sobota, 4 października 2014

Rozdział 25

!PRZECZYTAJ NOTKĘ POD POSTEM!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Tyle picia pod rząd nie wychodzi mi najlepiej. Wczoraj chorowałam za trzech. Już jutro wyjeżdżam i na moje szczęście jestem spakowana, bo chyba bym się dzisiaj nie wyrobiła. Jeszcze te moje wczorajsze ruchy upośledzonej i ślepej kozy. Dzięki Bogu, dzisiaj jest już lepiej.
Naszykowałam się na zakupy z Melanie. Idziemy do centrum handlowego. Właśnie kończyłam malować rzęsy, kiedy mój telefon zadzwonił.
- No? - rzuciłam, starając się nie wsadzić sobie szczoteczki do oka.
- Hej kochanie! - krzyknęła uradowana ruda.
- Au! - syknęłam.
Wiedziałam, że tak będzie...
- Dzięki Mel. - fuknęłam do słuchawki.
- Co ci zrobiłam?
- Przez ciebie wpierdoliła sobie szczoteczkę od tuszu do oka.
Dziewczyna zaczęła się śmiać.
- O Matko! - rzuciła przez śmiech. - Przepraszam!
- Spadaj. - ucięłam.
- Żyjesz?
Pewnie szczerzyła się jak głupia.
Jak ja teraz na miasto wyjdę z czerwonym i załzawionym okiem?!
- Żyję, ale ty za chwilę nie będziesz, jak nie przestaniesz rechotać. - powiedziałam ostrzegawczo.
- Niall by cię zabił. - odparła zadowolona.
- Nieważne... - uśmiechnęłam się do siebie.
- Będę czekała przy wejściu, okey? - zapytała, a ja usłyszałam po jej stronie trzask drzwiami.
- Jasne. Niedługo będę, tylko ogarnę oczko. - prychnęłam żartobliwie.
Znowu zaczęła się śmiać i przerwała połączenie. Zeszłam na dół gdzie spotkałam brata. Brzdąkał w salonie na gitarze.
- Niall, ja wychodzę. - oznajmiłam wciągając buty.
- Gdzie? - zapytał jakby go to interesowało.
- To moje życie. - fuknęłam zła - Idę z twoją łanią na zakupy. - dodałam.
Odwrócił wzrok od strun i wyszczerzył się.
- Pozdrów ją. - mrugnął do mnie.
- Spoko. - pokazałam mu jeden palec...
Kciuk oczywiście.
Wyszłam.

***

- W końcu jesteś. - westchnęłam znudzona przyjaciółka. - Czekam całe 5 minut!
Tak, mogę stwierdzić, że się przyjaźnimy. Może to nie to samo co z Amy, ale ona jest przy mnie, szanuje moje decyzje, a i opierdzieli jak trzeba. Nawet nie wiecie jaki mi wykład zrobiła, po ostatniej imprezie! Ma gadane.
- Jestem, jestem. Chodźmy już. - wciągnęłam ją do środka.
Wchodziłyśmy do każdego sklepu po kolei. Przymierzałyśmy wszystkie ciuchy, śmiałyśmy się i robiłyśmy zdjęcia na pamiątkę. To co, że ludzie uznali nas za wariatki. Oj, może zdarzyło się, raz czy dwa, że obsługa sklepu nas wyprowadziła, ale ogólnie nie było źle. Mamy też małe wideo z naszego wypadu i z tego jak flirtuję z całkiem przystojnym kasjerem. Przeze mnie przerwał paragon na pół.
Tak się biedaczek zapatrzył.
- Jestem wykończona. - zawyłam rudej do ucha. - Chodź usiądziemy. Proooszeeeeeee!
- Cicho. - ucięła. - Muszę do toalety. Przez te twoje wygłupy o mały włos nie popuściłam w majtki.
- No dobra. Ja tu zaczekam. - popchnęłam ją w stronę łazienek, a sama przystanęłam przy jakiejś
witrynie sklepowej.
Rozglądałam się znudzona, aż mój wzrok zatrzymał się na wystawie, obok której stałam. Miałam przed sobą sklep z odzieżą męską. Zobaczyłam zajebiste męskie koszulki w niezłej cenie. Musiałam tam wejść, chociaż żeby obejrzeć. Przeglądałam pierwszy wieszak i coś mi się przypomniało... Przecież zniszczyłam koszulkę Malikowi.
Odruchowo spojrzałam na moją bliznę po rozcięciu. Była słabo widoczna, ale była i ja to wiedziałam.
Ani Niall ani Mel jej nie ogarnęli, bo umiejętnie się chowałam.
Sprytna ja!
Wystarczyło nosić bluzki z długim rękawem, albo bluzy i nikt się nie zorientował. Postanowiłam, że odkupię mu bluzkę i dostarczę jeszcze dzisiaj. Jeśli będzie chciał mnie widzieć...
Wzięłam tą, która pierwsza rzuciła mi się w oczy. Myślę, że trafiłam z rozmiarem. Sama bym chętnie
taką nosiła. Zapłaciłam i wróciłam na wcześniejsze miejsce oczekiwania. Zdążyłam stanąć, a z toalety wyłoniła się uśmiechnięta przyjaciółka.
- A ty co się tak cieszysz? - szturchnęłam ją w żebro.
Powoli szłyśmy w stronę wyjścia.
- Niall dzwonił. - zarumieniła się. - Chciał powiedzieć, że mnie kocha.
Uniosłam brwi w zdziwieniu.
- Musiał akurat wtedy jak sikałaś?
- Już byłam po, kiedy zadzwonił. - zgromiła mnie wzrokiem, który po chwili przeniosła na torebkę z
moim nieplanowanym zakupem.
- Co tam masz?
Chciała sięgnąć, ale skutecznie ominęłam jej chude łapska.
- Yyy... Kupiłam sobie koszulkę do ćwiczeń. - wymyśliłam na poczekaniu.
- Okey. - rzuciła, wzruszając ramionami. - Pokażesz później.
Złapała mnie za rękę i przyspieszyłyśmy. Cztery godziny zakupów, to wcale nie jest mało. Umieram z głodu!
Zatrzymałam nas gwałtownie.
- Wstąpmy na zapiekankę.
- Jess, ja muszę już wracać. - powiedziała z pretensją.
- Serio?
Próbowałam przekonać ją miną kota ze Shreka
Nie najlepiej mi to wychodziło.
- Słodko wyglądasz, ale przyjeżdża moja ciocia z dzieckiem i muszę go niańczyć. - wytłumaczyła.
Chyba nie była z tego zadowolona, co wyczytałam z jej kwaśnej miny.
- To leć, jakoś sobie poradzę i z pewnością trafię do domu.
- Od razu jak zjesz, to wracasz do domu, zrozumiano? - pogroziła mi palcem, ale na jej twarzy
majaczył uśmieszek.
- Tak, mamo. - stanęłam jak małe dziecko, spuszczając wzrok na swoje buty.
Chwile potem parsknęłam śmiechem. Ruda też. Rozstałyśmy się w śmiechu. Kiedy dziewczyna zniknęła z pola mojego widzenia, szybko zamówiłam zapiekankę i ruszyłam w drogę powrotną.
Tyle, że zanim dotarłam do domu, musiałam jeszcze coś załatwić.

***

Znowu tutaj jestem. Widok tego domu i tych drzwi wcale mnie nie cieszy. Wydarzyło się tu wiele przyjemnie złych, ale i tylko złych rzeczy.
Tak, dobrze myślicie.
Stoję właśnie przed domem Zayna. Zastanawiam się czy nie podrzucić reklamówki, zapukać do drzwi i spierdolić jak najdalej. "Jessy! Przestań tchórzyć! Dasz koszulkę, dziękując za pomoc i spokojnie odejdziesz i wyjedziesz stąd na długi, długi czas." Dzięki głosiku w mojej głowie.
Zapukałam.
Szybko ogarnęłam ubranie, odchrząknęłam, poprawiłam włosy i czekałam. Po kilku minutach usłyszałam hałas po drugiej stronie. Chwilę później drzwi się uchyliły, a ja mogłam dostrzec wysokiego, czarnowłosego chłopaka, ubranego w garnitur.
No to mnie zgasił.
Niby był u mnie na osiemnastce w koszuli, ale teraz wygląda tak formalnie i dorośle. Ma granatowy krawat, białą koszulę i zapiętą marynarkę. Włosy ułożył grzecznie, a nie jakieś roztrzepane kosmyki,
jak zazwyczaj. Jednak delikatnego zarostu się nie pozbył.
Boże! Wygląda tak seksownie!
- Um, cześć. - powiedziałam nieśmiało.
Po prostu było mi głupio.
- Co ty tu robisz?
Oparł się o futrynę ze skrzyżowanymi na klatce rękoma.
- Ja chciałam coś z tobą załatwić. - zmarszczyłam czoło na własne słowa.
Chłopak się nie odezwał, tylko szerzej otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Znałam to pomieszczenie całkiem dobrze, z czego nie byłam zadowolona. Odkąd dowiedziałam się o śmierci mamy Zayna, zrobiło się tu jakoś ponuro. Wcześniej tego nie zauważyłam.
- To o co chodzi? - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się w jego stronę. W ręku cały czas trzymałam torebkę z koszulką.
- Pamiętasz jak mi pomogłeś na tej imprezie, gdzie policja przyjechała? - zaczęłam.
Kiwnął potwierdzająco głową.
- Wtedy owinąłeś mi krwawiącą rękę kawałkiem swojej koszulki, więc pomyślałam... pomyślałam, że może powinnam się zrekompensować i... no i proszę. - wyciągnęłam rękę z kupioną rzeczą w jego kierunku.
Przypatrywał się najpierw mi, a później torebce. Chwycił ją niepewnie, dosłownie przez sekundę mając kontakt z czubkami moich palców. Nabrałam gwałtownie powietrza. Miałam nadzieję, że tego nie zauważył.
- Co to jest? - zmarszczył czoło obracając przedmiot w dłoniach.
- Koszulka. - bąknęłam.
Czemu czuję się taka onieśmielona?!
Skierował prezent w moją stronę, ale zrobiłam krok w tył.
- Nie musiałaś.
- Chcę żebyś to przyjął i tyle. - wzruszyłam ramionami. - Nie bój się, nie kosztowała majątek.
- Może kiedyś ją założysz. - na jego ustach pojawił się cwaniacki uśmiech. - Na przykład po naszym kolejnym udanym seksie.
No, teraz przynajmniej zachowuje się normalnie.
- Pierdol się. - rzuciłam z fałszywym uśmiechem. - Widzę, że poważny Malik zniknął.
- Nareszcie. - westchnął. - Musiałem poudawać grzecznego syneczka, żeby przyznali mi spadek po mamie, który zapisała w testamencie. Mieli co do mnie pewne wątpliwości.
- Och. - zaskoczył mnie.
- Bywa. - bąknął. - Dzięki za koszulkę.
- Mam nadzieję, że trafiłam z rozmiarem. - powiedziałam niepewnie.
Malik zerknął do środka.
- Tak, idealnie. - puścił mi oczko. - Wzór i kolor również.
Znowu zaczyna mnie denerwować.
- Kiedyś ci się odwdzięczę. - odparł rzucając koszulkę na kanapę w głównym pomieszczeniu w domu.
Staliśmy w wejściu do salonu, dlatego to zrobił. O dziwno trafił.
- Chyba nie będziesz miał możliwości. - spojrzałam mu w oczy.
Jej, ten brąz będzie mnie prześladował do końca życia. Są takie przyciągające i szybko oraz trwale zapadają w pamięć.
- Dlaczego? - uniósł brew, delikatnie przechylając głowę w bok.
- Wyjeżdżam. - ściszyłam głos, sama nie wiem czemu.
- Wyjeżdżasz?
- Mhm. - kiwnęłam twierdząco głową.
- Na długo?
- Sama nie wiem... Na pewno na rok.
- Szkołę skończysz tam, gdzie jedziesz?
- Tak. Jadę do rodziców.
- Ta, fajnie. Pozdrów ich. - rzucił obojętnie. - Powinnaś już iść. Mam kilka spraw do ogarnięcia.
- Yyy... Też tak myślę. - podrapałam się po ramieniu.
Przepuścił mnie w przejściu. Gdy już miałam otworzyć drzwi zaskoczyłam samą siebie. W końcu prawdopodobnie się z nim więcej nie zobaczę. Poza tym, robiłam z nim gorsze rzeczy.
Odwróciłam się na pięcie.
- Może i się nie trawimy, ale wypadałoby się pożegnać jak cywilizowani ludzie, prawda? - powiedziała już pewniejsza siebie.
- No dobra... To um, cześć. - powiedział drapiąc się po karku.
Stał jakieś dwa kroki ode mnie. Zniwelowałam ten dystans i zrobiłam coś czego z pewnością będę żałowała. Wspięłam się na palce, przytrzymując się jego ramiona i wpiłam się w usta zaskoczonego chłopaka. Odwzajemnił gest, na co liczyłam. Nie ma nic gorszego, jak odrzucenie ze strony chłopaka. Trwało to jakieś kilka sekund, może minutę. Nie wiem, straciłam poczucie czasu zaraz po tym, jak złączyłam nasze wargi.



Co się ze mną, kurwa dzieje?
Oderwaliśmy się od siebie, a on ciągle obejmował moją talię. Odchrząknęłam znacząco i wtedy puścił. Zrobiłam krok w tył, poprawiając włosy. Zayn zrobił to samo. Oboje oddychaliśmy ciężko i niezdarnie.
Patrzcie jak taka przyjemność może być męcząca!
Panowała niezręczna cisza, którą przerwał Malik.
- Miłe pożegnanie, nie powiem. Nie spodziewałem się tego po tobie.
"Też się nie spodziewałam' - pomyślałam.
- Już kiedyś ci mówiłam, ze jestem inna. - rzuciłam obojętnie.
Wyszczerzył się jak mysz do sera.
- Wiedziałem, że na mnie lecisz.
- W twoich snach, Malik. - otworzyłam drzwi, a ciepłe powietrze owiało moją skórę.
Odwróciłam się do niego tyłem.
- Zawsze, kocie. - rzucił jeszcze, kiedy zmierzałam w stronę ulicy.
Zrobiłam obrót o sto osiemdziesiąt stopni, żeby ostatni raz zobaczyć jego postać. Zeskanowałam go
od góry do dołu. Wyglądał tak zajebiście, że aż byłam zła na siebie, że mi się ten widok spodobał. Chciała go takiego zapamiętać. Nie powiem, ale zrobiło mi się troszeczkę smutno, że nie będę oglądała jego perfekcyjnego ciała połączonego niestety z gównianym charakterem.
- Chyba wyjeżdżasz, księżniczko! - krzyknął, tym samym budząc mnie z rozmyślań. - Nie zgub pantofelka, bo będę musiał cię znaleźć, a jestem cholernym leniem!
- To nie ta bajka, mój książę! - odkrzyknęłam z uśmiechem. - Księżniczka opuszcza swoje królestwo
na długi, długi czas!
- Co z poddanymi?!
- Jeden z nich wyjeżdża ze mną! - mówiąc to, miałam na myśli Nialla.
W dramatycznym geście złapał się za serce.
- Księżniczko, a co z twoim księciem?!
- Jest już dużym chłopcem! Poradzi sobie! - zaśmiałam się.
- A jeśli on mówi, że będzie tęsknił za księżniczką?!
- Księżniczka też będzie tęskniła za księciem!
- Więc żegnaj, księżniczko! - ukłonił się. - Zobaczymy się w innym świecie!
- Żegnaj księciu! - drygnęłam jak panienka z dobrego domu.
Wydzieraliśmy się na pół miasta jak jakieś debile, ale to mnie teraz nie obchodziło. Wracając do domu, myślałam czy mówił serio o tęsknocie... I te słowa "Zobaczymy się w innym
świecie".
Zamyślona naszykowałam się na wylot do Kalifornii. Nie obyło się bez płaczu przy pożegnaniach. Niall nie chciał wypuścić mnie z objęć, a Melanie wycałowała mnie za wszystkie moje przyszłe nieobecne dni w Bradford. Po drodze wpadłam jeszcze do kawiarni pana Jons'a, żeby również się pożegnać. Wtedy łzy znowu zaznaczyły ślad na moich polikach. Kto by pomyślał, że tak emocjonalnie będę opuszczała to miasto.
Badford bezczelnie mnie w sobie rozkochało, a ja zdążyłam je zbyt mocno pokochać.

***

Siedząc już na swoim miejscu w samolocie, ostatni raz przywołałam wszystkie znajome mi twarze. Nie chciałam ich tak szybko zapomnieć. Niektórzy odegrali wielką rolę w moim życiu, dlatego nie mogłam ich tak po prostu odrzucić.
Właśnie wtedy pomyślałam o Zaynie - co teraz robi, czy o mnie myśli, czy przejął się moim wyjazdem, jakie będzie moje życie bez niego, kiedy pilot kazał zapiąć pasy i ogłosił start samolotu. Mocno ścisnęłam podłokietniki i uroniłam małą, samotną łezkę.
Co mnie tam czeka?
Czy wszystko się ułoży?
Odnajdę się w nowym mieście?
Ehh...Masa pytań i żadnej odpowiedzi...

***

Czy istnieje ten "inny świat"?
Czy jeszcze kiedyś się spotkają?
Jeszcze wtedy nie wiedziała, co ją czeka...
Zdarzą się rzeczy, których żadne z nich nie potrafiło przewidzieć.

Los lubi płatać figle...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Teraz ważne pytanie do was...

Czy chcecie, żebym kontynuowała bloga?

Mam napisane rozdziały na najbliższe kilkadziesiąt postów, ale nie wiem czy ktokolwiek (oprócz kilku osób, które komentują) będzie chciał czytać to opowiadanie.
Jeśli nie, to nie ma sensu, żebym się męczy na darmo.

Lubię pisać, ale jeśli nikt nie docenia, to traci się wszelką chęć do tworzenia, a ja NAPRAWDĘ CHCIAŁABYM, żebyście poznali dalsze losy Zayna i Jessy :)

Proszę, niech każdy kto czyta moje opowiadanie, zostawi po sobie JEDEN KOMENTARZ Z ODPOWIEDZIĄ NA PYTANIE.


P.S. Oddajcie głos w ankiecie (na górze po prawej stronie bloga).

Kocham! xx

3 komentarze:

  1. Pisz dalej! Ja czytam ejj ;p ogólnie to fajniutki rozdzial ;* heheszki xd do nastepnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo *-* Pisz dalej to nie może sie skończyc ;-; <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Pisz dalej :***

    OdpowiedzUsuń