niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 49

Kolejny rozdział w środę (postaram się xD )

Kocham! xx

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypomnienie:
"(...)
Pogłaskał mnie po plecach i pocałował w czubek głowy.
- Wiesz, co?
- Hm? - podniosłam na niego wzrok.
- Mówiąc, że mam dziewczynę, miałem na myśli ciebie."

***

*Jessy*

Gwałtownie cofnęłam się do tyłu o kilka kroków. Co on powiedział? Dobrze usłyszałam?
- Zayn umm, co ty... ale... noo... jak, to... yyy... o matko. - złapałam się za głowę w kompletnym osłupieniu.
Powiedział tak Katy, bo chciał żeby się odczepiła czy powiedział to, bo w głębi duszy tego chciał? On tylko stał i się uśmiechał. Dupek. Umm... przystojny dupek.
Ugh!
- Przyjadę po ciebie jutro. Ubierz się wygodnie.
Puścił mi oczko i wsiadł do samochodu. Wpatrywałam się tępo w odjeżdżające auto. Co się właściwie wydarzyło?
- Do zobaczenia. - wyszeptałam i przygryzłam wargę.
Próbowałam powstrzymać uśmiech, który wkradał mi się na usta. Czy my się własnie umówiliśmy? Zayn nazwał mnie swoją dziewczyną. Co prawda tylko przed Katy i nieoficjalnie, bo nie powiedział jej imienia, ale to zawsze coś, prawda?
- Już myślałam, że cię porwał! - krzyknęła zestresowana Melanie, dopadając mnie na korytarzu.
Prychnęłam i wyswobodziłam się z jej uścisku, odpychając jej ramiona.
- O co ci znowu chodzi? - jęknęła.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie zamierzasz się do mnie odzywać, tak? Co ja znowu takiego zrobiłam?
- Nieważne. - rzuciłam i weszłam do kuchni.
Tak samo jak Niall, Melanie uważała Zayna za jakiegoś bandziora czy nawet gangstera. Kiedyś dopingowała mnie w sprawie z nim, a teraz co? Pewnie blondyn nagadał jej głupot, albo po prostu nie chce, żebym się z  kimś spotykała.
Zrobiłam sobie kilka kanapek i przeniosłam się do pokoju. Minęłam rudą, która próbowała oddziaływać na mnie gniewnym spojrzeniem. Gdybym nie miała nic innego na głowie, pewnie bym się przejęła. Poza tym, kiedy potrzebowałam wsparcia od bliskich, to go nie miałam. Zjadłam wszystko ze smakiem i dopiero teraz zauważyłam, ze byłam zajebiście głodna. Biorąc nowe ubrania, poszłam do łazienki. Doprowadziłam się do porządku i znowu zeszłam na dół. W tym całym zamieszaniu nawet nie zauważyłam, że jest już wieczór. Dosiadłam się do Mel i Nialla w salonie i oglądałam telewizję jakby nigdy nic. Czekałam na ich reakcję.
- Jessy? - odezwał się Niall.
- Tak? - udałam obojętność.
Tak naprawdę miałam dość tych ciągłych sprzeczek i nieodzywania się. Bolało mnie to, choć tak naprawdę sama to powodowałam. No, przynajmniej po części.
- Coś się stało? Dobrze się czujesz? - zmarszczył czoło zdezorientowany.
- Oczywiście. Czemu pytasz?
Brat przewrócił oczami.
- Ja z nią, kurwa, oszaleję. - westchnął.
Wstałam, stanęła przed nimi i się na nich rzuciłam. Tak zwyczajnie i po prostu zaczęłam ich przytulać. Po zdezorientowaniu nastąpiło rozbawienie. Śmialiśmy się wniebogłosy. Strasznie mi tego brakowało. W końcu wszyscy wylądowaliśmy na podłodze.
- Dobra. - wydusiłam, trzymając się za brzuch. - Mam dosyć tych czułości.
Zakochani przytaknęli.
- Czyli między nami wszystko, okey? - zapytała Melanie, poprawiając włosy.
- Tak. - odpowiedziałam bez wahania.
- A co z... - zaczął Niall.
- Jeśli chodzi o Malika, to jutro z nim wychodzę, a nic wam do tego, jasne?
Potulnie przyznali mi rację, po czym wróciliśmy do oglądania durnego serialu.

