środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 16

Stwierdziłam, że notki będę dodawała na początku, gdyż nie każdy czyta jeśli są na końcu. Zobaczymy, jeśli mi się to spodoba, to tak zostanie, a jeśli nie to wrócę do pisania notek na końcu rozdziału :)

Więc mamy rozdział 16!!!! <wiem... miał być wczoraj, ale wyszło jak wyszło>
Miłego czytania :*

Jeśli są jakieś pytania, czy coś to możecie mnie znaleźć na Twitterze :)
Pytania piszcie też w komentarzach.

Love ya xxx

---------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Jesteśmy! - krzyknęłam w głąb domu i rzuciłam plecak pod wieszak. Zdjęłyśmy buty i weszłyśmy dalej.
- Jesteśmy, to znaczy kto?! - odkrzyknął braciszek, prawdopodobnie z salonu.
- Zaraz zobaczysz... - powiedziałam do siebie i wprowadziłam gościa dalej.
Niall siedział i oglądał jakieś głupie programy w TV. Stanęłyśmy za nim powstrzymując śmiech.
- Jessy, nie rób sobie jaj. - westchnął i zaczął się obracać w naszą stronę. - Przecież...
Zaniemówił. Nie spodziewał się rudej.
Aha! Ale go zaskoczyłam! Teraz mogą to wszystko wyjaśnić sobie sami.
- Hej. - blondyn stanął na równe nogi i niepewnie podszedł  do Melanie, żeby się przywitać.
Pocałował ją w policzek. Nie czuł się pewnie w tej całej głupiej sytuacji.
Wzruszyłam się.
- Chcecie pogadać czy coś? - zaproponowałam, a oni oderwali oczy od siebie.
- Yyy... - Niall się zawachał i spojrzał zakłopotany na Mel. - Chcemy?
- Przyszłam porozmawiać z Jessy, ale skoro chcesz... - zaczęła niezdecydowana i zawstydzona.
- Dobra! Koniec tych podchodów! - klasnęłam w dłonie. - Niall chciał wiedzieć czy nie obwiniasz się o waszą ostatnią niezręczną stytuację.
Walnęłam prosto z mostu, a co!
- Boże, Niall! - dziewczyna złapała się za głowę i odwróciła do blondasa. - Nie! Mówiłam ci, że nic się nie stało! - objęła dłońmi jego twarz. - Mówiłam prawdę.
- Bo ja myślałem, że ty... bo ja stchórzyłem i... bo mi, no... bo mi na tobie zależy i ja... nie chciałem cię skrzywdzić. - wyjasnił z wielkim trudem.
Już myślałam, że go kopnę jak się nie wysłowi.
- Jesteś kochany! - Mel pisnęła. - Lubię cię, słyszysz? Bardzo!
- Też cię bardzo lubię i przepraszam.
Już zamierzali się pocałować. Ej, bo rzygnę! Chrzaknełam znacząco. Niby szkoda było mi im przerywać, ale hej! Ona przyszła do mnie.
- Możemy już iść? - zapytałam, kiedy tylko obydwoje zmierzyli mnie speszonym wzrokiem.
- Tak, jasne. - odpowiedziała zadowolona Mel. - Do zobaczenia później, kochanie.
- Do zobaczenia, skarbie. - Niall posłał jej uśmiech numer pięć i wrócił na kanapę.
Po kilku minutach siedziałyśmy u mnie w pokoju i delektowałyśmy się lodamu śmietankowymi, które kupił nam blondyn. Dobrze mieć go za sługę, ale jest taki tylko przy rudej.
- To opowiadaj. - dziewczyna poprawiła się na podłodze tak, że siedziała teraz opierając się plecami o moje lóżko.
Dołączyłam do niej i pochłonęłam ostatnią łyżeczkę lodów.
- Zaczynam. - oznajmiłam i odchrząknęłam teatralnie.
Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami, ale dotyczyło to tylko i wyłącznie zdarzeń z Joshem w roli główniej. Nie wspomniałam o spotkaniu z Malikiem w parku i późniejszej nieudanej "randce". Wciąż nie mogłam przyswoić, że to miała być randka. To zachowam dla siebie. No oprócz brata, bo on
wie, ale mam nadzieję, że nie powie Melanie. Nie jest taki.
- O mój Boże! - reakcja dziewczyny była niezastąpiona.
- Niestety... Moje życie jest ostatnio dosyć ciekawe. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęła się słabo.
- Dziewczyno! Nic ci się nie stało?! - zaczęła mnie oglądać z każdej strony.
- Daj spokój. - odsunęłam ją od siebie. - Wszystko w porządku.
- Naprawdę? Jestes pewna? - przyglądała mi się uważnie.
- Tak, Mel! Jestem pewna! - zaśmiałam się. - Było minęło i nawet ślad na szyji zbladł.
- Moje biedactwo! - zawyła i mocno mnie przytuliła.
Odwzajemniłam uścisk z nadzieją, że może przestanie tak panikować. Po chwili się odsunęła i zajęła pierwotne miejsce.
- To mówisz, że kupił ci telefon? - uspokoiła się, bo wróciła jej nadmierna ciekawość.
- Tak, dzisiaj mi go dał, wtedy jak poprosił mnie na osobności. - skierowałam wzrok na pudełko leżące na biurku.
- To na co czekasz?! Pokaż go! - Mel klasnęła w dłonie, piszcząc z zadowolenia.
- Dobra, już dobra. - wstałam ociążale, zgarnęłam opakowanie i wróciłam do podekscytowanej koleżanki.
- Szybciej! - ponaglała.
Zgromiłam ją wzrokiem i powoli odpakowałam prezent. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
- Ja pierdole. - zachłysnęłam się powietrzem i pokazałam telefon rudowłosej.
- Ja cię pierdziele! - jej reakcja była podobna. - Przecież to najnowszy model smartfona, ktory pojawił się w sklepach dosyć niedawno. - pisnęła.
- Wiem... - szepnęłam na bezdechu, przyglądając się nabytkowi. - Skąd on wziął na to kasę?
- Nie wiem. On jest dziwny, niebezpieczny i tajemniczy. Za nim nie trafisz. - jej uwaga była bardzo trafna.
Zawachałam się patrząc na dziewczynę.
- Mam to przyjąć?
- Zepsuł twój i obiecał, że ci odkupi. Stwierdził, że dotrzymuje obietnice, więc będzie głupio jeśli odrzucisz. Kupił go, więc pewnie było go stać. Nie wnikajmy w szczegóły.
- Masz racje. Całkiem fajny sprzęt. - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Zazdroszczę. Podziękowałaś mu chociaż?
Zaczerwieniłam się, bo przecież go nienawidziłam, a odważyłam się mu podziękować.
- Jessy, mówię do ciebie! - pomachała mi dłonią przed oczami.
- Yyy... No... - spojrzałam na nią ostrożnie, czując coraz mocniejsze rumieńce na polikach. - Tak.
- Nie wierzę. - zaśmiała się. - Jessica Horan podziękowała Zaynowi Malikowi za telefon. O kuźwa! Koniec świata!
- Ej przestań! Panikujesz. - machnęłam na nią dłonią. - Jednak posiadam kulturę osobistą.
- Cieszę się. - odparła z uśmiechem, a jej komórka zabrzęczała. - Dostałam SMS-a.
- Czytaj. - pospieszyłam ją.
Widziałam jak skupia się na treści wiadomości. Mam nadzieję, że długo jej to nie zajmie. Podniosła na mnie uradowany wzrok.
Aha?
- Co się stało? - zaniepokoiłam się. - Wszystko w porządku?
- Tak! Jak najbardziej, ale nie mamy dużo czasu.
- Co? Dlaczego? - sprawdziłam godzinę. - Dopiero siedemnasta, nie wiem o co ci chodzi.
