niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 63

Wielkanocny zajączek podszepnął mi, że macie ochotę na kolejny rozdział ;)



Smaczne było jajko? Moje baaardzo!

Kocham! xxx

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

W tym czasie, w którym spojrzałam na zegarek, ktoś zapukał do drzwi. Wybiła szesnasta, a ja miałam wrażenie, że czas cięgnie się w nieskończoność, gdyż kolacja miała zacząć się o siedemnastej. Zayn wyszedł z moim ojcem do garażu, żeby dokładnie obejrzeć nowy samochód chłopaka. Mama krzątała się po domu, sprzątając coś, co było już posprzątane. Zwyczajnie zmieniała miejsce tej rzeczy, bo poprzednie wydawało jej się złe lub nieodpowiednie.
- Przestań mamo! - upomniałam zniecierpliwiona.
Przejęta kobieta obdarzyła mnie zdziwionym spojrzeniem.
- O co ci chodzi?
- Wszystko jest idealnie, więc możesz po prostu otworzyć te cholerne drzwi.
- Słowa, kochana, słowa. - pogroziła mi palcem i podeszła do wejścia.
Serce zaczęło mi galopować i miałam wrażenie, że za chwile zemdleję. Nawet przez sekundę zastanawiałam się, czy to nie było najlepsze wyjście z tej niezręcznej sytuacji. Wtedy do pomieszczenia wszedł Niall i Melanie.
- Niall! - pisnęłam.
Rzuciłam mu się na szyję, przez co upuścił swoją torbę podróżną na podłogę. Zaśmiał się i objął mnie ramionami.
- Tęskniłem. - powiedział w moje włosy i cmoknął mnie w czubek głowy.
- Ja też. - odsunęłam się, żeby na niego spojrzeć. - Wyprzystojniałeś?
- To tylko pół roku i... Bardzo zabawne. - fuknął.
Niestety nie mógł ukryć drgania kącików ust, które pragnęły rozciągnąć się w szerokim uśmiechu.
- Ze mną się nie przywitasz? - usłyszałam za sobą.
Natychmiast odwróciłam się na pięcie i zgniotłam w ramionach najlepszą przyjaciółkę.
- Witam cię pierwszy raz w domu szalonej rodziny Horanów! - krzyknęłam. - Jak się z tym czujesz?
- Umm... Sama nie wiem. - westchnęła. - Tęskniłam za tobą bardziej od Nialla.
- Przecież wiem.
Pocałował ją w policzek i jeszcze raz przytuliłam.
- Cóż, przyszła paro małżeńska... Rozgośćcie się. - rzuciłam z cwaniackim uśmiechem, na co oboje spiorunowali mnie wzrokiem.
Cmoknęłam do nich i upewniłam się, że mama poznała Melanie z jak najlepszej strony. Co prawda rozmawiały ze sobą wiele razy przez Skype, ale to nie to samo, co na żywo.
- Niedługo przyjdą chłopcy. Jessy, zawołaj...
- Tak, już idę. - przerwałam jej i wybiegłam z salonu.
Za rogiem domu odetchnęłam głęboko i uspokoiłam myśli, a przynajmniej część. Weszłam do garażu i odchrząknęłam głośno.
- Jessy? - tata zmarszczył czoło, patrząc na mnie, kiedy pochylał się nad silnikiem auta.
- To ja. Przyszłam was zawołać do domu.
Zayn podszedł do mnie i jedną ręka objął w talii.
- Hej. - szepnął.
Uśmiechnęłam się głupio.
- Hej.
- Czyli mówisz, że jesteś współwłaścicielem tego cacka, tak? - bąknął tata.
- Dokładnie. - przytaknął mulat.
- A...
- Tato. - jęknęłam. - Chodźmy już.
- Dobrze. - wymamrotał.
- Ja zamknę maskę. - Malik wyprzedził mojego ojca zanim sam by to zrobił.
Tamten uśmiechnął się tylko i wyszedł na zewnątrz. Zayn z namaszczeniem doprowadził samochód do właściwego stanu i przez chwilę patrzył na niego z dumą. Uśmiechnęłam się pod nosem i czekałam.
- Możemy już iść? - zapytałam po kilku minutach bezczynnego stania.
- Jasne, kocie. - mrugnął do mnie. - Chodźmy.
Razem przekroczyliśmy próg domu. W sumie zapomniałam o tym, że Niall nie wiedział, że jednak mu wybaczyłam, bo kiedy widział mnie ostatni raz płakałam przez Zayna.
Ups.
Mulat chciał mnie złapać za dłoń, ale odruchowo się cofnęłam. Wysłał mi zdezorientowane spojrzenie i wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami.
Pewnie znowu będzie zły...
- O, już jesteście. Jak dobrze. - rzuciła mama, mijając nas w progu salonu.
Pędziła do kuchni, żeby zacząć znosić powoli całe jedzenie, które przygotowała rano. Ostrożnie weszłam do salonu przed Malikiem i zbadałam sytuację. Niall rozmawiał z tatą, a Mel uważnie ich słuchała. Chciałam pozostać niezauważona, ale niestety...
- Jessy? - brat wbił we mnie wkurzony wzrok. - O co tu chodzi?
- Um, cóż... - zaczęłam zmieszana. - Ja... Bo wiesz, tu chodzi o to, że...
- Co on tu robi? - uniósł głos i wstał z kanapy.
- Wszystko ci wyjaśnię. - rzuciłam nerwowo. - Nie złość się.
- Jak mam się nie złościć?! Co ten dupek tutaj robi?!
- Uważaj na słowa. - warknął Zayn.
Widziałam jak ustawił się w bojowej pozycji. Niall zrobił to samo.
- Chłopaki, stop. - stanęłam między nimi. - Wystarczy pogadać.
- Nie chcę go pod tym dachem. - syknął blondyn.
- Nie ty tutaj rządzisz, kolego. - odpysknął mulat.
Tata przyglądał się całej sytuacji z szokiem na twarzy. Posłałam przyjaciółce alarmujący znak, a ona od razu zareagowała.
- Może chciałby pan pomóc żonie? Pójdę z panem, bo zawsze przyda się dodatkowa para rąk do pomocy. - zaproponowała miło.
Ojciec przytaknął niechętnie i opuścił pomieszczenie. Wiedziałam, ze na chwilę Melanie zdoła zatrzymać oboje rodziców w kuchni. Miałam naprawdę mało czasu.
- Jessy! - niecierpliwił się Niall. - Będziesz łaskawa coś powiedzieć?
- Nie krzycz. - uciszyłam go. - Rodzice są w kuchni.
Zacisnął mocno szczękę, aż wydawało mi się, że słyszę zgrzytanie zębów.
- Ona nie ma, co wyjaśniać. - odezwał się Zayn. - Pogódź się z faktem, że jesteśmy razem.
W duchu modliłam się, żeby czas się zatrzymał, wtedy mogłabym na spokojnie coś wymyślić.
- Cicho. - syknęłam.
- Ten dupek złamał ci serce, zdradził cię z jakąś lafiryndą, a teraz widzę go u nas? Jak możesz? Czym cię przekupił? Coś drogiego? - wypytywał Horan. - Nie, przecież ty nie masz kasy.  - zakpił.
Malik zacisnął pięści i dosłownie rwał się, żeby uderzyć mojego brata. Broń Boże, nie chciałam żadnej bójki, żadnego rozlewu krwi.
- Uspokój się, Niall. - jęknęłam. - Wyjaśnię ci wszystko na osobności, dobrze?
- Nie, mów teraz. - zażądał, nie spuszczając oczu z mulata.
- Zayn wyjaśnił sytuację, która w istocie nie wyglądała tak, jak ja ją zrozumiałam. Rozmawialiśmy przed moim odlotem do Kalifornii i się pogodziliśmy. To wszystko, co mam ci do powiedzenie w tej chwili.
- Dobrze, niech będzie. - prychnął. - Co on tu robi?
- Z racji, że nie widzieliśmy się pół roku, a jesteśmy razem, postanowił mi zrobić niespodziankę i mnie odwiedził.
Twarz Niall złagodniała, ale ciągle ciskał piorunami w mojego chłopaka.
- Przestań być zły. Nic takiego się nie stało.
- Płakałaś przez niego. Byłaś w rozsypce, a teraz mówisz, że nic takiego się nie stało? Chyba żartujesz.
- Niall. - westchnęłam. - Zaufaj mi i odpuść.
- Nie ufam jemu.
- Niall. - nalegałam.
Zastanowił się chwilę.
- Dobrze. - bąknął. - Ale nie zapomnę tego, co jej zrobiłeś. Mimo, że to nie była prawda, powinieneś bardziej uważać z jej uczuciami. - zwrócił się do Malika.
- Staram się. - odpowiedział spokojnie Zayn.
- Ta, jasne. - zakpił blondyn.
Dziwiłam się, że Zayn pozostał cicho przez całą moją konwersacje z bratem.
- Myśl sobie, co chcesz, ale całej prawdy nie znasz, więc nie oceniaj mnie i nie skreślaj po jednym błędzie.
- Zrobiłeś jeden, zrobisz ich więcej.
Miałam ochotę rzucić się na Horana i go udusić.
- Ty też nie byłeś idealnym chłopakiem, Niall. Nie męcz go. - stanęłam w obronie Malika. - Nie możesz mówić takich rzeczy. Obrażając go, obrażasz mnie.
Zlustrował mnie wściekłym wzrokiem, mocno nad czymś myśląc.
- W takim razie jakoś to przeżyje, ale nie obiecuję, ze będę miły.
- Wzajemnie. - rzucił mulat.
Niall wyszedł do kuchni, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Nie powiedziałaś mu? - zapytał cicho Zayn.
- Przepraszam, powinnam. - przyznałam własny błąd. - Jesteś zły?
- Powinienem i chyba trochę jestem, ale...
- Ale?
- Nieważne.
- Co?
- Nic.
- Zayn.
- Jest w porządku, kochanie.
Jak na zawołanie, przez moje wnętrzności przeleciało stado motyli. Uśmiechnęłam się lekko i wtuliłam nos w tors chłopaka.
- Teraz cię ostrzegę... - zaczęłam niepewnie. Nie patrzyłam mu w oczy. - Chłopaki z mojej drużyny nie wiedzą, że jesteśmy razem.
- Ale mnie lubią, prawda?
- Nie wiedzą o tym "malutkim" incydencie.
- Och, okey. W takim razie jestem bezpieczny. Przecież kiedyś mnie lubili.
- Myślę, że nic do ciebie nie mają.
Zaśmiał się krótko i pogłaskał mnie po plecach. Niestety musieliśmy przerwać pieszczoty bo Melanie z daleka ostrzegła mnie, że wszyscy wracają do salonu.
Za kilka minut mieli pojawić się moi przyjaciele...

***

- Spóźniają się. - zawodziła mama.
Przewróciłam oczami. Gorączkowała się jakby miała przyjmować królową Elżbietę, albo prezydenta Obame.
- Daj spokój, wiesz jacy są.
- No wiem, ale...
- Żadnego "ale". - ucięłam.
Wtedy usłyszeliśmy warkot silnika. Mama podskoczyła z kanapy i pobiegła otworzyć. Smucił mnie fakt, że Niall omijał mnie i Zayna wzrokiem tylko wtedy, gdy siedzieliśmy razem. Melanie powiedziałam o tym wszystkim od razu, więc jej reakcja była... neutralna.
- Jesteśmy! - zawołał Max. - Gdzie te słynne ciasteczka?
- Grubas! - zawołałam.
Wpadł do salonu niczym huragan, a za nim reszta. Mama śmiała się na cały głos. Jednak brakowało mi Tony'ego...
- Gdzie on jest? - zapytałam.
- Pojechał po Stelle.
Przytaknęłam głową i wstałam, żeby ich przywitać. Uścisnęłam się z każdym, a oni przeszli do reszty osób. Wówczas zauważyli Zayna.
- Zayn? - Austin wytrzeszczył oczy.
- Stary, co ty tu robisz? - zapytał ze śmiechem Max.
- Aż tu cię przywiało? - dodał Alex.
Malik podszedł do każdego i przywitał się męskim uściskiem dłoni. Na twarzy miał szeroki, pewny siebie uśmiech.
- Cóż... - zaczął i podszedł do mnie.
Przytulił mnie od tyłu, kładąc swoją brodę na moim ramieniu.
- Wy?! - wykrzyknął Max. - Wiedziałem, że tak będzie! Wiedziałem!
- Nie wiedziałeś. Nawet o tym nie pomyślałeś. - zgasiłam go.
Wystawił do mnie język, robiąc brzydką minę. Zachichotałam.
- Więc... Gratulacje. - powiedział Austin.
- Dzięki. - bąknęłam niezręcznie, zawstydzona faktem, że wszyscy na nas patrzyli.
Z drugiej strony ucieszyłam się faktem, ze przyjęli tę wiadomość dobrze i bez żadnych problemów. Został tylko Tony.
- To teraz opowiadaj, co tam u reszty wilków.
W ten sposób zabrali mi chłopaka na najbliższa godzinę.

***

Czekaliśmy na Tony'ego i Stellę już pół godziny. Chłopcy dalej byli pogrążeni w rozmowie. Ja plotkowałam z mamą i Melanie, a Niall dyskutował z tatą. Nagle usłyszałam śmiech w korytarzu. Gwałtownie wstałam i poprawiłam ubranie. Na bezdechu czekałam, kto pojawi się w wejściu.
- Tony! - pisnęłam i pobiegłam go uściskać.
Stella mogła poczuć się dziwnie w tej sytuacji, ale ja nie miałam złych intencji.
- Mała Jessy. - zaśmiał się chłopak. - Tęskniłem.
- Ja też. - cmoknęłam go w policzek i odwróciłam się do zawstydzonej dziewczyny.
- Cześć, Stella. - również dałam jej całusa, ale bez przytulenia. - I przepraszam za tamto.
Machnęła lekceważąco dłonią i uśmiechnęła się ciepło.
- Zapraszam do stołu. - zawołała mama.
Stella zajęła miejsce, a Tony został i pociągnął mnie za rękę w głąb korytarza.
- Więc ty i Zayn?
- Co? Skąd wiesz? - zdziwiłam się.
- Max. - westchnął, machając swoją komórką.
- Zabiję go. - warknęłam. - I?
- Co?
- Nie masz żadnych zastrzeżeń?
- Czemu miałbym?
- Bo wiesz...
- Jessy, byliśmy bardzo związanymi przyjaciółmi, ale teraz jesteśmy już na etapie normalniej przyjaźni damsko-męskiej, więc nie rozumiem twojej obawy. Skoro twierdzisz, że jest wart twojego uczucia, a on czuje to samo... Czemu miałbym ci tego zabraniać? Jestem szczęśliwy ze Stellą i życzę ci, żebyś była równie szczęśliwa z Malikiem.
- Dziękuje. - odetchnęłam z ulgą. - Chodźmy już.
Zajęłam miejsce obok mulata, a Tony obok swojej dziewczyny. Całą gromadą zabraliśmy się do kolacji. Czy ten dzień jest w stanie cokolwiek zepsuć?
Jednym uchem słuchałam Melanie, drugim chłopaków. Miałam podzielną uwagę, więc nie było z tym problemu. Jednak na chwilę straciłam świadomość, wyobrażając sobie przyjaciółkę w sukni ślubnej i...
- To prawda? - zapytał chłodno Zayn.
- Co?
- To, co mówi Max.
- Max?
- Tak, ja. - przewrócił oczami chłopak. - Nie powiedziałaś mu? Myślałem, że skoro jesteście parą to...
Zmroziłam go wzrokiem, dlatego urwał myśl. Znowu przeniosłam oczy na Malika.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że masz swoje mieszkanie?
- Um, nie wiem. - spojrzałam w dół na palce.
- Nie wiesz?
Coraz więcej osób przy stole zerkało w nasza stronę. Nawet mama wysłała mi pytające spojrzenie, które uspokoiłam ciepłym uśmiechem.
- Porozmawiamy o tym na osobności po kolacji. - wyszeptałam.
Mulat nie odezwał się więcej tego wieczoru. Żywo dyskutował z chłopakami, ale do mnie zwracał się poważnie i z niepokojącym spokojem. Próbowałam zagaić go, ale starannie mnie unikał. Max kopnął mnie pod stołem, żeby zwrócić na siebie moją uwagę. Wzruszyłam ramionami i zacisnęłam zęby ze złości.
Co ten cholerny Malik sobie myślał?!

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie zapowiadam kolejnego rozdziału :)

Całuski!

4 komentarze:

  1. Ejj czemu ja tu czekam ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, a dzisiaj stwierdzam, że Jess zawsze o czymś zapomina :D
    Do następnego!
    Zayn's Girls rulezzz! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Idealny :* zajączęk od teraz to mój idol haha :* kocham miś xo

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział nie mogę się doczekać nexta.

    OdpowiedzUsuń