Przeczytajcie notkę pod rozdziałem ;)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Jessy*
W niedzielę obudziłam się z ogromnym kacem. Na zegarku widniała godzina trzynasta. Nie bardzo pamiętałam, o której wczoraj wróciliśmy. Tak właściwie, najbardziej pamiętałam jedno... Przystojną twarz mulata. Co dziwnego, śnił mi się ostatniej nocy w bardzo intymny sposób.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę. - jęknęłam.
Nawet nie próbowałam się podnieść, wiedziałam co mnie czeka. Poza tym, bałam się, że puszczę pawia. Do pokoju weszła Melanie z widocznym zmartwieniem na twarzy. Trochę się wczoraj pokłóciłyśmy.
- Jak się czujesz?
- Umieram.
Zachichotała niezręcznie i oparła się o biurko. Nerwowo przestępowała z nogi na nogę.
- Co dzisiaj robisz?
- Jak uporam się z kacem, to idę na spotkanie z takim jednym gościem.
Mel wytrzeszczyła oczy na moje oświadczenie.
- Co? Z kim?
- Nie znasz. - mruknęłam. - Sama go nie znam.
- Jessy, co ty wykombinowałaś? To ktoś z wczoraj?
- Nie. Będziesz się śmiała, jak ci powiem.
- Mów.
- Ehh... no dobra. - mocno zacisnęłam powieki i zaczęłam mówić. - Pamiętasz jak mówiłam ci o tych szpilkach, które tak bardzo chciałam mieć? Wczoraj znalazłam ostatnią parę, ale okazało się, że jest zarezerwowana. Wtedy przyszedł ów właściciel butów. Okazał się być nim podstarzały biznesmen z figurą beczki i brzydką, niezwykle pomarszczoną twarzą. Zaproponował, że odda mi buty, jeśli zjem z nim dzisiaj kolację.
- Zgodziłaś się?
Popatrzyłam na nią wzrokiem, który mówił sam za siebie.
- Niall ci nie pozwoli. - skrzyżowała ramiona na piersi. - Nie zgodzi się, żebyś spotkała się z jakimś starym zboczeńcem.
- Przestań. - rzuciłam z udręką. - Muszę mieć te buty.
- A jeśli będzie się do ciebie dobierał?
- Przeszłam kurs samoobrony, Mel. Dam sobie radę. Po prostu nie mów nic Niallowi.
- A jak będzie pytał?
- Powiedz, że wyszłam spotkać się ze starymi znajomymi.
- Nie będę go okłamywała. - upierała się.
- Melanie, proszę... - podniosłam się do siadu, spuszczając nogi na podłogę.
- Jessy.
- Melanie.
Przyjaciółka przymknęła powieki i westchnęła ciężko.
- Robię to tylko jeden jedyny raz.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niej szeroko.
Pokręciła głową z dezaprobatą i wyszła. Przebrałam się z piżamy w wygodne ciuchy po domu. Spotykam się z tym palantem o dwudziestej, więc miałam jeszcze trochę czasu. Kiedy skończyłam odświeżać się w łazience, zeszłam do kuchni. Rozejrzałam się w lodówce i stwierdziłam, że będę zmuszona zjeść jogurt brzoskwiniowy ze świeżą bułeczką.
W trakcie jedzenia dostałam SMS-a.
NADAWCA: Max
Dziwki, koks i wódka. Kocham wakacje!
ODBIORCA: Max
Nie dobijaj mnie, tygrysku.
NADAWCA: Max
Co się stało? Kac morderca nie ma serca? :)
ODBIORCA: Max
Zamknij się :) Tęsknię za wami.
NADAWCA: Max
My za tobą też, tygrysico. Jak wakacje?
ODBIORCA: Max
Powoli się rozkręcam :)
NADAWCA: Max
Z głową, kochana, z głową!
ODBIORCA: Max
Dziękuję! Baw się dobrze :) xx
Na tym skończyła się nasza "rozmowa". Przyglądałam się komórce bez celu, aż wpadł mi do głowy całkowicie głupi pomysł. Chciałam zadzwonić do Malika.
Przeszukałam kontakty i okazało się, że nie miałam jego numeru. Stwierdziłam, że to bardzo dobrze, bo mogłabym zrobić jakieś głupstwo. Na przykład się z nim umówić na spotkanie, czy coś... Zmarszczyłam czoło na swoją chwilową głupotę i zablokowałam telefon. Wyrzuciłam opakowanie po jogurcie, a łyżeczkę włożyłam do zlewu. Pokonałam schody co dwa stopnie i zamknęłam się w swoim pokoju.
*Zayn*
Dzwonienie telefonu zbudziło mnie z popołudniowej drzemki. Zły i rozespany odebrałem.
- Halo?
- Bądź po mnie w pół do dwudziestej.
Pan Wilson. Kogo innego mogłem się spodziewać? Jessy?
Idiota.
- Tak jest, proszę pana.
- U mnie pod domem, jasne?
- Tak.
- Mam randkę. - zarechotał do słuchawki. - Uwierzysz?
Zmarszczyłem czoło na jego słowa. Co mnie obchodziło jego życie uczuciowe?
- Randkę, proszę pana? - dopytywałem z uprzejmości.
- Tak. Z bardzo piękną, młodą kobietą.
Wyobraziłem sobie jego obleśny, obśliniony uśmiech. Ehh... pewnie kolejna zdobycz.
- Mogę tylko panu zazdrościć.
- Mógłbyś zacząć się z kimś spotykać, wiesz? W końcu zostaniesz starym kawalerem. Zobaczysz.
- Przyjmę pańską radę do serca. - udawałem, że jestem zadowolony z jego życiowych mądrości.
- Nie zapomnij po mnie przyjechać. - napomniał.
- Tak jest, proszę pana.
Potem usłyszałem już tylko pojedyncze pikanie. Zakończył rozmowę tak szybko, jak ją rozpoczął. Zadowolony, że nie zaczął mi się za bardzo zwierzać ze swojego życia uczuciowego, rozejrzałem się po pokoju. Wstałem, żeby zobaczyć, że jest już piętnasta. Pijąc wodę w kuchni, zacząłem zastanawiać się nad biedną ofiarą tego starucha. Pewnie ją zaszantażował, albo obiecał kupę pieniędzy. Biedactwo...
Ubrałem się w dresy i koszulkę przeznaczoną na siłownię i chwytając torbę treningową wyszedłem z mieszkania.
***
*Jessy*
O Matko! To już za chwilę. Za kilka minut zobaczę się z tym starym gościem. Miałam nadzieję, że przywiezie buty, bo jak nie, to od razu powalę go na glebę. Nie obchodziło mnie, że jest jakiś tam biznesmenem. Wstrząsnął mną dreszcz obrzydzenia i strachu. Opatuliłam się szczelniej moja dżinsową kurtką i rozejrzałam się dookoła, przestępując nerwowo z nogi na nogę. Ludzie wchodzili i wychodzili z centrum handlowego. Nawet nie wiedzieli, że ja przeżywałam tutaj taką mękę. Już za pięć minut zjawi się ten... ten... ten facet i będę musiała z nim jechać. Nie wiedziałam, gdzie mnie zabierze, ani co będziemy robić. Niby zgodziłam się tylko na kolację i z mojej strony to tylko jedzenie razem, ale on mógł sobie pomyśleć całkowicie inaczej, a tego bardzo nie chciałam.
Nagle usłyszałam warkot silnika i kilka kroków przede mną zaparkował czarny samochód osobowy. Ktoś siedział za kierownicą, ale nie byłam pewna czy to on czy jego kierowca. Wszystko się wyjaśniło, kiedy tylne drzwi się otworzyły i wyszedł z nich gruby facet w garniturze.
- Witam, piękną panią. - uśmiechnął się od ucha do ucha.
Po raz kolejny stwierdziłam, że nie był przystojny ani za grosz. Jego żona pewnie poleciała na jego pieniądze.
- Dobry wieczór.
Postanowiłam odnosić się do niego formalnie. Nie chciałam okazywać jakichkolwiek objawów sympatii, której rzeczywiście nie było. Po co miał sobie robić nadzieję na dłuższą znajomość? Z mojej strony, to tylko jeden wieczór, jedna kolacja, jeden posiłek razem. Kiedy już zdobędę buty, jak najszybciej się ulotnię pod byle pretekstem.
- Proszę wsiądź. - wskazał ręką na samochód, a ja zrobiłam niepewny krok w jego stronę. - Skoczę jeszcze po wino.
Po tych słowach zniknął we wnętrzu budynku. Podeszłam do tylnych drzwi i już miałam złapać za klamkę, kiedy ktoś mnie wyprzedził. Drzwi się otworzyły, a ja z opóźnieniem popatrzyłam na mojego pomocnika. Zlustrowałam go, zaczynając od dołu. Dobrze skrojony garnitur wskazywał na to, że jest to kierowcą. Strój doskonale leżał na jego dobrze zbudowanej, szczuplej sylwetce. Miał szerokie ramiona, a kolor jego szyi wskazywał na to, że ów mężczyzna jest ciemnej karnacji. Nie chcąc, pomyślałam o Zaynie. Wtedy spojrzałam na twarz.
Zawał.
Autentycznie dostałam zawału.
Czy ja jeszcze żyję?
- Jessy? - odezwał się.
W moich uszach dudniła krew, miałam problem ze sformowaniem jednego zdania. Tuż przede mną stał Zayn we własnej osobie. Cholernie gorący Zayn.
- Zayn? - wydusiłam w końcu.
- Co ty tu robisz?
- Yyy... umm, ja... sama nie wiem.
Spuściłam wzrok na buty, które stały się niezwykle interesujące. Malik chwycił mój podbródek między kciuk a palec wskazujący i nakierował moje oczy na jego. W miejscu, gdzie wcześniej miał swoje palce, poczułam przyjemne mrowienie, a w moim środku zapaliła się mała czerwona lampka. Czułam jak się czerwienię. Zayn skanował moją twarz z widocznym przejęciem. Coś zrobiłam? Ubrudziłam się? Może jednak zbrzydłam?
- Czy on zmusił cię do tej kolacji? - zapytał wprost.
- Nie! - pokręciłam zamaszyście głową. - Zgodziłam się na to.
- Co ci obiecał?
Zdziwiło mnie, że aż tak dobrze zna swojego pracodawcę.
- Buty. - bąknęłam pod nosem.
- Buty? - prychnął. - Serio?
- Tak.
- Zajebiste są te buty.
Zmarszczyłam czoło.
- Co?
- Widziałem je, jak odbierałem go spod domu.
- Tak, zajebiste. - przyznałam cicho.
Katem oka zauważyłam zbliżającego się biznesmena. Malik pochylił się delikatnie w moją stronę.
- Gdyby coś się działo, będę czekał przed budynkiem.
Skinęłam tak, jakbym dziękowała mu za otwarcie drzwi i z nikłym uśmiechem wsiadłam do środka. Starałam przygotować się psychicznie na spędzenie około dwóch godzin w obecności tego faceta, mając w myślach obraz moich nóg w tych zajebistych szpilkach. Mężczyzna dołączył do mnie z butelką wina w dłoni.
- Gotowa?
- Tak.
Samochód ruszył. Czułam, ze ktoś mnie obserwuje. Spojrzałam we wsteczne lusterko i spotkałam czujny wzrok Malika, który na zmianę była na mnie i na drodze.
- O Matko! Co ze mnie za dżentelmen! - zaśmiał się, ale mi zabrzmiało to raczej jakby się dusił czy krztusił.
Popatrzyłam na niego z znakiem zapytania wymalowanym na twarzy.
- Nie przedstawiłem się. - wyjaśnił. - Jestem Greg. Greg Wilson.
Wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnęłam.
- Jessy. Po prostu Jessy.
Nie miałam ochoty zdradzać mu za dużo szczegółów, więc skupiłam się tylko na przytakiwaniu i chichotaniu, kiedy on gadał jak najęty. Większość rzeczy, o których mówił, kompletnie mnie nie interesowała. Przy każdym komplemencie, który kierowała do mojej osoby, chciało mi się rzygać. Widziałam minę Zayna, na tą całą, graną przeze mnie szopkę. Domyślał się, że nie mam ochoty tu być, ale tak jak przystało na godnego swojej posady kierowcę, nie odezwał się słowem.
Dojechaliśmy na miejsce, a ja modliłam się o jakąś awarię w restauracji, czy cokolwiek. Pan Wilson wręczył mi buty, jak tylko samochód się zatrzymał. Założyłam je i już wiedziałam, ze są przeznaczone specjalnie dla mnie. Bałam się jednego... Nie chciałam żeby ten stary zbok ślinił się na widok moich nóg w tych butach. Specjalnie nie ubierałam się wyzywająco. Założyłam zwyczajne spodnie, koszulę z długim rękawem i dżinsową kurtkę.
- Jesteśmy. Umieram z głodu. - wyszczerzył się i wysiadł samochodu.
Zayn znowu otworzył dla mnie drzwi, żebym mogła wysiąść. Rozejrzałam się, wnioskując, że w tej części miasta jeszcze nigdy nie byłam. Zdawała się być przeznaczona dla tych najbogatszych. Biznesmen czekał na mnie zniecierpliwiony pod drzwiami lokalu. Przełknęłam ciężko ślinę i uniosłam głowę, żeby zobaczyć twarz mulata. Nie wyrażała żadnych emocji. Jedynie w oczach dostrzegłam coś... coś takiego... umm... cóż... mogło mi się tylko wydawać.
Wzięłam głęboki oddech i wyszeptałam:
- Nie zostawiaj mnie.
Przez twarz Malika przemknęło zdziwienie, ale pojął o co mi chodzi. Skinął formalnie głową, po czym ja obeszłam samochód. Nie chciałam przed sobą przyznać, że te słowa miały ukryte znaczenie...
Przywołałam na twarz wesoły uśmiech i dołączyłam do pana Wilsona.
- Zapraszam. - otworzył mi drzwi.
Skupiłam się, żeby dostosować krok do wysokości nowych butów i nawet nie zauważyłam, jak znaleźliśmy się przy zarezerwowanym stoliku. Mężczyzna podał mi menu.
- Wybierz, co tylko chcesz. Nie mam ograniczeń.
- Jasne. - wyszeptałam i zagłębiłam się w liście wymienionych dań, o nazwach, które pierwszy raz spotkałam.
Czekając na zamówione jedzenie pogrążyliśmy się w rozmowie, w której tak właściwie wcale nie uczestniczyłam. Moje myśli byly zajęte przystojnym mulatem, czekającym na zewnątrz w doskonale opinającym jego doskonałą figurę garniturze. Jedyne na co miałam ochotę, to zanurzyć dłonie w kruczoczarnych, miękkich włosach.
Nim zdałam sobie sprawę, było już po mnie.
Wpadłam w sidła po raz drugi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem...
Zdaję sobie sprawę, że rozdziały póki co są nudne, ale doskonale wiecie, że akcja musi mieć jakiś początek, prawda?
Proszę was o wyrozumiałość :)
P.S Kolejny rozdział już w niedzielę :)
Życzę wam cierpliwości! :) xx
Dla mnie cudeńko 😄
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuńGfdigdt wcale nie są nudne, są świetne! Ch ę już niedzielę! :* kocham @QeenCyrus
OdpowiedzUsuńMam dziwne wrażenie ze ten starych będzie czegoś próbować po tej kolacji a wtedy chciałabym zobaczyć piękny cios Malika prosto w środek brzydkiej twarzy Greg'a xd jak tak mysle o tych butach i je sobie wyobrażam to sama chce mieć takie :) do następnego
OdpowiedzUsuńRacja i czrkam na nexta jeju chce zrby byli razem ❤️❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńFdhddhewsvg jejjjj już dziś nowy rozdział
OdpowiedzUsuńDffd
Kurcze dodawaj już