- Wiem, wiem, ale nie o to mi chodziło. - potrząsnęła głową. - Dostałam cynk o imprezie u mojej znajomej i wszystko zaczyna się za godzinę, a ona mieszka jakieś pół godziny stąd, więc nie mamy
dużo czasu, żeby się przygotować.
- Kto powiedział, że idę na jakąkolwiek imprezę? Do tego w środku tygodnia.
- Nie udawaj, że nie chcesz. - poruszyła zabawnie brwiami. - Przecież wiem, że lubisz poszaleć.
- A co z jutrzejszą szkołą? - zaczęłam się zastanawiać nad propozycją, która była, bądź co bądź, nie do odrzucenia.
- Wiesz, zawsze mogłyśmy się "źle poczuć". - Mel zrobiła cudzysłów w powietrzu.
- Nie wiedziałam, że jesteś taka niegrzeczna. - uniosłam jedną brew. - Niall też tam będzie?
- Yyy... Tego nie wiem, ale pomyślałam, że po imprezie zaproponowałabyś mi nocleg u was, czy coś.  spaliła buraka i opuściła głowę zawstydzona.
- O to chodzi. - zaśmiałam się. - Niall nie idzie, bo przeceż chodzi do innej szkoły. Zastanowie się nad twoją prośbą.
- Serio? - momentalnie się wyprostowała. - Byłaby szansa?
- Chyba tak... - zamyśliłam się, czy aby blondas niemiałby nic przeciwko.
Dziewczyna patrzyła na mnie w oczekiwaniu. Widziałam w jej oczach zniecierpliwienie, ale i strach. Nie będę jej torturowała, bo się dziewczyna na imprezie nie rozluźni.
- Oczywiście, że możesz. - rzuciłam jaby od niechcenia. - Po złożeniu trzech egzemplarzy pisemnej prośby rozpatrzymy mozliwość zostania na noc w naszym apartamencie. - dodałam poważnym tonem.
- Żarujesz. - zachichotała. - Żartujesz, prawda?
- Głupia jesteś? No jasne, że żartuję.
Melanie zamknęła mnie w mocnym uścisku, który odwzajemniłam.
- Jesteś kochana! Dziękuję! - pisnęła przy moim uchu.
- Bo ogłuchnę. - odsunęłyśmy się od siebie. - Ale obiecaj, że na imprezie nie zostawisz mnie samej i nie znikniesz z żadnym przystojniakiem.
- Mowa. W końcu idziemy tam razem. - posłała mi ciepły uśmiech. - Ale mam złą wiadomość...
Momentalnie się spięłam.
- Jaką?
- Prawdopodobnie Malik też tam będzie. - powiedziała ostrożnie, jakby bała się mojej reakcji.
- Co? - szepnęłam prawie niesłyszalnie.
- On i chłopak mojej koleżanki się kolegują.
Zrobiła przepraszająca minę.
- Ok, nic się nie stało. Przecież wcale nie muszę go tam spotkać, czy znosić jego towarzystwa. Poza tym, ma mnie unikać. - powiedziałam na wpół do niej, na wpół do siebie. - To szykujemy się? Dam ci jakieś ciuchy. Myślę, że mamy podobny rozmiar.
- Jesteś wspaniała. - ucieszyła się i obie podeszłyśmy do mojej, wypełninej po brzegi szafy, w której i tak nigdy nie mogłam znaleźć nic do ubrania. Czeka nas bojowe zadanie, bo w tym bałaganie jest trudno cokolwiek znaleźć.

***

- Dzięki Niall! Jesteś kochany! - krzyczała Melanie w stronę odjeżdżającego samochodu, machając zawzięcie dłonią.
Mój kochany braciszek podwiózł nas na imprezę i obiecał odebrać. Nikt nie wie w jakim stanie skończymy, ale sądzę, że nie będzie tak źle.
- On jest taki kochany i cudowny... - zachwycała się ruda z nostalgią patrząc na znikający pojazd.
- Już przestań się tak zachwycać, bo zabronię wam się spotykać. - odparłam ironicznie.
- Miłość pokona wszystko. - rzuciła walecznie, po czym obie zaczęłyśmy się śmiać.
