środa, 4 marca 2015

Rozdział 54

Dzisiaj środa więc... NOWY ROZDZIAŁ!!!!!!!!!!

Jak to mówią: "Środa minie, tydzień zginie" :)

Kocham! xxx

P.S. Kolejny post w niedzielę wieczorem.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

*29 sierpnia - dzień wyjazdu Jessy do Kaliforni*

*Jessy*

Sprawdziłam po raz kolejny czy spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Denerwowałam się jak cholera! Nie chciałam stąd wyjeżdżać, ale w Kalifornii też miałam życie. Rodzice, chłopaki, praca i studia, które musiałam skończyć. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i nie pozwolić wejść ponownie Malikowi do mojego życia. Od tygodnia nie jadłam praktycznie nic, przez co zaczęłam być blada, smutna i bez życia. Niall krzyczał na mnie za każdym razem, kiedy odmawiałam posiłku i obiecywał, że dowie się przyczyny mojego zachowania i raz na zawsze to rozwiąże. O sytuacji z Zaynem powiedziałam tylko Melanie, która obiecała, że nic nie powie blondynowi. Zawsze kiedy mnie widziała obdarzała mnie zatroskanym spojrzeniem. Często wieczorami przychodziła do mnie z owocowym koktajlem i lodami i siedziałyśmy w milczeniu. Byłam jej bardzo wdzięczna za takie chwile. Opiekowała się mną, mimo że często olewałam ją dla Malika.
- Jessy. - o wilku mowa. - Jesteś gotowa?
Ruda oparła się o futrynę drzwi mojego pokoju.
- Tak. - westchnęłam.
Szybko otarłam policzki, żeby zetrzeć resztki łez. Podeszła do mnie powoli i zagarnęła mnie w ramiona.
- Znowu płakałaś. - wyszeptała. - Nie rób tego. Nie warto tracić dla niego łez.
- Ty nie rozumiesz. - jęknęłam żałośnie.
Łzy znowu chciały wydostać się na zewnątrz. Zacisnęłam mocno zęby.
- Rozumiem lepiej niż myślisz. - powiedziała spokojnym głosem. - Nie zdawałaś sobie sprawy, że mogłaś go tak bardzo pokochać, a kiedy on to popsuł, ty zobaczyłaś jak bardzo ci na nim zależało.
- Ja go tak kurewsko kocham. - wyszlochałam i odsunęłam się przyjaciółki. - Czemu on mi to zrobił? Czemu pieprzył, że tym razem nie pozwoli mi odejść? Dlaczego?
- Może powinnaś z nim porozmawiać?
- Za żadne skarby. - oburzyłam się. - Nie powiedział mi prawdy na początku, więc nie zasługuje na kolejną szansę. Ostrzegałam go.
- A Katy? Rozmawiałaś z nią?
- Zayn nawet jej nie powiedział, że jesteśmy razem. - rzuciłam przez łzy. - Ten zasrany gnojek się do tego nie przyznał i zaproponował jej nocleg na kilka dni!
Emocje powoli brały górę.
- Ćśśś...
Dziewczyna znowu mnie przytuliła i pogłaskała po plecach. Uspokoiłam się i odetchnęłam głęboko. Spojrzałam w jej oczy.
- Koniec z Malikiem. Koniec z nim i z Bradford. Wyjeżdżam do Kalifornii na zawsze. Nie dam się skrzywdzić kolejny raz.
- To twoja decyzja, Jessy.
- Wiem.
- Ale obiecaj, że o nas nie zapomnisz.
- Nigdy.
- Będziemy cię odwiedzać.
Skinęłam głową z lekkim uśmiechem, który Mel odwzajemniła. Wzięła jedną z walizek, a ja resztę i zeszłyśmy na dół. Niall czekał w korytarzu, a kiedy mnie zobaczył rozłożył szeroko ramiona.
- Siostrzyczko. - powiedział z uśmiechem.
Wtuliłam się jego tors i bardzo się starałam, żeby znowu nie zacząć płakać.
- To przez niego prawda? - wyszeptał mi do ucha. - Domyśliłem się.
Uprzedził moje pytanie. Nie zmieniliśmy pozycji.
- Mogę go zabić?
- Nie chcę, żebyś skończył w więzieniu. On nie jest tego wart.
Chłopak cmoknął mnie w czoło i przez chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Taki brat to skarb. Stanęłam na palcach, przytrzymując się jego ramiona i tym razem ja wyszeptałam.
- Pierścionek jej się spodoba. Zrób odpowiedni nastrój i jest twoja na wieki.
Niall uśmiechnął się i puścił mi oczko.
- Co to za tajemnice, co? - Melanie się oburzyła.
- Nic takiego, kochanie. - blondyn pocałował ją szybko. - Zapakuję twoje rzeczy do samochodu, a ty pożegnaj się z domem. Chodź słońce, pomożesz mi. - złapał rudą za rękę i wyszli z walizkami.
Powoli przeszłam się po domu, przypominając sobie wszystkie godne uwagi momenty. Jeśli chodziło o zakochaną parę, to w ciągu ostatniego tygodnia Niall wyciągnął mnie na zakupy, gdzie pomogłam mu wybrać odpowiedni pierścionek zaręczynowy. Bardzo się ucieszyłam, że wreszcie zdecydował się na tak poważny krok. Może na ślub było jeszcze za wcześnie, ale z pewnością będą wspaniałymi narzeczonymi. Miałam nadzieję, że zaproszą mnie na swoje zaręczyny, albo przynajmniej na imprezę z tej okazji.
Wzięłam jeden głęboki wdech i przymknęłam powieki.
- Żegnaj domku. - powiedziałam cicho.
Wyszłam, zostawiając masę wspomnień za białą powłoką drzwi wejściowych.

***

*Zayn*

- Kurwa, Katy! - zdenerwowałem się. - Ja nie żartuję!
- Nie krzycz na mnie. - pisnęła.
- Ja i Jessy jesteśmy para już miesiąc, rozumiesz?
- No i co z tego?
- Kiedy u mnie nocowałaś przez kilka dni, nie spotkałem się z nią.
Dziewczyna patrzyła na mnie nierozumiejącym wzrokiem.
- Dlatego cię rzuciła?
- Nie, kurwa! - złapałem się za głowę. - Rzuciła mnie bo zrobiłaś mi ta jebaną malinkę, kiedy spałem! Przez to zawaliło się wszystko co miałem! Nie ma już Jessy, więc nie mam już nic! Zrozum to wreszcie! Ona dzisiaj wyjeżdża i prawdopodobnie jest już na lotnisku, a ja nawet nie mogę się z nią pożegnać, bo nie chce mnie znać! Spierdoliłem. Znowu pozwoliłem jej odejść...
Katy zaniemówiła, a ja opadłem bez sił na kanapę. Schowałem twarz w dłoniach, a łokcie oparłem na kolanach.
- Kochasz ją, prawda?
- Ja... sam nie wiem.
- Co przy niej czujesz? - dziewczyna przysiadła się do mnie.
Ciągle patrzyłem w podłogę. Zawahałem się.
- Kiedy patrzę w jej oczy cały świat przestaje istnieć, jest tylko ona. Jej usta... to jak mnie całuje. Oddałbym za to uczucie wszystkie skarby świata. Uwielbiam się z nią droczyć, a jej chichot jest najlepsza rzeczą pod słońcem. Umie poprawić mój humor w ciągu sekundy. Jej ciało pociąga mnie cholernie, ale to nie jest jedyne, co wobec niej czuję. To jest coś więcej... Coś czego nie umiem wyjaśnić słowami. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Nigdy.
- Zayn... - zaczęła, a ja na nią spojrzałem. - Ty ją kochasz. Ty naprawdę ją kochasz.
Zastanowiłem się przez chwilę.
- Kocham. - wyszeptałem ledwo słyszalnie.
Przez chwilę zapanowała głucha cisza. Nagle Katy gwałtownie się podniosła.
- Zawieź mnie na lotnisko. Natychmiast.
Zdezorientowany patrzyłem jak szybko się ubiera i rzuca mi kluczyki od auta.
- Ale...
- Żadnego "ale". Szybko!
Nie myśląc wiele, pobiegłem na korytarz i założyłem buty. Oboje praktycznie wskoczyliśmy do samochodu, po czym włączyłem się do ruchu. Jechałem najszybciej jak umiałem.
Dało się jeszcze cokolwiek naprawić?

*Jessy*

Wyściskałam się z Melanie i Niallem, nie roniąc żadnej łzy. Wyczerpałam je wszystkie przez ostatni tydzień na tamtego idiotę. Stałam własnie przy barze, czekając na mój samolot. Miał się zjawić z kilkuminutowym opóźnieniem, dlatego postanowiłam napić się kawy. Kiedy odebrałam swoje latte, usiadłam przy jednym ze stolików. Wtedy usłyszałam jak ktoś mnie woła. Rozejrzałam się, ale nikogo nie zauważyłam. Nagle wyrosła przede mną Katy.
- Matko kochana. - wysapała. - Myślałam, ze już odleciałaś.
Zmarszczyłam czoło.
- Co ty tu robisz?
- Musimy pogadać. - usiadła na przeciwko mnie.
- Coś się stało?
- Chodzi o mnie i Zayna... - zaczęła.
- Nie chcę o nim rozmawiać. - przerwałam jej. - To jest zamknięty rozdział w moim życiu. Wyjeżdżam i więcej tu nie wrócę. Skończyłam z tym.
- Jessy, to wszystko nie tak.
- A jak? Przespał się z tobą i nie powiedział ci o naszym związku. To za mało?
- Daj mi skończyć. - westchnęła. - Drake wyrzucił mnie z domu, kiedy dowiedział się, że spałam z jego przyjacielem. Nie mógł znieść myśli, że jego siostrzyczka się puszcza z byle kim. Wiem, co sobie o mnie myślisz, ale z Zaynem było inaczej. To prawda, że kiedyś coś tam między nami się działo, ale przez te kilka dni, kiedy mnie przenocował nie wydarzyło nic, co mogłabyś uznać za zdradę.
- A ta malinka? - zironizowałam.
- Jednego wieczoru wyszłam na miasto i wróciłam pijana nad ranem. Zayn już wtedy spał, ale zostawił mi otwarte drzwi. Miałam spać na materacu, który specjalnie dla mnie wyciągnął z szafy i rozłożył go na podłodze. Pod wpływem alkoholu i wspomnień podeszłam do niego i zwyczajnie przyssałam się do jego szyi. Skończyłam i zadowolona z siebie poszłam spać na materac. Przepraszam.
- To wszystko? Uważaj bo ci uwierzę.
- Jessy, on by ci tego nie zrobił. Nie teraz, kiedy...
- Nie teraz? Kiedy co?
- Myślę, że powinnaś sama z nim porozmawiać.
- Teraz jest już za późno. - powiedziałam oschle, wstając z krzesła. - Miło było pogadać i dziękuję za wyjaśnienia. Jednak myślę, że Zayn nie potrzebuje adwokatów.
Dziewczyna spuściła głowę.
- Nie odbierałaś ode mnie telefonów. - usłyszałam za plecami.
Zadrżałam na dźwięk tego głosu. Odwróciłam się powoli. Stał tam. Stał kilka kroków przede mną.
- Czego tu chcesz? - zapytałam podchodząc na bezpieczną odległość.
- Porozmawiaj ze mną.
- Spieszę się na samolot.
- Uprzejma pani w informacji powiedziała, że samolot do Kalifornii będzie dopiero za 10 minut.
Wywróciłam oczami.
- Przysłałeś Katy, żeby cię usprawiedliwiła? - prychnęłam.
- Nie. Sama chciała tu przyjechać.
- Myślałeś, że to coś zmieni?
Nie odezwał się. Wpatrywał się we mnie w skupieniu. Wyglądał jakby prowadził wewnętrzną walkę.
- Zayn. - westchnęłam. - Mówię do ciebie.
- Kocham cię.
Zamurowało mnie. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, ale szybko się jej pozbyłam.
- Ty co? Nie możesz. Nie t-teraz... ja... - jąkałam się.
- Kocham cię, Jessy. - powtórzył.
Rozpłakałam się na dobre. Nie wiedziałam skąd wzięły się kolejne łzy. Mulat zgarnął mnie w ramiona. Wtuliłam się w jego ciepłą klatkę piersiową i szlochałam, mocząc mu koszulkę. Byłam na siebie zła, że tak szybko zmiękłam.
- Nie płacz, proszę. - wyszeptał z ustami przy mojej głowie.
- Nie możesz, rozumiesz? Nie możesz mnie kochać. - jęknęłam. - Nie teraz.
- Serce nie sługa.
- Czekałam na ciebie tak długo, a ty zdecydowałeś się teraz, kiedy wyjeżdżam. Najpierw wszystko zepsułeś, a teraz... Co ty ze mną wyprawiasz, Zayn?
W pięści ściskałam materiał jego ubrania.
- Nie pozwolę ci odejść. Możesz uciekać przede mną na koniec świata, ale ja i tak cię znajdę. Nie mogę stracić cię kolejny raz.
Odsunęłam się na kilka centymetrów, żeby wyraźnie widzieć jego twarz.
- Jesteś popierdolony, Zayn. - westchnęłam. - Tak bardzo popierdolony.
- Wiem, ale to cię kręci. - puścił mi oczko.
- Kocham cię, głupku. - zaśmiałam się. - I nienawidzę. - dodałam.
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Bo sprawiasz, że nie mogę się na ciebie gniewać. Tak łatwo łamiesz mi serce, które później jednym ruchem starasz się skleić.
Malik nie czekał długo i złączył nasze usta w pocałunku. To nie był zwykły pocałunek. Był przepełniony skrajnymi emocjami. Miłość, strach, szczęście i obawa - to tylko nieliczne z nich. Tak bardzo pragnęłam jego ust, jego ciepła, uśmiechu i oczu. Ludzie wokół nas zaczęli klaskać i gwizdać, przez co wybuchnęłam śmiechem.
- Samolot do Kalifornii odlatuje za pięć minut. Pasażerów zapraszam do odprawy. - kobiecy głos zabrzmiał z głośników.
- Musze iść. - powiedziałam smutno.
Chłopak nie wypuszczał mnie z objęć.
- Musisz.
- Nie chcę.
- Wiem.
- Jedź ze mną.
- Nie mogę.
- Nie możesz. - jęknęłam.
- Obiecaj mi jedno... - zaczął, a ja przytaknęłam głową. - Nie zapomnij o mnie. Nie ważne, co będzie się działo, ja zawszę będę z tobą. Wystarczy, że o mnie pomyślisz. Jasne?
- Myślę o tobie na okrągło. - skrzywiłam się.
- To źle?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem.
- Jesteś taka piękna. - powiedział nagle. - Tylko te łzy są tu nie potrzebne.
Spuściłam głowę. Malik złapał mój podbródek i zmusił mnie do spojrzenia sobie w oczy.
- Obiecaj.
- Obiecuję.
- Grzeczna dziewczynka. - cmoknął mnie w policzek.
- Czyli z nami koniec?
- Co? - zmarszczył czoło.
- Rozstajemy się. Miałam tu nie wracać.
- Nigdy nie będzie końca "nas". - zaprzeczył głową. - Bóg na to nie pozwoli.
- Dał nam już tyle szans...
- Człowiek ma wolną wolę, kochanie. Jeśli zadecydujesz, że z nami koniec, On nie będzie miał na to wpływu. Nie dawałaby nam tyle okazji, gdyby nie chciał nas razem.
- Chyba oszalałeś, że się ode mnie uwolnisz. - prychnęłam.
Uśmiechnął się szczerze, a w oczach dało się zobaczyć to uczucie, którego tak bardzo pragnęłam.
- Musisz już iść.
- Nie przestań mnie kochać, dobrze? - zapytałam, poprawiając torebkę na ramieniu.
- Nigdy tego nie zrobiłem.
Wstrzymałam oddech.
- Czy ty...
- Tylko mnie kochaj, Jessy.
Przerwał mi, ale dobrze wiedział, o co chciałam zapytać. Kochał mnie od dawna, tak samo jak ja jego. Złożyłam słodki pocałunek na jego ustach.
- To nie jest pożegnalny całus. - zastrzegł Zayn. - Nawet tak nie myśl.
Skinęłam lekko głową.
- Uważaj na siebie, skarbie. - puściłam mu oczko i zniknęłam w tłumie.

************************************************

Czy ta miłość ma szansę przetrwać?
Czy po tylu próbach jest o co walczyć?
Czy będzie wytrzymała na tyle, żeby utrzymać tych dwoje przy sobie?
Tylko Bóg wie, co jest im przeznaczone.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak wsze uczucia po przeczytaniu rozdziału???

Odpowiadajcie w komentarzach :)

Do następnego! xxx

8 komentarzy:

  1. Omg fenomenalny, ale o cholera, Zayn Kocha, oby w następnym rozdziale przyjechał do Jess i byli razem :*

    Czekam na kolejny, kocham, papa <3 @ZenFapFap

    OdpowiedzUsuń
  2. o mój Boże ! cudowny !

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże czemu ona kisi lecieć nie proszę no płacze

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę no
    On przecież ja kocha ona
    Jego
    Zdali
    Sb z tego sprawe teraz tylko niech ona do niego wróci no proszę ❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. OMFG !!! To była takie romantyczne że aż się rzygać chcę xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam tu bejb

    OdpowiedzUsuń
  7. Poniedziałek :)

    OdpowiedzUsuń