-------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Zayn*
Oniemiały wracałem do chłopaków. Nie wierzyłem, że Jessy się ze mną skontaktowała tylko po to, żebym kupił jej wino. Zgodziłem się z głupoty. Gdzieś podświadomie bardzo chciałem ją zobaczyć. Miała prawo być na mnie wściekła, ale nie sądziłem, że potraktuje mnie jak ostatniego chuja. Nie spodziewałem się, że jest zdolna do tak śmiałego zachowania, ale byłem świadomy tego, że pomógł jej alkohol. Nie chciałem też, żeby tak wyglądało nasze spotkanie po rozstaniu. Ona była pijana, a ja schowałem się za pancerzem sukinsyna.
Tylko mi pogratulować.
- Gdzie się podziewałeś? - Josh dopadł mnie jak tylko wszedłem do mieszkania Steve'a.
Zdjąłem buty i przeszedłem do kuchni po coś do picia. Strasznie zaschło mi w gardle.
- Musiałem wpaść do Katy. - skłamałem.
Wiedziałem, że jeśli powiem mu prawdę, będzie drążył temat. Nie miałem ochoty na kolejne kazania, których musiałem wysłuchiwać dość często. Chłopakom nie podobało się to, w jaki sposób zostawiłem Jessy. Sam nie rozumiałem siebie do końca...
- Ona cię wykończy. - zaśmiał się. - Wspomnisz moje słowa, stary. Ty się dobrze zastanów nad jutrzejszym ślubem.
- Już postanowione, Josh. - westchnąłem. - Przestańcie mi tego odradzać. Zamęczacie mnie od tygodnia. Zmówiliście się, czy jak?
- Po prostu wiedz, że naszym zdaniem Katy nie dorasta Jessy do pięt. Sam się o tym przekonasz i to niebawem.
- Możemy skończyć ten temat? - spiąłem się. Odstawiłem pustą szklankę po wodzie na blat. - Nie mam ochoty rozmawiać o mojej przeszłości.
- Jakiej przeszłości? - zironizował Josh. - To było zaledwie kilka tygodniu temu. Te kilka tygodni wstecz byłeś naprawdę szczęśliwy. Nie mam pojęcia, co ci odbiło, że ją zostawiłeś.
Odwróciłem wzrok i zacisnąłem mocno szczękę. Trafił w samo sedno, jednak nikt nie mógł zmusić mnie do przyznania się do błędu, jaki zrobiłem rozstając się z Jessy. Moje serce przekonało się o tym najbardziej boleśnie.
- Dobrze, nie będę cię męczył. Jesteś dorosły. - wzruszył ramionami i wyciągnął sześciopak piwa z lodówki. - Chodźmy do chłopaków. Pewnie się niecierpliwią.
Postanowiłem zapomnieć o wszystkim i dobrze się bawić. Musiałem wykorzystać ostatnie godziny wolności, jakie mi pozostały.
***
*Jessy*
Wybiła północ.
Melanie dołączyła do Nialla w sypialni, a ja zajęłam łóżko w moim starym pokoju. Nawet nie miałam ochoty odbyć wieczornej toalety. Położyłam się na łóżku w pełnym ubraniu i przytuliłam się do poduszki. Alkohol wyparował, pozwalając depresji opanować mój umysł.
Tak dobrze się bawiłam przez te kilka godzin...
Przez chwilę nie myślałam o niczym, co powiększyłoby dziurę w moim zbolałym sercu. Chciałam zapomnieć o przeszłości i zacząć patrzeć z nadzieją w przyszłość, ale wtedy pojawiło się wino i naszła mnie ochota na zobaczenie Zayna. Tak, to był mój głupi pomysł. Podjudzona alkoholem i chęcią przekonania się, że może jednak jest mi obojętny, zrobiłam sobie krzywdę. Nie był mi obojętny i prawdopodobnie nigdy już nie będzie. Kiedy otworzyłam drzwi i znowu ujrzałam jego przystojną twarz, opadłam z jakiejkolwiek bojowości. Udawałam sukę, żeby nie dać się zranić kolejny raz. Odjechał, a ja zostałam z rozerwanym i krwawiącym sercem. Teraz dzieliłam się łzami z poduszką. Dałam upust emocjom, które codziennie rozwalały mnie od środka. Wyżerały mnie w boleśnie powolny sposób. Nie chciałam tego, ale nie miałam innego wyboru. Albo dam się pożreć, albo wezmę się w garść. Nie było innej opcji. Niestety słowa były tą łatwiejszą częścią...
