środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 83 'Nowy początek'

*Jessy*

Zayn wprowadził mnie po dużej ilości schodkach, aż w końcu poczułam lekki powiew wiatru. Spięłam ramiona na niespodziewany chłód i przysunęłam się bliżej mulata.
- Zimno ci? - zapytał troskliwie, zatrzymując się na chwilę.
- Jest w porządku. Jestem bardziej podekscytowana niż zmarznięta.
Ruszył dalej, ale za chwilę ponownie stanął i puścił moją dłoń.
- Zdejmij buty i zrób krok w przód. - nakazał.
Moje goła stopa dotknęła czegoś miękkiego i bardzo przyjemnego. Dołączyłam drugą. Wyczułam obecność Zayna za plecami. Położył dłonie na mojej talii i popchnął mnie, żebym szła dalej. Nadal miałam zawiązane oczy. Wiaterek nagle ucichł i zrobiło się przyjemnie ciepło.
- Gdzie jesteśmy? - obróciłam się do niego zniecierpliwiona. - Powiedz mi, albo chociaż ściągnij mi już tą opaskę z oczu.
Nic nie odpowiedział.
Musnął opuszkami palców moją szyję i zaznaczył ścieżkę ku szczęce, a potem do ucha. Przez chwilę gładził kciukiem mój policzek.
- Jesteś taka piękna.  - wyszeptał. - Brakowało mi twojego widoku.
- Szczególnie teraz, kiedy mam zakrytą połowę twarzy, prawda? - zironizowałam.
Westchnął ciężko i odwrócił mnie jednym ruchem. Odwiązał przepaskę i delikatnie ją ściągnął. Moim oczom ukazał się niesamowity widok. Staliśmy w pewnego rodzaju altance, która była opleciona kolorową roślinnością. Na środku stał udekorowany okrągły stolik z dwoma wysokimi, zapalonymi świeczkami i dwa krzesła. Stolik był zastawiony błyszczącą zastawą. Pod naszymi nagimi stopami znajdował się zielony, puszysty dywan. Nad nami widniało gwieździste niebo. To wszystko zaparło mi dech w piersiach.
- Zayn to jest... - nie mogłam dokończyć, bo nie znalazłam odpowiednich słów. - Tu jest jak we śnie. Marzyłam o czymś takim od dziecka.
- Wiem. - stanął obok.
- Moja wymarzona randka. - wyszeptałam. - Skąd wiedziałeś?
- Opowiadałaś mi o tym, ale nie zdążyłem tego spełnić.
- Zapamiętałeś taką głupotę? - spojrzałam na niego z czułością.
Odwrócił się do mnie przodem i zbliżył. Dzieliło nas kilka centymetrów.
- Pamiętam wszystko z okresu, kiedy byliśmy razem. Czegoś takiego się nie zapomina.
Ignorując krzycząca podświadomość, położyłam dłoń na policzku Malika i delikatnie musnęłam palcami.
- Dziękuję. - powiedziałam szczerze. - Za wszystko, co do tej pory dla mnie zrobiłeś.
- Nie dziękuj. Prosiłem cie o to. - przymknął oczy i wtulił się w moją dłoń. - Jestem ci winny wszystko, co najlepsze za to, co zrobiłem. Byłem draniem, ale to się zmieniło.
- Chciałabym w to wierzyć, Zayn. - jęknęłam żałośnie i zabrałam rękę. - Ale ból po zdradzie Austina jest zbyt mocny i nie potrafię myśleć o niczym innym.
Oplotłam się ramionami i uciekłam wzrokiem.
- Uwierz mi, że naprawdę trudno czekać na coś, co wiesz, że może nigdy nie nastąpi. Jeszcze trudniej zrezygnować gdy wiesz, że to wszystko czego pragniesz. Dla ciebie jestem gotowy do poświęceń.
Jego słowa sprawiły, że uroniłam łzę. Rozmawialiśmy szczerze i bez ukrywania emocji. Czekałam na ten moment, a teraz powoli chowałam się do skorupy.
- Więc nie czekaj. - znowu obdarzyłam go spojrzeniem. - Po prostu odpuść.
Musiało być naprawdę smutne, bo twarz mężczyzny wykrzywiła się w grymasie bólu.
- To niemożliwe.
- Tak bardzo jak bym chciała spróbować, tak bardzo się boję. Po prostu czasami są w moim życiu takie momenty, gdy czegoś mi brakuje, gdy po prostu czuję się samotna. Wtedy czuję, że nie mam nic.
- Masz mnie. Zawsze miałaś.
Przymknęłam oczy, kiedy serce ukuło mnie z żalu, że to wszystko odeszło tak nagle.
- Nie zawsze. - powiedziałam gorzko na wspomnienie jego i Katy. - Teraz to nie to samo. Nie to, co kiedyś.
- Postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy. Tylko raz w życiu spotkasz taką osobę, na której naprawdę ci zależy, więc najlepiej zrobić wszystko, żeby nie odeszła. - oznajmił zdecydowanym głosem. - A teraz zapraszam na kolację, bo słyszę jak burczy ci w brzuchu.
Zaśmiałam się cicho. Byłam mu wdzięczna za rozładowanie napięcia. Gdzieś w głębi czułam, ze ta noc będzie inna niż wszystkie.

