środa, 25 lutego 2015

Rozdział 52

Kolejny rozdział w niedzielę wieczorem :*

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Zayn*

Obiad z Niallem i jego dziewczyna wcale nie byl najgorszy. Danie smakowało wyśmienicie, chociaż nie pamiętałem jak się nazywało. Siedziałem przy stole tuż obok Jessy. Wiele razy powstrzymywałem się, żeby nie złapać jej za kolano, albo nie pogładzić po udzie. Bardzo chciałem to zrobić. Miałem takie wewnętrzne pragnienie, ale skutecznie je zagłuszyłem rozmową z jej bratem.
- Może wyjdziemy na spacer? Jest taka ładna pogoda. - zaproponowała Melanie.
- W sumie... - zastanowił się blondyn, patrząc za okno. - Czemu nie?
Katem oka zobaczyłem, ze Jessy razi spojrzeniem swoją przyjaciółkę. Uśmiechnąłem się pod nosem i dalej kończyłem posiłek. Zdążyłem przełknąć ostatni kęs i usłyszałem pytanie:
- Zayn, jak myślisz? - zapytał Niall.
- Um, tak. Jest całkiem ładna pogoda.
- Więc idziemy.
Para zakochanych zerwała się z krzeseł i zaczęła sprzątać naczynia ze stołu. Oddałem swoje uśmiechniętej rudej i poczekałem, aż zniknie w kuchni. Ja i Jessy zostaliśmy sami w salonie.
- Policzę się z nią. - syknęła dziewczyna.
Zaśmiałem się krótko.
- Nie chcesz iśc na spacer?
- Nie.
- Dlaczego?
Przyglądałem sie jej z zaciekawieniem, ale ona patrzyła przed siebie.
- Bo nie i tyle. - żachnęła się i wstała.
Spoważniałem i rowniez wstałem.
- Nie chcesz iśc ze mna?

*Jessy*

I co ja miałam powiedzieć? Że nie chcę, żeby Niall pomyślał, że jesteśmy parą? Że nie chce, żeby się wydało, ze się zakochałam? Że chciałabym spędzić ten czas z nim sam na sam w moim pokoju? Miałam mu to wszystko powiedzieć?
Nigdy w życiu!
Oparłam się tyłkiem o oparcie kanapy i skrzyżowałam ramiona na piersi. Słyszałam wesołe głosy dochodzące z kuchni, którym towarzyszył szum wody.
- Odpowiedz mi. - zażądał, stając krok przede mną.
Automatycznie moje serce zaczęło galopować, a oddech przyspieszył. Co ja mogłam poradzić na to, że ten facet tak na mnie działał?
- Nie.
Podszedł jeszcze bliżej.
- Powiedz. - wyszeptał stanowczo.
Byłam mu wdzięczna za ostrożność. Sama wsłuchiwałam się czy zakochani przypadkiem nie wracają.
- Ehh... Zayn. - jęknęłam. - To nie jest takie proste.
- Co nie jest proste? Po prostu powiedz, że nie chcesz iść ze mną na spacer i tyle.
- Chce tylko... - zaczęłam, ale zatkało mnie.
- Tylko?
- Bo oni pomyślą sobie nie wiadomo co i w ogóle...
- To tylko spacer. - wzruszył ramionami.
- Nie rozumiesz. - pokręciłam głową.
- To mi wytłumacz.
- Melanie zaproponowała ten spacer, żeby zobaczyć czy ty i ja będziemy szli za raczki, chichotali między sobą, wymieniali się słodkimi słówkami i przytulali przy każdej możliwej okazji. Nie mówię już o całowaniu.
- No i?
Ciągle nie rozumiał. Faceci... Ugh!
- Zayn, ja sama nie wiem, co jest między nami, rozumiesz? To wszystko jest takie skomplikowane.
- Myślałem, że...
- Tak, wiem. Mieliśmy spróbować być razem, ale spójrz, to nawet nie wygląda jak normalny związek. Zachowujemy się jakbyśmy wiecznie się ukrywali i nawet nie mówimy o swoich uczuciach. Ty masz swoje życie, ja mam swoje. Spotykamy się tylko na mizianie i seks.
Malik chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo do pomieszczenia wszedł Niall i Mel. Widziałam w jego oczach coś na kształt bólu i zawiedzenia. Zrobiło mi się przykro. Jak inaczej miałam mu to powiedzieć? "Zakochalam się w tobie, idioto!" - tak to miało wyglądać?
Nigdy.
- Idziemy. - rzucił Niall, kiwając na nas ręką.
Powłóczyłam się na korytarz i założyłam buty. Wyszliśmy, wspólnie decydując się na spacer po parku. Brat zaczepił Malika, więc zwolnili kroku i zaczęli rozmawiać o jakiś pierdołach.
- Co jest między wami? - zapytała Melanie, łapiąc mnie pod rękę.
Szłyśmy kilka kroków przed chłopakami.
- Sama nie wiem.
- Jak to? - zdziwiła się. - Myślałam, ze jesteście parą.
- Niby próbujemy być w związku, ale nie wygląda to tak jak bym chciała.
- To znaczy?
- Bo ja... umm... chyba czuję do niego coś więcej. Nawet dużo więcej. - powiedziałam szeptem.
- Naprawdę?
- Powiedziałam "chyba".
- Ale mówiłaś, że drugi raz się w nim nie zakochasz, po tym jak rozłączyliście się na dwa lata, a później po jego przygodzie z Katy.
- Serce nie sługa.
- Niestety.
- Co ja mam robić? - jęknęłam.
- Powiedz mu.
- Chyba oszalałaś! - oburzyłam się trochę za głośno, bo rozmowa za nami ucichła.
Zacisnęłam mocno powieki i czekałam, aż Niall i Zayn znowu zaczną rozmawiać. Nie musiałam długo czekać.
- Dlaczego?
- Powiem mu, a on mnie wystawi.
- Skoro nie zrobił tego do tej pory, to nie zrobi też jak mu powiesz.
- A jeśli on chce tylko całowania, przytulania i seksu? Jeśli pociągam go tylko fizycznie?
- Gdyby tak było, nie patrzyłby na ciebie takim wzrokiem.
- Jakim?
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo blondyn złapał ją w talii i podniósł do góry, na co zareagowała krzykiem. Uśmiechnęłam się, widząc ich zażyłą relację. Cały czas mam nadzieję, że będę mogła być świadkową na ich ślubie.
- Jak tam? - zaskoczył mnie mulat.
Pojawił się po mojej prawej stronie znikąd.
- W porządku. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
Nic nie mówiąc, złapał mnie za rękę i splótł nasze palce razem. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. To było takie... fajne.
- Jak ci się rozmawiało z Niallem?
Wzruszył ramionami, patrząc przed siebie.
- Dobrze. Myślę, że mnie polubił.
- Czyżby się do ciebie przekonał?
- Mam nadzieję, że tak.
Serce zabiło mi szybciej.
- Dlaczego tak ci zależy?
- Musze podlizać się bratu mojej dziewczyny.
W tym momencie przestałam oddychać. To tak pięknie brzmiało w jego ustach. "Moja dziewczyna"... Zachichotałam niezręcznie.
- Czemu jesteś taka powściągliwa?
- A co ty taki wesoły?
- Ja? Wesoły? Coś ty! - prychnął. - Zachowuję się normalnie.
- Nie. Ewidentnie się z czegoś cieszyć. - szłam w zaparte. - Mów.
- Pamiętasz, że mielimy taką grę?
- Tak?
- Pocałowałaś mnie jak schodziliśmy na obiad.
- Wiem i co z tego?
- Mieliśmy zakład i miało być, że nie możemy się całować, a jak ktoś to zrobi, to przegrywa i cały dzień chodzi w bieliźnie.
- To ty zrobiłeś to wcześniej i dobrze pamiętasz, że tamto nie skończyło się tylko całowaniem.
- Wiem. - mruknął, a ja się zaczerwieniłam.
- Więc tak właściwie, to ty przegrałeś.
- Nieważne, zapomnij, nic nie mówiłem. - bąknął zmieszany.
- Niech ci będzie. - zaśmiałam się.
- Chętnie bym to powtórzył.
- Zayn... Nasz związek nie może opierać się tylko i wyłącznie na seksie.
- Czemu? Mi to nie przeszkadza i po raz pierwszy na głos powiedziałaś "nasz związek".
Zmieszałam się i ucichłam na chwilę. Chłopak uśmiechnął się zadziornie i mocniej ścisnął moją dłoń.
- O czym nasze gołąbki tak zacięcie gruchają? - podszedł do nas Niall, trzymając Mel za rękę.
Nie uważacie, że wyglądamy słodko? Takie dwie zakochane pary na spacerze.
Nie, nic.
- Głupoty. - machnęłam lekceważąco dłonią.
- Okey. - puścił mi oczko. - Wracamy?
- My jeszcze chwilę pochodzimy. - powiedział za mnie Malik.
Zmarszczyłam czoło, ale się nie odezwałam.
- To do zobaczenia.
Blondyn uścisnął rękę mulatowi, a Melanie do niego pomachała. Ruda zdążyła jeszcze poruszyć jednoznacznie brwiami w moim kierunku, po czym odwrócili się i odeszli w stronę wyjścia.
- Dlaczego chciałeś jeszcze zostać? - przerwałam panującą między nami ciszę.
- Chciałem jeszcze pospacerować.
- Mhm. - przytaknęłam sarkastycznie. - Jasne.
- Zarzucasz mi kłamstwo? - uniósł brwi i spojrzał na mnie.
Prychnęłam.
- Nie, coś ty.
- Przestań prychać i mówić sarkastycznie, bo cię zaknebluję i zrobię sobie z ciebie seks-niewolnicę.
Starsza pani, która przechodziła tuż obok, obrzuciła nas oburzonym spojrzeniem i wymamrotała coś pod nosem. Zaśmialiśmy się z jej reakcji.
- Nie wiem czy bym się opierała. - powiedziałam niby w zamyśleniu.
- Nie prowokuj.
- Nigdy.
- Jeszcze trochę sobie pogadaj, a skończysz w moim łóżku i zostaniesz tam przez resztę swojego życia.
- Czyżby to była propozycja?
Uwielbiałam się z nim droczyć.
- Zaczynasz mnie wkurzać.
- Oj kochanie, nie denerwuj się. - powiedziałam przesłodzonym głosikiem.
Zayn odetchnął ciężko i zacisnął wolną rękę w pięść. W myślach przybiłam sobie piątkę, gratulując sobie zwycięstwa. Nagle Malik się zatrzymał i usiadł na ławce. Stanęłam przed nim, nie wiedząc co zrobić.
- Usiądź, kochanie. - poklepał swoje kolana.
- Co ty kombinujesz?
Wzruszył ramionami i czekał dalej. Usiadłam okrakiem, przodem do niego. Oplótł ramionami moja talię i patrzył na mnie. Autentycznie się we mnie wpatrywał. Zaczęłam czuć się nieswojo.
- Coś się stało?
Pokręcił przecząco głową. Rozejrzałam się wokoło.
Nie! Niemożliwe...
To nie mogła być prawda.
Zayn zaprowadził nas w miejsce, gdzie spotkaliśmy się po raz kolejny po długiej rozłące i to tu zadecydowaliśmy o naszym związku. To była ta sama ławka i ta sama pozycja.
- Nie. - wyszeptałam.
- Co takiego?
- Nie zrobiłeś tego. - popatrzyłam na niego zszokowanym wzrokiem.
Uśmiechnął się tylko. Gwałtownie pocałowałam go prosto w usta. Jęknął z zaskoczenia, ale nie pozostał dłużny. Przysunął mnie bliżej siebie i pogłębił pocałunek. Wplotałm palce w jego miekkie włosy i pociągnęłam lekko. Zdobył moje serce w całości, a tym gestem jeszcze to umocnił. Pamiętał takie coś. Niby głupota, a jednak. Co ty ze mną robisz, człowieku?
Oderwałam się od niego, nic nie mówiąc. Zatopiłm się w jego brązowych oczach, po czym pocałowałam go jeszcze raz, ale tym razem słodko i delikatnie. Było to zaledwie muśnięcie. Rozkoszowałam się smakiem jego ust. Był taki perfekcyjny. Kiedy przestałam, Zayn przytulił głowę do mojej piersi.
- Zayn?
Podniósł głowę.
- Tak?
- Może to głupie, ale ja się w tobie zakochałam.
Powiedziałam to bez zastanowienia.
- Nie, to wcale nie jest głupie.
Uśmiechnął się i mnie pocałował. Czy to możliwe, żeby było tak perfekcyjnie?

*Zayn*

Powiedziała to. Powiedziała TE słowa.
Nie odpowiedziałem jej tak, jakby się tego spodziewała. Nie byłem wprawiony w wyrażaniu swoich uczuć. Jedyną prawdziwą miłością jaką kogoś kiedykolwiek darzyłem była mama. Potem nie trudziłem się uczuciami. Nie chciałem być zraniony i porzucony. Nie chciałem, żebym cierpiał po stracie kogoś, kogo kocham. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym kogoś pokochać. Aż do tej pory...
Kiedyś byłem zauroczony Jessy, ale potem wyjechała. Czyżby to "coś" wróciło? Czy to co czuję do Jessy to miłość?
Czy ona coś zmieniła?


***

Czasami serce jest zbyt egoistyczne i na ślepo wybiera swoje kolejne ofiary.
Kto tym razem ucierpi?
Czy w ogóle będą jakieś ofiary?
Może wszystko zakończy się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki?
Poczekamy, zobaczymy.

sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 51

JESTEM!!!!
:)

Następny rozdział w środę ;)

Kocham! xx

P.S. Miłego czytania!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Skóra przy skórze, zmieszane oddechy, niespokojne bicie poranionych serc.
Pożądanie, namiętność, tęsknota, ból.
Gdzieś w tym bałaganie jest jeszcze jedno uczucie...
Trudne do określenia dla obu stron.
Nie wszystko jest takie proste, jak mogłoby się wydawać.
Trudno być razem, ale gorzej żyć osobno...

