WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!!!!
Smacznego jajka, mokrego dyngusa i wesołego zajączka ;)
Życzenia dzisiaj, bo nie wiem czy zdążę przed Wielkanocą. Mam nadzieję, ze wypoczywacie i z zapałem wrócicie do szkoły i nauki, bo ja mam taki zamiar.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Hahahahahahahahahahahah tak, ja też w to nie wierzę!
Spędźcie ten czas z bliskimi, bo niewiele będzie takich chwil w waszym życiu. Cieszcie się ty, co macie ;)
P.S Miłego czytania!
Kocham! xxx
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Zayn*
Nie wiedziałem, czy Jessy spodoba się to, co kupiłem jej w prezencie, więc wolałem żeby nie otwierała tego przy rodzicach, dlatego nie położyłem tego pod choinką...
*Jessy*
Wszyscy razem zabraliśmy się do sprzątania i usiedliśmy w salonie. Rozmowa toczyła się sprawnie i było wiele tematów, na które mówiliśmy. Nikt nie czuł się skrępowany, czy zawstydzony. Nim się obejrzałam na zegarku z kukułką wybiła jedenasta w nocy. Ziewnęłam, co odbiło się na reszcie.
- Przepraszam. - zaśmiałam się.
- Nie szkodzi. Myślę, że wszyscy jesteśmy zmęczeni po tak udanym wieczorze. - powiedziała mama. - Pójdę się położyć.
- Ja również. - dodał tata.
- My też już pójdziemy.
Dałam jeszcze rodzicom po małym całusie w policzek na dobranoc i pociągnęłam Zayna do pokoju. Zmęczona rzuciłam się na łóżko. Nagle przypomniało mi się coś ważnego.
- Nie odpakowałeś swojego prezentu. - zauważyłam, podpierając się na łokciach.
Malik stał przy moim biurku, gdzie na krześle powiesił marynarkę. Właśnie zaczął rozluźniać krawat i odpinać mankiety. Poczekałam aż skończy i znowu dałam mu przypomnienie.
- Otworzysz?
- Tak. - bąknął.
Sięgnął po nieduże pudełeczko do kieszeni marynarki. Zapakowałam je w papier ozdobiony małymi, złotymi gwiazdkami. Chłopak powoli odwijał podarunek, a mnie brała nerwica. Chciałam tam podejść, wyrwać mu to i rozszarpać papier na kawałki. Nie wiedziałam, czemu odpakowuje go z takim namaszczeniem.
- Mógłbyś szybciej, proszę. - rzuciłam, ale zaraz po tym ugryzłam się język.
Mulat podarował mi chłodne spojrzenie i kontynuował czynność. Wreszcie uniósł wieczko i... nic. Stał tam jakby był z kamienia. Nie ruszył się nawet o milimetr.
- Zayn?
Nic.
- Zayn.
Cisza.
- Nie podoba ci się?
W końcu podniósł głowę i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Wystraszyłam się nie na żarty. O co mu, do cholery, chodzi?!
- To... t-to... - dukał, podchodząc powoli. - Ja... Nigdy nie dostałem prezentu na Gwiazdkę.
Co?
- Naprawdę? - zapytałam cicho.
- Tak.
- Mogę wiedzieć dlaczego?
- Umm... Sam nie wiem. Odkąd pamiętam obchodziłem święta z mamą i nigdy nie obdarzaliśmy się prezentami.
Gapiłam się na niego, nie mogąc ukryć współczującego wzroku. Stał teraz przede mną jak mały, zagubiony, smutny chłopiec z nieszczęśliwym dzieciństwem. Miałam ogromną ochotę, żeby go przytulić. Bardzo mocno.
Zayn usiadł na krawędzi łóżka tyłem do mnie. Ześlizgnęłam się i przytuliłam policzek do jego pleców.
- Nasze święta nie wyglądały tak, jak wasze. - zaczął, więc milczałam. - Zawsze był obiad i połamanie się opłatkiem. Potem sprzątaliśmy i oglądaliśmy głupawe filmy w telewizji. Tak to zapamiętałem. Kiedy poczułem tą prawdziwą, właściwą atmosferę... Nie chciałem, żeby się kończyła. Mógłbym przeżywać ten dzień jeszcze raz i od nowa. Z twoją rodziną. Z tobą.
Na chwilę zapanowała kompletna cisza, która hamowała nasze rozbujane myśli i niewykrzyczane emocje.
- Pierwszy raz spędziłam Wigilię z kimś więcej niż samymi rodzicami. Pierwszy raz nie czułam się samotna. - wyszeptałam. - Dziękuję, ze przyjechałeś.
- Dziękuję, że dałaś mi prezent.
- Nie ma za co.
- Nie chodzi o ten breloczek. - potrząsnął głową. - Obdarzyłaś mnie miłością, którą pozwoliłaś mi odwzajemnić. Naprawdę ja... Taką miłością darzyłem jedyną osobę w moim życiu i nie sądziłem, że ktokolwiek obudzi ją we mnie ponownie. Uczucie, którym cię darze nie jest idealne, ale naprawdę się staram.
Serce zabiło mi milion razy szybciej i straciłam oddech. Przy nim traciłam oddech zbyt często. Wywierał na mnie takie wrażenie, jakiego nie byłam w stanie pojąć. Najgorzej było, kiedy decydował się mówić mi o sobie i swoich uczuciach, czy myślach.
- Kocham cię, Zayn. Wiesz o tym, prawda?
Odchyliłam się od niego i zobaczyłam, ze zamknął oczy.
- Teraz moja kolej.
Ściągnęłam brwi na jego słowa i czekałam. Podszedł do swojej torby podróżnej i wyciągnął coś podłużnego. Spuściłam nogi na podłogę.
- Proszę. - powiedział, siadając obok mnie. - Nie położyłem go pod choinką, bo bałem się twojej reakcji. Nie chciałem, żeby twoi rodzice krzywo na mnie patrzyli. - wyszeptał.
Popatrzyłam na niego z czułością i pogładziłam mu policzek. Uśmiechnął się lekko i skinął na podarek, który trzymałam w dłoni. Małe, czarne, podłużne pudełeczko aż prosiło się o natychmiastowe otworzenie. Odwiązałam srebrną kokardkę i powoli uniosłam wieczko. Widok rozpromienił moją twarz niczym promienie słońca w ciepły, letni dzień.
- To jest... Jest piękne. - wydusiłam na bezdechu.
Wyciągnęłam srebrną bransoletkę, u której zawieszone były "Z", "&", "J" i serce. Zawieszki były nieduże, w sam raz pasowały do całości. Łańcuszek migotał w świetle żyrandola.
- Pomogę. - odezwał się Zayn.
Podstawiłam nadgarstek, a on zwinnie zapiął mi na nim piękny prezent.
- Podoba ci się? - zapytał z wyczuwalnym wahaniem w głosie.
- Jasne!
Radość rozpierała moją klatkę piersiową.
- Cieszę się.
- Dziękuję! - rzuciłam się na niego.
Mocno przytuliłam zdziwionego Mulata. Czemu aż tak się cieszyłam? Od zawsze brakowało mi czegoś, co mogłoby przypominać mi o Zaynie, gdy byliśmy od siebie daleko. Ta bransoletka była tego wręcz idealnym odzwierciedleniem.
- Pokaż swój breloczek. - zażądałam.
- Co? Po co? - zmarszczył czoło.
- Po prostu mi go daj.
Niespiesznie sięgnął po mój prezent dla niego i podał mi go. Włożyłam rękę pod moją poduszkę i wyciągnęłam to, co oczekiwałam tam znaleźć. Złożyłam ze sobą dwa puzzle. Mój był ze znakiem płci żeńskiej, a jego męskiej.
- Ale... - zaczął zdezorientowany.
- To my, Zayn.
Patrzył jak zaczarowany na złączone breloczki.
- Pomyślałam, że swój przyczepisz do kluczyków od twojego samochodu, a ja do moich kluczy. W ten sposób, zawsze kiedy będziesz woził swojego szefa, będziesz przypominał sobie o mnie i o tym, że zawsze jestem przy tobie. - oznajmiłam.
Nie chciałam go wystraszyć tym gestem. Może pomyślał, że byłam zbyt natarczywa...
- Wspaniałe, Jessy. Dziękuję.
Złożył delikatny pocałunek na moich wargach. Przymknęłam oczy i tak zostałam.
- Jeszcze. - zamruczałam.
- Najpierw odpowiedz mi na jedno pytanie.
