sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 29

*Jessy*

- Pokonasz go, kochanie. - Tony potarł czule moje ramiona.
On jest słodki. Niestety nie mogłabym z nim być. To nie to, czego szukam i potrzebuję. Co innego jeśli chodzi o przygodne sytuacje... Nie, nic.
- Na pewno. - odeszłam kilka kroków i zaczęłam szybką rozgrzewkę.



Nie chcę nadwyrężyć mięśni przed zawodami. Malik się jeszcze nie zjawił. Szczerze? Nie mogę się doczekać, żeby go pokonać. Ach, no tak! Nie wiecie o czym mówię?
Pora na kilka słów wyjaśnienia.
Kiedy przeprowadziłam się do rodziców, poznałam chłopaków z ekipy i tak zaczęłam się moja przygoda z tym sportem. Mówię o czymś takim jak parkour i freerun. Trenujemy połączenie tych dwóch dziedzin sportu. Parkour - trzeba jak najłatwiej i najszybciej pokonać przeszkodę na drodze, freerun - przeszkodę trzeba pokonać jak najefektowniej. To moja miłość, zaraz po tańcu. Między innymi, dzięki temu uzyskałam moją dosyć ładna figurę. Z tego co wiem, Zayn i jego kumple też to
uprawiają. Nawet nie potrafię określić uczucia, które towarzyszy ci podczas biegu. Jest tak wspaniałe. To coś jak połączenie kompletnej wolności i dzikości oraz całkowitej kontroli nad tym, co robisz.
Cudowne.
- Gotowa? - odwróciłam gwałtownie głowę w kierunku dochodzącego mnie głosu.
Zayn.
- Jeszcze pytasz? - uniosłam brwi.
- Chodziło mi o to, czy jesteś gotowa na porażkę? - uśmiechnął się złowieszczo.
- Na twoją? Zawsze. - wystawiłam język  w jego kierunku i ustawiłam się na narysowanej kredą linii.
To dzieło należało do Alexa i cóż... Linia nie była najprostsza.
- Alex, piłeś coś wcześniej? - zmrużyłam oczy, przyglądając się badawczo chłopakowi.
- Nie, czemu pyt... Aaaa... Jakoś tak wyszło. - zaśmiał się, kiedy skapnął o co mi chodzi. - To przez te emocje.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Poskakałam w miejscu, żeby przygotować wszystkie mięśnie na dość duży wysiłek. Ustawiłam się w odpowiedniej pozycji i namierzyłam pierwszą chustkę. Chłopaki z naszych drużyn porozwieszali czerwone kawałki materiału, żebyśmy mniej więcej wiedzieli jak przebiega trasa wyścigu.
Wzięłam kilka głębokich oddechów dla uspokojenia i zacisnęłam pięści w oczekiwaniu. Malik spojrzał na mnie z ukosa i oblizał wargi.
Okey... To było seksowne.
Przed nami pojawił się uśmiechnięty Steve.
- Gotowi? - posłał każdemu z nas spojrzenie.
Kiwnęliśmy zgodnie głowami.
- Jak nigdy. - powiedziałam do siebie i skupiłam się na chłopaku przede mną.
- Start!
Kwestia sekund i zobaczyłam, że Zayn mnie wyprzedza. Nie mogłam pozwolić mu wygrać. To by było zbyt proste i mało zabawne. Spięłam wszystkie mięśnie i deptałam mu po piętach. Pierwszy murek pokonałam tym samym sposobem co Malik.




Taki wyścig nie jest tak prosty, jak może się wydawać. Po pierwsze każdy ruch zmusza mięśnie do wykorzystywania masy energii, a po drugie jeden błąd może kosztować życie.
Zanim się obejrzałam, biegłam równo z mulatem. Mimo takiego wysiłku z jego twarzy nie schodził głupi uśmieszek. Na naszej trasie zauważyłam schody. Pokonałam je jednym, zwinnym, najprostszym ruchem i obejrzałam się delikatnie żeby zobaczyć, co zrobi Zayn.



Postawił na efektowne zejście? Okey. Zwracam honor, który zabrałam, myśląc że jest słaby.
Ten bieg będzie jednym z dłużysz...

***

Kurwa! Jeszcze kilka metrów. Malik depcze mi po piętach. Ledwo łapię oddech, ale da się to wyćwiczyć. Przynajmniej teraz już wiem, nad czym mam pracować. Żeby wygrać muszę dotknąć drzwi mieszkania Zayna, co równa się z biegiem po schodach na klatce schodowej jego bloku. Debil wynajął kawalerkę na piątym piętrze.
Zajebiście!
Jeszcze kilka ostatnich schodków, jeszcze troszkę i wygram. Jeszcze tylko...
W tej sekundzie, znikąd pojawiła się ręka mulata i równocześnie ze mną dotknęła drewnianej powłoki. Z hukiem wpadłam na drzwi, natomiast Malik prawie wpadł na mnie, ale w ostatniej chwili uratował nas podpierając się swoimi rękoma po obu stronach mojej głowy.
- Ja pierdole, no! Co ty, kurwa, zrobiłeś! - krzyczałam zła i waliłam pięściami w jego klatkę.
Westchnął ciężko, złapał oba moje nadgarstki i przycisnął tam, gdzie wcześniej miał swoje dłonie.
- Uspokoiłaś się? - zapytał, o dziwno, bardzo spokojnie.
Oddech ciągle miał nierówny.
- Nie! Ja miałam wygrać! Chcę jeszcze...
Przerwał mi.
Przerwał, ale nie tak zwyczajnie. Pocałował mnie. Mocno przycisnął swoje wargi do moich. Ze zdezorientowania oddałam gest, ale on się odsunął.
- Chciałem to zrobić odkąd cię zobaczyłem po tych, zajebiście długich, dwóch latach. - mruknął i ponownie się pochylił.
Odwróciłam twarz w bok. Nie chciałam, żeby mnie całował. Nie mogłam mu na to pozwolić. Z jakiej racji miałam się zgodzić? Nie chcę czuć tego, co dwa lata temu. Kiedy mnie całował...
Co to było? Tego nie da się określić słowami..
- Nie, Zayn.
- Dlaczego? Przecież wiem, że tego chcesz. - szturchnął nosem moją żuchwę.
- Powiedziałam NIE. - powtórzyłam wyraźnie.
Puścił moje nadgarstki i zrobił krok w tył.
- Sama będziesz prosiła o mój dotyk. - odparł z pewnością siebie.
Odchrząknęłam i speszona zmieniłam temat. Miał racje?
- Kto wygrał?
- Ja.
- Kłamiesz. To ja wygrałam.
- Drzwi dotknęliśmy jednocześnie. - uniósł brwi w oczekiwaniu na moją odpowiedź.
- Właśnie... - zamyśliłam się. - To co robimy?
- Hmm... możemy połączyć nagrody tylko...
Teraz ja mu przerwałam.
- Tylko, że bez przyznawania "kto jest najlepszy". Ty mi kupisz wódkę, a ja zrobię JEDNĄ rzecz, którą będziesz chciał.
- Może być. - puścił mi oczko.
- Ugh. - moja jedyna "normalna" reakcja na jego gesty.
Jest taki nachalny i uciążliwy. Nie to, co Tony. W sumie on też jest cwaniaczkiem, ale takim słodkim cwaniaczkiem. Nie to, co Malik.
Wiem, nie powinnam porównywać..
- Obciągnij mi.
- C-co?? - zakrztusiłam się powietrzem.
Chciałam się upewnić, że dobrze usłyszałam.
- Tak, dobrze słyszałaś. - odezwał się, jakby czytał mi w myślach. - To jest moje żądanie, moja nagroda.
Jego mimika twarzy była okropnie poważna, a oczy delikatnie pociemniały.
- Pojebało cię do końca! Myślałam, że trochę zmądrzejesz przez te dwa lata, ale strasznie się myliłam. - wkurzyłam się. - Jesteś chujem! Zwyczajnym chamem!
- Czyli jednak miałaś nadzieję, że się jeszcze spotkamy, księżniczko. - uniósł zadziornie brew.
Ruszyłam po schodach w dół.
- Tego nie powiedziałam. - mruknęłam.
Szłam przed siebie w miarowym tempie. Jak najszybciej chciałam dotrzeć do domu, ale za cholerę nie mogłam odnaleźć drogi, którą tu przybyliśmy.
- Jessy, zaczekaj. - powiedział miękko. - Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać.
Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć o jego głupawym uśmieszku. Był kilka kroków za mną. Miałam wielką nadzieję, że może jednak się odczepi, ale nie! Musiał za mną leźć!
- Spierdalaj. - warknęłam, przyspieszyłam kroku i zauważyłam pierwszą czerwoną chustkę.
Nagle wokół mojego brzucha zaplotły się silne ramiona. Miałam krzyknąć, ale poznałam charakterystyczne tatuaże. Zaciągnął mnie do jakiegoś zakątka, a ja wierzgałam nogami jak głupia.
Przyszpilił mnie do ściany. Między nami nie było ani grama przestrzeni.
- Wyglądasz seksownie, kiedy się złościsz. - wymruczał.
Wpatrywał się głęboko w moje oczy. Brązowe w niebieskie.
- Póść. Mnie. - zażądałam twardo, nie reagując na jego hipnotyzujące tęczówki. Nie mogłam pozwolić omamić się jego spojrzeniem. Tak długo starałam się wyrzucić je z pamięci. Nawiedzały mnie w każdym śnie, odkąd się przeprowadziłam.
- Nie, najpierw mnie posłuchasz. - odparł stanowczo i mocniej docisnął swoje biodra do moich.
Tym ruchem skutecznie mnie unieruchomił. Zadrżałam na jego władczy ton.
Jęknęłam cicho.
- Po pierwsze, mam ochotę cię pieprzyć, tu i teraz. Zedrzeć z siebie te ubrania i zobaczyć twoje nowe, seksowne ciałko w całej okazałości. - okey... Wcale moje tętno nie podskoczyło... - Po drugie,
uważaj na swoje zachowanie i nie igraj z ogniem. Już ci kiedyś o tym wspominałem. Pamiętasz? Po
trzecie, całujesz lepiej niż dwa lata temu. Zrobiłaś jakiś kurs?
Puścił mnie, pozbawiając uczucia ciepła bijącego od jego ciała.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł na chodnik. Zrobiłam to samo i w milczeniu skierowaliśmy się w stronę mostu. Czeka nas długa droga, bo ja nie zamierzałam znowu pokonywać jej biegiem. Jestem
czasami zbyt leniwa, a do tego dochodzi obecne zmęczenie.

*Jessy - kolejny dzień*

- Nie, Melanie! Wcale mi się to nie podobało! - złapałam się rękami za głowę.
Od jakiejś godziny siedzę z Mel i staram się jej wytłumaczyć, że te wczorajsze zaloty mulata wcale mi się nie podobały. One twierdzi inaczej. Jest przekonanan, że tylko na to czekałam i chętnie bym to powtórzyła. Oczywiscie, ze Malik dobrze całuje, ale nie mam zamiaru robić za jego dziwkę.
- Twoje oczy mówią co innego. - wskazała na mnie palcem.
- Eh, daj spokój. - westchnęłam i klapnęłam ciężko na swoje łóżko.
W tym temacie poniosłam klęskę. Z rudą nie wygrasz. Jest okropna, jak się na coś napali.
- Kochana, sama to sobie utrudniasz. - usiadła obok i poklepała mnie po ramieniu.
- Cieszę się, że poświęciłaś mi trochę czasu. - powiedziałam z wielka nadzieją, że nie załapie zmiany tematu.
- Ja też się cieszę i rozumiem, że teraz nie chcesz o tym rozmawiać, zmieniając sprytnie temat. Wrócimy do tego, Jessico.
Kurcze! A już myślałam, że nie zauważy.
- Kocham cię. - wlepiłam na usta najniewinniejszy i najsłodszy uśmiech jaki umiałam. - Brakowało mi spędzania z tobą czasu. Miałam w sobie taką pustkę... Dziurę, której, ni cholery, nie mogłam niczym zapełnić.
- Wiem. Przecież jestem najlepsza. - wzruszyła lekko ramionami. - Ja ciebie też kocham. - przytuliła mnie mocno, co odwzajemniłam. - Czyli nie zastąpiłaś mnie jakąś nową, lepszą, ładniejszą i inteligentniejszą przyjaciółka, która i tak nie dorastałaby mi do pięt?
- Jesteś nie zastąpiona, miśku. - puściłam do niej oczko.
- Ty tym bardziej. - powtórzyła mój gest.
- Niall się nie stęsknił? - zapytałam, odsuwając się od rudej.
- Wysyła mi SMS-y co jakieś pięć minut, o tym jak strasznie tęskni. - Mel wywróciła oczami.
Zaśmiałam się na myśl o moim zakochanym bracie. To słodkie. Są ze sobą już tak długo. Przed Melanie, Niall był podrywaczem i cwaniaczkiem. Myślę, że całkowicie się nie zmienił, bo czasami są z nim niezłe wygłupy.
- Wpadł po uszy. - zaśmiałam się. - Ja się umówiłam z Tony'm.
Nie, to nie jest randka.
- Ciacho z niego. - moja przyjaciółka zrobiła minę chytrego kotka i poruszyła brwiami jednoznacznie.
- Straszne! - pisnęłam. - Ale nie jest w moim typie. Już przerabialiśmy związek i nam nie wyszło. Postanowiliśmy zostać przyjaciółmi z malutkimi przywilejami. Wiesz, takie w drodze wyjątku.
Wytrzeszczyła oczy zdziwiona.
- Sypiacie ze sobą?!
- Czasami. - teraz ja wzruszyłam ramionami. - Ostatni raz był jakieś trzy miesiące temu. Teraz, póki co, tylko się całujemy i przytulamy.
- Gdzie jest moja Jessy sprzed dwóch lat??
- Wydoroślała. Zmieniła się... Po prostu zaczęła korzystać z życia.
- I tak cię kocham. - znowu otrzymałam przytulasa. - Leć już, ja też idę. Powodzenia i nie zapomnijcie o zabezpieczeniu.
- Spadaj. - odprowadziłam ją wzrokiem do drzwi pokoju, a sama po chwili wyszłam do łazienki.
Poprawiłam to i owo i szybko wciągając buty, wyszłam z domu.

***


Siedzimy na kanapie i się całujemy. Tak właściwie to ja leżę Tony'emu na kolanach, a on się pochyla. Słodkie co?
Chłopak podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko.
- Miło było, ale już muszę iść. - dźwignęłam się do siadu i cmoknęłam go ostatni raz w policzek.
- Lubię to. - odparł, poprawiając swoją pozycję na kanapie.
- Buziaki w policzek? - uniosłam brwi i wstałam.
- Nie. To, że możemy to robić bez zobowiązań. Wiesz... Całować się i w ogóle. To fajne i całkiem milutkie.
- Tak, z pewnością. Ale wiesz, że to nie jest na poważnie, tak?
- Ile razy jeszcze będziesz o to pytać? - wywrócił oczami.
- Nie wiem. Chciałam się upewnić. - uśmiechnęłam się i założyłam buty.
- Gdzie idziesz? - zainteresował się, uważnie śledząc moje ruchy.
- Muszę odebrać moją nagrodę od Malika za wczorajszy wyścig. - oznajmiłam i wyszłam na korytarz.
Tony nie odstępował mnie na krok.
- Będziesz u niego w domu? - oparł się bokiem o ścianę.
- Tak, a co?
Wyprostowałam ubranie i przygładziłam włosy.
- Nie, nic. - bąknął i popatrzył na podłogę.
- Jesteś zazdrosny? - zaśmiałam się. - Przecież nie jesteśmy razem, a z Malikiem i tak nic mnie nie łączy.
Co się z nim dzieje? Przecież miał się nie angażować.
- Widzę jak na niego patrzysz. - odpowiedział patrząc mi prosto w oczy - Nie jestem zazdrosny. To czysta przyjacielska troska. Nie chcę żebyś cierpiała, a on nie wygląda na porządnego kolesia.
Zmarszczyłam czoło skonsternowana.
- Słyszysz siebie? Bredzisz, tak?
- Mówię poważnie, Jessy.
- Umiem decydować z kim chce się spotykać, a tobie nic do tego. - syknęłam.
Nie chciałam się na niego denerwować, ale to on wszystko zaczął.
- Znaliście się dwa lata temu... Mam wrażenie, że coś was łączyło.
- Zdaje ci się, kochanie. Do zobaczenia. - mrugnęłam do niego i wyszłam zamykając za sobą drzwi.
Ja i Zayn? Bzdura. Długo się nie widzieliśmy, zmienił się, może dlatego dłużej zatrzymuję na nim wzrok. Nie wiem czy to możliwe w jego przypadku, ale wyprzystojniał.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

BUM BUM BUM!

W tym rozdziale wyjątkowo dużo grafiki :)

Życzę miłego czytania i OGROMNIE DZIĘKUJĘ, że jesteście!

Kocham! xx

2 komentarze:

  1. daj nexta zahebisty nie wytrzymam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Akcja z Zaynem była po prostu zajebista *.* Pan-Seksowny - Malik , był wtedy na prawdę seksowny.
    ,, Obciągnij mi"
    przez parę chwil wpatrywałam sie tępo w ekran komputera czy aby dobrze przeczytałam O.o zachował się troche bezczelnie,ajk z tym wyjechał. Ale i tak całość była zniewalająca.
    Całe opowiadanie cholernie mi sie podoba.Trzyma w napięciu i jest .. no po prostu zachwycająco dobre.Na prawdę dobra robota.I nie przejmuj się małą liczbą komentarzy , bo nie zależy ile osób komentuje,tylko jak komentują.
    A teraz spam. : Chciała bym ,żebys odwiedziła mojego bloga:http://reallyiloveyou.blogspot.com/
    i wyraziła swoją opinię w postaci komentarza , jeżeli oczywiście będziesz chciała.
    Pozdrawiam i życze weny.Czekam na kolejny rozdział licząc minuty i sekundy i godziny i dni itd.
    Nobody :*

    OdpowiedzUsuń