sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 51

JESTEM!!!!
:)

Następny rozdział w środę ;)

Kocham! xx

P.S. Miłego czytania!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Skóra przy skórze, zmieszane oddechy, niespokojne bicie poranionych serc.
Pożądanie, namiętność, tęsknota, ból.
Gdzieś w tym bałaganie jest jeszcze jedno uczucie...
Trudne do określenia dla obu stron.
Nie wszystko jest takie proste, jak mogłoby się wydawać.
Trudno być razem, ale gorzej żyć osobno...

*Jessy*

Zayn scałował ścieżkę od mojego ucha do pępka. Miałam lepką skórę i nierówny oddech. Nie potrafiłam się uspokoić. Własnie przeżyłam najlepsze chwile i kolejny, najlepszy orgazm w moim życiu. Dlaczego to był on? Dlaczego właśnie z nim?
- Zayn... - wydyszałam, naciągając kołdrę po szyję.
Chłopak opadł na poduszkę obok mnie i zakrył się do pasa, wpatrując się w sufit. Kątem oka zauważyłam leniwy uśmiech na jego twarzy.
- Przegrałeś.
- Było warto.
Serce zabiło mi mocniej.
- Naprawdę?
- Co? - zmarszczył czoło i spojrzał na mnie.
- Nic. - bąknęłam, rumieniąc się.
Zapanowała między nami niezręczna cisza. Żałowałam, że zadałam to pytanie.
- Myślisz, że gdyby mi się nie podobało, to leżałbym teraz z tobą?
- Nie wiem.
- Wylądowaliśmy w łóżku kilka razy, z czego chyba tylko dwa były po pijaku.
- Wiem, ale...
- Zawsze dążyłem do tego, żeby być z tobą blisko.
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Z jednej strony cieszyłam się, że lubił seks ze mną, ale z drugiej nawet nie wiedziałam, czy w końcu jesteśmy razem. Może tylko pociąga nas nasza fizyczność?
- A jak jest z tobą? - zapytał po chwili milczenia.
- Ze mną? - zawahałam się. - Um, ja... Lubię być z tobą.
Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Aż tak trudno mówić o swoich uczuciach?
- Fajnie.
- Taa.
Nie podobał mi się charakter naszej rozmowy. Nie tak chciałam spędzać czas po udanym seksie.
- Mogę się przytulić? - zapytałam niepewnie.
- Czemu pytasz?
- Nie wiem. Pomyślałam, że może nie będziesz chciał i...
- Chodź. - przerwał mi.
Mulat rozłożył ramiona dzięki czemu mogłam położyć głowę na jego klatce piersiowej. Jedną ręką gładził moje plecy, a drugą trzymał na swoim brzuchu. Bez chwili namysłu splotłam nasze palce razem. Kilka minut później słyszałam unormowany oddech chłopaka, po czym stwierdziłam, że zasnął. Westchnęłam ciężko. Moją głowę zaprzątnęły nieciekawe myśli. Zaczęłam się martwić.  Czy Malik lubi mnie tak "inaczej"? Czy myśli o mnie w TEN sposób? Ehh...
- Chyba lubię cię, aż za bardzo. - szepnęłam, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca.

***

Otworzyłam oczy i ziewnęłam.
- Wreszcie wstałaś. - usłyszałam nad głową. - Uśliniłaś mnie.
Całkiem zapomniałam, że zasnęłam na torsie Malika. Dźgnęłam go palcem w brzuch, przez co jęknął.
- Która godzina? - usiadłam, przytrzymując kołdrę przy biuście.
- Osiemnasta.
- Boże! Przespaliśmy cały piątek.
- Spędziliśmy miło czas.
Przez chwilę popatrzyłam na niego czule, ale wróciłam do rzeczywistości.
- Pewnie Niall się o mnie martwi.
- Jessy, jesteś dorosła. - westchnął Zayn.
- Gdzie jet mój telefon? - owinęłam się kołdrą i wstałam. - Nie uspokoję się póki nie sprawdzę powiadomień.
Chłopak wodził za mną wzrokiem i śmiał się od czasu do czasu. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że Malik mógł być goły, ale na szczęście nie był. Odetchnęłam z ulgą, kiedy wygrzebałam komórkę z moich brudnych ciuchów.
- Żadnych wiadomości... Dziwne. - powiedziałam pod nosem.
Niemożliwe, żeby Niall nie chciał wiedzieć gdzie jestem i co robię. Coś tu był nie tak... Zanim zdążyłam zareagować, zostałam ściśnięta przez dwa silne ramiona.
Wydało mi się to zbyt podejrzane.
- Zrobiłeś to.
- Ale co? - zapytał niewinnie.
- Dałeś znać Naiall'owi, że nie wrócę na noc i praktycznie cały piątek.
- Yyy... To ja idę zrobić nam kawę.
Puścił mnie, ale pociągnęłam go do tyłu za koszulkę, którą miał już na sobie. Potknął się tak, że tyłkiem oparł się o parapet okna. Powoli podeszłam i wsadziłam zimne ręce pod jego bluzkę. Syknął cicho, z zaciekawieniem patrząc, co zamierzam zrobić.