- Śpisz? - szept Niall wytrącił mnie z zamyślenia.
- Co ty tu robisz? - dźwignęłam się do siadu.
Ciemność pomogła ukryć moje łzy, które starłam z policzków szybkim ruchem ręki. Dopiero wtedy mogłam zapalić lampkę nocną, dzięki czemu zobaczyłam twarz brata.
- Miałem dziwne przeczucie, żeby tu przyjść i sprawdzić jak się czujesz.
- Jest w porządku. - odpowiedziałam niepewnie. - Jak Melanie?
- Śpi jak suseł. - uśmiechnął się.
Odwzajemniłam gest, strzepując nieistniejące okruszki z kołdry.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. - dodał ze smutkiem w głosie.
Nie skomentowałam tego. Blondyn przysiadł na brzegu łózka i czekał.
- Powiesz coś? - drążył.
- Niall ja... To wszystko jest zbyt skomplikowane. - jęknęłam.
- Chodzi o Zayna, prawda? Pokłóciliście się?
- Nie, Niall. Tu nie chodzi o kłótnie. - potrząsnęłam głową, co sprawiło że włosy opadły mi na twarz.
Chociaż w ten sposób mogłam ukryć mój smutek.
- Więc o co? - dopytywał.
Wiedziałam, że nie odejdzie póki nie powiem, co mnie dręczy.
- Nie jesteśmy już razem. - wyznałam cicho. - Właściwie już od jakiegoś miesiąca.
- Dlatego nie był na naszym ślubie?
- Własnie wtedy definitywnie zerwaliśmy.
Nie chciałam zdradzać mu szczegółów, bo wywołałabym w nim chęć zabicia Malika. Niall taki był. Reagował bardzo gwałtownie.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem.
- Bałam się twojej reakcji.
- To był twój związek, ja nie miałem prawa się wtrącać. Wiem, że nie najlepiej poradziłem sobie z wieścią, że znowu jesteście razem, ale chciałem twojego szczęścia.
- Też go chciałam. - zaszlochałam.
Tylko nie to. Nie chciałam znowu płakać. Miałam dość.
- Widocznie to nie był właściwy facet. - bardzo starał się mnie pocieszysz. - On był tylko odskocznią.
- Ja go kocham, Niall.
- Wiem.
- Nie potrafię ruszyć do przodu, rozumiesz? - rozgorączkowałam się. - Chcę, ale nie mogę. On wziął moją duszę i serce, a potem to wszystko poszło się jeb... Znaczy wyparowało. Nagle mój świat się zawalił, zostawiając mnie z niczym. Nie umiem o nim zapomnieć. Nawet nie wiem, czy chcę o nim zapomnieć.
- Nie jesteście już razem, więc...
- Już zawsze będę go kochać. - przerwałam mu. - Jeśli nagle przestałabym go kochać, to znaczyłoby, że wcale go nie kochałam.
- Może nie kochałaś.
- On był i jest dla mnie najważniejszy. Nieważne, co się stanie, będę o nim myślała. Skazałam się na porażkę, wiążąc się z nim. To było nieuniknione, ale sądziłam że nie nadejdzie tak szybko.
- Może po prostu musisz wybaczyć sobie samej, dopiero potem jemu. Może właśnie tego potrzebujesz, żeby zacząć życie bez niego.
- Chciałabym, żeby to było tak proste. - załkałam.
- Wiesz, że masz we mnie wsparcie, prawda? - zapytał, unosząc mój podbródek, chcąc spojrzeć mi w oczy. - Reaguję gwałtownie i jestem jaki jestem, ale nigdy cię nie zostawię. Pamiętaj o tym, dobrze?
- Dziękuję, Niall. - mocno go przytuliłam. - Oboje jesteście najwspanialszymi osobami jakie mogłam mieć w moim żałosnym życiu.
- Nie mów tak. - skarcił mnie. - Jeszcze będziesz naprawdę szczęśliwa i będziemy się z tego śmiali.
Skinęłam lekko głową i wypuściłam brata z objęć. Podszedł do drzwi, ale zanim opuścił mój pokój, podarował mi spojrzenie typu "zasługujesz na dużo więcej niż otrzymałaś do tej pory, a ja postaram się, żeby tak było".
Czy miał rację?
