Ja też znienawidziłam Katy (sama ją stworzyłam lol xD) i niestety trochę się z nią pomęczymy. Namiesza trochę, a na wyjaśnienie będziecie musieli cierpliwie czekać kochami :)
Miłego czytania! xxx
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*lipiec*
*Jessy*
Postanowiłam tu wrócić. Obiecałam sobie, że przez Zayna nie zerwę kontaktów z bratem i Mel. Właśnie wysiadłam z samolotu i poszłam po walizkę. Odebrałam swój bagaż i rozejrzałam się po lotnisku. Wyszłam na zewnątrz w tym samym czasie, kiedy podjechało srebrne auto.
To była Melanie.
Włożyłam walizkę do bagażnika, wsiadłam z uśmiechem na ustach do środka i zapięłam pasy.
- Wiedziałam, że zdasz za pierwszym razem. - powiedziałam zadowolona.
- Tak, tak. Ty zawsze masz rację. - wywróciła oczami.
- Dokładnie.
Zaczęłyśmy się śmiać, a ruda włączyła się do ruchu.
- Jak wam się układa, pani Horan? - zapytałam zaczepnie.
- Wspaniale. - rozmarzyła się. - Czułam, że dojdziemy na ten etap, ale nie chciałam zapeszać.
- To było do przewidzenia, kochana. - przyznałam. - Mam super bratową.
- Dziękuję. - wyszczerzyła się.
- Niall w domu?
- Nie, ale wieczorem wróci.
- Jak z twoją pracą?
- Jessy, widziałyśmy się jakiś miesiąc temu, a ty ciągle masz tyle pytań. - zaśmiała się.
- Nie moja wina! - zaprotestowałam. - Porozmawiasz ze mną normalnie, czy nie?
Skrzyżowałam ramiona na piersi, patrząc wyczekująco na przyjaciółkę.
- Dobrze. - jęknęła. - Moja praca bardzo dobrze, Nialla też. Nie, jeszcze nie planujemy dzieci.
- Wiesz... Ślub też mieliście wziąć jak zakończysz edukację. - droczyłam się.
- Tak wyszło. - wzruszyła ramionami. - Jestem dumna z tej decyzji i gdybym cofnęła się w czasie, nie podjęłabym innej. Poza tym za pół roku kończę studia.
Prychnęłam ironicznie.
- Aż rzygać się chce tą waszą przesłodzoną miłością.
- Zazdrościsz. - rzuciła obojętnie, skręcając na dobrze znany mi podjazd.
- Faceci to świnie, albo nawet gorzej. - wymamrotałam.
Melanie odwróciła twarz w moją stronę i przyjrzała mi się z powagą.
- Jak się trzymasz? - zapytała cicho, jakby nie chciała mnie urazić.
- Jak może się czuć człowiek, któremu wyrwano serce i bezczelnie rozerwano na kawałki?
- Boże. - jęknęłam. - Ty naprawdę go kochałaś.
- Nadal kocham i to jest najgorsze. - przygryzłam wargę, chcąc powstrzymać drżenie ust. - Nawet po takim świństwie nie potrafię się od niego uwolnić. Pewnie układa sobie teraz życie na nowo, a ja tkwię w martwym punkcie, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zadecydowałam za nas oboje, odbierając mi całą miłość jaką w sobie miałam.
Uroniłam kilka łez, których nie mogłam dłużej wstrzymywać. Zaczęłam cicho szlochać.
- Nie płacz. - położyła dłoń na moim ramieniu. - On nie jest tego wart.
- Ostatnim razem też tak mówiłaś i naprawdę miałaś rację, że to skończy się źle. - powiedziałam przez łzy.
- Nie powiedziałam tak.
- Wiem, że miałaś to na myśli.
Kilka minut posiedziałyśmy w milczeniu, żebym mogła się uspokoić. Nie chciałam, żeby Niall zobaczył mnie w rozsypce, w której rzeczywiście byłam. Nic mu nie powiedziałam, bo znalazłby Malika i zabił gołymi rękoma. Naprawdę by to zrobił.
- Dziękuję, że jesteś. - wyszeptałam, przytulając się do przyjaciółki. - Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
- Słuchaj, to ja mam dzięki tobie wspaniałego męża i najlepszą przyjaciółkę pod słońcem. - starała się mnie rozśmieszyć.
- Widocznie jestem skazana na samotne życie. - wzruszyłam ramionami i wzięłam głęboki oddech. - Najwyżej kupię sobie kota.
- Dobry pomysł.
Szturchnęłam ją łokciem w żebro, po czym zabrałam walizkę i razem weszłyśmy do środka.
***
Przez tydzień miałam pełne ręce roboty. W czwartek skończyliśmy malować salon. Niall i Melanie zadecydowali o remoncie, polegającym na zmianie koloru ścian i przesunięciu mebli. Z wielką chęcią im pomagałam. Wtedy mogłam zapomnieć o Maliku i moim beznadziejnym żywocie.
- Na dzisiaj koniec? - opadłam na kanapę pokrytą folią zabezpieczającą.
- O tak. - westchnął brat. - Zdecydowanie należy nam się solidny odpoczynek.
- Jestem za. - zgodziła się ruda. - Przyniosę mrożoną herbatę.
Usłyszeliśmy dźwięk dzwonka, więc blondyn poszedł otworzyć.
- Listonosz. - powiedział, kiedy wrócił z kilkoma kopertami i ulotkami.
Uważnie przejrzał korespondencję i w pewnym momencie zamarł.
- Mam coś dla ciebie. - oznajmił lekko zszokowany.
- Co? - zdziwiłam się i poderwałam na równe nogi. - Do mnie? Niemożliwe.
- Najwidoczniej ktoś wie, że spędzasz tu wakacje. - wzruszył ramionami. - A, właśnie!
- No?
- Gdzie masz swojego kochasia? - zapytał uszczypliwie.
On nie wiedział, co naprawdę się wydarzyło. Nie miał świadomości, że ja i Zayn nie byliśmy ze sobą już miesiąc. Postanowiłam o tym, kiedy zmienił numer telefonu.
- Ma dużo pracy. - skłamałam. - Jego szef pracuje nad jakimś nowym projektem i musi dużo podróżować.
- Nie zobaczę się z nim? - udał, że nad tym ubolewa.
- Przestań być wredny. - zażądałam z powagą.
- Dobrze, już dobrze. Nie złość się. - wywrócił oczami i oparł się tyłkiem o oparcie kanapy.
Stałam obok wejścia jak sierota. Nie wiedziałam gdzie patrzeć, żeby nie natrafić na czujny wzrok brata.
- Więc?
- Co? - zmarszczyłam czoło zdezorientowana.
- Pokłóciliście się?
- Nie. - zaprzeczyłam szybko.
- Nie było go na naszym ślubie, a ja nie miałem szansy z tobą o tym porozmawiać, co nie oznacza, ze nie cieszyłem się z jego nieobecności.
- Wiem, że to było ci na rękę. - bąknęłam.
- Jak najbardziej. - przyznał, przez co poczułam ukłucie w sercu. - Nie będę tego ukrywał.
- Nieważne, skończmy ten temat. - wymamrotałam.
Przeszłam do kuchni zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć. W korytarzu minęłam się z Melanie.
- Co się stało? - szepnęła, widząc moją minę.
- Detektyw Niall.
Przyjaciółka posłała mi pocieszający uśmiech i dołączyła do swojego męża. Oparłam dłonie na kuchennym blacie i zwiesiłam głowę. Chciałam wrócić do czasów, gdzie wszystko było o wiele prostsze. Wykańczało mnie to, że zawsze musiałam dostać po dupie, nieważne jaką decyzję bym podjęła.
- Jesteś wyrzutkiem, Jessy. Nie pasujesz do nikogo. - powiedziałam pod nosem, roniąc pojedynczą łzę, którą starłam jednym ruchem.
***
*Zayn*
- Kochanie! - usłyszałem z kuchni.
- Tak? - przekroczyłem próg i napotkałem uśmiechniętą dziewczynę. - Co znowu wymyśliłaś?
Podszedłem do niej i objąłem ją w pasie, przyciągając blisko do siebie. Aktualnie zajmowaliśmy moje małe mieszkanie, ale póki co, to nam wystarczało. Mieliśmy w planach znaleźć coś większego, gdy dziecko już się urodzi.
- Nie mogę doczekać się naszego ślubu.
- To tylko ślub cywilny. - zaśmiałem się.
- Tak, wiem! - pisnęła. - Ale to już po jutrze.
Bawiło mnie jej zaangażowanie. Czerpała satysfakcję ze wszystkiego, co razem robiliśmy, a szczególnie ze snucia planów na temat właściwego ślubu i wesela. Układało nam się naprawdę dobrze, rozważając powód z jakiego zdecydowałem się z nią być. Byłem odpowiedzialny i konsekwentny.
- Nie możesz się unosić. - zbeształem ją. - To nie służy dziecku.
- Mam nadzieje, że będzie tak mądre jak ty. - puściła mi oczko i wtuliła się moją klatkę piersiową.
Objąłem jej ramiona i przytuliłem. Przymknąłem oczy, co wywołało falę wspomnień związanych z Jessy i jej pobytem w moim mieszkaniu. Zawsze tak się działo. Nie mogłem się od tego uwolnić w żaden sposób.
- Muszę wyjść do pracy. - powiedziałem cicho.
- Wiem. - westchnęła smutno i uniosła na mnie wzrok. - Będziesz o mnie myślał?
- Jak zawsze. - złożyłem całusa na jej czole.
Uśmiechnęła się szeroko, pocałowała mnie w usta i puściła, pozwalając mi wziąć kluczyki i wyjść z mieszkania. Kiedy zamknąłem za sobą drzwi, uderzył mnie ból, który zadawałem sobie okłamując Katy i odcinając się od Jessy. Prawda była taka, że w moich myślach była tylko i wyłącznie szatynka o niebieskich oczach...
Moja Jessy. Tylko ona.
Ale kogo to teraz obchodziło? Przyjąłem na siebie odpowiedzialność i musiałem temu sprostać, nie ważąc na ofiary.
***
*Jessy*
Kładąc się do łóżka, czułam nad wyraz dającą się we znaki okropną pustkę w miejscu, gdzie wcześniej miałam serce wypełnione miłością. Przed snem przypominały mi się chwile spędzone z nim. Nie mogłam uwierzyć, że potrafił się ode mnie odciąć tak szybko i tak bezwzględnie. Tyle przeszliśmy, żeby być razem, a on postanowił to wszystko zaprzepaścić. Nie pozostało mi nic innego, jak ruszyć do przodu.
***
Nastał piątek.
Postanowiłam wyjść na zakupy do pobliskiego domu handlowego. Dawno nie kupiłam sobie nic nowego, a zdecydowanie na to zasłużyłam. Od dwóch miesięcy cieszyłam się nową, lepszą sylwetką, którą samodzielnie wypracowałam. Zrobiłam to dla siebie, dla zwiększenia poczucia własnej wartości. Należało mi się.
- Dzień dobry. - przywitałam się z parą, zajmującą miejsca przy stole w kuchni.
Odpowiedzieli mi radosnymi uśmiechami, bo buzie mieli zajęte przeżuwaniem jajecznicy. Sięgnęłam do lodówki po mleko, a potem do szafki po płatki kukurydziane.
- Co tak wcześnie się zerwałaś? - zapytał, jak zwykle ciekawski, Niall.
Na zegarku dopiero wybiła dziewiąta. Nigdy wcześniej nie udawało mi się tak wstać. Byłam śpiochem, a już szczególnie w wakacje.
- Wychodzę. - odparłam i włożyłam łyżkę płatków do ust.
- Gdzie? - zainteresowała się Melanie.
- Na zakupy. - wzruszyłam ramionami. - Idziesz ze mną?
- Nie mogę. - posmutniała. - Muszę wpaść do pracy, a potem dokończyć pracę sprawdzającą na uczelnię.
- Rozumiem. - posłałam jej pocieszający uśmiech i spojrzałam na blondyna.
- A ty?
- Co ja? - zmarszczył czoło.
- Chcesz iść ze mną na zakupy?
- Chyba żartujesz. - prychnął. - Ktoś musi utrzymać ten dom.
- Czyli też pracujesz?
- Mhm. - przytaknął, dokańczając posiłek.
W milczeniu skończyłam jeść, po czym opuściłam kuchnię, żeby przygotować się do wyjścia.
W trakcie drogi do centrum handlowego moja komórka zaczęła dzwonić.
