Dzisiaj jest TEN dzień.
Dokładnie za dwadzieścia jeden minut zobaczę się z Zaynem. Siedziałam w łazience i przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Umalowałam się, uczesałam, ładnie ubrałam, a teraz zastanawiałam się, co ja tak właściwie robię. Przecież miałam odciąć się od przeszłości i zacząć budować nową, lepszą przyszłość. Nowi ludzie, nowe zajęcia, nowe miejsca, być może nowa miłość. Tylko ja potrafię tak sobie życie skomplikować.
- Tylko rozmowa. Dasz radę. - powiedziałam do siebie.
Wróciłam do pokoju po bluzę, po czym zeszłam na dół. W salonie było pusto, ale z kuchni słyszałam
śmiech.
- Co was tak bawi? - zapytałam, kiedy napotkałam dwie roześmiane gęby.
Nie odpowiedzieli, tylko dalej śmiali się jak nienormalni.
- Halo! Ziemia do Nialla i Melanie!
Pomachałam każdemu z nich ręką przed nosem. Nic. Zero reakcji. Postanowiłam ich zostawić i nie mówić gdzie wychodzę. Nie chcieli rozmawiać, to nie. Nie będę się prosiła.
Zawiedziona dziecinnym zachowaniem brata i przyjaciółki, włożyłam buty i wyszłam z domu. Drogę do parku znałam na pamięć, więc nie miałam problemu z trafieniem na miejsce. Po drodze zauważyłam kilka nowo zasadzonych drzewek i kwiatów. Wydawał się czystszy niż kiedy ostatnio tutaj byłam. Może wreszcie zaprzęgli jakieś zdemoralizowane dzieci do pracy.
Usiadłam na mojej ulubionej ławce. To dokładnie ta sama, na której siedziałam podczas spotkania z grupą Malika po moich dwóch latach nieobecności w Bradford. Nim się obejrzałam, minęło dziesięć minut i wybiła osiemnasta. Czekałam, czekałam, czekałam i... czekałam. Już miałam się podnieść i wrócić do domu, ale usłyszałam za sobą ciężkie kroki, po których wywnioskowałam, że ten ktoś biegnie. Nie odwróciłam się od razu, tylko czekałam, żeby sprawdzić czy mam racje.
- Jessy... - wydyszał za mną.
Wiedziałam, że to on. Wróciłam na ławkę i usiadłam. Zmachany Malik zajął ławkę po przeciwnej stronie wąskiej alejki i opierając łokcie na kolanach, zwiesił głowę. Poczekałam aż unormuje oddech. Co spowodowało, że się spóźnił?
- Musiałem zawieźć szefa na gównianą kolację biznesową. Zadzwonił w ostatniej chwili.
- Nie musisz się tłumaczyć. - bąknęłam.
Zayn uniósł głowę i przyjrzał mi się.
- Ładnie ci w nowej fryzurze.
- Dzięki.
Dobrze, że było ciemno, bo wiedziałam, że mam na twarzy buraka. Kręciłam się nerwowo, cisza między nami wcale mi nie pasowała. Odchrząknęłam i przeczesałam palcami rozpuszczone włosy.
- O czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam, nie spuszczając z niego wzroku.
- Kto powiedział, że chciałem rozmawiać? - przywołał na twarz cwaniacki uśmiech.
Uśmiech, który śnił mi się każdej nocy... Zmarszczyłam czoło zdezorientowana.
- Co?
- Może chciałem spędzić z tobą trochę czasu... Popatrzeć na twoje gorące ciało... Powspominać.
- Nabijasz się ze mnie?
Nie potrafiłam uwierzyć w jego słowa. Byłam w ukrytej kamerze, czy jak?
- Skądże. - zaśmiał się.
- Słuchaj, może ciebie to bawi, ale ja nie mam ochoty na wygłupy. Spotkałam się z tobą, żeby pogadać, a nie wysłuchiwać twoich żarcików. Poza tym, to ty nalegałeś na to spotkanie.
Wstałam gwałtownie, otrzepałam ubranie, wepchnęłam ręce do kieszeni bluzy i ruszyłam do domu. Niestety, nim postawiłam jeden krok, zostałam zatrzymana. Mulat złapał mnie za łokieć tak mocno, że syknęłam z bólu.
- Puść! - wyrwałam się, stając z nim twarzą w twarz. - Czego ty ode mnie chcesz?! Znowu namieszać mi w głowie i zostawić z tym wszystkim?! Tego chcesz?! Nie mam ochoty na jakieś chore gierki! Pora się ogarnąć, Malik!
Wykrzyczałam to, co leżało mi na sercu. Nie obchodziło mnie czy ruszyły go moje słowa i czy zauważył, że dałam mu do zrozumienia, że coś kiedyś dla mnie znaczył. Może ciągle znaczył ale... Sama nie wiem.
