środa, 4 lutego 2015

Rozdział 47

JESTEM!

Tak jak obiecała - rozdział w środę. Późno, ale w środę ;)

Kolejny post w sobotę!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Zayn*

Obudziłem się dość wypoczęty. Zegarek na szafce nocnej wskazywał dziesiątą rano. Przeciągnąłem się i przetarłem twarz dłońmi. Czegoś mi brakowało. Podniosłem się, założyłem bokserki i spodnie i zszedłem do kuchni. Zastałem tam bardzo przyjemny widok. Jessy robiła śniadanie ubrana w moją koszulkę z wczoraj. Prześwitywała pod nią jej bielizna. Miałem nadzieję, że będzie TYLKO  w mojej koszulce, ale cóż... Innym razem.
Pochyliła się, a ja mogłem zobaczyć jej czarne figi. Podszedłem cicho i objąłem ją w pasie tak, że jej plecy mocno przylegały do mojej klatki piersiowej. Pisnęła z zaskoczenia i szybko się odwróciła.
- Myślałam, że wstaniesz później. - bąknęła, a na jej policzkach pojawił się rumieniec.
Jego też mi brakowało.
- Chciałaś uciec? - zapytałem zadziornie.
Jej dłonie spoczywały na moich przedramionach, a brzuch stykał się z moim. Zmarszczyła czoło.
- Um, jesteśmy w moim domu, więc to ty musiałbyś uciekać.
- Uciekać? - zdziwiłem się.
- Mhm.
Okey?
Wyswobodziła się z mojego uścisku i wróciła do przygotowywania kanapek i kawy. Pomogłem jej przenieść wszystko do salonu. Usiedliśmy na kanapie i jedliśmy śniadanie.
- Mógłbyś się ubrać? - rzuciła, przyglądając się kawie trzymanej w obu dłoniach.
- Dlaczego?
- Rozpraszasz mnie.
Zaśmiałem się cicho.
- Może taki był cel?
- I tak nic nie wskórasz. - wzruszyła ramionami i dopiła kawę.
- Ty też nie jesteś lepsza.
Siedziała obok mnie w samej bieliźnie okryta koszulką. To wcale nie było "rozpraszające i podniecające". Myślała, że jestem ze stali, czy co? Nie moja wina, że miałem ochotę się na nią rzucić.  Tu i teraz. Strasznie ciężko było mi się powstrzymać.
- Co? - wydała się zaskoczona moim zarzutem.
Prychnąłem.
- Założyłaś moją koszulkę na samą bieliznę. - widziałem jak spuściła wzrok. - Dlaczego ją włożyłaś?
Nie chciałem, żeby zabrzmiało to jak oskarżenie.
- Bo ładnie pachniała. - wymamrotała pod nosem.
- Ładnie pachniała, tak? - udawałem zaskoczenie.
- Przestań.
- Daj mi buziaka.
Odwróciła gwałtownie głowę w moją stronę. W jej oczach malowało się zdezorientowanie i niepewność. Tak, chciałem żebyś mnie pocałowała! Dziewczyna pochyliła się i złożyła słodkiego całusa na moim policzku. Nie na takiego buziaka liczyłem...
- Myślałem, że zrobisz to inaczej.
Tym razem ja się pochyliłem i chciałem ja pocałować, ale się odsunęła.
- Nie, Zayn. - wyszeptała. - Nie.
Zmarszczyłem czoło skonsternowany. Przecież kilka godzin temu uprawialiśmy seks, a teraz ona nie chce mnie pocałować. To jakies żarty, tak?
- Co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
Nie patrzyła na mnie. Nie mogłem nic odczytać z jej twarzy. Coś ja gryzło, ale widocznie nie miała
zamiaru się tym ze mną podzielić.
- Wszystko w porządku. - odpowiedziała o dłuższej przerwie, dodając do tego fałszywy uśmiech.
- Kłamiesz.
- Jest w porządku. - powtórzyła twardo.
Zacząłem się denerwować. Nie lubiłem, kiedy ktoś dla mnie ważny okłamywał mnie. Niestety znowu pomyślałem o Katy...
- Na pewno?
- Tak, Zayn. - powiedziała głośniej. - Pójdę pozmywać.
Śledziłem ją wzrokiem, aż do samej kuchni. Mimo jej nastroju, musiałem zauważyć że jej kocie ruchy stały się jeszcze bardziej seksowne, a ciało bardziej gorące.
Czy to było w ogóle możliwe?!