*Jessy*

Zayn scałował ścieżkę od mojego ucha do pępka. Miałam lepką skórę i nierówny oddech. Nie potrafiłam się uspokoić. Własnie przeżyłam najlepsze chwile i kolejny, najlepszy orgazm w moim życiu. Dlaczego to był on? Dlaczego właśnie z nim?
- Zayn... - wydyszałam, naciągając kołdrę po szyję.
Chłopak opadł na poduszkę obok mnie i zakrył się do pasa, wpatrując się w sufit. Kątem oka zauważyłam leniwy uśmiech na jego twarzy.
- Przegrałeś.
- Było warto.
Serce zabiło mi mocniej.
- Naprawdę?
- Co? - zmarszczył czoło i spojrzał na mnie.
- Nic. - bąknęłam, rumieniąc się.
Zapanowała między nami niezręczna cisza. Żałowałam, że zadałam to pytanie.
- Myślisz, że gdyby mi się nie podobało, to leżałbym teraz z tobą?
- Nie wiem.
- Wylądowaliśmy w łóżku kilka razy, z czego chyba tylko dwa były po pijaku.
- Wiem, ale...
- Zawsze dążyłem do tego, żeby być z tobą blisko.
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Z jednej strony cieszyłam się, że lubił seks ze mną, ale z drugiej nawet nie wiedziałam, czy w końcu jesteśmy razem. Może tylko pociąga nas nasza fizyczność?
- A jak jest z tobą? - zapytał po chwili milczenia.
- Ze mną? - zawahałam się. - Um, ja... Lubię być z tobą.
Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Aż tak trudno mówić o swoich uczuciach?
- Fajnie.
- Taa.
Nie podobał mi się charakter naszej rozmowy. Nie tak chciałam spędzać czas po udanym seksie.
- Mogę się przytulić? - zapytałam niepewnie.
- Czemu pytasz?
- Nie wiem. Pomyślałam, że może nie będziesz chciał i...
- Chodź. - przerwał mi.
Mulat rozłożył ramiona dzięki czemu mogłam położyć głowę na jego klatce piersiowej. Jedną ręką gładził moje plecy, a drugą trzymał na swoim brzuchu. Bez chwili namysłu splotłam nasze palce razem. Kilka minut później słyszałam unormowany oddech chłopaka, po czym stwierdziłam, że zasnął. Westchnęłam ciężko. Moją głowę zaprzątnęły nieciekawe myśli. Zaczęłam się martwić.  Czy Malik lubi mnie tak "inaczej"? Czy myśli o mnie w TEN sposób? Ehh...
- Chyba lubię cię, aż za bardzo. - szepnęłam, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca.

***

Otworzyłam oczy i ziewnęłam.
- Wreszcie wstałaś. - usłyszałam nad głową. - Uśliniłaś mnie.
Całkiem zapomniałam, że zasnęłam na torsie Malika. Dźgnęłam go palcem w brzuch, przez co jęknął.
- Która godzina? - usiadłam, przytrzymując kołdrę przy biuście.
- Osiemnasta.
- Boże! Przespaliśmy cały piątek.
- Spędziliśmy miło czas.
Przez chwilę popatrzyłam na niego czule, ale wróciłam do rzeczywistości.
- Pewnie Niall się o mnie martwi.
- Jessy, jesteś dorosła. - westchnął Zayn.
- Gdzie jet mój telefon? - owinęłam się kołdrą i wstałam. - Nie uspokoję się póki nie sprawdzę powiadomień.
Chłopak wodził za mną wzrokiem i śmiał się od czasu do czasu. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że Malik mógł być goły, ale na szczęście nie był. Odetchnęłam z ulgą, kiedy wygrzebałam komórkę z moich brudnych ciuchów.
- Żadnych wiadomości... Dziwne. - powiedziałam pod nosem.
Niemożliwe, żeby Niall nie chciał wiedzieć gdzie jestem i co robię. Coś tu był nie tak... Zanim zdążyłam zareagować, zostałam ściśnięta przez dwa silne ramiona.
Wydało mi się to zbyt podejrzane.
- Zrobiłeś to.
- Ale co? - zapytał niewinnie.
- Dałeś znać Naiall'owi, że nie wrócę na noc i praktycznie cały piątek.
- Yyy... To ja idę zrobić nam kawę.
Puścił mnie, ale pociągnęłam go do tyłu za koszulkę, którą miał już na sobie. Potknął się tak, że tyłkiem oparł się o parapet okna. Powoli podeszłam i wsadziłam zimne ręce pod jego bluzkę. Syknął cicho, z zaciekawieniem patrząc, co zamierzam zrobić.

- Planowałeś to od początku, prawda? - zmrużyłam groźnie oczy.
- Coś ty! - zaparł się.
Zdradził go wielki uśmiech na twarzy, którego nie potrafił ukryć.
- Co ja się z tobą mam... - westchnęłam i zrobiłam kilka kroków w tył.
Wzięłam swoje schodzone ubrania, bo nie miałam wyboru. Jakoś wytrzymam, a do domu nie miałam daleko. Kiedy wróciłam, zastałam Zayna w kuchni.
- Serio robisz kawę? - usiadłam przy stole.
- O tej porze? Chyba oszalałaś. - prychnął.
- Zawieziesz mnie do domu?
Malik oparł się tyłem o blat i patrzył na mnie w skupieniu.
- Po co?
- Musze się ubrać w czyste ciuchy, a poza tym wcale nie powinno mnie tu być.
- Mi nie przeszkadza twoja obecność. - wzruszył ramionami, trzymając dłonie w kieszeniach spodni.
Spanikowałam, czując ciepło w środku.
- Chcesz się bawić w uroczą parkę? - uniosłam brwi wysoko.
Nie odpowiedział. Może powiedziałam to zbyt niedelikatnie. Nie powinnam była tego mówić... Nie to miałam na myśli.
- Zayn... - spuściłam wzrok na palce. - Ja nawet nie wiem na jakim etapie znajomości jesteśmy. Do tego dużo przeszliśmy.
- Przecież mieliśmy spróbować. - powiedział cicho.
- Tak, wiem. Mamy zachowywać się jak para czy tylko spędzać ze sobą czas? Tej kwestii nie rozumiem w określeniu "spróbować".
- Jak myślisz?
Teraz ja nie odpowiedziałam. Odchrząknęłam niezręcznie.
- Powinnam się zbierać.
Zayn popatrzył na mnie przez chwilę, a ja starałam się odczytać coś z jego oczu.
Bez skutku.
- Chodź. - wziął kluczyki i przeszedł na korytarz.
Szłam za nim, a chwilę potem siedzieliśmy już w samochodzie. Żadne z nas nie odezwało się przez całą drogę. Zatrzymał się, a ja zgrabnie wysiadłam. Odwróciłam się jeszcze, żeby powiedzieć skromne "cześć", ale chłopak mnie wyprzedził.
- Pracuję cały weekend. - oznajmił. - Zdzwonimy się, dobrze?
- Jasne. - uśmiechnęłam się mimo woli. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, kocie. - mrugnął do mnie, uśmiechając się cwaniacko.
Zawstydziłam się lekko, przez co stałam chwilę w miejscu i patrzyłam na znikający samochód. Potrząsnęłam głową i zamrugałam szybko, żeby przywrócić się do stanu "mózg włączony". Zadowolona z mile spędzonych prawie dwóch dni, weszłam do domu.
- Myślałem, że u niego zamieszkasz. - takie słowa otrzymałam na powitanie.
- Cześć, braciszku. - odpowiedziałam tak samo sarkastycznym tonem jak on.
- Cześć.
- Gdzie Melanie?
- Poszła na rozmowę kwalifikacyjną.
- Jak to? - zapytałam, idąc w stronę kuchni. - Zmienia pracę?
Blondyn szedł tuż za mną.
- Nie, ale jej szef chcę ją na umm... tak jakby wyższym stanowisku. Chce zrobić z niej jednego z głównych fotografów i muszą załatwić całą papierkową robotę. Siedzi tam od południa.
- Mówisz? Ciekawe.
- Trzymam za nią kciuki.
- Trzymaj, trzymaj, a ja idę się wykapać.
Odstawiłam szklankę, z której w trakcie rozmowy piłam wodę i wbiegłam po schodach na górę. Nie mogłam się doczekać, aż cieplutki strumień wody umyje moje polepione ciało. Przypomniałam sobie, że nie wykąpałam się po "sesji obściskiwania" z Malikiem. Na samo wspomnienie oblała mnie fala gorąca, a puls przyspieszył.
Co ty ze mną robisz człowieku?

***

- Jessy, wypad do sklepu!
- Sam idź, Niall!
- Powiedziałem coś!
- Nie!
- Jessy!
- Niall!
- Zamkniecie się w końcu?! Ktoś tu próbuje spać! - wtrąciła się Melanie.
Tak właśnie wyglądał nasz poniedziałkowy poranek. Zabrakło mleka i świeżego pieczywa, a nikt z nas nie miał zamiaru ruszyć tyłka do sklepu. Ja leżałam na łóżku w pokoju, a Niall lamentował nad brakiem mleka do kawy w kuchni.
- Jessy, złaź tutaj! - krzyknął ostatni raz.
Jęknęłam i wstałam ociężale. Wiecie jak to jest przenosić wieloryba do oceanu? Tak to mniej więcej wyglądało w moim przypadku.
- Czego? - zapytałam, stawiając się w kuchni.
- Ubierz się i idź do tego cholernego sklepu. - syknął.
- A ty nie możesz? Już jesteś ubrany.
- Nie dyskutuj!
- Boże, zachowujesz się jak tata.
- Wypad.
Zaśmiałam się z jego zachowania, ale postanowiłam zrobić co kazał. Szybko się ogarnęłam i kilka minut później szłam spacerkiem do najbliższego sklepu. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że sklep jest niedaleko starego domu Zayna.
- Dzień dobry, pani Batts. - przywitałam się ze starsza sprzedawczynią, zaraz po przekroczeniu drzwi.
Kupiłam wszystkie potrzebne rzeczy i z pełną torbą zabrałam się w podróż powrotną. Nagle wpadłam na jakiegoś kolesia, przez którego prawie wysypałam zakupy.
- Uważaj jak biegasz, dupku! - oburzyłam się, oglądając się dookoła.
Musiałam się upewnić, że nic mi nie wypadło.
- Muszę utrzymać formę dla mojego kociaka.
Co takiego?
- Słucham? - wytrzeszczyłam oczy zszokowana i dopiero teraz popatrzyłam na obcego. - Zayn?
Uśmiechnął się bezczelnie i objął mnie w pasie.
- Tęskniłaś? - wymruczał.
- Co ty tu robisz?
Ciągle nie pozbyłam się mojego oburzenia.
- Biegałem, ale pewna urocza pani postanowiła zrobić mi przeszkodę w postaci swoich cycków.
Uderzyłam go pięścią w ramie, na co się zaśmiał.
- Nie odzywałeś się.
Zrobiłam smutną i super słodką minę.
- Pracowałem.
- Rozumiem. - uśmiechnęłam się ciepło. - Tęskniłam.
Przygryzłam wargę i jedną rękę zarzuciłam na szyję Malika. Puściłam w niepamięć naszą ostatnią, małą sprzeczkę w jego mieszkaniu.
- Och, naprawdę? - droczył się. - Jak bardzo?
- Bardzo. - wyszeptałam zmysłowo.
- Tak bardzo, ze jesteś w stanie pocałować mnie na środku ulicy spoconego od ćwiczeń.
- Ugh, nie!
Ze śmiechem odepchnęłam go od siebie i otrzepałam z ubrań niewidzialny pyłek.
- Nie igraj z ogniem, kocie. - rzucił.
- Już dawno go oswoiłam, panie Niebezpieczny.
Mulat uniósł jedną brew i przyglądał mi się uważnie. Torba zaczęła ciążyć mi w dłoni, więc przypomniałam sobie o śniadaniu.
- Muszę wracać. Jeszcze nic nie jadłam.
- Dobrze.
- Do zobaczenia? - zapytałam z nadzieją.
- Do zobaczenia. - mrugnął do mnie. - Zadzwonię. Obiecuję.
Zayn potruchtał dalej, a ja wróciłam spokojnie do domu.

***

Przez całe przedpołudnie siedziałam jak na szpilkach. Telefon trzymałam w ręku i na niczym nie mogłam się skupić. Za bardzo zależało mi na Zaynie. Przecież nawet go nie kochałam....
Ups, kłamstwo.
Nagle telefon zadzwonił.
- Słucham? - odebrałam szybko.
Usłyszałam krótki, seksowny śmiech po drugiej stronie.
- Czyżbyś czekała na mój telefon?
- Wcale nie. - mruknęłam.
Dobra, miał rację.
- Jasne, jasne.
- Po co dzwonisz? - zmieniłam temat.
- Obiecałem, więc dzwonię.
- Cieszę się, że dotrzymujesz słowa.
- Spodziewaj się mnie za jakieś dziesięć minut.
Po tych słowach się rozłączył. Zamrugałam szybko zdezorientowana. Otrząsnęłam się z szoku i sprawdziłam w wyświetlaczu, czy wyglądam dobrze. Było dobrze.
Zeszłam na dół, gdzie zastałam Nialla i Melanie. Przywitałam się buziakiem z dziewczyną.
- Sesja psychologiczna dzisiaj? - zapytała, kiedy usiadłam obok niej.
- Wieczorem?
- Dla mnie bomba. - puściła mi oczko.
- To jesteśmy umówione.
Zaczęliśmy komentować głupi teleturniej i przekrzykiwać się, która para graczy powinna przejść dalej. Już mieli przyznać punkty moim wybrańcom, kiedy dostałam SMS-a.

