niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 56

Obiecałam w niedzielę, więc jestem :)

Przygotowani na poniedziałek??
Mam nadzieję, że umilę wam czas choć trochę przez te kilka minut, kiedy będziecie czytać nowy rozdział ;)

Miłego czytania!

Kocham! xxx

--------------------------------------------------------------------------------------------------

*Zayn*

Wyjechała.
Nie ma jej.
Nie ma jej przy mnie.
Dzisiaj rano opuściła Bradford i wróci tu dopiero za kilka miesięcy. Tęsknota za kimś innym niż matką była dla mnie dziwnym uczuciem. Tęskniłem za nią wcześniej, ale sam się do tego nie przyznawałem. Nie chciałem przyznać tego, że obdarzyłem uczuciem kogoś oprócz mojej matki.Na jej pogrzebie przysięgłem sobie, że tego nie zrobię. Nie chciałem więcej cierpieć tak, jak wtedy kiedy mama zmarła. Kochałem ją. Była dla mnie najważniejszą osobą na świecie i obiecywała, że nigdy mnie nie zostawi.
Stało się inaczej.
Dlatego nie chciałem lokować swoich uczuć ponownie. Wyparłem się miłości do innego człowieka. Została troska, która była moim naturalnym odruchem. I pożądanie. Do Jessy też na początku czułem tylko pociąg fizyczny, ale kiedy zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu, to wszystko się zmieniło. Ona obudziła we mnie tę cześć, o której całkowicie zapomniałem. Teraz od nowa będę musiał nauczyć się kochać.
Dla niej.
- Praca skończona. Zawieź mnie do domu. - nakazał gruby głos z tylnego siedzenia.
To był pan Wilson, mój szef.
- Tak jest, proszę pana.
Jedyne czego pragnąłem tego wieczoru, to wrócić do mieszkania, włączyć Skype'a i zobaczyć Jessy. Dopiero potem mogłem spokojnie zasnąć.

*Jessy*

Chłopaki zostali w moim domu na obiad i kolację. Była godzina dwudziesta, a oni dopiero się rozkręcali. Pamiętałam, że umawiałam się z Zaynem, ale nie mogłam się od nich uwolnić.
- Jeszcze jeden kieliszeczek. - błagał Austin. - Proszę.
- Jestem wystarczająco pijana, chłopaki. Mam dość. - jęknęłam.
Musiałam dać radę rozmawiać na Skype.
- Zrobiłaś się jakaś sztywna. - bąknął Alex.
- Dzięki. - prychnęłam. - Dobrzy z was przyjaciele.
Na te słowa popatrzyli na siebie porozumiewawczo i rzucili się na mnie. Całe szczęście, że siedziałam na swoim łóżku, bo podłoga byłaby za twarda na to gniecenie mnie przez ich postawne ciała. Pod ciężarem ich trójki, zaczęło brakować mi powietrza. Nie mieli zamiaru ze mnie zejść, ale nagle zadzwoniła moja komórka. Wystraszyłam się, że to Zayn. Nie chciałam, żeby dowiedzieli się o mnie i nim. Jeszcze nie teraz.
- Muszę odebrać! - krzyknęłam, spychając ich z siebie.
Dobiegłam w ostatniej chwili. Odetchnęłam z ulgą. Dzwonił Tony.
- Hej, tygrysico! - krzyknął zanim zdążyłam zareagować. - Jak lot?
- Cześć, Tony. Lot udany. - powiedziałam słodko. - Dobrze cię słyszeć.
- Tęsknię. - powiedział dziecięcym głosem.
Zmarszczyłam brwi.
- Piłeś coś?
- Trochę wina z najlepszą dziewczyną pod słońcem.
- Przecież mnie tam nie ma.
Zaśmiał się.
- Jesteś na głośniku. Przywitaj się ze Stellą.
- Cześć, Stella! - rzuciłam z uśmiechem.
Lubiłam ją mimo, że nie znałam jej zbyt dobrze. Tolerowała więź jak łączyła mnie z Tony'm.
- Hej. - odpowiedziała nieśmiało. - Miło cię znowu usłyszeć.
- Mnie również. Co tam u was? Co robicie? Jak wakacje?
- Jest zajebiście. - zachwycał się przyjaciel.
- Kiedy wracacie?
- Myślę, że za tydzień, prawda kochanie?
Po "prawda kochanie" przed moimi oczami pojawił się Zayn ze słodkim uśmiechem i błyskiem w oku.
- Czyli widzimy się za tydzień. - skwitowałam trochę wybita z rozmowy.
Malik rozpraszał mnie nawet wtedy, kiedy go przy mnie nie było. Cholerny, seksowny, dupek.
- Dokładnie.
- To trzymajcie się, a ja muszę kończyć i spróbować ogarnąć małpi gaj.
- Chłopaki są u ciebie?! - oburzył się Tony. - Nie chcieli mi powiedzieć, co robią wieczorem!
- Właśnie wychodzą. - zmroziłam ich wzrokiem.
Postanowili nagrać porno z moimi pluszakami w rolach głównych.
- Alkohol? - zaśmiał się Tony.
- Ta... - westchnęłam. - Naprawdę muszę kończyć.
- Jeszcze się zdzwonimy, tygrysico. Do usłyszenia.
W tle usłyszałam niewyraźne "cześć" od Stelli. Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stolik nocny.
- Przykro mi, ale musicie już wyjść. - oznajmiłam z powagą.
Spojrzeli na mnie z minami zbitych psiaków.
- To nie działa. - skrzyżowałam ramiona na piersi w ostentacyjnym geście.
- Zabiorę ich. - powiedział trochę bardziej trzeźwy Max.
- Dziękuję. - posłałam całusa w jego kierunku. - Napisz jak dostarczysz ich do domów i jak sam dotrzesz do swojego.
- Napiszę. - uśmiechnął się lekko. - Zamówiłaś taksówkę?
- Jakieś dziesięć minut temu.
- Myślisz, że facet stoi i czeka?
- Myślę, że włączył już licznik.
Zaśmialiśmy się głośno.
- Pewnie masz rację.
Pomogłam mu sprowadzić chłopaków na dół. Nie chciałam, żeby obudzili rodziców. Poczekałam w drzwiach, aż ulokują się w aucie i pomachałam im na pożegnanie. Z niewielką karuzelą w głowie, wróciłam do pokoju. Teraz czekała  mnie rozmowa z Zaynem... po pijaku. Znalazłam laptopa, wczołgałam się na łóżko i go uruchomiłam. Szybko zalogowałam się na Skype i czekałam na połączenie. Na ekranie pojawiło się "Dzwoni Zayn :)", więc odebrałam.
- Hej. - pomachałam do kamerki.
Siedział przed swoim komputerem... bez koszulki.
- Cześć, skarbie. - przywitał się, puszczając oczko.
- Zrobiłeś to celowo?
- Co takiego?
- Rozebrałeś się. - rzuciłam oskarżająco.
- Naszykowałem się do snu. - wzruszył ramionami niewinnie
- U ciebie właśnie wybiła czwarta rano, skarbie. - zironizowałam. - Nie wierzę, że wstałeś tak wcześnie, żeby ze mną porozmawiać, ale wiedz że dzisiaj już nie pozwolę ci zasnąć.
Zdziwił się na moje słowa i przez chwilę nic nie mówił.
- Jessy?
- Tak, kochanie?
Normalnie wstydziłam się mówić do niego słodkie słówka, ale alkohol pomógł tym słowom przejść przez gardło.
- Piłaś. - stwierdził bardziej niż zapytał.
- Wodę? Tak. - próbowałam wybrnąć.
- Nie oszukasz mnie. Widzę jak ci się oczy świecą.
- To to światło. - tłumaczyłam się.
- Za bardzo się szczerzysz.
- Cieszę się, że cię widzę.
- Na trzeźwo nie powiedziałabyś do mnie "kochanie" czy "skarbie: z taką czułością, tylko bardziej żeby się droczyć.
Zabrakło mi argumentów. Pokonał mnie, miał rację. Nie powiedziałabym tak do niego. Czy było mu przykro z tego powodu?
- Wygrałeś. - westchnęłam.
- Zawsze wygrywam.
- Ej, ej, ej! Ty już nie bądź taki pewny siebie, chłopcze.
- Podobasz mi się taka. - powiedział z cwaniackim uśmieszkiem.
- Jaka?
- Taka hmm... zadziorna i rozgadana.
Wzruszyłam ramionami obojętnie.
- Zawsze taka jestem.
- Nie, kocie, nie jesteś.
- Dobrze, niech ci będzie. - jęknęłam. - Co słychać?
- Tęsknię.
- Oooo... słodkie! - pisnęłam.
- Przestań. - burknął. - Mówię prawdę.
- Ja wiem, ko... - zawahałam się. - Wiem, ale to urocze.
Nie chciałam, żeby znowu wymknęło mi się "kochanie". Lubiłam kiedy on mówi  do mnie czułe słówka. Wręcz uwielbiałam.
- Więcej nic ci nie powiem.
Zrobił smutną minę i patrzył wszędzie tylko nie na mnie.
- Zayn... - przeciągnęłam głoski jego imienia słodkim głosem. - Spójrz na mnie.
Niechętnie podniósł na mnie oczy.
- Co?
- Tęsknie za tobą. Tak bardzo, bardzo.
- Wróć do mnie.
- Chciałabym, Zayn. - posmutniałam. - Wiesz, że nie mogę.
Przez te procenty we krwi wpadałam z jednego humoru w drugi.
- Nie flirtujesz za moimi plecami, co? - zapytał poważnie.
- Oszalałeś?! - oburzyłam się. - Dopiero  niedawno oficjalnie staliśmy się parą, a ty myślisz, że już cię zdradzam?!
Proszę bardzo, teraz złość.
- Ja tylko... Nie wiem. - przetarł twarz dłonią. - To uczucie, które odczuwam, kiedy ciebie tu nie ma jest dziwne i... niepokojące.
- Co to takiego?
- Nie potrafię tego nazwać. - jęknął.
- Spróbuj.
- Ja... nie umiem. To nie dla mnie.
- Co?
- Ta cała gadka o uczuciach.
- Przecież mówiłeś, że mnie...
- Tak, wiem. - przerwał mi. - To się nie zmieniło.
- Więc o co chodzi?
Zdawało się, że momentalnie wytrzeźwiałam.
- Dobrze wiesz, że nie jestem przyzwyczajony do tej całej czułości i słodyczy związanych z byciem w związku. Nigdy nie powiedziałem nikomu TYCH słów. Nikomu prócz mamy.
Wstrzymałam oddech na jego wyznanie. Powiedział je mi. Czułam się taka wyjątkowa! Cieszyłam się, że rozmawiał ze mną szczerze.
- Dopracujemy to, Zayn. Nie martw się.
Posłałam mu pocieszający uśmiech, który odwzajemnił.
- Jesteś niesamowita.
- Poczekaj, aż spędzimy ze sobą więcej czasu jako para. - ostrzegłam z rozbawieniem.
- Coś planujesz względem mnie? - uniósł jedna zaciekawiony.
- Po prostu teraz już nie muszę się hamować.
Okey... alkohol jeszcze nie wyparował. Czemu ja mówię mu te wszystkie rzeczy?!
- Uważaj bo pojadę na pierwszy lepszy lot do San Diego.
Zaśmiałam się dźwięcznie.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Sprawiasz, że nie wytrzymuję.
Zarumieniłam się na te słowa. Czyżbym aż tak na niego działała?
- Zaliczę to jako komplement.
Przytaknął głową zadowolony. Dawno nie widziałam go tak szczęśliwego. Znaczy... uśmiechał się mniej, kiedy jeszcze nie byliśmy w związku.
- Widziałem się dzisiaj z Katy. - powiedział ostrożnie.
Błąd kolego. Nieodpowiednia pora na wyznania względem osób trzecich.
- Co? - rzuciłam szybko.
- Pytała o ciebie, o nas...
- Nie jej sprawa. - burknęłam.
- Pomogła mi.
Prychnęłam litościwie.
- Wcale nie musiała.
- Gdyby nie ona, nie dałabyś mi tej szansy.
Zastanowiłam się chwilę. Miał rację. Znowu...
- No dobrze. - westchnęłam.
- Nie jesteś zła?
- Nie.
- To dobrze. - puścił mi oczko.
- Widziałam się dzisiaj z chłopakami.
- Tak? - uniósł brwi wysoko. - Co u nich słychać?
- Wszystko w porządku. - odpowiedziałam trochę zbita z tropu.
Zareagował spokojniej niż oczekiwałam.
- Pozdrów ich.
- Nie złościsz się?
- Czemu miałbym? Przecież to twoi przyjaciele.
- Jesteś najlepszy! - krzyknęłam z radości. - A mówiłeś, że się nie nadajesz na bycie chłopakiem. Jesteś najlepszym chłopakiem pod słońcem!
Wydzierałam się wiedząc, że rodzice śpią kilka metrów dalej.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca. - mruknął.
Mój entuzjazm zniknął przy jego smutnych oczach.
- Będzie dobrze, Zayn, zobaczysz.
- Jest późno. Powinnaś spać.
Zignorowałam to, że on zignorował moje słowa. Skoro nie chciał o tym rozmawiać, to nie. Nic na siłę.
- Wiem, mamo. - przewróciłam oczami. - Ale są wakacje.
- Im szybciej miną dni, tym szybciej cię zobaczę.
Nie potrafiłam ukryć wielkiego uśmiechu pojawiającego się na moich ustach.
- Jednak potrafisz być słodki.
- Nie zaczynaj. - ostrzegł.
- Wyglądasz seksownie, kiedy jesteś poważny. - wymsknęło mi się.
- Co? - zdziwił się.
- Um, nic.
- I tak słyszałem.
Zmieszałam się, więc spuściłam wzrok na klawiaturę.
- Jessy?
Popatrzyłam na mojego chłopaka.
- Tak?
- Kocham cię.
Serce mi się zatrzymało, po czym pogalopowało jak najszybciej umiało. Czułam, ze kiedyś zejdę przez niego na zawał.
- Kocham cię, Zayn. - mówiłam całkowicie szczerze.
Cmoknęłam do kamerki, machając. Z bólem serca rozłączyłam się z moim przystojniakiem i odłożyłam urządzenie. Rozmarzona umyłam się, starając się zachować ciszę. Mimo wszystko alkohol jeszcze działał. Wróciłam do pokoju, przebrałam się w piżamkę i położyłam. Odpłynęłam do krainy snów z wyimaginowanym Malikiem przy boku.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Lekki rozdział, ale mam nadzieję, że wam się podobał :)

P.S. Dziękuję, że dotrwaliście ze mną, aż do tego momentu. <3

3 komentarze:

  1. O kurcze to jest takie słodkie*.* cudowny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżu się porobiło nie napisze związków na odległość weź cos zrób bo nie wytrzymam ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń