niedziela, 21 grudnia 2014

Niespodzianka świąteczna - rozdział 36

Z racji, że najwięcej było wyboru 2 prezentu, otwieram drugi prezent.
Uwaga...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
jeszcze trochę...
.
.
.
.
.
.
.
2 ROZDZIAŁY dla was!!!!!!!!!!!!!!!

Myślę, że się cieszycie ze świątecznej niespodzianki :)

Dwa rozdziały będą wstawione dzisiaj.
(o tej godzinie, ponieważ dałam wam czas na głosowanie)

Kocham! xx

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Jutro druga część zawodów.
Tydzień minął, a ja nie zobaczyłam się z Malikiem ani razu. Nie żeby mi tego brakowało, czy coś... Spędziłam ten czas na treningach z chłopakami, a głównie trenowałam z Tony'm. Często próbował doprowadzić do sytuacji, gdzie mogłoby do czegoś dojść, nawet do zwykłego pocałunku. Niestety mnie coś blokowało. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafiłam go pocałować tak, jak robiłam to kiedyś. Nasz pocałunek byłby wymuszony, przynajmniej z mojej strony. Wiem to.
Do mojego pokoju wszedł Tony.
- Coś się dzieje?
Miał zmartwioną minę i smutne oczy.
- Um... nie, nic się nie stało. Czemu pytasz?
Udawałam, że jestem zajęta pakowaniem rzeczy na kolejny wyjazd. Zawody znowu odbywały się w tym samym miejscu, co tydzień temu. Chłopak wszedł głębiej i usiadł przy biurku, odwracając fotel w moją stronę.
- Tony, co jest? - zapytałam.
W głębi serca wiedziałam, o co może chodzić. Przerwałam wykonywaną czynność i usiadłam na łóżku, na przeciwko niego.
- Wydaje mi się, że coś się zmieniło.
Patrzył w dół na swoje buty.
- Zmieniło?
- Tak. Nie zachowujemy się względem siebie tak jak kiedyś. - wyjaśnił. - Brakuje mi naszej bliskości i tych czułych momentów.
- Tony, czy ty... czy ty coś do mnie czujesz? - zapytałam ostrożnie. - Przecież zapewnialiśmy się, że do niczego między nami nie dojdzie, do żadnej miłości. Chyba, że chodzi o taką przyjacielską.
- Ja wiem Jessy, ale nie wiem dlaczego tak się czuję. - schował twarz w dłoniach. - Jesteś jedną z najlepszych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił, zawsze ze mną byłaś i jesteś. Chyba dlatego boję się ciebie stracić...
- Nie stracisz mnie. Nigdzie się nie wybieram. - uśmiechnęłam się lekko. - Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
- Tak, jesteśmy, ale mam wrażenie, że o czymś mi nie mówisz. - podniósł wzrok na mnie.
Musiałam znieść to zmartwione spojrzenie. Serce mi się krajało.
Zamyśliła się chwilę. Przecież nie powiedziałam mu o Maliku. On nawet nie wiedział, że coś nas kiedyś łączyło, że razem chodziliśmy do szkoły. Nigdy mu o tym nie wspominałam, bo nie było potrzeby, a teraz nagle zjawia się Szanowny Zayn Wielki Przystojniacha Malik i wszystko psuje. Co ja miałam mu powiedzieć?
- Wiesz Tony, ja po prostu mam gorszy okres. Sama nie wiem, co się ze mną dzieje, ale każdemu to się zdarza. Nie martw się, to nic poważnego. Muszę uporać się z kilkoma sprawami i będzie okey. Nie chciałam cię zranić moim zachowaniem.
Miałam nadzieje, że nie będzie drążył tematu.
- A co z nami? - wpatrywał się prosto w moje oczy.
Nagle przypomniał mi się wzrok Malika, kiedy ostatnio przyparł mnie do drzwi. Byłam wtedy jak zahipnotyzowana...
- Z nami? - tym razem ja popatrzyłam na podłogę.
- Mhm.
- Wydaje mi się, że to co robiliśmy do tej pory nie jest okey. Szukamy bliskości drugiego człowieka, ale przyjaciele nie wchodzą aż na taki etap. Nie zrozum mnie źle, bo było mi z tobą bardzo dobrze, tylko nie czuję się w porządku wobec samej siebie, a tym bardziej wobec ciebie.
Wydusiłam to co miałam na myśli.
Chłopak nie odzywał się kilka minut, a ja zaczęłam się martwić, że straciłam przyjaciela.
- Rozumiem. - powiedział nagle.
Uniosłam brwi ze zdziwienia.
- Naprawdę?
- Tak, ale mam jedną prośbę...
- Słucham?
- Mogę cię ostatni raz pocałować? - powiedział dość niepewnie.
- Yyy... tak, jasne. - uśmiechnęłam się pocieszająco, żeby przełamać barierę, która powstała podczas naszej rozmowy.
Tony przeniósł się na miejsce obok mnie. Pochylił się powoli, przytrzymał mój kark i złączył nasze usta.


