Kocham! xxx
------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Jessy*
Cały weekend zapowiadał się wolny, więc w sobotni poranek planowałam listę rzeczy, które będę chciała zrobić. Pierwszym punktem na liście był odbiór auta, bo bez niego miałam ograniczone możliwości przy poruszaniu się po mieście. Drugą pozycję zajmowało wyjście do siłowni. Robiłam to raz w tygodniu dla utrzymania kondycji. Opieka nad dzieciakami wymagały ciągłego ruchu. Trzecim... Tutaj się zatrzymałam.
Po wczorajszej, upojnej nocy z Austinem nie miałam wątpliwości, że chciałabym spędzić z nim całą sobotę. Niestety zadzwonił do niego szef i kazał mu stawić się w pracy o ósmej rano. Ja zwlokłam się z łóżka dopiero po dziesiątej, a teraz zajmowałam wygodne kuchenne krzesło.
- Halo? - odebrałam, studiując marną listę.
- Mam nadzieję, że pamiętasz o obiedzie?
Oczywiście, że zapomniałam. Szybko wpisałam to jako pierwszy punkt, ważniejszy od odbioru samochodu. Wizyta u Nialla i Mel przewyższała wszystko.
- Jasne, że tak Melanie. - skłamałam. - Jak mogłabym zapomnieć?
- Jesteś kiepska w kłamaniu, ale niech będzie, że ci wierzę. - zironizowała.
- Jak samopoczucie w ten piękny, słoneczny dzień? - zmieniłam temat, chcąc uniknąć tłumaczenia.
- Wybacz, ale nie mam czasu urządzać sobie pogawędek, bo muszę wysprzątać dom. Zostało mi mało czasu do wspólnego obiadu.
- Dochodzi południe. Masz jeszcze pięć godzin. - westchnęłam i wywróciłam oczami.
- Nieważne. - wymamrotała. - Nie zrozumiesz, póki sama tego nie zaznasz.
- Czego? Bycia panią domu? - zaśmiałam się.
- Tak.
- Myślę, że po części już nią jestem.
- Austin aż tak daje ci popalić? - wyszeptała, jakby miał ją usłyszeć.
- Trochę tak, ale umie to wynagrodzić, jeśli wiesz o czym mówię.
Przyjaciółka zaczęła się śmiać, odczytując moje myśli. Oczywiście, że chodziło mi o zeszłą noc, w którą Austin naprawdę się wykazał. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona.
- Musze kończyć, kochana. - powiedziała, gdy już zdołała się uspokoić. - Czekamy na ciebie z niecierpliwością.
- Do zobaczenia.
Podłączyłam komórkę do ładowarki, bo bateria prawie się rozładowała. Pozmywałam po śniadaniu swoim i Austina, który nie raczył po sobie posprzątać. Jak zwykle. Kiedy skończyłam poszłam do pokoju, wybrałam wyjściowe ubrania i zamknęłam się w łazience. Po piętnastu minutach byłam gotowa na wyjście z domu. Planowałam zrobić małe zakupy, żeby Austin miał co jeść jak wróci z pracy.
***
- Myślę, że to już wszystko. - mruknęłam pod nosem.
Stanęłam w kolejce do kasy i wyjęłam produkty na taśmę, a po kilku minutach byłam w drodze do domu. Miałam szczęście, że sklep znajdował się tuz za rogiem, bo na ten moment nie miałam auta, więc nie mogłam wybrać się dalej niż najbliższa okolica. Nie lubiłam jeździć komunikacją. Stanęłam przed drzwiami mieszkania i nim zdążyłam przekręcić klucz w zamku, zadzwonił mój telefon.
- Słucham? - odebrałam i przytrzymałam go między uchem a ramieniem.
Szarpałam się z klamką, mając na ręce zawieszone siatki z zakupami. To musiało wyglądać komicznie.
- Jessy? - usłyszałam w słuchawce nieznajomy głos.
Dostałam się do mieszkania i odłożyłam torby na kuchenny blat.
- Kto mówi? - zmarszczyłam czoło, łapiąc komórkę w dłoń.
- Zayn Malik.
Przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Byłam zaskoczona, chociaż nie powinnam.
- Dzwonię w sprawię samochodu. - kontynuował. - Już możesz go odebrać.
- Już? Naprawdę? - zdziwiłam się. - Tak szybko?
