środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 39

Z racji, że dzisiaj Sylwester, ale nie każdy ma jakieś plany, bo woli na przykład spędzić ten czas z rodziną/ przy dobrym filmie pod kocem i z herbatką/ bądź zwyczajnie nie lubi imprez (xD), postanowiłam być tak wspaniała <skromna ja> i opublikować kolejny rozdział.

Czytałam wasze komentarze i dowiedziałam się, że Rozdział 38 nie był tym najlepszym, ale zrozumcie mnie - czasami pojawią się takie "gorsze/słabsze" rozdziały, gdyż historia jakoś musi się logicznie łączyć, prawda?

Dziękuję za wyrozumiałość i wszelkie wasze pochwały dla mnie :)

Sprawiacie, że na mojej mordce pojawia się wielki uśmiech!

Dziękuję!!!!

Udanego Sylwestra ;)

Kocham! xx

EDIT: Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach na TT, to podawajcie pod tym postem swoje nazwy :)

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

- Mógłbyś się odsunąć? Nie mogę oddychać. - położyłam dłonie na jego torsie i odepchnęłam.
Zrobił krok do tyłu, po czym wrócił na swoje poprzednie miejsce przy biurku i zapalił stojącą tam lampkę. Oparłam się o parapet okna po przeciwnej stronie pomieszczenia.
- Zaczynaj, słońce. - zachęcił.
Wzięłam głębszy wdech, potarłam czoło i zdecydowałam się mówić.
- Kiedy szliśmy do samochodu, wpadłam na jakiegoś kolesia. Przyglądał mi się z zarozumiałym wyrazem twarzy. Powiem ci, że był całkiem niezły. Umięśniony, seksowny i bardzo przystojny. Taki... męski. Normalnie prawdziwy samiec. Powiedział też, że skądś mnie kojarzy i chciałby się bliżej poznać.
Dobra, powiedziałam to, żeby dopiec Malikowi, ale tylko troszkę.
- Chcesz, żebym był zazdrosny? - uniósł jedną brew.
Wzruszyłam ramionami, udając obojętność. Tak naprawdę byłam ciekawa, czy rzeczywiście w jakiś stopniu jest o mnie zazdrosny. Nawet jeśli nie jesteśmy razem i w ogóle...
- Przedstawił się? - dodał, kiedy nic nie powiedziałam.
- Um, chyba coś bąknął. To był chyba De... Dre... Drake. Tak, Drake.
- Drake? - jego twarz stężała. - Jesteś pewna?
- Tak, Zayn. Jestem pewna.
- Nie powiedział nazwiska? - dopytywał.
- Mógłbyś skończyć to przesłuchanie? - syknęłam. - Powiedziałam ci, co mnie zatrzymało i na tym koniec. Nie rozumiem, dlaczego tak się spiąłeś.
- Jeśli myślimy o tym samym człowieku, to był nim przywódca najlepszej grupy na świecie.
Moje serce na chwilę przestało bić.
- Co? - wydusiłam cicho.
- Zatrzymał cię przywódca "Yamakasi" i podejrzewam, że nie zrobił tego bezinteresownie. - nerwowo potarł brodę.
- Żartujesz sobie? - wytrzeszczyłam oczy. - Sądziłam, że będzie starszy i nie aż taki gorący.
- Przestań. - uciął z poważną miną. - To nie są żarty.
- Jesteś zazdrosny, że spodobałam się innemu facetowi. - stwierdziłam z cwanym uśmiechem.
- Jest wiele lasek, które na mnie lecą. Nie jesteś jedyna, kochanie.
- To czemu bawisz się w to wszystko ze mną? - uniosłam brew w oczekiwaniu na odpowiedź. - I skąd ta pewność, że ciągle na ciebie lecę?
Zawahał się na chwilę.
- Możemy to zakończyć, jeśli chcesz. Każde pójdzie w swoją stronę.
W tak słabym świetle dojrzałam, że jego tęczówki zrobiły się o ton ciemniejsze.
- Tego nie powiedziałam.
Zapadła cisza.
Tak naprawdę nie chciałam kończyć tego, co było w jakimś sensie między nami do tej pory, bo nieźle się przy tym hmm... bawiłam? Tak na marginesie tylko wspomnę, że mam na niego ochotę. Właśnie tutaj, właśnie teraz.
- To na co jeszcze czekamy? - rzucił i wielkimi krokami znowu znalazł się tuż przede mną.
Porwał mnie w ramiona i przeniósł na łóżko. Nachylił się nade mną i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Resztę zostawię waszej wyobraźni...

