niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 33

WIELKIE PRZEPROSINY ZA POŚLIZG! :)

Niestety zachorowało mi się :/

Miłego czytania i chętnego dodawania komentarzy (za które OGROMNIE dziękuję).

Kocham! xx

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Od jakiegoś czasu jesteśmy na imprezie. Szaleję na parkiecie i nie zwracam uwagi na innych. Można powiedzieć, ze zawojowałam parkiet.


Impreza trwa już jakieś trzy godziny, a mnie odpadają nogi. Zaczęła się jakoś o dwudziestej i jest tak jak mówił Max. Wręcz zajebiście!
Odbywa się w tym samym hotelu, w którym mieszamy, tylko w specjalnej sali, która jest piętro niżej niż recepcja. Mnóstwo miejsca, kolorowe światła, sprzęt grający i te sprawy. Piosenka się skończyła, ukłoniłam się i odeszłam w stronę baru. Usiadłam na jednym z wysokich krzeseł i zamówiłam wodę. Raz - byłam spragniona po tańcu, dwa - wypiłam kilka drinków i nie chciałam się dobić. Moje tygrysy szalały gdzieś w tłumie. Zerknęłam bezwiednie na neonowy zegar nad barem i prawie się zachłysnęłam. Wybiła równa dwudziesta trzecia trzydzieści, a ja mam zamiar się jeszcze ogarnąć, bo Malik ma wpaść. Ciągle nie rozumiem, czemu tak mi na tym zależy...
Strasznie szybko ten czas zleciał.
Dopiłam wodę wielkimi łykami, po czym zerwałam się z krzesła. Dziesięć minut później byłam już u siebie i w pośpiechu ściągałam spocone ciuchy. Ze świeżym ręcznikiem i kosmetykami wkroczyłam do łazienki. Wraz z pierwszymi strumieniami chłodnej wody przyszła ulga. Chwilę potem usłyszałam, że drzwi od pokoju się otwierają. Nie zamknęłam ich?!
- Kto tam?! - krzyknęłam, zakręcając wodę.
Zwinnie owinęłam się w ręcznik i czekałam na jakikolwiek odzew.
- To ja, kochanie. Nie masz się czego bać. - usłyszałam z wnętrza pokoju.
Odetchnęłam z ulgą, ale za chwilę znowu się spięłam.
Tony.
Co on tu robi? Przecież za kilka minut przyjdzie Zayn. Logiczne, że nie mogą się spotkać. Co by powiedział Tony, gdyby zobaczył Malika u mnie w pokoju na schadzce o północy. Z pewnością nie
byłby zachwycony.
- Tak, fajnie. - bąknęłam i zarzuciłam piżamę, bo tylko ją miałam pod ręką. - Już idę.
- Nie musisz się spieszyć. - rzucił ze śmiechem. - Poczekam.
Dołączyłam do niego z ręcznikiem na głowie. Siedział na moim łóżku, opierając łokcie na kolanach.
Przyglądał mi się z wesołym uśmiechem.
- Co cię do mnie sprowadza? - starałam się brzmieć naturalnie, ale nerwy zżerały mnie od środka.
- Stęskniłem się. - wydał dolną wargę, robiąc smutne oczy.
Przewróciłam oczami. Nie miałam czasu uganiać się z nietrzeźwym Tonym. W sumie sama nie byłam do końca trzeźwa, ale ogarniałam sytuację i nie szczerzyłam się jak głupia.
- Przepraszam Tony, ale jestem zmęczona. - powiedziałam i pociągnęłam go za rękę, żeby wstał.
Zrobił to, zataczając się lekko. Gdybym uważała i zamknęła drzwi, nie byłoby tej sytuacji.
- Naprawdę? - zmartwił się. - Tak pięknie dzisiaj tańczyłaś. Dawno nie widziałem cię takiej szczęśliwej.
- Tak, tak. Teraz chodź.
Zaczęłam ciągnąć go w stronę wyjścia. Boże, żeby tylko nie minęli się z Malikiem.
- Muszę wychodzić? - marudził, starając się mnie zatrzymać. Byłam zbyt uparta. - Dawno nie spędzaliśmy razem nocy.
Postanowiłam zignorować drugą część jego wypowiedzi.
- Tak Tony, musisz. Jutro ogłoszenie wyników, więc musisz być przytomny i wyspany żeby dobrze usłyszeć.
Wydawało mi się, że ten argument do niego trafi.
- Masz rację. - ożywił się tyle, na ile mógł. - Dobranoc.
Po zamknięciu za nim drzwi odetchnęłam z ogromną ulgą i zauważyłam, że się strasznie spięłam. Rozległo się pukanie. Nawet nie zdążyłam puścić klamki. Pomyślałam, że to mój przyjaciel rozmyślił się i wrócił. Myliłam się.
- Myślałem, że już nie wyjdzie. - wysyczał Zayn.
- Tak, ja też. - podrapałam się po karku i wpuściłam go do środka.
Razem przeszliśmy do części sypialnianej. Usiedliśmy na podłodze opierając plecy o łóżko. Nasza standardowa pozycja do picia.
- Opijamy twoje pierwsze zawody. - oznajmił.
- Skąd wiesz, że pierwsze? - zmarszczyłam brwi.
- Wiesz, twoi koledzy mają długie języki po alkoholu. - puścił do mnie oczko.
- Zabiję ich za to, że rozmawiają z tobą o mnie.
Chłopak się zaśmiał. Nawet nie zarejestrowałam, że przyniósł ze sobą po sześciopaku na osobę. Kupił mi piwo smakowe. Pychota!
- Zdrówko? - przechylił swoja butelkę w moja stronę.
- Zdrówko. - stuknęłam moim trunkiem o jego.
- Myślisz, że znowu będziemy się pieprzyć? - zapytałam patrząc przed siebie.
Nie wierzę, że powiedziałam to na głos.
- A chcesz?
- Um, sama nie wiem. - bąknęłam pod nosem. - Znaczy nie! Nie chcę. - powiedziałam głośniej.
- Ja uważasz, ale i tak myślę, że tak właśnie skończymy.
Nie odpowiedziałam tylko wzięłam duży łyk piwa zapominając, że mam już sporą dawkę alkoholu we krwi.
- Masz kogoś na oku?
Nie spodziewałam się takiego pytania od Zayna.
- Czemu pytasz? - zmarszczyłam czoło.
- Sam nie wiem... Jakoś tak. - wzruszył ramionami od niechcenia. - A ten... Jak mu tam... Tony?
- Co Tony? - spojrzałam na niego i spotkałam wymowny wzrok. - Jeśli chodzi czy jesteśmy parą to... to nie, nie jesteśmy.
- Kiedy się na was patrzy, wrażenie jest inne.
- Naprawdę? - zamyśliłam się, odtwarzając obraz mój i Tony'ego całujących się.
- Taa.
- Jesteś zazdrosny? - uśmiechnęłam się podstępnie.
- Jasne. - prychnął i wziął łyk piwa. - Zawsze i wszędzie.
Nie odzywaliśmy się przez jakieś pół godziny. Zdążyłam opróżnić połowę zgrzewki, więc w głowie nieźle mi się kołowało, a ślina niosła na język niepotrzebne słowa.
- Nie pierdol, że na mnie nie lecisz. - rzuciłam z przekonaniem.
- Jeśli chodzi o twój wygląd, to jesteś niezła i podniecasz. Zmieniłaś się przez te dwa lata. Wiesz...
Nabrałaś kobiecych kształtów, wyrobiłaś sylwetkę. Nawet cycki ci urosły. - na te słowa szturchnęłam go łokciem w żebra. - Jeśli chodzi ci o miłość i podobne pierdoły, to mówię definitywne "nie".
- Fajnie wiedzieć, że chociaż cię kręcę.
- Um, ta. - dopił czwartą butelkę i odrzucił na podłogę. - A ty?
- Co ja? - zabełkotałam.
Niedobrze. Łapię zawiasy, czyli powinnam powiedzieć "stop". Cóż... powinnam.
- Lecisz na mnie? - uniósł zadziornie brew.
- Jesteś mega seksownym, przystojnym, gorącym dupkiem ale i strasznym chujem. - powiedziałam zgodnie z własnymi myślami.
- Ale seksownym i gorącym. Też cię kręcę.
Westchnęłam zmęczona i przetarłam oczy. Jest grubo po północy. Czas strasznie szybko płynie, a ja jestem coraz bardziej śpiąca, ale i zakręcona. Wzięłam nastepne piwo i przechyliłam. Za jednym razem upiłam prawie połowę.
- Powoli, księżniczko. - Malik odsunął mi butelkę od ust. - Nie chcemy skończyć jak ostatnio, prawda?
- Kto powiedział, że nie chce? - czknęłam.
"Jessy, czerwony alarm!" - krzyczała moja podświadomość. Chłopak się zaśmiał i też wypił większą część swojego piwa. Kolejne pół godziny minęło i nie mieliśmy piwa. Wypiliśmy wszystko, a ja przestałam się kontrolować. Dlaczego? Bo zaczęłam całować szyję mulata.


Nie protestował, więc ja nie przerywałam. Jednak po kilku minutach mi się znudziło. Wstałam, weszłam na łózko i zdjęłam bluzkę od piżamy. Na szczęście wcześniej naciągnęłam stanik. Położyłam się i stwierdziłam, że mi za gorąco dlatego ściągnęłam spodnie.
- Mogę się dołączyć? - usłyszałam z końca łóżka.
Zayn stał przy moich stopach i pożerał mnie wzrokiem.
- Jeszcze pytasz? - udawałam zdziwioną. - Smutno i zimno tu bez ciebie.
Nie potrzebował dalszego zachęcania, bo już po chwili leżał obok w samych bokserkach. Nie mogłam powstrzymać się od pochłaniania tego widoku. Westchnęłam strasznie sfrustrowana, przenosząc się na biodra mulata. Siedziałam sobie okrakiem i wodziłam palcem po jego tatuażach.
- Łaskoczesz. - mruknął z przymkniętymi oczami.
Odsunęłam rękę. Otworzył oczy i usiadł obejmując moją talie rękoma.
- Nie mówiłem, żebyś przestawała. - wychrypiał seksownie.
Uśmiechnęłam się cwaniacko, a on to odwzajemnił. Położyłam dłonie na jego karku i gładziłam wrażliwą skórę. Zamruczał jak kot, ponownie przymykając oczy.
- Pocałuj mnie. - wyszeptałam, stykając nasze czoła.
- Na pewno? - droczył się. - Jak bardzo tego chcesz?
- Bardzo.
- Bardzo?
- Kurewsko bardzo.
Na jego ustach rozciągnął się szeroki uśmiech odsłaniający zęby. Nie zwlekał długo i złączył nasze wargi. Włożyłam w to całą siebie.


Przerwaliśmy dopiero, kiedy zabrakło nam tchu. Zayn przesunął ręce na zapięcie stanika i już miał się nim zająć, ale zatrzymałam go.
- Co robisz? - zmarszczył czoło zdezorientowany.
- Dzisiaj nie poruchasz.
- Dlaczego? - palcami zahaczył o tasiemkę moich majtek.
- Mieliśmy umowę i nie zamieniam jej łamać. - zeszłam z niego i położyłam się wygodnie.
Zrobił to samo. Odwróciłam się, żeby ułożyć głowę na jego klatce piersiowej, ale mnie powstrzymał.
- Będę się zbierał. - oznajmił wstając.
- Czemu?
Ziewnęłam zmęczona.
- Chyba nie chcesz, żeby twój kochaś nas przyłapał. - ubrał się w ekspresowym tempie, a ja miałam
troszkę czasu do popatrzenia na jego piękne ciało.
- On nie jest moim... Eh, nieważne.
Nie miałam siły ponownie się tłumaczyć.
- Dobranoc. - rzucił wychodząc.
Podciągnęłam kołdrę pod brodę.
- Dobranoc, słońce. - powiedziałam całkowicie nieświadoma faktu, że Malik jeszcze nie wyszedł.
Po minucie głuchej ciszy drzwi zostały otwarte, a ciemna postać wynurzyła się na korytarz.
Słyszał.
Z pewnością słyszał.

***

Obudziłam się z lekkim uczuciem suchości w ustach. Z tego co pamiętam, to nie poszaleliśmy, więc nic się nie wydarzyło. Jaka ulga. Przetarłam zaspane oczy, siadając na łóżku.
- Zamawiała pani śniadanie? - w korytarzu rozległo się zamykanie drzwi i czyjś głos.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś kelner, który pomylił pokoje. Wtedy w progu pojawił się Max z szelmowskim uśmiechem na ustach.
- Max? Nie spodziewałam się ciebie tutaj o takiej porze. - powiedziałam trochę zaskoczona.
- Niby której? Jest już pięć po jedenastej. Najwyższa pora na śniadanie. - postawił tacę na stoliku nocnym z prawej strony.
- Dziękuję, kochany jesteś. - przesłałam mu całusa w powietrzu. - Kiedy ogłaszają wyniki?
- Zdaje mi się, że jakoś wieczorem. Zaraz przed imprezą. - podrapał się po głowie. - Ja i chłopaki jesteśmy na basenie, jak coś.
- Spoko. - wysepleniłam z buzią pełną owsianki.
- Smacznego. - mrugnął do mnie i wyszedł.
Po pochłonięciu śniadania wykąpałam się, ubrałam, ogarnęłam włosy, delikatnie umalowałam i byłam gotowa na podbój tutejszego kąpieliska. Do torby spakowałam ręcznik, krem do opalania, a na głowę założyłam okulary przeciwsłoneczne. W recepcji minęłam się z Joshem, który wracał z miejsca gdzie ja dopiero zmierzałam. Przywitaliśmy się, wymieniliśmy obawy, co do wyników i rozeszliśmy się w swoich kierunkach.
Od tamtego brutalnego zdarzenia dwa lata temu, Josh się zmienił. Podobno przestał ćpać i nawet znalazł sobie dziewczynę, z którą chce się ożenić. Życzę mu jak najlepiej.
- W końcu jesteś. - ucieszył się Tony, kiedy stanęłam przy jego leżaku. - Ileż można czekać?
- Oj, zamknij się. - wystawiłam mu język i zajęłam miejsce obok. - Długo tu jesteście?
- Jakąś godzinę, może półtorej.
- Dlaczego mnie nie obudziliście? - powiedziałam z wyraźną pretensją.
W tym samym czasie smarowałam się kremem.
- Nie było takiej potrzeby, a wszyscy wiemy że lubisz sobie pospać.
- Fakt.
Zaśmialiśmy się.
- Posmarujesz mi plecy? - wystawiłam tubkę z kremem w stronę przyjaciela.
Wyszczerzył się i wstał.
- Z przyjemnością, kochanie.
Ułożyłam się na brzuchu, kładąc dłonie pod brodę. Tony usiadł delikatnie na mojej pupie, żeby mieć lepszy i wygodniejszy dostęp do pleców. Zadrżałam, gdy chłodna substancja zetknęła się z moją skórą. Chłopak rozprowadzał krem bardzo delikatnie i powoli. Rozkoszowałam się jego dotykiem, ale niestety nie trwał długo.
- Skończone. - oddał mi tubkę i wrócił na swoje miejsce.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się słodziutko.
Opalałam się równy kwadrans, po czym stwierdziłam że jest nudno. Weszłam do wody i pływałam leniwie. Może raczej lepsze byłoby określenie, że dryfowałam na powierzchni.
Dziesięć minut później zlokalizowałam Malika. Stał przy krawędzi basenu i rozglądał się po ludziach. Podpłynęłam, a on skierował brązowe oczy na mnie.
- Kogo my tu mamy? - zaczepiłam.
- Mógłbym powiedzieć to samo. - odparł obojętnie.
- Wyspałeś się?
- A czy to ważne?
- Chciałam być miła i nawiązać rozmowę. - bąknęłam. - Spierdoliłeś, dzięki.
- Panikujesz. - prychnął. - Teraz nagle będziemy najlepszymi przyjaciółmi? Będziemy urządzać sobie pogawędki? Powymieniamy się ploteczkami? Już mnie nie nienawidzisz? Coś się zmieniło? Dopiero zabijałaś mnie wzrokiem, a teraz chcesz ze mną tak po prostu rozmawiać?
- Um, nie, to nie tak... - zbił mnie z tropu. - Nie wiem co cię ugryzło, ale nie mam zamiaru się przed tobą płaszczyć. Masz racje, nic się między nami nie zmieniło. Nadal jesteś chujem, tak jak dawniej. W ogóle nie wiem dlaczego się do ciebie odezwałam. Sory, pomyłka.
- Wczoraj twoje usta bardzo nalegały na moje towarzystwo. - uniósł prowokacyjnie brew lustrując mnie z góry.
- Zamknij się. - syknęłam. Powiedział to zbyt głośno. - Nikt nie wie o naszym wczorajszym spotkaniu i niech tak zostanie.
- Jasne, kotku. - oblizał wargę językiem i oddalił się do swojej sfory.
Ja pierdole! Raz jest zły i nic mu nie pasuje, a później nazywa mnie "kotkiem". Boże, jaki ten człowiek jest skomplikowany.
Zwariować można.

3 komentarze:

  1. Więcej Malika! :-D
    Uwielbiam te ich schadzki i nocne picie i rozmowy i wgl wszystko :) coś czuje ze Tony nie do końca traktuje ją jak kumpele xd czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie piszesz,zastanawia mnie tylko fakt dlaczego tak mało osób komentuje takie arcydzieło.Zajebisty blog ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial!!! Zycze weny, jestes super!! Czekam na kolejny nie moge sie doczekac!!! Kocham to<3~WeRa

    OdpowiedzUsuń