Dobra, co mi szkodzi.
Dodaję nowy rozdział ze specjalną dedykacją dla wszystkich, którzy zdołali wytrwać ze mną do tego momentu i nie opuścili ze względu na denerwujący wątek z Katy.
Kocham Was caaałym serduszkiem!
Powinniście wiedzieć, że w tej części rozdziały mogą pojawiać się rzadziej niż do tej pory, bo muszę naprawdę myśleć nad tym, co piszę, żeby to wszystko miało sens. Poza tym moja wena troszeczkę ostatnio szwankuje, więc... :(
No nieważne! :)
Miłego czytania! xxx
------------------------------------------------------------------------------------------------------
3 LATA PÓŹNIEJ
*Jessy*
Zajmowaliśmy kanapę w moim nowym mieszkaniu w centrum Londynu. Przeprowadziliśmy się półtora roku temu, bo oboje dostaliśmy bardzo dobre oferty pracy własnie w tym mieście. Moja mama nie mogła przeżyć, że znowu będę od niej tak daleko. Niestety ja zaczęłam żyć pełnią życia i nic nie było w stanie mnie przekonać. No może jednak było...
Od trzech lat nie tańczyłam. Padłam ofiarą kontuzji kolana, która okazała się być decydująca dla mojej kariery instruktorki tańca. Musiałam odpuścić marzenia o sławie i zejść na ziemie. Z bólem serca opuszczałam moje maluchy i na szczęście szybko znalazłam inną pracę. Teraz byłam pełnoetatową opiekunką w najlepszym prywatnym przedszkolu w Londynie.
- Wiedziałam, że tak będzie. Mówiłam ci. - starałam się przekonać go do moich racji.
- Wcale nie. - gładził moje nogi, które przerzuciłam mu przez kolana. - Nikt nie mógł tego przewidzieć.
- Ale ja wiedziałam od początku, że coś się święci, a ty nie chciałeś mi uwierzyć.
- Dobra, nieważne. - westchnął zirytowany.
- Wygrałam? - pisnęłam, oczekując odpowiedzi.
Zastanowił się chwilę, spojrzał na mnie poważnym wzrokiem i odpowiedział:
- Tak.
Podskoczyłam ze szczęścia, a kanapa się zakołysała. To była głupota, ale uwielbiałam wygrywać przekomarzanki z Austinem.
- A teraz chodź tutaj. - przyciągnął mnie do siebie najbliżej jak się dało.
- Co teraz zamierzasz? - wyszeptałam, obserwując jego kuszące usta.
- Wydaje mi się, że dokładnie wiesz, co chcę zrobić. - puścił mi oczko i pochylił się.
Złączył nasze wargi w długim, słodkim pocałunku.
Czy coś mi się nie pomyliło? Nie. To był dokładnie ten Austin, który należał do mojej drużyny w bieganiu. Od roku byliśmy parą, co naprawdę nieźle nam wychodziło, pomimo wcześniejszego etapu przyjaźni. Co do "Tigers", to już dawno się rozeszliśmy. Każdy poszedł w swoją stronę, ale wciąż utrzymywaliśmy kontakt. Właśnie ostatnio imprezowaliśmy z okazji urodzin Max'a, co było tematem naszej dyskusji. Dosłownie wczoraj wróciliśmy z Kalifornii, bo niestety moi przyjaciele musieli tam zostać.
- Może wyjdziemy na miasto coś zjeść? - zaproponował, odsuwając swoją twarz na kilka centymetrów.
- Nie chcesz zostać w domu? - wydęłam wargi zawiedziona.
- Jest piękna pogoda, wiosna się zaczyna. - powiedział z zapałem. - Musimy to wykorzystać.
Podniósł się, zostawiając mnie na kanapie i wyszedł z salonu. Nasze mieszkanie miało dwa pokoje, salon, kuchnie i łazienkę. Utrzymywaliśmy je razem, co było świetnym rozwiązaniem, bo sama nie dałabym rady wszystkiego opłacić. Przeprowadziłam się z nim jako z przyjacielem, ale wyszło jak wyszło.
- Idź ubrać w coś cieplejszego! - krzyknął z łazienki.
- Mówiłeś, ze jest ciepło! - odkrzyknęłam. - I nie rób za moją mamę!
- Nie dyskutuj! To dopiero koniec marca, Jessy! Pogoda płata figle!
Przewróciłam oczami i poczłapałam do pokoju, który zajmowałam. Swoje rzeczy każdy rozlokował w innym pokoju, ale spaliśmy razem. Raz w jednym pokoju, raz w drugim. Naciągnęłam czarne rurki, przylegającą koszulkę na grubych ramiączkach, gruby czarno-biały sweter, a na to skórzaną kurtkę. W korytarzu znalazłam moje ulubione sportowe buty za kostkę.
- Gotowa. - oznajmiłam, gdy tylko przekroczył próg łazienki.
Austin założył na bluzę swoją kurtę, włożył buty i wyszliśmy. Kiedy zakluczyłam drzwi, chłopak złapał mnie za rękę. Ustaliliśmy trasę spaceru i co będziemy robić. Idąc równym, wolnym krokiem cieszyliśmy się sobą i piękną pogodą.
***
- Wiesz... - zaczął Austin. - Ostatnio tak się zastanawiałem i stwierdziłem, że nie do końca mi powiedziałaś dlaczego rozeszliście się z Zaynem.
- Musisz dokładnie wiedzieć? - bąknęłam, dłubiąc widelcem w spaghetti.
Postanowiliśmy zjeść obiad w jednej z małych, przytulnych restauracji.
- Nie lubię tego wspominać, to był dla mnie ciężki okres. - dodałam, pochmurniejąc.
- Przepraszam, nie chciałem popsuć ci humoru.
- Cóż, ale to zrobiłeś. - prychnęłam, odsuwając od siebie talerz. - Dziękuję.
- Nie zjesz więcej? - zdziwił się faktem, że na moim talerzu została połowa dania.
Miałam wielką ochotę na makaron z sosem, ale jak tylko wspomniał o niewygodnym dla mnie temacie, nie mogłam więcej przełknąć. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi i wyjrzałam przez okno, przy którym stał nasz stolik. Słonce świeciło niezwykle mocno jak na koniec marca.
- Co chcesz teraz robić? - zmienił temat.
Wróciłam na niego wzrokiem. Własnie kończył swojego kurczaka z gotowanymi warzywami i ryżem. Odżywiał się zdrowo, bo był w trakcie budowania sylwetki. Pracował jako instruktor wspinaczki skałkowej.
- Możemy po prostu powoli wrócić do domu? - zapytałam cicho i przygryzłam wargę.
- Jasne, co tylko chcesz.
Obdarzył mnie uśmiechem, którego niestety nie mogłam odwzajemnić. Nawet po takim czasie potrafiłam temat Malika wpływał na mnie negatywnie. Czy to miało się kiedyś skończyć? Często nachodził mnie w snach. Już od trzech lat nie mogłam wyrzucić go z głowy. Gdzieś głęboko ukrywałam pragnienie, żeby dowiedzieć się, co teraz robi, czym się zajmuje i jak ułożył sobie życie. Na samą myśl o tym , jak to wszystko mogło potoczyć się inaczej, zakuło mnie serce.
- Wszystko w porządku? - zmartwił się moją zbolałą miną. - Nie wyglądasz najlepiej.
Objął mnie w pasie i wyprowadził na zewnątrz, zostawiając pieniądze na stoliku.
- W porządku. - odchrząknęłam. - To pewnie przez ciśnienie na zewnątrz.
Nastąpiła pełna napięcia cisza.
- To przeze mnie, prawda? - odezwał się w końcu.