NADAWCA: Zayn
"Idź do pokoju"

Zmarszczyłam czoło, ale bez większego wahania podniosłam tyłek z kanapy i poszłam na górę. Para zakochanych nie zdążyła nawet zapytać gdzie idę, bo byli zbyt zajęci telewizorem. Na luzie przekroczyłam próg mojego pokoju, po czym o mały włos nie dostałam zawału.
- Kurwa. - syknęłam.
- Też kobieta, tylko cipa płatna. - odpowiedział zuchwale.
- Co ty tu robisz?
- Czekam.
Zmroziłam go spojrzeniem. Przecież to nic takiego, że Malik wszedł sobie do mojego pokoju PRZEZ OKNO i siedział teraz na fotelu przy biurku, bawiąc się ołówkiem.
- Jesteś idiotą.
- I tak mnie kochasz.
Zaniemówiłam, a kiedy mulat ogarnął, co powiedział zareagował tak samo. Odchrząknęłam niezręcznie i usiadłam na łóżku.
- Jak ci minął dzień? - rzuciłam pierwsze lepsze pytani, które przyszło mi do głowy.
- Jeszcze pół tego dnia przed nami, Jessy. - uniósł jedną brew, patrząc się na mnie z rozbawieniem.
- Co cie tak śmieszy?
- Twoje zakłopotanie.
- Spadaj. - wystawiłam mu język.
- Słodko się czerwienisz. - rzucił od niechcenia.
Prychnęłam z pogardą.
- Już to słyszałam.
- Nie wiem, czy wiesz, ale zamierzam spędzić resztę poniedziałku z tobą.
- Miło, że mnie informujesz. Nie masz pracy?
- Wyganiasz mnie?
Powiedział to tak gorącym głosem, że się podnieciłam. "Bądź twarda!" - dopingowała mnie podświadomość.
- Może...
Przygryzłam zmysłowo wargę, obdarzając chłopaka "niewinnym" spojrzeniem.
- Nie rób tego, bo nie będę się powstrzymywał.
- Niall i Melanie są na dole. - westchnęłam. - Jaka szkoda.
Zayn nie wytrzymał mojego droczenia się i rzucił się na mnie. Przygwoździł mnie do materaca. Pisnęłam cicho.
- Zejdź grubasie. - wydusiłam, starając się go zepchnąć.
- Ja ci dam grubasie!
Zaczął mnie łaskotać, a ja nie potrafiłam długo powstrzymywać głośnego śmiechu.
- Zorientują się. - jęknęłam.
Przestał mnie torturować, ale nie zabrał ręki z mojej talii. Byłam w gotowości na atak.
- Wiesz na co mam ochotę? - zamruczał, zniżając się do mojego ucha.
- Frytki?
Posłał mi spojrzenie "Are you fucking kidding me?" i cmoknął moją żuchwę.
- Nie... - spojrzał mi w oczy. - Dobrze wiesz, co mam na myśli.
Westchnęłam ciężko i pokręciłam litościwe głową.
- Jesteś seksoholikiem.
- To źle? - zdziwił się.
- Zamęczysz swoją wybrankę.
- Nie martw się, dasz radę.
Co? Czy on...? Tak? Czy on własnie zasugerował, że niby ja jestem tą wybranką? Przecież my nawet nie byliśmy właściwą parą. Czemu ciągle o tym przypominam?! Yyy... Jesteśmy dość nietypowym połączeniem, ale... Tak myślę.
- Złaź ze mnie. - syknęłam przez zęby.
- Mi tu dobrze
- Uwielbiasz mnie męczyć. - powiedziałam zrezygnowana.
Malik zamknął mi usta pocałunkiem. Słodkim pocałunkiem, który nie przeszedł w namiętny. Dziwne. Całowaliśmy się leniwie i spokojnie, co bardzo mi odpowiadało. Nagle usłyszłam pukanie do drzwi.
- Jessy?
To Niall!
Zayn gwałtownie zszedł ze mnie i schował się w koncie obok szafy, gdzie nie był widoczny z drzwi. Poprawiłam włosy, odetchnęłam i otworzyłam blondynowi.
- No? - oparłam się o futrynę, żeby czasem nie chciał wejść do środka.
- Ugotowaliśmy obiad. Idziesz jeść?
To ile ja tu siedziałam. Pół godziny?
- Tak. - przytaknęłam, drapiąc się po karku.
Brat miał już odejść i nawet podszedł do schodów, ale w ostatniej chwili odwrócił się z cwanym uśmieszkiem. Popatrzyłam na niego, unosząc wysoko brwi.
- Jego też zaproś. - kiwnął w kierunku wnętrza pokoju. - Cześć Zayn! - krzyknął.
Zatrzasnęłam drzwi za śmiejącym się Niallem i podbiegłam do mojego okna, które wychodziło na podjazd. Uderzyłam się dłonią w czoło z głośnym plaskiem.
- Serio Malik? - zapytałam sarkastycznie. - Serio?
- O co ci chodzi? - zapytał, stając obok mnie.
- Naprawdę postawiłeś samochód pod samym domem, wszedłeś przez okno i miałeś nadzieję, że Niall cię nie zauważy? Mimo wszystko nie jest aż taki głupi.
Chłopak popatrzył na mnie z miną niewiniątka.
- Miałem nadzieję.
- Jesteś głupi! - zaśmiałam się i cmoknęłam go w usta, co było takie typowe dla par. - Chodź na obiad.
Złapałam go za rękę i wyciągnęłam z pokoju. Na początku stawiał lekki opór, ale kiedy poczuł na korytarzu zapach popisowego dania Melanie, nie mógł się oprzeć.

Tak samo jak ja nie potrafiłam oprzeć się jemu.

środa, 18 lutego 2015

Rozdział 50

Kolejny rozdział w sobotę ;)

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Zayn*

Jessy wywołała we mnie mieszane uczucia. Skoro mieliśmy spróbować wywołać w sobie pożądanie, to znaczy, że będziemy musieli spędzać razem więcej czasu... Musiałem wygrać zakład. Chciałem oglądać Jessy w bieliźnie przez cały dzień.
Dziewczyna właśnie poszła się przebrać do starej budki i wcale nie pomyślałem o tym, żeby ją podejrzeć... Zakradłem się bliżej małego okienka i wychyliłem się. Starałem się, żeby mnie nie zauważyła, bo pewnie miałbym przechlapane. Trafiłem w idealny moment. Jessy własnie zdjęła górną cześć kombinezonu i chciała założyć koszulkę. W prawdzie widziałem tylko jej nagie plecy, ale nieźle mnie to podkręciło. Kiedy zakryła górę i zaczęła ściągać dół stroju, zniszczyłem tą piękną chwilę. Z tego całego zamroczenia kopnąłem gałąź, która uderzyła w starą rynnę.
- Kurwa. - syknąłem.
Namierzyłem wzrok dziewczyny, który teraz spoczywał na mnie. Patrzyła się jak na idiotę, którym w tym momencie byłem. Pomachałem jej i zniknąłem z miejsca zdarzenia. Czy było możliwe, żebym po czymś takim czuł się głupio? Chociaż z drugiej strony... Podnieciłem się.
Nie wiem, jak wytrzymam z nią w zamkniętej przestrzeni.

*Jessy*

Dotarliśmy do najbliższego hotelu w ciągu kilku minut. Nie miałam pojęcia co zaplanował Zayn, ale ciekawość wypalała mnie od środka. Nasz zakład trwał, ale żadne z nas nie zrobiło, jak dotąd, żadnego ruchu. Widziałam go doskonale, kiedy podglądał mnie podczas przebierania się. Specjalnie nie reagowałam.
Malik zaparkował samochód na podziemnym parkingu i wysiadł. Zrobiłam to samo, dołączając do
niego w drodze do środka. Zatrzymaliśmy się przy recepcji.
- Rezerwacja na nazwisko Malik. - rzucił, bawiąc się karta kredytową.
Uprzejmie uśmiechnięta młoda recepcjonista wklepała dane do komputera i sięgnęła po klucz, którym okazał się zwyczajny złoty kluczyk z przywieszką "1069".
Ile ten hotel musiał mieć pięter?!
W prawdzie nie wyglądał na ekstremalnie drogi, ale do najtańszych też nie należał. Rozejrzałam się po przestronnym korytarzu, który był oświetlony milionami małych żaróweczek złączonych w jeden
żyrandol. Efekt końcowy - niesamowity.
- Chodź. - mulat złapał mnie za rękę i poprowadził do windy.
Kiedy wsiedliśmy, Zayn wcisnął guzik z numerem "10" i oparł się o ścianę. Przejrzałam się w lustrze za nami, poprawiając włosy. Czułam się strasznie brudna po tych naszych zawodach i czym prędzej musiałam wejść pod prysznic. Malik podszedł do moich pleców na maksymalnie bliską odległość i przerzucił mój kucyk na jedną stronę. Zbliżył usta do mojej szyi i dmuchnął delikatnie. Uśmiechnęłam się cwaniacko na jego gest. Starał się doprowadzić mnie do ostateczności, ale mógł to zrobić tylko pocałunkiem, a to było zabronione. Chyba, że odnalazłby moje słabe punkty...
- Co ty robisz? - westchnęłam, obserwując w lustrze starania Zayna.
- Nic. - mruknął.
Liznął płatek moje ucha i pocałował skórę tuż pod nim. Wypuściłam niekontrolowany jęk.
- O to chodziło. - wyprostował się, spojrzał na mnie i puścił oczko. - Już znam twój słaby punkt i podejrzewam, ze ten nie jest jedyny.
Przewróciłam oczami i usłyszałam charakterystyczny dźwięk, oznajmiający, ze jesteśmy na właściwym piętrze. Z łatwością odnaleźliśmy nasz pokój. Już w środku rozlokowaliśmy zabrane ze sobą rzeczy i rozejrzeliśmy się. Kwatera miała niedużą łazienkę, zaś resztę miejsca zajmowała sypialnia z wielkim łóżkiem.
- Ładnie tu. - powiedziałam. - Tak skromnie.
- Podobno to pokój zakochanych.
- Cóż, niestety... Widocznie nie miałeś wyboru. - rzuciłam sarkastycznie.
W duchu nie chciałam, żeby pomyślał, ze go nie lubię, ale nie chciałam tez żeby pomyślałam, że lubię go trochę za bardzo. No co? Nie chciałam, żeby mnie wyśmiał.
- Pyskata, jak zawsze. - pokręcił głową litościwie. - Chcesz odpocząć?
- Chcę się wykąpać.
- Pomóc ci?
- Dam sobie radę.
Wystawiłam język w jego kierunku, obserwując jak zagryza wargę , lustrując moje ciało.
- Jesteś pewna? - droczył się. - Wyobraziłem sobie jak...
- Na sto procent. - przerwałam mu. - Idź zamów jakąś kawę czy cokolwiek.
- Może coś mocniejszego? - uniósł pytająco brew.
- Nie pogardzę.
Tym razem ja puściłam oczko do niego, wygrzebałam z małej komody czysty, duży, bladoróżowy ręcznik i zniknęłam za drzwiami łazienki. Rozluźniłam zmęczone mięśnie pod gorącymi strumieniami, po czym namydliłam się małym, hotelowym szamponem. Czyściutka i pachnąca wróciłam do Malika. Niestety nie miałam ubrań na zmianę, więc owinęłam ciało ręcznikiem. Na chłopaka natknęłam się przy blacie małego stolika. Siedział na jednym z dwóch krzeseł i przeglądał komórkę.
- Umm, Zayn... - zaczęłam niezręcznie.
Stałam przed nim w samym ręczniku. Chwilę potem uświadomiłam sobie, że to było bardzo dobrą prowokacją.
- Tak? - odwrócił się w moją stronę i zamarł.
Udawałam, że nie zauważyłam jego reakcji.
- Z racji, że nie poinformowałeś mnie wcześniej o tak długim pobycie poza domem, nie zabrałam żadnych czystych ubrań. Czy byłbyś tak łaskawy i pożyczył mi chociaż jakąś koszulkę?
Widziałam tą jego torbę, którą wyciągnął z bagażnika i zataszczył tutaj. Wcale nie była mała. Sam się naszykował, a mi nawet nic wcześniej nie wspomniał.
- Wydaje mi się, że tak wyglądasz o wiele lepiej.
Prychnęłam.
- Nie sądzę.
Chłopak westchnął ciężko i zwlekł tyłek z krzesła. Przeszłam za nim do części sypialnianej, czekając aż znajdzie coś odpowiedniego dla mnie.
- Nie ma za co. - rzucił we mnie kłębkiem ciuchów, którym okazały się być koszulka i sportowe spodenki.
Przeklęłam pod nosem na niego, przerzucając rzeczy przez ramię.
- Nie pyskuj, bo będę kazał ci chodzić w ręczniku... albo bez.
- Tak, tak.
Machnęłam na niego ręką. Niestety nie zdążyłam się oddalić, bo złapał mnie w pasie i odwrócił w swoja stronę. Mocno objął mnie ramionami, a kciuki zaczepił na krańcu ręcznika na moich plechach. Przeszedł mnie dreszcz.
- Puść. - syknęłam, starając się uwolnić.
- Jedno pociągnięcie, a ten słodki ręczniczek będzie leżał na podłodze. - zagroził szeptem.
Nasze nosy się stykały i nie, wcale nie miałam ochoty go pocałować.
- Jedno kopnięcie w krocze i twoje seksowne ciało będzie leżało na podłodze.
Zaśmiał się szyderczo.
- Nawet nie masz możliwości, żeby unieść nogę do odpowiedniej wysokości.
- Tak? - uniosłam brwi drwiąco. - Ale mam wolne ręce.
Wbrew rozsądkowi zsunęłam dłoń na intymne miejsce Malika i zacisnęłam na nim dłoń. Chłopak przymknął powieki i jęknął.
- Puść. - warknął po chwili.
- Najpierw ty.
Zastanawiał się przez minutę i wypuścił mnie ze swojego żelaznego uścisku, a ja zabrałam moją rękę.
- To ci się udało. - rzucił gniewnie.
- Wiem.
- Lepiej stąd wyjdź, bo nie ręczę za siebie.
Zaśmiałam się głośno i uciekłam do łazienki, zanim zdążył ruszyć za mną swoje cztery litery.

***

- Obejrzyjmy jakiś film! - pisnęłam. - Nudzę się!
Zgromił mnie zabójczym spojrzeniem.
- Uspokój hormony kobieto.
- Powiedziałeś, że wracamy nad ranem, a przed nami jeszcze calutka noc, więc co mamy robić?
- Ty już wiesz co. - poruszył brwiami jednoznacznie.
- O nie. - pogroziłam mu palcem. - Mamy zakład.
- Wiem i nie pomaga mi w wygrywaniu twój obecny strój.
Wygładziłam za duży podkoszulek, który miałam na sobie i spojrzałam na Malika bez zrozumienia.
- Co z nim nie tak?
- W sumie nic. - wzruszył ramionami. - Tylko tyle, że chciałbym to z ciebie ściągnąć.
Nabrałam gwałtownie powietrza, a serce zabiło mi trzy razy szybciej. Nie odpowiedziałam, tylko poprawiłam się na swoim miejscy. Siedzimy na podłodze przy końcu łóżka, o które opieramy się plecami. Stąd mieliśmy widok na nieduży telewizor, stojący na małej komodzie.
Mulat uśmiechnął się zwycięsko i nacisnął guzik w pilocie. Przeskakiwał przez kanały, aż wyrwałam mu urządzenie i włączyłam pierwszy lepszy film. Okazało się, że to "Rambo".
Zajebiście!
Czujecie ten sarkazm?
- Idealnie. - ucieszył się Zayn. - To możemy oglądać.
Zabrał mi pilot, żebym nie przełączyła i zainteresował się filmem. Nudząc się, stukałam palcami o podłogę. Po pewnym czasie to też mi się znudziło. Ziewnęłam zmęczona i spojrzałam na zegarek. Trzecia nad ranem...
Zachciało mi się podokuczać Malikowi, więc uklęknęłam tuż przy boku chłopaka, złapałam dłonią jego brodę i zbliżyłam się do ucha.
- Co ty robisz? - mruknął Zayn, bardziej zainteresowany filmem niż mną.
W odpowiedzi liznęłam płatek jego ucha. Całowałam, gryzłam i ssałam bok jego twarzy. Chłopak przymknął oczy, poddając się mojej pieszczocie. Zniżyłam język na szyję i tam zaczęłam tą samą grę, co przy uchu. Zayn mruczał jak kotek, a i jęknąć mu się zdarzyło. Kiedy na chwilę przestałam, zobaczyłam wypukłość w spodniach Malika. Ucieszona z małego sukcesu wróciłam do poprzedniej czynności. Ocknął się dopiero wtedy, jak skończyłam robić mu malinkę na obojczyku.
- Ej. - wyswobodził się i odsunął na kilka centymetrów. - Co ty robisz?
- Ja? - zdziwiłam się. - Nic.
- Tak? - uniósł brwi pytająco.
- Mhm.
- Dobrze.
Złapał mnie za biodra i posadził na swoich nogach. Poczułam na kroczu już wspomnianą wypukłość i się uśmiechnęłam. Przygryzłam zmysłowo wargę.
- Widzę, że twój kolega obudził się do życia.
- Zazwyczaj się nie dogadujemy.
- Przykro mi. - zachichotałam.
Chłopak popatrzył na mnie takim wzrokiem, ze aż przeszedł mnie dreszcz. Zamilkłam i czekałam na rozwój wydarzeń. Zayn przyciągnął mnie bliżej siebie i zaczął całować moją szyję. "Chcesz się odwdzięczyć, tak?" - pomyślałam złośliwie.

- Zayn, przestań. - jęknęłam, gdy przygryzł delikatnie moje ucho.
Nie zareagował tylko przeniósł się niżej. Dyszałam ciężko, jęcząc raz po raz. Ten idiota działał na mnie niesamowicie, tego nie mogłam zaprzeczyć. Nie kontrolując własnego ciała, zaczęłam poruszać biodrami, przez co ocierałam się o krocze Malika. Ta chwila mogła trwać dosłownie kilka minut,   czułam jakby to była wieczność. Żadne z nas nie przestawało wykonywać swoich czynności. Wplotłam dłonie w jego włosy i pociągnęłam lekko.
- Lepiej skończ. - westchnął, zaciskając zęby. - Zaraz um, z-zaraz dojdę.
- Och, umm... Ja też.
Jeszcze bardziej wzmocniłam ruchy bioder.
- Jessy. - sapnął mi do ucha.
Równocześnie zesztywnieliśmy i razem przeżyliśmy orgazm. Po kilku sekundach opadłam na tors mojego towarzysza rozkoszy i zamknęłam oczy. Objął mnie ramionami i odetchnął ciężko. Reszty nie pamiętam.
Zasnęłam.

***

Obudziłam się następnego ranka w obcym łóżku. Podniosłam się do pozycji siedzącej i uważnie zeskanowałam otoczenie. Już gdzieś wcześniej je widziałam. Już wiem!
Byłam w mieszkaniu Malika. Chyba zmienił kolor ścian... nowe meble? Ta kanapa jakaś wygodniejsza.
Zeszłam z łóżka, żeby zobaczyć że jestem tylko w męskiej koszulce i to jest... o nie. To była ta koszulka, którą kupiłam mu przed moim pierwszym wyjazdem. Dlaczego jeszcze ją pamiętałam? Sama nie wiem. Może przez to, że związała się z pewnymi wydarzeniami z tamtego dnia, kiedy mu ją wręczałam... Nieważne. Czemu w ogóle ją zatrzymał?
Po ciuchu przystanęłam na progu kuchni. Obserwowałam jak Zayn robi kawę w dwóch dużych kubkach.
- Wstałaś. - powiedziała z uśmiechem nawet na mnie nie patrząc.
Czyżby wyczuł moją obecność?
- Co robimy u ciebie?
Zajęłam jedno z krzeseł przy niedużym stole. Założyłam nogę na nogę, żeby nie świecić majtkami. Mulat krzątał się przy blacie tyłem do mnie.
- Pokój w hotelu mieliśmy wynajęty na określony czas, więc nie mogliśmy tam zostać. Kiedy usnęłaś, spakowałem ciebie i rzeczy do samochodu i oto jesteśmy w skromnej rezydencji samego pana Zayna Malika.
Zaśmiałam się i przewróciłam oczami na jego dziwne zachowanie.
- Dlaczego jestem w innej koszulce?
- Po prostu chciałem popatrzeć na twoje ciało, więc uznałem, ze dobrą wymówką będzie zmiana ubrania.
Czasami przerażała mnie jego szczerość, co do pewnych rzeczy.
- Mogłeś mnie obudzić, a nie targać na rękach. - mruknęłam, ignorując jego odpowiedź.
- Nawet nie zaczynaj.
- Strasznie szybko się denerwujesz, wiesz?
- Ja? Coś ty.
- Mówię ci. Co tylko nie powiem, to już ci żyłka na czole pulsuje. Może powinieneś się wybrać do jakiegoś lekarza? Serio.
- Nie drażnij się ze mną, Jessy. - ostrzegł poważnym tonem. - Nie mam ochoty na żarty.
Zmarszczyłam czoło w zdziwieniu.
- Dlaczego?
- Wczoraj, a raczej dzisiaj w nocy, doprowadziłaś mnie do orgazmu nawet nie dotykając o mnie swoją  nagą skórą, spaliśmy razem w łóżku i masz na sobie TYLKO moją koszulkę. Nie mam żadnych powodów, żeby być złym. - sarkazm aż się wylewał z jego wypowiedzi.
- Ja ich nie widzę.
- Jest jeden.
- Jaki? - zaciekawiłam się.
- Chcę cię pieprzyć, a nie mogę.
Zachłysnęłam się powietrzem, serce zabiło mi trzy razy szybciej, a policzki nabrały koloru. Czy tu jest duszno? Nie?
- Przegraj zakład. - uśmiechnęłam się cwaniacko. - Nic prostszego.
- Nie przeginaj. - syknął. - Dobrze wiesz, że nie dam ci wygrać.
- Wiem.
- Więc przestań mnie prowokować.
Zaśmiałam się głośno, a chłopak obrzucił mnie groźnym spojrzeniem brązowych oczu.
- Oj już dobrze, nie będę. - uśmiechnęłam się niewinnie.
Malik postawił przede mną kubek z aromatyczną i parującą kawą, a sam usiadł na przeciwko mnie ze swoim napojem.
- Jak ci się spało? - zapytał, biorąc łyk.
- Dobrze. Myślę, że nie obmacałeś mnie podczas snu.
- Jakże śmiałbym.
- Ja myślę, bo to by oznaczało jedno... - zrobiłam dramatyczną pauzę. - Twoją sromotną klęskę.
- Chciałabyś. - syknął.
Popatrzyłam na niego kuszącym wzrokiem i przygryzłam wargę. Dodałam jeszcze kilka seksownych gestów i już wiedziałam, że jest mój. Nie będzie umiał się długo opierać.
- Oj chciałabym. - westchnęłam.
W tym momencie wiedziałam że przegięłam. Zayn wstał gwałtownie, w ciągu sekundy znalazł się przede mną i jednym ruchem zarzucił mnie sobie na ramię. To co, że teraz było widać mi cały tyłek, przecież to nic takiego.
- Zayn! - pisnęłam. - Postaw mnie na podłogę!
Waliłam pięściami o jego plecy, krzyczałam i prosiłam.
Nic.
- Miarka się przebrała.
Przeszliśmy do salonu i Malik rzucił mnie na niepościelone łóżko. Opadłam bezwładnie w miękką kołdrę, tłumiąc kolejny pisk zaskoczenia. Uważnie obserwowałam chłopaka, który działał jak w jakimś szale. Nie chodziło mi o to, że mnie przerażał czy coś, po prostu dążył konsekwentnie do jednego. Mulat, trzymając kolana po obu stronach moich bioder, zatrzymał się i patrzył na mnie pożądliwym wzrokiem.
- Malik, uspokój się. - powiedziałam spokojnie. - Chcę wrócić i wypić kawę.
- Zrobię ci drugą.
- Ja nie żartuję.
- Wiem, ja też.
- Przegrasz zakład.
Starałam się go jakoś odwieźć od rzeczy, którą oboje będziemy żałowali.
- Pierdolić zakład. - rzucił niecierpliwie.
Odetchnęłam głęboko, a moje serce się zatrzymało. Zayn właśnie zawisnął nad moją szyją. Czułam jego gorący oddech i mocne, męskie perfumy. Zbliżył usta do mojego ucha i wyszeptał:
- Teraz będziesz tylko moja.

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 49

Kolejny rozdział w środę (postaram się xD )

Kocham! xx

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypomnienie:
"(...)
Pogłaskał mnie po plecach i pocałował w czubek głowy.
- Wiesz, co?
- Hm? - podniosłam na niego wzrok.
- Mówiąc, że mam dziewczynę, miałem na myśli ciebie."

***

*Jessy*

Gwałtownie cofnęłam się do tyłu o kilka kroków. Co on powiedział? Dobrze usłyszałam?
- Zayn umm, co ty... ale... noo... jak, to... yyy... o matko. - złapałam się za głowę w kompletnym osłupieniu.
Powiedział tak Katy, bo chciał żeby się odczepiła czy powiedział to, bo w głębi duszy tego chciał? On tylko stał i się uśmiechał. Dupek. Umm... przystojny dupek.
Ugh!
- Przyjadę po ciebie jutro. Ubierz się wygodnie.
Puścił mi oczko i wsiadł do samochodu. Wpatrywałam się tępo w odjeżdżające auto. Co się właściwie wydarzyło?
- Do zobaczenia. - wyszeptałam i przygryzłam wargę.
Próbowałam powstrzymać uśmiech, który wkradał mi się na usta. Czy my się własnie umówiliśmy? Zayn nazwał mnie swoją dziewczyną. Co prawda tylko przed Katy i nieoficjalnie, bo nie powiedział jej imienia, ale to zawsze coś, prawda?
- Już myślałam, że cię porwał! - krzyknęła zestresowana Melanie, dopadając mnie na korytarzu.
Prychnęłam i wyswobodziłam się z jej uścisku, odpychając jej ramiona.
- O co ci znowu chodzi? - jęknęła.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie zamierzasz się do mnie odzywać, tak? Co ja znowu takiego zrobiłam?
- Nieważne. - rzuciłam i weszłam do kuchni.
Tak samo jak Niall, Melanie uważała Zayna za jakiegoś bandziora czy nawet gangstera. Kiedyś dopingowała mnie w sprawie z nim, a teraz co? Pewnie blondyn nagadał jej głupot, albo po prostu nie chce, żebym się z  kimś spotykała.
Zrobiłam sobie kilka kanapek i przeniosłam się do pokoju. Minęłam rudą, która próbowała oddziaływać na mnie gniewnym spojrzeniem. Gdybym nie miała nic innego na głowie, pewnie bym się przejęła. Poza tym, kiedy potrzebowałam wsparcia od bliskich, to go nie miałam. Zjadłam wszystko ze smakiem i dopiero teraz zauważyłam, ze byłam zajebiście głodna. Biorąc nowe ubrania, poszłam do łazienki. Doprowadziłam się do porządku i znowu zeszłam na dół. W tym całym zamieszaniu nawet nie zauważyłam, że jest już wieczór. Dosiadłam się do Mel i Nialla w salonie i oglądałam telewizję jakby nigdy nic. Czekałam na ich reakcję.
- Jessy? - odezwał się Niall.
- Tak? - udałam obojętność.
Tak naprawdę miałam dość tych ciągłych sprzeczek i nieodzywania się. Bolało mnie to, choć tak naprawdę sama to powodowałam. No, przynajmniej po części.
- Coś się stało? Dobrze się czujesz? - zmarszczył czoło zdezorientowany.
- Oczywiście. Czemu pytasz?
Brat przewrócił oczami.
- Ja z nią, kurwa, oszaleję. - westchnął.
Wstałam, stanęła przed nimi i się na nich rzuciłam. Tak zwyczajnie i po prostu zaczęłam ich przytulać. Po zdezorientowaniu nastąpiło rozbawienie. Śmialiśmy się wniebogłosy. Strasznie mi tego brakowało. W końcu wszyscy wylądowaliśmy na podłodze.
- Dobra. - wydusiłam, trzymając się za brzuch. - Mam dosyć tych czułości.
Zakochani przytaknęli.
- Czyli między nami wszystko, okey? - zapytała Melanie, poprawiając włosy.
- Tak. - odpowiedziałam bez wahania.
- A co z... - zaczął Niall.
- Jeśli chodzi o Malika, to jutro z nim wychodzę, a nic wam do tego, jasne?
Potulnie przyznali mi rację, po czym wróciliśmy do oglądania durnego serialu.

***

Dobra, spanikowałam.
Nie wiedziałam, co mam włożyć na randkę z Zaynem. Powiedział, żebym ubrała się wygodnie, ale jak tu wyglądać zarazem wygodnie i seksownie? Hmm... może dżinsowe spodenki i koszulka? Tak? Okey! Wygrzebałam odpowiedni zestaw z szafki i popędziłam do łazienki. Kilkanaście minut później byłam gotowa. W pasie zapięłam saszetkę, którą niedawno kupiłam i włożyłam do niej telefon, chusteczki i pomadkę do ust. Zeszłam na dół i założyłam tenisówki. Zdecydowałam, że będzie mi ciepło, chociaż nie wiedziałam co, gdzie i jak długo będziemy robić.
- Już wychodzisz? - zapytał Niall.
- Za chwilę, a co?
Dokończyłam sznurować but i spojrzałam na niego, siedząc na podłodze.
- Nie, nic...
- Niall... - powiedziałam ostrzegawczym głosem. - Jeśli masz zamiar znowu robić mi wykład, to możesz sobie darować.
- Nie. Ja tylko... Ehh... Po prostu sam nie wiem. Jakoś nie mogę pogodzić się z tym, że jesteś już taka dorosła. Utrzymujesz się i w ogóle.
- Och, Niall. - zaśmiałam się. - Jesteś słodki, kiedy się martwisz. Nic mi nie będzie.
Wstałam i mocno go przytuliłam.
- Jeśli będziesz przez niego płakała, obiecuję że zabiję go gołymi rękoma. - wyszeptał mi do ucha.
Zachichotałam i pacnęłam go w ramię.
- Co to za przytulanki, co? - dołączyła do nas rudowłosa. - Zdradzasz mnie, tak?
- Nie kochanie, to nie tak jak myślisz! - blondyn szybko ode mnie odskoczył, unosząc ręce w geście poddania. - To moja siostra!
- Skąd mam mieć pewność? - przyjrzała mu się spod przymrużonych powiek. - A zaraz... rzeczywiście jest tak samo pieprznięta jak ty.
- C-co? - Niall przez chwilę nie wiedział jak zareagować. - Oj kochanie... lepiej uciekaj.
Melanie zerwała się do biegu i popędziła schodami w górę. Braciszek nie był gorszy i w ten sposób zostałam sama na środku korytarza z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Jesteście walnięci, ale za to was kocham. - powiedziałam w przestrzeń.
Czujnym słuchem wyłapałam odgłos silnika i wyjrzałam przez wizjer. Nie myliłam się. W swoim ciemnym samochodzie czekał na mnie najprzystojniejszy mężczyzna pod słońcem, na którego widok dostawałam natychmiastowego orgazmu. Poprawiłam fryzurę, wygładziłam ciuchy i wyszłam z domu. Wsiadłam na miejsce pasażera.
- Hej. - rzuciłam i cmoknęłam Malika w policzek.
- Mmm... - uśmiechnął się. - Witam.
Zawstydziłam się lekko. Ciągle nie mogłam się przyzwyczaić, że spotykam się z takim facetem. Z takim ideałem, który może mieć każdą, ale jednak upatrzył sobie mnie. Szczęściara ze mnie, co?
- To gdzie jedziemy? - zapytałam podekscytowana.
- Zobaczysz.
- Zayn...
- Co?
- Powiedz mi. - nalegałam.
Uniósł kącik ust, patrząc na drogę przed nami. Westchnęłam rozdrażniona i postanowiłam zmienić temat.
- Mogę prowadzić w drodze powrotnej?
- Mówisz poważnie? - popatrzył na mnie przez sekundę.
- Całkowicie. Zdałam prawo jazdy na szóstkę.
- Cieszy mnie to, ale czy dasz radę prowadzić wczesnym rankiem?
- Co? - uniosłam brwi wysoko. - Jakim wczesnym rankiem?
- Przecież nie mówiłem ci kiedy wracamy z randki. - wzruszył ramionami niewinnie.
Boże! Powiedział "randka"! Aaaa! Przyznał to! Moja podświadomość szalała ze szczęścia, chociaż starała się wyglądać na znudzoną.
Odchrząknęłam, żeby uspokoić głos.
- Mam się bać?
- Może powinnaś. - mruknął z zagadkową miną.
Uśmiechnęłam się pod nosem i już więcej nic nie powiedziałam. Podczas jazdy ucięłam sobie wieczorną drzemkę. W pewnym momencie poczułam szturchanie. Przeciągnęłam się, żeby poczuć ból w każdym z mięśni.
- Jessy, chodź.
Ktoś wyciągnął mnie z samochodu. Na gołej skórze poczułam, że zrobiło się chłodniej niż oczekiwałam, przez co przeszedł mnie dreszcz.
- Pewnie nic więcej nie zabrałaś do ubrania. - westchnął mulat.
Otworzyłam oczy i o mały włos nie pisnęłam. Malik niósł mnie przez jakiś las. Na szczęście lato miało w sobie ten urok, że zmrok zapadał dość późno, więc wyraźnie widziałam okolicę.
- Gdzie my jesteśmy? - odwróciłam wzrok na niego. - I dlaczego mnie niesiesz?
- Po pierwsze - w lesie, po drugie - bo chcę.
- Jestem za ciężka. - jęknęłam żałośnie. - Puść mnie.
Przewrócił oczami.
- Nie jesteś ciężka, Jessy. Nie przesadzaj.
- Postaw mnie. Umiem sama chodzić. - upierałam się.
- Nie.
- Jak to?
- Nie i koniec.
Wiedziałam, że nic w tej sprawie nie wskóram, więc z bolącą myślą, że Malik zaraz połamie sobie ręce, dałam się zanieść na miejsce. Tym miejscem okazał się być plac z dziwnymi zagrodami (?) i przeszkodami. Nie bardzo wiedziałam, co mam myśleć.
- Jesteśmy.
Zayn wszedł do małej drewnianej chatki i wrócił z kombinezonami i karabinami. Po przyjrzeniu się całemu sprzętowi, stwierdziłam, że będziemy grać w paintball.
- Paintball? - uniosłam jedną brew, patrząc na kolorowe kuleczki w woreczku.
- Mhm. - wydawał się być zadowolony z siebie. - Przedstawię ci zasady. Najpierw założysz ten strój, w którym będziesz wyglądała cholernie seksownie, potem dam ci pistolet z naładowanym magazynkiem. Przeszkody są po to, żebyśmy mogli się przed sobą chować.
- Przed sobą? Będziemy w siebie strzelać?
- Tak. Kto pierwszy dotrze do końca trasy, wygrywa. Przeszkody możesz pokonywać dowolnym sposobem, abyś tylko uniknęła mojej kulki. Trzy trafienia i odpadasz z gry.
- Um, okey. - przetworzyłam podane informacje. - Podoba mi się ten pomysł. Wreszcie będę się mogła na tobie wyżyć.
- Myślałem, że robisz to w łóżku. - rzucił zaczepnie.
Zaniemówiłam na chwilę, po czym wystawiłam do niego język i poszłam się przebrać.

***

Schowałam się za kolejnym murkiem i nie wiedziałam, co dalej. Malik ukrył się gdzieś po przeciwnej stronie i czeka na mój ruch. Znalazłam się zaledwie kilka metrów od mety, a on nie pozwala mi wygrać. Już sam mógłby tam dobiec, bo z moim celem nie jest najlepiej.
- Jessy! Żyjesz?! - krzyknął chłopak.
Czyżbym usłyszała lekką nutkę sarkazmu i rozbawienia?
- Jestem cała, zdrowa i gotowa, żeby nafaszerować cię kulkami z farbą! - odkrzyknęłam.
Malik się zaśmiał, a ja sprawdziłam magazynek. Ja pierdole! Wystrzeliłam na niego prawie wszystkie  kulki! Zostało mi zaledwie kilka. Może pięć...
- Nie będziemy tu siedzieć do wieczora! - ponaglił.
- Będziemy, jeśli nie dasz mi dojść do mety!
- Chyba śnisz!
- Jeszcze zobaczymy. - mruknęłam pod nosem, oceniając sytuację.
Wybrałam wzrokiem najlepsze i najbliższe miejsce, w którym będę bezpieczna. Policzyłam do trzech i wybiegłam. Zayn chyba się nie spodziewał, bo strzelił do mnie z lekkim opóźnieniem i nie trafił. Ucieszona z siebie odwróciłam się i wystawiłam mu język. Wtedy dostałam już drugą kulkę, ale w udo. Wcześniejsza znalazła się na moim ramieniu zaraz po starcie. Szybko kucnęłam za barykadą z worków napełnionych piaskiem i czekałam na rozwój sytuacji. Czułam jak formuje mi się nowy siniak.
- Jeszcze jedno trafienie i wygrałem!
- Nie tak prędko! Nie jestem takim łatwym celem!
- Chyba jednak jesteś! Trafiłem cię już dwa razy!
- Och, zamknij się!
- Nie złość się, kocie!
- Spierdalaj!
- Co?!
- Spierdalaj, kurwa!
Zezłościłam się. Na poważnie. Wiedziałam, że to tylko gra, ale nie lubiłam przegrywać. Tym bardziej z chłopakiem, nawet jeśli jest to gorący przystojniak.
- No to teraz mnie wkurzyłaś!
- Jesteś śmieszny! I tak wygram!
Zostało mi kilka większych kroków i już byłabym na mecie. Niestety Malik był zbyt wyćwiczony i uchwyci moje zamiary zanim zdążę zrobić cokolwiek.
- Jessy, idę do ciebie!
- Co?! - spanikowałam. - Nie możesz!
- Ależ, kurwa, mogę!
- Odbiło ci!
O co mu chodzi? Mieliśmy się bawić, a on nagle czegoś ode mnie chce. Zamierza przerwać grę przez
brzydkie słowa, które do niego skierowałam? Pff!
- Nie strzelaj. - powiedział już normalnie.
Stał po drugiej stronie mojego schronienia. Wstałam z wycelowaną w niego lufą pistoletu.
- Nie ruszaj się. - zażądałam.
- Jessy...
- Powiedziałam nie ruszaj się.
- Zostawiłem broń po drugiej stronie toru. - tłumaczył się.
Widziałam ten cień jego zadziornego uśmieszku. Byłam pewna na sto procent, że coś kombinuje.
- Twój pech. - wzruszyłam ramionami. - Nie weźmiesz mnie żywcem.
- Zdecydowanie wolę, kiedy jesteś żywa. - wymruczał z celowym podtekstem. - Nie kręci mnie nekrofilia.
- Wróć na swoją pozycję.
- Nie.
- Idź sobie.
- Nie.
- Chcę wygrać.
- Wiem.
- Zayn...
- Jessy...
- Czego ty chcesz? Mieliśmy się bawić. - jęknęłam.
- Chcę się bawić... ale inaczej.
Spojrzał na mnie tak, że aż kolana mi zmiękły.
- Ale ja nie chcę. - zaprzeczyłam stanowczo.
Nie chcę? Ehh... niezła kłamczucha z ciebie, Jessy.
- Igrasz z ogniem, kocie. - zaprzeczył powolnym ruchem głowy. - Ze mną tak nie można.
Przełknęłam ciężko ślinę i oceniłam w myślach swoją sytuację. Nie zapowiadała się najlepiej. Nawet jeśli zaczęłabym uciekać, to Malik z łatwością by mnie dogonił.
- Daj spokój - prychnęłam.
Uniósł jedną brew, przyglądając mi się badawczo. Westchnęłam zmęczona jego uporem i wpadłam na całkiem dobry pomysł.
- Zayn... - zaczęłam. - Odłożę pistolet, ale ty się nie ruszaj, okey?
- Mhm. - przytaknął z cwaniackim uśmiechem.
Zauważyłam błysk podniecenia w jego oczach. Powoli odkładałam broń na dzielącą nas przeszkodę, a w chwili kiedy dotknęła ona worka puściłam się biegiem w kierunku mety. Usłyszałam za sobą mocne przeklęcie i wiedziałam, że za mną biegnie. Zdążyłam dotknąć finałowego słupka zaledwie opuszkami palców, kiedy mulat powalił mnie na ziemię. Przeturlaliśmy się kilka razy - raz ja na górze, raz on, po czym wylądowaliśmy w kupce trawy. Ledwo mogłam złapać oddech, bo Zayn zgniatał mi brzuch, siedząc na mnie okrakiem.
- Dusisz mnie. - wydukałam. - Zejdź.
- O nie. - prychnął.
Przesunął się niżej, na moje biodra, żebym chociaż mogłam oddychać. Nachylił się i przygwoździł moje ręce do ziemi po obu stronach mojej głowy. Przewróciłam oczami.
- Serio, Malik?
- To co teraz mam z tobą zrobić?
- Puścić mnie? Wygrałam.
Zaśmiał się głośno na moje słowa.
- Oj nie... - puścił mi oczko. - Byłaś niegrzeczna. Twoja wygrana jest nieważna.
- Co?
- Właśnie tak.
- Odbija ci, Zayn. - fuknęłam. - Puść mnie. Marzną mi plecy od ziemi.
- Mogę cię ogrzać.
- Sam tego chciałeś. - mruknęłam pod nosem.
Nim chłopak zdążył zareagować, ja siedziałam na nim.
- Co.. jak t-ty to zrobiłaś? - mówił z szeroko otwartymi oczami.
- Ten sam chwyt, którym powaliłam cię kiedyś w szkolnej kozie. Pamiętasz?
Trzymałam go tak, jak on wcześniej mnie. Czułam na twarzy jego ciepły oddech, gdyż dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Nie wyczułam papierosów. Punkt dla niego.
- Pamiętam. - jego kąciki ust uniosły się do góry prawie niezauważalnie. - Naprawdę to ten sam chwyt?
- Mhm. - pokiwałam głową, czując w środku wielką dumę.
- Szacuneczek, a teraz możesz już ze mnie zejść. Zimno tu.
Prychnęłam.
- Mówiłam! I tak cię nie puszczę.
- Co? - wytrzeszczył oczy. - Chcesz się ze mną droczyć?
- Umm... Tak. - uśmiechnęłam się szeroko. - To może być ciekawe.
- Ale co?
Sam fakt, że na nim siedziałam, strasznie mnie podniecał, ale musiałam to dobrze ukryć. Wymyśliłam pewien pomysł...
- Zrobimy zakład. - rzuciłam stanowczo. - Możemy się ze sobą droczyć i wywoływać pożądanie, ale bez bezpośredniego całowania. Kto pierwszy ulegnie - przegrywa.
- A jaka jest nagroda dla wygranego?
- Yyy... czekaj, niech pomyślę. Przegrany będzie musiał chodzić cały dzień w bieliźnie po domu wygranego i go obsługiwać, cokolwiek będzie chciał.
- Podoba mi się to. - mruknął.
- Skąd pewność, że wygrasz? - uniosłam jedną brew prowokacyjnie.
- Jeszcze mnie nie znasz? Zawsze dostaję to, czego chcę, a teraz mam ochotę oglądać cię przez cały dzień, chodzącą w samej bieliźnie.
- Marzyciel. - rzuciłam litościwie.
Podniosłam się do pionu i podałam chłopakowi rękę. Przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i zbliżył nasze usta. Prawie mnie pocałował.
- Nie radzę ci igrać z ogniem, kocie. - wyszeptał, gładząc palcem mój policzek.
- Już się ciebie nie boję. - wyszeptałam zmysłowo i połaskotałam jego kark.
Malik przeklął pod nosem, zamknął oczy i poddał się mojej pieszczocie.
- Pójdzie mi łatwiej niż sądziłam. - odepchnęłam go lekko.
Odwróciłam się na pięcie i zadowolona skierowałam się do samochodu.