Ostatnim razem, kiedy oddałam auto do przeglądu musiałam czekać cały tydzień. Teraz czekałam zaledwie dzień.
- Tak. Nie dzwoniłbym, gdyby było inaczej. - odpowiedział chłodno.
W dalszym ciągu ten ton wywoływał na mnie niemiłe wrażenie. Nawet po tych trzech latach bez jakiegokolwiek kontaktu.
- O której mam przyjść?
- Piętnasta ci pasuje?
O siedemnastej miałam umówiony obiad, więc powinnam zdążyć.
- W porządku. Będę punktualnie. - zgodziłam się. - Jeszcze raz dziękuję.
Nie odpowiedział. Usłyszałam dźwięk zerwanego połączenia, więc odłożyłam urządzenie i zajęłam się rozpakowywaniem zakupów.
***
Wzięłam głęboki oddech i zacisnęłam pięści, żeby poczuć ból wbijanych paznokci. Chciałam się przekonać, że to nie sen. Stałam przed warsztatem byłego chłopaka, który teraz stał się samodzielnym, poważnym i odpowiedzialnym mężczyzną.
To było w ogóle możliwe?
"Po prostu tam wejdź." - pomyślałam, żeby dodać sobie otuchy. Pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Przywitał mnie szeroki uśmiech Matta.
- Witam ponownie. W czym mogę służyć?
- Przyszłam odebrać samochód. - uśmiechnęłam się lekko.
Onieśmielał mnie jego entuzjazm i radosna aura jaką emanował.
- Specjalne zamówienie. Rozumiem. - puścił mi oczko wszedł w dwuskrzydłowe drzwi.
Czekałam około pięciu minut, po których zobaczyłam i Matta i Zayna. Razem weszli do poczekalni, a młody chłopak ponownie zajął swoje miejsce za ladą. Zaczął ze skupieniem studiować jakieś kartki.
- Zapraszam do biura. Załatwimy formalności, a potem oddam ci samochód. - Malik gestem wskazał korytarz, którym miałam przyjemność iść wcześniej.
Otworzył dla mnie drzwi i przepuścił. Wyglądał śmiesznie w roboczym kombinezonie, siedząc w schludnym biurze.
- Wszystko w porządku? - zapytałam, rozglądając się dookoła.
- Pytasz o samochód?
Zajął swoje miejsce za biurkiem i wyciągnął z szuflady plik kartek.
- Tak. - bąknęłam lekko rozdrażniona jego głupim pytaniem.
Bo o co innego mogłam pytać?
- Jest w lepszej kondycji niż sądziłem, że będzie. - rzucił, składając kilka podpisów.
- To znaczy? - uniosłam brew, będąc ciekawa jego zdania. - Co masz na myśli?
- Sam fakt, że to nie jest najnowszy model budził zastrzeżenia. Do tego prowadzi go kobieta i...
- Słucham? - przerwałam mu. - Sugerujesz, że jako kobieta jestem gorszym kierowcą?
- Tego nie powiedziałem. Nie dałaś mi skończyć.
Zamilkłam, dając mu nieme pozwolenie na kontynuowanie wypowiedzi.
- Sądziłem, że skoro taki samochód prowadzi kobieta, to będzie w opłakanym stanie, ale się myliłem. Nie jestem typem, który dyskryminuje kobiety za kółkiem. Po prostu wiem z doświadczenia, że płeć piękna nie umie zając się techniczną stroną pojazdu.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem i szanuję jego zdanie. Miał rację.
- Co mam podpisać? - odchrząknęłam, przerywając zbyt długą ciszę.
Zayn przysunął mi pod nos dokumenty i wskazał miejsca, w których złożyłam podpis.
- To wszystko?
Dokładnie przejrzał każdą stronę i przytaknął.
- Płacisz gotówką czy kartą? - zapytał, nie patrząc na mnie.
- Kartą.
- Przejdź do poczekalni. Matt odbierze od ciebie zapłatę i wystawi rachunek. W tym czasie pójdę zrobić dla ciebie kopię przeglądu.
- Kopię przeglądu? - zdziwiłam się i podniosłam z miejsca w tym samym czasie, co mulat. - Pierwsze słyszę.
- Domyślałem się, że w większości warsztatów nie chce im się tego robić. - prychnął, jakby mówiąc do siebie. - Spotkamy się w poczekalni.
Wyszłam z biura i żwawym krokiem dotarłam do Matta, który już na mnie czekał.
- Karta?
- Tak. - uśmiechnęłam się.
Podałam mu kawałek plastiku, po czym musiałam wpisać PIN. Po dokonaniu transakcji i otrzymaniu rachunku, usiadłam na jednym z krzeseł. Czekałam na Zayna, który zjawił się chwilę później.
- Zapisz, że trzeba oddać kopiarkę do serwisu. Strasznie się tnie. - polecił swojemu młodemu pracownikowi. - A to dla ciebie.
Podał mi dwie karki z listą rzeczy, które zostały sprawdzone, a te uszkodzone naprawione. Podeszłam do drzwi, ale odwróciłam się w ostatniej chwili. Zayn stał tuż za moimi plecami, więc teraz miałam jego sylwetkę tuż przed nosem.
- Naprawdę dziękuję. - powiedziałam na wdechu.
- Naprawdę przestań to robić.
- Czyli co? - zapytałam zdezorientowana.
- Być zestresowana w mojej obecności. - odpowiedział cicho ale poważnie.
Nie odpowiedziałam. Mężczyzna uważnie obserwował moją twarz. Przez moment dostrzegłam w jego oczach coś na kształt żalu i poczucia winy, ale to mogło być tylko moje wyobrażenie.
Przecież minęło trzy lata, prawda? Przecież to wszystko się wypaliło, a przynajmniej powinno...
- Niech ją pan zaprosi na kolację, bo inaczej ja to zrobię. - usłyszałam wesoły krzyk zza pleców mężczyzny.
Wytrzeszczyłam oczy zszokowana. Musiałam wyglądać zabawnie, bo mulat lekko się uśmiechnął. Pierwszy raz, po trzech latach, zobaczyłam u niego jakąkolwiek oznakę, ze potrafi czerpać radość z czegokolwiek. Myślałam, że wyparowało z niego to uczucie.
- Widzę, ze nie zależy ci na tej pracy. - rzucił do niego przez ramię.
- Daj spokój, szefie. - jęknął Matt. - To był niewinny żarcik.
- Wracaj do pracy. Zdaje się, że wołał cię ktoś z garażu.
Chłopak wyszedł, mamrocząc coś pod nosem. W ten sposób zostaliśmy sami.
- Ja już pójdę. - przygryzłam wargę, drapiąc się po szyi. - Spieszę się.
- Samochód czeka na ciebie na parkingu.
- Dziękuję.
Mężczyzna przechylił głowę na bok i nie spuszczał ze mnie wzroku, czekając aż się ruszę. Szybko opuściłam warsztat i dopiero po kilku metrach od niego udało mi się odetchnąć. Nienawidziłam się za to, że przez jego spojrzenie poczułam się naprawdę nieswojo. Jakby ktoś ściągnął mi część ciężaru z barków. Niestety na ten moment nie potrafiłam zinterpretować tego zjawiska. Pospiesznie wsiadłam do auta i włączyłam się do ruchu. Chciałam na moment zapomnieć o ostatnich wydarzeniach, a obiad u młodych Horanów był czymś, co mogło mi to zapewnić.
***
- Myślałem, że się zgubiłaś. - sapnął sarkastycznie blondyn, jak tylko otworzył mi drzwi.
- Trafiłabym z zamkniętymi oczami. - powiedziałam pewna siebie.
Wciągnął mnie do środka i mocno przytulił. Szczęśliwa, że znowu go widzę, oddałam gest ze zdwojoną siłą.
- Chodziłaś na siłownie, mała? - wymamrotał z ustami przy mojej głowie.
- Można tak powiedzieć.
- Moja mała siostrzyczka. - wyszeptał i pocałował mój policzek.
Odsunęłam się od niego na odległość ramienia i uważnie zeskanowałam jego twarz. Przybyło mu kilka zmarszczek, ale takich ledwo widocznych. W końcu miał już te dwadzieścia siedem lat.
- Tęskniłam, Niall.
- Ja też, Jessy. - puścił mi oczko. - Chodźmy do Melanie, bo się obrazi.
Śmiałam się, idąc za bratem do kuchni. Moja przyjaciółka stała przy blacie i układała ciasto na ozdobnym talerzu.
- Melanie! - krzyknęłam, biegnąc w jej stronę.
