WITAM W KOLEJNYM ROZDZIALE OPOWIADANIE PT. "COMPLETELY DIFFERENT BUT THE SAME"
Łał, takie oficjalne powitanie xD
Przybyłam do was z kolejnym świeżutkim postem o mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Super, ze czytacie i odwiedzacie mojego bloga. Jestem Wam ogroooomnie wdzieczna :**
Miłego czytania.
Kocham! xx
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Jessy*
Obudził mnie ból głowy. Znowu... Cóż, po dwóch latach imprez powinnam się do tego przyzwyczaić, ale jakoś nie potrafię. Usiadłam na łóżku i zdałam sobie sprawę, że jestem we wczorajszym ubraniu i pełnym makijażu, bo moja poduszka jest cała w tuszu i kredce.
Zajebiście.
Będę musiała to posprzątać i zrobić pranie. Eh... Teraz nie mam do tego głowy. Wiecie starałam się wstać i nie zwymiotować. Wbrew pozorom, to nie było takie proste.
W końcu dotarłam do kuchni i ociężale klapnęłam na krzesło. Nie zdążyłam się dobrze rozejrzeć za
wodą, kiedy do pomieszczenia weszła rudowłosa piękność w bluzce i dresach mojego brata.
- O, wstałaś. - uniosła brwi zaskoczona. - Nie sądziłam, że zerwiesz się po takim melanżu, tak wcześnie.
Sprawdziłam godzinę i okazało się, że jest minuta po południu.
- Zabawne. - skacowana potarłam czoło. - Dałabyś mi jakieś tabletki i wodę?
- Jasne. - poczłapała do blatu na przeciwko mnie i sięgnęła szkło z górnej szafki. - W ogóle nie uwierzysz, kogo wczoraj spotkałam. Po tylu latach... Nie spodziewałam się, że go zobaczę.
- Serio? Przepraszam, ale nie mam ochoty na pogaduchy, bo z każdym słowem mam wrażenie jakby
moją głowę coś rozrywało od środka. Wybacz.
- Wybaczam, ale nie na długo. Koniecznie musimy porozmawiać.
- Udana noc z Niallem, że taka szczęśliwa? - zapytałam z wielkim trudem siląc się na uśmiech, który i tak wyszedł jak grymas bólu.
No co zrobisz? Nic nie zrobisz.
- To nie twój interes. - wystawiła język, stawiając obok moje wcześniejsze zamówienie.
Jej rumieńce mówiły wszystko.
- Kocham cię. - wymamrotałam z ustami przy krawędzi szklanki.
- Wiem, wiem. - poczochrała moje włosy. - Idź się ogarnij, bo słyszałam, że twoje małpki gdzieś cię
wieczorem porywają. - powiedziała i wyszła.
Westchnęłam jak staruszek z astmą. Niezbyt estetyczny dźwięk, ale na szczęście jestem u siebie. Nie wiedziałam, co oni kombinują, ale nie miałam ochoty na wygłupy. Słabo pamiętałam, co wczoraj robiłam. Wiem, że z kimś tańczyłam, a później naszła mnie ogromna ochota na trawkę. Reszta to pustka.
Ciemność.
Czarna dziura. Nie pamiętam...
Trudno.
Doprowadziłam się do stanu "można pokazać się ludziom" i zasiadłam w salonie przed telewizorem. Dołączyli do mnie Mel z Niallem i wspólnie oglądaliśmy kreskówki.
Tak, mimo to ciągle mam dwadzieścia lat i tak, wszyscy jesteśmy dorośli.
***
- Popierdoliło was do reszty? - postukałam się palcem wskazującym w czoło.
Szłam z chłopakami w stronę parku.
- Kochanie, jedno spotkanie. - Tony zarzucił rękę na moje ramiona.
- Ja się nie umawiałam, więc nie wiem co tutaj robię. - dalej marudziłam.
Kac mi przeszedł, jest niedzielne popołudnie, a ja chciałam trochę poleniuchować z przyjaciółką.
Zabrali mi to!
- Bez ciebie, to nie to samo. - Alex zrobił minę szczeniaczka i zatrzepotał rzęsami. - Jesteśmy drużyną.
- Nie rób z siebie cipy, Alex. - rzuciłam.
Chłopak fuknął, udając obrażonego. Tony cmoknął moją skroń i zaśmiał się krótko. Nim się obejrzałam byliśmy już w parku i usiedliśmy na ławce. Max zajął jeszcze jedną, stojącą przed nami.
- Na kogo czekamy? - podciągnęłam kolana pod brodę i skubałam materiał spodni.
- Na znajomych z klubu. - odpowiedział Austin.
- Jakich znajomych? Ja nic nie pamiętam. - wzruszyłam ramionami, niezainteresowana tematem imprezy.
- Zaszalałaś tygrysico! - rzucił ze śmiechem Tony. - Pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Zamknij twarz. - warknęłam.
- Ty, ona zachowuje się jak podczas okresu. - wyszeptał Austin do Alexa.
Hey! Usłyszałam to!
Nie potwierdziłam ani nie zaprzeczyłam. Niestety mieli racje. Rano dostałam okresu.
- Idą. - rzucił Max, wskazując głową w kierunku grupki ludzi.
- Miłej zabawy. - zamknęłam oczy i oparłam głowę na kolanach.
Okropnie chciało mi się spać. Zjadłabym lody z płatkami kukurydzianymi. Albo wypiłabym kawę mrożoną z lodami i bitą śmietaną. Najchętniej, to leżałabym teraz na leżaku w ogrodzie i opalała nogi, ale nie! Oni jak zwykle musieli coś wykombinować i wplątać w to mnie. Co ja się z nimi mam... ehh.
- Siema ziom!
Poczułam, że Tony poderwał się z ławki.
- Joł! Miło cię znowu widzieć. - powiedział drugi. - Co słychać?
- Po staremu. - zaśmiali się.
- Może nas przedstawisz.
Uwaga - bezpośredni Max.
- Chłopaki, to jest Josh, Mark i Sam. - powiedział ten sam koleś. - Mamy jeszcze jednego, ale jakaś laska go zatrzymała. Wiecie... Nocna przygoda i te sprawy. Podobno chciał się wyluzować, a robi to dosyć często. Po drodze kupi szlugi i browary, więc powinien zjawić się za jakiś kwadrans.
- Spoko. To jest moja ekipa - Austin, Max i Alex. Na ławce przysypia nasza kochana tygrysica Jessy.
Znowu śmiech.
Ja, kurwa nie wiem, co w tym takiego zabawnego.
- Nie przeszkadzajmy jej. Koleżanka pewnie zabalowała jak nasz wariat, którego w tej chwili brak. - już przestałam zwracać uwagę na głos, ale ten wydawał mi się dziwnie znajomy.
Jakbym już gdzieś go słyszała...
- Jak wam idzie? - zapytał Austin.
- Z przygotowaniami do pojedynku? Całkiem nieźle.
- Nam też. - stwierdził Tony, chociaż od przyjazdu tutaj jeszcze nic nie zrobiliśmy. - Tylko szkoda, że będziemy konkurować.
- Tak, szkoda. - zaśmiał się inny członek dyskusji. - Znacie już dokładne zasady i o co gramy?
- Um, nie. Jeszcze nie, a wy?
- Niestety...
- Niedługo powinni podesłać nowe info. - stwierdził Tony.
Ni cholery, przy nich nie usnę! Ciągle nie rozumiem mojej obecności tutaj, skoro i tak się mną nie przejmują. Eh... Faceci.
- O! Jest nasza zguba! - zawołał ten, co wszystkich przedstawiał.
- Zapraszamy, zapraszamy - rzucił Alex ze śmiechem.
- Wybaczcie, małe problemy z laską i do tego ta kolejka w sklepie... ale mam wszystko. - oznajmił nowo przybyły.
Jego głos... Znajomy. Jeszcze bardziej niż ten poprzedni. Co tu się, do cholerki, dzieje?
Odchrząknęłam, ale nie podniosłam głowy.
- Proszę, proszę nasza księżniczka się budzi. - Tony pogładził mnie po plecach.
- A my możemy oficjalnie przedstawić naszego ostatniego i najlepszego członka "Wolfs"... - zaczął
któryś chłopak. - Panowie i szanowna pani, mam zaszczyt przedstawić zajebistego człowiek i wabika na foczki, oto...
W tym czasie uniosłam głowę i po przetarciu oczu zeskanowałam nowe twarze. Mój wzrok zatrzymał się na jednym osobniku.
Ja pierdole.
Z szoku wytrzeszczyłam oczy. To nie może być prawda. Nie po tak długim czasie...
- Zayn?
***
Minuta.
Tyle trwało zanim mój mózg przyjął do wiadomości obraz wysłany przez oczy. Ja sama dalej nie wierzyłam i starałam się sobie wmówić, że tylko śnię.
To musi być, kurwa, pieprzony sen!
- Jessy?
- Tak kurwa, a kto?
- Nie bluzgaj na mnie, kurwa.
- Robię to, co chcę.
- Gówno mnie to interesuje.
- Fajnie widzieć.
- Zajebiście. Pyskata laska się z ciebie zrobiła.
- Spierdalaj.
- Wzajemnie, kocie.
Naszą "milutką" kłótnię przerwał Tony.
- Zamknąć się! - krzyknął, patrząc to na mnie, to na Malika. - Dopiero się poznaliście i już taka gadka?! Jessy, nie poznaję cię!
- Poznaliśmy się już wcześniej. - wymamrotałam, opuszczając nogi na ziemię.
- Niestety. - dodał mulat. - Jakieś dwa lata temu, prawda Josh?
Spojrzałam na wymienioną osobę. Josh! Wiedziałam, że poznaję skądś ten głos! On też jest z nimi? Po prostu zajebiście. Ciekawe czy dalej ćpie...
- Ta, jakoś tak. - przyznał jego przyjaciel.
- Jak się żegnaliśmy, to nie narzekałeś. - wypaliłam zanim pomyślałam.
Kurwa.
- Ho ho ho! - zaśmiał się Austin. - Jak się żegnaliście? - poruszył brwiami w jednoznaczny sposób.
Czułam jak moje poliki stają się czerwone.
- Nie twój interes. - bąknęłam.
- To po co o tym wspomniałaś? - Malik uniósł jedną brew w rozbawieniu. - Powiedz im, kochanie. No dalej.
Serio? Tak cię to śmieszy? Bo mnie wcale.
- Nieważne.
- Dobra, ale i tak to z ciebie wyciągnę. - Austin puścił mi oczko i wrócił wzrokiem na Zayna.
- Masz szluga?
- Łap! - tamten rzucił w niego paczką i zapalniczką.
- Dzięki.
- Ej, Jessy. - ktoś zaczepił, a ja odwróciłam się do jednego z chłopaków z grupy Zayna. - Pamiętasz mnie?
Zmarszczyłam czoło i starałam się skojarzyć jego twarz, ale szło mi to bardzo opornie. Zrezygnowana pokręciłam głową. Dopiero teraz zauważyłam, że utworzyliśmy całkiem zgrabny krąg, a ja stałam dokładnie na przeciwko chłopaka, którego sobie nie przypominałam. Po mojej prawej stał Tony, a po lewej Max.
- Jestem Steve. To ze mną wczoraj tańczyłaś i wyszłaś na trawkę, ale nam przerwano.
- Aaa... Teraz pamiętam. - przymknęłam oczy na to wspomnienie. - Nie zapaliłam przez Nialla.
- Nialla? - zapytał chyba Sam.
- Jej brat. - mruknął Zayn, biorąc kolejnego bucha.
Przyglądał mi się w skupieniu, przez co czułam się okropnie niekomfortowo i starałam się na niego
nie patrzeć.
- Szkoda, może innym razem. - Steve uśmiechnął się ciepło, co odwzajemniłam.
Mark, jeśli dobrze zapamiętałam imiona, wyciągnął komórkę i szybko zlustrował ekran.
- Ej, słuchajcie! - podniósł głos, więc zwrócił na siebie uwagę wszystkich zebranych.
Nawet moją.
- Co jest? - zainteresował się Sam.
- Dostałem cynk, że potyczki, w których chcieliśmy wziąć udział rozgrywają się o 100 tys. dolarów. Będą się składać z dwóch rund kwalifikacyjnych, półfinału i finału, a na końcu zwycięska drużyna
zmierzy się z drużyną "Yamakasi". - mówił śledząc wzrokiem tekst wiadomości na telefonie.
Zwróciłam twarz w kierunku Tony'ego.
- Yamakasi?
- To jest najlepsza drużyna w Stanach, która organizuje całe wydarzenie i stawia nagrodę. Drużyny do półfinału będą wybierać jej członkowie, a w półfinale i finale zrobi to lider.
- Och. - na tyle mnie było stać.
Wiedziałam, że gdzieś nas Tony zgłosił, ale nie znałam szczegółów. Zaskakujące, nie powiem.
- I ty tu odegrasz dużą rolę, tygrysico. - Alex poklepał mnie po ramieniu.
- Ja? Dlaczego? - wskazałam na siebie palcem i posłałam zdezorientowane spojrzenie Tony'emu.
- Jesteś najlepsza w grupie i o wiele zwinniejsza od nas. Jak się rozkręcisz, to nic nie jest w stanie cię zatrzymać. - przytulił mnie i pocałował w skroń.
- Chyba, że będę to ja.
Mulat zdeptał niedopałek czubkiem buta i wepchnął dłonie do kieszeni spodni.
- Nie zrobisz tego. - przywołałam wzrok drapieżcy.
- Założymy się?
- Możemy się ścigać.
- Teraz?
- Za godzinę. Na najbliższym moście jest start.
- Meta pod moim domem.
- Dobra. O co gramy?
- Jeśli wygram zrobisz co zechcę i przyznasz, że jestem najlepszy przed obydwoma drużynami.
- Jeżeli ja wygram, to stawiasz wódkę i przyznajesz, że ja jestem najlepsza przed wszystkimi tutaj zebranymi.
- A co jeśli będzie remis? - zapytał Max.
Klepnęłam go w tył głowy.
- No co?? Tylko gdybam.
- To przestań. - syknęłam.
Przewróciłam oczami na jego słowa. Wszyscy obserwowali mnie i Malika. Muszę mu pokazać, kto tutaj rządzi i gdzie jest jego miejsce. Nie dam sobą pomiatać, a poza tym przyda się mały trening przed zawodami.
- Do zobaczenia za godzinę, kocie. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Zayna.
- Pa, kochanie. - przygryzłam wargę i odwróciłam się na pięcie.
Śmiałym krokiem oddaliłam się od oniemiałych chłopaków.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
WOW WOW WOW!
Co to się dzieje!?
W końcu się spotkali!
Juuupiiiii! :)
Kto ciekawy kolejnego rozdziału?
Myślicie, że ich relacje się ułożą czy jednak nie?
xxx
Boski dawaj kolejny
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuńWoooow, no naprawde duuuuuzo akcji.Zakochalam sie w tej historii
OdpowiedzUsuńBoski *.*
OdpowiedzUsuńNEXT