niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 67

Termin kolejnego posta to niespodzianka ;)

--------------------------------------------------------------------------------------------------

*Jessy*

To był pierwszy sylwester, który spędzałam z Zaynem. Oficjalnie byliśmy parą, a ja tak bardzo byłam w nim zakochana.
- Ziemia do Jess. - wyszeptał mi do ucha.
Lubiłam, kiedy tak mnie nazywał.
- Jestem, jestem. - zaśmiałam się.
Chłopak objął mnie od tyłu, opierając policzek o bok mojej głowy. Obsługa lokalu uwijała się przy rozkładaniu fajerwerk. Nie mogłam doczekać się odliczania.
- Gotowi?! - powiedział do mikrofonu kierownik imprezy. Podniósł się zbiorowy okrzyk. - Tak myślałem! Zaczynamy!
- Dziesięć! - krzyknął tłum.
Wzięłam głęboki oddech.
- Dziewięć!
Rozluźniłam mięśnie i uspokoiłam przyspieszone bicie serca.
- Osiem!
Niepewnie zerknęłam na Zayna.
- Siedem!
Nie mogłam oderwać wzroku od jego pięknego, chłopięcego uśmiechu.
- Sześć!
Odwróciłam się przodem do mulata, splatając nasze palce.
- Pięć!
Zayn przeniósł brązowe oczy na mnie, dzięki czemu bez problemu mogłam się w nich zatopić.
- Cztery!
Rozumieliśmy się bez słów. Jak to było możliwe? Przeznaczenie?
- Trzy!
Wspięłam się na palce i zarzuciłam ręce na jego szyję.
- Dwa!
Pocałowałam mocno jego miękkie wargi, wkładając w to całą pasję. Ku mojemu zadowoleniu, wydał pomruk uznania i oddał pieszczotę z takim samym zaangażowaniem.
- Jeden! Szczęśliwego Nowego Roku!
Ludzie wokół nas wiwatowali, przytulali się i krzyczeli, ale dla mnie istniała tylko ta chwila. Nic więcej się nie liczyło. Miałam przy sobie wspaniałego mężczyznę, z którym chciałam spędzić resztę życia. Zayn objął mnie mocno i poderwał do góry. Zaśmiałam się, odrzucając głowę do tyłu. Okręcił się kilka razy i odstawił mnie na ziemię. Nic nie mówiąc, weszliśmy ponownie do środka. Odmarzł mi nos, więc schowałam go w ramieniu Malika.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał zdziwiony. - Dobrze się czujesz?
- Nos mi zamarzł.
Wywrócił oczami i przepchnął nas przez ludzi. Przy stoliku zastaliśmy już brata i Mel.
- Jessy, pozwolisz? - zapytał Niall, wstając.
- O co chodzi? Coś się stało? - zaniepokoiłam się, widząc wyraz jego twarzy.
- Po prostu chciałem z tobą zatańczyć. To coś złego? - wymamrotał.
- Och, w porządku. - uśmiechnęłam się. - Chodźmy.
Zaciągnęłam go na środek parkietu. Położył dłonie na moich bokach, a ja swoje na jego ramionach.
- Mam pytanie... - zaczął.
- Hm?
- Co ty w nim widzisz?
- Nie zaczynaj. - ostrzegłam.
- Odpowiedz.
- Po prostu go kocham i nic tego nie zmieni.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, Niall. - oburzyłam się. - Zaakceptuj to w końcu.
- Nie potrafię.
- Przecież go lubiłeś. - jęknęłam. - Nie pamiętasz?
- Pamiętam. - bąknął. - To było zanim złamał ci serce.
- Ile razy mam ci powtarzać, że to było głupie nieporozumienie?
Miałam ochotę opuścić go w tańcu i zatopić się w rozmowie z własnym chłopakiem. Niall zaczynał mnie denerwować.
- Jeśli nie przestaniesz tak się zachowywać względem Zayna, to więcej się do ciebie nie odezwę.
- Przesadzasz. - prychnął.
- A gdybym to ja kazała ci przestań spotykać się z Melanie? Co byś powiedział? Co byś zrobił, gdybym jej nie trawiła i mówiła na nią same złe rzeczy.
- Ona nic mi nie zrobiła.
- Jesteśmy tylko ludźmi. Każdy popełnia błędy. Dobrze wiesz, że nie byłeś święty przed Melanie. Nie rozumiem twojego toku myślenia. Oceniasz Zayna po jednym incydencie i nie potrafisz zrozumieć, że go nie zostawię.
Nie odezwał się. W ciszy dokończyliśmy taniec i zeszliśmy z parkietu. W trakcie drogi do stolika zostałam ponownie uderzona w tyłek, ale tym razem widział to Niall.
- Spierdalaj! - krzyknął, mocno popychając sprawcę. - Życie ci nie miłe?!
- Spokojnie, kolego. - zaśmiał się tamten.
Przypatrzyłam się mężczyźnie i dopiero teraz skojarzyłam jego twarz. To był ten sam, który uderzył mnie za pierwszym razem. Spuściłam niezręcznie wzrok.
- Ona ma chłopaka, debilu!
Nieznajomy prychnął sarkastycznie.
- Ciebie?
- Nie jego, ale mnie. - usłyszałam za plecami. - Jakiś problem?
Zayn objął mnie opiekuńczo i pocałował w skroń.
- Nie, skądże. Do zobaczenia, słońce - mrugnął do mnie.
Wtuliłam się w Malika, a on rzucił groźne spojrzenie napastnikowi.
- Uważaj, kurwa, na słowa.
Tamten uniósł ręce w geście poddania i się oddalił.
- Drink? - wyszeptał mi do ucha.
- Myślę, że ja już spasuje. - zmarszczyłam nos.
- Ja bym się napił.
- Jeśli chcesz. - wzruszyłam ramionami.
- Przeszkadza ci to? - ściągnął brwi, oczekując odpowiedzi.
- Nie. Jest sylwester, a my jesteśmy na imprezie. Masz prawo się bawić, nie zamierzam ci tego zabraniać przez to, że jesteśmy razem.
- Gdzie ty byłaś całe moje życie? - zapytał mocno zdziwiony.
Zachichotałam i klepnęłam go w ramię.
- Tuż pod nosem, głupolu.
Klepnął mnie w tyłek i popchnął w stronę baru.
- Chce iść do Mel! - zaprotestowałam.
Posadził mnie na wysokim stołku barowym, a sam stanął obok.
- Uciekasz mi?
- W pewnym sensie.
- Słucham? - uniósł z zaciekawieniem brew. - Mogłabyś powtórzyć, bo chyba się przesłyszałem.
Schyliłam się do ucha mulata, opierając się dłonią o jego ramię, żeby nie spaść z krzesła.
- Kocham cię, skarbie.
Odchylił głowę, obdarzając mnie zaskoczonym spojrzeniem. Oboje wiedzieliśmy, że zbierało mi się na czułości bardziej kiedy byłam pijana. Pstryknął mnie w nos i odwrócił głowę do barmana.
- Tequila z lodem.
- A ja?
- Tobie wystarczy.
- Ej! - oburzyłam się. - Chcę Sex On The Beach.
- Nie tym razem, kochanie.
Odebrał swoje zamówienie i wziął łyk. Przysunął swoje usta do moich, co zrozumiałam jako prośbę pocałunku. Złączyłam nasz wargi, a on wpuścił chłodny napój do mojej buzi. Zaskoczona otworzyłam szeroko oczy.
- Nie dziękuj. - rzucił.
Chwycił moja dłoń i poprowadził za sobą do stolika. Przez resztę imprezy bawiłam się znakomicie.

***

Obudziłam się z wyschniętym gardłem, rozczochranymi włosami, podpuchniętymi oczami i bólem głowy. Z ledwością otworzyłam oczy, z których jak na ironię nie chciało mi się zmyć makijażu. Odwróciłam twarz do śpiącego mulata. Jęknęłam i dźwignęłam się na łokcie.
- O kurwa. - wychrypiał. - Umieram.
Przełknęłam ciężko ślinę i odkryłam kołdrę. Okazało się, że spałam w samej bieliźnie, co nie było najgorsze. Bałam się, że obudzę się nago. Z zaciśniętymi z bólu zębami wstałam na nogi i zarzuciłam na siebie pierwsze lepsze ubrania. Poczłapałam do łazienki, żeby doprowadzić się do ładu. Starałam się jak najmniej patrzeć w lustro. Kiedy skończyłam, zeszłam do kuchni. W domu panowała całkowita cisza. Na zegarku wybiła dziewiąta rano. Znalazłam banany, zrobiłam dwa koktajle i wróciłam do swojego pokoju.
- Księżniczko. - westchnął, widząc co dla niego mam. - Jesteś najlepsza.
Leżał na plecach z rękami pod głową i skrzyżowanymi stopami.
- Jednak żyjesz? Już myślałam...
- A tobie już lepiej, że masz ochotę się droczyć?
- Odrobinę lepiej. - puściłam mu oczko. - Masz, napij się.
Podałam mu napój i usiadłam na skraju łóżka, podwijając jedną nogę pod siebie.
- Możemy cały dzień spędzić tutaj? - Zayn poklepał łóżko.
Zastanawiałam się, a on zrobił proszące oczy.
- Dobrze. - uległam. - Może najpierw wspólny prysznic?
- Słucham? - wytrzeszczył oczy. - Czy ty właśnie dałaś mi propozycję wspólnej kąpieli?
Zaśmiałam się krótko i klepnęłam go w udo.
- Tak, dobrze słyszałeś. Decyduj się szybciej, bo zrezygnuję.
- Tylko dopiję koktajl i możemy iść, dobrze?
Skinęłam głową w zgodzie. Jednocześnie skończyliśmy napoje i przeszliśmy do łazienki. Pospiesznie się rozebraliśmy i wskoczyliśmy do kabiny prysznicowej. Po dwudziestu minutach intymnych dotyków, pachnący i ubrani w wygodne ubrania, wróciliśmy do mojego pokoju.
Zayn położył się tak jak wcześniej i skinął na mnie palcem.
- Chodź tutaj, skarbie. - powiedział zachęcająco.
Wyszczerzyłam się i rzuciłam na łóżko. Położyłam głowę na jego piersi. Pogrążyliśmy się w swobodnej rozmowie.
- Wiesz, że nie pokazałaś mi swojego mieszkania, prawda? - zapytał, zmieniając dotychczasowy temat.
- Tak, wiem.
- Więc?
- Co?
- Chcę je zobaczyć. Jak najszybciej.
- Jeszcze będzie na to okazja. - bąknęłam.
Podwinęłam delikatnie dół jego koszulki i gładziłam opuszkami palców odkrytą skórę.
- W porządku, tym razem ci odpuszczę.
Uniosłam głowę i odwróciłam ją tak, żeby móc pocałować mulata. W tym momencie nie pragnęłam niczego więcej. Wpatrywałam się w niego, jak w obrazek. Chciałam zatrzymać tą chwilę. Uwiecznić na obrazku. Chciałam mieć pamiątkę z tak niewinnego spędzania czasu i poznawania się krok po kroku. Pielęgnowaliśmy nasze uczucie najlepiej jak umieliśmy.
Wygrzebałam mój telefon spod poduszki i włączyłam aparat.
- Co ty robisz? - wymamrotał Malik, zasypiając.
- Robię nam zdjęcie.
Włączyłam przednią kamerkę i uśmiechnęłam się szeroko, szturchając mulata, żeby współpracował. Zayn wystawił język, robiąc duże oczy. Zrobiłam jedno zdjęcie, potem drugie i trzecie. Bawiliśmy się przy tym wyśmienicie, a ja wreszcie miałam co ustawić na tapetę. Odłożyłam telefon i znowu wtuliłam się w pierś chłopaka.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho.
- Za co? - zdziwił się.
Jedną rękę miał złączoną z moją a drugą podłożył sobie pod głowę.
- Za to, że jesteś.

3 komentarze: