niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 53

EDIT: Zapomniałam napisać, że kolejny post będzie w środę.


Obiecałam, więc jestem razem z nowym rozdziałem.

Mam nadzieję, że się cieszycie ;)

Jak mija wam rok szkolny? Ciężko? Bo u mnie w sumie jest pół na pół. Staram się mieć jak najlepsze oceny, ale niestety historia mnie zabija :/
No cóż... odłóżmy szkołę, trzeba czytać nowy rozdział, racja? xD

Kocham! xxx

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

Ja i Zayn jesteśmy w normalnym związku już od jakichś dwóch tygodni. Zachowujemy się jak
para. Może dość nietypowa, ale jednak para.
- Umm... Przestań. - jęknęłam, czując ciepłe usta na obojczyku.
- Jesteśmy tutaj sami.
- Wiem Zayn, ale to nie zmienia faktu, że jestem wykończona.
Prychnął.
- Niby czym?
- Nie wiem ile razy ty możesz przeżywać orgazm, ale ja po trzecim przestałam liczyć i kompletnie
nie mam siły.
Zaśmiał się, a ja bardziej wtuliłam głowę w poduszkę.
- Kocie. - wymruczał.
Westchnęłam ciężko i odwróciłam się twarzą do chłopaka. Zajmowałam jedną stronę JEGO łóżka, które stało w JEGO salonie, czyli w JEGO mieszkaniu.
- Ileż można? - zawodziłam. - Jesteś jakiś niewyżyty.
- Przyzwyczaisz się, kochanie.
- Nie zamierzam.
- Co powiedziałaś? - zapytał poważnie.
Mruknęłam jakieś nieskładne zdanie pod nosem, bo nie miałam zamiaru wybudzać się ze snu. Dlatego ponownie zamknęłam oczy. Nie przykułam uwagi do swoich słów.
Malik zsunął ze mnie kołdrę, przez co przez moje ciało przeszedł dreszcz. Dłonią zaznaczył drogę od mojego kolana, przez brzuch, między piersiami i zatrzymał się na policzku. Bez obaw, byłam ubrana w pierwszą lepszą koszulkę Zayna i bieliznę.
- Zamierzasz zgwałcić mnie podczas snu? - powiedziałam cicho.
Mulat przestał mnie obmacywać. Poczułam jak wstaje, a następnie usłyszałam kroki i zamykanie drzwi łazienki. Czyżby się obraził?
Poleżałam jeszcze kilka sekund, po czym zwlekłam moje obolałe ciało. Nie byłam przyzwyczajona do całonocnych igraszek. Przeszłam do kuchni, człapiąc bosymi stopami. Spotkałam tam zaciekawiony wzrok Zayna. Chłopak stał przy blacie i popijał kawę. Drugi kubek stał już na stole.
- Co? - rzuciłam, nie wytrzymując jego zaciętego spojrzenia. - Az tak źle wyglądam?
- Mogę oficjalnie stwierdzić, że uwielbiam twój stan "po seksie".
- Zabawne. - prychnęłam.
Malik odwrócił się przodem do zlewu i umył swój kubek. Niewiele myśląc, podeszłam do niego i wtuliłam się mocno w ciepłe plecy. Niestety, ale był już ubrany. Zamruczałam z przyjemności. Uwielbiałam czuć jego ciało tuż przy moim.
- Muszę wyjść.
- Nie musisz.
- Muszę.
- Wcale nie. - droczyłam się. - Wróćmy do łózka.
- Jak chciałem, to ty nie chciałaś, teraz przepadło.
Puściłam go i przewróciłam oczami.
- Miałam na myśli zwykłe przytulanie.
Ominął mnie i wyszedł z kuchni. Czemu on mnie ignorował?
- Zayn? Zrobiłam coś? - zawołał z kuchni, popijając kawę.
Chwilę później chłopak pojawił się w wejściu.
- Musze iść na kolejne spotkanie z chłopakami. Nie możemy wyjść z wprawy. Wybacz, ale się spieszę.
- Okey, rozumiem. - uśmiechnęłam się lekko.
- Odwieźć cię do domu? - zapytał, poprawiając kaptur bluzy.
- Mhm. - przytaknęła głową, kiedy trzymałam kubek przy ustach. - Tylko szybko się ubiorę.
Odstawiłam naczynie na stół, a Malik z niknął mi z oczu. Znalazłam swoje wczorajsze ciuchy i zwinnie je założyłam. Podreptałam szybko do łazienki, gdzie przed lustrem stał mulat. Wepchnełam się obok, nic nie mówiąc. Rozczesałam włosy i przemyłam twarz. Nałożyłam trochę tuszu na rzęsy i pomadki na usta. Zayn cały czas mi się przyglądał. Wyczułam u niego dziwny humor, więc postanowiłam, że nie będę się odzywała, bo jeszcze się pogorszy. I tak już wystarczająco często się kłóciliśmy, tylko że za każdym razem kończymy w łóżku.
- Gotowa? - rzucił niecierpliwie.
Skinęłam głową i wyminęłam go w przejściu. Zebrałam swoje rzeczy, typu komórka, spakowałam do torebki, ubrałam buty i byłam gotowa. Za oknem pogoda zmieniła się w deszczową, a z racji, że wczoraj było trzydzieści stopni, miałam na sobie tylko krótkie spodenki i koszulkę.
- Zmarzniesz.
- Nic mi nie będzie.
Wywrócił oczami i poszedł jeszcze na chwilę do salonu. Wrócił z jedną ze swoich ciepłych bluz.
- Nie, dziękuję. - odmówiłam.
Zarzucił mi ubranie na ramiona zamaszystym gestem.
- O co ci chodzi? - stracił cierpliwość.
- To ty mi powiedz, geniuszu.
- Ja?
- Ty zachowujesz się dziwnie, odkąd wstałam.
- Nieprawda.
- Jasne, okey, nieważne. Niech ci będzie. - bąknęłam. - Idziemy?
Nie odpowiedział, tylko otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Nim się obejrzałam staliśmy pod moim domem.
- Udanego treningu. - rzuciłam na odchodne. - A i dzięki za bluzę.
Przerzuciłam ubranie na tylne siedzenie i wygramoliłam się z auta.
- Czekaj. - złapał mnie za łokieć.
- Co?
- Nie bądź smutna.
- Zayn... Nie wiem, o co ci chodzi od samego rana. - westchnęłam. - Jak mam się nie denerwować?
- Przecież nic się nie stało.
- Jesteś taki, bo nie chciałam uprawiać z tobą porannego seksu? O to ci chodzi?
Zaśmiał się krótko.
- Chyba oszalałaś. Nie jestem aż takim palantem.
- Wiec co?
- Nic.
- Dobra, ta rozmowa jest bez sensu. - wywróciłam oczami po raz drugi dzisiejszego przedpołudnia i znowu złapałam za klamkę.
- Pocałuj mnie. - poprosił.
Odwróciłam się w stronę chłopaka, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Nie pytaj. - uprzedził mnie. - Po prostu mnie pocałuj.
Zbliżyłam się do niego i bez większego wahania zaatakowałam jego usta. Z początku łapczywy pocałunek zaczął zmieniać się w powolny i zmysłowy. Miałam wrażenie, ze jest w nim wiele poplątanych emocji, które ciężko mi było odczytać.
- Tego mi brakowało. - wyszeptał Malik.
Nasze czoła się stykały a oddechy były nierówne.
- Dlaczego nie zrobiłeś tego rano? Potrzebowałam tego.
Wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem na ustach.
- Głupek. - zaśmiałam się i wysiadłam.
- Cały tydzień pracuję. - powiedział przez szybę.
- Może jakoś to przeżyję. - jęknęłam.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jak to jeden gest może poprawić nastrój, no nie?
- Do zobaczenia, księżniczko.
Machałam mu aż zniknął za rogiem, a potem weszłam do domu.