- Chodźmy. - złapałam ją pod rękę i ruszyłyśmy do drzwi wejściowych.
Przywitała nas niska dziewczyna z krótkimi czarnymi włosami. Dowiedziałam się, że ma na imię Britt. Wydawała się całkiem sympatyczna. Wpuściła nas do środka. To co ujrzałam zwaliło mnie z nóg.
- Boże! - starałam się przekrzyczeć dudniącą muzykę. - Ile tu ludzi!
Nie puszczałam Melanie, bo bałam się, że ją zgubię w tym tłumie zupełnie obcych mi osób.
- Normalna impreza w Bradford, kochana! - odkrzyknęła Britt. - Rozgoście się! Tam jest bar!
Poszłyśmy we wskazanym kierunku i oparłyśmy się o blat czekając na barmana. BARMANA! Czujecie to?! Prywatny barman... Ja pierdole. Rozejrzałam się dookoła. Stwierdziłam, że ta cała Britt, albo raczej jej rodzice, muszą być nieźle nadziani. Taki dom, że ja nie mam pytań!
- Co dla pań? - przystojny mężczyzna mrugnął do nas, pochylając się nad ladą, żeby lepiej nas usłyszeć. Albo zwyczajnie chciał nam zajrzeć w cycki, ale jednak wolałam pierwszą wersję.
- Co bierzemy?! - krzyknęła Mel, a moją uwagę przykuł facet przed nami.
Seksowny, skurczybyk. Jeszcze ten delikatny zarost i niedbale przeczesane włosy.
Mrr...
- Yyy... Nie wiem... - zastanowiłam się. - Może "Sex on the beach"?
- Czytasz mi w myślach! - uśmiechnęła się rudowłosa i poprosiła o drinki.
- "Sex on the beach"? Niezły wybór. - ktoś wyszeptał mi do ucha.
Odwróciłam się do właściciela głosu.
Malik.
- Zgubiłeś się? - zapytałam z fałszywie uprzejmym uśmiechem.
- Zgubiłem się w twoich oczach, mała. - puścił mi oczko.
- Daruj sobie takie tandetne teksty. - prychnęłam. - Poza tym mówiłam ci już, że "mała" to jest twoja pała.
- Widzę, że ponownie wracamy do tej kwestii. - uniósł brew. - Chcesz sprawdzić?
- Boję się, że...
Nie zdążyłam dokończyć, gdyż bezczelnie mi przerwał.
- Tak, wiem, nie chcesz się zawieść. - westchnął znudzony. - Zobaczysz, jeszcze sama będziesz odwoływała swoje słowa.
Zaśmiałam się.
- Ale masz marzenia, Malik!
- Nie przeszkadzam wam? - zapomniałam, że obok mnie siedzi Mel.
- Nie, jasne, że nie. - cmoknęłam ją w policzek.
Ruda zachichotała słodko.
- Widzisz, a ja nie dostanę takiego buziaka. - Zayn wzruszył ramionami i zrobił minę smutnego psa.
- Spierdalaj. - syknęłam. - Mieliśmy umowę, pamiętasz?
- Pamiętam. - posłał mi chłodne spojrzenie. - Chciałem tylko poprosić twoją przyjaciółkę do tańca.
No i tu mnie zgiął.
- Mnie? - Melanie zrobiła oczy jak pięć złotych. - Poważnie mówisz?
- Tak. - wyszczerzył się. - Więc jak?
- Dobrze.
Ruda ruszyła na parkiet, a zaraz za nią mulat.
Ja pierdziele! Co on sobie myśli! Palant! Jak może prosić moją przyjaciółkę do tańca, kiedy ona jest w mojej drużynie. Przypomnę, że jestem PRZECIWKO Malikowi i jego wszelkiemu kokntaktowi ze mną, czy z moimi bliskimi. A ta skrzywiona pod sufitem ruda lisica się zgodziła. Jak ona może zadawać się z wrogiem?? Zwyczajna zdrada.
Postanowiłam zrobić mu na złość. Wzrokiem przebiegłam po tańczących imprezowiczach. Niektórzy
kompletnie nie potrafili wczuć się w rytm. DJ zapodawał świetne kawałki, aż nogi same rwały się do tańca. Sama stukałam stopą o nóżkę stołka w takt klubowej muzyki. W pewnym momencie poczułam tęsknotę za tańcem. Kiedyś stawiałam go ponad wszystko, teraz nawet nie mam czasu, żeby swobodnie potańczyć. Nie wybaczę sobie jesli z tym zerwę. Po prostu musze się wziąć za siebie i olać sprawy z mulatem, bo to nie jest najważniejsze. Tamten ma jakieś humorki i tylko psuje moje życie. Nie chce tego.
Mój wewnętrzy monolog przerwał barman oferując kolejnego drinka. Zgodziłam się bez oporu. Wypiłam
go szybko, bo strasznie mi smakował. Poprosiłam o jeszcze jeden. Z przypływem alkoholu wpadł mi do głowy niegłupi pomysł.

Knułam właśnie plan zemsty na Maliku i dopijałam drinka, kiedy podszedł do mnie całkiem przystojny chłopak. Miał jakieś dwadzieścia lat, może trochę więcej. Uśmiechnęłam się uwodzicielsko, ale nic nie powiedziałam.
- Hej. Co taka ślicznotka robi tu sama? - palnął najgorszym tekstem EVER, ale nie to się teraz liczyło.
- Wpadłam z przyjaciółką.
Zatrzepotałam zalotnie rzęsami.
- Nie widziałem cię tu wcześniej. - uśmiechnął się zawadiacko. - Ale obserwowałem od dłuższego czasu.
- Jestem nowa. - westchnęłam. - Mam na imię Je...
Nie dane mi było dokończyć, bo typek pociągnął mnie za nadgarstek, w wyniku czego o mały włos się nie wywaliłam.
- A czy to ważne? Już mi sie podobasz - rzucił za siebie. Ledwo go usłyszałam. - Zatańczmy!
Wzruszyłam ramionami i wyszukałam wzrokiem Zayna tańczącego z Melanie. Dostrzegłam ich dosłownie dwa metry od nas.
- Ej! Zawiesiłaś się? - gość pstryknął mi paluchami przed twarzą.
Jaki wieśniak! Do tego, straszny z niego palant i burak, ale czego się nie robi dla zemsty. Trzeba się poświęcić.
- Nie, jest ok. - uśmiechnęłam się, wracając na niego wzrokiem. - Tańczymy?
- Jeszcze pytasz!? Pokaż jak się kręcisz, maleńka! - jego łapy powędrowały na moje biodra, którymi zaczął poruszać.
Niech będzie. Nie wiem ile tak wytrzymam, ale mam nadzieję, że Malik nie będzie kazał mi się długo męczyć z tym typem. Wsłuchałam się w piosenkę, poruszając ciałem w jej rytm. Myślałam, że zwymiotuję, kiedy zdałam sobie sprawę ze wzroku tego faceta i jego klejących się łap. Do tego zalatywało od niego potem, alkoholem i starymi skarpetami. Resztką sił powstrzymywałam się, żeby go nie zdzielić i nie opluć. W pewnym momencie odwrócił mnie o sto osiemdziesiąt stopni i przysunął bardzo blisko siebie. Dosłownie dotykaliśmy się ciałami. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, co siedzi w jego głowie. Zawzięcie poruszałam biodrami, bo nie pozwolił mi zmienić tempa.
- O tak, mała! - krzyknął. - Nie przestawaj! Mocniej! Och, tak!
Uniosłam brwi w zdziwieniu. Wtedy chłopak zrobił coś, co mnie przeraziło...
Jęknął.
To nie był jęk bólu czy rozpaczy. To był jęk pod tytułem "Zaraz dojdę". Oderwałam się od niego gwałtownie i z zamachem wymierzyłam mu cios w policzek otwartą dłonią.
Mnie się tak nie traktuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz