wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 74

*Jessy*

Siedziałam osłupiała przed telewizorem w salonie. Dom był pusty i cichy jak nigdy dotąd. Wcześniej tego nie zauważałam. Teraz, kiedy dopadło mnie osamotnienie, nie potrafiłam się bronić. Zawsze starałam się być silna. Nigdy nie pozwalałam się złamać, ale teraz... Czułam się pusta, wyzuta z uczuć, niepotrzebna i niechciana. To wszystko przez jedną, głupią małolatę.
Melanie weszła raźnym krokiem do salonu.
- Już jestem.
- Hej. - przywitałam się niemrawo.
Ruda przystanęła na chwilę, wahając się czy podejść. Z daleka badała mój nastrój.
- Nie możesz przestać o tym myśleć, prawda? - usiadła obok mnie.
- Jak mogłabym zapomnieć? - zapytałam sarkastycznie. - O czymś takim się nie zapomina.
Milczała przez chwilę, jakby walczyła sama ze sobą.
- Rozmawiałam z nim. - odezwała się niepewnie.
Wbiłam w nią twarde i zranione spojrzenie.
- Słucham?
- Widziałam się z Zaynem kilka minut temu. - przyznała z bólem wypisanym na twarzy.
- Po co to zrobiłaś? Poprosił cię?
- Nie.
- Więc?
- To ja się z nim skontaktowałam. - spuściła wzrok na swoje splecione palce. - Wiedz, że zrobiłam to dla ciebie.
- Jak zdobyłaś jego nowy numer?
- Od Josha.
Próbowałam przetrawić jej nowinę, co po części mi się udało. Wiedziałam, że Mel przejmuję się moją sytuacją, jak na prawdziwą przyjaciółkę przystało. Mimo wszystko nie miałam jej tego za złe.
- O czym rozmawialiście? - wydusił mimo formującej się guli w moim gardle.
Z wysiłkiem wstrzymałam nadchodzące łzy.
- Kiedy zadzwoniłaś i powiedziałaś mi o Katy, postanowiłam spotkać się z Malikiem i go zapytać. Był zdziwiony, że wy dwie się spotkałyście.
Skinęłam głową, nie mogąc nic powiedzieć. Świadomość, że ona widziała Zayna, gdy mnie bolała sama myśl o nim, była wykańczająca.
- Mówił coś, o czym powinnam wiedzieć? - odchrząknęłam i zamrugałam kilka razy, żeby odgonić łzy.
Zastanowiła się przez chwilę, po czym popatrzyła mi prosto w oczy.
- Pora ruszyć do przodu, Jessy. On już to zrobił, więc nie masz na co czekać.
- To wcale nie jest takie proste, jak może się wydawać. - załkałam.
- Jessy. - westchnęła. - Oni jutro biorą ślub.
- Cywilny. - poprawiłam, jakby miało to jakieś znaczenie.
Nie miało.
- To nie zmienia stanu rzeczy.
- Wiem. - tym razem zaszlochałam, roniąc kilka łez.
Nawet nie spieszyłam się, żeby otrzeć policzki. Nie interesowało mnie jak wyglądałam w tym momencie. Zbyt długo udawałam, że wszystko jest dobrze.
- Musze powiedzieć Niallowi. - wyszeptałam.
Melanie zgarnęła mnie w ramiona i mocno przytuliła. Jedną dłonią gładziła moje włosy. Płakałam z twarzą na jej klatce piersiowej.
- Będę przy tobie. - powiedziała szczerze. - Nie ważne, co będzie się działo, jesteśmy przyjaciółkami i zawsze nimi będziemy. Nie powiem, że będzie dobrze, bo to najbardziej oklepany i żałosny tekst, ale wiem, że wszystko w końcu się ułoży. Musi się ułożyć, a ty sama będziesz tego świadkiem i przykładem jednocześnie.
- Myślisz, że powinnam mu wybaczyć?
- Wybaczyć? -  prychnęła z niedowierzaniem.
- Tak.
- To twoje decyzja, kochana. Serce powie ci, co powinnaś zrobić. Nikt nie może wpłynąć na twoją decyzję, nawet sam Zayn. Zrobisz to, co uznasz za słuszne.
- Przestańmy już o nim mówić.
- W porządku. Może jakiś film?
- Może być horror? - wyprostowałam się.
- Co tylko chcesz. - szturchnęła mnie w żebro i uśmiechnęła się szeroko.
Podświadomie wiedziałam, że najbliższy czas nie będzie mi sprzyjał.