Wzięłam głęboki oddech, ale nie odpowiedziałam. Nie chciałam kłamać, ale też nie chciałam ranić go prawdą. Wolałam zatrzymać pewne rzeczy dla siebie. Jako, że wcześniej byliśmy przyjaciółmi, Austin znał mnie lepiej niż ktokolwiek inny, ale nie potrafiłam stworzyć z nim takiej relacji, jaka łączyła mnie z poprzednim chłopakiem. Bez słowa splotłam nasze palce i przypomniałam sobie o pewnej sprawie. Miałam zadzwonić do warsztatu samochodowego i zapytać o cenę ogólnego przeglądu mojego auta. Z racji, ze zauważyłam szyld oznajmiający że jesteśmy zaledwie kilka metrów od jakiegoś warsztatu, postanowiłam tam pójść i zapytać osobiście.
- Co ty robisz? - zapytał zdziwiony moim zachowaniem. - Gdzie ty mnie ciągniesz?
- Oj, zamknij się. - rzuciłam ze śmiechem.
Dał mi kuksańca w bok i zrównał ze mną krok. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Warsztat wyglądał na nowy i niedawno otwarty. Nie kojarzyłam, żeby był tutaj wcześniej.
- Dzień dobry. - przywitał nas młody chudzielec o czarnych włosach i bladej skórze. Miał ogromny uśmiech na twarzy. - Jestem Matt. W czym mogę pomóc?
- Dzień dobry. - puściłam rękę Austina i podeszłam do lady. - Interesuje mnie cena przeglądu samochodu.
- Hmm... - zamyślił się, przeszukując jakieś papiery, po czym wskazał mi tabelkę z ceną za usługę.
- Naprawdę tylko tyle? - wytrzeszczyłam oczy. - W ostatnim warsztacie płaciłam dwa razy więcej.
- Nasz szef postanowił grać uczciwie i oferuje takie ceny, jakie powinny być w rzeczywistości.
- Jak na tym wychodzicie? - zagadnął Austin tuż zza moich pleców. - Nie jesteście na skraju bankructwa czy coś?
- O dziwo nie. - zaśmiał się chłopak. - Działamy od roku i mamy całkiem niezły zysk. Szef jest naprawdę zadowolony i planuje rozbudować interes.
- W takim razie, miło mi będzie skorzystać z waszych usług. Kiedy mogę przyprowadzić moje auto?
Czarnowłosy chłopak był młodszy od mnie o jakieś dwa, może trzy lata. Zachowywał się bardzo profesjonalnie jak na młodego mężczyznę. Przekartkował kalendarz wypełniony zleceniami, zatrzymując się na prawie czystej stronie.
- Niestety dopiero za dwa miesiące mamy pierwszy wolny termin. - zrobił skruszoną minę. - Przykro mi jeśli potrzebuje pani zrobić to wcześniej, ale nie damy rady.
- Naprawdę nie ma innego możliwego terminu? - w moim głosie słyszalne było błaganie. - Bardzo zależy mi na tym przeglądzie. Powinnam go zrobić już dawno, ale nie miałam czasu.
- Myślę, że o tym musi pani porozmawiać z szefem. Ja tylko obsługuję, nie mam tutaj nic do gadania. - wzruszył beztrosko ramionami i zamknął głośno gruby kalendarz.
Przygryzłam wargę i pomyślałam przez chwilę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które wyglądało na urządzane przez faceta. Wszystko do siebie pasowało, ale panował minimalizm. Kątem oka dostrzegłam znudzonego Austina.
- Czy szef jest teraz dostępny? - zapytałam z nadzieją, wpatrując się w oczy Matta.
- Tak. Zaprowadzę panią.
Wyszedł zza lady i przeszedł przez futrynę bez drzwi, która prowadziła do innych pomieszczeń w budynku. Grzecznie ruszyłam za nim.
- Idę z tobą. - Austin zerwał się z miejsca, dołączając do mnie w holu.
Podziękowałam mu śmiechem, a potem skupiłam się, żeby nie zgubić mojego przewodnika, który poruszał się naprawdę szybko. zatrzymał się dopiero przed masywnymi, ciemnobrązowymi drzwiami z napisem "Kierownik" i odwrócił się do mnie przodem.
- Teraz zajrzę do środka, czy aby szef jest wolny i dam pani znać. - puścił mi oczko, a ja się zawstydziłam.
No co? Nie codziennie nieznajomi puszczali do mnie oczko. Kiedy spojrzałam na chwilę na mojego chłopaka, miał grymas na twarzy mówiący "serio?". Wzruszyłam ramionami i czekałam. Matt połową ciała był z nami a drugą połową zanurzył się w gabinecie swojego pracodawcy. Zamyśliłam się nad tym, co zrobię na kolację i nie zauważyłam, ze młody chłopak już skończył gadać i patrzy na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- I co? - ocknęłam się. - Da radę coś załatwić?
- Szef zaprasza do biura. - Matt odstąpił mi drogę, a ja niepewnie pchnęłam drzwi. Czułam obecność Austina tuż za plecami.
- Dzień dobry. - powiedziałam do mężczyzny pochylonego nad sterta papierów.
- Witam, proszę usiąść. - odpowiedział zachrypniętym głosem, przewracając kartki jedna po drugiej. - Muszę coś znaleźć i potem się panią zajmę.
Nie mogłam zobaczyć jego twarzy ze względu na jego postawę. Wygładziłam sweterek i zajęłam miejsce. Austin usiadł na krześle pod ścianą po mojej prawej, uważnie przyglądając się sytuacji. Odruchowo poprawiłam włosy, sprawdzając czy mój kucyk się nie popsuł. Mężczyzna odchrząknął i uniósł głowę, a ja zamarłam w szoku.
- Zayn? - wyszeptałam ledwo słyszalnie.
Twarz mulata pokrywał ciemny zarost, który dodawał mu lat. Miał na sobie czarny garnitur, a włosy, które miał o wiele dłuższe niż wcześniej, schludnie zaczesane do tyłu.
- Zayn! Kopę lat! - wtrącił się ucieszony Austin, zrywając się z siedzenia. - Gdzie ty się podziewałeś przez tyle czasu?
- Cześć, Austin. - odpowiedział.
Malik wstał, podszedł bliżej i uścisnął rękę mojego obecnego chłopaka. Fakt, że spotkali się akurat teraz widocznie nie przeszkadzał Austinowi. Przez chwilę siedziałam oszołomiona, z otwartą buzią wpatrując się w dwóch facetów. Jeden był bardzo profesjonalny i poważny, a drugi miał wielki uśmiech na ustach i ręce upchane w kieszeniach spodni. Stali, więc poszłam w ich ślady.
- Witaj, Jessy. - przywitał się ze mną, wyciągając rękę.
Zawahałam się, ale postanowiłam zachowywać się tak samo profesjonalnie jak on. Przecież przyszłam tu w interesach, a nie na pogawędkę. Poza tym, to co było między nami skończyło się dawno temu. Czemu miałabym rozdrapywać stare rany?
- Witaj, Zayn. - skinęłam głowa.
- Opowiadaj, co u ciebie? - Austin odwrócił uwagę mulata na siebie, za co byłam mu naprawdę wdzięczna.
- Przepraszam, ale jestem w pracy. - wywinął się i ponownie wszedł za biurko. - Co was do mnie sprowadza?
Wskazał ręką krzesło, dając mi do zrozumienia żebym usiadła. Zrobiłam to z gracją. Zauważyłam też, że unikał dłuższego kontaktu wzrokowego ze mną.
- Chciałam oddać auto do przeglądu, ale twój pracownik powiedział, że nie macie wolnych terminów szybciej niż za dwa miesiące, a mi naprawdę się spieszy.
Zayn przytaknął, nic nie mówiąc. Sprawdził swój kalendarz i wrócił na mnie wzrokiem.
- Przyprowadź go za dwa dni.
- W ten piątek? Ale przecież... - zaczęłam zdezorientowana, szukając wzrokiem Austina.
Tamten tylko wzruszył ramionami i ponownie zajął się oglądaniem materiału swoich spodni, co musiało być niesamowicie ciekawe. Wyczuliście sarkazm?
- Zajmę się nim osobiście, skoro to takie pilne. - przerwał mi. - W porządku?
- Tak. - odpowiedziałam niepewnie. - Naprawdę nie ma problemu?
- Nie, przecież się zgodziłem.
Był tak poważny i biznesowy, że aż poczułam ciarki na plecach. Gdzie się podział ten wesoły, beztroski, zbuntowany chłopak, z którym kiedyś byłam? Och, nieważne.
- Dobrze. - odchrząknęłam, ganiąc się mentalnie za własne myśli. Już dawno skreśliłam go z mojego życia i nie mogłam do tego wracać. - Przyprowadzę samochód w piątek.
Mulat wstał, oczekując na mój ruch, więc również się podniosłam. Podeszliśmy do drzwi, a mój chłopak dołączył do nas po minucie zagapienia.
- Wszystko ustalone? - zapytał, splatając nasze palce. - Chyba przegapiłem kawałek rozmowy. - zaśmiał się nerwowo.
Malik spojrzał w dół na nasze dłonie i zacisnął mocno szczękę, co dało się zauważyć na pierwszy rzut oka.
- Jesteście razem? - zapytał bez ceregieli.
- Tak. - odpowiedział Austin, nie przestając się uśmiechać. Czasem miałam tego dość.
- Gratuluję. - rzucił, otwierając nam drzwi. - Wybaczcie, ale naprawdę muszę wracać do pracy.
Popatrzyłam na niego odrobinę za długo, co zauważył, więc zmieszana odwróciłam szybko wzrok.
- Idziemy, kochanie? - odezwał się mój chłopak.
W tej chwili miałam ochotę go uderzyć. Nie wybrał najlepszego momentu na okazywanie uczuć. Byłam świadoma faktu, że Zayn cierpi, widząc mnie z innym mężczyzną. Albo... Może jednak nie? Może wyrzucił mnie ze swojego serca na zawsze? Może zaczął żyć na nowo, jak ja i teraz jest w trakcie układania sobie nowej, mniej wyboistej drogi? Chciałabym znać odpowiedź na te pytania, ale niestety to już nie było częścią mojego życia. Malik odprowadził nas pod same drzwi główne.
- Jeszcze skocze do łazienki. - wymamrotał Austin i potruchtał w głąb budynku.
Pokręciłam litościwie głową i z zamiarem zaczekania na niego na zewnątrz, chwyciłam za klamkę. Mulat zrobił to samo, prawie dotykając mojej dłoni. Popatrzyłam na niego zdezorientowana. Miała wrażenie, że wyprzystojniał, co w jego przypadku było chyba niemożliwe. Serce kuło mnie, kiedy znajdowałam się tak blisko niego. Może dlatego, że on to serce posiadał w całości i należało do niego już na zawsze. Co z tego, że minęły trzy lata? Był tego świadomy? Nie wiedziałam i być może miałam nigdy się nie dowiedzieć...
- Do piątku. - powtórzył, a ja poczułam aż w najdalszym zakątku mojego organizmu, że te dwa słowa zawierały w sobie obietnicę i coś, czego nie umiałam nazwać...
Coś jak ciemny sekret.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział za tydzień :)
No tego to się nie spodziewałam :) Ale cieszę się, że znów się spotkali :) Niecierpliwie czekam na kolejną część <3
OdpowiedzUsuńBoże ! Japierdziele ! Japierdziele ! Japierdziele ! Omg ! Omg ! Omg !!! Ja po prostu nie mogę ! Hhahahahah xD Spodziewałam się, że spotkają sie wszedzię. Nie wiem, za 50 lat kiedy będą już starzy ona wróci zacznie szukać Zayna bo popełniła swój najgorszy dzień w życiy, Zaynowi zepsuje sie samochód pod jej domem a ona uratuje go z opresji czy nawet ten idiota będzie jej szukał aż ją znajdzie ! Ale w życiu nie pomyślałabym że spotkają się w komisie samochodowym xD Boże.... Moja wyobraźnia jest ostro dziwna xD Tylko co sie stanie w piątek..... xD Już w mojej głowie są kolejne obrazy xD Czekam xD
OdpowiedzUsuńZayn biznesmen ^^
OdpowiedzUsuńNoo ej noo hahaha miałam nadzieję, że ją pocałuje na końcu ! :D
OdpowiedzUsuńAgata
Kiedy next? :)
OdpowiedzUsuń