*****
*Jessy*
W niedzielny poranek obudziłam się ze świadomością, że mój były chłopak bierze ślub. Cudownie, prawda? Z od początku popsutym humorem zwlokłam się z łóżka i doczłapałam leniwym krokiem do łazienki, która okazała się być zajęta. Przeklęłam pod nosem i wróciłam do siebie. Usiadłam przy biurku, przetarłam oczy i wzięłam długopis między palce. Początkowo bawiłam się nim bez większego celu, ale pod wpływem weny postanowiłam wylać swoje myśli i uczucia na papier. Po około piętnastu minutach zatracenia w innej rzeczywistości, mogłam podziwiać moje dzieło. Złożyłam kartkę starannie i włożyłam do białej koperty, którą odłożyłam na półkę z książkami. Wiedziona instynktem, znowu spróbowałam dostać się do łazienki, co tym razem zakończyło się powodzeniem.
Schodząc na dół, całkowicie wyzbyłam się myśli o "liście", który zdążyłam naskrobać. Nie przypuszczałam, że jeszcze kiedyś do niego zajrzę. Nie chciałam tego robić.
- Cześć i czołem. - rzuciłam niemrawo w kierunku parzącej kawę przyjaciółki.
- Wyhamuj swój entuzjazm, koleżanko. - zironizowała, dobrze się bawiąc podczas dokuczania mi. - Wyspana?
- Niekoniecznie.
Podrapałam się po głowie i usiadłam przy stole.
- Co spowodowało twój jakże imprezowy nastrój? - zmarszczyła brwi, nalewając kawy do trzech kubków.
- Dzisiaj jest TEN dzień. - przypomniałam niechętnie.
- Och. - zmieszała się. - Przepraszam, nie powinnam była pytać.
- W porządku. - wzruszyłam ramionami obojętnie. - Mojego serca nie da się już bardziej dobić.
- Gdybym tylko mogła coś zrobić. - jęknęła przygnębiona.
- Poradzę sobie, Mel. Jak zawsze. Jestem z tych, którzy zawsze dają radę.
- Tak, wiem. - uśmiechnęła się słabo. - Dlatego jesteś moją przyjaciółką.
- Ból przemija, zostawiając po sobie wieczne blizny, ale do tego zdążyłam przywyknąć.
Ruda zacisnęła wargi, starając się ukryć chęć płaczu. Doprowadzał ją do ostateczności mój stan psychiczny, który naprawdę był w kiepskiej formie. Niestety nie mogłam nic na to poradzić. Musiałam zacząć z tym żyć.
- Masz moje wsparcie, cokolwiek zrobisz. - powiedziała zanim wyszła z kuchni, zabierając trzeci kubek.
Zamyśliłam się, popijając napój przygotowany przez Melanie. Nie chciałam przez cały dzień siedzieć w domu i dołować się faktem, że Zayn układa sobie szczęśliwe życie. Będąc samolubną, chciałam żeby choć przez chwilę cierpiał tak samo jak ja.
***
*Zayn*
Stałem przed lustrem w łazience i poprawiałem krawat. Chciałem wypaść jak najlepiej, mimo że nie czułem tego co powinienem. Niby to miał być mój najważniejszy dzień w życiu, ale czułem się jakbym szedł na ogłoszenie wyroku skazującego na śmierć. Dlaczego tak do tego podchodziłem? Być może dlatego, że miałem wziąć za żonę niewłaściwą osobę. Wszystko się poplątało, a jak nie umiałem z tego wybrnąć.
- Gotowy? - Steve oparł się o framugę z małym uśmiechem na ustach.
Wziąłem głęboki oddech i przyjrzałem się sobie ostatni raz.
- Tak. - przeniosłem wzrok na przyjaciela. - A ty, mój drużbo?
- Robię to tylko i wyłącznie dla ciebie. - wzruszył ramionami. - Nie dla niej.
Zacisnąłem pięści, puszczając je wzdłuż ciała. Miałem ochotę przywalić w twarz i sobie i jemu.
- Dlaczego mi to robicie, co? - westchnąłem zrezygnowany.
- Nie rozumiem.
- Dobrze wiesz, co mam na myśli. Ty i Josh oraz reszta chłopaków uwzięliście się na mnie i nie chcecie przestać. Wczoraj dostałem burę od Josha, a dzisiaj od ciebie. - oparłem ramiona na umywalce i zwiesiłem głowę.
