wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 55

Tak, macie być prawo na mnie źli.
Nie mam zamiaru się tłumaczyć, bo wyszło zamieszanie i nie z mojej winy nie dodałam rozdziału. Nieważne... miało nie być tłumaczeń.
Napiszę tylko tyle, że zawsze trzymam się wyznaczonego terminu, więc jeśli zdarzy mi się poślizg, to nie powinno to wywoływać tragedii. Mam rację?

Teraz życzę wam miłego czytania ;)

Kocham! xxx

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Wsiadłam do samolotu, zajęłam swoje miejsce i dopiero to wszystko do mnie dotarło. Zayn wyznał mi miłość. Zrobił to, a ja jestem teraz w drodze do Kalifornii, do San Diego. Nie zobaczę się z nim przez rok.
- Czy coś się stało? - zapytała zmartwiona stewardessa.
Zmarszczyłam czoło.
- Słucham?
- Płacze pani i pomyślałam, że coś się stało.
Dotknęłam policzków i rzeczywiście miała rację. Posłałam jej uspokajający uśmiech i podziękowałam za troskę. Dlaczego płakałam? Przez Zayna? Przez to, że go zostawiłam? Przez to, że został w Bradford razem z Katy? Przez to, że przez nadchodzący rok wszystko się może zmienić? Potrząsnęłam mocno głową, chcąc pozbyć się natarczywych myśli. Poskutkowało, ale nie wiedziałam na jak długo. Kiedy tylko pozwolili nam używać telefonów, wyciągnęłam swój i wybrałam numer Melanie.
- Jessy. - ucieszyła się. - Wsiadłaś już?
- Tak. Właśnie wystartowaliśmy.
- Płakałaś?
Mogłam się domyśleć, że zmrużyła oczy. Odchrząknęłam.
- Nie, wszystko w porządku.
- Masz jakiś dziwny głos.
- To z tych emocji.
- Jakich emocji? - niepotrzebnie wzbudziłam jej zainteresowanie.
Zapomniałam, że nie wiedziała o wyznaniu Malika i póki co, nie miałam zamiaru jej o tym informować. Będzie spała lepiej bez tego.
- Masz gdzieś obok Nialla? - zmieniłam temat.
- Poszedł do pracy.
- Och. - całkowicie o tym zapomniałam. - Tak rzadko wychodził w wakacje.
- Luźniejszy okres. - zaśmiała się ruda.
- Dam znać jak dolecę na miejsce, dobrze?.
- Na to liczę. Kocham i do usłyszenia.
- Też cię kocham, Mel.
Rozłączyłam się i przez chwilę wpatrywałam się w listę kontaktów. Zadzwonić do Zayna?  Wtedy moja komórka zawibrowała. Na widok imienia serce podskoczyło mi do gardła. Rozmawiałam z nim kilka minut temu, a teraz się stresowałam.
- Hej. - odebrałam z lekkim uśmiechem.
- Cześć.
Usłyszałam w jego głosie nutkę wahania.
- Co tam?
- Jak lot?
- Dziękuję, dobrze.
- To dobrze.
- Chyba musimy coś ustalić. - powiedziałam poważnie.
- Co takiego?
- Nie będziemy się widzieć dłuższy czas i pomyślałam, że...
- Lepiej nie myśl. - przerwał mi. - Wiem, co chcesz powiedzieć i nie, nie zgadzam się.
- Ale to...
- Jessy.
- Dobrze, przepraszam.
- Wybaczam.
Zaśmiałam się.
- Nie zostawiaj mnie, proszę. - błagałam cicho.
- Nigdy, kochanie.
Wstrzymałam oddech, a motylki zaatakowały mój brzuch.
- Ja... nie mogłam nic zrobić. Muszę wrócić do Kalifornii. Chciałabym... chciałabym zostać z tobą, ale wiesz, że...
- Przestań, Jessy. Wszystko rozumiem. Ty masz obowiązki tam, a ja tu.
- Ale związki na odległość zwykle nie trwają długo.
- Cieszę się, że nie skreśliłaś naszego związku.
Zarumieniłam się i byłam rada, że nie może tego zobaczyć.
- Tak, ja też się cieszę.
- Damy radę. Są telefony i internet. Zobaczymy, co będzie się dało zrobić w ferie.
- Dobrze. - westchnęłam. - Postaram się nie uschnąć bez ciebie.
- Liczę, że kiedy się zobaczymy, będziesz żywa i nieźle napalona.
Przygryzłam wargę i rozejrzałam się niezręcznie dookoła. Na szczęście nikt nie usłyszał jego wypowiedzi.
- Jesteś okropny.
- I tak mnie kochasz.
- Kocham. - wyszeptałam.
Na linii zapanowała chwilowa cisza.
- Zayn?
Pomyślałam, że może coś nas rozłączyło.
- Przepraszam. - odezwał się. - Ciągle nie mogę się przyzwyczaić.
Uśmiechnęłam się szeroko na jego wyznanie.
- W porządku.
- Do usłyszenia? - zapytał z nadzieją.
- Do usłyszenia, Zayn.
- Pa, skarbie.
Z walący sercem schowałam komórkę do torebki. Zamknęłam oczy i zdecydowałam się zdrzemnąć. Nadmiar emocji nie wpływał na mnie najlepiej.

***

Odebrałam walizkę i rozejrzałam się dookoła. Umówiłam się z Max'em, że będzie czekał na mnie przy punkcie odbioru bagaży, ale jak do tej pory go nie widziałam.
- Bu!
Podskoczyłam na głos za moimi plecami. Prawie upuściłam torebkę i walizkę. Miałam ogromną ochotę uderzyć tego idiotę.
- Max. - syknęłam odwracając się powoli. - Oszalałeś, do cholery?!
- Cześć, Jessy! - krzyknął z wielkim uśmiechem i mocno mnie przytulił.
Odwzajemniłam uścisk i nie mogłam powstrzymać głupiego uśmiechu na twarzy. Tak bardzo za nim tęskniłam. Za nim i resztą chłopaków.
- Tyle lat.... - powiedział, odsuwając się o krok.
- Dwa miesiące, Max. - westchnęłam. - Głupi jak zawsze.
- Ejj!
- Nie marudź, tylko weź moją walizkę, tygrysie. - puściłam mu oczko.
- Jasne, jasne. - jęknął.
Wyszliśmy na zewnątrz.
- Taksówka?
- Nope.
Zmarszczyłam czoło.
- Jak to?
- Pożyczyłem samochód od taty.
- Przecież ty... Zrobiłeś prawo jazdy?!
- Tak.
Mówił tak spokojnie, że miałam ochotę go udusić. Przy naszej ostatniej rozmowie telefonicznej wcale się nie pochwalił. Stanęłam jak wryta.
- Max! Dlaczego nic nie powiedziałeś?!
Spojrzał na mnie ze zwycięskim wyrazem twarzy.
- Zaskoczyłem cię?
- Jak cholera. - wytrzeszczyłam oczy. - Jeszcze powiedz, że znalazłeś sobie dziewczynę.
- Nie dokuczaj mi, Jessy. - ostrzegł z powagą. - Sama nie masz nikogo.
- Ja... - już chciałam wspomnieć o Maliku, ale w porę się powstrzymałam. - Ja strasznie się cieszę, że wróciłam.
- Domyślam się. - zaśmiał się. - Masz straszne wypieki na twarzy.
Dotknęłam policzka, który okazał się być gorący. Przypisałam ten objaw do emocji z powodu przyjazdu do Kalifornii, a nie do Zayna.
Nieważne.
Zapakowaliśmy się do całkiem ładnego auta i ruszyliśmy w drogę. Po pół godzinie byliśmy pod moim domem.
- Wejdziesz? - zapytałam, odpinając pas.
- Nie, muszę coś załatwić.
- Okey. Kiedy się widzimy? Może jakiś trening?
- Tony jeszcze nie wrócił.
- Stella go przytrzymała? - zaśmiałam się.
- Tak. Ach te kobiety. - pokręcił głową z dezaprobatą.
Pacnęłam go w ramię i wysiadłam. Zabrałam walizkę i podeszłam do okna samochodu.
- Dzięki za podwózkę. - cmoknęłam do Max'a. - Będziemy w kontakcie.
- Pa, tygrysico.
Pomachałam mu, a on odjechał. Szczęśliwa podeszłam do drzwi niewielkiego domu. Weszłam, używając zapasowych kluczy.
- Jestem! - krzyknęłam w głąb.
Nikt się nie odezwał, co mnie zdziwiło. Przecież wiedzieli, że dzisiaj wracam...
- Halo!
Nic. Żadnego odzewu.
Zostawiłam walizkę na korytarzu i przeszłam do kuchni, żeby się czegoś napić. W międzyczasie sprawdziłam telefon. Żadnego znaku życia ze strony Zayna. Wybrałam jego numer.
- Jessy?
Na dźwięk jego głosu, przeszły mnie ciarki.
- Cześć.
- Coś się stało?
- Czemu tak zakładasz? - zmarszczyłam brwi.
- Bo niedawno rozmawialiśmy, a ty już dzwonisz. - zaśmiał się.
- Myślałam, ze chcesz wiedzieć, czy szczęśliwie dotarłam.
- Skoro tak mówisz. - jęknął.
Nie wiedziałam jak potraktować jego słowa. Mówił na poważnie? Nie odzywałam się przez chwilę.
- Jessy?
- Tak?
- Czemu nic nie mówisz?
- Nie wiem.
Westchnął głośno.
- Jestem w tym nowy. Wiele odczuć względem ciebie jest mi obce. Nigdy nie byłem w oficjalnym i poważnym związku. Czasami nie wiem, co mam robić. Nigdy nie angażowałem się uczuciowo.
- Nic się nie stało. - pocieszyłam go.
Zrobiło mi się szkoda, że nie mogę go przytulić.
- Przepraszam. - powiedział ze skruchą.
- Nie.
- Co?