Odetchnęłam głęboko i uspokoiłam buzujące w moim ciele emocje.
- Dzięki za spotkanie. - rzuciłam. - Może raczej próbę spotkania.
Wolnym krokiem zaczęłam odchodzić do wyjścia z parku.
- Zaczekaj. - syknął.
- Wal się. Czekałam na ciebie za długo. - rzuciłam z goryczą w głosie.
- Zaczekaj, kurwa! - krzyknął, więc się zatrzymałam.
Stałam do niego plecami. Chwilę potem poczułam ciepły oddech na karku, po którym pojawił się przyjemny dreszcz podniecenia.
- A gdybym powiedział, że chcę cię pocałować? - wyszeptał wprost do mojego ucha.
Moje ciało momentalnie zareagowało na te słowa, a mózg przestał pracować.
- Jak bardzo chcesz? - spytałam bez tchu.
"Nie! Nie brnij w to!" - krzyczała moja podświadomość. Klatka piersiowa unosiła mi się ciężko i równie ciężko opadała.
- Kurewsko bardzo.
Milczałam przez kilka sekund.
- Zrób to.
Nie wierzyłam we własne słowa. Ja to w ogóle powiedziałam? Ja?
- Powiedz to.
- Pocałuj mnie.
- Nie.
Zamrugałam powiekami kilkakrotnie i odwróciłam się na pięcie. Teraz stałam z nim twarzą w twarz.
- Co?
- Nie pocałuję cię. - powtórzył.
Wymienialiśmy zdania używając szeptu, co było trochę dziwne z racji, ze nikogo więcej tu nie było.
- Przecież powiedziałeś... ale... Jak to?
Czułam się strasznie zdezorientowana.
- Powiedziałem, że chcę, a nie że to zrobię. - puścił mi oczko.
Żadne z nas nie zrobiło nic, żeby zwiększyć dystans, czy przerwać to niewygodne napięcie między nami.
- Jesteś dupkiem. - jęknęłam.
Byłam aż tak zdesperowana? Aż tak bardzo chciałam go pocałować? Nie. Chciałam go mieć. Chciałam go czuć.
- Wiem. - kciukiem potarł mój policzek.
Odwróciłam głowę w bok, żeby nie zagłębić się w tych hipnotyzujących mnie tęczówkach.
- Popatrz na mnie. - mruknął.
- Nie.
- Jessy...
Otrząsnęłam się z własnej głupoty i odepchnęłam go od siebie. Przez odległość kilku kroków, czułam się pewniej i mogłam się bardziej skupić.
- Co my właściwie robimy? - złapałam się za głowę.
- Sam chciałbym to wiedzieć. - westchnął.
- Może lepiej będzie jeśli więcej się nie zobaczymy. - zaproponowałam.
Powiedziałam to takim szeptem, że obawiałam się, się czy w ogóle usłyszał. Mózg wysłał wiązkę słów, do których nie do końca miałam pewność. NIe wiedziałam, czy na pewno chcę to zrobić. Jednak myśląc logicznie, to było najlepszym rozwiązaniem. Nie będziemy sobie wchodzić w drogę i git.
"Pierdolisz farmazony, koleżanko!" - zarechotała moja podświadomość. - "Spójrz na jego twarz. Na te piękne, brązowe oczy. Te słodkie usta, które z taką chęcią całowałaś. A jego ciało? Boskie! Cudowne! Przypomnij sobie jaki był w łóżku. Wiem, że ciągle to pamiętasz i często o tym myślisz. W końcu siedzę w twojej głowie, kochana."
A zamknij się, głupia! Dopiero twierdziła co innego.
Wgapiałam się błagalnym wzrokiem w Malika. Chyba nie zauważył, że intensywnie myślę, bo nie zwrócił mi żadnej uwagi. W zamian za to, obdarował mnie podobnym wzrokiem. Myślałam, że się rozpłaczę. Przytul mnie!
- Więc... chyba już pójdę. - powiedziałam wbrew sobie.
- Pieprzyć to!
Nim się spojrzałam, Zayn pędził w moją stronę, a ja wyszłam mu na spotkanie. Podskoczyłam, dzięki czemu mógł złapać mnie pod uda. Oplotłam jego pas nogami, a rękoma chwyciłam się szyi. Nasze usta złączyliśmy w namiętnym pocałunku. Poczułam w środku coś... coś takiego, jakbym czekała na ten moment latami. Chciałam zatrzymać czas i móc nie rozstawać się z chłopakiem, którego tak pragnęłam. Zdyszani odsunęliśmy się od siebie, ale nie zmieniliśmy pozycji. Ciągle mnie trzymał. Mocno, pewnie i blisko. Dłonią gładziłam jego kark.
- Mmm... - wymruczał.
Jednak ciągle to lubił... Uśmiechnęłam się do siebie na tę myśl, czym zwróciłam uwagę mulata.
- Co? - zapytał, skanując moją twarz.
- Nic. - odchrząknęłam. - Puść mnie.
- Dlaczego?
- Jestem za ciężka.
Prychnął.
- Ta, a ja jestem wróżka zębuszka.
Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Zayn uniósł brwi w zdziwieniu, a ja rżałam jak stary koń bez zębów. No okey... może z zębami.
Chłopak przeniósł nas na ławkę i posadził mnie w takiej pozycji, że siedziałam na nim okrakiem. Póki co, nie zwracałam na to uwagi.
- Z czego się śmiejesz?
- Z ciebie! - zaśmiałam się jeszcze głośniej.
Wtedy Zayn zamknął mi usta swoimi wargami. Momentalnie zabrakło mi oddechu i bałam się, że Malik chciał mnie w ten sposób pozbawić życia. Ten jednak odsunął się zaraz, jak tylko skończyłam umierać ze śmiechu.
- To wcale nie było śmieszne. - oburzyłam się.
W głębi duszy dziękowałam mu za ten pocałunek.
- Mam takie samo zdanie na ten temat, więc koniec. - powiedział poważnie.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Żadne z nas się nie wyrywało.
- Cóż, umm... To co teraz? - zapytałam z wahaniem.
- Z czym? - uśmiechnął się cwaniacko.
Pacnęłam go w ramię.
- Głupek.
- Wiem. - puścił mi oczko.
Ale z niego czaruś!
- Czyli, że mamy teraz się spotykać i w ogóle? - zamrugałam szybko skonsternowana.
- Myślę, że randka by się przydała. Tak sądzę.
Popatrzyłam prosto w jego piękne oczy.
- Czyli, że my chcemy spróbować?
Nagle spoważniał.
- Chcesz?
- Chyba tak. Tylko nie wiem, czy to jest właściwe.
- Nie dowiemy się, póki nie spróbujemy.
- Co ty nagle taki pewny, co? - uniosłam brew.
Wzruszył ramionami.
- Chce spróbować.
Ukryłam wielki uśmiech, który nie był odpowiedni w tej chwili. Nie mogłam mu pokazać, że to wszystko coś dla mnie znaczy. Było za wcześnie.
- Malik... - zaczęłam ostrzegawczo.
- Taaak?
Uśmiechnął się słodko.
- Zabieraj te łapy z mojego tyłka! - pisnęłam.
Strąciłam jego ręce i wstałam. Poprawiłam ubranie i sprawdziłam godzinę na telefonie. Zdecydowanie powinnam być już w domu!
- Muszę iść. - przeczesałam nerwowo włosy.
- Spoko. - wstał i wsadził ręce do kieszeni spodni.
Cmoknęłam go szybko w policzek i truchtem rzuciłam się w stronę domu.
- Odezwę się! - krzyknął za mną i odszedł w przeciwną stronę.
***
Przed dwudziestą pierwszą byłam w domu. Zaszłam cicho do kuchni, wzięłam jabłko i raźnym krokiem pomaszerowałam do siebie. Przechodząc obok pokoju Nialla nic nie usłyszałam, więc stwierdziłam, że już śpią. Zdążylam zamknąć za sobą drzwi i rozległo się pukanie.
Co? Ale jak?
- Proszę. - rzuciłam zdezorientowana.
Dopiero tam byłam i nikogo za mną nie było. Dziwne i odrobinę straszne. Blondyn przekroczył próg z kamienną twarzą i oparł się tyłkiem o biurko. Nie wiedząc, o co może mu chodzić o tej godzinie, usiadłam na swoim łóżku.
- Co chcesz? - zapytałam, siadając po turecku.
- Dlaczego to robisz, co? Nudzisz się? Brak ci wrażeń? - rzucał pytaniami takim głosem, którego wcześniej nie słyszałam.
W tym momencie Niall mnie przerażał. Nie mam pojęcia, co mu się stało.
- O co ci chodzi?
- Wiesz o co, kurwa! - krzyknął.
- Nie, nie wiem!
- Dlaczego się z nim spotkałaś?! Straciłaś rozum do końca?!
- Z nikim się nie spotkałam, a to z kim kiedykolwiek wychodzę i się umawiam, to tylko i wyłącznie moja sprawa! Nic ci do tego!
- Kłamiesz! Melanie mi powiedziała!
- Co, kurwa?!
Zawiodłam się... Miała nic mu nie mówić.
- Nie bluźnij!
- Przestań się mnie czepiać i wyjdź stąd! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać na ten temat!
Wskazałam ręką na drzwi, a w oczach stanęły mi łzy.
- On nie jest chłopakiem dla ciebie, nie rozumiesz tego? - powiedział już spokojniej, ale tak samo ostro.
- Gówno cie to obchodzi. - syknęłam.
- Jesteś moją siostrą, do cholery.
Prychnęłam sarkastycznie.
- Wtrącam się w życie twoje i Melanie? Nie, więc ty nie wtrącaj się w moje. Melanie możesz podziękować za poufność w stosunku do tego, co jej powiedziałam. Super z niej przyjaciółka. Podziękuj Melanie.
- Przestań. - uciszył mnie. - Ja to od niej wyciągnąłem. Ona nie chciała nic powiedzieć.
- Gdyby nie chciała, to by nie powiedziała. Nie broń jej.
Na chwilę zapanowała cisza.
- Nie rób tego, Jessy. Nie wracaj do przeszłości. Nie zawracaj sobie głowy nim. On nie jest tego wart. Dobrze wiem ile razy cię zranił.
- Wyjdź.
- Jessy posłuchaj mnie. Zayn zrujnuje ci życie, on...
- Ty go nawet, kurwa, nie znasz! Mylisz jego nazwisko, a śmiesz go osądzać?! Jesteś żałosny! Myślałam, że jako brat będziesz mnie wspierał mimo wszystko, ale się myliłam!
- Siostrzyczko ja...
- Wyjdź. - powiedziałam stanowczo, ale on się nie ruszył. - Wyjdź, kurwa, bo nie ręczę za siebie!
Posłuchał i sekundę później już go nie było. Dałam upust emocjom i się rozpłakałam. Krzyczałam w poduszkę i kopałam nogami powietrze. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić! Zamknęłam oczy z myślą, że pogrążę się w odprężający sen, ale wtedy zadzwonił mój telefon. Wygrzebałam go z kieszeni bluzy i odebrałam.
- Tak?
- Cześć.
Zayn. Uśmiechnęłam się przez łzy.
- Cześć.
- Co robisz? Dotarłaś do domu?
- Tak, dotarłam. - zachichotałam. - Siedzę na łóżku i złoszczę się na cały świat.
- Co się stało?
- Ehh... nic takiego. To wszystko jest takie popierdolone...
- Prawda?
Czy on przyznał mi racje?
- Zayn, coś się stało?
- Nie, skąd.
- Okey. Po co dzwonisz?
- Pomyślałem, że tęsknisz za moim seksownym głosem i postanowiłem spełnić twoje marzenie.
- Tęsknię za całym tobą. - wyszeptałam.
Na chwilę zapanowała cisza. Udało mi się usłyszeć jak ciężko odetchnął.
- Jesteś sama w domu?
- Nie. Czemu pytasz?
- Ja... eee... Nie, nic. Ja tak tylko... - motał się.
- Widzimy się jutro?
- Mam wolny wieczór. Przyjadę po ciebie o osiemnastej.
Moje usta rozciągnęły się w jeszcze szerszym uśmiechu. Zależy mu? Jeśli tak to... o Boże!
- Dobrze. - przytaknęłam ochoczo.
- To... do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia, Malik.
Rozłączyłam się z wielkim bólem serca. Mimo śladów łez na policzkach, szczerzyłam się jak głupia. Nie dowierzałam, że to się dzieje. Umawiałam się z chłopakiem, na którego leciałam kilka lat temu.
Czy nadal coś czuje? Tego nie jestem pewna, ale wiem, że nie jest mi obojętny.
Może już najwyższa pora coś z ty zrobić?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wrażenia? Spodziewaliście się takiego obrotu akcji?
:)
Kolejny rozdział w sobotę!
Kocham! xx
Heeeej! W końcu! Super :D myślałam, że ich spotkanie przebiegnie od początku do końca w miłej atmosferze, a tu oooo :) niech Niall zaakceptuje Zena :) boski :* @QeenCyrus
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE! SBDAGVDHGAVHADSA
OdpowiedzUsuńTAK! TAK DŁUGO NA TO CZEKAŁAM! JDVAHSVHASVSRFHASAFS
@bromalikx
Jezu w końcu już myślałam że nigdy nie będą razem a tak w ogóle świetny rozdział czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńRozumiem ze Niall się o nią martwi troszczy i wgl ale niech zluzuje marty bo chyba go ciśnie.. Ma prawo umawiać się z kim chce i kiedy chce a ja chcę żeby to był Malik i radą dla niego.. Jeśli on odpali coś z ta Katy czy jak jej tam było (nie gniewaj sie jeśli to nie to imie) to nie ręczne za siebie i ja znajdę! oby im się ułożyło bez wielkiej dramy w stylu zdrada :)
OdpowiedzUsuńJuż dziś nowy rozdział? Jajajsjddndcfdsjh
OdpowiedzUsuńCzemu nie ma rozdziału?
OdpowiedzUsuń