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 48

I'M BACK!!!!!

Już jestem, cieszycie się? ;)

Po pierwsze:
Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek!
Nieważne czy macie z kim obchodzić czy nie i tak powinniście się cieszyć. To nie musi być jedna osoba. Wokół was są ludzie, którzy kochają was nad życie i nie potrzebują takiego święta, żeby tą miłość do was żywić. Cieszmy się obecnością miłości na świecie, bo nie ma innego równie pięknego i czyniącego cuda uczucia.
Kochajcie siebie i kochajcie ludzi wam najbliższych a świat stanie się lepszy.
Kocham Was wszystkich!

Po drugie:
Mam niespodziankę...
Ze względu na moją długą nieobecność już jutro pojawi się kolejny rozdział :)

Kocham! xx

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Zayn*

Katy oniemiała z wrażenie na moje słowa. Nie spodziewała się takiego zwrotu akcji. Szczerze? Ja też nie...
- Która dziwka ma taki zaszczyt, co?! - krzyknęła, gwałtownie wstając od stołu.
- Uważaj na słowa.
W tym momencie byłem pieprzoną oazą spokoju, ale nie obiecałem, że taki pozostanę.
- Która to?! Znam ją?!
- Spuść z tonu, młoda. - syknąłem.
Nie mogłem  pozwolić, żeby gówniara się na mnie wydzierała. Nawet jeśli była moją przyjaciółką. Dziewczyna odetchnęła głęboko i oparła sie o blat szafki.
- Powiesz mi kim jest ta szczęściara?
- Nie twoja sprawa. - bąknąłem, zaczynając ostatnią kanapkę.
- Co? Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciele mówią sobie wszystko.
- A przede wszystkim nie śpią ze sobą.
- Och, przestań już z tym. - przewróciła oczami. - Nie chcesz, to nie. Było minęło. Odpuść.
- Jestem zmęczony.
Włożyłem brudne naczynia do zlewu i przystanąłem na środku pomieszczenia. Dziewczyna zmarszczyła brwi zdezorientowana.
- I?
- Chciałbym się położyć.
Zastanowiła się przez chwilę, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Mogę u ciebie zostać?
- To nie jest najlepszy pomysł, Kat. - pokręciłem głową. - Nie dzisiaj.
- Dobra. - bąknęła gniewnie pod nosem.
Odprowadziłem ją do drzwi i dałem pieniądze na taksówkę do domu. Musiałem wiedzieć, że trafi bezpiecznie do siebie. Mimo wszystko, zależało mi na niej. Nie w sposób aż bardzo uczuciowy. Bardziej jak na siostrze czy... przyjaciółce. Po jej wyjściu, położyłem się spać.

***

*Jessy*

Ja i moja przyjaciółka w ciepły, poniedziałkowy poranek popijałyśmy kawę w ogrodzie. Niall wyszedł do pracy.
- Weekend minął, a Zayn nawet się nie odezwał. - jęknęłam.
- Może pracował?
- Powiedział, że weekend ma wolny.
- Jessy, przestań się tak przejmować. Nikt nie powiedział, ze jesteście razem i musicie przebywać ze sobą non stop.
Ale mieliśmy spróbować!
- Dobrze wiesz, że nawet nie powinnam ci o tym mówić, Melanie. Nie po twoim ostatnim wygadaniu się Niallowi. - bąknęłam.
- Przepraszam...
Dziewczyna opuściła wzrok na swoje palce. Wiedziałam, że jest jej przykro z tego powodu.
- Nie przepraszaj. - westchnęłam. - Po prostu mnie pocieszaj.
Zarechotała, a ja się uśmiechnęłam. Wzięłam łyk kawy i oparłam głowę na leżaku, zamykając oczy.
- Jeszcze przyjdzie do ciebie na kolanach.
- Mówisz? - spojrzałam na nią.
- Mhm.
Przygryzłam wargę i wróciłam do poprzedniej pozycji. W głowie odtworzyłam sobie ostatnią naszą wspólną scenę - moją i Malika. Było tak cudownie... Nie mogłam pojąć tego, jak bardzo chciałam się z nim zobaczyć. Oddałabym teraz wszystko, żeby tylko zobaczyć jego oczy i szczery uśmiech, poczuć jego usta na moich albo po prostu go przytulić. Ehh...
Skończyłyśmy się relaksować i wróciłyśmy do domu. Melanie zajęła się sprzątaniem domu po weekendzie, co było bardzo w jej stylu, a ja poszam się przejść. Nim się obejrzałam, dotarłam do centrum miasta. Zdawało mi się, że rozpoznaję okolicę, ale nie byłam pewna.
- Jessica? - usłyszałam za plecami.
Obróciłam się na pięcie w kompletnym zaskoczeniu. Zobaczyłam przed sobą młodą, ładną dziewczynę i wtedy mnie olśniło.
- Katy? - zmarszczyłam czoło. - To ty?
- Tak! - pisnęła i rzuciła się na mnie.
Odwzajemniłam uścisk. Nie żebym się jakoś specjalnie cieszyła z tego spotkania... To nie tak, że miałam jej za złe pieprzenie się z Zaynem przez ostatni rok. Nie, nie jestem zazdrosna!
- Co u ciebie? - zapytałam udając zainteresowanie.
Wzruszyła leniwie ramionami.
- W sumie po staremu.
- Wydoroślałaś. - puściłam jej oczko.
Katy się zaczerwieniła, a ja zbyt przesadnie spojrzałam na wyświetlacz telefonu, sprawdzając godzinę. Niestety nawet nie załapała.
- Dziękuję. Ty też wyładniałaś.
Czyli rok temu byłam brzydka? Ałć.
- Um, dziękuję. Wiesz...
- Nie, nie spotykam się już z Zaynem. Jesteśmy przyjaciółmi.
Zdziwiłam się na jej słowa. Nawet nie miałam zamiaru o to pytać.
- Chciałam tylko powiedzieć, że trochę się spieszę, ale... yyy... okey?
- Och, wybacz. - uśmiechnęła się gorzko. - Po prostu muszę się komuś wygadać.
- Może...
- Tak! - pisnęła i pociągnęła mnie za rękę.
Usiadłyśmy na najbliższym przystanku, a dziewczyna zaczęła opowiadać szczegóły ich relacji, których naprawdę nie chciałam znać.
- Wiec ty i Zayn to tylko przyjaciele? - dopytywałam.
Dla własnego spokoju chciałam wiedzieć jak jest między nimi.
- Tak, zdecydowania. Ostatnio zaproponowałam mu przyjaźń z przywilejami, ale się nie zgodził. Do tego powiedział bardzo okropną rzecz. - wykrzywiła się.
W jej oczach widziałam wyraźną złość.
- Co takiego powiedział?
- Że... że ma dziewczynę.
Po tych słowach, mój świat się zatrzymał. Serce roztrzaskało mi się na miliony kawałeczków, a dusza uleciała razem z wszelkimi emocjami. Jak on mógł mi to zrobić?
- Przepraszam, ja.. już muszę iść. - powiedziałam mechanicznie.
Wróciłam do domu otępiała. Nie miałam ochoty na kontakt z nikim. Po prostu chciało mi się płakać.

***

- Jessy!
Przyjaciółka krzyczała i waliła w drzwi do mojego pokoju, ale byłam nieugięta. Nie wychodziłam stąd już dwa dni. Jest środa, a ja ani na chwilę nie wystawiłam nosa za próg. Nie czułam głodu, a picia miałam pod dostatkiem - zawsze trzymałam w pokoju zapas soków, które trzymałam u siebie, bo Niall lubił mi je wypijać. Nie miałam ochoty się umyć, chociaż wiedziałam że powinnam. Po co miałam robić cokolwiek?
Miałam plan bycia tutaj do końca sierpnia, a później wyjścia jakby nigdy nic. Byłam świadoma, że znowu nie zobaczę tego dupka przez rok, ale po tym czasie już tu nie wrócę. Nie będę miała po co...
Ziewnęłam i przeciągnęłam się. Od ciągłego spania i leżenia bolało mnie ciało. Musiałam się rozruszać. Zrobiłam małą rozgrzewkę, jakbym miała prowadzić zajęcia i odpaliłam laptopa. Nie znalazłam w nim nic ciekawego, więc go wyłączyłam. Sprawdziłam telefon. Dopiero jak zobaczyłam czarny ekran przypomniałam sobie, że wyłączyłam go w poniedziałek, zaraz po spotkaniu z Katy. Zastanowiłam się chwile, po czym włączyłam komórkę. Natychmiast zaczął się nieprzerwany sygnał oznaczający masę wiadomości, które przyszły do mnie w czasie "chwilowej nieobecności". Myślałam, że będzie tak pikała kolejne dwa dni, ale pięć minut później było po wszystkim. Miałam 30 nieodebranych wiadomości i 20 nieodebranych połączeń. Wszystkie od Malika. Wszystkie, co do jednego. Oczy mnie zapiekły pod wpływem wstrzymywanych łez bólu. Myślałam, że już wszystkie już wypłakałam. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Jessy... - usłyszałam głos brata. - Wyjdź z pokoju.
Głos miał spokojny i proszący. Nie wiedział, co się ze mną dzieje. Tez bym się o niego martwiła gdyby siedział zamknięty w pokoju przez dwa dni.
- Nie chcę. - odpowiedziałam lekko zachrypniętym głosem.
Od ostatnich kilkudziesięciu godzin z nikim nie rozmawiałam.
- Musisz.
- Nie.
Westchnął ciężko.
- Ktoś do ciebie przyszedł.
Zmarszczyłam czoło, zastanawiając się kogo przywiało. Nikt nie przychodził mi do głowy oprócz... Nie. Tylko nie ON.
- Powiedz mu, żeby się dopierdolił. - warknęłam. - Nie mam ochoty go oglądać.
Niall zaśmiał się dźwięcznie. W moich słowach nie było nic śmiesznego!
- Sam miałem ochotę go udusić, chociaż tak naprawdę nic mi nie zrobił.
Nie odezwałam się. Szybko podeszłam do okna, z którego miałam widok na front domu. Zauważyłam ciemny samochód chłopaka, a kiedy wychyliłam się bardziej i spojrzałam w prawo, zobaczyłam jego głowę. Odskoczyłam od parapetu jak oparzona i panikując usiadłam na łóżku. Nie chciałam się z nim widzieć. Nie teraz. Na pewno powiedziałabym coś, co złamałoby mi serce.
- Jessy... - Niall wrócił pod moje drzwi. - On nie chce odejść.
- Wypierdol go! - krzyknęłam.
Byłam zła, bo nie wiedziałam, co mam robić. Iść do niego czy nie?
- Wierz mi, ze próbowałem. - jęknął.
Potem usłyszałam kroki na schodach i zapanowała cisza. Poszedł sobie. Podjęłam szybką decyzję i zarzucając na znoszone ciuchy dużą bluzę, wyślizgnęłam się z pokoju. Po drodze z kuchni zgarnęłam cukierka miętowego i podeszłam do drzwi. Niall i Melanie "oglądali telewizję", ale tak naprawdę
słuchali, co się będzie działo. Otworzyłam.
Zayn wpatrywał się we mnie brązowymi oczami, w których mogłam zobaczyć złość, strach, wkurwienie i troskę. Dziwna kombinajcja, co?
- Nie będę z tobą rozmawiała. - powiedziałam beznamiętnie i chciałam zamknąć drzwi, ale powstrzymał je ręką.
- Będziesz. - syknął. - Nawet teraz.
Westchnęłam.
- Nie, Zayn. Nie mamy o czym rozmawiać.
Skanował moją twarz w milczeniu. Panowała między nami niezręczna cisza, a ja przez chwilę poczułam się ohydna. Stałam przed Malikiem w ciuchach, których nie zmieniałam dwa dni!
- Dlaczego nie odbierałaś?!
Jeszcze większe zdenerwowanie zawitało na jego przystojnym obliczu. Przystawiłam palec wskazujący do ust, dając znak, żeby był cicho i wypchnęłam go na zewnątrz. Zamknęłam za sobą wejście i podeszłam do samochodu mulata.
- Słuchali. - odpowiedziałam na pytający wyraz twarzy Zayna.
Kiwnął w zrozumieniu głową i oparł się o bok samochodu. Wyszłam na dwór specjalnie, bo przy sąsiadach nie będzie mógł się drzeć. Chyba...
- Nie nachodź mnie, nie dzwoń, nie pisz. Po prostu usuń się z mojego życia. - skrzyżowałam ramiona na piersi, odcinając się od niego. - Zrozumiałeś?
- Co! - warknął.
- To, co słyszałeś.
- Nie.
- Co? - teraz ja byłam zdziwiona.
- To tak się nie skończy, nie tym razem! - podniósł głos.
- Nie krzycz. - skarciłam go. - O co ci chodzi? To ty nie dałeś znaku życia w weekend. Czekałam na ciebie. Znowu...
- Musiałem przemyśleć kilka spraw. - bąknął pod nosem.
- Tak? Ojej, jak mi przykro. - wyjechałam z sarkazmem. - Jest coś takiego jak telefon, wiesz?
- Przestań używać sarkazmu. - warknął. - Nie miejsce i nie pora.
- Mam rozumieć, że w weekend byłeś zbyt zajęty swoją dziewczyną?
Musiałam zadać to pytanie.
Chłopak zmarszczył czoło skonsternowany.
- O czym ty mówisz?
- Już ty powinieneś wiedzieć.
- Chodzi ci o Katy?
- Katy jest twoją "przyjaciółką", której powiedziałeś, że masz dziewczynę i dlatego nie chcesz z nią sypiać! - krzyknęłam.
- Co kurwa?! Chyba sobie żartujesz!
- Powiedziała mi to, rozumiesz?! Powiedziała! - niechciana łza spłynęła po moim policzku. - Zrobiła
to!
- Ja pierdole.
Malik przeczesał włosy obiema dłońmi i zaczął chodzić w tę i z powrotem. Mało brakowało, a bym się rozpłakała. Na szczęście lata praktyki zrobiły swoje.
- Poczułam się odrzucona i niechciana. Najpierw łamiesz obietnicę, a potem ja dowiaduję się o twojej dziewczynie. Żegnaj. - otarłam policzki, kiwnęłam do niego głową i się odwróciłam.
Chciałam już położyć się na łóżku i wypłakać się w poduszkę.
- Jessy, zaczekaj. - poszedł za mną.
Wzięłam głęboki wdech i się odwróciłam. Wtedy poczułam ciepłe usta chłopaka na moich.
Pocałował mnie. Zrobił to w takiej chwili. Złamał mnie doszczętnie. Nie oddałam pieszczoty, ale nie przerwałam jej. Kiedy skończył, przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam. Staliśmy na środku podjazdu, na widoku wszystkich sąsiadów jak i mojego brata.

- Bo mnie udusisz. - zaśmiał się.
Odsunęłam się o kilka centymetrów tak, żeby widzieć jego twarz.
- To nie jest właściwe, Zayn. - westchnęłam. - Tak nie można. Ranimy się nawzajem. Ta relacja nas wykończy.
- Można.
- Masz dziewczynę.
Znowu się zaśmiał, wywracając oczami.
- Katy jest gadułą, co nie oznacza, że zawsze mówi prawdę.
Zmarszczyłam czoło, starając się przyswoić jego słowa. Katy mnie okłamała?
- Ale ona wyglądała na tak szczerą. Jak nigdy.
- Powiedziałem jej tak, żeby się odczepiła. Jak już wiesz, chciała ze mną sypiać.
Wzdrygnęłam się na wyobrażenie Zayna i Katy w łóżku podczas TEGO. Zemdliło mnie.
- Naprawdę?
Skinął głową.
Uśmiechnęłam się.
- Nie rób tego więcej, dobrze? - zapytał z bólem w pięknych oczach. - Nie odcinaj mnie od siebie. Odrzuciłaś mnie z powodu kłamstwa, o które nawet mnie nie zapytałaś. Nie wierz w rzeczy, które ludzie o mnie mówią. Nie znają mnie takiego, jakim jestem z tobą i dzięki tobie.
Nie wierzyłam w to, co się właśnie działo. Czułam się jak w jakimś pieprzonym śnie.
- Przepraszam. - przytuliłam się do niego. Uwielbiałam to robić. - Ja tylko myślałam, że chciałeś się mną zabawić, a potem pozbyć jak starej rzeczy. Moje serce pękło w momencie wypowiedzenie tych okropnych słów przez Katy.
Słyszałam jak serce mulata galopuje.
- Naprawdę?
- Mhm.
Pogłaskał mnie po plecach i pocałował w czubek głowy.
- Wiesz, co?
- Hm? - podniosłam na niego wzrok.
- Mówiąc, że mam dziewczynę, miałem na myśli ciebie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------



sobota, 7 lutego 2015

WYBACZCIE

Jestem tu tylko na sekundę...


Chciałam Was tylko powiadomić, że w tym tygodniu nie pojawi się nowy rozdział, ponieważ mój laptop nawalił i nie będę miała dostępu do bloga.
Nie mam z czego się tłumaczyć, bo to po prostu nie moja wina. Tak wyszło i ja także nad tym ubolewam :(

Liczę na Wasze zrozumienie i ogromną cierpliwość, bo kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie dopiero w Walentynki :)


Przepraszam i kocham! xx


P.S Jak ja bez Was wytrzymam?!?!? Jaaaak?!?!?!?!? :'(



środa, 4 lutego 2015

Rozdział 47

JESTEM!

Tak jak obiecała - rozdział w środę. Późno, ale w środę ;)

Kolejny post w sobotę!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Zayn*

Obudziłem się dość wypoczęty. Zegarek na szafce nocnej wskazywał dziesiątą rano. Przeciągnąłem się i przetarłem twarz dłońmi. Czegoś mi brakowało. Podniosłem się, założyłem bokserki i spodnie i zszedłem do kuchni. Zastałem tam bardzo przyjemny widok. Jessy robiła śniadanie ubrana w moją koszulkę z wczoraj. Prześwitywała pod nią jej bielizna. Miałem nadzieję, że będzie TYLKO  w mojej koszulce, ale cóż... Innym razem.
Pochyliła się, a ja mogłem zobaczyć jej czarne figi. Podszedłem cicho i objąłem ją w pasie tak, że jej plecy mocno przylegały do mojej klatki piersiowej. Pisnęła z zaskoczenia i szybko się odwróciła.
- Myślałam, że wstaniesz później. - bąknęła, a na jej policzkach pojawił się rumieniec.
Jego też mi brakowało.
- Chciałaś uciec? - zapytałem zadziornie.
Jej dłonie spoczywały na moich przedramionach, a brzuch stykał się z moim. Zmarszczyła czoło.
- Um, jesteśmy w moim domu, więc to ty musiałbyś uciekać.
- Uciekać? - zdziwiłem się.
- Mhm.
Okey?
Wyswobodziła się z mojego uścisku i wróciła do przygotowywania kanapek i kawy. Pomogłem jej przenieść wszystko do salonu. Usiedliśmy na kanapie i jedliśmy śniadanie.
- Mógłbyś się ubrać? - rzuciła, przyglądając się kawie trzymanej w obu dłoniach.
- Dlaczego?
- Rozpraszasz mnie.
Zaśmiałem się cicho.
- Może taki był cel?
- I tak nic nie wskórasz. - wzruszyła ramionami i dopiła kawę.
- Ty też nie jesteś lepsza.
Siedziała obok mnie w samej bieliźnie okryta koszulką. To wcale nie było "rozpraszające i podniecające". Myślała, że jestem ze stali, czy co? Nie moja wina, że miałem ochotę się na nią rzucić.  Tu i teraz. Strasznie ciężko było mi się powstrzymać.
- Co? - wydała się zaskoczona moim zarzutem.
Prychnąłem.
- Założyłaś moją koszulkę na samą bieliznę. - widziałem jak spuściła wzrok. - Dlaczego ją włożyłaś?
Nie chciałem, żeby zabrzmiało to jak oskarżenie.
- Bo ładnie pachniała. - wymamrotała pod nosem.
- Ładnie pachniała, tak? - udawałem zaskoczenie.
- Przestań.
- Daj mi buziaka.
Odwróciła gwałtownie głowę w moją stronę. W jej oczach malowało się zdezorientowanie i niepewność. Tak, chciałem żebyś mnie pocałowała! Dziewczyna pochyliła się i złożyła słodkiego całusa na moim policzku. Nie na takiego buziaka liczyłem...
- Myślałem, że zrobisz to inaczej.
Tym razem ja się pochyliłem i chciałem ja pocałować, ale się odsunęła.
- Nie, Zayn. - wyszeptała. - Nie.
Zmarszczyłem czoło skonsternowany. Przecież kilka godzin temu uprawialiśmy seks, a teraz ona nie chce mnie pocałować. To jakies żarty, tak?
- Co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
Nie patrzyła na mnie. Nie mogłem nic odczytać z jej twarzy. Coś ja gryzło, ale widocznie nie miała
zamiaru się tym ze mną podzielić.
- Wszystko w porządku. - odpowiedziała o dłuższej przerwie, dodając do tego fałszywy uśmiech.
- Kłamiesz.
- Jest w porządku. - powtórzyła twardo.
Zacząłem się denerwować. Nie lubiłem, kiedy ktoś dla mnie ważny okłamywał mnie. Niestety znowu pomyślałem o Katy...
- Na pewno?
- Tak, Zayn. - powiedziała głośniej. - Pójdę pozmywać.
Śledziłem ją wzrokiem, aż do samej kuchni. Mimo jej nastroju, musiałem zauważyć że jej kocie ruchy stały się jeszcze bardziej seksowne, a ciało bardziej gorące.
Czy to było w ogóle możliwe?!

*Jessy*

Dobra. Sama nie wiedziałam, czemu nie potrafiłam go pocałować tak, jak naprawdę tego chciałam. Coś zablokowało mnie w środku i nie pozwoliło się przełamać. W mojej myśli ciągle pojawiała się Katy. Z pewnego źródła wiedziałam, że Zayn cały czas się z nią spotyka. Nie wiem na jakim etapie w znajomości są, ale nie chce im niczego zepsuć. Powinnam była mu o tym powiedzieć zanim zaczęliśmy "próbować", ale nie umiałam.
Pomyślałam, że odwrócę swoją uwagę podczas  mycia naczyń. Nic z tego. Było jeszcze gorzej. Zapach Malika towarzyszył mi przez cały ranek, bo chodziłam w jego ubraniu. Zaciągałam się nim jeśli tylko miałam sposobność.
W wejściu pojawiła się smukła sylwetka mulata.
- Długo jeszcze?
Oparł się o futrynę i włożył ręce do kieszeni. Nie, wcale nie wyglądał jak pyszny kąsek do schrupania. "KŁAMCZUCHA!" - krzyknęła moja podświadomość.
- Skończyłam. - powiedziałam, wycierając ręce. - Pójdę się przebrać, bo pewnie chcesz odzyskać swoją koszulkę.
Przeszłam tuż obok niego, a on uraczył mnie klapsem w tyłek. Zachichotałam i pobiegłam na górę. Dogonił mnie jak tylko weszłam do pokoju.
- I co teraz? - zapytał, trzymając mnie w objęciach.
Pogładziłam czule jego policzek. Nie potrafiłam panować nad swoim ciałem w jego obecności.
- Przebiorę się, a ty grzecznie poczekasz.
- Może ci pomogę, co? - zagryzł wargę.
Malik przestań w tej chwili być taki podniecający!
- Dam radę. Jestem dużą dziewczynką.
Uwolnił mnie ze swoich ramion i rzucił się na łóżko. Śmiejąc się z niego, wyszłam do łazienki z ubraniami w ręku. Wróciłam kilka minut później w pełnym ubraniu i lekkim makijażu.
- Już myślałem, ze się w kiblu utopiłaś. - marudził.
- Zabawne. - rzuciłam ironicznie. - Trzymaj.
Cisnęłam w niego ciuchem i sprawdziłam telefon. Nic nowego, oprócz wiadomości od Melanie, w
których napisała jak bardzo była zachwycona.
Kiedy Zayn się ubrał, zeszliśmy na dół do wyjścia.
- Czyli mam już sobie iść? - zrobił minę smutnego pieska. - Wyganiasz mnie?
- Tak. Niedługo zakochani wrócą.
Starałam się być stanowcza. Naprawdę.
- Najpierw buziak. - zażądał.
Wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, to sobie nie pójdzie. Cmoknęłam go w policzek i otworzyłam drzwi. Mulat przekroczył próg, ale chwilę potem zostałam przyparta do ściany w korytarzu i namiętnie pocałowana przez najlepsze usta świata. W sumie tego oczekiwałam. Oderwaliśmy się od siebie ze względu na brak powietrza.
- Zawsze dostaję to, czego pragnę. - wyszeptał w moje usta.
Uśmiechnęłam się nieśmiało i wypchnęłam go za drzwi. Odjechał z piskiem opon, a ja wróciłam do środka. Rozmarzona przesiedziałam w salonie kilka godzin.

***

Kiedy tylko usłyszałam samochód na podjeździe, szybko zbiegłam na dół i czekałam w korytarzu. Chciałam ich wyściskać, ale też dać Mel do zrozumienia, że chcę znać wszystkie szczegóły. Para gołąbków weszła do domu z małymi torbami w ręku.
- Hej! - ucieszyłam się. Byli zaskoczeni moim radosnym powitaniem. - Jak było?
- Yyy... cześć, Jessy. - wydukała zdezorientowana rudowłosa.
- Więc? - dopytywałam.
- Co?
Doskonale wiedziałam, że unika odpowiedzi.
- Powiesz mi na osobności. - szepnęłam jej do ucha, po czym puściłam oczko i pobiegłam na górę.
Z Niallem nawet się nie przywitałam, bo się z nim nie odzywam. Nie podam pierwsza ręki. Nie ma mowy. To on ma jakąś paranoje i wtrąca się w moje życie. To ja decyduje z kim się spotykam. Okupowałam laptopa, kiedy brat zapukał i wszedł do środka. Spojrzałam na niego obojętnie i wróciłam wzrokiem na ekran. Przysiadł na końcu łóżka i czekał.
Przewróciłam oczami poirytowana.
- Czego chcesz? - zapytałam, odkładając urządzenie na bok.
- Gniewasz się?
- Tak.
- Przepraszam. - spuścił głowę. - Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
- Dobrze to wiesz. - burknęłam. - I nie mów, że się o mnie martwiłeś.
Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. Byłam ciekawa, jak się wytłumaczy. Nie miałam zamiaru tak szybko mu wybaczać.
- Wiem... - mruknął po nosem. - Po prostu... Eh, nie wiem. Nie chciałem, żeby jakiś dupek cię zranił. Nie wytrzymałbym kolejnego twojego załamania sercowego.
Mówił o Drake'u...
- Przestań. Nie przypominaj.
- Chciałaś wiedzieć, to mówię. - wzruszył ramionami. - Jesteś moją siostrą i nie powinno cię dziwić, że jestem zaborczy w stosunku do ciebie i tego z kim się spotykasz, a Malik nie jest...
- Nie zaczynaj. - przerwałam mu.
- Jest coś między wami?
Zaskoczył mnie tym pytaniem, ale zachowałam zimną krew. Powiedzieć mu, że postanowiliśmy spróbować?
- Nie będę z tobą o tym rozmawiać. Z Mel też nie.
- Ona nic ci nie zrobiła. - westchnął.
- Nie powinno cię to interesować.
- Jessy, przestań. - ostrzegł.
- Ale o co ci chodzi? - zapytałam słodkim, niewinnym, ironicznym głosikiem.
- Przyszedłem tu, bo chciałem się pogodzić, ale jak widzę ty tego nie chcesz, więc... niepotrzebnie się fatygowałem.
Wzięłam głęboki oddech, a blondyn się podniósł. Zrobiłam to samo, czym go zaskoczyłam, bo przystanął w drodze do wyjścia.
- Przytul mnie. - powiedziałam. - Nie pytaj, po prostu to zrób.
Jednym susem był przy mnie. Wziął mnie w objęcia i przytulił tak jak od zawsze lubiłam. Wtuliłam twarz w jego tors i się uśmiechnęłam. Nie cierpiałam się z nim kłócić, ale nie mogłam pozwolić, żeby dyktował mi, co mam robić.
- Zgoda? - zapytał z nadzieją.
- Umm... no zgoda.
Podniosłam głowę i zobaczyłam piękny uśmiech na przystojnej twarzy blondyna. Tak, uważałam że mój brat jest przystojny. To takie dziwne?
- Teraz wybacz, ale wracam do mojego kotka.
Puścił mi oczko wychodząc, a ja się zaśmiałam. Moją uwagę odwrócił dźwięk SMS-a.

NADAWCA: Malik
Sama w domu?

Serce zabiło mi szybciej. Szybko odpisałam.

ODBIORCA: Malik
Nie. Już wrócili. Raczej samotna...

NADAWCA: Malik
Czyżbyś coś sugerowała? ;)

ODBIORCA: Malik
Skądże! Co chciałeś? Tracisz mój bezcenny czas.

Wtedy zamiast wiadomości, mój telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu pojawiło się bardzo znajome
nazwisko, które wywołały wielki uśmiech na moich ustach.
- Słucham?
- Nie mów "słucham", bo cię...
- Nie kończ! - przerwałam mu.
Usłyszałam śmiech po drugiej stronie.
- Chyba za późno. Już po fakcie.
- Dupek.
- I tak mnie kochasz. - palnął bezmyślnie.
Wytrzeszczyłam.
- Co?
- Co?
- Um, co sprawiło, że do mnie dzwonisz o tak późnej porze? - szybko zmieniłam temat.
- Jest siódma wieczorem.
- Cicho, nieważne. Więc?
- Nic. Tak po prostu.
- Jasne.
- Oskarżasz mnie o kłamstwo?
- Nie. Po prostu wiem, że zadzwoniłeś tylko po to, żeby usłyszeć mój głos. Kochasz go. - droczyłam się.
- Co takiego?
- Yyy... co?
Ta rozmowa zaczynała mieć dziwny przebieg.
- Jak się czujesz? - tym razem on zręcznie zmienił temat.
- Dobrze. Czemu pytasz?
- No wiesz... Ostatnia noc i w ogóle.
Cieszyłam się, że nie widzi jak się czerwienię. Czy to dziwne, że właśnie teraz chciałam powtórzyć z nim wszystkie te rzeczy, które niedawno robiliśmy w moim domu?
Odchrząknęłam, żeby pozbyć się drżącego głosu.
- Wszystko okey. Jak twoja ręka?
- Prawie nie boli.
- Może... Chcesz się spotkać?
- Teraz? - zdziwił się.
- Nie! - zaśmiałam się. - Jakoś później... tak myślę.
- Resztę tygodnia pracuję od rana do nocy. - westchnął.
- Och, okey.
- Spędzisz ten czas z przyjaciółką i bratem, a my zobaczymy się w weekend.
- Obiecujesz?
Chwilę nie odpowiadał. Zmartwiłam się, że nie ma ochoty się ze mną widywać. Ale czy nie o to nam
chodziło, mówiąc że "chcemy spróbować"?
- Obiecuję.
- Więc... dobranoc?
- Dobranoc, Jessy.
Z wściekłymi motylkami w brzuchu rozłączyłam połączenie. Czy to było możliwe, żeby zwykła rozmowa z chłopakiem powodowała takie coś jak galopujące serce i wypieki na twarzy? Nie?
Ups.
Przecież my nawet nie byliśmy tak do końca razem. Znaczy... no, tak jakby. Nawet nie wiem, czy potrafię czuć do niego to, co czułam dawno temu. Może w jakiś sposób mnie pociągał, ale nie wiem czy to jest TO. Poza tym on ma ją...
Katy.

***

*Zayn*

Nadszedł piątkowy wieczór, a ja właśnie odwoziłem tego buraka do jego "kochającej żony". Facet miał nowe ślady szminki na ciele i ubraniu. Może mieli jakiś układ? Albo on też się z kimś spotykała pod jego nieobecność? Nie powinno mnie to interesować. Nagle przypomniało mi się, że w weekend obiecałem Jessy spotkanie. Podświadomie cieszyłem się, że ją zobaczę. Nie musiało się nic wydarzyć, tylko żeby była. Lubiłem oglądać jej  uśmiech i piękne, duże oczy.
Zachwycam się jak jakiś romantyk, którym w naturze nie jestem. Chyba nie powinienem tego robić, co? Jeszcze nie teraz. "Przestań, Malik! Nie wiesz, co będzie jutro, a planujesz sobie sprawy sercowe!" - skarciła mnie podświadomość.
Wróciłem do siebie i z zaskoczeniem odkryłem, że drzwi mojego mieszkania były otwarte. Wszedłem ostrożnie do środka, szykując się na napad czy coś w tym stylu. Przecież zamknąłem mieszkanie, a zamek nawet nie był wyłamany. Co do cholery?
Na kanapie zastałem śpiącą Katy. Nie zamierzałem jej budzić, sama to zrobiła. Podniosła powieki i ziewnęła. Stałem nad nią i czekałem na wyjaśnienia. Nigdy nie przychodziła, kiedy nie było mnie
w domu.
- Zayn? - zamruczała ospałym tonem.
- Nie, włamywacz. - prychnąłem.
- Jesteś zły? - zrobiła smutną minę.
Nie mogłem się na nią gniewać.
- Trochę jestem. Nie powinnaś tu być, gdy mnie nie ma.
- Przepraszam. - powiedziała, podnosząc się z kanapy. - Bardzo chciałam się z tobą zobaczyć.
Podeszła do mnie i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Odwzajemniłem gest. Tak po przyjacielsku.
- Zmęczony? - zadarła brodę, żeby na mnie spojrzeć.
Kiwnąłem twierdząco głową.
- Bardzo.
- Może wspólna kąpiel? - zaproponowała zadziornie.
Zastanowiłem się chwilę nim odpowiedziałem. Powinienem być teraz lojalny wobec Jessy? Etap "powinniśmy spróbować" ma takie zobowiązania?
- Dziękuję za ofertę, ale nie skorzystam. - uśmiechnąłem się, żeby nie przyjęła tego zbyt do siebie.
- Na pewno?
- Tak. Potrzebuję chwili samotnego relaksu.
Specjalnie zaznaczyłem przedostatnie słowo.
- No dobrze. - westchnęła, robiąc krok w tył. - Zrobię ci coś do zjedzenia.
Poczochrałem jej włosy i wszedłem do łazienki. Fale gorącej wody pod prysznicem zmyły ze mnie zmęczenie i ciężar pracy. Poczułem się błogo. Nie miałem ochoty wychodzić z brodzika, ale wyczułem zapach tostów z szynką i serem. Pyszności!
Wytarłem się i założyłem wygodne ciuchy. Garnitur schowałem do szafy na korytarzu, a koszulę wrzuciłem do kosza na pranie. Usiadłem przy stole w kuchni, a Katy postawiła przede mną parującą herbatę z  cytryną i talerz pieczonych kanapek. Zacmokałem z radości, na co dziewczyna się roześmiała.
- Smacznego. - powiedziała, dosiadając się do stołu.
Mruknąłem z zadowolenia, kiedy przeżuwałem pierwszy kęs. Tego mi brakowało. Jadłem, a Katy mi się przyglądała.
- Zayn... - zaczęła. - Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Tak. - przytaknąłem od razu. - A co?
- Wiesz... Ostatnio tak myślałam, ze skoro nie chcesz uprawiać ze mną seksu, bo "jesteśmy tylko
przyjaciółmi", to może zostaniemy przyjaciółmi z przywilejami?
Zakrztusiłem się.
- Co?
- Mam powtórzyć?
- N-nie. - wydukałem. - Nie!
Wziąłem duży łyk herbaty, co było błędem bo poparzyłem sobie gardło i język. Kurwa!
- Zgadzasz się?
- Katy, czy ty do końca oszalałaś? Kto ci podsunął taki pomysł?
- Ty. - wzruszyła ramionami.
- Ja?! - przystawiłem palec wskazujący do klatki piersiowej.
- Tak, ty. - oglądała swoje paznokcie. - Na początku naszej znajomości pochwaliłeś się, że miałeś taki układ z jakąś dziewczyną. Czekaj, jak ona miała na imię... Umm.. Je-Ju-Jeyn?
- Jessy. - poprawiłem ją. - I to nie było tak... To nie był żaden układ. My... mniejsza o to.
Przewróciła oczami i machnęła na to ręką.
- Nieważne.
- Nie, Katy. Dobrze wiesz, ze nie możemy tego zrobić.
- Dlaczego? Przecież jestem już starsza! - pisnęła.
Czasami naprawdę zachowywała się jak mała dziewczynka.
- Jesteśmy przyjaciółmi.
Tymi słowami pragnąłem zamknąć ten temat. Niestety...
- Wiem. - jęknęła. - Już rzygać mi się chcę od tego słowa. Ciągle to powtarzasz.
- Katy. - syknąłem ostrzegawczo.
- Daj spokój, no! - popatrzyła na mnie błagalnie. - Jesteś ciachem, jesteś sam tak jak ja. Co stoi na przeszkodzie?
- Powiedziałem wyraźnie, że nie. Czego jeszcze nie rozumiesz?
Zaczynałem denerwować się na poważnie.
- Wytłumacz mi dlaczego? Boisz się? Obrzydzam cię? Mój brat przecież wyjechał i nawet nie wie o tym, że nadal utrzymujemy kontakt.
Postanowiłem powiedzieć coś, co średnio chciało przejść mi przez gardło. Może dlatego, że to nie do końca była prawda.
- Mam dziewczynę.