- Hej, Tony! - przywitałam się wesoło. - Dawno się nie odzywałeś.
- Ty też masz mój numer i mogła dać znać. - rzucił oskarżycielsko. - Poza tym, cześć.
- Co słychać? Jak ci się układa ze Stellą?
- Dziękuję, dobrze. - mogłam wyczuć, że uśmiechnął się szeroko. - A ty i Zayn?
Nie odpowiedziałam. Zamilkłam, a gula w gardle nie dała mi nic wydusić.
- Jessy? Jesteś tam? Słyszysz mnie? - zapytał zmartwionym głosem.
Odchrząknęłam i zacisnęłam wolną dłoń w pięść.
- Nie wiem co u Zayna i nie chcę wiedzieć. - bąknęłam.
- Jak to?
- Nie wiem.
- Nie rozumiem.
- Może nie chcę o nim rozmawiać, a jeśli ci się to nie podoba to możesz się rozłączyć, wrócić do swojego idealnego życia i cieszyć się swoim idealnym związkiem! - krzyknęłam z pretensją, która tak naprawdę nie należała się mojemu przyjacielowi.
- Przestań. - skarcił mnie. - Nie masz prawa mówić do mnie w ten sposób. Przyjaźnimy się, ale jeśli nie chcesz mi powiedzieć, to tak samo możesz już więcej do mnie nie dzwonić.
- Zerwał ze mną. - wyszeptałam, obawiając się, że nie usłyszał.
- Słucham?
Ludzie gapili się na mnie jak na dziwaczkę.
- Porzucił mnie. - jęknęłam żałośnie. - Zostawił mnie i nawet nie raczył zadzwonić. Zachował się jak tchórz.
Tony przez chwilę milczał, przyswajając moje słowa.
- Skurwiel. - syknął.
- Wiem.
- Kiedy to się stało?
- Na weselu Nialla i Melanie.
Westchnął ciężko, jakby wiedział, co ja teraz przeżywał i odezwał się:
- Trzymasz się? Przyjechać do ciebie?
- Dziękuję, Tony. Jesteś kochany, ale sama sobie poradzę. Nie chcę, żeby Zayn był powodem, dla którego marnujesz dla mnie swój czas.
- Czas, który z tobą spędziłem nigdy nie był zmarnowany. Nawet tak nie pomyślałem.
- Dziękuję.Wybacz, ale muszę kończyć. - posmutniałam.
- Wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda? Dzwoń jeśli tylko będziesz miała jakiś problem. Przejdziemy przez to razem.
- Kocham cię.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki. Gdyby rozmowa potrwała jeszcze kilka sekund, rozryczałabym się. Nie chciałam robić przedstawienia. Miałam dosyć.
Chciałam zakończyć ten etap jak najszybciej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział pojawi się w niedzielę.
Miło spędźcie wolne dni i wykorzystajcie je jak najlepiej się da :)
Kocham! xxx
Czemu Płacze juz nie moge no cały czas jaki on jest głupi ze nie zrobi testów na ojcostwo no jak ??? Ale kocham i do następnego ��
OdpowiedzUsuńTesty na ojcostwo można zrobić dopiero jak dziecko się urodzi ;)
UsuńJpr.... To trzeba być idiotą -.- No ale cóż.... Co raz częściej mam wrażenie, że tylko tacy chodzą po ziemi -.- No ale cóż.... Lajf is brutal xD Majówka, majówka, majówka... Ja swoją spędze nad książkami. Taa.. Wymarzone cztery dni -.- Już 3 razy napisałam -.- xD Czekam na następny :* i życzę sobie powodzenia -.-
OdpowiedzUsuńDziękuję za twoje komentarze :) Za ten i przy poprzednim rozdziale ;) Życzę ci powodzenia przy nauce i staraj się zaczerpnąć trochę relaksu, to ważne dla zdrowia :*
UsuńOMG !! Dziwczyno ja tu przez cb placze z bolu !!! Blagam powiedz ze to nie jego dziecko i nie bedzie slubu !!! MAM ochote udusic Kate i to jak Suka z niej i tyle pewnie to ukartowala manipulantka !!! A Zayn to dupek bo zostawil Jessy bez slowa !!! Czekam na nextt!!
OdpowiedzUsuńCudowny, nnajlepszy <33
OdpowiedzUsuń