ochotę go udusić. Martwi się o mnie, a w sumie to o mój wygląd, ale to zawsze coś. Leniwym tempem zjadłam jakiś lichy posiłek i powłóczyłam ciało do salonu. Już niedługo kończę 18 lat. Trzeba pomyśleć o jakiejś imprezie.
Jestem w tej szkole od początku kwietnia. Bez sensu był pomysł wywalania mnie z poprzedniej szkoły pod koniec roku szkolnego, ale cóż ja zrobię. Jeszcze tylko jedna klasa liceum i będę mogła zacząć prawdziwe życie. Nawet nie wiem kiedy zleciał ten czas i już za tydzień będę pełnoletnia. Dokładnie 20 maja. Później już zleci do zakończenia roku szkolnego.
Włączyłam telewizor i po przeskoczeniu przez kilku kanałów stwierdziłam, że jednak nie ma nic ciekawego i wyłączyłam urządzenie. Wróciłam do pokoju i uruchomiłam laptopa. Weszłam na Skype'a, gdzie okazało się, że moja mama jest dostępna. Zadzwoniłam.
- Hej kochanie! - odebrała uradowana. - Tak dawno cię nie widziałam.
- Cześć mamo. - ucieszyłam się z jej widoku. - Bardzo dawno. Co u was słychać?
- Praca, praca i jeszcze raz praca. - westchnęła. - Jak w szkole, moja łobuziaro?
Moi rodzice wiedzieli, że zostałam przeniesiona, bo musieli potwierdzić akceptację. Jeśli chodzi o konsekwencje mojego czynu z ich strony, to nie było najgorzej. Trochę pokrzyczeli, ale później zaczęliśmy się z tego śmiać. Stwierdzili, że jestem młoda i muszę się wyszaleć i zastrzegli, że muszę to robić z rozwagą, bo nie chcą żeby coś mi się stało.
- Jest dobrze. Poznałam fajną koleżankę, ma na imię Melanie. - pochwaliłam się.
- Co u Nialla?
Mama przypomniała sobie, że ma jeszcze syna.
- Leni się jak nikt inny, ale to w końcu Niall. - zaśmiałam się. - Postanowił dawać lekcje gry na gitarze.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - To wspaniale! Ale pieniądze, które co miesiąc przesyłamy, wystarczają wam, prawda?
- Oczywiście. - uspokoiłam ją. - Nauczyliśmy się gospodarować pieniędzmi.
- Jestem z was taka dumna. - zakryła ręką usta, żeby powstrzymać szloch. - Moje kochane dzieciaczki.
- Też was kochamy. - rozczulił mnie widok wzruszonej i dumnej mamy.
- Przepraszam, że was tam zostawiliśmy, ale nie było innego wyjścia. Ta praca jest tak dochodowa.
- Rozumiem, mamo. Nic się nie stało. Wiadomo, że brakuje nam was, bo nie widzieliśmy się na żywo jakiś rok, ale dajemy radę. Wspieramy się.
- Boże, zaraz się rozpłaczę! - mama powachlowała dłońmi przed oczami. - Prawie zapomniałam! Mam dla ciebie pewną wiadomość. Wiem, że kończysz już liceum, ale wpadliśmy z tatą na pomysł, że może chciałabyś skończyć ostatnia klasę w Stanach. - oznajmiła.
- Co takiego? - nie mogłam uwierzyć w to, co powiedziała. - Chcesz, żebym do was poleciała?
- Tak, kochanie. Oczywiście dopiero po zakończeniu roku szkolnego.
- Mamo przepraszam, ale ja muszę to przemyśleć, dobrze?
Zawahałam się. Nie miałam pojęcia, co o tym myśleć.
- Rozumiem, córciu. Masz dużo czasu, a o pieniądze się nie martw. Teraz stać nas na więcej niż kiedyś.
- Jesteście wspaniali. - wzruszyłam się. - Ale co z Niallem?
- Zaproponuję mu przyjazd jak tylko będę z nim rozmawiała. - odparła.
