poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 24

Dobra...
Spóźnienie lekkie jest, ale nie ma tragedii :)
Szkoła mnie przytłacza :/
RATUNKU!
Umieram... -.-

Myślę, że wam lepiej idzie.

Dawajcie znać, że czytacie moje opowiadanie. Nawet małym, krótkim komentarzykiem.
Cokolwiek.
Serio :)

Myślę, że jeszcze ktokolwiek czyta i komuś się to podoba, a jeśli nie to...
Ups.
I tak będę publikowała.
<wredota ze mnie xD>

Miłego czytanka i komentowanka :)
Kocham! xx

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Uchyliłam ociężale jedną powiekę. Błąd.
Wielki błąd.
Zamknęłam ją ponownie. Nie miałam pojęcia, która jest godzina i ile spałam, ale nie miałam ochoty podnosić się z łóżka. Po co żyć i wychodzić do ludzi, jak całe życie można spędzić w cieplutkim łóżeczku? Cenna błogość nie trwała długo, gdyż mojemu zacnemu braciszkowi zachciało się brzdąkać na gitarze.
Zajebię dziada.
Oczywiście jak tylko podniosę moje zeszmacone cztery litery.
- Pojebało cię do końca?! - wydarłam się do sufitu.
Na pewno mnie nie usłyszał. Sturlałam się na podłogę, dosyć zgrabnie lądując na stopach. Zarzuciłam pierwsze lepsze spodnie i wyszłam z mojego królestwa. Po drodzę do Nialla starałam się ogarnąć moje, żyjące własnym życiem, włosy. Odchrząknęłam i z impetem otworzyłam drzwi.
- Czy ciebie do końca powaliło? - rzuciłam nim go zobaczyłam.
Mnie na kacu się nie wkurza.
- Może trochę kultury. - upomniał ostro.
- Dlacz... - ucięłam, bo moje zaspane oczka zobaczyły zmieszaną Melanie w ramionach blondyna i z gitarą na kolanach.
- O, Mel! - uniosłam brwi. - Co ty tu robisz?
- Pobiera prywatne lekcje gry na gitarze. - odezwał się chłopak, cmokając ją czule w policzek.
- Ciebie pytałam? - zgromiłam go wzrokiem.
Pewnie wyglądałam jak jakieś niedorobione dziecko, które uciekło ze szpitala psychiatrycznego. Cóż... Trudno.
- Przyszłam do ciebie, ale jeszcze spałaś, więc Niall zaproponował, że pouczy mnie chwytów. - odpowiedziała zmieszana rudowłosa.
- Właściwie, to która jest godzina? - podrapałam si po karku, pomijając fakt, ze wolała spędzić czas z nim, nie budząc mnie.
Brat zerknął na wyświetlacz komórki.
- Dokładnie za minutę będzie czternasta.
- Co?? - wytrzeszczyła oczy. - Przegapiłam śniadanie?? Dlaczego mnie nie obudziliście?
- Przypominam, ze wróciłaś na śniadanie, ale nie chciałaś nic zjeść. - bąknął Niall.
Ruda szturchnęła go łokciem.
- Tak słodko wyglądałaś. - zachichotała Mel. - Nie miałam serca, ale on stał z wiadrem zimnej wody. Nie pozwoliłam mu obudzić cię w tak brutalny sposób, dlatego stwierdziliśmy, że wcale cię nie będziemy ruszać.
- Och, wybaczam. - ziewnęłam. - Idę się ogarnąć.
Oddałam im prywatność i zrobiłam to co zamierzałam. Po trzydziestu minutach siedzenia w łazience wreszcie wyglądam jak człowiek i jem pyszne śniadanie. Delikatny omlecik z ketchupem.
Mmm... Pychota!
- Musimy poważnie porozmawiać.
Melanie dosiadła się do stołu.
- O czym? - patrzyłam na posiłek, udając obojętność.
- O twoim wczorajszym wypadzie do klubu i porannym powrocie. - uniosła brew z wyczekiwaniem na jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Zwykły wypad od klubu. - wzruszyłam ramionami przeżuwając kolejnego kęsa. - Musiałam odreagować.
- Co odreagować?
- Jak byś się czuła, gdyby twoja najlepsza przyjaciółka zrobiła cię w chuja, nie przychodząc na umówione spotkanie i przez telefon zerwała z tobą znajomość, stwierdzając, ze jest ona bez sensu?
Oczy szczypały mnie od blokowanych łez. Nie zamierzałam uronić po Amy ani jednej łzy. Nie zasługiwała na to.
- Jejku, kochanie. - zakryła dłonią usta. - Przykro mi.
- Niepotrzebnie. - mruknęłam.
- Pamiętaj, że nie ważne jaką głupotę zrobisz i co się między stanie, zawsze będziesz miała we mnie
wsparcie i pomoc. Pamiętaj o tym.
Popatrzyłam na nią z czułością. Nie mogłam poznać lepszej osoby.
- Dziękuję.
- Wróćmy do tematu. Po pierwsze, nie zabrałaś mnie na imprezę, a po drugie Niall powiedział, że wróciłaś w podłym nastroju. Martwił się o ciebie.
- Taa... - przytaknęłam ironicznie. - Po prostu chce, żebyś wyciągnęła ode mnie, co się wczoraj wydarzyło.
- Czyli jednak.
Wlepiła we mnie świdrujące spojrzenie.
- Przepraszam Mel, ale nie mam ochoty o tym rozmawiać. - podniosłam głowę znad talerza. - Przynajmniej jeszcze nie teraz. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę miała chęć poruszyć tą kwestię.
- Wszystko w porządku? - troska wstąpiła na jej oblicze.
- Tak, nie martw się. - posłałam jej wymuszony uśmiech, ale przyjęła go i odwzajemniła.
"Przecież jesteś tylko zwykłą dziwką. Pieprzyłaś się z gościem, którego nienawidzisz tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności".
Ten głosik zaczyna mnie strasznie irytować.
Wmusiłam resztę omleta, a w tym czasie Melanie wróciła do Nialla, bo ja byłam za mało kontaktowa. Ehh... Ma wymagania.
Chcąc pobyć sam na sam z własnym ciałem udałam się do ogrodu razem z MP3 i słuchawkami. Włączyłam odpowiedni kawałek i zaczęła poruszać się w jego rytm. Czułam się jakbym wieki tego nie robiła. Nie wiem jak mogłam zapomnieć o tańcu, moim tlenie, dzięki któremu ta dobrze funkcjonowałam. Zatraciłam się w ruchu mojego ciała i nawet nie wiem kiedy, ale przetańczyłam pięć piosenek, każda oczywiście innego gatunku.
Tak, tego mi było trzeba.
Odetchnęłam zmęczona i ściągnęłam słuchawki.
- Wracasz do formy, siostra!
Z okna na górze wychylała się blond czupryna.
- Się wie! - odkrzyknęłam ucieszona, że chociaż on mnie docenił.
Humor mi się poprawił. Całkowicie zapomniałam, że mój wyjazd zbliża się nieubłaganie, a ja jestem w du... znaczy w proszku. Chyba zacznę nad wszystkim myśleć wieczorem, czyli właściwie za jakąś godzinę. Będę miała całą noc, bo tyle spałam, że prędko nie usnę.

*tydzień później*

- Jeszcze coś?? - wysapał Niall.
- Nope. - pokręciłam głową. - To koniec.
- Uff... Jak dobrze. - klapnął bezsilnie na moje łóżko. - Za to noszenie walizek i pudeł na dół jesteś mi coś winna.
- Wyluzuj. - usiadłam obok. - Dzisiaj wyrządzimy pożegnalną imprezkę. Co ty na to?
- Dobry pomysł. - poczochrał moje włosy. - Jedziemy na zakupy, co? Lodówka świeci pustkami.
- Jasne, tylko mam jedno małe pytanie... - popatrzyłam w jego piękne, niebieskie oczy. - Odwiedzisz
mnie w Stanach, prawda?
- Jessy, oczywiście! Nie ma innego wyjścia! - zaśmiał się. - Przecież przyjadę tydzień po tobie i prawdopodobnie zostanę do końca sierpnia.
Wyszczerzyłam się jak dziecko do darowanego mu lizaka.
- To chciałam usłyszeć.
- Wariatka. - prychnął. - Wiesz, że będę tęsknił?
- Ja też, Niall.
Popatrzyłam na swoje buty. Chciałam ukryć smutek, który mnie ogarnął.
- Wrócisz do mnie kiedyś? - zapytał z nadzieją w głosie.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Bardzo mnie to zdziwiło. Może to przez to wszystko, co do tej pory przeżyłam w Bradford nie mam ochoty tu wracać...
Zrobię to dla niego. Dla brata.
- Myślałeś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? - podniosłam głowę, ukazując cwaniacki uśmieszek.
- Wróciła moja siostra. - szturchnął mnie w ramię. - Zaczynało się robić dość ckliwie.
- Oj tak. - zaśmiałam się. - Chodź już do tego sklepu, bo zastanie nas noc i nici z imprezy.
- Aj, aj kapitanie! - wstał żwawo, salutując.
- Będę za tym tęskniła, głupku. - zmierzwiłam jego blond kosmyki i wyszłam, a on zaraz za mną.

***

Wróciliśmy jakieś czterdzieści minut później. Poszłoby nam szybciej, ale Niall nie mógł się zdecydować jakie ciastka lubi bardziej - wafelki w czekoladzie czy może kruche maślane. Wziął te i te. W sumie, to wydarłam się na niego i dlatego to zrobił. To co, że połowa ludzi w sklepie uznała mnie za wariatkę. Czasami sama się zastanawiam czy nią nie jestem.
Kto by nie zwariował przy problemach jakie ostatnio mam na głowie?
- Ziemia do Jessy. - brat pomachał mi dłonią przed nosem. - Jest tam ktoś?
- Um, tak. - ocknęłam się z zamyślenia. - Co chcesz?
- Może byś pomogła wszystko szykować, bo za jakąś niecałą godzinę zaczną się schodzić ludzie.
- Tak właściwie, to kogo zaprosiłeś? - zapytałam, wsypując chipsy do misek.
- Starych znajomych. - rzucił od niechcenia. - Twoich też.
- Moich? - zaprzestałam czynności. - Zaprosiłeś "Cramps"? - już chciałam się ucieszyć.
- Chciałem, ale Amy stwierdziła, że to nie jest najlepszy pomysł i się rozłączyła. - wzruszył ramionami.
Był zajęty przeszukiwaniem pudełka z płytami. Szukał jakichś ciekawych piosenek do potańczenia.
- Świnia. - rzuciłam pod nosem.
- Co się między wami dzieje? - zainteresował się.
Niepotrzebnie o to zapytał...
- Nic. Tylko Amy nagle się odwidziało i stwierdziła, że nie chce być już dłużej moją przyjaciółką.
- Serio? - wytrzeszczył oczy.
- Yep.
- Pojebało ją. - odparł. - Tak właściwie, to nigdy jej nie lubiłem.
- Szczególnie wtedy, jak się do ciebie śliniła. - zaśmiałam się.
- Wiedziałaś o tym??
- To było widać z daleka.
- Dlaczego mi nie pomogłaś?! - zapytał ze zbolałą miną. - Ona mnie przerażała.
- Przepraszam, ale to była wtedy moja przyjaciółka, więc twierdziłam, że nic ci nie będzie jeśli ona się trochę dowartościowuje.
- Dowartościowuje? - zmarszczył czoło.
- No... Wiesz... Bo ja jej wtedy mówiłam, że ona też ci się podoba tylko twój sposób okazywania uczuć jest dziwny i specjalnie ją odtrącasz i ignorujesz...
- Zatłukę cię. - zacisnął mocno szczękę. - Zabiję i zakopię w ogródku za domem.
- Oj, nie złość się już. - posłałam mu niewinny uśmiech. - To było dawno.
- Ona zarywała do mnie na twojej osiemnastce! - oburzył się.
- Ja pierdziele! O tym nie wiedziałam. - wybuchnęłam śmiechem. - Ale z niej tępa dzida!
- Na szczęście podeszła do nas Melanie i mnie pocałowało, więc tamta grzecznie się ulotniła i przez resztę jej pobytu tutaj omijała mnie szeroki łukiem. - wyszczerzył się na wspomnienie o pieszczocie Mel.
- Właśnie! Melanie też jest moją dobrą koleżanką i sama na ciebie poleciała. - powiedziałam pocieszająco. - Nawet starałam się ją zniechęcić, ale ten twój pieprzony urok osobisty ma zajebistą
moc.
- Dziękuję za komplement. - ucieszył się.
- Nie ma za co. - zaśmiałam się.
- Nie pierdol, tylko zacznij się szykować, bo wyglądasz jak pół dupy zza krzaka.
- Spadaj. - prychnęłam i teatralnie zarzucając włosami wyszłam z kuchni.

***












- Zdrowie Jessy! - krzyk Nialla rozniósł się po całym domu. - Pięć shotów dla niej na odjezdne! Wyszczerzyłam zęby do brata z wyzywającym spojrzeniem. Przechyliłam kieliszek ze śmierdząca cieczą i wypiłam do dna. Odstawiając go zatoczyłam się lekko. Wzięłam kolejny i następny, potem jeszcze jeden i na koniec piąty. Goście podnieśli głośny wiwat i aplauz w kierunku mojej osoby, a ja
byłam wdzięczna mojemu żołądkowi, który dzisiaj spisywał się znakomicie.
















Nagle ktoś wziął mnie w objęcia.
- Będę cholernie tęsknić! - Melanie starała się przekrzyczeć muzykę. - Jestem na siebie zła, bo ostatnio nie spędzałam z tobą tyle czasu, ile powinnam. - łza spłynęła po jej policzku.
Odchyliłam się i starłam kciukiem ślad wzruszenia rudowłosej.
- Melanie, ty mój kociaku... - zaczęłam, lekko bełkocząc. - Nie pozwolę, żeby z nami było tak, jak ze mną i Amy. Nie pozwolę!
Dziewczyna wyprostowała się gwałtownie.
- Ja też nie! Przyjedziesz tu do mnie i będziemy najlepsiejszymi przyjaciółkami jaki świat mógłby
zobaczyć!
- Kocham cię!
- Ja ciebie też!
Ponownie wpadłyśmy sobie w ramiona. Szlochałyśmy jak głupie, mocząc nawzajem nasze koszulki.
- Chyba jesteśmy pijane. - zachichotała Mel.
- Jesteśmy ostro naprutę, kurwa! - uniosłam ręce nad głowę w geście zwycięstwa. - Gratulacje dla nas!
Wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem i skierowałyśmy się do salonu, gdzie obecnie było centrum całego baletu.
- Są moje księżniczki! - przywitał nas Niall, obejmując Melanie ramieniem.
Potem wszyscy wpadliśmy w szał imprezy.







***

Impreza właśnie się skończyła. Jest godzina druga dwadzieścia osiem.
Trochę zaszaleliśmy...
Siedzę sobie właśnie w pokoju i zastanawiam, co miałam ze sobą zrobić. Póki co, to średnio ogarniam cokolwiek więc...
Niall chyba śpi. Sama nie wiem. Widziałam gdzieś jeszcze Mel, ale to mogło być tylko przewidzenie,
bo w mojej bani jest istna, jebana karuzela. Znowu.
Ja pierdole! Nie tknę wódki nigdy więcej!
Na szczęście jestem pełnoletnia, a poza tym to była impreza pożegnalna. Jestem usprawiedliwiona.
Pojutrze wyjeżdżam i wreszcie zobaczę się z rodzicami. Już nie mogę się doczekać!
Czy to... ugh...
Kurwa.
Kosz na śmieci do wymiany.
Nie wiem kto to wyniesie, ale...
Kurwa...
Chyba się nieźle zatrułam.
Zwymiotowałam kilka razy, przez co napełniłam kosz po brzegi. Z odruchem wymiotnym wyniosłam go do łazienki i wylałam do sedesu. Zmęczona oparłam się o umywalkę i odetchnęłam głęboko. Obmyłam twarz zimną wodą i opłukałam usta, bo już nie miałam siły myć zębów. Doczłapałam się do pokoju i w pełnym ubraniu upadłam twarzą na poduszkę.
Potem urwał mi się film.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

WOW WOW WOW WOW ale imprezowicze WOW

2 komentarze:

  1. Ej ja Ci komentuje na bieżąco ;p Co do rozdziału to zajebisty :D Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń