sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 65

*Dzień Sylwestra*


*Jessy*

- Wstawaj. - wydusiłam, usiłując zepchnąć z siebie Zayna. - Duszę się.
Oplótł mnie swoimi ramionami i nogami. Jego głowa obciążała mi klatkę piersiową. Połową ciała leżał na mnie. Poruszyłam się, żeby zmusić go do otworzenia oczu.
Nic.
- Malik, do cholery. - jęknęłam. - Jest dziesiąta rano. Musze jechać na zakupy.
- Jeszcze sekundę. - wychrypiał.
Przymrużyłam powieki na dźwięk jego porannej chrypki. Odetchnęłam i odczekałam sekundę.
- Czas minął. - ostrzegłam.
Zebrałam wszystkie siły i zepchnęłam chłopaka na drugą stronę łóżka. Wymamrotał coś pod nosem i przytulił się do poduszki. Zaśmiałam się cicho na ten widok i wyszłam z pokoju. W łazience przebrałam się z piżamy i zeszłam na dół. Na kuchennym blacie stał dzbanek ze świeżo zaparzoną kawą. Rozejrzałam się, ale nie było śladu życia. Nawet zlew był pusty. Kątem oka dostrzegłam małą karteczkę przypiętą na lodówce.

"Kawa parzona z miłością. Tata :)"

Tata parzył wyśmienitą kawę, którą uwielbiałam. Mieliśmy ten sam gust. Pomyślał o mnie zanim wyszedł do pracy. Dziwił mnie fakt, że musiał pracować w dzień przed nowym rokiem, ale obiecał, że wróci zanim ja wyjdę na imprezę. Nalałam napoju do dwóch kubków i wróciłam do siebie. Malik nawet się nie ruszył.
- Kochanie. - zawołałam słodko. - Zayn, obudź się.
- Mhm. - mruknął w poduszkę.
Przewróciłam oczami. Wdrapałam się na łóżko i zawisłam nad jego plecami. Leżał na brzuchu, więc miałam łatwy dostęp do jego szyi. Zniżyłam się i polizałam płatek jego ucha. Poruszył głową, ale nie otworzył oczu. Próbując dalej, przygryzłam ucho, a potem krótkimi całusami schodziłam wzdłuż jego karku i pleców. Paznokciami znaczyłam ślady na bokach mulata.
- Zaraz stracę cierpliwość, a wtedy będziesz żałowała tego, co właśnie robisz. - zagroził.
- Wstań. - zażądałam. - Teraz.
- Nie.
- Przyniosłam ci kawę. - próbowałam go zachęcić.
- Smacznego.
- Jestem w samej bieliźnie. - wyszeptałam uwodzicielsko, zaczepiając palcami o gumkę jego spodni od piżamy.
Zadziałało.
Poderwał się do góry, przez co zakręciło mu się w głowie. Szybko wlepił we mnie zaspany wzrok i ocenił sytuację. Zacisnął szczękę i zmrużył gniewnie oczy.
- Oszukałaś mnie.
- Ups. - wzruszyłam ramionami. - Przedsięwzięłam najwyższe środki.
- Pożałujesz tego.
- Jasne, jasne. - zlekceważyłam jego groźby.
W głębi duszy wiedziałam, że nie puszczał słów na wiatr, ale bardzo lubiłam się z nim droczyć.
- Kawa ci wystygnie. - rzuciłam, stając na podłodze. - Pospiesz się.
- O co ci chodzi? - jęknął. - Najpierw męczysz mnie przez pół nocy i doprowadzasz do szaleństwa, a teraz oczekujesz, że będę biegał z tobą po sklepach.
Zarumieniłam się nieznacznie na wspomnienie nocnych igraszek.
- W sumie to... Tak, właśnie tego oczekuję.
- Szalona. - prychnął.
Zaśmiałam się i rzuciłam w niego koszulką. Spał w samych spodniach, co wcale mi nie wadziło, a wręcz umilało sen.
- Chodź, zjemy śniadanie, a potem...
- Potem co? - przerwał mi zanim skończyłam.
- Zobaczymy, głuptasie. - puściłam mu oczko i wyszłam.

***

- Dziękuję, było pyszne. - powiedział, przełykając ostatni kęs. - Gdzie reszta rodziny?
- Podejrzewam, że jeszcze nie wstali. Mama jest śpiochem, a Niall i Melanie... Sam możesz się domyśleć. - poruszyłam zabawnie brwiami.
- Mam nadzieje, że macie grube ściany.
- Co? Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Tak jęczałaś w nocy, że pewnie cała okolica cie słyszała.
Walnęłam go w ramię z grymasem na twarzy.
- W taki razie, to się więcej nie powtórzy. - oznajmiłam poważnie.
Malik popatrzył na mnie jak na kosmitę.
- Chyba sobie żartujesz. - zaprotestował. - Żartujesz, prawda?
- Nie.
- Jessy. - westchnął. - Nie drocz się ze mną. Oboje wiemy, że nie potrafisz wytrzymać bez dotykania mnie.
- Kiedy ja uwielbiam ci dokuczać. - powiedziałam słodko.
- Ja uwielbiam robić ci inne rzeczy, ale nie wiem czy chcesz o nich słuchać przy jedzeniu.
- Czemu nie?
- Jeśli zacznę o tym mówić, to skończymy w twoim pokoju i nie wyjdziesz na zakupy. - ostrzegł.
- Och. - zawahałam się.
- Przemyśl to dobrze. - przywołał na twarz zadziorny uśmiech.
- Wybieram zakupy.
Chłopak uniósł wysoko brwi i ostentacyjnie wstał od stołu.
- Życzę miłego dnia. - bąknął, odwracając się do mnie tyłem.
- Ty głuptasie. - zachichotałam, podbiegając do niego.
Wtuliłam się w plecy mulata, dłonie wsuwając pod koszulkę.
- Pójdziesz na zakupy, a w nagrodę zrobisz ze mną co chcesz. - zaproponowałam ze ściśniętym żołądkiem.
Na samą myśl robiło mi się gorąco.
- Naprawdę? - zapytał ostrożnie. - Nie kłamiesz?
- Nie.
- Gdzie jest haczyk?
- Dopiero po imprezie.
Odwrócił się gwałtownie i zamknął mnie w potrzasku ze swoich ramion.
- Przyćmiło cię dzisiaj?
- Nasz związek nie może opierać się wyłącznie na kontakcie fizycznym, Zayn. - westchnęłam.
Mulat wzruszył ramionami.
- Mi to nie przeszkadza.
- Ale...
- I to nie zmienia moich uczuć względem ciebie. - dokończył. - Uwielbiam spędzać z tobą czas, jakkolwiek to robimy. Przecież znasz mnie na wylot.
Motylki zatrzepotały w moim brzuchu, powodując przyjemne skurcze. Pogłaskałam jego policzek.
- I ty twierdzisz, że nie jesteś romantyczny.
- Bo nie jestem.
Przewróciłam oczami.
- Jasne.
Wspięłam się na palce, żeby dosięgnąć jego ust. Smakował kawą, którą zdążył wypić kilka sekund temu.
- Mmm... - zamruczałam, odsuwając się. - Jesteś pyszny.
Obdarzył mnie zaskoczonym, ale zadziornym spojrzeniem brązowych oczu.
- Może jednak zmienisz zdanie, co do zakupów? - poruszył zabawnie brwiami.
- Nie.
Odepchnęłam go od siebie i wróciłam, żeby posprzątać po śniadaniu. Godzinę później byliśmy w drodze do najbliższego centrum handlowego. Na szczęście większość sklepów była jeszcze otwarta. Musiałam znaleźć coś na imprezę sylwestrową. Chciałam zrobić wrażenie na Zaynie tak, żeby starczyło mu na kolejną półroczną przerwę.
- Zaczynamy. - zarechotałam złowrogo, a mulat jęknął przeciągle.
Był typowym facetem. Nie lubił zakupów jeśli nie chodziło o niego.
- Pójdzie szybciej, jak będziesz współpracował. - skarciłam go.
Splótł nasze palce i pociągnął mnie do pierwszego sklepu.

***

Chodziliśmy po centrum od dwóch godzin, a ja nie mogłam znaleźć tego, czego chciałam. Wszystko wydawało się być nieodpowiednie. Zostawiłam Zayna na ławce i weszłam do sklepu, który był moją ostatnią nadzieją. Przeglądałam wszystkie wieszaki, modląc się w duchu. Wtedy zobaczyłam to:


Powstrzymałam się od biegu do swojej zdobyczy, ale kiedy już znalazłam odpowiedni rozmiar, popędziłam do przymierzalni. Sukienka okazała się być idealna. Nawet miałam w domu pasujące do niej buty. Zadowolona z zakupu wróciłam do chłopaka.
- Jestem. - zaświergotałam.
- Co kupiłaś? - zapytał, próbując zajrzeć mi do torby.
Odtrąciłam jego ręce z grymasem na twarzy.
- Zobaczysz wieczorem.
Uniósł dłonie w geście poddania i podniósł się. Owinął ramię wokół mojej talii i skierowaliśmy się do wyjścia.
- A co z tobą? - przypomniałam sobie. - Masz co założyć na imprezę?
- Tak.
- Ale... jak to? - zmarszczyłam czoło, myśląc intensywnie.
Nie przypominałam sobie, żebym szła z nim do jakiegokolwiek sklepu męskiego.
- Przywiozłem ubranie ze sobą.
- Byłeś sam na zakupach? - wytrzeszczyłam oczy.
- Dokładnie. - uśmiechnął się triumfalnie.
- Kłamiesz! - pisnęłam. - Kto ci pomógł? Katy?
Puls mi przyspieszył na sam dźwięk jej imienia.
- Nie.
- Więc?
- Daj spokój.  -westchnął i pocałował mnie w skroń.
- Nie odwracaj mojej uwagi. - upomniałam. - Próbuję się skupić.
Odrzuciłam jego rękę z mojego ciała i nie pozwoliłam się dotknąć. Rozpraszał mnie za każdym razem, kiedy był blisko, nie mówiąc o dotykaniu.
- Jessy, nie wygłupiaj się. - syknął. - Chodź tutaj.
- Nie. - uparłam się.
Chciałam, żeby powiedział mi skąd wziął ubranie. Wiem, że ta sprzeczka była nieistotna, ale tak już jest w związkach.
- Na pewno?
- Tak.
- Jessy. - warknął cicho. - Ogarnij swoje hormony i podejdź bliżej.
- Aż tak nie możesz beze mnie wytrzymać? - zachichotałam.
- Nie chichocz mi tu, okey? - bąknął. - W porządku. Nie, to nie. Żeby nie było, że nie ostrzegałem.
- Grozisz mi? - uniosłam jedną brew do góry.
Przystanęłam i czekałam na odpowiedz.
- Być może, a teraz chodź, bo nie będziesz miała wystarczająco czasu, żeby się wyszykować.
- Spędzam mniej czasu w łazience niż ty. - odgryzłam się.
Zachmurzyłam się i skrzyżowałam ramiona na piersi. W milczeniu wsiedliśmy do auta mulata i tak samo odbyliśmy drogę powrotną do domu. Weszłam do domu jako pierwsza.
- O. - zderzyłam się w progu z zaskoczoną mamą. - Już jesteście?
- Mhm. - mruknęłam. - Umieram z głodu.
- Jedzenie jest na kuchence, a ja wychodzę na chwilkę do sąsiadki.
Minęła się w progu z Zaynem i zamknęła za sobą drzwi, machając na pożegnanie. Tak naprawdę to było tuż za płotem. Spojrzałam na zegarek, wybiła piętnasta. Tata miał wrócić za godzinę, a Niall i Melanie za pół. Pojechali do swoich znajomych odebrać nasze bilety. Tak, idziemy czwórką na imprezę sylwestrową. Wiedziałam, że Zayn i Niall nie byli w najlepszych stosunkach, ale zamierzałam spędzić ten wieczór z przyjaciółką, więc musiały paść ofiary. Niestety wypadło na nich.
Wbiegłam po schodach, ignorując Malika. Moje zdenerwowanie nie miało sensu, ale już za tydzień miałam dostać okresu, więc byłam usprawiedliwiona. Wiecie... Hormony  i te sprawy. Chłopak wszedł za mną i zakluczył drzwi. Przewróciłam oczami na jego minę. Autentycznie wyglądał jakby chciał mnie udusić.
- Przestań wreszcie. - powiedział stanowczo.
- O co ci chodzi? - zapytałam z miną niewiniątka.
- Ty już doskonale wiesz, o co mi chodzi.
Wolnym krokiem skierował się w moim kierunku. Odłożyłam torbę na podłogę obok łóżka.
- Przepraszam, ale muszę iść się szykować.  - wyminęłam go zanim zdążył mnie złapać.
Przeklął pod nosem i ruszył za mną. Dopadł mnie przy lustrze w łazience.
- Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego jesteś zła? - opuścił bezsilnie ramiona.
Patrzyliśmy na swoje odbicia w lustrze. Stał dwa kroki za mną. Moje ciało wołało o jego dotyk, ale skutecznie stłumiłam denerwujące uczucie.
- Nie jestem. - uśmiechnęłam się sztucznie.
Przewrócił oczami.
- Nie przewracaj na mnie oczami! - zdenerwowałam się.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zdezorientowana przypatrywałam się jego czynom. Zniwelował dystans między nami i przylgnął do moich pleców.
- Już wiem, o co chodzi. - zaśmiał się. - Będzie miała okres, prawda?
Przytaknęłam głową i zaczerwieniłam się jak burak. On wtulił twarz w moją szyję, muskając ją delikatnie ciepłymi wargami.
- Wybaczam ci. - wyszeptał. - Zawsze ci wybaczam.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział w środę wieczorem :)

Kocham! xxx

3 komentarze:

  1. Ffdeghgdf cudowny! :* jezuuu jak ja nie chcę, żeby Zayn znów wyjezdżał :( super rozdział, czekam na środę xoxo ja też kocham <3 :* @ZenFapFap

    OdpowiedzUsuń
  2. A Zen znów wyjeżdża niedługo :c Trochę mu to zajęło, żeby odgadnąć dlaczego Jess ma humorki hahahaha :v
    Zayn's Girls rulezzz ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to slodkiei urocze abfjdhydt *.*

    OdpowiedzUsuń