- Nie przepraszaj.
- Dlaczego?
- Nie oczekuję od ciebie, że od razu będziesz idealnym chłopakiem, Zayn. Sama nie jestem w tym idealna. Chcę cię takiego jakim jesteś, a nie tego wyuczonego i sztucznego Zayna. Rozumiesz?
- To dlaczego tak zareagowałaś?
- Jestem dziewczyną, Malik. - zachichotałam. - My tak mamy.
- Zapomniałem. - westchnął.
- Po prostu czasami potrzebujemy się czuć kochana.
- Nie czujesz się kochana?
Mogłam sobie wyobrazić jak marszczy brwi.
- To nie o to chodzi...
- Powiedz mi.
- Czasami jest tak, że kobieta potrzebuje poczuć, że komuś na niej zależy, że ktoś ją kocha i się o nią troszczy i martwi. Takie już jesteśmy.
Nie odpowiedział. Czekałam cierpliwie na jego reakcję.
- Gdyby nie ta odległość, mógłbym cie teraz...
- Nie kończ, bo będę żałowała, że tu jestem. - przerwałam mu.
- Dobrze. - powiedział wesoło. - Zatrzymam te brudne myśli dla siebie.
Zignorowałam słowa, od których zrobiło mi się gorąco.
- Jesteś w pracy?
- Tak.
- Nie przeszkadzam ci?
- Nigdy.
- Zayn!
- Tak?
- Wywali cię.
- Trudno. Nigdy nie zapomnę mu tego, że zmusił cię do kolacji.
- Było, minęło.
- Musiałem na to patrzeć. - jęknął żałośnie.
Wywróciłam oczami, żałując że tego nie widział. Zawsze, gdy to robiłam, zmieniał się sposób w jaki na mnie patrzył.
- Wtedy nawet nie zamierzałam z tobą rozmawiać.
- Dzięki. - prychnął.
- Tylko mówię prawdę.
- Rozumiem, ale to bolało.
- Przepraszam.
- Wybaczam.
- Chcę cię tutaj.
- Chcę tam być.
"Malik, musimy jechać!" - usłyszałam gdzieś w tle.
- Musisz kończyć. - powiedziałam bez większego entuzjazmu.
- Zadzwonię wieczorem na Skype, dobrze?
- Mhm.
Zrobiło mi się smutno. Było jeszcze tak długo do wieczora.
- Jessy?
- Tak?
- Kocham cię.
Ziemia się zatrzymała, a powietrze zniknęło. Czy już zawsze tak będę reagowała na te słowa wypowiadane przez niego?
- Kocham cię, Zayn.
Po tym usłyszałam sygnał zakończonego połączenia. Jeszcze przez chwilę patrzyłam na telefon. Westchnęłam i zabrałam walizkę i torebkę do swojego pokoju. Liczyłam, że rodzice pojawią się wieczorem. Mimo to usłyszałam hałas. Wyszłam na korytarz. Zza drzwi wejściowych wyłoniła się głowa mamy, a potem taty. Byli obładowani wielkimi siatkami.
- Córeczko! - krzyknęli niemal jednocześnie.
Rzuciłam się w ich kierunku i mocno przytuliłam.
- Tak bardzo tęskniliśmy! - powiedziała mama.
- Cieszę się, że już jesteś. - dodał tata. - Byliśmy na zakupach.
Przytulaliśmy się przez chwilę, po czym zrobiłam krok w tył.
- Masz gości. - oznajmił tata, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Jak to? - zmrużyłam oczy.
Usłyszałam śmiech zza ich pleców. Wyminęłam rodziców i stanęłam twarzą w twarz z częścią "Tigers". Max, Alex i Austin stali przede mną we własnej osobie. Pisnęłam ze szczęścia, a oni porwali mnie w ramiona. Brakowało tylko Tony'ego.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem, trochę nudny, ale co ja poradzę? Przecież muszę jakoś to wszystko połączyć, tak?

Liczę na zrozumienie i cierpliwość :)

Kolejny rozdział w niedzielę wieczorem!

3 komentarze:

  1. Cudowny, mimo że Jessy wyjechała:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe jak to teraz bedzie wygladac :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ffyydsssgiurs cudo :* czekam na kolejny :) to co, że nie w porę hihi :* nie lubie Tony'ego, mam wrażenie, że jest zazdrosny i chce popsuć Malika i Jess :* @ZenFapFap

    OdpowiedzUsuń