***

Dobra, spanikowałam.
Nie wiedziałam, co mam włożyć na randkę z Zaynem. Powiedział, żebym ubrała się wygodnie, ale jak tu wyglądać zarazem wygodnie i seksownie? Hmm... może dżinsowe spodenki i koszulka? Tak? Okey! Wygrzebałam odpowiedni zestaw z szafki i popędziłam do łazienki. Kilkanaście minut później byłam gotowa. W pasie zapięłam saszetkę, którą niedawno kupiłam i włożyłam do niej telefon, chusteczki i pomadkę do ust. Zeszłam na dół i założyłam tenisówki. Zdecydowałam, że będzie mi ciepło, chociaż nie wiedziałam co, gdzie i jak długo będziemy robić.
- Już wychodzisz? - zapytał Niall.
- Za chwilę, a co?
Dokończyłam sznurować but i spojrzałam na niego, siedząc na podłodze.
- Nie, nic...
- Niall... - powiedziałam ostrzegawczym głosem. - Jeśli masz zamiar znowu robić mi wykład, to możesz sobie darować.
- Nie. Ja tylko... Ehh... Po prostu sam nie wiem. Jakoś nie mogę pogodzić się z tym, że jesteś już taka dorosła. Utrzymujesz się i w ogóle.
- Och, Niall. - zaśmiałam się. - Jesteś słodki, kiedy się martwisz. Nic mi nie będzie.
Wstałam i mocno go przytuliłam.
- Jeśli będziesz przez niego płakała, obiecuję że zabiję go gołymi rękoma. - wyszeptał mi do ucha.
Zachichotałam i pacnęłam go w ramię.
- Co to za przytulanki, co? - dołączyła do nas rudowłosa. - Zdradzasz mnie, tak?
- Nie kochanie, to nie tak jak myślisz! - blondyn szybko ode mnie odskoczył, unosząc ręce w geście poddania. - To moja siostra!
- Skąd mam mieć pewność? - przyjrzała mu się spod przymrużonych powiek. - A zaraz... rzeczywiście jest tak samo pieprznięta jak ty.
- C-co? - Niall przez chwilę nie wiedział jak zareagować. - Oj kochanie... lepiej uciekaj.
Melanie zerwała się do biegu i popędziła schodami w górę. Braciszek nie był gorszy i w ten sposób zostałam sama na środku korytarza z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Jesteście walnięci, ale za to was kocham. - powiedziałam w przestrzeń.
Czujnym słuchem wyłapałam odgłos silnika i wyjrzałam przez wizjer. Nie myliłam się. W swoim ciemnym samochodzie czekał na mnie najprzystojniejszy mężczyzna pod słońcem, na którego widok dostawałam natychmiastowego orgazmu. Poprawiłam fryzurę, wygładziłam ciuchy i wyszłam z domu. Wsiadłam na miejsce pasażera.
- Hej. - rzuciłam i cmoknęłam Malika w policzek.
- Mmm... - uśmiechnął się. - Witam.
Zawstydziłam się lekko. Ciągle nie mogłam się przyzwyczaić, że spotykam się z takim facetem. Z takim ideałem, który może mieć każdą, ale jednak upatrzył sobie mnie. Szczęściara ze mnie, co?
- To gdzie jedziemy? - zapytałam podekscytowana.
- Zobaczysz.
- Zayn...
- Co?
- Powiedz mi. - nalegałam.
Uniósł kącik ust, patrząc na drogę przed nami. Westchnęłam rozdrażniona i postanowiłam zmienić temat.
- Mogę prowadzić w drodze powrotnej?
- Mówisz poważnie? - popatrzył na mnie przez sekundę.
- Całkowicie. Zdałam prawo jazdy na szóstkę.
- Cieszy mnie to, ale czy dasz radę prowadzić wczesnym rankiem?
- Co? - uniosłam brwi wysoko. - Jakim wczesnym rankiem?
- Przecież nie mówiłem ci kiedy wracamy z randki. - wzruszył ramionami niewinnie.
Boże! Powiedział "randka"! Aaaa! Przyznał to! Moja podświadomość szalała ze szczęścia, chociaż starała się wyglądać na znudzoną.
Odchrząknęłam, żeby uspokoić głos.
- Mam się bać?
- Może powinnaś. - mruknął z zagadkową miną.
Uśmiechnęłam się pod nosem i już więcej nic nie powiedziałam. Podczas jazdy ucięłam sobie wieczorną drzemkę. W pewnym momencie poczułam szturchanie. Przeciągnęłam się, żeby poczuć ból w każdym z mięśni.
- Jessy, chodź.
Ktoś wyciągnął mnie z samochodu. Na gołej skórze poczułam, że zrobiło się chłodniej niż oczekiwałam, przez co przeszedł mnie dreszcz.
- Pewnie nic więcej nie zabrałaś do ubrania. - westchnął mulat.
Otworzyłam oczy i o mały włos nie pisnęłam. Malik niósł mnie przez jakiś las. Na szczęście lato miało w sobie ten urok, że zmrok zapadał dość późno, więc wyraźnie widziałam okolicę.
- Gdzie my jesteśmy? - odwróciłam wzrok na niego. - I dlaczego mnie niesiesz?
- Po pierwsze - w lesie, po drugie - bo chcę.
- Jestem za ciężka. - jęknęłam żałośnie. - Puść mnie.
Przewrócił oczami.
- Nie jesteś ciężka, Jessy. Nie przesadzaj.
- Postaw mnie. Umiem sama chodzić. - upierałam się.
- Nie.
- Jak to?
- Nie i koniec.
Wiedziałam, że nic w tej sprawie nie wskóram, więc z bolącą myślą, że Malik zaraz połamie sobie ręce, dałam się zanieść na miejsce. Tym miejscem okazał się być plac z dziwnymi zagrodami (?) i przeszkodami. Nie bardzo wiedziałam, co mam myśleć.
- Jesteśmy.
Zayn wszedł do małej drewnianej chatki i wrócił z kombinezonami i karabinami. Po przyjrzeniu się całemu sprzętowi, stwierdziłam, że będziemy grać w paintball.
- Paintball? - uniosłam jedną brew, patrząc na kolorowe kuleczki w woreczku.
- Mhm. - wydawał się być zadowolony z siebie. - Przedstawię ci zasady. Najpierw założysz ten strój, w którym będziesz wyglądała cholernie seksownie, potem dam ci pistolet z naładowanym magazynkiem. Przeszkody są po to, żebyśmy mogli się przed sobą chować.
- Przed sobą? Będziemy w siebie strzelać?
- Tak. Kto pierwszy dotrze do końca trasy, wygrywa. Przeszkody możesz pokonywać dowolnym sposobem, abyś tylko uniknęła mojej kulki. Trzy trafienia i odpadasz z gry.
- Um, okey. - przetworzyłam podane informacje. - Podoba mi się ten pomysł. Wreszcie będę się mogła na tobie wyżyć.
- Myślałem, że robisz to w łóżku. - rzucił zaczepnie.
Zaniemówiłam na chwilę, po czym wystawiłam do niego język i poszłam się przebrać.

***

Schowałam się za kolejnym murkiem i nie wiedziałam, co dalej. Malik ukrył się gdzieś po przeciwnej stronie i czeka na mój ruch. Znalazłam się zaledwie kilka metrów od mety, a on nie pozwala mi wygrać. Już sam mógłby tam dobiec, bo z moim celem nie jest najlepiej.
- Jessy! Żyjesz?! - krzyknął chłopak.
Czyżbym usłyszała lekką nutkę sarkazmu i rozbawienia?
- Jestem cała, zdrowa i gotowa, żeby nafaszerować cię kulkami z farbą! - odkrzyknęłam.
Malik się zaśmiał, a ja sprawdziłam magazynek. Ja pierdole! Wystrzeliłam na niego prawie wszystkie  kulki! Zostało mi zaledwie kilka. Może pięć...
- Nie będziemy tu siedzieć do wieczora! - ponaglił.
- Będziemy, jeśli nie dasz mi dojść do mety!
- Chyba śnisz!
- Jeszcze zobaczymy. - mruknęłam pod nosem, oceniając sytuację.
Wybrałam wzrokiem najlepsze i najbliższe miejsce, w którym będę bezpieczna. Policzyłam do trzech i wybiegłam. Zayn chyba się nie spodziewał, bo strzelił do mnie z lekkim opóźnieniem i nie trafił. Ucieszona z siebie odwróciłam się i wystawiłam mu język. Wtedy dostałam już drugą kulkę, ale w udo. Wcześniejsza znalazła się na moim ramieniu zaraz po starcie. Szybko kucnęłam za barykadą z worków napełnionych piaskiem i czekałam na rozwój sytuacji. Czułam jak formuje mi się nowy siniak.
- Jeszcze jedno trafienie i wygrałem!
- Nie tak prędko! Nie jestem takim łatwym celem!
- Chyba jednak jesteś! Trafiłem cię już dwa razy!
- Och, zamknij się!
- Nie złość się, kocie!
- Spierdalaj!
- Co?!
- Spierdalaj, kurwa!
Zezłościłam się. Na poważnie. Wiedziałam, że to tylko gra, ale nie lubiłam przegrywać. Tym bardziej z chłopakiem, nawet jeśli jest to gorący przystojniak.
- No to teraz mnie wkurzyłaś!
- Jesteś śmieszny! I tak wygram!
Zostało mi kilka większych kroków i już byłabym na mecie. Niestety Malik był zbyt wyćwiczony i uchwyci moje zamiary zanim zdążę zrobić cokolwiek.
- Jessy, idę do ciebie!
- Co?! - spanikowałam. - Nie możesz!
- Ależ, kurwa, mogę!
- Odbiło ci!
O co mu chodzi? Mieliśmy się bawić, a on nagle czegoś ode mnie chce. Zamierza przerwać grę przez
brzydkie słowa, które do niego skierowałam? Pff!
- Nie strzelaj. - powiedział już normalnie.
Stał po drugiej stronie mojego schronienia. Wstałam z wycelowaną w niego lufą pistoletu.
- Nie ruszaj się. - zażądałam.
- Jessy...
- Powiedziałam nie ruszaj się.
- Zostawiłem broń po drugiej stronie toru. - tłumaczył się.
Widziałam ten cień jego zadziornego uśmieszku. Byłam pewna na sto procent, że coś kombinuje.
- Twój pech. - wzruszyłam ramionami. - Nie weźmiesz mnie żywcem.
- Zdecydowanie wolę, kiedy jesteś żywa. - wymruczał z celowym podtekstem. - Nie kręci mnie nekrofilia.
- Wróć na swoją pozycję.
- Nie.
- Idź sobie.
- Nie.
- Chcę wygrać.
- Wiem.
- Zayn...
- Jessy...
- Czego ty chcesz? Mieliśmy się bawić. - jęknęłam.
- Chcę się bawić... ale inaczej.
Spojrzał na mnie tak, że aż kolana mi zmiękły.
- Ale ja nie chcę. - zaprzeczyłam stanowczo.
Nie chcę? Ehh... niezła kłamczucha z ciebie, Jessy.
- Igrasz z ogniem, kocie. - zaprzeczył powolnym ruchem głowy. - Ze mną tak nie można.
Przełknęłam ciężko ślinę i oceniłam w myślach swoją sytuację. Nie zapowiadała się najlepiej. Nawet jeśli zaczęłabym uciekać, to Malik z łatwością by mnie dogonił.
- Daj spokój - prychnęłam.
Uniósł jedną brew, przyglądając mi się badawczo. Westchnęłam zmęczona jego uporem i wpadłam na całkiem dobry pomysł.
- Zayn... - zaczęłam. - Odłożę pistolet, ale ty się nie ruszaj, okey?
- Mhm. - przytaknął z cwaniackim uśmiechem.
Zauważyłam błysk podniecenia w jego oczach. Powoli odkładałam broń na dzielącą nas przeszkodę, a w chwili kiedy dotknęła ona worka puściłam się biegiem w kierunku mety. Usłyszałam za sobą mocne przeklęcie i wiedziałam, że za mną biegnie. Zdążyłam dotknąć finałowego słupka zaledwie opuszkami palców, kiedy mulat powalił mnie na ziemię. Przeturlaliśmy się kilka razy - raz ja na górze, raz on, po czym wylądowaliśmy w kupce trawy. Ledwo mogłam złapać oddech, bo Zayn zgniatał mi brzuch, siedząc na mnie okrakiem.
- Dusisz mnie. - wydukałam. - Zejdź.
- O nie. - prychnął.
Przesunął się niżej, na moje biodra, żebym chociaż mogłam oddychać. Nachylił się i przygwoździł moje ręce do ziemi po obu stronach mojej głowy. Przewróciłam oczami.
- Serio, Malik?
- To co teraz mam z tobą zrobić?
- Puścić mnie? Wygrałam.
Zaśmiał się głośno na moje słowa.
- Oj nie... - puścił mi oczko. - Byłaś niegrzeczna. Twoja wygrana jest nieważna.
- Co?
- Właśnie tak.
- Odbija ci, Zayn. - fuknęłam. - Puść mnie. Marzną mi plecy od ziemi.
- Mogę cię ogrzać.
- Sam tego chciałeś. - mruknęłam pod nosem.
Nim chłopak zdążył zareagować, ja siedziałam na nim.
- Co.. jak t-ty to zrobiłaś? - mówił z szeroko otwartymi oczami.
- Ten sam chwyt, którym powaliłam cię kiedyś w szkolnej kozie. Pamiętasz?
Trzymałam go tak, jak on wcześniej mnie. Czułam na twarzy jego ciepły oddech, gdyż dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Nie wyczułam papierosów. Punkt dla niego.
- Pamiętam. - jego kąciki ust uniosły się do góry prawie niezauważalnie. - Naprawdę to ten sam chwyt?
- Mhm. - pokiwałam głową, czując w środku wielką dumę.
- Szacuneczek, a teraz możesz już ze mnie zejść. Zimno tu.
Prychnęłam.
- Mówiłam! I tak cię nie puszczę.
- Co? - wytrzeszczył oczy. - Chcesz się ze mną droczyć?
- Umm... Tak. - uśmiechnęłam się szeroko. - To może być ciekawe.
- Ale co?
Sam fakt, że na nim siedziałam, strasznie mnie podniecał, ale musiałam to dobrze ukryć. Wymyśliłam pewien pomysł...
- Zrobimy zakład. - rzuciłam stanowczo. - Możemy się ze sobą droczyć i wywoływać pożądanie, ale bez bezpośredniego całowania. Kto pierwszy ulegnie - przegrywa.
- A jaka jest nagroda dla wygranego?
- Yyy... czekaj, niech pomyślę. Przegrany będzie musiał chodzić cały dzień w bieliźnie po domu wygranego i go obsługiwać, cokolwiek będzie chciał.
- Podoba mi się to. - mruknął.
- Skąd pewność, że wygrasz? - uniosłam jedną brew prowokacyjnie.
- Jeszcze mnie nie znasz? Zawsze dostaję to, czego chcę, a teraz mam ochotę oglądać cię przez cały dzień, chodzącą w samej bieliźnie.
- Marzyciel. - rzuciłam litościwie.
Podniosłam się do pionu i podałam chłopakowi rękę. Przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i zbliżył nasze usta. Prawie mnie pocałował.
- Nie radzę ci igrać z ogniem, kocie. - wyszeptał, gładząc palcem mój policzek.
- Już się ciebie nie boję. - wyszeptałam zmysłowo i połaskotałam jego kark.
Malik przeklął pod nosem, zamknął oczy i poddał się mojej pieszczocie.
- Pójdzie mi łatwiej niż sądziłam. - odepchnęłam go lekko.
Odwróciłam się na pięcie i zadowolona skierowałam się do samochodu.

3 komentarze:

  1. Jacy oni slodcy a pomysł z zakładem najlepszy :) ciekawe kto wygra xd Niall może wreszcie przestanie nagadywac na Zayna xd

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholera jaki idealny! Gdfgdsgeef
    To mój ulubiony, ale ten kolejny z pewnością będzie najlepszy! Ale jestem pewna, że to Malik wygra :D czekam cholera na następny xx Kocham :****

    OdpowiedzUsuń