***

Rozgrywki półfinałowe przenieśli na sierpień. Przez ten czas ostro trenowaliśmy. Nie było łatwo ze względu na liczbę osób, ale się udało. Zwarci i gotowi czekaliśmy na ogłoszenie konkretnej daty zawodów i miejsca. Jeszcze nie wiemy, kto z nas będzie startował.
"Tigers" i "Wolfs" połączyło siły i zdawałoby się, że jesteśmy nie do pokonania. Miejmy nadzieję, że tak będzie.
Co ze mną i Zaynem? Hmm... Ciężko stwierdzić na jakim etapie jest nasza znajomość.
Czy sypiamy ze sobą?
Przez treningi nie mieliśmy wiele czasu, więc i TYCH momentów było malutko. Najczęściej kończyło się na całowaniu i obmacywaniu w ukryciu, bo oboje byliśmy zbyt wykończeni i zasypialiśmy po kilku minutach. Z drugiej strony spędzałam z Zaynem mnóstwo czasu. Trochę bardziej się poznaliśmy. Nasze grupy praktycznie się nie rozłączały. Razem chodziliśmy do barów, klubów czy żeby coś zjeść w ciągu dnia. Dzięki treningom zmieniły się nasze stosunki względem siebie i staliśmy się dobrymi kumplami.
Może jeszcze nie przyjaciółmi od serca, ale kumplami z tą samą pasją. Nawet ja i Josh całkiem nieźle się dogadujemy. Nasze grupy trenują razem już ponad miesiąc.

***

Właśnie się wykapałam i siedziałam z Melanie na kanapie w naszym salonie. Dzisiaj mamy dzień odpoczynku od ćwiczeń.
- Co oglądamy? - ziewnęłam.
Wstałam o szóstej rano, żeby zrobić rozgrzewkę i iść pobiegać. Mimo wszystko, musiałam utrzymać formę.
- Wolałabym pogadać. - ruda odwróciła się w moją stronę. - Przez te wasze zawody nie miałyśmy czasu pobyć razem. Przez Nialla utyję i mnie rzuci, jeśli dalej będzie mnie zabierał na miasto.
Zaśmiałam się głośno. Strasznie brakowało mi chwil z najlepsza przyjaciółką.
- Kochana, przepraszam. - cmoknęłam ją w policzek. - To dla nas bardzo ważne, bo nagrodą jest masa kasy. Jest mi okropnie przykro, że nasza przyjaźń na tym cierpi. Ja nie chciałam...
- Cicho bądź. - przerwała mi z uśmiechem. - Nie rozpamiętujmy, tylko cieszmy się tą chwilą. Mamy cały dzień dla siebie. Pamiętaj, że wspieram cię w tym co robisz i ogromnie wam kibicuję.
- Jeśli za chwilę nie usnę.
Obie wybuchłyśmy śmiechem.
Zaczęłyśmy rozmawiać od głupot, po poważne tematy. Języki rozwiązło nam kilka lampek czerwonego, słodkiego wina. Buzie nas bolały, ale nie umiałyśmy się zamknąć. Melanie korzystała z tego, że Niall wyszedł na piwo z kumplami. Gadałyśmy, gadałyśmy, gadałyśmy i gadałyśmy.
Podejrzewam, że nie skończymy, póki nie padniemy na twarz ze zmęczenia.

***

Kilka dni i treningów później mój telefon zadzwonił o ósmej rano. Zanim go odebrałam, obiecałam sobie, że zabiję tą osobę, która ważyła się przerwać mój sen.
- Halo? - rzuciłam niedbale, przecierając twarz dłonią.
- Jessy?
- Nie, Matka Teresa.
Sarkazm z rana jak śmietana.
- Też miło cię słyszeć.
- Czego chcesz? - Malik dzwonił do mnie bardzo rzadko.
Mimo wszystko nie staliśmy się przyjaciółmi od serca. Nie potrafiliśmy się nie sprzeczać i sobie docinać. Poza tym to co wisiało między nami nie można było zaliczyć do czystej przyjaźni damsko-męskiej.
- Mam bardzo ważną wiadomość...
- No?
- Ogłosili dokładny termin i miejsce. Mark ma SMS-a.
Na chwilę odebrało mi mowę.
- Mówisz serio?
- Nie, żartuję sobie. - prychnął. - Chyba nie dzwoniłbym tak rano, bo sam nie wstaję o takiej porze.
- Ja pierdole. - wydusiłam.
- Też się cieszę. Reszta już wie.
- Wiadomo kogo wytypowali?
- Mnie i Tony'ego.
- Co?! Chyba żartujesz!
- Zadzwoń do swojego kochasia i się zapytaj.
- Zayn, przestań. - ostrzegłam.
Wałkowaliśmy ten temat wiele razy, a on dalej swoje. Mimo to twierdzi, że nadal nie jest zazdrosny. Faceci...
- Musze kończyć, kocie.
- Jasne. - ziewnęłam. - Pa.
Potem usłyszałam już tylko sygnał zakończonej rozmowy. Kiedy dotarło do mnie, co tak naprawdę się stało, wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do Nialla.
- Niall! Obudź się! - wskoczyłam na jego łóżko i szarpałam go za ramiona dopóki nie odwrócił się na plecy i nie zepchnął mnie na podłogę.
Mimo to, pełna nowej energii, podniosłam się i dalej starałam się go obudzić.
- Niall! Wstawaj! Teraz! Szybko! - krzyczałam, skacząc po całym pokoju.
- Zamknij się! - w końcu stracił cierpliwość do ignorowania mnie. - Już wstaję...
Odrzucił ostentacyjnie kołdrę i usiadł. Przetarł leniwie zaspane oczy. Niewyspany Niall, to zły Niall.
- Co jest takiego ważnego, że budzisz mnie w pół do dziewiątej rano?
- Jedziemy na półfinał! Podali dokładną datę i miejsce!
Nie mogłam przestać się szczerzyć.
- Naprawdę? - uniósł brwi w zdziwieniu.
Momentalnie się wybudził. Jak z pomoca czarodziejskiej różdżki.
- Tak!
Z podekscytowania skakałam prawie pod sam sufit.
- Gratuluję. - uśmiechnął się, widząc moją reakcję. - Tylko proszę, przestań już wariować.
- Tak, już. Przestałam.
- Mogę już iść spać? - zapytał, patrząc na mnie z nadzieją, że odpowiedź będzie twierdząca.
- Miłych snów. - rzuciłam, zamykając zamykając za sobą drzwi.