- Przecież nic nie powiedziałem.
- Wyduś to z siebie. - prychnąłem, szczerze zmęczony całym hałasem. - Wiem, że chcesz coś powiedzieć, ale się powstrzymujesz. Znam cię zbyt dobrze.
- Dobra. - nabrał powietrze w płuca. - Kiedy spytałem, czy jesteś gotowy, miałem na myśli twoje życie. Nie mam zamiaru cię pouczać, bo jesteś dorosłym człowiekiem, a ja jako twój przyjaciel powinienem cię wspierać. Chcę tylko, żebyś był świadomy, że tego nie odwrócisz. Zwiążesz się węzłami, które spowodują, że staniesz się innym człowiekiem. Będziesz musiał się nim stać. Zrobisz to przez swoje obawy. Nawet nie potrafiłeś zaczekać, aż będziesz miał możliwość zrobienia testów na ojcostwo. Po urodzeniu dziecka podjąłbyś właściwą decyzję.
- Już ją podjąłem i muszę ponieść za to odpowiedzialność. - syknąłem. - Nie chcę słuchać waszych głupich rad.
- Może gdybyś pomyślał za wcześniej, mógłbyś uratować związek Jessy.
- Słucham?
-Po tym wszystkim, co jej zrobiłeś nawet nie masz szans, żeby ci wybaczyła. Odetnie się od tego, co ją rani, czyli od ciebie. Ucieknie dokładnie tak samo, jak ty uciekłeś przed nią. Nie licz, że kiedykolwiek będziesz mógł z nią normalnie porozmawiać.
- Zamknij się do cholery!
Prawda uderzyła we mnie z siłą miliona ton. Steve powiedział to, do czego nie miałem odwagi przyznać się przed samym sobą. Zrujnowałem swoje życie, ale mimo tego dalej brnąłem w to bagno.
- Rób co chcesz, Zayn. To twoje życie i to ty wybierasz sposób w jaki je sobie zniszczysz.
Mój stary przyjaciel opuścił pomieszczenie, a ja poczułem się straszliwie samotny.
Czy już do końca życia miałem się tak czuć?
***
*Jessy*
Ubrałam się w najładniejszą sukienkę jaką znalazłam w szafie, umalowałam się bardziej profesjonalnie niż dotychczas i upięłam włosy, aby pasowały do całości. Kilku kosmykom pozwoliłam opaść delikatnie wokół mojej twarzy, co dawało niesamowity efekt. Po założeniu szpilek stanęłam przed łazienkowym lustrem.
Podjęłam decyzję.
Skorzystałam z okazji, ze Melanie i Niall pojechali na zakupy do odległego o pół godziny centrum handlowego i wyszłam z domu. Nogi same poniosły mnie w odpowiednim kierunku. Mimo, że czekał mnie długi spacer, nie zniechęciło mnie to. Co jakiś czas upewniałam się, że w mojej małej torebce ciągle znajduje się to, co zabrałam z domu. Bez tego moja wyprawa byłaby bez sensu. Przemyślałam to i owo i postanowiłam.
Nie było odwrotu.
***
Dotarłam na miejsce w chwili, kiedy zjawiła się przyszłe małżeństwo.
Tak, dobrze myślicie.
Przyszłam pod urząd, w którym mieli poślubić się Zayn i Katy. Szalone? Być może.
Stanęłam w bezpiecznej odległości, nie chcąc żeby którykolwiek z gości mnie zauważył, a tym bardziej rozpoznał. Zayn wysiadł ze swojego pięknego samochodu i podszedł do drzwi pasażera, z których wydobył swoją przyszłą żonę. Katy miała duży brzuch jak na piąty miesiąc ciąży. Chciałam poczekać do końca uroczystości i dopiero wtedy wręczyć mu mój podarunek. Co to było?
To była kartka, którą zapisałam dzisiaj rano. W większości treść dotyczyła Malika, więc uznałam to za dobry pomysł. Chciałam, żeby wiedział jak się czuję, kiedy nie ma go obok. Może chociaż tak miałam szanse poruszyć jego sumienie. Z racji, że wszyscy już weszli do budynku, podeszłam bliżej. Nie powinnam była podsłuchiwać. W ogóle nie powinno mnie tu być, ale co z tego? Między mną a Malikiem wszystko było stracone. Nie liczyłam na nic. Musiałby wydarzyć się cud.
Cierpliwie czekałam na rozwój wypadków.
***
*Zayn*
Stanęliśmy przed urzędnikiem, żeby zgodnie zalegalizować nasz związek małżeński. Czy byłem podekscytowany?
Nie.
Mogłem powiedzieć to szczerze. Nie robiłem tego z miłości, ale z troski o drugą osobę. Ironia losu, co?
- Jesteście gotowi? - zapytał mężczyzna w podeszłym wieku ubrany w czarny garnitur.
Skinąłem twierdząco głową, a Katy posłała mu podekscytowany uśmiech. Na chwilę odwróciłem od niej wzrok, po czym poczułem, że dziewczyna osuwa się na ziemię. Szybko zareagowałem i w porę ją złapałem.
- Katy? Słyszysz mnie? - zapytałem przerażony.
Podbiegła do nas mama dziewczyny i zaczęła wachlować jej twarz.
- Wszystko w porządku, kochanie? - zapytała z troska, kiedy posadziłem ją na podstawionym krześle.
- Tak, mamo. - westchnęła, odzyskując świadomość. - To tylko mało istotne zasłabnięcie.
- Mówiłam ci, żebyś się nie przemęczała. - zrugała ją. - Tym bardziej, że to już prawie siódmy.
Na początku nie zwróciłem uwagi na słowa kobiety, ale potem...
- Co takiego? - uniosłem brwi, patrząc na moją narzeczoną wyczekująco. - Siódmy?
- Mamo! - zdenerwowała się, ciskając w kobietę piorunującym wzrokiem.
- Nie powiedziałaś mu, który to miesiąc?
Jej matka nie była świadoma, że uratowała mi życie. Miałem ochotę ją wycałować.
- Przestań gadać! - Katy krzyknęła i złapała się za głowę. - Wszystko zepsułaś!
Zrobiłem kilka kroków do tyłu i wszystko na spokojnie przeanalizowałem.
- To nie jest moje dziecko. - wydusiłem, dławiąc się ulgą. - To nie ja jestem ojcem.
Nie mogłem uwierzyć w szczęście, jakie spotkało mnie w tak okropnie zapowiadającym się dniu. Miałem ochotę skakać i śpiewać z radości.
- Zayn, to nie tak... - zaczęła Katy, ale nie chciałem jej słuchać.
- Nasłuchałem się ciebie wystarczająco długo. - warknąłem na nią. - Idź nabrać sobie kogoś innego. Odchodzę i nie chcę mieć z tobą kontaktu. Wynoś się z mojego mieszkania i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy.
Mama dziewczyny zbierała szczękę z podłogi. Nie była świadoma, że jej kochana córeczka okłamywała mnie przez cały ten czas, twierdząc że jest w piątym miesiącu ciąży. Skoro jest w szósty, to nie mogłem być ojcem. Zaszła w ciążę miesiąc przed moim powrotem z Kalifornii.
- Jesteśmy dla siebie stworzeni, Zayn! Nie uciekniesz przed przeznaczeniem! - krzyczała, kiedy ja wychodziłem na zewnątrz.
- Przez ciebie odrzuciłem moje przeznaczenie. - rzuciłem przez ramię.
Wreszcie poczułem się wolny.
*Jessy*
Słyszałam zamieszanie, ale nie wiedziałam co się stało. W panice czekałam, aż oboje wyjdą z budynku i wtedy miałam wręczyć Malikowi kopertę z listem. Trzęsły mi się ręce, a nogi drżały z przerażenia. Odwaga z którą tutaj szłam nagle gdzieś wyparowała. Pierwszego zobaczyłam uśmiechniętego Steve'a.
- Jessy? - zamurowało go na mój widok. - Co ty tutaj robisz?
- Ja... Czekam.
Byłam zaskoczona jego obecnością w takim stopniu, jak on moją.
- Na Zayna?
Tak słabo się znaliśmy, a tak łatwo mnie rozczytał. Aż tak śmierdziało ode mnie desperacją?
- Co tam się stało? - zapytałam z ciekawości.
- Wszystko się wyjaśniło. - rzucił rozbawiony. - Przepraszam, ale muszę już iść.
Wyminął mnie, zostawiając bez konkretnych informacji.
- Ale... - wzrokiem odprowadziłam jego sylwetkę do auta, którym po chwili odjechał.
Zacisnęłam mocno powieki i odetchnęłam, że uspokoić skołatane serce. Przysiadłam na pobliskim murku, chcąc mieć to już za sobą. Wtedy z urzędu wybiegł zadowolony Zayn. Wstałam gwałtownie i przygładziłam sukienkę. Nim mnie zauważył, zdążyłam podejść do niego na odległość kilku kroków. Odchrząknęłam, a on odwrócił się i oniemiał.
- J-Jessy? - wydukał zdezorientowany.
Jego spojrzenie prześwietliło mnie od góry do dołu. Przez chwilę poczułam się skrępowana, ale potem przypomniałam sobie, po co tu przyszłam.
- Nie ekscytuj się. - powiedziałam obojętnie. Wyjęłam kawałek papieru z torebki i wyciągnęłam w jego kierunku rękę. - To dla ciebie.
- Co to jest? - zdziwiony odebrał kopertę.
- To taki... Prezent ślubny. - wymyśliłam na poczekaniu. - Szczęścia na nowej drodze życia. - bąknęłam i odwróciłam się na pięcie.
- Nie wzięliśmy ślubu.
Zamarłam na te słowa. Ponownie zwróciłam się do niego twarzą. Już chciałam coś powiedzieć, ale z budynku zaczęli wychodzić ludzie. Malik odczytał moją myśl i pociągnął mnie w pobliską alejkę.
- Jak to możliwe? - zapytałam na bezdechu. - Przecież ty... To wszystko, co zrobiłeś... Co się stało?
- Okłamała mnie. - radość się z niego wylewała.
Posłałam mu pytające spojrzenie, chcąc żeby wyjaśnił mi to konkretniej.
- Oszukiwała mnie o jeden miesiąc. Zaszła w ciąże, kiedy ja byłem z tobą w Kalifornii. To nie jest moje dziecko. - mówił podekscytowany.
Serce zakuło mnie na samą myśl tego, co zamierzałam powiedzieć.
- To niczego nie zmienia, Zayn.
Zszokowany szukał czegoś w moich oczach, ale zrezygnowany spuścił wzrok. Był świadom tego, że popełnił niewybaczalny błąd.
- Ja...
- Nie. - przerwałam mu. - Nie mamy o czym rozmawiać. Zrobiłeś coś, co okropnie mnie zraniło. Nie rozumiesz tego, że to koniec? Tego nie da się naprawić. Sam tego chciałeś...
- Zadzwonię. - błagał zdesperowany.
- Nie masz mojego numeru.
- Przyjadę.
- Przestań. - zaprzeczyłam głową zrezygnowana. - Skazałeś nas na klęskę. Nie potrafię ci tego wybaczyć do takiego stopnia, żeby być z tobą kolejny raz.
- Ale ona kłamała. - powtórzył cicho, przewracając list w palcach.
Nie odezwałam się. Nie chciałam męczyć nas jeszcze bardziej. To spotkanie bolało mnie tak samo jak jego moje odtrącenie. Musiałam się z nim zmierzyć, aby móc ruszyć naprzód. Tłumiłam chęć rzucenia mu się na szyję i wybaczenia wszystkiego, co mi zrobił. Bardzo go kochałam, ale musiałam się uwolnić.
Podeszłam do mulata, stanęłam na palcach i złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku.
- Żegnaj, Zayn. - stłumiłam płacz w zarodku, ale nie mogłam ukryć drżenia wargi. - Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy. Mam nadzieję, że oboje kiedyś będziemy.
Odchodząc, czułam na sobie błagające spojrzenie chłopaka, który został w alejce. Dopiero kilkanaście metrów od miejsca nieprzyjemnego spotkania puściły mi wszelkie granice. Rozpłakałam się jak dziecko.
Od tego momentu zaczęło się moje nowe życie.
***
*Zayn*
Dotarłem do mieszkania w kompletnej rozsypce. Nie chciałem nikogo oglądać, więc jak najszybciej zmyłem się z miejsca, gdzie miała zajść kompletna pomyłka. Dopiero teraz uderzyła mnie świadomość, że to co było już nie wróci. Skazałem siebie na wieczne cierpienie przez jedną, głupią i nieprzemyślaną decyzję. Chciałbym cofnąć czas do świąt. Przypomniałem sobie o podarunku od Jessy, więc gwałtownie przetrząsałem kieszenie. Znalazłem go w wewnętrznej kieszeni marynarki i od razu otworzyłem. To był list.
"Drogi Zaynie,
piszę to siedząc w piżamie przy biurku. Piszę go pod wpływem chwili. Jaki mam w tym cel? Chcę, żebyś wiedział, że postąpiłeś jak ostatnia świnia, ale... To już nie chodzi o to. Podjąłeś taką decyzją, a nie inną. Postawiłeś mnie przed faktem dokonanym. Potrafisz mi powiedzieć, co miałam w takiej chwili zrobić? Nie? No własnie. Spędziliśmy ze sobą wspaniałe chwilę, które będę wspominała najlepiej jak się da. Pamiętasz jak mówiłeś, że to na zawsze? Pamiętasz jak mówiłeś, że mnie nie opuścisz? Pamiętasz to? Ja tak i mam żal, ze w ogóle to od ciebie usłyszałam. Nie martw się, nie zapomnę o tobie. Kiedyś opowiem moim wnukom o mężczyźnie, którego kochałam nad życie i który pokazał mi prawdziwą miłość. Pierwszą prawdziwą miłość. Chcę, żebyś wiedział, że po części cię zrozumiałam. Zostałeś postawiony w ciężkiej sytuacji i zapewne działałeś pod wpływem impulsu. Nie wiem, co zrobiłabym na twoim miejscu i nie chcę wiedzieć. Ale... Czy wybierając ją, myślałeś o mnie? Mogliśmy przejść przez to razem. Mimo świadomości, że darzę cię ogromnym uczuciem, ty postanowiłeś wybrać ją. Nawet nie spróbowałeś ze mną porozmawiać. Kiedy zrozumiałam, że to już koniec, miałam ochotę zapaść się pod ziemię i umrzeć. Wyrwałeś mi serce i bezczelnie je zdeptałeś. Ruszyło cię to? Nie? Dobrze, nie będę miała ci tego za złe. Teraz już wiem, że nadszedł ten czas. Przemyślałam wszystko i postanowiłam. Od dzisiaj zaczynam nowe życie. Bez ciebie. Możesz za to winić tylko siebie. Dałam nam szansę niezliczoną ilość razy, ale widocznie los chciał inaczej. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie i że znajdziesz kobietę, która pokocha cię tak mocno jak ja. Chociaż... Nie wiem, czy można kochać bardziej. Przeprowadzam się na stałe, nie szukaj mnie. Wiedz, że więcej się nie zobaczymy, co będzie najlepszym wyjściem. Za każdym razem gdy cię widzę moje serce zamienia się w pył na wspomnienie tego, co minęło. Patrząc na twoją twarz, widzę ciebie i ją... Widzę was szczęśliwych przez ten czas, kiedy ja bez ciebie umierałam psychicznie i fizycznie. Nie czuj się winny, bo to już za późno. Pogodziłam się z tym i postanowiłam ci wybaczyć, więc... Wybaczam. Uszanuj to i idź do przodu, tak jak ja. Tak będzie najlepiej. Nie będziemy ranić się wzajemnie. Dbaj o siebie. Kocham cię i będę kochać.
Na zawsze.
Jessy"
W tamtej chwili moje serce przestało bić.
Było w stanie bić tylko dla niej.
Uświadomiłem to sobie za późno...
*****
*Jessy*
Przepłakane noce stały się rutyną. Maskowanie opuchniętych oczu stało się nawykiem. Udawanie, że wszytko jest w porządku stało się codziennością. Nikt nie będzie mógł przebić się przez mur, który wybudowałam dla swojego serca. Musiałam pozwolić dojść mu do siebie. Nie byłam bestią, ale wiedziałam, że ranię samą siebie.
Co innego mogłam zrobić?
Moje serce mogło bić tylko dla niego.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cóż...
To jest tak jakby koniec części drugiej tego opowiadania. Podejrzewam, że nie tak wyobrażaliście sobie rozwiązanie sprawy z Katy, ale ja własnie tak to planowałam.
Nie, to jeszcze nie jest koniec, co w sumie zależy od was.
Chcecie, żebym kontynuowała historię Zayna i Jessy?
Jeśli nie, to mogę zostawić to tak, jak teraz, co jest dość smutnym zakończeniem.
Mam już przygotowane trzy rozdziały do przodu, które są kontynuacją i wcale nie chcę tak kończyć tego opowiadania. Już mam pomysł na skrzyżowanie dróg Zayna i Jessy ;)
Tak jak napisałam wcześniej - to zależy od was.
Chciałabym zakończyć tą historię inaczej, ale tylko wy możecie dać mi na to szanse. Co z tego że coś napiszę, skoro nikt nie będzie tego czytał?
Kocham pisać i kocham was. Nie chcę się z wami rozstawać w takim momencie :)
Cierpliwości! xxx
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cóż...
To jest tak jakby koniec części drugiej tego opowiadania. Podejrzewam, że nie tak wyobrażaliście sobie rozwiązanie sprawy z Katy, ale ja własnie tak to planowałam.
Nie, to jeszcze nie jest koniec, co w sumie zależy od was.
Chcecie, żebym kontynuowała historię Zayna i Jessy?
Jeśli nie, to mogę zostawić to tak, jak teraz, co jest dość smutnym zakończeniem.
Mam już przygotowane trzy rozdziały do przodu, które są kontynuacją i wcale nie chcę tak kończyć tego opowiadania. Już mam pomysł na skrzyżowanie dróg Zayna i Jessy ;)
Tak jak napisałam wcześniej - to zależy od was.
Chciałabym zakończyć tą historię inaczej, ale tylko wy możecie dać mi na to szanse. Co z tego że coś napiszę, skoro nikt nie będzie tego czytał?
Kocham pisać i kocham was. Nie chcę się z wami rozstawać w takim momencie :)
Cierpliwości! xxx
Ryczę. Znów. Boże dziewczyno co ty ze mną robisz. I tak kochana ja pragnę żebyś pisała to opowiadanie dalej <3
OdpowiedzUsuńBłagam kontynuuj to opowiadanie, bo jest przecudownee <3 to nie może zakończyć się w takim miejscu.. więc, czekam na dalsze losy i życzę weny xx
OdpowiedzUsuńTak! Tak! Tak! Kontynuuj to prooosze :) To opowiadanie jest boskie i nie wyobrażam sobie życia ze świadomościa ze tak to się skończyło... soł proszę cię pisz dalej :D
OdpowiedzUsuńPisz dalej !! kontynuuj :D nie chce takiego zakończenia .. to musi się skończyć inaczej xd Będę czytać z pewnością ♥ Jedno z najlepszych opowiadań ever ♥ Masz ogromny talent do tego i pisz dalej <3 :)) Czekam niecierpliwie na dalsze losy Jessy i Zayna ♥ :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,czekam niecierpliwie i życzę weny ♥
/PiDżi ♥ <--- (nie kopiować nazwy hahaha ;) ) :*
OMG to było takie smutne boże nie wiem kiedy tyle płakałam proszę pisz dalej
OdpowiedzUsuńTo było takie piękne.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to nie dziecko Zayna.
Mam nadzieję, że będziesz kontynuować to opowiadanie bo nie wyobrażam sobie nie przeczytać kolejnego rozdziału.
Czekam.
Pozdrawiam <3
Pisz.
OdpowiedzUsuńBłagam napisałam ci pod wcześniejszym rozdziałem ze dziwnie rozegrane i przepraszam cie z całego serca to jest genialne od poscztku jestem samiutkiego i chce dalej dowiedzieć sie jestes genialna kocham i pozdrawiam ;D ;***** Pisz dalej i dziękuje mozna powiedzieć ze emocjonalnie jestem związana z tym opowiadania i płacze ale to szczegól <3
OdpowiedzUsuńNie rób mi tego! Ja dopiero "zaczęłam" (bo mam na myśli, że w kilka dni przeczytałam całość xD) czytać to ff i jestem tak wciągnięta, że masakra :D To nie może się tak skończyć! Ja na to nie pozwalam.
OdpowiedzUsuńTak więc pisz kochanie trzecią część. Życzę Ci dużo weny <3 Czekam na kolejny rozdział
Co ty kurwa jasna mać odpierdoliłaś ?? Czy ciebie do reszty kobieto porąbało ?? Przecież oni się kur.. kochają !! Nienawidzę Cię !! Jesteś złą kobietą ! Mikołaj do Ciebie nie przyjdzie ! Rozumiesz ? Mikołaj ?! Teraz powinnaś się wstydzić i jak najszybciej napisać rozdział w którym bedzie wszystko happy i w ogóle ! Także zbieraj dupe w troki i pisz !
OdpowiedzUsuńProszę cię bardzo pisz dalejnastępną cześć to nie może się tak skończyć...aż się poryczałam i coś ścisneło moje serce
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mela ;-)