***

*Zayn*

Wróciłem do mieszkania, gdzie zastałem drzemiącą Katy. Nie chcąc jej budzić, wszedłem cicho do kuchni i przejrzałem lodówkę. Niestety świeciła pustkami. Katy była okropną panią domu. Niczym się nie przejmowała, zazwyczaj to ja robiłem listę potrzebnych rzeczy i razem jechaliśmy na zakupy. Przyzwyczaiłem się do tego, ale czasami chciałem po prostu wrócić do domu i nie musieć nic gotować, tylko położyć się i odpocząć. Przerażała mnie myśl co będzie, jak już urodzi się dziecko...
Moje rozmyślania przerwał dźwięk wiadomości. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni spodni i odczytałem SMS-a.

NADAWCA: Steve
Widzimy się wieczorem?

Przemyślałem propozycję i postanowiłem odpisać.

NADAWCA: Zayn
Przyda mi się mała odskocznia.

NADAWCA: Steve
Na taką odpowiedź liczyłem. O 19:00 u mnie. Przynieś piwo!

Odłożyłem telefon na stół i odchyliłem głowę do tyłu. Przymknąłem na chwilę oczy i jeszcze raz przemyślałem decyzję. Miałem nadzieję, że Katy nie zrobi mi wielkiej awantury o to, że spotkam się dzisiaj z kolegami. Chociaż...
Szczerze?
Teraz mnie to nie obchodziło. Miałem wystarczająco problemów na głowie i potrzebowałem się wyluzować.

***

*Jessy*

- Rzygam tymi filmami. - jęknęłam po dwu godzinnym seansie.
Tyłek bolał mnie od siedzenia na kanapie.
- Tak, ja też. - przyznała przyjaciółka.
- Dlaczego Nialla jeszcze nie ma? - zmarszczyłam czoło. - Dochodzi dwudziesta.
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Jak wróci, to będzie.
- Słucham? - zdziwiłam się. - Co zrobiłaś z zazdrosną Melanie?
- Staram się nad tym panować. - wywróciła oczami.
- Widzę postępy, pani Horan. - puściłam do niej oczko.
- Dziękuję, dziękuję. - zarumieniła się. - Wiem, że mnie kocha, a ja kocham jego. Poza tym, jestem jego żoną czy tego chce, czy nie.
Zaśmiałyśmy się głośno, a chwilę potem usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, więc zamilkłyśmy.
- Jestem. - westchnął wymęczony brat. - Co robicie?
Przysiadł na kanapie tuż obok swojej żony, wcześniej obdarowując mnie uściskiem.
- Właśnie skończyłyśmy maraton filmowy. - odpowiedziałam.
- Fajnie. - wymamrotał. - Padam na twarz.
- Kochanie idź się położyć. - Mel pogłaskała jego policzek. - Wymęczyli cię, co?
- Mam dość dzieciaków na najbliższy tydzień. Musiałem im grać moją nową piosenkę milion razy.
- Przepraszam bardzo. - przerwałam mu oburzona. - Napisałeś nowy hit i nawet się nie pochwaliłeś? Myślałam, że to ja zawsze będę pierwszą, która usłyszy twoje nowe piosenki.
Popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Chciałem, ale ostatnio mam tyle pracy, że nie wiem w co ręce włożyć.
- Żebyś czasem nie włożył ich w niewłaściwe miejsce. - bąknęła rudowłosa.
Zaśmiałam się, a Niall zgromił mnie wzrokiem.
- Idę spać. - oznajmił po głębszym zastanowieniu. - Dobranoc, drogie panie.
Pocałował Melanie w usta, potem mnie w policzek i wyszedł.
- Babski wieczór? - zapytała z chytrym uśmieszkiem.
Zmrużyła oczy podejrzliwie, ale przytaknęłam głową. Przyjaciółka podeszła do szafki i wyciągnęła dwie butelki wina.
Najbliższa noc zapowiadała się bardzo ciekawie.

***

- Wtedy poprosił mnie o numer, a ja go wyśmiałam! Po prostu odwróciłam się na pięcie i odeszłam! - tłumaczyłam i jednocześnie zanosiłam się śmiechem.
- Naprawdę? - wydusiła Mel, rechocząc. - Odrzuciłaś takiego przystojniaka?
- Niestety. - wzruszyłam ramionami, ciągle chichocząc. - To chyba byłoby na tyle z moich podbojów miłosnych w ostatnim miesiącu. - uniosłam bezradnie ręce i zrobiłam głupią minę.
Właśnie dzieliłam się z przyjaciółką wieściami z moich ostatnich nieudanych "randek". O czasu ich ślubu próbowałam ruszyć na przód, ale słabo mi to szło, więc zrezygnowałam. Stwierdziłam, że najpierw muszę przeboleć Malika, dopiero potem zając się układaniem życia na nowo.
- Skończyło nam się wino. - powiedziała smutno rudowłosa, bujając pustą butelką.
- Co my teraz zrobimy? - zapytałam przygnębiona.
- Będziemy się smucić. - wydęła wargę i spuściła wzrok.
Drgnęły mi kąciki ust, a po chwili ponownie zanosiłam się śmiechem. Obie miałyśmy nadzieję, że nie obudzimy Nialla przez nasze wygłupy w środku nocy.
- Może... - zaczęłam. - Skoro Malik stał się taki pomocny, to zadzwonimy do niego i poprosimy, żeby kupił nam wino i je tutaj dostarczył. - zaproponowałam podekscytowana.
Alkohol nie działam dobrze na moje myślenie. Zdecydowanie nie działał dobrze.
- Myślisz, że to wypali? - zastanowiła się, mrużąc oczy.
- Zawsze warto spróbować. - wzruszyłam ramionami z obojętną miną.
W tym momencie nie przejmowałam się swoim złamanym sercem, ani faktem, że chcę zobaczyć się z Malikiem.
- Ale ty dzwonisz.
- Nie mam numeru.
- Zadzwonisz z mojego telefonu. - uśmiechnęła się chytrze.
- Dobra. - klasnęłam w dłonie, podskakując na kanapie.
Melanie wyszukała odpowiedni numer i podała mi urządzenie.
- Tylko bądź poważna i mów wyraźnie, bo weźmie cię za idiotkę. - upomniała mnie, przez co prawie zsikałam się ze śmiechu.
Ach ten alkohol...
Pierwszy sygnał - nic, drugi sygnał - nic. Za trzecim ktoś się zlitował i odebrał.
- Słucham? - męski głos zabrzmiał po drugiej stronie.
To nie był Malik.
- Zastałam idiotę Malika? - zapytałam, powstrzymując śmiech.
- Umm, tak. Już wołam.
Sądziłam, że to był któryś chłopak z jego ekipy, ale najwyraźniej mnie nie poznał. Czekałam chyba minutę i w końcu się doczekałam.
- Tak? - zapytał mulat.
Był z chłopakami i był trzeźwy? Niemożliwe!
- Cześć. - pisnęłam, nie całkiem zdając sobie sprawy z kim własnie rozmawiałam.
- Melanie?
- N-nie. - czknęłam. - Z tej strony Jessica Horan. Miło mi, chyba się nie znamy.
Przez chwilę nie odpowiadał.
- Halo! - zawołałam do słuchawki. - Jesteś tam?!
- Tak, jestem. - rzucił obojętnie. - Po co dzwonisz?
- Mam do ciebie interes. - powiedziałam tajemniczo.
- Jesteś pijana. - stwierdził z ciężkim westchnięciem.
- No i co z tego! - oburzyłam się. - Nie jesteś moim ojcem!
- Uspokój się i powiedz, co chcesz. - zażądał twardo.
Ciarki przeszły mi po plecach na ton jego głosu.
- Chciałam, żebyś poszedł do sklepu, kupił nam butelkę dobrego wina i przywiózł do naszego domu. - wypaliłam, nawet nie czując się skrępowana.
- Jesteś w Bradford?
- Yep.
Rozmawiałam z BYŁYM chłopakiem, który rzucił mnie w bardzo perfidny sposób. Robiłam to tak,jakbym rozmawiała ze starym znajomym. Odwagi dodawał mi fakt, że nie patrzyłam na jego twarz.
- Czemu miałbym to zrobić? - zapytał zdziwiony.
- Bo jesteś chujem, który mnie wykorzystał, więc teraz ja wykorzystam ciebie dla własnej przyjemności. Wystarczy, czy mówić dalej?
Malik bąknął krótkie "do zobaczenia" i się rozłączył. Oddałam komórkę oniemiałej przyjaciółce, która patrzyła na mnie jakby zobaczyła istotę nadprzyrodzoną.
- Co? - zmarszczyłam czoło.
Dziewczyna poklepała mnie z uznaniem po ramieniu. Widziałam podziw w jej oczach.
- Własnie rozmawiałaś ze swoim byłym, któremu porządnie dokopałaś jednym zdaniem.
Uśmiechnęłam się szeroko, zapewne wyglądając jak nawalona małolata, którą się czułam. Teraz pozostało nam czekać na dostawcę.

***

Siedziałam na podłodze oparta plecami o kanapę i skubałam paznokcie. Czekałyśmy już pół godziny, a Malik się nie zjawiał. Zaczynałam tracić nadzieję, że w ogóle przyjedzie.
- Słyszałaś to? - wyszeptała gorączkowo przyjaciółka, pochylając się do mojego ucha.
- Co?
- Samochód na podjeździe.
Poderwałam się do pionu, co okazało się błędem, bo zatoczyłam małe kółko. Kiedy już wyrównałam krok i jako tako trzymałam się na nogach, podeszłam do drzwi. Zdążyłam otworzyć zanim Zayn zapukał.
- Cześć. - wbiłam spragniony wzrok w trunek, który trzymał w dłoni.
- Cześć. - podrapał się niezręcznie po karku.
Wyciągnęłam dłoń, a on wręczył mi butelkę.
- Ile jestem ci winna? - wybełkotałam, starając się stać prosto.
- Na mój koszt.
- Nie ma mowy. - zaprzeczyłam twardo. - Nie chce twoich pieniędzy.
- To tylko wino. - westchnął, unikając mojego wzroku.
- Nie mam siły  się kłócić, więc niech ci będzie. - machnęłam na niego ręką. - Dzięki, że się pofatygowałeś.
Chciałam zamknąć drzwi, ale Malik powstrzymał je stopą. Wbił we mnie wzrok, a ja wgapiałam się tępym, pijackim wzrokiem w jego twarz. Miałam mu tyle do wygarnięcia, ale byłam w takim stanie, że nawet na to nie chciało mi się marnować energii. Przez dwie minuty staliśmy w ciszy, przekazując sobie siedzące w nas emocje, za pomocą jednego, długiego spojrzenia. Postanowiłam przerwać czynność, która rozrywała moje ledwo posklejane serce.
- Pozdrów Katy i waszego dzieciaka. - rzuciłam z oczywistym obrzydzeniem i zatrzasnęłam drzwi.
Wróciłam do Mel i opadłam na kanapę. W oknie widziałam jak światła jego auta znikają za zakrętem. Niespodziewanie dopadła mnie melancholia.
- Dałaś radę, kochana. Jestem z ciebie dumna. - pocieszyła mnie ruda.
- Dzięki. - rzuciłam niedbale. - Właściwie, to nie było najgorzej.
Odkorkowałam wino i pociągnęłam pierwszy, kojący łyk. Ciepło rozlało się w moim wnętrzu, co przez chwilę ukoiło wewnętrzny ból, który głęboko chowałam. Nigdy więcej miał nie ujrzeć światła dziennego.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny hmm... Może w.... No nie wiem.
Niech będzie piątek :)

Kocham! xxx

4 komentarze:

  1. Świetny <3 Juz się nie mogę doczekać nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudooooooooooooooo ale wiem ze to twoje pisanie ale troszkę złe rozegrane ❤️❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakim sensie źle? Nie jestem zła tylko pytam, bo nie rozumiem o co może chodzić :)

      Usuń
    2. Chodzi o to ze oni sie spotykają a on taki ze unika wzroku i wogole nie podoba mi sie ze on nie wie co zrobić a przez całe opowiadanie był taki twardy a tutaj nie wiem sama jak to określić taki dziwny powinno inaczej być to rozegrane jak sie spotykają bo ta cała sytuacja jak on to wino jej kupuje nie pasuje mi ;) jestem od początku tego opowiadania i zawsze tyle czekam na rozdziały ale naprawdę warto to nie żaden hejt ani nic ;D Pozdrawiam

      Usuń