***

Siedziałam jak na szpilkach u Tony'ego w domu. Byłam zwarta i gotowa, żeby żywo dopingować Tony'ego podczas jego biegu. Zawody są już dzisiaj, a ja nie mogłam się doczekać aż dojedziemy na miejsce. Tym razem droga zajmie nam godzinę, a nie trzy jak poprzednim razem.
- Już? - zapytałam z nadzieją, kiedy przed moim nosem pojawił się zadowolony Max. - Gotowi?
- Jeszcze Austin się grzebie. - wywrócił oczami i usiadł obok mnie. - Stresujesz się?
- Tak.
- Dlaczego? - zmarszczył czoło. - Przecież ty nie biegniesz.
- Z tego powodu jestem zła, ale to już inna sprawa. - zazgrzytałam zębami. - Wiesz, chodzi o to, że od rana mam dziwne przeczucie, że stanie się coś złego...
- Coś złego? - zdziwił się. - Kobieto, dzisiaj startujemy w półfinale przed samymi "Yamakasi"! Jak może być coś złego w tak wspaniałym dniu?
- A to już inna sprawa... - mruknęłam pod nosem z nadzieją, że Max nie usłyszy.
- Co jest?
- Nic. Wszystko w porządku. - posłałam zdenerwowany uśmiech. - To te emocje.
- Damy radę, mała. - poczochrał moje włosy i wyszedł na zewnątrz.
Odetchnęłam z ulgą, że mnie nie wypytywał. Nie miałam ochoty opowiadać o spotkaniu z tym całym Drake'iem i rozmowie z Malikiem. "Wolfs" jadą swoim samochodem, a my tak jak poprzednio, samochodem Austina, który znowu pożycza go od wujka. Nagle do salonu wparował Tony.
- Wszyscy gotowi?
- Gotowa. - uśmiechnęłam się, stając na równe nogi.
- Gdzie reszta? - rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym mieliśmy się zebrać.
- Max wyszedł z domy, a o reszcie nie wiem.
Chłopak wypuścił zdenerwowane westchnięcie i szybkimi susami znalazł się na górze. Chwilę później Alex i Austin zbiegli ze schodów jak poparzeni. Wystarczyło tylko, żeby Tony po nich poszedł. Wypchnął ich razem z podręcznymi torbami w stronę wyjścia i wrócił do mnie. Moment kłótni podczas biegu Austina puściliśmy w niepamięć.
- Chodź, pomogę ci. - chwycił moją torbę i pomaszerował do drzwi.
Przepuścił mnie, a sam zakluczył za nami drzwi. Jego rodziców nie było w domu, więc musiał dopilnować, żeby wszystko było w porządku.
- Pakować się do środka! - krzyknął.
Zaśmiałam się na jego władcze zapędy i posłusznie zajęłam miejsce pasażera. Reszta ulokowała się na innych wolnych siedzeniach. Tony zasiadł za kierownicą, gdyż jako jedyny znał drogę na miejsce
mimo tego, że to Mark dostał wiadomość z adresem. W międzyczasie zatrzymaliśmy się na chwilę na stacji benzynowej, bo Max koniecznie musiał kupić sobie batonik. Ten głupol nie mógł wytrzymać, aż dojedziemy na miejsce.
Z drugą częścią grupy umówiliśmy się na miejscu zawodów, w naszym wspólnym namiocie. Kiedy ruszyliśmy w drogę, podziwiałam widoki za szybą. Na początku było kilka domów, gospodarstw, łąk, a później zaczęły się stare magazyny i opuszczone budynki z powybijanymi oknami. Wywnioskowałam, że to w którymś z tych miejsce będzie całe rozstrzygnięcie.
Zaparkowaliśmy samochód na wyznaczonym miejscu, przekonując się, że wilki już są. Zadowoleni, że się nie spóźniliśmy, zabraliśmy swoje rzeczy i skierowaliśmy się we właściwym kierunku. Wokół nas, na ziemi, było pełno śmieci, resztek jedzenia i szkła. Wszystko razem chrzęściło pod butami. Nagle usłyszałam stłumiony jęk. Odwróciłam się gwałtownie.
Zobaczyłam pochylonego Tony'ego, który trzymał się za stopę. Jego torba leżała porzucona tuż obok.
Podbiegłam do niego z przerażeniem w oczach.
- Tony? - położyłam dłoń na jego ramieniu. - Tony, co się stało?
- Stary! Co jest? - obok zjawił się Austin.
- Kurwa. - syknął poszkodowany.
W tym momencie zrobiło mi się słabo. Zawsze tak reaguję na widok większej ilości krwi, a świadomość, że należała do mojego przyjaciela i wyciekała z jego stopy, wcale w tym nie pomagała.
- Pomóżcie mu dojść pod namiot. Szybko! - zaleciłam po otrząśnięciu się z szoku.
Austin i Alex chwycili go pod pachami. Max zabrał torbę Tony'ego, a ja szłam przyspieszonym krokiem zaraz przed nimi. Tętno podniosło mi się kilkakrotnie, a oddech był jakimiś strzępkami. Dotarliśmy pod nasz namiot w ciągu kilku minut. Odepchnęłam zgromadzonych "Wolfs" na bok, warcząc niedbałe "z drogi" i podstawiłam rannemu pierwsze krzesło z brzegu.
- Lekarz! - krzyknął wspaniałomyślny Sam. - Lekarz, kurwa!
Kilka minut później stopa mojego przyjaciela była opatrzona. Wszyscy staliśmy nieco na boku z ciągłym przerażeniem na twarzach. Tony miał pobiec w wyścigu z Zaynem.
Co teraz?
Medyk podszedł do Steve'a, który stał przy moim lewym boku.
- Ma rozciętą stopę, która musimy zostać zszyta jak najszybciej, żeby nie wdało się zakażenie. Radzę odwieźć go do szpitala, póki nie jest za późno, albo zadzwonić po karetkę. - oznajmił i sobie poszedł.
Spojrzałam na poszkodowanego. Siedział odchylony na oparciu z widocznym bólem na twarzy. Wiedziałam, że był to ból nie tylko fizyczny, ale i psychiczny. Zdawał sobie sprawę z tego, że dzisiaj nie pobiegnie.
- Co teraz zrobimy? - powiedziałam głośno.
Chciałam, żeby każdy skupił się na mnie.
- Straciliśmy zawodnika. - kontynuowałam. - Nikt nie jest tak wyćwiczony jak Tony, ani tak przygotowany do tej trasy...
- Ty jesteś. - zza pleców Steve'a wyłonił się Malik. - Przecież trenowaliście razem.
Zawahałam się na chwilę, po czym stwierdziłam, że to jednak prawda.
- Jessy pobiegnie za mnie. - wymamrotał Tony, odurzony lekko środkami przeciwbólowymi. - Chcę tego. Chcę, żeby to była ona. Zasługuje na to jak nikt inny.
W tej chwili moja przyjacielska miłość do niego urosła kilkakrotnie.
- Co tylko powiesz, stary. - rzucił Max.
Rozejrzałam się po twarzach zebranych. Żaden z chłopaków nie wyrażał sprzeciwu. Czułam w powietrzu napięcie związane z oczekiwaniem na moją decyzję.
Musiałam ratować honor naszej drużyny.
- Pobiegnę.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

PRZEPRASZAM

Znowu słaby rozdział :(

Niestety musiałam tak go napisać, bo nie łączyłoby mi się z resztą opowiadania.

Wybaczcie :)
xx

P.S. Proszę o wyrozumiałość :*

7 komentarzy:

  1. na początku myślałam, ze Zayn będzie zazdrosny, ale kiedy napisałaś o tych szkłach i w ogóle już coś takiego przeczuwałam XDD
    czekam na kolejny ♥
    @bromalikx

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste!!!!!!
    Masz niesamowity talent. To jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałama a pod tym względem jestem strasznie wybredna.
    Z niecierpliwością czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!
    Next!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mówisz że to dla nas a takie krótkie dodajesz?? Weź.. Jakbym nie kochała tego opowiadania to bym się fochneła .. xD No ogarniaj dupe i szybko dodawaj następny ! Szczęścia miłości i weny w Nowym Roku ! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! :* idealne i wgl jsjddndjjddj @QeenCyrus

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Superowy rozdzialik ;p Już chcę nexta ;)
    Coś czuje że będzie się w nim działo ;D
    Życzę dużoo weny w tyn Nowym Roku ; *
    Z niecierpliwością czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń