poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 77 'Nowy początek'

*Jessy*

Piątek nastał szybciej niż się spodziewałam. Dzisiaj kończyłam pracę w południe, więc postanowiłam od razu jechać do warsztatu, żeby nie tracić czasu. Austin obiecał ugotować obiad zanim wrócę. Miał dzisiaj wolne zaraz po swoim porannym treningu na siłowni.
- Jessy. - zaczepiła mnie jedna z opiekunek. Miała na imię Ellen i była dużo starsza ode mnie. - Chodź ze mną na chwilkę.
- Coś się stało?
- Nic strasznego. - zaśmiała się. - Po prostu chodź.
W trakcie spaceru do pokoju socjalnego wyjaśniła mi, co jest na rzeczy. Jedna z nas pięciu, Monica, obchodziła dzisiaj urodziny i to trzydzieste.
Odchodząc od tematu, byłam w przedszkolu najmłodszą opiekunką.
- Dlatego chcemy zrobić jej niespodziankę. - zakończyła swoją przemowę i wprowadziła mnie do pomieszczenia, które zostało udekorowane mnóstwem kolorowych balonów i wstążek.
Na niewielkim stoliku stały smakowicie wyglądające babeczki i kawa. Rozczulił mnie fakt, że tak bardzo się postarały, żeby to wszystko przygotować. Musiały naprawdę ją lubić.
- No to zaczynajmy. - klasnęłam w dłonie i ustawiłam się w odpowiednim miejscu.

***

Udało mi się wyjść z pracy dopiero o godzinie drugiej po południu, bo koleżanki skutecznie zatrzymały mnie na urodzinową kawę i ciasto, którym poczęstowałyśmy również dzieci. Powinnam była skończyć swoją zmianę dwie godziny temu, ale wyszło inaczej.
Z wielkim uśmiechem na ustach wsiadłam do auta i skierowałam się w odpowiednią stronę. Dojechałam do warsztatu w jakieś dwadzieścia minut. Weszłam do środka, ale nikogo nie zastałam. Nie miałam pojęcia, gdzie zaparkować samochód.
- Jednak jesteś? - pisnęłam na dźwięk głosu po mojej lewej i gwałtownie się odwróciłam. - Wystraszyłem cię?
Zayn stał kilka kroków ode mnie w roboczym kombinezonie ze smugą smaru policzku. Wyglądał męsko i seksownie. Oceniłam go obiektywnie, bo każda kobieta by tak stwierdziła.
- Jest okey. - uspokoiłam walące serce głębokim oddechem.
- Myślałem, że zrezygnowałaś.
- Gdzie mam zaparkować wóz? - zmieniłam temat.
- Daj mi kluczyki. - wystawił rękę w moją stronę. - Sam nim przejadę.
Zawahałam się przez chwilę, ale w końcu wyjęłam kluczyki i mu je oddałam. Delikatnie musnął opuszkiem moją dłoń. Cofnęłam dłoń trochę za szybko, żeby się nie zorientował, że poczułam się niezręcznie.
- Tylko ostrożnie z nim. - ostrzegłam, uważnie wpatrując się jak chowa kluczyki do kieszeni.
- Nie masz się o co martwić. Jestem profesjonalistą.
Nie odezwałam się. Patrzyłam się tępo w twarz Malika, co musiał odebrać za naprawdę przytłaczające bo przeczesał włosy i odchrząknął.
- Więc udało się? - zaskoczył mnie pytaniem.
Twardo popatrzył w moje oczy.
- Słucham? - zamrugałam szybko, skupiając się bardziej na tym co mówi, a nie jak wygląda.
Miałam chłopaka, który czekał na ciebie w domu! Nie mogłam mieć takich myśli o swoim byłym.
- Każde z nas poszło w innym kierunku i udało się. Ułożyłaś sobie życie na nowo z kimś, z kim na pewno będziesz szczęśliwa.
Miałam wrażenie, że prowadził ze mną rozmowę biznesową. Żadnych uczuć. Żadnych słabości. Z obojętną maską na twarzy.
- Tak myślę. - wymamrotałam. - Wybacz, ale nie chcę o tym rozmawiać.
- Chciałbym usłyszeć od ciebie te słowa chociaż raz. - nalegał, ale ja nie do końca wiedziała na co.
- Jakie słowa? - zmarszczyłam czoło.
W momencie kiedy otworzył usta żeby coś powiedzieć, zadzwonił telefon. Zayn podszed do lady i odebrał. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc ulotniłam się z warsztatu, czując na sobie jego spojrzenie. Wydawało mi się, że to było to samo spojrzenie, którym obdarował mnie trzy lata temu.

***

Wróciłam do domu w złym humorze, co od razu przykuło uwagę Austina.
- Co się stało, kochanie? - zapytał, obejmując mnie w pasie.
Schowałam twarz w jego klatce piersiowej i zamknęłam oczy. Nie miałam ochoty rozmawiać. Chciałam się położyć i postarać się nie myśleć o niczym, a najlepiej odprężyć się przy dobrej książce.
- Jessy? - dociekał, próbując zobaczyć moją twarz.
Nie płakałam. Byłam przybita. Przeszłość dopadła mnie w najmniej oczekiwanym momencie. Mój plan zaczynał wymykać się spod kontroli. Nie tam miało wyglądac moje nowe życie.
- Powiesz coś? - zirytował się. - Martwię się, a tym nic nie mówisz.
- Przepraszam, Austin. - wymamrotał, wyswobadzając się z jego ramion. - Muszę wykonać telefon.
- Ale zrobiłem obiad...
- Wybacz, nie jestem głodna.
Bez słowa poszłam do swojego pokoju. Po zamknięciu drzwi, oparłam się o nie, odchyliłam głowę i zacisnęłam powieki. Chciałam powstrzymać się od płaczu, który zbliżał się nieubłaganie. Byłam dorosła a rozpłakałam się jak dziecko. Szloch targał moim ciałem. Nie mogłam wziąć normalnego oddechu. Błagałam w duchu, żeby tylko Austin nie raczył przyjść sprawdzić, co się ze mną dzieje. Nie chciałam go martwić. Przeszłość odbiła na mnie piętno, które teraz wypalało we mnie dziurę. Po spotkaniu Malika w moim sercu odezwała się pustka, którą udało mi się zakrywać przez ostatnie trzy lata. W wieku dwudziestu pięciu lat nie potrafiłam poradzić sobie z dawną miłością. Chciałam do niego pójść i raz na zawsze odebrać serce, które kiedyś należało tylko do mnie.
Przetarłam twarz dłońmi i wzięłam głęboki, ale poszarpany oddech. Musiałam się trochę uspokoić, bo chciałam zadzwonić do przyjaciela. Usiadłam na łóżku i wybrałam numer w telefonie.
- Hej, tygrysico. - odebrał po trzecim sygnale. - Właśnie jestem w trakcie sprzątania i nie usłyszałem, że dzwonisz. Wybacz.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam, siląc się na wesoły ton. - Co słychać?
- Byłem wczoraj na randce.
- Co takiego? - szczęka opadła mi do podłogi. - Zgrywasz się.
- Nie zgrywam. - odpowiedział szczerze.
- Kim jest ta szczęściara?
- Poznałem ją kilka dni temu podczas biegania w parku.
- Proszę bardzo. - cmoknęłam z uznaniem. - Mój mały braciszek dorasta.
- Ej! - oburzył się. - Jestem tylko rok młodszy od ciebie.
- Dobra, dobra. - wywróciłam oczami. - Opowiadaj o niej.
- Jest wspaniała, ładna i słodka.
- Mam nadzieję, że nie jest bezmózgą laleczką? - spytałam już poważnie.
- Oczywiście, że nie! - zaprzeczył z zapałem. - Od czasu jej spotkania uważam, że inteligencja jest seksowna.
Zaśmiałam się głośno. Max zawsze potrafił poprawić mi humor.
- Lepiej opowiadaj, co u ciebie i Austina. Jak wam się żyje w Londynie? - zmienił temat.
- Wyjątkowo dobrze. - posmutniałam odrobinę.
Znowu wróciłam myslami do Malika.
- Co u Nialla i Melanie?
- Zaprosili mnie jutro na obiad.
- Fajnie. - ucieszył się. - Co więcej?
Zamilkłam. Zastanawiałam się, czy powiedzieć mu o Zaynie.
- Jessy? Jesteś tam? - zawołał do słuchawki.
- Tak, jestem. - bąknęłam.
- Co cię gryzie?
- Nic.
- Mnie nie oszukasz, nawet przez telefon. - oburzył się. - Mów natychmiast.
- Spotkałam się z Malikiem. - wyznałam na wdechu.
Na linii zapadła niepokojąca cisza. Trwała kilka sekund, ale dla mnie to była wieczność.
- Co takiego? - zapytał zadziwiająco spokojnie.
Opowiedziałam mu o warsztacie Zayna, jak tam trafiłam i o rozmowie, którą przeprowadziliśmy na osobności. Powiedziałam wszystko ze szczegółami.
- To wszystko, ale czeka mnie jeszcze odebranie samochodu. - westchnęłam zrezygnowana.
- Pewnie zadzwoni.
- Jasna cholera. - złapałam się za głowę, panikując. - Nie zostawiłam mu numeru.
- Niedobrze.
- Dzięki za słowa otuchy. - zironizowałam. - Muszę kończyć i doprowadzić się do porządku. Austin na mnie czeka.
- Ale zaraz... - zaczął. - Powiedziałaś, że Malik chciał usłyszeć od ciebie jakieś słowa, prawda?
- Tak.
- Jakie to są słowa?
- Nie wiem, Max. Nie mam pojęcia. Sama chciałabym je znać - jęknęłam i się rozłączyłam.
Przymknęłam oczy i zebrałam resztkę sił, żeby przetrwać dzisiejszy dzień. Przebrałam się w wygodniejsze ubrania, bo zamierzałam wyjść z mieszkania dopiero jutro rano. Przeszłam do kuchni, gdzie zastałam talerz z obiadem i małą kartkę.

"Wyszedłem do sklepu. Za chwilę wrócę. Kocham cię."

Uśmiechnęłam się pod nosem i wsunęłam kartkę do kieszeni spodni. Odgrzałam to, co mi przygotował i zjadłam. Po zmyciu naczyń usiadłam przed telewizorem, sadowiąc się wygodnie na kanapie. Skupiłam się na ciekawym filmie dokumentalnym, odwracając swoje myśli od tematu Malika.
- Raczyłaś się pojawić? - usłyszałam z korytarza. Austin stał w progu salonu z założonymi rękoma. - Zjadłaś obiad?
- Tak, dziękuję. - siliłam się na normalny ton.
Chłopak skinął głową i rozebrał się z kurtki. Zniknął na chwilę w kuchni, a kiedy dołączył do mnie nie odezwał się słowem.
- Austin... - zaczęłam cicho. - Odezwij się, proszę.
Spojrzał na mnie oczami pełnymi rozczarowania.
- Co mam powiedzieć? - westchnął, rozluźniając spięte ramiona. - Co chcesz usłyszeć?
Przysunęłam się bliżej niego, że aż stykaliśmy się ramionami. Kolana podciągnęłam pod brodę.
- Przepraszam za moje zachowanie. Ostatnio nie jestem sobą. Wybacz mi, ale nie czuję się najlepiej. Nie chciałam wyładowywać na tobie emocji.
- Zachowujesz się dziwnie odkąd byliśmy w warsztacie Malika. - rzucił chłodno.
- Dziwi cię to? - wytrzeszczyłam oczy.
- On jest twoim byłym, Jessy. Jesteś ze mną od roku, a od trzech lat nie miałaś z nim kontaktu, więc nie rozumiem w czym problem.
- To nie jest takie proste, Austin. - jęknęłam żałośnie.
To było proste, tylko to sobie utrudniałam.
- Nie? - zmrużył oczy.
Pokręciłam głową i spuściłam wzrok na splecione palce. Nie chciałam się z nim kłócić. Nie tego teraz potrzebowałam.
- Możemy o tym nie rozmawiać? - zapytałam cicho, prawie błagalnie. - Nie chcę wracać do przeszłości.
- W porządku. - zgodził się, nie patrząc na mnie. - Ale nie oczekuj, że będę tolerował twoje irracjonalne zachowanie spowodowane Zaynem.
- Jeśli chodzi o niego... Mam do ciebie prośbę.
- Jaką?
- Kiedy oddałam mu samochód do przeglądu, nie zostawiłam mu numeru, żeby mógł zadzwonić z informacja o odbiorze.
- Bałaś się? - prychnął.
- Co takiego? - zmarszczyłam czoło. - Oczywiście, że nie! Po prostu zapomniałam.
- Nie ma jego numeru. - wzruszył ramionami.
- Chciałam, żebyś tam pojechał i dowiedział się, kiedy będę mogła go odebrać.
- Dzisiaj?
- Mhm.
Podrapał się po czole i przeniósł na mnie karcące spojrzenie.
- Dobrze, zrobię to. - wymamrotał i podniósł się z kanapy.
- Dziękuję.
Posłałam mu przepraszający uśmiech, a on złożył pocałunek na moim czole i wyszedl.

***

- Podałem mu twój numer telefonu. Powiedział, że zadzwoni jak tylko skończy przegląd.
- Podałeś mu mój numer? - zmarszczyłam czoło. - Czemu nie twój?
- Bo to twój samochód? - zironizował.
- W porządku. - wywróciłam oczami i wróciłam do rozwiązywania krzyżówki.
Austin był w trakcie grania na Playstation, co pozwoliło mi na chwilę wytchnienia. Zazwyczaj męczył mnie, żebyśmy rozmawiali, albo oglądali durne teleturnieje. Często nie miałam z nim o czym rozmawiać. Lubiłam dyskutować o książkach, czy starych filmach, a on wolał cuda techniki. Najdłużej mogłam mówić o tańcu jako sztuce.
- Jesteś głodna? - zapytał i przygryzł wargę, bo własnie wyskoczył na niego mutant zombie.
- Nie. - mruknęłam, skubiąc ustami końcówkę długopisu.
- A chciałabyś zrobić mi kanapkę?
Westchnęłam i popatrzyłam na tył jego głowy. Siedział na podłodze plecami oparty o kanapę, dlatego nie widziałam jego twarzy.
- Nie możesz wstać i sam sobie zrobić? - poprawiłam się na kanapie.
Fuknął pod nosem i z niechęcią odłożył joystick, czy jak to się nazywało. Wychodząc do kuchni, posłał mi urażone spojrzenie. Znowu skupiłam się na krzyżówce, ale nie dane było mi pomyśleć nawet nad jednym hasłem.
Nagle Austin podbiegł, złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Wymachiwałam rękami i nogami, ale to nic nie dało. Zaniósł mnie do swojego pokoju i położył na łóżku. Wczołgał się nade mnie i pocałował w nos.
- Coś nudny ten piątkowy wieczór. - mruknął.
- Mhm.
- Musimy to zmienić.
Pocałował mnie mocno, a ja złapałam go za kark, chcąc przysunąć nasze usta jak najbliżej. Przygryzłam jego wargę i zamruczałam seksownie. Dłonie Austina wędrowały po moim ciele, a po chwili pozbyły się bluzki. Postępowałam zgodnie z jego ruchami i po kilku minutach leżeliśmy nadzy, przykryci cienką kołdrą.
- Pora się zabawić, kochanie. - rzucił zadowolony.
Nie potrzebowałam większej zachęty, żeby móc zadowolić jego i siebie.
W takich chwilach zapominałam o wszystkim, co było złe. Co prawda, nie czułam tego tak jak kiedyś. Powodem mogło być złamane serce, które wiązało się również z takimi przeżyciami. Tracąc osobę, którą kochałam nad życie, traciłam wszelkie uciechy z tym związane. Musiałam zmienić myślenie i naprawdę starałam się to zrobić. Austin był kimś, kto był przy mnie od początku.
Zaczęło się od przyjaźni, ale nie byłam pewna na czym się skończy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie dam rady dodawać rozdziału szybciej niż co tydzień, bo moja wena odrobinę osłabła, a do tego w szkole zaczął się zapierdol i pracowanie na dobre oceny (wiem, pracuje się na nie caaały rok xD ).

Mam nadzieję, że rozumiecie mój ból.

Kocham Was! xxx

P.S Czyli rozdział prawdopodobnie za tydzień :)

5 komentarzy:

  1. Świetny <33 czekam na następny ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero zaczynam komentować ale wiedz ze piszesz wspaniale! Jesteś super i dziękuje ci za to ze piszesz, dziękuje za twoja wytrwałośc i rób to co robisz bo jesteś w tym naprawdę dobra :) Kocham to ff a rozdział jest jak każdy - zaje**sty! Życzę ci weny i kocham i doceniam to co robisz! <3 :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ps. Będę komentować każdy bo wiem, ze to motywuje i daje ci radość bo wiesz ze ktoś docenia to co robisz :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Staram się ko,entować każdy rozdział, ale sama mam zapierdziel w szkole. Ehhh. Ocenki....
    Rozdział jest świetny, ale chcę jeszczewięcej Zayna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Staram się ko,entować każdy rozdział, ale sama mam zapierdziel w szkole. Ehhh. Ocenki....
    Rozdział jest świetny, ale chcę jeszczewięcej Zayna.

    OdpowiedzUsuń