- Dobrze.
- A ty nie w szkole dzisiaj? - mama zmrużyła podejrzliwie oczy.
- Yyy... Bo ja miałam wczoraj małą, nieplanowaną imprezę i tak jakoś wyszło, że nie dałam rady iść na zajęcia. - podrapałam się po głowie. - Nie jesteś zła, prawda?
- Kochanie, ja też byłam w waszym wieku. - zaśmiała się. - Ale nich tych nieobecności nie będzie więcej, dobrze?
- Oczywiście mamo. - uśmiechnęłam się wzorowo. - Gdzie tata?
- Już wyszedł, a ja mam dzisiaj wolne.
- Pozdrów go od nas jak tylko wróci.
- Jasne, a ty przekaż bratu, żeby się ze mną skontaktował.
- Jeśli nie zapomnę. - zrobiłam głupią minę.
- Wariatka. - rzuciła rozbawiona mama. - Trzymaj się Jess i nie rozrabiaj.
- Obiecuję. - położyłam dłoń na sercu. - Znaczy... przynajmniej się postaram.
- Kocham cię. - powiedziała czule.
- Ja ciebie też, mamo.
Pomachałyśmy sobie, przesłałyśmy całusy i rozłączyłyśmy się. Po zamknięciu laptopa ogarnęło mnie uczucie tęsknoty. Tak dawno się z nimi nie widziałam... Teraz mam możliwość. Ale co z moją grupą i Melanie? Muszę jeszcze o tym pomyśleć.
***
Cały dzień spędziłam na leczeniu kaca. Kiedy Niall wrócił, zamknął się u siebie i brzdąkał na gitarze. Coś tam wspomniał, że widział się przelotnie z Mel. Zakochani są wspaniali! Po odbyciu wieczornej toalety sięgnęłam po komórkę i wybrałam numer Amy.
- Hej. - przywitała się, ale jakoś niemrawo.
- Hej. Coś się stało? - zaniepokoiłam się. - Amy?
- Nie, nic. - westchnęła. - Po prostu myślałam, że o mnie zapomniałaś.
- Kochana, nigdy! - odparłam.
- Od czasu filmiku nawet nie zadzwoniłaś i nie zapytałaś jak poszło twojej grupie na zawodach.
- Przepraszam. Ostatnio dużo dzieje się w moim życiu.
- Ja rozumiem, tylko wiesz... Przyjaźnimy się, prawda?
- Oczywiście, nic się nie zmieniło.
- Boję się, że się oddalamy od siebie. Po twoim przeniesieniu...
- Tak wiem, jest ciężko, ale Amy nie możemy od razu rezygnować. Strasznie za wami tęsknię.
- My za tobą też. Okropnie. Kiedy się zobaczymy?
- Robię imprezę na osiemnaste urodziny. Wpadniecie?
- Jeśli wyślesz specjalne zaproszenia dla VIP-ów... - zasugerowała.
- Widzę, że moja Amy wróciła. - uśmiechnęłam się do siebie.
- Chyba wróciła. - czułam, że się uśmiecha. - Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie bardziej, wariatko. - zaśmiałam się. - Mam ci tyle do opowiedzenia.
- Ja myślę, że ty gdzieś to zapisujesz, bo chcę znać wszystkie szczegóły.
- Zapomniałaś, że ja mam najlepszą pamięć pod słońcem. - zapytałam oburzona. - A kto uczył się wszystkich odpowiedzi na sprawdziany, co?
- Moja wspaniała Jessy, dzięki której zdałam do drugiej klasy.
- No! I tak masz myśleć.
- Jak rozkażesz, prawie dorosła kobieto. - zachichotała.
- Jestem padnięta. - jęknęłam. - Wczoraj pobalowałam i dzisiaj cały dzień zmagałam się z kacem.
- Wiesz jaki byłby mój lek na twojego kaca?
- Jakbym mogła zapomnieć. Nie ma nic lepszego, jak wino domowej roboty twojego dziadka.
- Brakuje mi tego. Tych wspólnych chwil.
- Tak, mi też. Już niedługo się zobaczymy.
- Mam nadzieję. Kocham cię, ale muszę lecieć.
- Jasne, ja też. Trzymaj się, kocham cię.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się.
Amy powiedziała, że oddalamy się od siebie. Też mam takie wrażenie, ale nie chciałam jej martwić. W sumie, to tylko zmiana szkoły, a nie zamieszkania, ale teraz to całkiem co innego. Nie widzimy się codziennie. Nie spotykamy się na wspólnych treningach, konkursach i pokazach. Od mojej pasji też się oddaliłam. Taniec bez przyjaciół, to nie to samo. Brakuje mi ich niesamowicie! Jeszcze teraz jak wyjadę, to nasz kontakt urwie się całkowicie. Nie wiem jak Amy zareaguje na tą wiadomość. A Melanie? Och, to wszystko jest takie trudne...
Póki co, idę spać. Jutro szkoła i trzeba jakoś wyglądać. Jednak zanim zdecydowałam się zanurzyć w pościeli, postanowiłam iść do braciszka. Z myślą, że może już śpi, zapukałam delikatnie.
- Proszę. - usłyszałam wyraźnie po drugiej stronie. - Wejdź, Jessy.
Otworzyłam drzwi i weszłam bez większego wahania. Niall siedział na podłodze, plecami opierając się o bok łóżka i grzebał w swoim telefonie. Dołączyłam do niego, krzyżując nogi.
- Co chcesz? - zapytał odwracając głowę w moją stronę. Komórkę położył na łóżku za nami.
- Mam pytanie... - zaczęłam niepewnie.
- No?
- Pamiętasz, że niedługo kończę osiemnaście lat, prawda? - poczekałam, aż skinie głową. - Tak sobie pomyślałam, że może urządzę imprezę z tej okazji.
Patrzył na mnie, przez chwilę nic nie mówiąc.
- Niall? Co ty na to?
Zmrużyłam oczy wyczekując jego reakcji.
- Gdzie w tym moja rola? - przyjrzał mi się podejrzanym wzrokiem.
- Um, wiesz... Chciałam zapytać, czy mi pomożesz?
- Hmm... - zamyślił się. - Co będę z tego miał?
- Wielką siostrzaną wdzięczność. - uśmiechnęłam się najsłodziej jak umiałam i czekałam na efekty mojego wysiłku.
- Nie, to nie to. - zrobił zniesmaczoną minę. - Jeszcze coś wymyślę.
- To znaczy, że się zgadzasz?
Wstrzymałam oddech w napięciu.
- Tak, zgadzam się. - westchnął zrezygnowany. - Ale nie licz na więcej takich wyjątków.
Szturchnął mnie w żebro, a ja się zaśmiałam.
- Rozmawiałam dzisiaj z mamą. - zmieniłam zręcznie temat.
- Tak? I co u nich słychać? - wyraźnie się zainteresował.
Niall, kiedy ja odgrywałam zbuntowaną małolatę, miał bardzo dobre kontakty z rodzicami. Zawsze był tym grzecznym dzieckiem, ale dzięki temu miałam swoją osobistą i zajebistą niańkę. Chłopak pomagał rodzicom jak tylko mógł. Jest najwspanialszym bratem jakiego mogła sobie wymarzyć.
- Wszystko dobrze. Tęsknią. - uśmiechnęłam się na wspomnienie prawie płaczącej rodzicielki. - Mama chciała, żebyś się z nią skontaktował.
- Na pewno to zrobię. - puścił mi oczko. - Teraz dobranoc.
Blondyn wstał, zdjął koszulkę, wszedł pod kołdrę i wtulił głowę w poduszkę. Cmoknęłam go szybko w policzek.
- Dobranoc.
Zadowolona opuściłam pomieszczenie i wróciłam do siebie. Wskoczyłam do łóżka i nim się obejrzałam,
odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Taka rodzina jak moja, to skarb. Nie zamieniłabym ich na nikogo innego.
Super chce już kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuń