sobota, 10 stycznia 2015

Łącznik

*Jessy*

1. Po tygodniu w Lizbonie.

- Boże, oni są wspaniali! - zachwycałam się. - Tacy wysportowani i sprawni. Też by tak chciała.
- Kochana, wystarczy tylko ciężko trenować. - uszczypnął mnie w policzek.
- Drake, dobrze wiesz, że jestem małym leniem.
- Tak. - westchnął. - Moim malutkim leniuszkiem.
Oparłam głowę o jego ramię, a on owinął ręką moje ramiona. Uśmiechnęłam się do siebie, łudząc się, że tak będzie już zawsze. Co mogło być lepszego od wakacji w Lizbonie z niezwykle przystojnym mężczyzną, z którym właśnie przytulałam się na sofie. Nie powiedziałabym, że jesteśmy razem, ale chyba na to się zbiera. Czasami Drake skrada mi całusy, uśmiechając się przy tym zadziornie. Robiłam się wówczas niesamowicie zawstydzona, a wtedy przychodził mi na myśl Zayn...
Czy o nim zapomniałam? Nie.
Ostatni raz widzieliśmy się na imprezie "Yamakasi", po której wróciłam do domu, a Malik pojechał do Katy. Nie miałam jej za złe tego, że zauroczyła się mulatem. Przecież nie należał do mnie, ani ja do niego.
Proste.
Natomiast ostatni raz słyszeliśmy się, kiedy dzień przed wyjazdem zadzwonił do nie i wypowiedział  słowa, które mam w głowie do tej pory:
"Znowu cię straciłem"
Na początku nie wiedziałam jak zrozumieć to zdanie, ale z czasem, minuta po minucie, połączyłam wszystkie wątki. Nie lubiłam do tego wracać... Teraz jestem szczęśliwa z Drake'em.
Niespodziewanie mężczyzna pochylił się nade mną i złączył nasze usta w głębokim pocałunku. Zaskoczona odwzajemniłam go, chwytając tył jego głowy. Z kanapy w salonie, który był częścią domku letniskowego przywódcy "Yamakasi", przeszliśmy do sypialni. Przeżyłam wspaniały orgazm, po którym sądziłam, że to wszystko zostanie już tak na zawsze.

Jeszcze nie wiedziałam jak bardzo się myliłam...


2. Po trzech w tygodniach w Lizbonie.

Ja i Drake spędzaliśmy dużo czasu na pieszczotach i intymnych momentach. Zwiedziliśmy miasto, codziennie okupowaliśmy najbliższą plażę i uczestniczyliśmy w treningach tych niezwykłych ludzi. Ciągle nie mogłam wyjść z podziwu, że spotkał mnie taki zaszczyt. Samo przebywanie w Lizbonie z tym człowiekiem było takie... hmm... wspaniałe.
Jednak moje szczęście nie trwało długo...

Tydzień przed naszym powrotem, podczas którego miałam być podrzucona do Kalifornii, Drake drastycznie się zmienił. Zaczął co wieczór wychodzić na imprezy, nie zabierając mnie. Twierdził, że chce spędzić czas ze swoimi kumplami, których, swoją drogą, miał na co dzień w Londynie. Tolerowałam to, ale w głębi serca zaczęłam czuć niepokój, że Zayn miał rację. Drake'owi chodziło o jedno... Po prostu chciał się ze mną przespać, a ja dałam mu do tego świetną okazję.
Wiem, jestem idiotką.
Teraz nie wrócę do Malika z podkulonym ogonem, żeby przyznać mu rację. Nie mogę.
Wytrzymam.

3. Dzień powrotu.

Spakowałam swoją walizkę i po raz kolejny sprawdziłam, czy wszystko zabrałam.
- Drake. - zwróciłam uwagę krzątającego się po kuchni mężczyzny.
- Hm?
Nawet nie odwrócił się w moja stronę. Stał plecami do mnie. Zacisnęłam pięści, żeby utrzymać emocje na wodzy.
- Mógłbyś spojrzeć na mnie łaskawie?
Z litościwym westchnięciem stanął ze mną twarzą w twarz. Zmierzył mnie obojętnym spojrzeniem
i wrócił do picia wody.
- Coś się stało? - zapytał, kiedy opróżnił butelkę.
- Tak. - stwierdziłam stanowczo. - Nie zachowujesz się względem mnie tak, jak na początku. To nie w porządku.
Prychnął zaskoczony moimi słowami.
- Nie w porządku?
- Tak.
- Przepraszam, ale czy ja się do czegoś zobowiązywałem?
To, co powiedział zbiło mnie z tropu.
- Co?
- Kochanie... - oparł się biodrem o blat. - W łóżku jesteś wspaniała i bawiłem się z tobą naprawdę dobrze, ale wiesz... pewne rzeczy czasami w końcu cię nudzą.
Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia.
- Żartujesz sobie?
- Mówię całkowicie poważnie.
- Jesteś dupkiem! - krzyknęłam. - Myślałam, że to całe flirtowanie i ta wycieczka do czegoś prowadzą! Myślałam, że miałeś jakieś plany związane z nami!
- Miałem i zdobyłem to czego chciałem.
- Czyli co?
- Ciebie kochanie, ciebie. - mrugnął do mnie. - Miałem twoje ciało przez okrągłe trzy tygodnie. Więcej niż założyłem. Sądziłem, że jesteś bystra i wcześnie się zorientujesz, ale cóż...
- Chuj z ciebie.
- Już to gdzieś słyszałem... Ach tak! Powiedziała mi to laska, z którą spałem jakiś tydzień temu. Też była tak głupia i myślała, że coś z tego będzie.
Zaniemówiłam, a on kontynuował.
- Teraz przyszła kolej na następną foczkę, która nie będzie mogła mi się oprzeć. Szkoda, że nie posłuchałaś Malika i chciałaś zrobić mu na złość. Przykro mi, ale chyba ci nie wyszło.
Podeszłam do niego szybkim krokiem i zamachnęłam się z całej siły uderzając go w twarz.
- Jesteś popierdolony!
- Wszystko tak, jak przewidziałem.
Zachłysnęłam się powietrzem, wpatrując się w jego tak mylne, przystojne oblicze. Teraz te wszystkie jego gesty wydały mi się obleśne i bolące. Nienawidziłam siebie, nienawidziłam swojej głupoty.
- Chcę wrócić do Kalifornii, a później więcej się nie zobaczymy. - oznajmiłam.
Chwyciłam walizkę i wyszłam z domku.

***

Dolecieliśmy na miejsce.
Drake pomógł mi donieść walizkę do taksówki, a ja nie odezwałam się do niego słowem.
- Żegnaj. - powiedział, odstawiając mój bagaż.
Stanęłam z nim twarzą w twarz i zmusiłam się do wypowiedzenia ostatniego zdania. Chciało mi się rzygać na jego widok.
- Żegnaj, Drake. Życzę ci wszystkiego co najgorsze.
Następnie wsiadłam do samochodu i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Ostatnie, co widziałam, to jego zaskoczone spojrzenie. Teraz pozostało mi tylko wrócić na uczelnię z uczuciem wstydu i porażki.
Nie wspominając już o złamanym sercu.

4. Ferie 2016r.

- Przylatujesz na ferie? - to właśnie te słowa usłyszałam jako pierwsze po odebraniu telefonu.
- Niall... - westchnęłam, siadając na swoim łóżku.
- Jessy wiem, że bardzo chciałabyś odwiedzić mnie i Mel.
Potarłam czoło w geście zdenerwowania.
- Braciszku mój najdroższy...
Musiałam mu jakoś o tym powiedzieć.
- Co się stało?
- Nie mogę przylecieć na ferie do Bradford, mam inne plany.
- Jakie? Coś przeskrobałaś? Nie masz kasy?
- Nie! - zaśmiałam się. - Dostałam pewną propozycję...
- Konkrety poproszę.
- Zadzwoniła do mnie babka ze szkoły tańca i zaproponowała, żebym przez okres próbny przeprowadziła zajęcia z dziećmi. Jeśli dobrze się spiszę, to podpiszemy umowę i będę miała pracę, a jednocześnie będę robiła to, co kocham nad życie.
- Zadzwoniła tak bez powodu?
- Kiedy przyleciałam do Kalifornii, zapisałam się na zajęcia w dość dobrej, ale mało sławnej szkole tańca. Wiesz... początkujący młodzi ludzie i te sprawy. Postanowiłam zobaczyć, czy dalej mam tego kopa co kiedyś. Okazało się, że na szczęście nic nie straciłam, nie tańcząc przez te kilka lat.
- Jessy! To wspaniale! - krzyknął uradowany.
- Wiem Niall... wiem. - uśmiechnęłam się szeroko, chociaż wiedziałam, że on tego nie zobaczy.
- W takim razie, wybaczam ci.
- Wielkie dzięki.
Odetchnęłam z ulgą, że mnie zrozumiał.
- Życzę powodzenia, a ja lecę, bo umówiłem się z moim kociakiem.
- Pozdrów ją. Kocham was. - cmoknęłam do słuchawki się się rozłączyłam.

5. Maj 2016r.

- Już jestem! - krzyknęłam w przestrzeń.
- Tutaj! - usłyszałam z końca placu.
Przebyłam odległość kilku metrów i znalazłam moje małpki odpoczywające na murku. Dorobiliśmy się własnego placu do ćwiczeń. Myśleliście, że zrezygnowałam z biegania po murkach i pokonywania przeszkód? Oczywiście, że nie! Nie mogłabym zostawić moich kochanych chłopaków na lodzie. Przed nami, dokładnie za tydzień, kolejne zawody.
- Hej. - rzuciłam i z każdym przywitałam się buziakiem w policzek. - Co tam?
- Po staremu, kochanie. - Max zarzucił mi rękę na ramiona i przyciągnął do siebie.
Zachichotałam i połaskotałam go, ale to nic nie dało. Nie miał łaskotek.
- Chyba pora zaczynać. - rzucił Tony i przydeptał butem wypalonego papierosa.
- Musimy być najlepsi! - krzyknęłam, unosząc zaciśnięte pięści do góry.
- Tak, tak. - mruknął Alex. - Chodź już.
Chłopak pociągnął mnie za dłoń, dzięki czemu zrównaliśmy się z resztą tygrysów i raźnym krokiem poszliśmy w kierunku pierwszej przeszkody.
- Jessy? - przy moim boku pojawił się Tony.
- No?
- Po zakończeniu roku lecisz do Bradford?
- Tak, a co?
- Nic... Tak pytam.
- Nie chcesz, żebym leciała? Masz coś przeciwko?
- Wiesz, tam będzie ten cały Zayn i ten drugi... ten Drake i nie chcę, żebyś znowu cierpiała.
- Tony, dam sobie radę. W końcu wczoraj skończyłam dwadzieścia jeden lat, więc chyba jestem wystarczająco duża, żeby podejmować decyzję za siebie. Nikt nie powiedział, że wracam tam do Malika czy tego chuja Drake'a...
- Wiem, przepraszam.
- Myślę, że powinniśmy sobie ufać i się wspierać. W końcu przyjaźnimy się naprawdę długo.
- Masz rację, dlatego odwiozę cię na lotnisko.
- My też! - usłyszałam zbiorowy krzyk.
Prawdopodobnie podsłuchiwali naszą rozmowę.
Ehh... jak zwykle.

6. Lot do domu.

- Pamiętaj, że masz być grzeczna, tak?
- Pamiętam, Max. - przytaknęłam ze śmiechem.
Przytuliłam się do chłopaka, a później do reszty. Wyściskali mnie tak, jakbym jechała na Antarktydę i miała nie wrócić, a przecież został mi jeszcze rok studiów.
- Szkoda, że nie lecicie ze mną. - zrobiłam minę smutnego psiaka. - Co ja będę robiła tam bez was?
- Przecież masz tam Nialla i Melanie. - Austin zmarszczył czoło.
- Wiem, ale nie będę miała z kim się wygłupiać. - wytłumaczyłam bezradnie.
- Wytrzymasz. - Max poklepał mnie po ramieniu. - To tylko dwa miesiące.
Odetchnęłam głęboko.
- Tak.
Jeszcze na koniec cmoknęłam każdego w policzek i udałam się do bramki. Chwilę potem, bez problemu znalazłam się w samolocie. Włożyłam słuchawki na uszy, podpięłam do telefonu i ustawiłam playlistę. Przy akompaniamencie moich ulubionych utworów, poszybowałam do miejsc związanych z dzieciństwem, a potem usnęłam.

***

Wypatrzyłam swoją walizkę na taśmie i szybkim ruchem zabrałam ją i odwróciłam się, żeby namierzyć wyjście. Postawiłam bagaż i wyciągnęłam rączkę służącą do ciągnięcia walizki za sobą. Przedostałam się przez tłumy zabieganych ludzi i wreszcie odetchnęłam świeżym powietrzem. Usiadłam na jednej z ławek przed lotniskiem, walizkę stawiając między nogami. Z torebki wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer Nialla. Poinformowałam go o przylocie i o tym, że czekam. Powiedział, że będzie za piętnaście albo dwadzieścia minut. Stwierdziłam, że będzie mi się nudziło, więc wygrzebałam książkę i otworzyłam na stronie, którą czytałam jako ostatnią.
- Powiedziałem natychmiast! - ktoś wydarł się obok mnie.
Odwróciłam głowę zdezorientowana nagłym hałasem i zobaczyłam mężczyznę w garniturze około pięćdziesiątki i z teczką w dłoni. Przy uchu trzymał telefon i żywo z kimś konwersował. Raźnym, jakby lekko nerwowym, krokiem skierował się do czarnego samochodu, stojącego tuż przede mną. Wcześniej go nie zauważyłam. Biznesmen, bo na takiego wyglądał, wsiadł do środka z impetem zatrzaskując drzwi. Kierowca wysiadł i przechwycił jego bagaż, wkładając go do bagażnika. Przypatrując mu się, miałam wrażenie, że gdzieś go już widziałam. Kierowca był podobny do... umm... sama nie wiem. Nieważne.
Wróciłam do czytania, ale nawet nie zdążyłam doczytać strony do końca, kiedy zjawił się Niall. Po pięciu minutach uścisków, udało nam się wsiąść do auta i ruszyliśmy do domu. Byłam taka podekscytowana!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

To taki łącznik, żebyście wiedzieli co działo się podczas rozłąki Zayna i Jessy ;)

Już w środę kolejny rozdział!

xx

4 komentarze:

  1. Hyy... Wielka ulga... Przestraszyłaś mnie tym ostatnim zdaniem w tamtym rozdziale... Ale na szczęście wytrzymałam nerwowo do dzisiaj :D No to czekam na na rozdział =D xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. No juz nie moge sie doczekac to opowiadanie kest moim zyciem chyba kochammm cieee ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Fggdsqfgfwghtdfhds

    Czyżby tym kierowcą był Drake, lub Zayn?

    Jestem pewna, że Zen!

    Chyba, że wprowadziłaś nas w błąd i tylko tak wstawiłaś tego bizmesmena i kierowcę...

    Kocham, czekam na kolejny! :* @QeenCyrus

    OdpowiedzUsuń