środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 64

*Zayn*

Biorąc prysznic myślałem tylko o jednym. Jessy znowu coś przede mną zataiła. Nie dość, że widywaliśmy się rzadko, ona tą relację jeszcze utrudniała. Przecież w związku nie powinno być tajemnic, prawda?
Kolacja skończyła się dwadzieścia minut temu, a chłopaki z "Tigers" odjechali. Został Niall z Melanie. Znajomość moja i brata Jessy zaczęła się dobrze, ale po tych wszystkich przejściach mocno się popsuła. Niall nie był zadowolony, że jestem z jego siostrą.
Cóż... Miałem to gdzieś.

*Jessy*

Zayn od piętnastu minut siedział w łazience. Przez ten czas przebrałam się w wygodne spodnie i normalną bluzkę z nadrukiem. Chciałam z nim porozmawiać o moim mieszkaniu, ale nie miałam pewności czy on też tego chciał. Mama, tata, Mel i Niall zasiedli po kolacji w salonie i zaczęli rozmawiać. Długo się nie widzieli i mieli dużo do nadrobienia. Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos zamykanych drzwi. Przeniosłam na nie swój wzrok i natrafiłam na mulata. Obdarzył mnie krótkim, obojętnym spojrzeniem i podszedł do szafki, gdzie tymczasowo przetrzymywał ubrania.
- Będziesz mnie ignorował? - zapytał z wyrzutem. - Przecież nic takiego się nie stało.
Ubrał się w wygodne ubranie i powoli odwrócił w moją stronę. Zmierzył mnie od stóp do głowy z kamienną twarzą.
- Tak uważasz? - uniósł jedną brew.
Skrzyżował ramiona na piersi i czekał. Zawahałam się.
- To tylko mieszkanie. - westchnęłam.
- Tylko mieszkanie?
- Tak.
- W porządku. - rzucił i położył się do łóżka.
Ze zdezorientowaniem widniejącym na twarzy, starałam się przyswoić nasza prostą wymianę zdań. Gniewał się jeszcze czy nie?
Ugh!
- Jesteś zły? - próbowałam dalej, odwracając się do niego twarzą.
Siedziałam u stóp łóżka, więc miałam na niego doskonały widok.
- Coś ty. - prychnął. - Mam o co?
- Chyba nie...
- Sama widzisz.
Zajął się komórką. Siedziałam cicho przez kilka minut, ale coś nie dawało mi spokoju.
- Jesteś zły. - stwierdziłam.
Popatrzył na mnie z uniesionymi wysoko brwiami.
- O co ci znowu chodzi? - jęknęłam.
- Jessy, ty chyba czegoś nie łapiesz. - rzucił z sarkazmem. - Jesteśmy w związku, tak? Więc dlaczego nie mówisz mi o najprostszych rzeczach? Może to jest głupie mieszkanie i nic ważnego, ale jednak nie powiedziałaś mi o tym. Zmierzałaś w ogóle to zrobić? Zgaduję, że Max ci pomagał z przeprowadzką.
- Mhm. - mruknęłam.
- Sama widzisz! - uniósł się. - Nie powiedziałaś o naszym związku swoim przyjaciołom, ale to puściłem bokiem bo zrozumiałem, że mogłaś mieć obawy i to odwlekać. Jessy jeśli tak będzie, wtedy to... - pokazała na przestrzeń między nami. - Na dłuższą metę nie wypali.
- Nie chcesz, żeby wypaliło?
Wywrócił na mnie oczami.
- Powiedziałem coś takiego?
- Nie.
- Właśnie.
Milczeliśmy, ale między nami było pełno niezręcznego napięcia. Mogłam je kroić nożem.
- Przepraszam. Powinnam była ci powiedzieć, ale nie chciałam, żebyś uważał to za coś mega ważnego. Im bardziej odwlekałam, tym bardziej bałam się twojej reakcji, więc wszystko zataczało błędne koło.
 Przemilczał to, patrząc na mnie z wyczekiwaniem.
- Zayn, przepraszam. - powiedziałam cicho. - Nie chcę się kłócić, kiedy mamy tak mało czasu dla siebie.
Wdrapałam się wyżej i nachyliłam nad jego twarzą. Delikatnie musnęłam ustami jego wargi i czekałam na reakcję. Nie doczekałam się, co zbiło mnie z tropu.
- Pocałuj mnie wreszcie. - zażądałam i wpiłam się mocno w usta mulata.
Poczułam się jak za dawnych lat. Chłopak obrócił nas tak, że teraz ja leżałam plecami na łóżku. Jedną rękę wsunął pod moją koszulkę, gładząc moje biodro, drugą użył do podparcia się.
- Kocham cię. - wydusiłam między pocałunkami. - Tak bardzo cię kocham.
Chłopak jęknął gardłowo i mocniej przycisnął swoje ciało do mojego. Przygryzłam jego dolną wargę i pociągnęłam lekko. Oderwał się ode mnie i odsunął. Patrzył na mnie podnieconym wzrokiem. Mogłam z czystym sumieniem powiedzieć, że mnie podziwiał, co do tej pory wprawiało mnie w zakłopotanie.
- Chodź tutaj. - zamruczałam, chcąc złapać go za kołnierzyk koszulki, ale odepchnął moje chciwe dłonie.
Zmarszczyłam czoło zdezorientowana.
- Jessy... - zaczął niskim głosem.
Przełknęłam ciężko ślinę. Wyczułam, że ogarnęła go niepewność.
- Coś się stało? - zapytałam cicho.
Nie odzywał się, co wpędzało mnie w szaleństwo. Zlękłam się słysząc pukanie do drzwi. Zrzuciłam z siebie mulata i wstałam w pośpiechu.
- Proszę. - rzuciłam.
Usiadłam na brzegu łóżka, a drzwi się otworzyły.
- Słucham, tato? - zapytałam uprzejmie choć czułam złość. - Co cię do nas sprowadza?
Zaśmiał się krótko i popatrzył za mnie. Wiedziałam, że Zayn leżał tuż za moimi plecami.
- Widzę, że się zadomowiłeś. - powiedział do mojego chłopaka.
- Tak, proszę pana. - przyznał Malik. - Dziękuję za gościnę.
- Nie dziękuj. - tata machnął dłonią. - Córeczko?
- Tak?
- Zostawiłaś telefon na dole i dzwonił, więc pomyślałem, że ci go przyniosę. - wyjaśnił.
Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam, żeby odebrać moją własność.
- Dziękuję. - cmoknęłam ojca w policzek i czekałam, aż zdecyduje się wyjść.
- Nie będę wam przeszkadzał. - powiedział, zamykając za sobą drzwi.
Odetchnęłam z ulgą i przekręciłam kluczyk w zamku. Teraz nikt nam nie przeszkodzi. Odwróciłam się do mulata i znieruchomiałam. Leżał na boku wtulony w poduszkę. Jego telefon leżał tuż obok jego otwartej dłoni.
- Zayn?
Nie odpowiedział. Czyżby tak szybko zasnął?
- Jesteś idiotą, Zayn. - westchnęłam.
Wyciągnęłam spod niego kołdrę, co było nie lada wyzwaniem i wgramoliłam się na miejsce obok. Byliśmy zwróceni do siebie plecami. Nim zdążyłam zamknąć oczy i przygotować się do snu, poczułam ruch materaca. Długie ramiona oplotły mój pas, a twarda klatka piersiowa przylgnęła do moich pleców. Momentalnie ogarnęło mnie uczucie ulgi. Czyli jednak nie spał.
- Nie gniewaj się na mnie, dobrze? - powiedziałam ostrożnie.
Westchnął ciężko.
- Wiem, że nie śpisz. Odpowiedz mi.
- Nie potrafię się na ciebie złościć. Po prostu nie umiem.
Serce podskoczyło mi w piersi. Na szczęście nie widział mojej twarzy, na której pojawił się wielki uśmiech.
- To dobrze.
- No nie wiem. - jęknął. - Przez ciebie poprzestawiało mi się w głowie.
- Jesteś głupkiem. - bąknęłam.
Zaśmiał się dźwięcznie.
- Właśnie dlatego na mnie lecisz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - jęknęłam bezradnie. - Uzależniłeś mnie od siebie.
Zapanowała komfortowa cisza. Wykonałam obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Zayn miał otwarte oczy, które iskrzyły w nikłym świetle dochodzącym z okna. Położyłam dłoń na jego policzku, czując pod palcami szorstki zarost. Pogłaskałam kciukiem jego kość policzkową.
- Co ja takiego zrobiłam? - zapytałam cicho, jakby mówiąc do siebie. - Czym sprawiłam, że obdarzyłeś mnie swoim uczuciem?
- Jesteś sobą. - odpowiedział prosto.
- To nie może być takie oczywiste, Zayn.
- Nie doszukuj się czegoś, czego nie ma. - uciął szybko. - Przestań drążyć coś, co nie jest istotne. Jesteśmy tutaj, teraz, razem. Czego chcieć więcej?
- Czasami mam wrażenie, że to wszystko to pieprzony sen, z którego za cholerę nie chcę się obudzić.
- W takim razie nie rób tego. - wzruszył ramionami.
Zabrałam dłoń z jego twarzy, przenosząc ją niżej na tors.
- A jeśli ty się zbudzisz?
- Wtedy obudzę się w grobie.
Wstrzymałam oddech. Zayn tak rzadko się na mnie otwierał. Razem pracowaliśmy nad naszym nieidealnym związkiem. Mieliśmy wzloty i upadki. Lubiłam takie chwile jak ta. Wówczas dostrzegałam jego wnętrze. Stawał się prawdziwym Zaynem.
Moim Zaynem.
- Kocham cię. Wiesz o tym prawda? - spojrzałam głęboko w brązowe oczy.
Skinął głową ledwo zauważalnie.
- Powiedz, że wierzysz w moje uczucie do ciebie.
- Nie mogę.
Jego odpowiedz odcisnęła się na moim sercu.
- Dlaczego? Przecież...
Przerwał mi, kładąc palec na moich ustach.
- Poczekaj, posłuchaj. - odchrząknął, szukając właściwych słów. - Zdaje sobie sprawę z tego, że żywisz do mnie uczucie. Wiem,  że coś cię przy mnie trzyma. Niestety nie potrafię przysięgnąć ci, że wierzę w moc uczucia jakim jest miłość. Nie od ciebie.
- Zayn...
- Od początku traktowałem cię jak gówno. Miałem względem ciebie nieczyste intencje. Nawet nie pomyślałem, że mnie do siebie przyciągniesz. Nie rozumiem, co właściwie się wydarzyło. Przy tobie myślę i działam inaczej.
- To źle?
- Nie, chyba nie. Lubię to jaki jestem z tobą. Lubie to uczucie, które mam w środku trzymając cię w ramionach. Wystarczy, że obdarzysz mnie wesołym uśmiechem, a ja szaleję. Nie rozumiem samego siebie. Nie wiem dlaczego zakochałaś się we mnie, skoro nie zasłużyłem sobie na to. Byłem dupkiem.
Zamknęłam mu usta delikatnym pocałunkiem. Przez chwilę trzymał przymrużone powieki. Mogłam nie mieć nic, ale gdybym była z nim nie obchodziło by mnie to. Był jedyną rzeczą, której pragnęłam w swoim życiu na stałe.
- Nie myśl tak. Proszę. - wyszeptałam i wtuliłam twarz w zgięcie między jego szyją a obojczykiem.
Objął mnie mocniej i złożył całusa na czubku mojej głowy. Takie małe gesty sprawiały, że się roztapiałam. Tak bardzo nie pasowały do jego wizerunku, a jednak w moim towarzystwie robił to wszystko mechanicznie.
- Na pocieszenie powiem ci, że też nie wiem, co właściwie się między nami wydarzyło, że znaleźliśmy się na tym etapie. Jednak nie mam zamiaru tego zmieniać. Nie żałuję, że to wszystko się stało.
- Nie chciałabyś niczego cofnąć?
Zastanowiłam się chwilę. Było kilka sytuacji, w których czułam się przez niego okropnie.
- Nie. - odpowiedziałam pewna siebie. - Jest dobrze, tu i teraz.
Jęknął gardłowo, a ja poczułam jego galopujące serce.
- A ty?
- Co?
- Chciałbyś coś cofnąć?
- Właściwie tak. - powiedział cicho.
Zaczekałam, aż będzie kontynuował.
- Po śmierci mojej mamy... Po jej śmierci nie miałem do kogo się zwrócić. Rodzina mnie olała. Musiałem sam o siebie zadbać. Pamiętam moment twojego przyjścia. Wróciłem wtedy z odczytywania testamentu... - zatrzymał się na moment. - To było już jakiś czas od pogrzebu, więc nie wyglądałem najgorzej i potrafiłem jakoś o tym mówić. Powiedziałaś, że wyjeżdżasz, a ja... Nie wiem. Coś wewnątrz mnie się zacisnęło. Kiedy mnie pocałowałaś i odeszłaś męczyło mnie uczucie pustki. Potrzebowałem kogoś, kto będzie ze mną w tak trudnej chwili jak strata najbliższej osoby, ale nie potrafiłem cię zatrzymać. Chciałem, ale nie mogłem. Chore, co?
- Dziękuję, że mi o tym mówisz. W zamian mogę ci powiedzieć, że twój wygląd pociągał mnie od początku, mimo chujowego charakteru. Oczarowałeś mnie od pierwszego spotkania, chociaż starałam się tego wyprzeć. Rzuciłeś na mnie zaklęcie, a ja byłam zbyt słaba, żeby się przeciwstawić. Potem dorośliśmy i zaczęliśmy spędzać więcej czasu razem i stało się, wpadłam po uszy.
Odetchnął głęboko, jakby z ulgą, a ja pocałowałam go w szyję. Znowu zapanowała kojąca cisza.
- Kocham cię. - powiedział nagle. Zamarłam z szoku. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.

3 komentarze:

  1. Wkoncu aa a a dziękuje ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ Dawaj szybko następnego ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny miś :* czekam na kolejny xoxo ily @ZenFapFap

    OdpowiedzUsuń