Ze smutną miną zbitego psa, otworzyłam oczy. Jego brązowe tęczówki przewiercały mnie na wylot.
- Co chcesz wiedzieć? - jęknęłam.
- To po to pojechałaś z Max'em na zakupy, prawda?
- Yyy... - zmieszana odwróciłam wzrok. - Tak.
- W porządku.
- Nie jesteś zły?
- Byłem.
- Dlaczego?
- Nie chcę się tobą dzielić z innymi facetami. - wzruszył niewinnie ramionami.
- Jesteś jedynym mężczyzną w moim życiu który ma mnie całą. Moją duszę i serce.
Ale zwierzenia, co? Normalnie jak nie ja. Stawałam się bardzo uczuciowa przez świadomość, że mój chłopak niedługo wyjeżdża.
- A ciało? - poruszył śmiesznie brwiami.
- No nie wiem. - droczyłam się.
- Na pewno?
- Może w pewnym stopniu.
- Masz szansę na zmianę odpowiedzi, zanim do ciebie wrócę.
Podniósł się, żeby położyć breloczki na biurku i zdjął krawat. Przewiesił go przez oparcie krzesła i seksownie wolnym krokiem podążył ku mnie. Wzdłuż pleców przebiegł mnie przyjemny dreszcz.
- To jak?
- Ale co? - udawałam głupią.
- Nie igraj z ogniem, kocie. - ostrzegł z chytrym uśmieszkiem.
- Dobrze wiesz, że to na mnie nie działa.
- Czyżby?
Przełknęłam ciężko ślinę i obserwowałam jego zmysłowe ruchy. Cofnęłam się na poduszki, a on wspiął się na łóżko. Na czworaka, niczym tygrys, skradał się w moim kierunku. Wreszcie dopadł mnie, zawisając nade mną. Jego i moja twarz były w odległości zaledwie dwóch milimetrów od siebie.
- Twoje ciało jest tylko moje, rozumiesz?
Przytaknęłam grzecznie i ułożyłam się wygodniej. Niechcący otarłam się udem o jego nabrzmiałego przyjaciela. Mocno poczerwieniałam, więc zakryłam twarz dłońmi.
- Przestań. - burknął. - Jesteś piękna, kiedy się czerwienisz.
Odciągnął moje dłonie i ucałował oba moje gorące policzki. Zachichotałam jak mała dziewczynka.
- Myślę, że pozbędziemy się kilku niepotrzebnych ciuchów. - powiedział jakby do siebie. - Najpierw ta kusząca bluzeczka.
Sprawnie pozbył się lekkiego materiału i kontynuował swój monolog.
- Zapomniałem ci powiedzieć, ze dzisiaj wyglądałaś naprawdę cholernie seksownie. - rzucił niby od niechcenia. - Ale teraz ta opinająca twój zgrabny tyłek spódnica tylko nam zawadza.
Mój puls przyspieszał z każdą minutą, a serce waliło jak młot o kowadło.
- Mmm... - zamruczał. - Pończochy?
Mrugnął do mnie znacząco i zdecydował, że ich nie zdejmie. Już miał ścisnąć moją pierś, ale go powstrzymałam.
- Coś nie tak? - zapytał z niepokojem.
- Wszystko dobrze, tylko moje piersi... Jestem przed okresem i bardzo mnie bolą. - wyjaśniłam, krzywiąc się z niesmakiem. - Wybacz.
- Spokojnie. - cmoknął mnie w nos. - Jest okey. Mam wystarczająco twojego ciała, którym mogę się napawać. Dzisiaj damy im spokój.
Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam odpinać jego koszulę.
- Wyglądasz naprawdę seksownie w takim stroju. - powiedziałam zadziornie. - Aż szkoda cię rozbierać.
- Myślę, że będziesz musiała to jakoś przeżyć. - zaśmiał się.
Dzięki mojej wprawie, Malik po kilku minutach został w samych czarnych bokserkach. Przygryzłam wargę, żeby ukryć uśmieszek zadowolenia.
- Wiem, że podoba ci się to co widzisz. - mruknął wprost do mojego ucha, po czym liznął mnie w szyję.
Odepchnęłam go delikatnie i głęboko spojrzałam w jego oczy.
- Dzisiaj chciałabym, żeby było inaczej... - zaczęłam niepewnie.
- Jak?
- Chciałabym... Chcę dzisiaj poczuć uczuciem, którym mnie darzysz. Postaram się zrobić to samo. Nie pytaj, po prostu tego potrzebuję.
- Skoro tego chcesz.
- Przelej swoje uczucia w gesty. Mogę tego od ciebie oczekiwać? Jeśli się nie zgadzasz, to...
- Jessy. - przerwał mi. - Zrobię to z wielką przyjemnością. Muszę się nauczyć okazywać uczucia nie tylko słowami, co również nie jest takie łatwe.
Pocałowałam go mocno i głęboko.
- Pamiętaj, że nieważne co się dzisiaj stanie... Co stanie się kiedykolwiek, zawsze będziesz tym najważniejszym. - wyznałam.
- Kocham cię, skarbie. - wyszeptał.
Po tych słowach zatopiliśmy się w prawdziwej harmonii zmysłów i doznań. Nigdy nie przeżyłam czegoś równie wspaniałego jak to. Czułam... Co czułam? Czułam wszystko. Niepewność, strach, smutek. Były też te dobre - radość, szczęście, pewność siebie i... miłość.
Czułam miłość pierwszy raz w moim krótkim życiu.
***
Jasne światło wpadające przez okno raziło mnie w oczy. Jedna strona mojej twarzy była mocno nagrzana. Odruchowo dotknęłam policzka i zdziwiłam się jego gorącem. Ziewnęłam i spojrzałam w prawo. Napotkałam wspaniały widok. Mój mężczyzna, śpiący tuż obok z lekko rozchylonymi ustami i potarganymi włosami. Jeszcze te znaki na skórze odbite od materiału poduszki. Wyciągnęłam rękę i pogłaskałam jego skroń. Niechętnie sięgnęłam po białą koszule Zayna, ubrałam się w nią i przeszłam do łazienki. Z racji, że godzina była dość wczesna dom był cichy. Nikt, oprócz mnie, jeszcze nie wstał. Wykąpałam się, umalowałam starannie i ułożyłam włosy na jednym ramieniu. Oceniając, że wyglądam dobrze, wróciłam do siebie, a koszule Malika zostawiłam w koszu na pranie. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi i odwróciłam się w kierunku łóżka, mulat już nie spał. Przecierał oczy dłońmi i ziewał.
- Dzień dobry. - rzuciłam wesoło. - Jak się spało?
- Nadzwyczaj dobrze.
- Raduje nie ta informacja.
- Wystraszyłaś mnie. - powiedział oskarzająco.
- Ja? Dlaczego?
- Myślałem, że uciekłaś. - wyjaśnił cicho.
Nie patrzył na mnie tylko w sufit. Zabrałam się za zbieranie porozrzucanych ubrań.
- Miałam uciekać z własnego domu? Prędzej ciebie bym wykopała. - zatrzymałam się na chwilę, żeby zobaczyć jego reakcję.
- Jasne. - prychnął. - Czemu masz taki dobry humor?
- Jakoś tak. - bąknęłam, kontynuując sprzątanie.
Mimo, że ostatnia noc nie do końca wyszła tak, jakbym tego chciała, ale i tak było naprawdę wspaniale. Nie mogłam oczekiwać od niego czegoś, czego ja nie mogłam mu dać. Zadowoliłam się tym, co mi ofiarował. Przynajmniej się starał. Myślę, że to jeszcze nie ten etap...
- Twoi rodzice już wstali?
- Nie.
- W taki razie... - jęknął i wstał.
Wokół bioder owinął sobie kołdrę, podszedł do szafki i wybrał czysty strój. Mijając mnie, skradł całusa i z szerokim uśmiechem opuścił pokój. Obawiałam się dzisiejszego dnia. Miał przyjechać Niall i Melanie, którzy wiedzieli o naszym związku, ale mieli być też "Tigers", którzy nie mają bladego pojęcia. Do tego jeszcze sprawa z mieszkaniem...
Nie czekając na chłopaka, poszłam do kuchni. Przy blacie zastałam mamę pijącą filiżankę mocnej kawy.
- Hej. - przywitałam się.
- Cześć, córeczko. Jak noc?
Zarumieniłam się na myśl, że mogła wszystko słyszeć.
- Dobrze. - odpowiedziałam, robiąc zasłonę z włosów.
Zajęłam się przygotowywaniem śniadania mi i mulatowi.
- Gdzie Zayn? - zapytała z ciekawością.
- Bierze prysznic.
- Już jestem. - o wilku mowa. - Dzień dobry.
- Dzień dobry, Zayn. - mama wyglądała jakby autentycznie ucieszyła się na jego widok.
Ej! On jest mój!
Podszedł do mnie i skubnął kawałek tosta. Uderzyłam go w rękę i fuknęłam. Zaśmiał się i przysiadł na krześle.
- Co dzisiaj robimy? - zwrócił się do nas obu. - Jakieś plany?
Co mu się stało, że jest taki pewny siebie w moim domu? Do wczoraj było inaczej.
- Dzisiaj przyjmujemy gości. - odezwała się mama. - Pomożecie mi wszystko przygotować.
- Umm.... Jasne. - zgodziłam się, gdyż i tak nie miałam innego wyboru.
- W takim razie, widzimy się za godzinę w salonie.
Wytrzeszczyłam na nią oczy i odprowadziłam ją takim wzrokiem, aż do wyjścia z kuchni. Chłopak obserwował moją reakcję, sam lekko zdziwiony. Czemu chciała zacząć przygotowania tak wcześnie?! Była dopiero dziewiąta rano, a ona już była gotowa do pracy. Nigdy nie zrozumiem tej kobiety...
***
Stresowałam się. Strasznie bałam się konfrontacji, która miała nastąpić dokładnie za piętnaście minut. Malik nieświadomy tego, co własnie się wydarzy, chodził uradowany od ucha do ucha. Nawet wdał się w pogawędkę z moim ojcem.
- Kochanie, jesteś tu? - zwrócił mi uwagę tata. - Jessica?
- Tak? - gwałtownie odwróciłam głowę w ich stronę.
- Siedzisz na kanapie jakieś trzydzieści minut i tępo patrzysz się na choinkę. Zacząłem się martwić. - wyjaśnił rozbawiony.
- A tak, wybacz. - zachichotałam nerwowo. - Pytałeś mnie o coś?
- Nie, ale zdaje mi się, że mamie jest potrzebna pomoc w kuchni. Biedna męczy się z tym kurczakiem od samego rana.
Pospiesznie wyszłam z pomieszczenia i dołączyłam do rodzicielki. Ta śpiewała wesoło i faszerowała kurczaka jakąś dziwnie wyglądającą mieszanką.
- To jadalne? - zadrwiłam.
- Spadaj. - burknęła. - Nie chcesz, to nie będziesz jadła.
- Oj, nie gniewaj się. - rzuciłam. - Przecież wiesz, że mam cię za najlepsza kucharkę pod słońcem.
Mimowolnie uśmiechnęła się, ukazując dumny wyraz twarzy.
- Gotowa na wielkie przyjmowanie gości? - zawołała podekscytowana.
Umyła ręce i włożyła kurczaka do piekarnika, żeby go podgrzać.
- Mamo, robimy to, co roku. - jęknęłam z grymasem na twarzy. - Przyzwyczaiłam się.
- Tak, wiem, ale po raz pierwszy jest z nami twój chłopak.
Zawstydziłam się na jej słowa i nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Mruknęłam coś nieskładnie pod nosem i dla żartu trąciłam mamę w łokieć. Zaśmiała się dźwięcznie i wypchnęła mnie z kuchni.
- Chodź dołączymy do naszych mężczyzn.
Naszych mężczyzn... Jak to pięknie zabrzmiało.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział jeszcze przed powrotem do szkoły.
Tobie też skarbie Wesołych Świąt :* zdrówka, szczęścia, prawdziwej przyjaźni, dobrych ocen, abyś pisała tak fenomenalne rozdziały, aż teraz :* <3 bardzo Cię kocham :* <3 rozdział boski, troszkę boję się kolejnego, no ale... haha :D
OdpowiedzUsuńJeszcze raz Wesołych Świąt skarbeńku xoxo
@ZenFapFap
Tobie też życzę Wesołych Świąt, a rozdział niesamowity, jak zawsze co prawda. :D
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie strasznie jak reszta "Tigers" zareaguje na to, że Jess jest z Zee *-*
Zayn's Girls rulezzz! <3
Pogodnych :* i dalszej weny i pomysłów na tą cudowną historię:*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, taki inny i piękny*.*