*Jessy*

Dobra. Sama nie wiedziałam, czemu nie potrafiłam go pocałować tak, jak naprawdę tego chciałam. Coś zablokowało mnie w środku i nie pozwoliło się przełamać. W mojej myśli ciągle pojawiała się Katy. Z pewnego źródła wiedziałam, że Zayn cały czas się z nią spotyka. Nie wiem na jakim etapie w znajomości są, ale nie chce im niczego zepsuć. Powinnam była mu o tym powiedzieć zanim zaczęliśmy "próbować", ale nie umiałam.
Pomyślałam, że odwrócę swoją uwagę podczas  mycia naczyń. Nic z tego. Było jeszcze gorzej. Zapach Malika towarzyszył mi przez cały ranek, bo chodziłam w jego ubraniu. Zaciągałam się nim jeśli tylko miałam sposobność.
W wejściu pojawiła się smukła sylwetka mulata.
- Długo jeszcze?
Oparł się o futrynę i włożył ręce do kieszeni. Nie, wcale nie wyglądał jak pyszny kąsek do schrupania. "KŁAMCZUCHA!" - krzyknęła moja podświadomość.
- Skończyłam. - powiedziałam, wycierając ręce. - Pójdę się przebrać, bo pewnie chcesz odzyskać swoją koszulkę.
Przeszłam tuż obok niego, a on uraczył mnie klapsem w tyłek. Zachichotałam i pobiegłam na górę. Dogonił mnie jak tylko weszłam do pokoju.
- I co teraz? - zapytał, trzymając mnie w objęciach.
Pogładziłam czule jego policzek. Nie potrafiłam panować nad swoim ciałem w jego obecności.
- Przebiorę się, a ty grzecznie poczekasz.
- Może ci pomogę, co? - zagryzł wargę.
Malik przestań w tej chwili być taki podniecający!
- Dam radę. Jestem dużą dziewczynką.
Uwolnił mnie ze swoich ramion i rzucił się na łóżko. Śmiejąc się z niego, wyszłam do łazienki z ubraniami w ręku. Wróciłam kilka minut później w pełnym ubraniu i lekkim makijażu.
- Już myślałem, ze się w kiblu utopiłaś. - marudził.
- Zabawne. - rzuciłam ironicznie. - Trzymaj.
Cisnęłam w niego ciuchem i sprawdziłam telefon. Nic nowego, oprócz wiadomości od Melanie, w
których napisała jak bardzo była zachwycona.
Kiedy Zayn się ubrał, zeszliśmy na dół do wyjścia.
- Czyli mam już sobie iść? - zrobił minę smutnego pieska. - Wyganiasz mnie?
- Tak. Niedługo zakochani wrócą.
Starałam się być stanowcza. Naprawdę.
- Najpierw buziak. - zażądał.
Wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, to sobie nie pójdzie. Cmoknęłam go w policzek i otworzyłam drzwi. Mulat przekroczył próg, ale chwilę potem zostałam przyparta do ściany w korytarzu i namiętnie pocałowana przez najlepsze usta świata. W sumie tego oczekiwałam. Oderwaliśmy się od siebie ze względu na brak powietrza.
- Zawsze dostaję to, czego pragnę. - wyszeptał w moje usta.
Uśmiechnęłam się nieśmiało i wypchnęłam go za drzwi. Odjechał z piskiem opon, a ja wróciłam do środka. Rozmarzona przesiedziałam w salonie kilka godzin.

***

Kiedy tylko usłyszałam samochód na podjeździe, szybko zbiegłam na dół i czekałam w korytarzu. Chciałam ich wyściskać, ale też dać Mel do zrozumienia, że chcę znać wszystkie szczegóły. Para gołąbków weszła do domu z małymi torbami w ręku.
- Hej! - ucieszyłam się. Byli zaskoczeni moim radosnym powitaniem. - Jak było?
- Yyy... cześć, Jessy. - wydukała zdezorientowana rudowłosa.
- Więc? - dopytywałam.
- Co?
Doskonale wiedziałam, że unika odpowiedzi.
- Powiesz mi na osobności. - szepnęłam jej do ucha, po czym puściłam oczko i pobiegłam na górę.
Z Niallem nawet się nie przywitałam, bo się z nim nie odzywam. Nie podam pierwsza ręki. Nie ma mowy. To on ma jakąś paranoje i wtrąca się w moje życie. To ja decyduje z kim się spotykam. Okupowałam laptopa, kiedy brat zapukał i wszedł do środka. Spojrzałam na niego obojętnie i wróciłam wzrokiem na ekran. Przysiadł na końcu łóżka i czekał.
Przewróciłam oczami poirytowana.
- Czego chcesz? - zapytałam, odkładając urządzenie na bok.
- Gniewasz się?
- Tak.
- Przepraszam. - spuścił głowę. - Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
- Dobrze to wiesz. - burknęłam. - I nie mów, że się o mnie martwiłeś.
Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. Byłam ciekawa, jak się wytłumaczy. Nie miałam zamiaru tak szybko mu wybaczać.
- Wiem... - mruknął po nosem. - Po prostu... Eh, nie wiem. Nie chciałem, żeby jakiś dupek cię zranił. Nie wytrzymałbym kolejnego twojego załamania sercowego.
Mówił o Drake'u...
- Przestań. Nie przypominaj.
- Chciałaś wiedzieć, to mówię. - wzruszył ramionami. - Jesteś moją siostrą i nie powinno cię dziwić, że jestem zaborczy w stosunku do ciebie i tego z kim się spotykasz, a Malik nie jest...
- Nie zaczynaj. - przerwałam mu.
- Jest coś między wami?
Zaskoczył mnie tym pytaniem, ale zachowałam zimną krew. Powiedzieć mu, że postanowiliśmy spróbować?
- Nie będę z tobą o tym rozmawiać. Z Mel też nie.
- Ona nic ci nie zrobiła. - westchnął.
- Nie powinno cię to interesować.
- Jessy, przestań. - ostrzegł.
- Ale o co ci chodzi? - zapytałam słodkim, niewinnym, ironicznym głosikiem.
- Przyszedłem tu, bo chciałem się pogodzić, ale jak widzę ty tego nie chcesz, więc... niepotrzebnie się fatygowałem.
Wzięłam głęboki oddech, a blondyn się podniósł. Zrobiłam to samo, czym go zaskoczyłam, bo przystanął w drodze do wyjścia.
- Przytul mnie. - powiedziałam. - Nie pytaj, po prostu to zrób.
Jednym susem był przy mnie. Wziął mnie w objęcia i przytulił tak jak od zawsze lubiłam. Wtuliłam twarz w jego tors i się uśmiechnęłam. Nie cierpiałam się z nim kłócić, ale nie mogłam pozwolić, żeby dyktował mi, co mam robić.
- Zgoda? - zapytał z nadzieją.
- Umm... no zgoda.
Podniosłam głowę i zobaczyłam piękny uśmiech na przystojnej twarzy blondyna. Tak, uważałam że mój brat jest przystojny. To takie dziwne?
- Teraz wybacz, ale wracam do mojego kotka.
Puścił mi oczko wychodząc, a ja się zaśmiałam. Moją uwagę odwrócił dźwięk SMS-a.

NADAWCA: Malik
Sama w domu?

Serce zabiło mi szybciej. Szybko odpisałam.

ODBIORCA: Malik
Nie. Już wrócili. Raczej samotna...

NADAWCA: Malik
Czyżbyś coś sugerowała? ;)

ODBIORCA: Malik
Skądże! Co chciałeś? Tracisz mój bezcenny czas.

Wtedy zamiast wiadomości, mój telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu pojawiło się bardzo znajome
nazwisko, które wywołały wielki uśmiech na moich ustach.
- Słucham?
- Nie mów "słucham", bo cię...
- Nie kończ! - przerwałam mu.
Usłyszałam śmiech po drugiej stronie.
- Chyba za późno. Już po fakcie.
- Dupek.
- I tak mnie kochasz. - palnął bezmyślnie.
Wytrzeszczyłam.
- Co?
- Co?
- Um, co sprawiło, że do mnie dzwonisz o tak późnej porze? - szybko zmieniłam temat.
- Jest siódma wieczorem.
- Cicho, nieważne. Więc?
- Nic. Tak po prostu.
- Jasne.
- Oskarżasz mnie o kłamstwo?
- Nie. Po prostu wiem, że zadzwoniłeś tylko po to, żeby usłyszeć mój głos. Kochasz go. - droczyłam się.
- Co takiego?
- Yyy... co?
Ta rozmowa zaczynała mieć dziwny przebieg.
- Jak się czujesz? - tym razem on zręcznie zmienił temat.
- Dobrze. Czemu pytasz?
- No wiesz... Ostatnia noc i w ogóle.
Cieszyłam się, że nie widzi jak się czerwienię. Czy to dziwne, że właśnie teraz chciałam powtórzyć z nim wszystkie te rzeczy, które niedawno robiliśmy w moim domu?
Odchrząknęłam, żeby pozbyć się drżącego głosu.
- Wszystko okey. Jak twoja ręka?
- Prawie nie boli.
- Może... Chcesz się spotkać?
- Teraz? - zdziwił się.
- Nie! - zaśmiałam się. - Jakoś później... tak myślę.
- Resztę tygodnia pracuję od rana do nocy. - westchnął.
- Och, okey.
- Spędzisz ten czas z przyjaciółką i bratem, a my zobaczymy się w weekend.
- Obiecujesz?
Chwilę nie odpowiadał. Zmartwiłam się, że nie ma ochoty się ze mną widywać. Ale czy nie o to nam
chodziło, mówiąc że "chcemy spróbować"?
- Obiecuję.
- Więc... dobranoc?
- Dobranoc, Jessy.
Z wściekłymi motylkami w brzuchu rozłączyłam połączenie. Czy to było możliwe, żeby zwykła rozmowa z chłopakiem powodowała takie coś jak galopujące serce i wypieki na twarzy? Nie?
Ups.
Przecież my nawet nie byliśmy tak do końca razem. Znaczy... no, tak jakby. Nawet nie wiem, czy potrafię czuć do niego to, co czułam dawno temu. Może w jakiś sposób mnie pociągał, ale nie wiem czy to jest TO. Poza tym on ma ją...
Katy.

***

*Zayn*

Nadszedł piątkowy wieczór, a ja właśnie odwoziłem tego buraka do jego "kochającej żony". Facet miał nowe ślady szminki na ciele i ubraniu. Może mieli jakiś układ? Albo on też się z kimś spotykała pod jego nieobecność? Nie powinno mnie to interesować. Nagle przypomniało mi się, że w weekend obiecałem Jessy spotkanie. Podświadomie cieszyłem się, że ją zobaczę. Nie musiało się nic wydarzyć, tylko żeby była. Lubiłem oglądać jej  uśmiech i piękne, duże oczy.
Zachwycam się jak jakiś romantyk, którym w naturze nie jestem. Chyba nie powinienem tego robić, co? Jeszcze nie teraz. "Przestań, Malik! Nie wiesz, co będzie jutro, a planujesz sobie sprawy sercowe!" - skarciła mnie podświadomość.
Wróciłem do siebie i z zaskoczeniem odkryłem, że drzwi mojego mieszkania były otwarte. Wszedłem ostrożnie do środka, szykując się na napad czy coś w tym stylu. Przecież zamknąłem mieszkanie, a zamek nawet nie był wyłamany. Co do cholery?
Na kanapie zastałem śpiącą Katy. Nie zamierzałem jej budzić, sama to zrobiła. Podniosła powieki i ziewnęła. Stałem nad nią i czekałem na wyjaśnienia. Nigdy nie przychodziła, kiedy nie było mnie
w domu.
- Zayn? - zamruczała ospałym tonem.
- Nie, włamywacz. - prychnąłem.
- Jesteś zły? - zrobiła smutną minę.
Nie mogłem się na nią gniewać.
- Trochę jestem. Nie powinnaś tu być, gdy mnie nie ma.
- Przepraszam. - powiedziała, podnosząc się z kanapy. - Bardzo chciałam się z tobą zobaczyć.
Podeszła do mnie i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Odwzajemniłem gest. Tak po przyjacielsku.
- Zmęczony? - zadarła brodę, żeby na mnie spojrzeć.
Kiwnąłem twierdząco głową.
- Bardzo.
- Może wspólna kąpiel? - zaproponowała zadziornie.
Zastanowiłem się chwilę nim odpowiedziałem. Powinienem być teraz lojalny wobec Jessy? Etap "powinniśmy spróbować" ma takie zobowiązania?
- Dziękuję za ofertę, ale nie skorzystam. - uśmiechnąłem się, żeby nie przyjęła tego zbyt do siebie.
- Na pewno?
- Tak. Potrzebuję chwili samotnego relaksu.
Specjalnie zaznaczyłem przedostatnie słowo.
- No dobrze. - westchnęła, robiąc krok w tył. - Zrobię ci coś do zjedzenia.
Poczochrałem jej włosy i wszedłem do łazienki. Fale gorącej wody pod prysznicem zmyły ze mnie zmęczenie i ciężar pracy. Poczułem się błogo. Nie miałem ochoty wychodzić z brodzika, ale wyczułem zapach tostów z szynką i serem. Pyszności!
Wytarłem się i założyłem wygodne ciuchy. Garnitur schowałem do szafy na korytarzu, a koszulę wrzuciłem do kosza na pranie. Usiadłem przy stole w kuchni, a Katy postawiła przede mną parującą herbatę z  cytryną i talerz pieczonych kanapek. Zacmokałem z radości, na co dziewczyna się roześmiała.
- Smacznego. - powiedziała, dosiadając się do stołu.
Mruknąłem z zadowolenia, kiedy przeżuwałem pierwszy kęs. Tego mi brakowało. Jadłem, a Katy mi się przyglądała.
- Zayn... - zaczęła. - Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Tak. - przytaknąłem od razu. - A co?
- Wiesz... Ostatnio tak myślałam, ze skoro nie chcesz uprawiać ze mną seksu, bo "jesteśmy tylko
przyjaciółmi", to może zostaniemy przyjaciółmi z przywilejami?
Zakrztusiłem się.
- Co?
- Mam powtórzyć?
- N-nie. - wydukałem. - Nie!
Wziąłem duży łyk herbaty, co było błędem bo poparzyłem sobie gardło i język. Kurwa!
- Zgadzasz się?
- Katy, czy ty do końca oszalałaś? Kto ci podsunął taki pomysł?
- Ty. - wzruszyła ramionami.
- Ja?! - przystawiłem palec wskazujący do klatki piersiowej.
- Tak, ty. - oglądała swoje paznokcie. - Na początku naszej znajomości pochwaliłeś się, że miałeś taki układ z jakąś dziewczyną. Czekaj, jak ona miała na imię... Umm.. Je-Ju-Jeyn?
- Jessy. - poprawiłem ją. - I to nie było tak... To nie był żaden układ. My... mniejsza o to.
Przewróciła oczami i machnęła na to ręką.
- Nieważne.
- Nie, Katy. Dobrze wiesz, ze nie możemy tego zrobić.
- Dlaczego? Przecież jestem już starsza! - pisnęła.
Czasami naprawdę zachowywała się jak mała dziewczynka.
- Jesteśmy przyjaciółmi.
Tymi słowami pragnąłem zamknąć ten temat. Niestety...
- Wiem. - jęknęła. - Już rzygać mi się chcę od tego słowa. Ciągle to powtarzasz.
- Katy. - syknąłem ostrzegawczo.
- Daj spokój, no! - popatrzyła na mnie błagalnie. - Jesteś ciachem, jesteś sam tak jak ja. Co stoi na przeszkodzie?
- Powiedziałem wyraźnie, że nie. Czego jeszcze nie rozumiesz?
Zaczynałem denerwować się na poważnie.
- Wytłumacz mi dlaczego? Boisz się? Obrzydzam cię? Mój brat przecież wyjechał i nawet nie wie o tym, że nadal utrzymujemy kontakt.
Postanowiłem powiedzieć coś, co średnio chciało przejść mi przez gardło. Może dlatego, że to nie do końca była prawda.
- Mam dziewczynę.

4 komentarze:

  1. Jejuuuu te ostatnie zdanie....magia *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zayn!!!! Aaaa on powiedział ze ma dziewczynę jee jdjdbdjdnd.... Wypad Katy to nie facet dla ciebie.. Jeśli ci brakuje towarzystwa to pod latarnie... Wgl czemu ja jej tak nie lubię? Może i nie byłaby taka zła gdyby nie to ze przez nią Jessy wtedy znowu urwała kontakt z Zaza :) wgl ta ich rozmowa przez fona oo to takie słodkie < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaa cudo ❤️ Czekam na nastepny :*****

    OdpowiedzUsuń
  4. Ddgrehudcv boski i te "mam dziewczynę" omg edhrebgee jest świetny ily @QeenCyrus

    OdpowiedzUsuń