środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 71

Kilka słów na początek:
- nie rozumiem dlaczego tak bardzo spadła frekwencja na blogu,
- historia toczy się swoim tokiem i skoro tak sobie wymyśliłam od początku, to tak będzie,
- raz są wzloty, raz upadki w opowiadaniu,
- napisałam coś źle? Poproszę o słowo konstruktywnej krytyki,
- przedsięwzięłam sobie, że napiszę opowiadanie, w którym będzie się coś działo. Z pełną premedytacją wprowadziłam ten wątek z Katy i nie zamierzam go zmieniać. Nie chcę, żeby moje opowiadanie było przepełnione słodyczą, bo takich opowiadań jest wiele i chcę, żeby moje choć trochę się różniło.

Myślę, że to wszystko, co miałam do napisania na dzisiaj, a teraz mam przyjemność opublikować kolejny rozdział :)

Ostrzegam, że rozdział jest dość emocjonalny i jest jednym z kluczowych w tej historii.

(Wciąż) Kocham! xxx

------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Zayn* 

Telefon Jessy wybudził mnie z drzemki, którą uciąłem między pracą a zajmowaniem się Katy. Tak, zajmowałem się nią. Sumienie nie pozwalało mi zostawić jej samej, tym bardziej, że mieszkała sama. Nie miała tutaj nikogo, kto mógłby jej pomóc. Jako dawny przyjaciel podjąłem się tego wyzwania. Kiedy rozłączyłem się z moją dziewczyną, dostałem wiadomość od Katy. Chciała, żebym przyjechał bo się nudzi... 
Zgodziłem się.
Tak naprawdę nie do końca byłem świadomy, że zaczynam budować z nią więź, która mogła okazać się niszcząca. Dopiero czas miał mi to uświadomić.

***
*maj*

*Jessy*

- Myślisz że to prawda, Max? - zapytałam, leżąc na brzuchu na łóżku przyjaciela.
- Wydaje mi się, że to bardzo prawdopodobne. 
- Ale... 
- Nie ma żadnego "ale". - przerwał mi. - Zachował się jak dupek. Znowu. Wysłał ci jedną pieprzoną wiadomość, że musi wszystko przemyśleć. Widać, ze odechciało mu się zabawy w związek. To było do przewidzenia. Zdobył swój cel i mu się znudziło. Byłaś dla niego wyzwaniem i tyle.
- Przestań! - zaprotestowałam. - Nie masz prawa tak sądzić! On mnie kocha, a ja jego!
- To prawda, co właśnie powiedziałem! - uniósł się. - Czemu ty tego nie widzisz?! Nie zadzwonił do ciebie od dwóch tygodni, a wczoraj przysłał ci tego idiotycznego SMS-a! Mieliście iść razem na ślub, a on co wyprawia?!
- Pójdziemy razem. Przemyśli wszystko i pójdziemy.
W tej chwili nie byłam pewna własnych słów... Gdzieś głęboko w sercu zakorzeniła mi się niepewność i myśl, że Max mógł mieć rację.
- Nie byłbym tego taki pewny. - wymamrotał pod nosem.
- Co masz na myśli? - zmrużyłam oczy, uważnie mu się przyglądając.
Gdyby to było możliwe, pewnie ciskałabym w niego piorunami.
- Myślę, że... - zaczął, ale urwał.
- No?
- Nieważne. - westchnął ciężko.
- Ważne, Max! - zdenerwowałam się. - Nie możesz nic przede mną ukrywać! Powiedz mi!
- Już niedługo sama się przekonasz, że miałem rację, co do niego. Jest cholernym sukinsynem i ty dobrze to wiesz.

***

*Zayn*

Od miesiąca zżerało mnie poczucie winy. 
Dlaczego? 
Nie wiem, czy jest o czym mówić. Zachowałem się jak dupek i robiłem to przez cały ten czas. Wkręciłem się w sprawę z Katy i nie potrafiłem się od niej oderwać. Cały czas opiekowałem się nią i jej nienarodzonym dzieckiem, a ona cały czas twierdziła, że ono jest moje i że będę wspaniałym ojcem. Schlebiało mi to, ale tam, w San Diego była Jessy... 
Kochałem ją i nigdy bym jej nie zdradził, ale... No własnie. Do tego wysłałem jej tą idiotyczną wiadomość Nie wiedziałem, co robić... Nie miałem nic na swoją obronę. Nie kochałem Katy tak, jak Jessy. Nic do niej nie czułem. Zacząłem przejmować się losem dzieciaka, który wkrótce miał się narodzić i chciałem być obecny w jego życiu. Czy to była właściwa decyzja? Nie byłem do końca pewien...
- Chodź tu, Zayn. - Katy zawołała mnie z salonu. - Chodź szybko.
Dołączyłem do niej na kanapie, a ona położyła moją dłoń na jej brzuchu.
- Czujesz? - zapytała, patrząc na mnie podnieconym wzrokiem.
- Co?
- Rusza się.
- Nic nie czuję. - wymamrotałem. - To nie za wcześnie? 
- Nie, skup się. - nakazała i pokryła moją dłoń swoją.
Zamknąłem oczy i rzeczywiście poczułem coś, jakby ruch pod palcami. Nie wiedziałem, czy to prawda czy moje urojenie. Mimo tego, uśmiechnąłem się szeroko, zabrałem rękę i popatrzyłem na dziewczynę.
- Nie mogę się doczekać, żeby już trzymać je w ramionach. - powiedziała, gładząc brzuch.
Skinąłem głową, nic nie mówiąc. Nie wiedziałem, w co się pakuję. 
Poprawka - w co się wpakowałem.

***
*czerwiec - dzień ślubu*

*Jessy*

Stanęłam przed lustrem w pełnym stroju, makijażu i fryzurze. Na zewnątrz byłam zwarta i gotowa, ale w środku rozsypywałam się na kawałki. Podskoczyłam, bo ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. - rzuciłam, przygładzając długą do ziemi, zwiewną, kremową sukienkę.
Włosy miałam ułożone w loki, a na głowie miałam wianek z drobnych, białych kawiatuszków. Ja byłam główną druhną, ale oprócz mnie było jeszcze cztery koleżanki Melanie. Wszystkie byłyśmy ubrane tak samo.
- Gotowa? - zapytał Max, wchodząc do środka. 
- Chyba tak. - westchnęłam. - Trochę się stresuję.
- Nie masz czego. To oni biorą ślub, nie ty.
- Nie ma Zayna. - wyszeptałam, zachmurzając się.
- Nie zaczynaj.  - ostrzegł mnie. - Nie dawaj mi powodu, żebym mówił "a nie mówiłem". Dzisiaj ja jestem twoją osobą towarzyszącą, co powinno być twoim powodem do skakania pod sam sufit.
- Nie daję ci powodu. - obróciłam się przodem do niego. - Cholernie się boję, że masz rację i bardzo ci dziękuję, że się zgodziłeś.
- Nie ma sprawy. - mrugnął do mnie. - Nie skontaktował się z tobą?
- Nie.
- Dzwoniłaś do niego?
- Tak, kilka razy. Nie odbiera.
- Skurwysyn. - syknął Max. - Jak go tylko spotkam to zabiję na miejscu, a Niall mi pomoże.
- Nie waż się mu powiedzieć. - spanikowałam. - Nie chcę psuć mu tego dnia.
- Nie ma twojego chłopaka i myślisz, ze się nie zorientuje, ze coś jest nie tak? - zironizował.
- Wystarczy, że ja mam ochotę płakać i uciec stąd jak najdalej, a najlepiej zapaść się pod ziemię. - jęknęłam żałośnie. - Coś wymyślę.
W kącikach oczu zebrały mi się niechciane łzy. Obiecałam sobie, ze kolejny raz nie będę przez niego płakała.
- Masz mnie, kochanie. - podszedł do mnie i mocno przytulił. - Pamiętaj o tym.
- Pamiętam, Max. Jeszcze raz dziękuję.
Wzięłam głęboki oddech, chcąc się uspokoić. Pomogło, ale nie wiedziałam na jak długo. Chłopak mnie puścił, a ja przywołałam na twarz uśmiech.
- Idziemy? - Max wystawił łokieć, a ja go chwyciłam.
W głowie miałam czarną rozpacz. Bo co miałam myśleć, kiedy mój chłopak, który za każdym razem zapewniał mnie o swoim uczuciu, nie odzywał się do mnie od kilku tygodni. Kochałam go i będę kochała, ale jak tylko się z nim zobaczę zakończę to, co miało trwać wiecznie. Wystarczająco dużo miałam przepłakanych nocy.

*Zayn*

Od kilku tygodni nie kontaktowałem się z Jessy. Nie dzwoniłem i nie odbierałem od niej połączeń. Dlaczego? 
To proste - dokonałem wyboru. Poświęciłem ten czas Katy. Zrobiłem to, czego Jessy obawiała się najbardziej. Dzisiaj był dzień ślubu, który teraz trwał w najlepsze. Nie poszedłem tam. Wiedziałem, że ona na mnie czeka. Nie dałem znaku życia, nie napisałem, że jednak nie przyjdę. W ostatniej chwili zmieniłem numer telefonu. Stchórzyłem wiedząc, ze będzie pytała o powód. Miałem jej powiedzieć, że teraz byłem z Katy, żeby pomóc jej wychowywać dziecko? Nigdy. Załamałby się, co pewnie i tak się stanie. Moje serce należało do niej i zawsze będzie należało, ale niestety nie potrafiłem przerwać tego, co zapoczątkowałem kilka miesięcy temu. Pozbyłem się uczuć, które należały tylko do Jessy. Nie miałem już serca dla nikogo, oprócz niej.
Miesiąc temu poznałem rodziców Katy, którzy uznali nas za parę, a ja nie zaprzeczyłem. Potem wszystko potoczyło się samo... Jej ojciec dał mi pierścionek po jego babci, który następnie wręczyłem Katy. Zaplanowaliśmy ślub na początek lipca. Dlaczego? Bo Katy nie chciała mieć nieślubnego dziecka. Nie kierowały mną żadne uczucia. Byłem pusty w środku. Skazałem się na uczuciową śmierć. Zacząłem proces autodestrukcji odkąd zerwałem kontakt z Jessy. Zrobiłem to na własne życzenie. Zrobiłem to wiedząc, ze niszczę nie jedno, ale dwa serca. 
Byłem potworem.

*Jessy*

Nie przyszedł. Nie dał żadnego znaku. Nie odezwał się. Straciłam jakąkolwiek nadzieję. Kiedy tylko przyjęcie weselne się skończyło, zamknęłam się w swoim dawnym pokoju i płakałam. Wylewałam łzy strumieniami. Wszystko prze niego, przez idiotę, który postanowił zerwać ze mną w najgorszy z możliwych sposobów. Odciął się ode mnie nagle, bez uprzedzenia. Łudziłam się, ze słowa "Muszę wszystko przemyśleć i odetchnąć. Przepraszam. Kocham cię." będą jego ostatnimi, które do mnie skieruje. Wiedziałam, ze to była jego ostateczna decyzja. Może bolałoby mniej, gdyby nie zapewniał, ze nasz związek jest tym, który przetrwa taką odległość i czas. 
Nie udało się...
Moje serce przestało bić w momencie, kiedy zadzwoniłam do niego chwilę przed ślubem i usłyszałam "nie ma takiego numeru". Zrobił to. Opanował całe moje serce, a potem świadomie je zdeptał, zgniótł i rozerwał na kawałki. Wierzyłam, ze był tym jedynym. Teraz już nie miałam ochoty żyć. Na moment zabrakło mi powietrza, ale nawet się tym nie przejęłam. Nie chciałam żyć bez serca, ale on mnie na to skazał. Kochałam go i będę kochała wiecznie. Nie potrafiłam wyobrazić sobie, że wrócę do normalnego funkcjonowania ze świadomością, ze on nie jest częścią mnie i mojego życia.

*****

Love story, które miało zakończyć się happy endem?
Może jeszcze wszystko dało się odkręcić?
Może to była tylko pomyłka?
Może to tylko głupie igraszki losu?
Czy to wszystko dało się jeszcze naprawić?
Co będzie teraz?

Tyle pytań, ale żadnej odpowiedzi...


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział już niebawem (możliwe, że jutro), bo ten jest krótki :)

P.S Nie miejcie pretensji o to historii, bo akurat teraz zaczęły się problemy. Wszystko wyjaśni się już niedługo. Wytrwajcie kochani! xxx

13 komentarzy:

  1. Płacze tak cholernie dziewczyno masz talent bo nie powiem ale to mnie totalnie rozwaliło nie moge mam nadzieje ze w twojej główce sie pozmienia i będzie dobrze mam nadzieje

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! Kocham cię za to! Boże to jest świetne!
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Masz talent. Masz racje, ja też nie lubię za bardzo przesłodzonych opowiadań. Nie mogę się doczekać nexta. Ile zaplanowałaś rozdziałów na to opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam napisanych kilka rozdziałów do przodu, ale jeszcze nie wiem na którym numerze skończę. Póki, co koniec się zbliża, ale nie jest jeszcze AŻ tak bliski (ta, bardzo logiczne xD). Jeszcze trochę się ze mną pomęczycie :)

      Usuń
  4. Pieprzony Zayn!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. No rozdział niby super i fajnie napisany itd, ale moim zdaniem to nie ma kompletnie żadnego sensu. Tu nic się nie składa w całość to tak jakby wszystkie poprzednie rozdziały były jak A A A A A A A i tu nagle takie B. To zbyt pochopne(?). Aż głupie. Wydaje mi się, że to po prostu rozdział ze snu. A w kolejnym się obudzą :) nie mam pojęcia co tu się wyprawia, ale czekam na kolejny rodział z "wyjaśnieniem"
    Ja również kocham :*

    @ZenFapFap


    Chcę jeszcze dodać, że miałaś taki przełom. Od momentu wyjazdu Jessy Twój poziom pisania odrobinę opadł. Jednak nadal jest fantastyczny :*


    (Dziś tak trochę nie za słodko. Ale komentarze mają być szczere, więc... :D )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, chociaż się z tobą nie zgodzę. Wydarzenia, które dzieją się teraz nie są "nagle". Pragnę zauważyć, że od Zayna od Jessy (od lutego) do ślubu Nialla (czerwca) minęło kilka miesięcy, więc to nie jest pochopne. Śpieszę z wytłumaczeniem - ich stosunki w ciągu tej rozłąki zaczęły się pogarszać, aż w końcu doszło do momentu, w którym Zayn został postawiony między młotem a kowadłem. Jest wyraźnie napisane, że on wie co robi i że jest świadomy niszczenia ich miłości. Czytając ze zrozumieniem, dowiemy się że Malik czuł potrzebę podjęcia takiej decyzji, co nie oznacza że przestał ją kochać (to też jest napisane). Nie rozumiem twierdzenia, że "Tu nic nie składa się w całość". Życie nie jest usłane różami i zdarzają się różne wypadki, ludzie podejmują decyzje lepsze bądź gorsze. W najbliższych rozdziałach w końcu spotkamy się z problemem, który będzie istotny dla obojga. Wszystko jest napisane po mojej myśli, więc nie uważam, że spadłam z poziomem pisania. Piszę tak samo, jak wcześniej. Wiedziałam, że ten wątek będzie szokiem, ale własnie to miałam na celu. Może i jestem dziwna, ale nie chciałam, żeby zrobiło się zbyt idealnie i słodko. Cieszę się, że mimo tego, co wyprawiam dalej ze mną jesteś i czytasz te wypociny. Rozczaruję cię, ale ten rozdział to nie sen ;) Dziękuję za szczerość, bardzo to szanuję :*

      Usuń
  6. Boże ryczę ;-; WHY??? ;-;
    Jestes genialna , zyczę dużo weny na nastepne rozdzialy <3
    I ja nie uważam piszesz na niższym poziomie , rozdzialy dalej są takie niesamowite jak na początku <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozbita emocjonalnie. Na kawałeczki!
    Miazga !

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki dupek z tego Zayna :'( :'( rozdział jest zajebisty jak każdy. Kocham tego bloga <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana, my też (wciąż) Cię kochamy ! <3
    O takim wspaniałym opowiadaniu nie da się zapomnieć, co widać wyżej, a wątek Katy jest emocjonujący :D
    Zayn's Girls rulezzz ! <333

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej ! doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jest już kolejny rozdział jednak chciałabym skomentować ten. Przeczytałam jeden z komentarzy wyżej (nie chciało mi sie go czytać całego, ani twojej odpowiedzi. Taki ze mnie leń. Przepraszam x) i było tam napisane "to po prostu rozdział ze snu". Ale czy takie właśnie nie są najlepsze? Czy nie piszę się opowiadań o tym, aby oderwać sie od rzeczywistości i przeżywać losy bohaterów jak we śnie ? Czy piszę się je dlatego żeby były przewidywalne i nudne? Jeżeli komuś coś nie odpowiada i woli opowiadania pełne jakiś miłosnych pierdół to po co to w ogóle czyta? Niech w ogóle nie wchodzi i nie robi problemu tam, gdzie go nie ma. Może moje słowa są odrobinę za "ostrę". Ale moje słów nie kiruje tylko do osoby, która napisała ten właśnie komentarz ale też do osób, które czasami nie wiedzą co piszą ale piszą. Moim zdaniem (jeżeli to w ogóle kogoś obchodzi) rozdział jest naprawdę genialny. Coś musiało się wydarzyć, bo życie, to jest życie. I może teraz nie mam racji ale związki pomiędzy ludźmi na różnych kontynentach nie mogą istnieć. Co się stanie w tej historii ? Nie mam zielonego pojęcia, ale już zabieram się za czytanie kolejnego rozdziału, który jest już dostępny :*

    OdpowiedzUsuń