Pocałował go jeszcze raz i uśmiechnęłam się.


Czułam tą przyjacielską miłość, która mnie darzył. Nie moglibyśmy być razem. Niestety będę strasznie tęskniła za jego miękkimi ustami. Chłopak przytulił mnie mocno, po czym wstał.
- Ja już pójdę, nie będę ci przeszkadzał.
- Kocham cię, Tony. - powiedziałam w przypływie uczuć.
- Kocham cię, Jessy. - odpowiedział i puścił mi oczko.
Każde z nas wiedziało, że to miłość czysto przyjacielska.
To było w tym najpiękniejsze.

***

- Daleko jeszcze?
- Tak, Max! - wydarłam się.
Powtórzył to już piąty raz, a ja miałam dosyć. Byliśmy już prawie na miejscu, strasznie się stresowałam. Tym razem, to nie ja biegnę, tylko Austin. Będę trzymała kciuki bardzo, bardzo mocno. Nareszcie w samochodzie zapanowała cisza, a ja mogłam się przez chwilę zrelaksować i rozluźnić. Dotarliśmy pod hotel dziesięć minut później.
- Mamy te same pokoje. - poinformował mnie Alex.
- Wspaniale. - klasnęłam w dłonie jak mała dziewczynka.
- Zanieść twój bagaż? - obok pojawił się Tony.
- Myślę, że dam sobie radę. - zapewniłam z uśmiechem.
Tym razem zabrałam mnie rzeczy, bo będziemy tu tylko jeden dzień, prześpimy się i wracamy do domu. Ogólnie to jest piątek i dzisiaj wszystko się zaczyna. Do zawodów mamy jakieś trzy godziny, bo zaczynają się o trzynastej
Poprawiłam torbę na ramieniu i chwyciłam walizkę. Podekscytowana ruszyłam w kierunku windy, a pięć minut później byłam już na naszym piętrze. Szłam i jednoczesnie sprawdzałam info w sprawie pogody na telefonie. Wtedy zderzyłam się ze ścianą, która wyrosła na środku holu.
Dobra, tak serio to nie była ściana, tylko jakiś mężczyzna. Nie upadłam, tylko upuściłam walizkę i komórkę.
- Jak kurwa chodzisz?! - krzyknęłam zbierając telefon, który wytrzymał upadek.
- To się, kurwa, patrzy przed siebie, a nie w telefon. - odpysknął tamten.
Zacisnęłam zęby i uniosłam wzrok na uczestnika "wypadku".
- Co ty tu robisz?! - pisnęłam wystraszona.
Przez sekundę patrzył na mnie zszokowany.
- Przyjechałem na zawody. - wzruszył ramionami obojętnie.
- Dostaliście się?
- Nie kurwa, przejechaliśmy trzy godziny drogi, żeby sobie popatrzeć jak inni wygrywają. - prychnął i sięgnął do kieszeni.
- Przestań, Zayn. - syknęłam.
- Zaczęłaś. - rzucił krótko. - A teraz przepraszam, ale chciałem się dostać do swojego pokoju.
- Twojego pokoju? - popatrzyłam na niego przerażona. - Masz ten sam pokój?
- Tak, a co? - zmarszczył czoło i zlustrował wzrokiem mnie, mój klucz od pokoju na podłodze i drzwi za mną. - Ty też masz ten sam.
- Niestety. - bąknęłam pod nosem podnosząc klucz.
Sam wyjął klucz i podszedł bliżej swoich drzwi.
- Coś czuję, że dzisiaj się zobaczymy. - puścił mi oczko i zniknął w pomieszczeniu.
Za jakie grzechy?! Wiem, że niby nic nie powinno się zmienić, ale nie wiem jak ja mam się względem niego zachowywać. Raz jest fajnie i w ogóle, a nagle się wyzywamy. Poza tym nie powiedziałam dosłownie "potrzebuję cię".
Ehh... On jest taki skomplikowany.
Rozpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zasiadłam przed telewizorkiem i słabą kablówką, miała jakieś cztery działające kanały. Znudziłam się po godzinie i stwierdziłam, że wykąpię się i odwiedzę chłopaków. Dwadzieścia minut później stałam pod drzwiami pokoju 531. Otworzył mi Alex i z szerokim uśmiechem wpuścił do środka.
- O, Jessy! - przywitał mnie okrzyk Max'a.
- Yep, to ja. - przytaknęłam, rozglądając się po pomieszczeniu. - Myślałam, że taki syf jest niemożliwy.
- Widocznie się myliłaś. - z łazienki wyszedł Zayn.
Jeszcze tutaj go brakowało.
- Co tu robisz?
Przyglądałam mu się zmrużonymi oczami.
- Zostałem zaproszony przez resztę twojej grupy. - posłał mi bezczelny uśmiech.
- Nieważne. - mruknęłam i jeszcze raz przeleciałam pokój wzrokiem.
Dopiero teraz zauważyłam Sama, Steve'a, Marka i Josha. Porozsiadali się na każdej możliwej płaszczyźnie, którą udostępnili im Tony, Max, Austin i Alex. Panował tutaj ogromny chaos. Tyle facetów w jednym miejscu, to nie najlepszy pomysł.
- Chodź do nas, Jessy.
Pośród tłumu wyłapałam twarz Tony'ego. Zajęłam jego kolana, a on objął rękoma mój brzuch i przysunął bliżej swojej klatki.
- Przygotowana? - zagadnął Steve.
- Dzisiaj nie biegnę. - wyjaśniłam.
- Kto będzie walczył w imieniu drużyny? - zapytał Mark.
- Austin.
Max powiedział to z wyraźną wyższością. Słuszną wyższością, gdyż Austin jest jednym z najzwinniejszych członków naszej grupy, tuż za mną. Mamy szansę przedostać się do kolejnego etapu. Jesli wszystko pójdzie tak jak planujemy, to nie powinno być z tym problemu. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani.
- Wilki życzą powodzenia. - Steve przyłożył pięść do serca, po czym przybił "żółwika" z naszym dzisiejszym biegaczem.
- Kto u was biega? - zainteresowałam się.
- Zayn. - Josh wskazał brodą na przyjaciela. - Zaprowadzi nas na kolejny poziom.
- Nie inaczej. - tą arogancję w głosie poznam wszędzie.
Skierowałam wzrok na mulata i zatrzymałam go tam trochę za długo, bo Malik mnie na tym przyłapał. Przygryzł zmysłowo wargę, na co zareagowałam rumieńcem. Musiałam go ukryć, więc podniosłam się i rzuciłam szybkie "idę do siebie". Po wyjściu za drzwi oparłam się o pobliską ścianę i odetchnęłam głęboko. Przeczesałam włosy ręką i ruszyłam z powrotem do swojego pokoju. Miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie, jednak głupi strach nie pozwolił mi tego sprawdzić. Wstrzymałam powietrze i powoli się odwróciłam. Kolejne zdarzenia działy się strasznie szybko...
Stłumiony pisk, uniesienie w powietrze, przerzucenie przez ramie, marsz, zakluczenie drzwi, rzucenie na łóżko. Najgorsze było to, że nie potrafiłam krzyczeć.
Nie mogłam.
Nie chciałam.
Mogłam spodziewać się tylko jednego...

***

- Co ty do chuja wyprawiasz? - przeliterowałam powoli.
Malik stał oparty o futrynę wejścia z korytarza do pokoju. Nic sobie nie robił z mojego oburzenia. Jak on śmiał zaciągać mnie na siłę do MOJEGO pokoju!
- Chce porozmawiać. - oznajmił.
Prychnęłam głośno i z lekką przesadą.
- Niby o czym? - uniosłam jedną brew i podparłam się na łokciach.
- O naszym dzisiejszym spotkaniu, które odbędzie się u ciebie w pokoju po zawodach.
- Chyba oszalałeś! Myślisz, że jeśli się dostaniemy dalej to przepuszczę dla ciebie imprezę? Główka cię czasem nie boli? - zdenerwowałam się.
- Nie, nie opuścisz. Pójdziesz na chwilę, ale zacznie cię boleć głowa i wrócisz do pokoju, później przyjdzie twój wybawiciel, czyli ja, a dalszej części chyba nie muszę ci tłumaczyć. - przechylił głowę na bok w oczekiwaniu na moją odpowiedź.
Zmarszczyłam czoło i powoli przyswajałam informacje. Jak on śmiał dyktować mi, co mam robić. Nie jestem jego seks-zabawką. Nawet nie zauważyłam, że Malik stoi tuż przede mną. Wspiął się na łóżko i zatrzymał nade mną. Ręce miał oparte po obu moich bokach, oczy wpatrywał w moje.
- Strasznie nakręca mnie twoje pyskowanie. - wyszeptał.
Ciepły oddech owinął moją twarz. Miał szczęście, ze wcześniej nie palił, bo już by leżał na podłodze.
Przygryzłam wargę zmysłowo.
- Strasznie?
Nie zaszkodzi skorzystać z okazji. Wszyscy wiemy, ze się pożądamy. Po co to w sobie dusić?
- Zajebiście bardzo. - dodał dla wzmocnienia swoich słów. - Wprost kurewsko.
- Zauważyłeś, że to najczęściej używane przez nas słowo, jeśli chodzi o wyrażenie jak bardzo czegoś
chcemy?
Panie i panowie! Moja rozkmina życia.
Nie zareagował na moje pytanie, tylko dalej wpatrywał się jak drapieżca w swoją ofiarę.
- Wiesz, co chciałbym z tobą teraz zrobić?
Zeskanował moją twarz i zatrzymał się na ustach.
- Oczywiście. - przytaknęłam pewnie.
Mój wzrok również zjechał na jego wargi. Takie kuszące...
- To na co czekamy? - wyszeptałam ledwie słyszalnie.
Nie musiałam długo czekać na reakcję. Zayn zaatakował moje usta, biodra przyciskając do moich. Jęknęłam kiedy zatoczył kółko, ocierając się o moją kobiecość swoim pobudzonym przyjacielem. Wypchnęłam lekko biodra i poruszyłam nimi. Mruknął zadowolony z mojego ruchu. Uniósł się kilka centymetrów i złapał za kraniec mojej koszulki i zwyczajnie się jej pozbył, następnie zjechał na krawędź spodni. Uśmiechnęłam się zachęcająco, kompletnie zapominając, że za jakieś półtorej godziny mamy zawody. Jeden ruch i nie miałam na sobie spodni. Wyjątkowo za bieliznę służyły mi wygodne bokserki, a nie koronkowe majteczki. Mimo tej niespodzianki Zayn się nie zniechęcił, a jego ręce dalej badały moje ciało, kiedy on mnie całował.
Robił to zajebiście!
Straciłam panowanie nad swoimi dłońmi, które obmacywały bezczelnie tors mulata pod koszulką. Miałam cholerną ochotę ja ściągnąć. Nagle Malik przerwał, a ja wstrzymałam oddech wystraszona. Zrobiłam coś nie tak?
- Coś się stało? - zapytałam niepewnie.
- Musze przygotować się do biegu. Przepraszam. - złożył słodki pocałunek na moich rozpalonych wargach i uśmiechnął się przepraszająco. - Dokończymy później, obiecuję.
Wstaliśmy na równe nogi. Jakoś nie krępował mnie fakt, że stoję przed nim w samej bieliźnie. Widział wiele więcej.
- Tak, później. - powtórzyłam lekko rozczarowana i odwróciłam głowę.
Chłopak podszedł i objął mnie w pasie. Spojrzałam na niego niechętnie.
- Hej, nie smuć się. - cmoknął mój nos. - Wynagrodzę ci to.
Boże! Ten wzrok i głęboki głos! Mam kolana? Czuję jakby mi odpadły i miałabym się za chwilę przewrócić. Uśmiechnęłam się słabo, a mulat ponownie cmoknął moje usta.
- Zbieraj się, bo musisz mi przynieść szczęście. - dodał. - Chcę cię tam widzieć. Tak z innej beczki, masz zajebistą dupę.
Jego ręce powędrowały w dół na moje pośladki, po czym wślizgnęły się pod bokserki.


Zachichotałam i odepchnęłam go od siebie. Mrugnął do mnie i wybiegł z pokoju. Już sama nie wiem, co mam o nas myśleć... Raz się kłócimy i wyzywamy, później całujemy i są te wszystkie miłe słówka. Oboje jesteśmy nieźle pierdolnięci. Zmienił swoje nastawienie do mnie? Zależy mi na czymś więcej?
Westchnęłam ciężko, zebrałam rozrzucone ciuchy w jedno miejsce, zgarnęłam czysty ręcznik i weszłam do łazienki.

1 komentarz:

  1. Ale się tu nagle gorąco zrobiło! Zayn, jak do cholery mogłeś zacząć i nie skończyć? I to jeszcze przerwać w tak ciekawym momencie!
    Nie wiem czemu ale szkoda mi Tonego :(
    Kocham tego aroganckiego Zayna dupka ale ten w sumie słodki Zayn na końcu był chyba lepszy :D Dobra biegnę czytać nn
    Btw kocham gify, które dodajesz ⌒.⌒
    ~Roxy

    OdpowiedzUsuń