niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 44

Nadchodzę z nowiutkim, świeżutkim posteeeeem!

Miłego czytania :)

P.S Dziękuję za każdy komentarz :*

Kocham! xx

----------------------------------------------------------------------------------------------------

*Zayn*

Chętnie bym sobie teraz zapalił. Szkoda, że rzuciłem to świństwo kilka miesięcy temu. Eh...
Spojrzałem na zegarek w telefonie, później na budynek. Siedzieli tam już półtorej godziny. Nie wiedziałem, co można było robić tyle czasu z tym powalonym gościem, polującym na młode łanie. Szczerze mówiąc, trochę się martwiłem. Nie chciałem, żeby Jessy coś się stało. Pewnie jest silniejsza i jeszcze bardziej zaradna niż była rok czy dwa lata temu...
Chodziłem wokół samochodu i myślałem o głupotach. W końcu wymyśliłem scenkę z wybiegająca z lokalu Jessy, wzywającą mojej pomocy. Wtedy ja uratowałbym ją przed obleśnymi łapami pana Wilsona i odwiózł bym ją bezpiecznie do domu. Ona chciałaby, żebym został, a ja udałbym, że robię to z czystej troski. Później zaczęłaby mi dziękować, pocałowałaby mnie i... no, nieważne!
"Malik! Ogarnij się! O czym ty myślisz?! Jesteś twardym facetem, a nie jakimś lalusiem! Żeby tak się nad sobą rozczulać?! Serio!?" - wrzasnęła moja podświadomość.
Spoliczkowałem się mentalnie. Dla przywrócenia sobie jasności myślenia. Oparłem się o maskę samochodu, skrzyżowałem stopy i włożyłem ręce do kieszeni spodni. Opuściłem głowę i oczyściłem mózg  z wszelkich zmartwień i ciężkich myśli. Nie myslałem o niczym.
Czekałem.

*Jessy*

Nareszcie!
Kolacja dobiegła końca po równiutkich dwóch godzinach, a ja powstrzymywałam się, żeby nie zacząć skakać z radości. Wiele wysiłku kosztowało mnie, żeby pohamować mój wykradający się szeroki uśmiech. Nie chciałam dać temu fagasowi myśleć, że mi się podobało czy coś. Przez cały wieczór zwracałam się do niego formalnie, mimo że przekonywał mnie do przejścia na "ty". Nie zgodziłam się, ale on i tak mówił do mnie po imieniu.
Ugh! Nie chcę go więcej widzieć na oczy.
Był strasznie nachalny, a ja tego nie cierpiałam. Jeśli mówiłam, że nie chcę kolejnego spotkania, to
znaczy, że nie chciałam, a nie że się z nim tylko droczyłam. Palant.
Przechodząc obok Zayna,, kiedy ten otwierał mi drzwi od samochodu, poczułam ładny zapach męskich perfum. Ogólnie uwielbiałam męskie perfumy. Zaciągnęłam się niezauważalnie. Udawałam, że wzdycham z ulgą, na co kąciki ust Malika drgnęły minimalnie. Odwróciłam głowę i przewróciłam oczami. Po kilku minutach znowu byłam pod centrum handlowym. Co tam, że była godzina dziesiąta w nocy, a ja nie miałam z kim wrócić. Jakoś sobie poradzę.
Zgrabnie wysiadłam z auta, tym razem bez pomocy Malika, ale niestety wyczłapał się za mną ten stary zboczeniec.
- Na pewno nie dasz się namówić na jeszcze jedno spotkanie? - zapytał, stojąc o krok za blisko mnie.
Odsunęłam się.
- Nie.
- Jessy...
- Miała być jedna kolacja za buty i koniec. Poza tym, dziękuję za buty.
Automatycznie spojrzałam na moją nową zdobycz, która teraz była na moich stopach.
- Przecież tak dobrze nam się rozmawiało. - próbował być przekonujący.
Nie wychodziło mu to. Ewidentnie.
- Żegnam, panie Wilson. - powiedziałam stanowczo.
Naprawdę zaczęłam się złościć. Nienawidziłam go.
- Mam nadzieję, że do zobaczenia. - mrugnął do mnie.
Już miałam zignorować jego zaloty, wyjąć komórkę i zadzwonić po taksówkę, kiedy obok nas zmaterializował się Zayn.
- Tak? - burknął Wilson. - Czego chcesz?
- Chciałem zapytać czy mogę odwieźć pannę Jessy do domu?
- Mamy po drodze? Jestem trochę spóźniony. - nerwowo zerknął na zegarek.
Nie dało się nie zauważyć tego Rolexa na jego nadgarstku.
Pff!
- Niestety nie, proszę pana.
- Ehh... Wezwij mi taksówkę z tej firmy, co zawsze. - westchnął ciężko, tak, jakby robił mi wielką łaskę, że się zgadza.
- Tak jest.
Mulat oddalił się na chwilę z telefonem przy uchu. Dwie minuty później wrócił poinformować swojego szefa, że taksówka będzie za pięć minut, a on zgodził się zaczekać.
Niepewnie podeszłam do samochodu, bo nie wiedziałam czy wsiąść z przodu czy z tyłu. Postanowiłam zaryzykować i zajęłam miejsce pasażera. Zayn chwilę później odpalił silnik i byliśmy w drodze do mojego domu. Byłam strasznie ciekawa, czy pamięta którędy jechać. Okazało się, że jednak wie.
- Więc... - zaczęłam, chcąc przerwać głuchą ciszę. - Teraz jesteś lokajem?
- Osobistym kierowcą. - sprostował.
- Aha.
- A ty, co robisz? Masz pracę?
Uniosłam brew na jego dość normalne pytanie. Zreflektowałam i odpowiedziałam.
- Uczę tańczyć w szkolę tańca w Kalifornii. Teraz mam wakacje, wiesz... urlop.
- Fajnie.
- No.
Kuźwa... coś ta rozmowa nam się nie kleiła.
- Ciągle biegasz? - rzuciłam, przyglądając się profilowi jego doskonałej twarzy.
- Tak. Nie mógłbym tego rzucić. Uzależniłem się. - uśmiechnął się pod nosem.
Udzieliło mi się.
- Nawiązując do uzależnień, palisz jeszcze?
Zbeształam się w myślach za potok pytań, które wytworzyły się w mojej głowie. Co mnie to obchodziło?!
Miałam do niego tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Tak naprawdę chciałam zapytać o coś innego  ale nie miałam odwagi.
- Rzuciłem kilka miesięcy temu. - spojrzał na mnie przez sekundę, po czym wrócił wzrokiem na jezdnię.
- Fajnie.
- No.
Kuźwa... znowu to samo. Cholera jasna, Malik! Jesteś taki krępujący!
Skupiłam się na mijanym krajobrazie, a słowa cisnęły mi się na język. Starałam się odpuścić, ale to było poza moją kontrolą.
- Zmiany. - mruknęłam.
Zaczęłam rozpoznawać okolicę, więc wywnioskowałam, że jesteśmy blisko celu.
- Co? - kątem oka widziałam jak marszczy czoło.
- Zaszły zmiany, prawda?
- Nic nie stoi w miejscu, Jessy... - westchnął. - Ludzie się zmieniają, miejsca się zmieniają. Taka jest kolej rzeczy.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi. - jęknęłam.
- O nas?
- Tak. W nas zaszły zmiany. Nie uważasz?
- Zaszły... - powiedział to jakby od niechcenia i skręcił na mój podjazd.
Przez chwilę siedzieliśmy w bezruchu i w kompletnej ciszy. Żadne z nas nie wiedziało, co teraz zrobić czy powiedzieć. Odważyłam się.
- Um, dziękuję za podwózkę. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie ma sprawy. Przywykłem do tego. - też się uśmiechnął.
- Pójdę już. - złapałam za klamkę z zamiarem ulotnienia się do domu.
Chłopak złapał mnie za dłoń którą chciałam otworzyć drzwi. Swoim ruchem spowodował nie tylko to, że zamarłam, a serce zerwało się do galopu, ale też nasze twarze były kilka milimetrów od siebie.
Zatopiłam się w głębi jego brązowych tęczówek.
- Umów się ze mną. - wyszeptał.
Jego ciepły oddech poczułam na swoich ustach. Ciągle trzymał mnie za rękę. Nie protestowałam. Nic z tym nie zrobiłam.
- Zayn... nie możemy.
- Umów się ze mną. - powtórzył równie lekko, ale jednak bardziej stanowczo.
W tym momencie wiedziałam, że nie odpuści. Zależało mu na spotkaniu tak samo jak mi, ale nie mogłam pozwolić na powrót do przeszłości. Nie chciałam dać przeszłości zawładnąć moim umysłem i ciałem. Zmieniłam się... Jestem inna, dojrzalsza, myślę racjonalniej.
"Nie oszukuj się, kochana. Nie przy nim." - moja podświadomość popukała się w czoło.
- We wtorek, o osiemnastej, w parku. - szepnęłam bez tchu.
Czułam, ze zaraz stanie się coś, czego będę bardzo żałowała. Malik skinął głową, ale dalej nie zmienił swojej pozycji. Popatrzył mi w oczy, potem na usta. Zrobiłam to samo. Przymknęłam powieki i już chciałam zatopić się w słodkim pocałunku z najlepszym chłopakiem pod słońcem, kiedy wrócił mi rozum. Złożyłam szybki całus na poliku mulata i wywinęłam się z jego objęć, zwinnie wydostając się z pojazdu.
Nie odwróciłam się podczas mojej drogi do drzwi, póki nie usłyszałam warkotu silnika i pisku opon. Dziwnie radosna, weszłam po cichu do domu. Miałam nadzieję, że już śpią i nie zasypią mnie lawiną
pytań na temat tego, gdzie byłam. Niestety...
- Jessy? - usłyszałam cichy głos za plecami.
Odwróciłam się. Na kanapie siedziała Mel, a Niall spał z głową na jej kolanach. W telewizji leciała jakaś komedia, której z pewnością nie znałam. Posłałam jej minę niewiniątka.
- Co tam?
- Pamiętasz, że jutro idziemy na cały dzień do SPA?
- Jasne. - zachichotałam. - A teraz patrz, co mam.
Szybko ściągnęłam buty z nóg i podniosłam tak, żeby ruda dobrze je widziała.
- O ja cię ciociu! - nie mogła ukryć zachwytu. - Cudowne!
Zakrywała sobie ręka usta, żeby nie obudzić swojego ukochanego.
- Mówiłam ci, ze warto będzie się poświęcić ten jeden raz. - uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Może chcesz mi je pożyczyć, co? - puściła mi oczko.
- Nigdy. Nawet w twoich najdzikszych snach.
Wystawiłam jej język i uciekłam na górę. Zamknęłam za sobą drzwi pokoju i rzuciłam się na łózko. Przedtem postarałam się, żeby buty zajęły godne siebie miejsce, tuż przy drzwiach. Z głową pełna przystojnego mulata, zasnęłam.

***

- To był wyśmienity pomysł, Melanie. - uśmiechnęłam się błogo. - Cały dzień w ośrodku odnowy. Mmm...
- Wiem. Jestem wspaniałomyślna.
Własnie byłyśmy w trakcie nakładania czekolady na nasze plecy. Nie czułam się zbyt komfortowo, wiedząc że mam tyłek przekryty tylko skąpym ręcznikiem i masuje mnie dość przystojny masażysta. Do tego za chwilę miałam być cała w czekoladzie!
- Musimy robić to częściej.
- Jak tylko będę w Bradford.
Mel zasępiła się, kiedy uświadomiła sobie, że ja mieszkam i pracuję w Kalifornia, a do Bradford przyjeżdżam tylko na wakacje i ewentualnie ferie zimowe.
- Właśnie. - mruknęła.
- Co?
- Nie lubię jak jesteś w Kalifornii.
- Tak, ja tez nie lubię być z daleka od was.
Zapanowała słodka cisza, podczas której delektowałam się znakomitym zapachem czekolady z zamkniętymi oczami. Melanie poruszyła się niespokojnie na swoim łóżku.
- Zastanawiałaś się kiedyś, co u niego słychać? Co robi? - rzuciła obojętnie.
Niechętnie otworzyłam oczy
- U kogo?
- U Malika. - jęknęła, kiedy masażysta rozmasowywał jej kark.
- Ehh... a czy to takie ważne?
Udawałam obojętność. Tak, udawałam. W rzeczywistości bardzo chciałam wiedzieć, co się u niego zmieniło. Chciałabym z nim porozmawiać. Jestem głupia, co? Takie ciacho na wyciągnięcie ręki, a ja chciałam tylko rozmowy?! Pff!
Popieprzyło mnie, co?
- Chyba nie. - odpowiedziała.
Zamknęła oczy i oparła policzek na splecionych dłoniach. W ten sposób widziałam jej twarz.
- Wiesz, tak właściwie... - zaczęłam niepewnie.
- Hm? - mruknęła, poddając się rozkoszy.
- Umówiłam się z nim.
Bąknęłam pod nosem. W myśli zganiłam się za powiedzenie tej okropnej rzeczy, bo teraz nie da mi
spokoju. Melanie zmarszczyła czoło, ale nie otworzyła oczu.
- Co takiego?
- Umówiłam się na spotkanie z Malikiem.
- Ja pierdziele! - krzyknęła, podrywając głowę do góry. - Jak to?!
Masażysta, który ją obsługiwał, zaśmiał się cicho. Obaj słyszeli nasza wymianę zdań, ale sami nie odezwali się nawet słowem.
- Umm... tak jakoś wyszło.
- Czyli się z nim widziałaś.
Ruda posłała mi mordercze spojrzenie typu "nic mi nie powiedziałaś!", a ja już wiedziałam, że mam u niej przechlapane.
- Tak jakoś wyszło... - powtórzyłam ciszej.
- Ugh! Zdenerwowałaś mnie! - zacisnęła mocno powieki. - Nieważne.
Mogłam spodziewać się takiej reakcji. Jednak podejrzewam, że bardziej jest zła o to, że nic jej wcześniej nie powiedziałam i prawdopodobnie bym nie powiedziała, gdyby nie zaczęła tematu o Zaynie. Przyjaciółka wzięła głęboki wdech i ponownie na mnie spojrzała.
- Zapomnijmy i cieszmy się tym wspaniałym dniem, ok?
- Tak, jasne. - posłałam jej niewinny uśmiech, który przyjęła z przymrużeniem oka.
Chwilę potem zatopiłam się w rozkosznym zapachu czekolady i nieziemskich umiejętnościach dłoni
mojego masażysty.

***

*Melanie*

Wróciłyśmy z Jessy do domu w błogim stanie. Nie zdążyłam przekroczyć progu i zostałam oblepiona przez silne ramiona Nialla. Zdezorientowana zdążyłam zauważyć, że moja przyjaciółka z głośnym śmiechem pobiegła na górę, zostawiając mnie na pastwę tego niewyżytego człowieka, którego kochałam nad życie.
- Niall? - zapytałam niepewnie.
Przytulił mnie tak mocno, że nie mogłam nabrać pełnego oddechu. Tkwiłam z głową przyciśniętą do jego torsu (byłam niższa o jakąś głowę on niego). Plusem było to, że słyszałam bicie jego galopującego serca.
- Co się stało?
Chłopak odsunął mnie na odległość swoich ramiona, po czym wpił się w moje usta. Zaskoczona zachłysnęłam się powietrzem. Odepchnęłam go od siebie i przytrzymałam go w bezpiecznej odległości, trzymając dłoń na środku jego klatki piersiowej.
- Melanie, kochanie! - krzyknął uradowany.
Starał się dopaść mnie w swoje ramiona, ale skutecznie się zaparłam.
- Nie pocałuję cię, dopóki nie powiesz mi co jest grane. - oznajmiłam stanowczo.
Miałam kamienną twarz, ale jego radosna i roześmiana, słodka buźka wywoływała we mnie takie rozczulenie, że musiałam użyć całej siły woli, żeby się na niego nie rzucić.
Blondyn przytaknął ochoczo głową, a ja zaprowadziłam go do salonu i posadziłam na kanapie. Sama usiadłam na jej przeciwnym końcu.
- Więc? - zachęciłam go do gadania.
- Nie uwierzysz! - podskoczył.
Zmarszczyłam czoło.
- Co zrobiłeś?
- Wiesz, że uczę grać na gitarze, tak?- uśmiechnął się tajemniczo.
- No tak. I?
- Tydzień temu przez przypadek, zamiast statystyk umiejętności dzieci uczęszczających na moje lekcje, wysłałem komisji jeden z tekstów do mojej piosenki. Chcieli, żebym dostarczył im nagranie. Zrobiłem to dzisiaj osobiście, a oni przy mnie odsłuchali kawałek i powiedzieli, że bez dwóch zdań kogoś takiego szukali. Od razu podstawili mi pod nos roczną umowę, którą starannie prześledziłem i nalegali, żebym podpisał.
- Podpisałeś? - zapytała bez tchu.
- Yyy... no... - zająknął się.
Zacisnęłam mocno zęby. Czy ten pacan zmarnował taką szansę wybicia się?!
- Niall...
- Tak! Podpisałem!
W jednej sekundzie rzuciłam się na niego i zaczęłam obcałowywać jego twarz. Usiadłam mu na kolanach okrakiem tak, że byłam twarzą do niego. Objął mnie w talii, a ja zarzuciłam ręce na jego szyję.
- Wreszcie ktoś docenił mojego kochanego i słodkiego chłopaka. - cmoknęłam z zadowoleniem.
- Mmm... - zamruczał, kiedy bawiłam się włosami na jego karku.
- Nasze dzieci będą z ciebie dumne. - rzuciłam bez namysłu, wpatrując się w błękit jego oczu.
- Co? - uniósł brwi.
Ups.
- Co?
Postanowiłam, ze najlepszym wyjściem będzie udawanie głupiej.
- Co powiedziałaś?
- Nic.
Zaczerwieniłam się, bo wiedziałam, ze doskonale słyszał moje głupie słowa. Niall ze skupieniem obserwował moją twarz.
- Nasze dzieci... - wyszeptał, jakby przyzwyczajał się do tych wyrazów.
- Przepraszam, ja nie powinnam z tym wyskakiwać. To głupie. - zakryłam twarz rękoma w zażenowaniu.
- Spójrz na mnie. - powiedział, chwytając moje nadgarstki.
Jedną moją dłoń przyłożył sobie do serca. Wyczułam szybkie bicie i wywnioskowałam, ze spowodowane jest radością z nowej pracy.
- Nie. Nie bije tak z powodu nowej pracy. - chyba czytał mi w myślach. - Bije tak zawsze, kiedy jesteś blisko mnie. Bije dla ciebie i dzięki tobie.
- Niall... ja... Boże... - motałam się. - Tak bardzo cię kocham.
Chłopak ujął dłonią mój policzek i pogładził go kciukiem. W jego oczach zobaczyłam czułość i miłość.
- Zrobimy sobie piękne dzieci. - powiedział, patrząc prosto w moje zielone oczy.
Pod wpływem uczuć, przyciągnęłam go za koszulkę i pocałowałam. Mocno, zachłannie, namiętnie. Tak, jakby miał się skończyć świat. Oderwaliśmy się od siebie, żeby złapać oddech. Czułam, ze z tych emocji mam rumieńce na twarzy. Niall pochylił się do mojego ucha.
- Kocham cię, skarbie. - wymruczał.
Zachichotałam jak głupia nastolatka, którą nie tak dawno byłam. Przygryzłam wargę i przeniosłam ręce na seksownie zarysowany tors ukochanego. Pogładziłam mięśnie brzucha schowane pod koszulką.
- Mmm... kochanie.
Oblizał wargi w bardzo, bardzo, bardzo seksowny sposób. Tak, podnieciłam się.
Szybkim ruchem, blondyn podniósł się razem ze mną i zaczął zmierzać w stronę naszego pokoju. Miałam nogi owinięte wokół jego pasa. Zapiszczałam, kiedy klepnął mnie w tyłek.
- Co ty robisz? - zaśmiałam się.
- Musimy poćwiczyć robienie dzieci. Muszą być idealne.
Z rozmachem weszliśmy do pokoju, a Niall zakluczył drzwi.
- Do tego daleka droga. - brnęłam w grę Horana.
Ciągle mnie trzymał.
- Ćwiczenie czyni mistrza, kochanie.
Po tych słowach zostałam rzucona na łóżko. Nim się obejrzałam byliśmy nadzy. Dalszą część możecie sobie wyobrazić, ale jedno jest niezaprzeczalne...
Przeżyłam z Niallem najwspanialszy orgazm na świecie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dobra, dzisiaj mały rzut na relację Nialla i Melanie :)

Już w następnym rozdziale będzie dużo Zayna i Jessy!

Musicie wytrzymać :*

Następny rozdział w środę ;)

Kocham! xx

2 komentarze:

  1. Ehhhhhh :(
    Czemu aż do środy?! To nie do wytrzymania! :'(

    A co do rozdziału to fenomenalny! Jesteś cudowna miś :* Kocham Cię <3

    @QeenCyrus

    OdpowiedzUsuń
  2. Ugh ! Środa ?! Jak ja wytrzyma ?!?! Ok ok jakieś proszki i może sobie poradze ... Ehh... Ale rozdzial... bsdhhdskajsg brak słów xD Czekam niecierpliwie !! xoxo

    OdpowiedzUsuń