Odwróciła się gwałtownie. Miała szok wymalowany na twarzy. Chyba ją przestraszyłam.
- Jessy! - ucieszyła się i otworzyła ramiona.
Złączyłyśmy się w najbardziej tęsknym uścisku jaki istniał. Nie odwiedzałam ich przez rok. Nie miałam czasu, albo miałam zbyt podły nastrój. Byłam na siebie zła za to, ze zaniedbałam nasze stosunki o obiecałam sobie, że wszystko nadrobię.
- Tak bardzo tęskniłam. Nawet sobie nie wyobrażasz. - wymamrotałam, nie puszczając jej nawet na sekundę.
Wtuliłam twarz w zgięcie między jej szyją a ramieniem.
- Myślę, że wiem co czujesz. - zachichotała.
Po kilku minutach mogłyśmy spokojnie się rozdzielić. Niall z uśmiechem podszedł do rudej i owinął ramię wokół jej talii. Oparłam się biodrem o blat.
- To co u was słychać? Opowiadajcie.
- Właściwie, to chcielibyśmy ci przekazać bardzo radosną nowinę.
- Niall przestał być leniem? - zażartowałam.
- Zabawne. - prychnął. - I kto to mówi.
- Przestańcie. - zbeształa nas Mel. - To naprawdę ważne.
- Dobrze, zamieniam się w słuch.
- Więc... - zaczęła dziewczyna.
- Będę ojcem! - krzyk Nialla przerwał jej wypowiedź.
Szczęka opadła mi na podłogę, a oczy wyszły z orbit. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam.
- Jestem w ciąży, Jessy. - powtórzyła Melanie, upewniając się, ze zrozumiałam.
Zamrugałam kilka razy, chcąc upewnić się, ze to nie był sen.
- Ale... Jak to? - wydusiłam.
- Bo wiesz, kiedy mężczyzna i kobieta się kochają to... - zaczął Niall.
- Nie chodziło mi o stronę techniczną. - wymamrotałam, a on obdarował mnie szerokim uśmiechem.
- Stało się. Po prostu. - dziewczyna wzruszyła ramionami i przytuliła głowę do ramienia swojego męża.
- Nawet nie wiecie, jak się cieszę! - pisnęłam i podskoczyłam.
Cieszyłam się jak dziecko. Wiedziałam jak bardzo Niall chciał mieć potomka, z którym będzie mógł dzielić czas i pasje, a Melanie była materiałem na świetną mamę.
- Myślałam, że Niall zemdleje, jak mu powiedziałam. - zaśmiała się ruda.
Blondyn objął ją od tyłu i pocałował w skroń.
- Który miesiąc? - zapytałam podekscytowana.
- Trzeci tydzień.
- Ojejku. - zmartwiłam się. - Będę musiała czekać tak długo, aż ujrzę swojego bratanka albo bratanicę.
- Nie znamy jeszcze płci i chcemy, żeby to była niespodzianka. - dodała rudowłosa.
- No właśnie! - Niall przyznał mi rację. - Szmat czasu.
- Marudy. - westchnęła Melanie.
- Może to jakoś uczcimy? - zaproponowała drżącym od emocji głosem. - Ale zaraz... Obiad jest własnie z tej okazji?
- Tak, siostrzyczko. - chłopak puścił swoją żonę i przeszedł obok mnie.
Oczywiście musiał potargać mi włosy, bo inaczej jego dzień byłby stracony.
Wszyscy razem uporaliśmy się z przygotowywaniem posiłku, po czym mogliśmy w spokoju skonsumować wymyślnych dań przyjaciółki. Nie obyło się bez długiej, wyczerpujące i radosnej rozmowy.
Własnie tego potrzebowałam.
Chwili wytchnienia od trosk i problemów. Będąc tutaj miałam czysty umysł i świeże spojrzenie na świat. Nie było lepszego miejsca na przemyślenia jak rodzinny dom.
Ogromnie się cieszę z powodu tej ciąży :)
OdpowiedzUsuńI ten tekst pracownika był najlepszy :)
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział <3
Bardzo fajny rozdział :) ale chce jeszcze więcej Zayn'a ! :3 ciekawe co sie zdarzy między Jessy a Zayn'em :) jestem bardzo ciekawa i czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńcudowny ♥
OdpowiedzUsuń