***

Po wyśmienitym posiłku usiedliśmy po turecku na miękkim dywanie. Ułożyłam sobie na skrzyżowanych nogach jedną z poduszek.
- Jestem pod wrażeniem. Nie chcę stąd odchodzić. - rozmarzyłam się.
- Gdybym tylko mógł zatrzymać ten moment... - zaczął, patrząc na mnie intensywnie.
- Przestań. - przerwałam mu. - Od pewnego czasu chcesz mi wynagrodzić, to co zrobiłeś trzy lata temu. Rozumiem, że żałujesz, ale nie możesz żyć przeszłością.
- Nie rozumiem. - zmrużył oczy. - Jak inaczej mam ci udowodnić, że zrozumiałem swój błąd?
- Przestań wracać do przeszłości. Pozwól m się cieszyć tym, co aktualne. Naprawdę czuję się przy tobie dobrze.
- Ale?
- Ale nie potrafię określi jakie są moje uczucia względem ciebie. To naprawdę trudne i sądzę, ze w końcu kiedyś dostanę odpowiedź.
Zasępił się i spuścił wzrok.
- Wybacz. Nie chciałam zepsuć tego wieczoru. - powiedziałam, widząc jak zmieniła się jego postawa.
- Jest w porządku. - wymamrotał.
Przysunęłam się do niego i uniosłam jego głowę, używając dłoni, żeby złapać go za brodę.
- Wiem, że nie jest. - wyszeptałam cicho.
Chciałam, żeby spojrzał mi w oczy, ale był nieustępliwy.
- Powiedz mi coś... - zaczęłam i cofnęłam rękę. - Dlaczego to wszystko robisz? Minęło tyle czasu a ty...
- Nie wiem, Jessy. - patrzył przed siebie. - Sam tego nie rozumiem. Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem obiecałem sobie, ze nie pozwolę przeszłości na zawładnięcie moimi uczuciami. Było dobrze do momentu, aż zacząłem spędzać czas z Austinem. Opowiadał o waszym związku z dużym zapałem. Zacząłem tęsknić za tym, co nas kiedyś łączyło. Mnie i ciebie. Serce zaczęło mnie boleć za każdym razem, gdy musiałem cię oglądać. Potem postanowiłem zawalczyć. Tak podpowiadało mi serce.
Przetrawiłam jego wypowiedź i głęboko zastanowiłam się nad ty, co miałam zamiar powiedzieć.
- Wiesz... - zaczęłam niepewnie. - To smutne, a zarazem tak bardzo frustrujące, że poświęciłam ci każdą minutę mojego wolnego czasu, byłam na każde twoje zawołanie, gdy było ci źle, martwiłam się o twoje życie bardziej, niż o własne. Byłam dla ciebie zawsze i wszędzie, a ty odchodząc nie poświęciłeś mi nawet dwóch minut, żeby wyjaśnić swoją decyzję.
Obdarzył mnie zbolałym wzrokiem, a ja zaczęłam żałować, że właśnie teraz poruszyłam ten temat.
- Przepraszam. - wydusił. - Tylko tyle mogę powiedzieć.
- "Przepraszam" nie wystarczy. - zaprzeczyłam głową. - To za mało, żeby wynagrodzić ból, przez który musiałam przechodzić, będąc bez ciebie.
- Popełniłem błąd, wiem to. Ogromy błąd, które bardzo żałuję.
- Domyślam się , Zayn, ale to trudne.
Żadne z nas nie odezwało się przez resztę randki. Patrzyliśmy na siebie oczami, które wyrażały smutek i tęsknotę. Starałam się wszystko sobie uporządkować, ale było tego za dużo jak na jeden raz.
- Odwiozę cię do domu. - zaproponował i podniósł się z dywanu.
Podał mi dłoń, którą przyjęłam. Niechętnie opuściłam magiczne miejsce i wsiadłam do samochodu Malika. Odwiózł mnie pod blok, ale nie spieszyłam się z wysiadaniem.
- Dziękuję za dzisiejszy wieczór. Bardzo mi się podobało. - przyznałam szczerze. - Dziękuję też za otwartą rozmowę. Potrzebowałam tego.
- To ja dziękuję, że się zgodziłaś.
Milczałam przez chwilę, ale w końcu zdecydowałam się powiedzieć coś, czego mogłam później żałować.
- Wejdziesz na górę?
Mężczyzna obdarzył mnie zaskoczonym spojrzeniem.
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Tak.
Czułam lekka niepewność, ale szybko stłumiłam ją w zarodku.
- Dlaczego to robisz? - zapytał, marszcząc czoło.
- Smutek najbardziej dokucza w nocy. - wyjaśniłam krótko.
- Dobrze. - zgodził się i wysiadł, żeby otworzyć mi drzwi.
Czy postąpiłam właściwie, zapraszając go na górę?

***

- Rozgość się. - niezręcznie podrapałam się po skroni i gestem zaprosiłam go do salonu.
Posłał mi słaby uśmiech i usiadł na kanapie. Prawdopodobnie czuł się tak samo niezręcznie jak ja. Przynajmniej miałam nadzieję, ze nie byłam sama.
- Napijesz się czegoś? Mam wino.
- Poproszę.
Skinęłam głową i zaszyłam się w kuchni. Odetchnęłam głęboko. Nie sądziłam, że jego wizyta wywoła taką atmosferę. Być może nie powinnam go zapraszać, ale...
Ale przecież własnie tego chciałam.
Przygotowałam dwie lampki wina i chciałam je zanieść, ale usłyszałam pukanie do drzwi. Kogo niosło do mnie o tej porze? Pewnym ruchem otworzyłam drzwi.
- Co ty tu robisz? - wytrzeszczyłam oczy zaskoczona.
- Przyszedłem po resztę swoich rzeczy.
Austin stał przede mną w najprawdziwszej postaci. Był jakby chudszy i zbladł od momentu, kiedy ostatni raz go widziałam.
- To nie jest odpowiedni moment. - wymamrotałam, zmniejszając szparę.
Wysunęłam przez otwór tylko głowę. Nie chciałam, żeby zobaczył Malika.
- Już sobie kogoś znalazłaś? - prychnął sarkastycznie. - Przed szybkim numerkiem, czy już po? - zażartował uszczypliwie.
- Ty to robiłeś w trakcie naszego związku.
- Rozpadającego się związku. - przypomniał bezczelnie. - To mogę wejść czy nie? Zrobiłbym to podczas twojej nieobecności, ale wspaniałomyślnie zmieniłaś zamki.
- Wystawiłam za drzwi wszystko, co należało do ciebie. Nic tu nie zostało.
- Zostało. - upierał się. - I muszę to mieć. Dzisiaj.
- Przyjdź jutro. - byłam twarda.
- Potrzebuję tego teraz. - nalegał z błyskiem złości w oczach. - Nie kłóć się ze mną, kiedy jestem w takim stanie. Nie chcę ci zrobić krzywdy.
- Słucham? -uniosłam wysoko brwi. - W jakim stanie?
- Nieważne. - westchnął ciężko. - Nie bój się, nie wystraszę twojego gościa, kimkolwiek jest.
- Zaczekaj chwileczkę.
Zamknęłam mu drzwi przed nosem i szybkim krokiem podeszłam do mulata. Złapałam go za dłoń i pociągnęłam za sobą. Gestem nakazałam mu być cicho i zaprowadziłam go do łazienki, co mogło mu się wydać dziwne.
- Poczekaj tu i nie wychodź, póki po ciebie nie przyjdę. - rozkazałam szeptem.
Skinął głową na znak zgody. Grymas na jego twarzy zdradzał, ze nie miał pojęcia, o co chodzi. Cieszyłam się, że mimo tego mnie posłuchał.
- Już jestem. - odetchnęłam, wpuszczając Austina.
- Gdzie go schowałaś?
- Idź po swoją niezbędną rzecz i wynoś się. - spoważniałam, pomijając jego wścibskie pytanie.
Mój były chłopak stanął przez chwilę w miejscu i się zastanowił. Skierował swoje kroki do salonu, a potem do mojego pokoju.
- Co ty robisz?! - oburzyłam się. - Wyjdź stąd!
- Cicho bądź. - syknął złowrogo. - Nie gorączkuj się. Nie będę przeglądał twojej bielizny, bo przecież i tak widziałem cię w niej milion razy.
Na jego ustach rozciągnął się złośliwy uśmieszek, kiedy przez sekundę na mnie spojrzał.
- Nie pochlebiaj sobie. - prychnęłam i skrzyżowałam ramiona na piersi. - Pospiesz się.
Podszedł do rogu pokoju, odsunął komodę i wyciągnął z podłogi kawałek deski.
- Co ty...
Nie dokończyłam, bo zamurowało mnie na widok małej torebeczki z białym proszkiem w środku.
- Austin! - krzyknęłam zszokowana. - Jak mogłeś przechowywać narkotyki w moim pokoju?!
- Byłaś ostatnią podejrzaną, gdyby przyłapali mnie na dilerowaniu.
- Co takiego? Ty... - zająknęłam się. - Co?
Nie mogłam uwierzyć w rzeczy, które aktualnie pojawiały się w moim życiu.
- Muszę spadać. Klienci czekają. - puścił do mnie oczko i żwawym krokiem przeszedł do wyjścia.
Potruchtałam za nim, chcąc dowiedzieć się więcej.
- To nie jesteś ty, Austin. - powiedziałam cicho, zanim przekroczył próg. - Nie jesteś tym, którego kochałam.
- Nie, Jessy. - spuścił na chwilę wzrok, po czym uniósł woreczek z proszkiem. - To od zawsze byłem ja, tylko ty dowiedziałaś się o tym za późno.
Odszedł z rechotem na ustach. Zacisnęłam wargi i poszłam po Zayna. Jak tylko wyłonił się z łazienki utonęłam w jego ramionach. Zaszlochałam, nie mogąc się dłużej wstrzymywać.
- Co się tam stało? - zapytał zmartwiony moim stanem. - Skrzywdził cię?
- Miał narkotyki schowane w rogu mojego pokoju, które teraz zabrał. Własnie dowiedziałam się, że facet, którego do tej pory kochałam od zawsze był dilerem. - płakałam. - Przecież przyjaźniłam się z nim tyle lat i ja... Już nic nie rozumiem.
Malik objął mnie jeszcze mocniej.
- Przykro mi, że to wszystko wychodzi w jednym momencie. - wyszeptał z ustami przy mojej skroni. - Tak bardzo mi przykro. Chciałbym móc zdjąć z ciebie ten ciężar.
- Nic nie boli bardziej niż obojętność w oczach osoby, która kiedyś mówiła, że cię kocha.
Wtuliłam twarz w tors mężczyzny i pragnęłam zostać w jego ramionach już na zawsze.
- Chodź do łóżka. Zaprowadzę cię. - wziął mnie za rękę i lekko pociągnął za sobą. - Wszystko się ułoży, zobaczysz. Cierpienie zawsze ma swój koniec.
Zacisnęłam zęby i mocniej splotłam nasze palce.
- Zostaniesz tutaj, prawda? - zapytałam płaczliwie.
- Przecież to było jasne, odkąd zgodziłem się wejść na górę.
Wewnętrzna ja odetchnęła z wyraźną ulgą, ale ta zewnętrzna nie mogła pozbyć się napięcia jakie zawładnęło jej ciałem. Mulat przytrzymał kołdrę, a ja wślizgnęłam się do łóżka. Przykrył mnie pod samą brodę i odgarnął włosy z czoła.
- Będę w salonie. - zapewnił.
Złożył delikatny pocałunek na moim czole i niechętnie się wyprostował. Skierował się w stronę wyjścia, ale go zatrzymałam.
- Zayn...
- Tak?
- Poczekasz tutaj aż usnę?
Zachowywałam się głupio i dziecinnie, ale byłam tak zraniona, ze potrzebowałam troskliwej opieki. Taką zapewniał mi jedynie Zayn. Zależało mu na mnie. Teraz to widziałam.
Czemu byłam taka głupia?
- Jesteś pewna?
- Tak, jestem pewna. - wywróciłam przekrwionymi oczami. - Czemu zawsze upewniasz się, czy chcę tego, co mówię? Przecież nie jestem niespełna rozumu.
Wzruszył tylko ramionami z lekkim uśmiechem, więc poklepałam miejsce obok siebie i odsunęłam róg kołdry. Malik ułożył się obok mnie, podkładając sobie pod głowę dużą poduszkę.
- Spij już. - mruknął i zgasił lampkę nocną.
Po chwili wahania przysunęłam się do niego i delikatnie ułożyłam głowę na jego piersi. Bałam się, że mnie odtrąci, ale się myliłam. Jedyne, co zrobił, to objął mnie jedną ręką, a drugą splótł nasze palce na jego brzuchu.
- Dobranoc, kocie. - wyszeptał.
Moje serce nalegało, żeby móc słyszeć to częściej, ale mózg ostrzegał przed kolejnym wejściem do tej samej rzeki.

4 komentarze:

  1. Ojacie! *.*
    To jest wspaniałe co tworzysz.
    Mam nadzieje ze bedzie tego wiecej:*
    Weny kochana zycze ;*
    ~ Viktoria

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Może w końcu będą razem? No cóż, mam taką nadzieję :D Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! To jest genialne! :*

    OdpowiedzUsuń