************
*ostatni tydzień sierpnia*

*Jessy*

- Kiedy do nas wracasz? - zapytał zadowolony Max.
- Już za kilka dni. Aż tak się stęskniliście?
- Bardzo!
Tak krzyknął, że aż odchyliłam komórkę od ucha, żeby nie ogłuchnąć. Przyjaciel męczył mnie już jakąś godzinę.
- Co słychać u chłopaków? - zaciekawiłam się.
- W porządku. Ostatnio im w głowie tylko laski i imprezy. - westchnął niby z przejęciem.
- A tobie nie?
- Nigdy!
- Jasne, jasne. - przytaknęłam ironicznie.
- Prima Aprillis. - zaśmiał się głośno.
- To chyba w kwietniu.
- Nieważne. - bąknął. - Bilety masz już kupione?
- Jeszcze nie, ale zdążę.
- Mam nadzieję, bo jak nie zobaczę cię tutaj trzydziestego sierpnia, to koniec z nami.
- Nie rób mi tego. - jęknęłam. - Nie możesz zerwać naszej znajomości.
- Mogę i zrobię to jeśli...
- Dostosuję się, tylko nie kończ zdania.
Zapanowała chwilowa cisza, po czym oboje wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Strasznie brakowało mi moich małpek, ale szkoda mi też było wyjeżdżać od przyjaciółki, rodziny i Zayna.
- Musze kończyć, wołają mnie na kolację. - oznajmiłam.
- W taki razie dzięki za rozmowę, kocham cię, całuję, do zobaczenia i smacznego. - wyrecytował.
- Dziękuje, kocham! Pozdrów resztę. - cmoknęłam do mikrofonu i się rozłączyłam.
Wepchnęłam komórkę do kieszeni spodenek i zbiegłam na dół. Momentalnie znalazłam się w kuchni, gdzie przeszkodziłam migdalącej się parze.
- Ups.
Zaczęłam się wycofywać. Niall się zaśmiał, a Melanie oblała się purpurą.
- Już skończyliśmy. - puścił mi oczko, przytulając rudą. - Możesz podejść i pomóc nosić naczynia.
Jak powiedział, tak zrobiłam.
 - Smacznego. - rzuciłam, kiedy już wszyscy zasiedliśmy do stołu.
Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego blondyn jeszcze nie oświadczył się Mel. Tworzyli idealną parę i do tego już mieszkali razem. W międzyczasie wysyłałam wiadomości do Zayna, ale nie odpisywał. Nie widziałam się z nim cały tydzień. Żadnego kontaktu fizycznego tylko rozmowy przez telefon i SMS-y. Dziwne czy normalne? Nie mam wprawy w związkach. Mimo wszystko czułam się z tym strasznie. Niby nie powiedział mi, że mnie kocha i to wszystko wypali na dłuższą metę, ale mógłby chociaż rzucić głupie "nie chce już z tobą być, nara", a nie odmawiać spotkania. Wiem, że panikuje, ale heloł! Jestem dziewczyną! To nor-mal-ne.
Przeżuwając sałatkę z makaronem wpadłam na dość głupi pomysł. Wymyśliłam, że za kilka minut pojadę do Malika i osobiście się z nim skonfrontuję. Może go nie będzie w domu, może będzie pracował, ale jest piątkowy wieczór, a ja nie miałam nic lepszego do roboty. Wstałam od stołu, zabrałam swoje naczynie do kuchni i przechodząc korytarzem oznajmiłam im, że wychodzę. Kilkanaście minut później, lekkim truchtem, byłam pod blokiem chłopaka. Odetchnęłam głęboko i weszłam do środka. Wspięłam się po schodach na odpowiednie piętro i zatrzymałam się przed odpowiednimi drzwiami. Zapukałam i czekałam cierpliwie.
- Jessy? - przywitało mnie mocne zdziwienie Zayna.
- Tak, to ja. - powiedziałam poważnie.
Dlaczego miałam mu pokazać, że cieszę się z jego widoku. Zlewał mnie przez tydzień!
- Co tu robisz?
- Przyszłam sprawdzić, dlaczego nie możesz łaskawie ruszyć dupy z mieszkania i się ze mną spotkać.
Ciągle staliśmy w progu, co zaczynało mnie irytować.
- Byłem zajęty.
- Zajęty, tak? - zmarszczyłam czoło, udając zastanowienie. - Może mnie chociaż wpuścisz?
- Ja...
- Dziękuję. - wepchnęłam się. - Może jakaś herbatka?
Pewnym krokiem przekroczyłam drzwi kuchni. To, co zobaczyłam, wmurowało mnie w ziemię.
- Katy? - ledwo wydusiłam.
- Jessy? Boże, jak ja cię dawno nie widziałam!
Podskoczyła z krzesła i mocno mnie uścisnęła.
- Cześć. - mruknęłam, nie bardzo wiedząc o co chodzi.
Co ona tutaj robiła, do cholery?!
- Co u ciebie słychać? Opowiadaj. Jak twoje życie uczuciowe? Drake to dupek, co nie? Wiem to! Znalazłaś sobie kogoś? - zasypała mnie pytaniami.
- Właściwie to ja i...
Nagle mi przerwano.
- Myślę, ze Katy powinna już iść. - w pomieszczeniu pojawił się mulat.
- Czemu mam już iść? Jessy dopiero przyszła, chce z nią porozmawiać.
- Możecie umówić się gdzieś na mieście.
- Ale...
- Katy. - syknął chłopak.
Okey? Czułam, że wyniknie dzisiaj coś niezłego.
- W taki razie miło było cię zobaczyć. - pocałowała mnie w policzek, a następnie Zayna.
Odprowadziliśmy ją do drzwi, gdzie zatrzymała się żeby założyć buty. Bardzo ciekawiła mnie niemała, czarna, sportowa torba na jej ramieniu.
- Dziękuje za te kilka dni, Zayn. Było miło. - puściła mu oczko.
Cmoknęła w naszym kierunku i zniknęła na klatce schodowej. Ciśnienie podniosło mi się na niebezpieczny poziom.
- Jakie kilka dni? - syknęłam.
Malik popatrzył na mnie twardo i przeszedł do salonu. Pozbierał śmieci, umieszczając je w koszu i ze spokojem usiadł na fotelu.
- Chyba sobie ze mnie żarty, kurwa, robisz! Odpowiedz!
Stałam na środku pomieszczenia i mało nie rozniosła mnie złość, a on nic sobie z tego nie robił.
- Usiądź.
- Nie będę, kurwa, siadała!
- To chociaż przestań się drzeć. - warknął.
Zacisnęłam mocno szczękę, a dłonie zwinęłam w pięści.
- Przenocowałem ja przez kilka dni, to wszystko. - wytłumaczył, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Mam w to uwierzyć?
- Tak było.
- Chyba oszalałeś, jeśli myślałeś, że tak po prostu mnie tym gównem nakarmisz i będziemy żyli długo i szczęśliwie.
- Nie chcę się kłócić... - zaczął.
- Ja też, ale wyjaśnię ci jedno, będąc z kimś związana emocjonalnie bądź mając z tą osoba bliższe relacje oczekuję szacunku. Ja dotrzymuję wierności, ty dotrzymujesz wierności. Układ jest prosty. Nie znoszę kłamstwa i wpychanego na siłę gówna. Stawiam sprawę jasno, ale jeśli to się komuś nie
podoba, to już nie moja sprawa. Oczekuję czystej relacji, a jeśli masz co do naszego związku inne
plany, to ja rezygnuje. Nie mam zamiaru później się rozczarować.
Zayn nie odpowiedział. Siedział z niewzruszoną twarzą w takiej samej pozycji. Po prostu zastygł.
- Rozumiem. - odezwał się w końcu. - Bardzo to szanuję.
- Ciągle nie powiedziałeś mi prawdy. - westchnęłam. - Dlaczego tutaj była?
- Powiedziałem.
- Tylko napomnę, że ja nie daje drugiej szansy.
- Dobrze.
- Widzę, że się rozumiemy, a teraz wybacz mi to najście. Będę się zbierała.
- Zaczekaj.
Podszedł do mnie na bardzo bliską odległość. Położył dłonie na mojej talii i nachylił się do pocałunku. Musnął moje usta raz, potem drugi i trzeci. Nie miałam humoru, ale sprawił, że delikatnie się uśmiechnęłam.
- Zostaniesz? - wyszeptał, łącząc nasze czoła.
Błądziłam wzrokiem po jego idealnej twarzy i okolicach. Wtedy zobaczyłam to, czego nie powinnam. Na obojczyku miał malinkę, której na pewno nie zrobiłam ja. Nie dotykałam go przez tydzień.
Bez namysłu wymierzyłam mu cios w policzek otwartą dłonią.
- Ty chuju! - wrzasnęłam.
Pod powiekami zebrały mi się łzy.
- Ale...
- Katy mogła ci nałożyć podkład na ta malinkę, jeśli chciałeś mnie oszukać!
- Jessy...
- Zamknij się, kurwa! - złapałam się za głowę. - Nawet nie powiedziałeś jej, że jesteśmy razem. Nie zrobiłeś tego, wiedząc że będzie z tobą w mieszkaniu przez kilka cholernych dni.
- To był przypadek.
Wyśmiałam go, cofając się powoli.
- Jesteś, kurwa, zabawny w chuj.
- Porozmawiajmy.
- Jesteś żałosnym dupkiem i nie zamierzam marnować na ciebie czasu. Może też pójdę się z kimś przelizać, albo najlepiej przespać, co? Będzie fajnie.
- Nawet, kurwa, nie próbuj. - powiedział groźnie.
- Myślisz, że bym cię posłuchała? Nie jestem dziwka jak Katy, ale wiedz, ze straciłam do ciebie szacunek. Gdybyś tylko nie wpychał mi tego chłamu, kiedy się o to pytałam...
Zrezygnowana opuściłam głowę.
- Prze...
- Nawet tego nie kończ. - warknęłam. - Człowiek z reguły ma mózg, ale jak widać ty tego organu nie posiadasz lub bardzo go oszczędzasz.
Nie odezwał się. Stał na tym samym miejscu i patrzył się na mnie tępym wzrokiem. Dupek.
- I pomyśleć, że naprawdę cię pokochałam... - prychnęłam. - Żegnaj, Zayn.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Na zewnątrz pozwoliłam wypłynąć strumieniom łez na powierzchnię. Aż tak bardzo mi zależało? Naprawdę go pokochałam?
Było tak dobrze, a on musiał to wszystko spierdolić...

*Zayn*

Spierdoliłem.
Znowu.
Nigdy nie potrafiłem utrzymać przy sobie osoby, która była dla mnie najważniejsza. Nie pomogłem matce ani ojcu. Teraz spieprzyłem sprawę z Jessy...
Kurwa!
Uderzyłem pięścią w ścianę z całej siły.
- Jesteś popierdolony! - krzyknąłem. - Jesteś, kurwa, popierdolony!
Nie mogłem tak tego zostawić. Nie teraz. Nie, kiedy naprawdę coś do niej poczułem.
Naprawię to.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nooo... Trochę się dzieje, co? ;)

Jak myślicie, co będzie dalej?

Dyskusja w komentarzach! xD

7 komentarzy:

  1. OMG! Ja juz chce nexta!!! Nie mogę się doczekać co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w tym samym guwnie co ty. Niby ok, ale ta piepszona historia -,-


    A co do rozdziału... O cholera! To się porobiło! Jeju niech oni będą razem, ale Zayn zaczyna mnie powoli wkurwiać. Niech zerwie "znajomość" z Katy i niech się wyjaśni sprawa i oby Zayn nie zdradził Jess
    Kocham i czekam :* kiedy kolejny? :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Płacze no nie serio ? Dlaczego ? Pytam
    Się dlaczego ? Powoli zaczyna mnie on denerwować yyyy no ale czekam na następny i myśle ze ogarnie swój zacny tyłek i bdz się starał ❤️ kocham i czekam na nexta ��

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku, jak zwykle wspaniałe. Rozdział czyta się strasznie lekko i niesamowicie wciąga, aż przeczytałam go kilka razy! Piszesz naprawdę uroczo i nie z niecierpliwością czekam na kolejny, który mam nadzieję pojawi się niebawem.
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  5. Megaaaaa ;ooo <3 @Zoolka123

    OdpowiedzUsuń
  6. Woow ale sie dzieje oby on cos wymysli ,rozdzial boooski jak zawsze:**,jeju nie moge sie doczekac kolejnego*.* ily <333 @nxd69

    OdpowiedzUsuń