- Planowałeś to od początku, prawda? - zmrużyłam groźnie oczy.
- Coś ty! - zaparł się.
Zdradził go wielki uśmiech na twarzy, którego nie potrafił ukryć.
- Co ja się z tobą mam... - westchnęłam i zrobiłam kilka kroków w tył.
Wzięłam swoje schodzone ubrania, bo nie miałam wyboru. Jakoś wytrzymam, a do domu nie miałam daleko. Kiedy wróciłam, zastałam Zayna w kuchni.
- Serio robisz kawę? - usiadłam przy stole.
- O tej porze? Chyba oszalałaś. - prychnął.
- Zawieziesz mnie do domu?
Malik oparł się tyłem o blat i patrzył na mnie w skupieniu.
- Po co?
- Musze się ubrać w czyste ciuchy, a poza tym wcale nie powinno mnie tu być.
- Mi nie przeszkadza twoja obecność. - wzruszył ramionami, trzymając dłonie w kieszeniach spodni.
Spanikowałam, czując ciepło w środku.
- Chcesz się bawić w uroczą parkę? - uniosłam brwi wysoko.
Nie odpowiedział. Może powiedziałam to zbyt niedelikatnie. Nie powinnam była tego mówić... Nie to miałam na myśli.
- Zayn... - spuściłam wzrok na palce. - Ja nawet nie wiem na jakim etapie znajomości jesteśmy. Do tego dużo przeszliśmy.
- Przecież mieliśmy spróbować. - powiedział cicho.
- Tak, wiem. Mamy zachowywać się jak para czy tylko spędzać ze sobą czas? Tej kwestii nie rozumiem w określeniu "spróbować".
- Jak myślisz?
Teraz ja nie odpowiedziałam. Odchrząknęłam niezręcznie.
- Powinnam się zbierać.
Zayn popatrzył na mnie przez chwilę, a ja starałam się odczytać coś z jego oczu.
Bez skutku.
- Chodź. - wziął kluczyki i przeszedł na korytarz.
Szłam za nim, a chwilę potem siedzieliśmy już w samochodzie. Żadne z nas nie odezwało się przez całą drogę. Zatrzymał się, a ja zgrabnie wysiadłam. Odwróciłam się jeszcze, żeby powiedzieć skromne "cześć", ale chłopak mnie wyprzedził.
- Pracuję cały weekend. - oznajmił. - Zdzwonimy się, dobrze?
- Jasne. - uśmiechnęłam się mimo woli. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, kocie. - mrugnął do mnie, uśmiechając się cwaniacko.
Zawstydziłam się lekko, przez co stałam chwilę w miejscu i patrzyłam na znikający samochód. Potrząsnęłam głową i zamrugałam szybko, żeby przywrócić się do stanu "mózg włączony". Zadowolona z mile spędzonych prawie dwóch dni, weszłam do domu.
- Myślałem, że u niego zamieszkasz. - takie słowa otrzymałam na powitanie.
- Cześć, braciszku. - odpowiedziałam tak samo sarkastycznym tonem jak on.
- Cześć.
- Gdzie Melanie?
- Poszła na rozmowę kwalifikacyjną.
- Jak to? - zapytałam, idąc w stronę kuchni. - Zmienia pracę?
Blondyn szedł tuż za mną.
- Nie, ale jej szef chcę ją na umm... tak jakby wyższym stanowisku. Chce zrobić z niej jednego z głównych fotografów i muszą załatwić całą papierkową robotę. Siedzi tam od południa.
- Mówisz? Ciekawe.
- Trzymam za nią kciuki.
- Trzymaj, trzymaj, a ja idę się wykapać.
Odstawiłam szklankę, z której w trakcie rozmowy piłam wodę i wbiegłam po schodach na górę. Nie mogłam się doczekać, aż cieplutki strumień wody umyje moje polepione ciało. Przypomniałam sobie, że nie wykąpałam się po "sesji obściskiwania" z Malikiem. Na samo wspomnienie oblała mnie fala gorąca, a puls przyspieszył.
Co ty ze mną robisz człowieku?

***

- Jessy, wypad do sklepu!
- Sam idź, Niall!
- Powiedziałem coś!
- Nie!
- Jessy!
- Niall!
- Zamkniecie się w końcu?! Ktoś tu próbuje spać! - wtrąciła się Melanie.
Tak właśnie wyglądał nasz poniedziałkowy poranek. Zabrakło mleka i świeżego pieczywa, a nikt z nas nie miał zamiaru ruszyć tyłka do sklepu. Ja leżałam na łóżku w pokoju, a Niall lamentował nad brakiem mleka do kawy w kuchni.
- Jessy, złaź tutaj! - krzyknął ostatni raz.
Jęknęłam i wstałam ociężale. Wiecie jak to jest przenosić wieloryba do oceanu? Tak to mniej więcej wyglądało w moim przypadku.
- Czego? - zapytałam, stawiając się w kuchni.
- Ubierz się i idź do tego cholernego sklepu. - syknął.
- A ty nie możesz? Już jesteś ubrany.
- Nie dyskutuj!
- Boże, zachowujesz się jak tata.
- Wypad.
Zaśmiałam się z jego zachowania, ale postanowiłam zrobić co kazał. Szybko się ogarnęłam i kilka minut później szłam spacerkiem do najbliższego sklepu. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że sklep jest niedaleko starego domu Zayna.
- Dzień dobry, pani Batts. - przywitałam się ze starsza sprzedawczynią, zaraz po przekroczeniu drzwi.
Kupiłam wszystkie potrzebne rzeczy i z pełną torbą zabrałam się w podróż powrotną. Nagle wpadłam na jakiegoś kolesia, przez którego prawie wysypałam zakupy.
- Uważaj jak biegasz, dupku! - oburzyłam się, oglądając się dookoła.
Musiałam się upewnić, że nic mi nie wypadło.
- Muszę utrzymać formę dla mojego kociaka.
Co takiego?
- Słucham? - wytrzeszczyłam oczy zszokowana i dopiero teraz popatrzyłam na obcego. - Zayn?
Uśmiechnął się bezczelnie i objął mnie w pasie.
- Tęskniłaś? - wymruczał.
- Co ty tu robisz?
Ciągle nie pozbyłam się mojego oburzenia.
- Biegałem, ale pewna urocza pani postanowiła zrobić mi przeszkodę w postaci swoich cycków.
Uderzyłam go pięścią w ramie, na co się zaśmiał.
- Nie odzywałeś się.
Zrobiłam smutną i super słodką minę.
- Pracowałem.
- Rozumiem. - uśmiechnęłam się ciepło. - Tęskniłam.
Przygryzłam wargę i jedną rękę zarzuciłam na szyję Malika. Puściłam w niepamięć naszą ostatnią, małą sprzeczkę w jego mieszkaniu.
- Och, naprawdę? - droczył się. - Jak bardzo?
- Bardzo. - wyszeptałam zmysłowo.
- Tak bardzo, ze jesteś w stanie pocałować mnie na środku ulicy spoconego od ćwiczeń.
- Ugh, nie!
Ze śmiechem odepchnęłam go od siebie i otrzepałam z ubrań niewidzialny pyłek.
- Nie igraj z ogniem, kocie. - rzucił.
- Już dawno go oswoiłam, panie Niebezpieczny.
Mulat uniósł jedną brew i przyglądał mi się uważnie. Torba zaczęła ciążyć mi w dłoni, więc przypomniałam sobie o śniadaniu.
- Muszę wracać. Jeszcze nic nie jadłam.
- Dobrze.
- Do zobaczenia? - zapytałam z nadzieją.
- Do zobaczenia. - mrugnął do mnie. - Zadzwonię. Obiecuję.
Zayn potruchtał dalej, a ja wróciłam spokojnie do domu.

***

Przez całe przedpołudnie siedziałam jak na szpilkach. Telefon trzymałam w ręku i na niczym nie mogłam się skupić. Za bardzo zależało mi na Zaynie. Przecież nawet go nie kochałam....
Ups, kłamstwo.
Nagle telefon zadzwonił.
- Słucham? - odebrałam szybko.
Usłyszałam krótki, seksowny śmiech po drugiej stronie.
- Czyżbyś czekała na mój telefon?
- Wcale nie. - mruknęłam.
Dobra, miał rację.
- Jasne, jasne.
- Po co dzwonisz? - zmieniłam temat.
- Obiecałem, więc dzwonię.
- Cieszę się, że dotrzymujesz słowa.
- Spodziewaj się mnie za jakieś dziesięć minut.
Po tych słowach się rozłączył. Zamrugałam szybko zdezorientowana. Otrząsnęłam się z szoku i sprawdziłam w wyświetlaczu, czy wyglądam dobrze. Było dobrze.
Zeszłam na dół, gdzie zastałam Nialla i Melanie. Przywitałam się buziakiem z dziewczyną.
- Sesja psychologiczna dzisiaj? - zapytała, kiedy usiadłam obok niej.
- Wieczorem?
- Dla mnie bomba. - puściła mi oczko.
- To jesteśmy umówione.
Zaczęliśmy komentować głupi teleturniej i przekrzykiwać się, która para graczy powinna przejść dalej. Już mieli przyznać punkty moim wybrańcom, kiedy dostałam SMS-a.

NADAWCA: Zayn
"Idź do pokoju"

Zmarszczyłam czoło, ale bez większego wahania podniosłam tyłek z kanapy i poszłam na górę. Para zakochanych nie zdążyła nawet zapytać gdzie idę, bo byli zbyt zajęci telewizorem. Na luzie przekroczyłam próg mojego pokoju, po czym o mały włos nie dostałam zawału.
- Kurwa. - syknęłam.
- Też kobieta, tylko cipa płatna. - odpowiedział zuchwale.
- Co ty tu robisz?
- Czekam.
Zmroziłam go spojrzeniem. Przecież to nic takiego, że Malik wszedł sobie do mojego pokoju PRZEZ OKNO i siedział teraz na fotelu przy biurku, bawiąc się ołówkiem.
- Jesteś idiotą.
- I tak mnie kochasz.
Zaniemówiłam, a kiedy mulat ogarnął, co powiedział zareagował tak samo. Odchrząknęłam niezręcznie i usiadłam na łóżku.
- Jak ci minął dzień? - rzuciłam pierwsze lepsze pytani, które przyszło mi do głowy.
- Jeszcze pół tego dnia przed nami, Jessy. - uniósł jedną brew, patrząc się na mnie z rozbawieniem.
- Co cie tak śmieszy?
- Twoje zakłopotanie.
- Spadaj. - wystawiłam mu język.
- Słodko się czerwienisz. - rzucił od niechcenia.
Prychnęłam z pogardą.
- Już to słyszałam.
- Nie wiem, czy wiesz, ale zamierzam spędzić resztę poniedziałku z tobą.
- Miło, że mnie informujesz. Nie masz pracy?
- Wyganiasz mnie?
Powiedział to tak gorącym głosem, że się podnieciłam. "Bądź twarda!" - dopingowała mnie podświadomość.
- Może...
Przygryzłam zmysłowo wargę, obdarzając chłopaka "niewinnym" spojrzeniem.
- Nie rób tego, bo nie będę się powstrzymywał.
- Niall i Melanie są na dole. - westchnęłam. - Jaka szkoda.
Zayn nie wytrzymał mojego droczenia się i rzucił się na mnie. Przygwoździł mnie do materaca. Pisnęłam cicho.
- Zejdź grubasie. - wydusiłam, starając się go zepchnąć.
- Ja ci dam grubasie!
Zaczął mnie łaskotać, a ja nie potrafiłam długo powstrzymywać głośnego śmiechu.
- Zorientują się. - jęknęłam.
Przestał mnie torturować, ale nie zabrał ręki z mojej talii. Byłam w gotowości na atak.
- Wiesz na co mam ochotę? - zamruczał, zniżając się do mojego ucha.
- Frytki?
Posłał mi spojrzenie "Are you fucking kidding me?" i cmoknął moją żuchwę.
- Nie... - spojrzał mi w oczy. - Dobrze wiesz, co mam na myśli.
Westchnęłam ciężko i pokręciłam litościwe głową.
- Jesteś seksoholikiem.
- To źle? - zdziwił się.
- Zamęczysz swoją wybrankę.
- Nie martw się, dasz radę.
Co? Czy on...? Tak? Czy on własnie zasugerował, że niby ja jestem tą wybranką? Przecież my nawet nie byliśmy właściwą parą. Czemu ciągle o tym przypominam?! Yyy... Jesteśmy dość nietypowym połączeniem, ale... Tak myślę.
- Złaź ze mnie. - syknęłam przez zęby.
- Mi tu dobrze
- Uwielbiasz mnie męczyć. - powiedziałam zrezygnowana.
Malik zamknął mi usta pocałunkiem. Słodkim pocałunkiem, który nie przeszedł w namiętny. Dziwne. Całowaliśmy się leniwie i spokojnie, co bardzo mi odpowiadało. Nagle usłyszłam pukanie do drzwi.
- Jessy?
To Niall!
Zayn gwałtownie zszedł ze mnie i schował się w koncie obok szafy, gdzie nie był widoczny z drzwi. Poprawiłam włosy, odetchnęłam i otworzyłam blondynowi.
- No? - oparłam się o futrynę, żeby czasem nie chciał wejść do środka.
- Ugotowaliśmy obiad. Idziesz jeść?
To ile ja tu siedziałam. Pół godziny?
- Tak. - przytaknęłam, drapiąc się po karku.
Brat miał już odejść i nawet podszedł do schodów, ale w ostatniej chwili odwrócił się z cwanym uśmieszkiem. Popatrzyłam na niego, unosząc wysoko brwi.
- Jego też zaproś. - kiwnął w kierunku wnętrza pokoju. - Cześć Zayn! - krzyknął.
Zatrzasnęłam drzwi za śmiejącym się Niallem i podbiegłam do mojego okna, które wychodziło na podjazd. Uderzyłam się dłonią w czoło z głośnym plaskiem.
- Serio Malik? - zapytałam sarkastycznie. - Serio?
- O co ci chodzi? - zapytał, stając obok mnie.
- Naprawdę postawiłeś samochód pod samym domem, wszedłeś przez okno i miałeś nadzieję, że Niall cię nie zauważy? Mimo wszystko nie jest aż taki głupi.
Chłopak popatrzył na mnie z miną niewiniątka.
- Miałem nadzieję.
- Jesteś głupi! - zaśmiałam się i cmoknęłam go w usta, co było takie typowe dla par. - Chodź na obiad.
Złapałam go za rękę i wyciągnęłam z pokoju. Na początku stawiał lekki opór, ale kiedy poczuł na korytarzu zapach popisowego dania Melanie, nie mógł się oprzeć.

Tak samo jak ja nie potrafiłam oprzeć się jemu.

10 komentarzy:

  1. Ooooo matko boski kocham cię dziękuje jak ja wytrzymam do środy no ja się pytam jak :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hggfyhgft cuuuuuudooooo no idealny miś :* nie wytrzymam do środy, ale no trzeba. Kocham Cię :* <3 @ZenFapFap

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku, jak zwykle wspaniałe. Rozdział czyta się strasznie lekko i niesamowicie wciąga, aż przeczytałam go kilka razy! Piszesz naprawdę uroczo i nie z niecierpliwością czekam na kolejny, który mam nadzieję pojawi się niebawem.
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  4. Ffuufyvf cudowny! Nie zapomnij o zakładzie i że Malik ma kursować w samych gaciach i być na każde zawołanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdziały są niesamowite, ale moim zdaniem powinny być dłuższe. Takie jak kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. BLOG WYMIATA, PIĘKNIE PISZESZ, MAGIA , CUD MALINY CZEKAM NA NEXT <3---ANGELA

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaaaaaaaaaaaaa! Po prostu Cię kocham!!!!!!?
    ~Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. boże, to opowiadanie wywołało we mnie podobne emocje co youngloovers.blogspot.com ( moze znasz, a jak nie to zajrzyj) bardzo twoje opowiadanie mną ruszyło !!! nie mogę wydobyć z siebie wielu słów, zabiłaś mnie tą historią! czekam na rozwinięcie

    OdpowiedzUsuń